Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 399 takich demotywatorów

Na swoim profilu piszą: – "Spotkaliśmy się z falą hejtu za to, że rozdajemy za darmo telefony ludziom ubogim i bezdomnym. Tym wszystkim przeciwnikom odpowiadamy:  Dziś dostęp do telefonu jest jedną z podstawowych potrzeb. Bez niego jest się wykluczonym - tym bardziej w czasie, w którym zniknęły budki telefoniczne.Dla osób niezamożnych lub tych w kryzysie bezdomności posiadanie sprawnego telefonu to szansa na zadzwonienie na numer alarmowy (np. pogotowie ), korzystanie z internetu (choćby dzięki darmowemu dostępowi do WiFi), możliwość utrzymania kontaktu z innymi (m.in. w kwestii szukania pracy, gdzie trzeba zostawić nr kontaktowy czy kontaktu z bliskimi), czy dostęp do tak prozaicznych spraw jak latarka, zegarek, aparat czy budzik."
Załamany facet znalazł kotkę i przyniósł ją do domu. Na drugi dzień przeżył istny szok! – Miał bardzo kiepski okres w życiu. Rozstał się z dziewczyną, sprawy zawodowe też kiepsko mu się układały. Czuł się przybity, samotny i pogubiony.Spacerował wieczorem, próbując ułożyć sobie w głowie myśli i jakiś plan na resztę życia, ale z każdą chwilą czuł narastającą frustrację i przygnębienie.Wtedy z ciemności wyłoniła się bezdomna, brudna i zaniedbana kotka, która ewidentnie potrzebowała pomocy.Nie należał do specjalnych miłośników i ratowników bezpańskich zwierząt, ale był wtedy tak przybity, a ona wyglądała na jeszcze bardziej bezradną i potrzebującą pomocy niż on sam, że poruszyła do głębi jego skołatane serce.„Wyglądała na bardzo przestraszoną. Miałem wrażenie, że pragnęła jedynie, abym wziął ją ze sobą. Wiedziałem, że nie mogę jej tak po prostu tam zostawić."Zabrał kotkę ze sobą, ale raczej po to tylko, by pomóc jej doraźnie, nie zamierzał jej zatrzymać.Sam rozpaczliwie potrzebował jakiejś pomocnej dłoni, ale nie umiał poprosić o pomoc i nie wiedział do kogo się zwrócić.Mimo to, kiedy następnego dnia nie znalazł kotki, która uciekła, znów poczuł się zdruzgotany. Znów ktoś go opuścił... Nawet bezdomna kotka nie chciała jego towarzystwa, co wprawiło go w jeszcze większe przygnębienie.Ale jakaż była jego radość, gdy kolejnego dnia obudziło go miauczenie.Ucieszył się i od razu poprawił mu się humor. Poczuł się za nią odpowiedzialny. Zabrał ją do weterynarza, kupił zabawki, posłanie i wyobrażał sobie, że będzie im ze sobą wspaniale"Cieszę się, że mogłem jej pomóc. Obserwowanie, jak zmienia się z bezdomnego, chorego kota w pięknego futrzaka, było bardzo satysfakcjonujące. I to bardzo pomogło mnie."Dwoje życiowych połamańców poradziło sobie z problemami. Razem można więcej! Miał bardzo kiepski okres w życiu. Rozstał się z dziewczyną, sprawy zawodowe też kiepsko mu się układały. Czuł się przybity, samotny i pogubiony.Spacerował wieczorem, próbując ułożyć sobie w głowie myśli i jakiś plan na resztę życia, ale z każdą chwilą czuł narastającą frustrację i przygnębienie. Wtedy z ciemności wyłoniła się bezdomna, brudna i zaniedbana kotka, która ewidentnie potrzebowała pomocy.Nie należał do specjalnych miłośników i ratowników bezpańskich zwierząt, ale był wtedy tak przybity, a ona wyglądała na jeszcze bardziej bezradną i potrzebującą pomocy niż on sam, że poruszyła do głębi jego skołatane serce.„Wyglądała na bardzo przestraszoną. Miałem wrażenie, że pragnęła jedynie, abym wziął ją ze sobą. Wiedziałem, że nie mogę jej tak po prostu tam zostawić."Zabrał się kotkę ze sobą, ale raczej po to tylko, by pomóc jej doraźnie, nie zamierzał jej zatrzymać.Sam rozpaczliwie potrzebował jakiejś pomocnej dłoni, ale nie umiał poprosić o pomoc i nie wiedział do kogo się zwrócić.Mimo to, kiedy następnego dnia nie znalazł kotki, która uciekła, znów poczuł się zdruzgotany. Znów ktoś go opuścił... Nawet bezdomna kotka nie chciała jego towarzystwa, co wprawiło go w jeszcze większe przygnębienieAle jakaż była jego radość, gdy kolejnego dnia obudziło go miauczenieUcieszył się i od razu poprawił mu się humor. Poczuł się za nią odpowiedzialny. Zabrał ją do weterynarza, kupił zabawki, posłanie i wyobrażał sobie, że będzie im ze sobą wspaniale„Cieszę się, że mogłem jej pomóc. Obserwowanie, jak zmienia się z bezdomnego, chorego kota w pięknego futrzaka, było bardzo satysfakcjonujące. I to bardzo pomogło mnie."Dwoje życiowych połamańców poradziło sobie z problemami. Razem można więcej!
Tak się kończy powtarzanie dzieciom "ziemniaczki możesz zostawić" –
Później trzeba urwać wszystko pozostałe i zostawić samą głowę, która przez kilka dni będzie trzymać ranę tak, aby się zrosła. Po jakimś czasie rana rzeczywiście się zrasta i głowę można ściągnąć –
"Spokojnie córciu/synciu. Jeśli nadejdzie twoja kolej, po prostu przepuść pana/panią stojącą za tobą i nie stresuj się. Mam nadzieję, że uchroni go to przed traumą z dzieciństwa. –
 –  Zadanie 4. (0-1) Bill i Melinda Gates posiadają 2085 Sasinów dolarów majątku, liczonego po kursie 3,79 PLN. Oblicz, ile Sasinów złotych Melinda musi wydać na adwokatów. żeby zostawić Billowi okrągłe Ziobro i unieważnić jak Kurski prawidłowo zawarty ślub kościelny.
Stewardesa Shelia Fredrick zauważyła przerażoną dziewczynę podczas lotu, której towarzyszył starszy mężczyzna – Fredrick dyskretnie poprosiła dziewczynę, aby poszła do łazienki, gdzie miała zostawić kartkę z pytaniem, czy nic jej nie jest. Dziewczyna napisała na kartce: "Potrzebuję pomocy". Stewardessa natychmiast poinformowała pilota, który zawiadomił policję. Okazało się, że dziewczyna była ofiarą handlarzy ludźmi
 –  Ogólnie było tak: wracałem z pracy z dwóch zmian, ciężkobyło mi prowadzić. Potrąciłem psa. Nie mogłem go zostawićna poboczu, zwłaszcza jak go zobaczyłem z bliska jak się bał ipłakał. Zawiozłem go do weterynarza, udało sie go poskładać,w grę weszły druty, gipsy i takie tam. Kosztowało mnie to półwypłaty, ale miał wydobrzeć. Był ogromnym, sam omal niewyzionąłem ducha, gdy taszczyłem go do mieszkania. Kładł migłowę na ramieniu. Żona mówiła że chciała futro i normalnegofaceta, mówiąc krótko, odeszła. Nie wiem, może właśniespotkałem pierwszego prawdziwie wiernego przyjaciela.

Tymczasem w Kołobrzegu:

 –  Chciałbym się z wami podzielić historią, która zrobiła mi dzień. Otóż w poniedziałek wielkanocny banda dzbanuszków wjechała srebrnym Passeratti na kołobrzeską plażę, po czym doznała potężnego szoku, gdyż okazało się, że Passat wcale nie jest tak kozackim autem jak mówi się na forach internetowych i skubany zamiast driftować, wziął i jak gdyby nigdy nic zakopał się w piachu <No kto mógł przewidzieć?>Po chwili na miejsce podjechały bagiety, poheheszkowały z typów, po czym dali kierowcy pięć punktów karnych i mandat wysokości UWAGA UWAGA 50zł (szaleństwo). I już mieli się zbierać, ale pomyśleli sobie, że są święta i głupio tak zostawić dzbanuszków na pastwę losu, więc na odchodne zapytali, czy mają wezwać pomoc drogową? Kierowca na to: A ile by to kosztowało? Na co policjant: Uuu to nie są tanie rzeczy i 5 stówek to minimum, na co kierowca, że chyba kogoś pojebawszy i nawet gdyby przypadkiem miał luźne 5 stówek, to by sobie nowy spoiler ogarnął do Passata, a nie wydawał na burżujską pomoc drogową, po czym przeleciał cały Kołobrzeg, żeby pożyczyć od kogoś łopatę, co by samodzielnie wykopać furę. I o dziwo ktoś mu ją nawet pożyczył, ALE. Ale w międzyczasie zdążyła przyjechać kołobrzeska prasa i zrobić z tego wydarzenia artykuł.I teraz jest piękny plot twist, gdyż ponieważ artykuł z tej kołobrzeskiej gazety jakimś cudem dotarł do mojego rodzinnego Nakła nad Notecią i suprajsik -> jedna babeczka z Nakła rozpoznała na zdjęciu swojego Passata, którego dzień wcześniej oddała do mechanika, którego to mechanika ktoś jej polecił na fejsbuniu, kiedy to wrzuciła posta o treści -> Hej, szukam dobrego mechanika z Nakła i okolic NIE ZA MILIONY MONET. Ktoś coś? -> No to jej polecili XDOstatecznie babeczka odzyskała auto, ale była tak wkurzona całą akcją, że zgłosiła mechanika NIE ZA MILIONY MONET na policje, a ci z kolei wezwali typa na przesłuchanie i zapytali: Gościu WTF? Na co mechanik NIE ZA MILIONY MONET odpowiedział, że normalnie, naprawił furę i chciał sprawdzić, czy wszystko działa jak należy, więc zapakował ziomków i pojechali zrobić test na trasie... na ponad 200-kilometrowej trasie i to w jedną stronę XDPolicja na to, że sorry gościu, ale przywłaszczyłeś sobie cudzy pojazd za co grozi do 5 lat więzienia, więc masz tu książkę o seksie tantrycznym i zacznij się oswajać. Gość już miał się rozpłakać, wtem na komendę wbija właścicielka Passeratti i mówi, że odwołuje zeznania, bo jak odpiaszczała furę to na tylnym siedzeniu znalazła bursztynek, a że dawno nie była na urlopie, to dzięki temu bursztynkowi poczuła się, jakby dostała ekwiwalent urlopu i dzięki temu wybacza typowi
Potoooooooo lub Pot-8-Os był XVIII wiecznym koniem wyścigowym w Anglii. Startował w 40 wyścigach konnych, z czego wygrał aż 34 z nich – Rumak miał pierwotnie nazywać się "Potato", właściciel konia poprosił chłopca w stajni by napisał na pojemniku na paszę imię wierzchowca. Chłopak źle zinterpretował nazwę i napisał "Potoooooooo" (Pot eight o's). Właścicielowi tak się ta forma spodobała, że postanowił ją zostawić. I tak narodził się Potoooooooo (wymawiane jako Potatoes)
 –  Pamiętajcie, że jeśli coś wydaje się głupie, alesię sprawdza - to nie jest głupie. Sprawdźcie,jakich wymówek użyć, żeby nie być na lekcjionline:1. Tata zapomniał zapłacić za prąd.2. Mama ogląda polskie seriale na Netflixiei krzyczała, że obraz się zacina.3. Siostra wykorzystała cały pakiet internetuna TikToka.4. Laptop ma wirusy bo brat wchodzi nastrony porno.5. Całą noc grałem w League of Legendsi rodzice zabrali router.6. Rodzice pojechali na wakacje i nie moglizostawić mnie w domu, więc wzięli mnieze sobą.7. Mama ma koronawirusa i komputer,którego używała musi przejśćkwarantannę.8. Tacie zepsuł się komputer, więc musiałwziąć mój.9. Mama piecze ciasto i powiedziała, że jawłączę komputer to "wywali bezpieczniki?10. Sam nie potrafię obsługiwać komputera,a brat, który mi pomaga właśnie wyszedł.
 –  Mnie tez boli łeb od słuchania z ka2de) strony pierdolenia "ekspertów' I 'przywódców*.Ale jest źle - do tego stopnia że w Warszawie, strażacy i załoga HEMS dowieźli świeży udar w bagażniku prywatnego auta...Wróć • Jest tak źle, źe czyjaś babcię (z objawami świeżego udaru) trzeba byłozapakować do auta w zabudowie combi, gdzieś gdzie zazwyczaj przewozi sięziemniaki i trójkąt ostrzegawczy, by dowieźć ją do miejsca w którym wylądowałśmigłowiec.Moi drodzy - jest źle.Jako system Jesteśmy Już niewydolni. Zarządzani na szczeblu centralnym przez Idiotów i debili, których totalnie nie obchodzi co się z Wami stanie. Zmarnowali ten rok.Bo nie wierzę źe nie można było zrobić więcej.Po prostu nie wierzę źe zima zaskoczyła drogowców.Nie wierzę w to źe można zamknąć wszystko a zostawić świątynie. Nie wierzę w toze nie można było zrobić centralnej bazy danych z wolnymi miejscami dlapacjentów. Nie wierzę w to ze nikt do tej pory nie uwzględnił w planach szczepieńochronnych tych kilku milionów obcokrajowców mieszkających razem z nami.Wirus dotyka Ich tak samo jak nas, czy to się podoba komukolwiek czy nie.Nie wierzę w to źe po raz kolejny wyjebali się o własne nogi w kwestiachegzaminów specjalizacyjnych, nie dali rady rozwiązać problemów kardowych.Nie zwiększono nawet liczby ZRMów...Wszystko kurde, wszystko w drugą stronę.By żyło się lepiej. I żeby wiadomości w TVP były bardziej 3D.Trzymajcie się tam. I nos do góry, jakkolwiek to zabrzmi - to nie jesteście w tymplerdolniku sami.
 –  Podczas jednego z kursów na taksówcepasażer zaczął opowiadać mi historięswojego życia:- Cokolwiek bym nie zrobił i jak bym sięnie starał, to i tak wszystko mojej kobiecienie odpowiada. Powiesiłem karnisz -krzywo! Wbiłem gwóźdź - źle, nie w tymmiejscu! Jak prowadzę samochód tociągle mną dyryguje - za wolno, zaszybko, nie ten pas... I tak ze wszystkim.Ciągle jest niezadowolona i mniekrytykuje. Pewnego razu układam panele,a ona stoi nade mną niczym żandarm imnie kontroluje. W pewnym momenciezaczyna krzyczeć, że robię to źle, wyrywami panele z ręki i zaczyna sama jeukładać!- Widzę, że same problemy z tą pańskąkobietą..- Niby tak, ale ona naprawdę jest dobraw układaniu paneli...%3D
Po to, aby Maryla Rodowicz miałagdzie żyć gdy nas zabraknie –
„To moja żona podczas drzemki. Za godzinę się obudzi, założy fartuch i przygotuje się do pracy. – Wszystko to, co potrzebuje do jej wykonywania zostanie przez nią zebrane i skrupulatnie sprawdzone. Szybko zrobi sobie makijaż i ogarnie włosy. Będzie też narzekać, że wygląda okropnie. Wtedy ja zdecydowanie się z nią nie zgodzę i podam jej filiżankę kawy.Ona usiądzie na kanapie krzyżując nogi i będzie próbowała wypić kawę z radośnie bawiącym się i pełzającym po niej maluchem.Od czasu do czasu zamyśli się na moment podczas naszej rozmowy. W myślach będzie przygotowywała się do nadchodzącej zmiany. Myśli, że tego nie widzę.Potem pocałuje dziecko, mnie i wyjdzie zająć się innymi ludźmi. Tymi, którzy przeżywają jedne z gorszych dni w ich życiu. Ofiary wypadków samochodowych, ludzi z ranami postrzałowymi, tych, którzy doświadczyli oparzeń i stłuczeń. Specjaliści w różnej dziedzinie, bezdomni, księża, narkomani i prostytutki. Matki, ojcowie, synowie, córki i całe rodziny. To nie ma znaczenia, kim jesteś i co ci się przydarzyło.Ona się Tobą zaopiekujeWróci do domu po 14. godzinach i zdejmie buty, z obolałych nóg, by zostawić je na zewnątrz.Czasami nie chce o tym rozmawiać. Czasami wręcz nie może się doczekać, aby o tym porozmawiać.Czasami będzie się śmiać, innym razem zacznie płakać. Jednak niezależnie od wszystkiego pójdzie do pracy na kolejną zmianę.Moja żona jest pielęgniarką. Moja żona jest bohaterką."
Zostawić dziecko same... –
0:16
Ale żeby w środku zimy otworzyć korty tenisowe pod chmurką, a lodowiska zostawić zamknięte, to bym chyba nawet po litrze gorzały nie wpadł –
List był w języku hiszpańskim i jak się okazało, napisał go mały chłopiec, prosząc o przygarnięcie psa: – "Cześć, proszę, adoptuj mnie, jestem Max. Proszę o adopcję tego małego pieska i zaopiekowanie się nim. Bardzo boli mnie zostawić go tutaj, ale podjąłem tę decyzję, ponieważ moja rodzina zawsze go źle traktuje / znęca się, a smutno było widzieć go cierpiącego w tych złych warunkach. Jeśli więc to czytasz i masz dobre serce, proszę, adoptuj go i dobrze się nim opiekuj. Jeśli nie, zostaw tę notatkę tam, gdzie była, aby inni mogli ją przeczytać i adoptować. Dzięki."
 –  Ostatnio online dziś o 13:17 ID: 481872253 Buty czarne obcas wysokie Za darmo Gdzie odbior To bym wziela te wszystkie buty czarne na obcasach Dzień dobry. Odbiór Sosnowiec Zagórze ulica~el Kiedy chciałaby Pani odebrać? Oj ja centrum Sosnowca a nie posiadam samochodu 1427 Z centrum najlepiej autobusem 622 spod urzędu miasta, najbliższy przystanek Sosnowiec Kosynierów 11:29 No dobrze ale sama wychowuje r dzieci a w tym małego chłopca 4 latka i nie mogę pozwolić sobie by wyjs na długo bo niestety ale nie mam ich z kim zostawic 18.27 DZISIAJ To niestety nawet gdybym chciał pomoc to nie mam jak, mam orzeczenie sądowe o zakazie zbliżania się do dzieci. Pozostaje przesyłka kurierska. koszt 15 zł.

Przykre, ale prawdziwe:

 –  Kilka słów o sąsiedzkich relacjach w dzisiejszych czasach.Wychowałam się w bloku, gdzie sąsiad = przyjaciel.Odwiedzaliśmy się kilka razy w tygodniu, robiliśmy sąsiedzkie imprezy, jako dziecko często bawiłam się z innymi dzieciakami w piaskownicy lub w naszych mieszkaniach. Do tej pory mam paczkę przyjaciółek z klatki, z którymi zawsze spotykam się, gdy jestem w rodzinnym mieście.Moi rodzice często pilnowali dzieci innych sąsiadów, a w zamian za to my mieliśmy zapewnioną opiekę dla naszego kota, kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje. Gdy trzeba było zrobić gdzieś remont, nie wynajmowało się do tego ekipy, tylko prosiło się sąsiadów o pomoc. Zdarzało się, że moi rodzice pracowali do późna, więc niektórzy sąsiedzi z własnej woli zapraszali mnie i mojego brata na obiad.Czysta, sąsiedzka życzliwość.Uważałam, że takie relacje to coś normalnego. Przez całe studia w mieszkałam w akademiku, gdzie panowała podobna atmosfera - wiadomo, jak to w mieszkaniach studenckich bywa.Po studiach znalazłam pracę i przeprowadziłam się do mieszkania na nowo wybudowanym osiedlu. Dobrze pamiętam ten dzień - była sobota, południe. Gdy tylko się rozpakowałam, postanowiłam przywitać się z sąsiadami.Połowa nie otworzyła mi w ogóle drzwi, chociaż wewnątrz mieszkania słyszałam dialogi w stylu "Kto to? Nie wiem, jakaś typiara, nie znam. To nie otwieraj". Kilka osób przez drzwi spytało "kto tam?", a gdy odpowiadałam, że jestem nową sąsiadką i przyszłam się przywitać, słyszałam tylko "proszę stąd odejść, nie mam czasu".Byli też tacy, którzy otwierali drzwi, ale słysząc, kim jestem, machnęli dłonią, mówiąc, żebym nie zawracała im głowy. Jeden starszy pan spytał "Aa, to pani się tak łomotała na klatce? Mam nadzieję, że to już koniec, zagłuszała mi pani serial". Jakaś kobieta nakrzyczała na mnie, bo dzwonek do drzwi obudził jej dziecko.Tylko w jednym mieszkaniu trafiłam na miłą parę studentów, z którymi od razu umówiłam się na piwo i przy okazji dowiedziałam się, że podziwiają mnie za chęć zapoznawania się z innymi sąsiadami, bo w tym bloku mieszkają, cytuję "dziwni ludzie".Byłam, delikatnie mówiąc, zszokowana, ale oczywiście, zaczęłam szukać winy w sobie - była sobota, tłumaczyłam sobie, że sąsiedzi pewnie odpoczywają po ciężkim tygodniu, a tu przychodzi obca baba i zawraca im głowę. Pomyślałam, że na razie dam im trochę czasu i na zacieśnianie sąsiedzkich więzi przyjdzie jeszcze pora.W ciągu kolejnego tygodnia przekonałam się, że moi sąsiedzi nie znają słowa "dzień dobry". Parę razy zamknięto mi drzwi na klatkę przed nosem. Kiedy w windzie pies jednego z sąsiadów zaczął mnie zaczepiać i wyciągnęłam do niego rękę (może nie powinnam, bo niektóre psy tego nie lubią, ale ten wydawał się wyjątkowo towarzyski), jego opiekun burknął do mnie coś w stylu "niech trzyma pani ręce przy sobie".Raz nie było mnie w domu, a akurat nadkręcił się kurier i chciał zostawić paczkę u sąsiadki - po rozmowie na infolinii dowiedziałam się, że sąsiadka powiedziała, że może przesyłkę przyjąć, ale wyrzuci ją do śmieci. Szczęśliwie kurier przyjechał kolejnego dnia, kiedy byłam w domu.Z głębokim rozczarowaniem uznałam, że nie ma co robić drugiego podejścia do lepszego zapoznania się z moimi sąsiadami. Ale kiedy chciałam zrobić parapetówkę, pomyślałam, że rozsądnie byłoby ich chociaż o tym poinformować. Tym, którzy mieszkają najbliżej mnie, zostawiłam w skrzynce na listy słodką przekąskę i karteczkę z informacją, że tego dnia i o tej godzinie zapraszam ich na małą imprezę, a jeśli jednak wolą zostać u siebie, to, oczywiście rozumiem i postaram się, by było w miarę cicho.Na parapetówce pojawili się jedynie wspomniani wcześniej studenci oraz piątka moich znajomych. Była godzina dwudziesta, muzyka grała głośno, ale nie na tyle głośno, by komuś przeszkadzać (nawet na klatce nie było jej słychać). Zdążyliśmy może wypić po łyku piwa, kiedy do mieszkania zapukała... policja.Co się okazało? Sąsiedzi donieśli, że jest hałas, a na prośbę o ściszenie muzyki, ja i moi znajomi zaczęliśmy grozić im przemocą. Do tego para studentów, która mieszka w tym bloku to dilerzy narkotyków i na pewno wszyscy jesteśmy naćpani.Sądziłam przez chwilę, że jestem w ukrytej kamerze.Policjanci, na szczęście, okazali się dość wyrozumiali i skończyło się na pouczeniu. Kontynuowaliśmy imprezę, ale już w zepsutym humorze.W ciągu kolejnych miesięcy bałam się wyjść w ogóle z domu lub do niego wracać w obawie, że trafię na klatce lub w windzie na któregoś z sąsiadów. Częściej niż "dzień dobry" słyszałam jakieś niemiłe uwagi, niepotrzebne zaczepki.Dwa dni po parapetówce, gdy niosłam w przezroczystej reklamówce zakupy, w tym butelkę wina, jedna sąsiadka spytała "Co, znowu imprezka? Znowu będzie trzeba po policję dzwonić?" Nie odpowiedziałam.Zdaję sobie sprawę z tego, że czasy się zmieniły i dzisiaj każdy jest skupiony bardziej na sobie, ma swoich znajomych i nie szuka przyjaźni wśród sąsiadów. Być może uznacie, że narzucałam się swoim sąsiadom, ale naprawdę nie rozumiem, skąd w nich tyle jadu i pogardy dla drugiego człowieka.Blok, w którym się wychowałam, a ten, w którym mieszkam obecnie to dwa zupełnie różne światy i muszę wam powiedzieć, że jestem mocno przygnębiona, kiedy po pobycie w moich rodzinnych stronach wracam to szarej rzeczywistości.Naprawdę, tu już nie chodzi o to, że ktoś mi nie odpowie na "dzień dobry" czy zbeszta za głaskanie jego psa - chodzi o zwyczajny szacunek do drugiej osoby i nie uprzykrzanie sobie życia.