Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…
 –  Ogólnie było tak: wracałem z pracy z dwóch zmian, ciężkobyło mi prowadzić. Potrąciłem psa. Nie mogłem go zostawićna poboczu, zwłaszcza jak go zobaczyłem z bliska jak się bał ipłakał. Zawiozłem go do weterynarza, udało sie go poskładać,w grę weszły druty, gipsy i takie tam. Kosztowało mnie to półwypłaty, ale miał wydobrzeć. Był ogromnym, sam omal niewyzionąłem ducha, gdy taszczyłem go do mieszkania. Kładł migłowę na ramieniu. Żona mówiła że chciała futro i normalnegofaceta, mówiąc krótko, odeszła. Nie wiem, może właśniespotkałem pierwszego prawdziwie wiernego przyjaciela.

Komentarze Ukryj komentarze

z adresu www
Komentarze są aktualnie ukryte.
Momencik, trwa ładowanie komentarzy…