Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 175 takich demotywatorów

Czy Boniek zagra w Ekstraklasie?! – Oscar Boniek Garcia zadeklarował, że chciałby spróbować swoich sił w Ekstraklasie! Przypomnijmy, że wspomniany zawodnik to wielokrotny reprezentant Hondurasu, który rozegrał ponad 200 spotkań w MLS.Rodzice 37-latka nadali mu drugie imię na cześć legendarnego polskiego piłkarza, który zachwycił ich swoją świetną gra na mundialu w 1982 roku.

Do biura rzeczy znalezionych zadzwonił chłopiec, mówiąc, że zgubił mamusię

Do biura rzeczy znalezionych zadzwonił chłopiec, mówiąc, że zgubił mamusię – Chłopcu z domu dziecka niemal co noc śnił się taki sam sen.Co noc w snach szukał swojej mamy, gdy wreszcie ją znajdował, budził się. Jedynym jego pocieszeniem było zdjęcie obcej kobiety, które znalazł na podwórku. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ich losy kiedyś się skrzyżują.Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.– Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?– Zgubiłem mamę. Jest może u was?– A możesz ją opisać?– Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.– No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?– Z domu dziecka nr 3.– Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.– Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taką siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!Chłopca obudził jego własny krzykRano dyrektorka domu dziecka jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.– Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.– Znalazłem na podwórku. To jest moja mama – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie ma męża.– Cóż, skoro to twoja mama, to wszystko zmienia – powiedziała dyrektorka. Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała.Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia– Proszę – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.– Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?– Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… Nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.– Po raz pierwszy mam taki przypadek – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?– Tak, jestemMały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.– Mama! Mamusiu!Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.– Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.– Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.– Zabieram syna od razu – stanowczo oznajmiła dziewczyna.– Dobrze – machnęła ręką dyrektorka.Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi.wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:– Mamo… A lubisz koty…?– Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.Pani dyrektor spoglądała przez okno potem usiadła i wykonała jeden telefon.„Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… Proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.”Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was Chłopcu z domu dziecka niemal co noc śnił się taki sam sen.Co noc w snach szukał swojej mamy, gdy wreszcie ją znajdował, budził się. Jedynym jego pocieszeniem było zdjęcie obcej kobiety, które znalazł na podwórku. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ich losy kiedyś się skrzyżują.Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.– Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?– Zgubiłem mamę. Jest może u was?– A możesz ją opisać?– Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.– No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?– Z domu dziecka nr 3.– Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.– Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taką siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!Chłopca obudził jego własny krzykRano dyrektorka domu dziecka jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.– Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.– Znalazłem na podwórku. To jest moja mama – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie ma męża.– Cóż, skoro to twoja mama, to wszystko zmienia – powiedziała dyrektorka. Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.– Proszę – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.– Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?– Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… Nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.– Po raz pierwszy mam taki przypadek – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?– Tak, jestemMały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.– Mama! Mamusiu!Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.– Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.– Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.– Zabieram syna od razu – stanowczo oznajmiła dziewczyna.– Dobrze – machnęła ręką dyrektorka.Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi.Kwyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:– Mamo… A lubisz koty…?– Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.Pani dyrektor spoglądała przez okno potem usiadła i wykonała jeden telefon.„Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… Proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.”Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was
Andrzej Lis, to honorowy krwiodawca, który w ciągu 47 lat oddał 100 litrów pełnej krwi! – Andrzej Lis pierwszy raz oddał krew ponad 47 lat temu, W tym czasie mógł uratować życie blisko tysiąca osób. Przypuszcza się, że Pan Andrzej jest  pierwszym człowiekiem na świecie, który honorowo oddał taką ilość pełnej krwi. Akcję oddawania setnego litra krwi udokumentowano, aby zgłosić rekordzistę do Księgi rekordów Guinnessa.Pan Andrzej wspomina moment, w który po raz pierwszy oddał krew: To było 17 sierpnia 1974 roku w Tarnowie, gdzie wtedy mieszkałem. W Zakładach Azotowych był poważny wypadek, potrzebna była krew. Nie miałem jeszcze 18 lat, ale sytuacja była wyjątkowa i pani doktor wyraziła zgodę - wspomina w rozmowie z RMF FM. Od tego wydarzenia regularnie oddaje krew. Tak zostałem wychowany. Moi rodzice to byli ludzie bogobojni, tata był ogromnym patriotą. Od dziecka uczył mnie, brata i siostrę szacunku do drugiego człowieka, do starszego, potrzebującego - tłumaczy gość RMF FM.Andrzej Lis jest organizatorem otwartych akcji oddawania krwi, odbywających się corocznie w Starym Sączu
Rodzice zaczęli brać pieniądzeod swoich dzieci –

Ta bajka to... prawdziwa historia:

+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Ta bajka to... prawdziwa historia: – Do siedzącego przy śniadaniu w szpitalnej stołówce Centrum Onkologii zamyślonego księdza podszedł mocno wychudzony chłopak w kraciastej piżamie ze swoim skromnym posiłkiem na tacy:- Można się do księdza dosiąść?- Jasne - przytaknął jakby nadal nieobecny facet w koloratce.- Ksiądz tutaj to do kogoś, czy ze sobą? - kontynuował pytania chłopak.- Ze sobą, ale to początek drogi - odpowiedział ksiądz wciągając się w rozmowę - Z lekarzem już wiemy, że jest, ale nie wiemy z jakiej grupy i w jakim stopniu rozwoju.- Ksiądz się nie martwi - uśmiechnął się chłopak - Niech ksiądz żyje najzwyczajniej normalnie jak dotąd.- A czy teraz ja mogę ci zadać pytanie? - zwrócił się z badawczym wzrokiem ksiądz, który był pewien, że siedzący przed nim łysy młodzieniec przypominający bardziej cień człowieka o niemal trupim wyglądzie skóry musi być onkologicznym pacjentem dość długo.- Niech ksiądz pyta. Powiem jak na spowiedzi - roześmiał się chłopak.Ksiądz dość niepewnie jakby wiedział, że o pewne rzeczy nie wypada wypytywać mimo wszystko zapytał przyciszonym głosem:- Jesteś młody, bardzo młody i tak bardzo chory. Nie masz o to żalu? Żalu do Boga? Żalu do świata? Żalu do losu?- Proszę Księdza, mam obecnie 21 lat i choruję na raka od 16 roku życia - zaczął odpowiadać młodzieniec, jakby przygotowany na to pytanie - I nic lepszego nie mogło mi się przytrafić.Jak miałem 14 lat mój tata wyprowadził się do młodszej kobietki niż mama. Moje gimnazjum – szkoda gadać – myślałem, że tak mało zgranej społeczności szkolnej nie ma na świecie. A ja?Wypieszczony jedynak. Spadochroniarz z podstawówki. Taki typowy gnojek bez ambicji, bez chęci do nauki i bez chęci do pobożnego życia. Właściwie bez chęci do normalnego życia. Proszę mi wierzyć księże, że mimo bierzmowania wcale mi też nie było z Panem Bogiem po drodze.I przyszła zmiana.Kiedy zachorowałem rodzice umówili się, że będą mnie odwiedzać w klinice naprzemiennie, aby nawet się nie spotkać na szpitalnym korytarzu, ale ekonomia wzięła górę i tata zaproponował, że skoro codziennie do mnie przyjeżdża, to może zabierać matkę po drodze. Po jednym z powrotów ode mnie tata wysadzając mamę pod blokiem zapytał czy może wrócić. Wrócił I tak już zostało. Po roku urodził mi się braciszek, a lekarz zgodził się na przepustkę, abym został chrzestnym. Wiem, że nie zdążę założyć własnej rodziny, ale mam już dzieciaka jak swojego i do tego brata! I mogę się cieszyć z jego rozwoju, śledzić jak rośnie i jakie robi postępy. I jestem przekonany, że jak mnie już nie będzie, to będzie komu jeździć na mojej deskorolce, a rodzice na starość nie zostaną sami.A w gimnazjum z powodu mojej choroby najpierw zintegrowała się moja klasa, a wkrótce cała szkoła... Bal charytatywny jeden, drugi... Rozgrywki sportowe... Aukcje przedmiotów i autografów jakiś sławnych ludzi, którzy pewnie mnie nie znają... Mi już żadna kasa nic nie pomoże, a oni tak się rozkręcili, że chcą dalej wspólnie działać.Proszę księdza - zawsze chciałem mieć tatuaż na łydce, ale matka twierdziła, że to gadżet kryminalistów. I niech Ksiądz spojrzy jaka plecionka. Gdybym nie zachorował mógłbym sobie ją z głowy wybić młotkiem.I chyba najważniejsze: uważam, że jest ogromnym przywilejem wiedzieć, że miesiące, tygodnie i dni się kończą. I w pewnym momencie okazało się, że jestem taki uprzywilejowany, że już nic nie da się zrobić.Po pierwsze - swoje dni przestałem marnować na głupoty, na kłótnie, na uprzykrzanie życia innym. W miarę możliwości naprawiłem wyrządzone szkody i napisałem kilka listów do ludzi, których skrzywdziłem – w tym do mojej wychowawczyni.Po drugie - rozdysponowałem też swoje rzeczy i nagrałem komórką kilka godzin monologu z myślą o moim braciszku. Jestem też przygotowany na spotkanie z Bogiem odnawiając życie sakramentalne i zaprzyjaźniając się z Matką Bożą przez codzienny różaniec póki sił mi starczy.Proszę księdza – aż trudno w to uwierzyć, ale ten mój nowotwór przyniósł w życiu tyle dobra. Nie trzeba bać się śmierci. Trzeba bać się zmarnować swoje życie...* Michał zmarł w niespełna 4 miesiące po tej rozmowie - w Święto Matki Bożej Różańcowej - 7 października.
Podczas gdy niemowlę, które zajęło jego miejsce, dorastało we wszystkich luksusach i zostało prezesem firmy zajmującej się nieruchomościami, on dorastał w biedzie i został kierowcą ciężarówki. Później pozwał szpital San Ikukai w Tokio, który popełnił ten okropny błąd w 1953 roku –
 –
Nowe świadczenie będzie obowiązywać od początku 2022 roku. Rodzice będą mogli otrzymać maksymalnie 12 tysięcy złotych na drugie i kolejne dziecko w wieku od 12. do 36. miesiąca życia –
List pochodzi z 2005 roku –  Toyota Motor Industries Poland Sp. z. o. o. Łęg, W. lapońska 6 55-220 leki-laskowice Poland Szanowni Państwo Barbara i Grzegorz Truszkiewicz TOYOTA 31,052005 Z przyjemnością informuję, iż z dniem 01 czerwca 2005 roku Państwa syn Bartosz Truszkiewicz w uznaniu dla dotychczasowej pracy w Toyota Motor Industries Poland został awansowany na stanowisko Mistrza Produkcji / Production Group Leader. Sukces ten nie byłby możliwy bez wsparcia Rodziny i najbliższych. Pragnę Państwu gorąco podziękować za wkład w sukces syna, zrozumienie i dotychczasową pomoc. Łączę wyrazy szacunku i życzenia wszelkiej pomyślności.
To był jeden z najsmutniejszych rozdziałów historii XX wieku. – George Stinney Jr. był najmłodszą osobą skazaną na śmierć w Stanach Zjednoczonych. Miał zaledwie 14 lat, gdy w 1944 roku został stracony przez krzesło elektryczne.Podczas procesu, aż do dnia egzekucji, zawsze nosił w rękach Biblię, twierdząc o swojej niewinność. Został oskarżony o zabicie dwóch białych dziewczynek (11 i 7 lat). Ich ciała zostały znalezione w pobliżu domu, w którym mieszkał chłopiec z rodzicami.Wszyscy ławnicy byli biali. Proces chłopca trwał zaledwie 2 godziny, a wyrok zapadł 10 minut później. Rodzice chłopca nie zostali wpuszczeni na salę sądową, aby móc wesprzeć wystraszone na śmierć dziecko.Przed egzekucją George spędził 81 dni w więzieniu bez możliwości spotkania się z rodzicami. Był przetrzymywany w odosobnieniu 80 mil od rodzinnego miasta. Nie mógł się z nikim widywać, ani rozmawiać. Miał prawo się bronić sam – bez obecności rodziców i prawnika.Poniósł śmierć rażony w głowę prądem o mocy 5,380 woltów.70 lat później jego niewinność została ostatecznie udowodniona przez sędzia w Południowej Karolinie. Dziewczynki zginęły od uderzenia belką w głowę. Szczegół polegał na tym, że belka ważyła 19.07 kilograma. Dlatego nie było fizycznej możliwości, aby chłopiec mógł ją podnieść, nie wspominając już o uderzeniu wystarczająco mocno, aby zabić.Stephen King został zainspirowany tą sprawą do napisania swojej książki. Jej tytuł to „Zielona Mila”. Książka doczekała się swojej ekranizacji w 1999 roku, pod tym samym tytułem.Niech niewinna dusza tego chłopca spoczywa w pokoju, a świat nie zapomina, do czego prowadzi nienawiść i segregowanie ludzi na lepszych i gorszych.
Pewien ksiądz napisał na Facebooku, że rutyna zabija wiele pięknych uczuć. Uświadomił mu to pewien mały chłopiec: – "Od dłuższego czasu jeden z członków wspólnoty przynosi mi świeżą różę każdej niedzieli rano, bym wpiął ją do kieszonki na piersi. Jako że zawsze dostaję jedną, z czasem przestałem o tym myśleć. To piękny gest, który po prostu przemienił się w rutynę. Niemniej, tej niedzieli miły gest na nowo stał się czymś wyjątkowym.Kiedy już miałem wyjść przed ołtarz, zaczepił mnie mały chłopiec i zapytał, co mam zamiar zrobić z różą.W pierwszym momencie nawet nie zrozumiałem, co miał na myśli. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o wpiętym w sutannę kwiecie. Wskazałem różę i zapytałem, czy to o nią pyta.- Tak, proszę księdza. - Odpowiedział - Jeśli ksiądz będzie chciał ją później wyrzucić, chciałby ją sobie wziąć.Uśmiechając się powiedziałem, że oczywiście sprezentuję mu ją, a z czystej ciekawości zapytałem, dlaczego chciałby ją dostać.Chłopiec, który nie mógł mieć więcej niż dziesięć lat, spojrzał mi prosto w oczy i powiedział:- Chcę ją dać mojej babci. W zeszłym roku moi rodzice rozwiedli się. Na początku mieszkałem z mamą, no ale potem znowu wyszła za mąż i musiałem wrócić do taty. Przez jakiś czas mieszkaliśmy razem, ale potem tato powiedział, że nie mogę zostać i wysłał mnie do babci. A ona jest taka kochana dla mnie! Gotuje mi i naprawdę o mnie dba. Jest dla mnie tak dobra, że chcę dać jej różę za to, że mnie kocha.Kiedy chłopiec skończył mówić, nawet nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. Miałem łzy w oczach, gdy podawałem mu różę. Po chwili powiedziałem mu, że to najpiękniejsze, co w życiu usłyszałem i wskazałem mu ołtarz mówiąc:- Weź tamten bukiet róż. Co tydzień rodziny kupują świeże kwiaty. Weź tamten bukiet dla babci. Zasługuje na nie.Ostatnie zdanie, jakie usłyszałem od roześmianego w tym momencie chłopca, brzmiało: "Piękny dzień! Poprosiłem o różę, a dostałem cały bukiet!"

Genialna riposta reportera CNBC z Nowej Zelandii do dorosłych, których irytują dzieciaki demonstrujące w obronie klimatu

Genialna riposta reportera CNBC z Nowej Zelandii do dorosłych, których irytują dzieciaki demonstrujące w obronie klimatu – Jesteście pierwszym pokoleniem, które odczuwa konsekwencje zmian klimatu na własnej skórze.Żyjecie od lat w dobrobycie, o którym nie marzyli nawet wasi rodzice. Każdy z was ma swój samochód, zabieracie rodziny na wakacje do krajów, które wasi rodzice znali tylko z książek Tony Halika, nikogo nie dziwi, że robicie to co  roku, nie jaki ci bogaci szczęściarze sprzed 50 lat, którzy latali raz na całe życie. W waszym domu jest zimą ciepło, choć nie musicie rąbać drewna. Wasze domy pachną świeżą farbą po remoncie, łazienki są zrobione zgodnie z najnowszymi trendami. Weekendy spędzacie z rodziną zamiast w pracy. Jesteście największymi konsumentami dóbr w całej dotychczasowej historii świata. Zapewniacie swoim dzieciom taki dobrobyt jaki był nie do pomyślenia nawet 30 lat temu. I zarzucacie swoim dzieciakom, że są "modne", że są zupełnie inne niż wy byliście wtedy, w tych siermiężnych czasach, które z jakiegoś powodu kojarzą się wam z rajem na ziemi.Waszą wściekłość na to, że dzieciaki ostrzegają przed zmianami klimatycznymi, o których naukowcy mówią od lat, a które wy ignorowaliście, wyładowujecie gorzko w internecie, tym samym miejscu, w którym dzieciaki dowiedziały się o kryzysie klimatycznym.Zanim więc zabronicie protestować swoim dzieciom, zapewnijcie im doświadczenie biednego życia waszego dzieciństwa, zabierzcie im telefony, odetnijcie się od internetu i zacznijcie prenumerować papierowe gazety.Każcie się dzieciakom zamknąć, tak jak wam kazali rodzice, kiedy mieliście naście lat i mieliście racje, a im to nie pasowało. Oskarżacie dzieci, że są manipulowane przez korporacje, podczas kiedy nie zauważacie jak bardzo sami daliście się nabrać na narrację strachu, którą sączą wam tłuste korporacje zarabiające miliardy na paliwach kopalnych. Zapomnieliście już jak wasi chorujący na raka płuc ojcowie oszukiwani przez producentów tytoniu bronili przez kilkadziesiąt lat "wolności" do palenia, "wolności" do reklamowania palenia wszędzie. Zapomnieliście już, jak prawie wyszliście na ulice, kiedy wprowadzono zakaz palenia w barach i restauracjach? Dzisiaj to najzwyklejsza rzecz pod słońcem, która uratowała miliony istnień na całym świecie. Wielu ojców, może twojego.Wydaje się wam, że wytykając roszczeniowość dzieciakom macie szlachetny cel, że chronicie dziedzictwo pokoleń, ale tak naprawdę jesteście krótkowzroczni i zapatrzeni w swoją moralną i intelektualną wyższość, cały czas manipulowani przez korporacje paliwowe, które wam mówią, że "oni" chcą wam zabrać wszystko, co przez całe życie wypracowaliście ciężką harówą swoją i poprzednich pokoleń. Manipulują wami korporacje, które podpowiadają że jesteście rozsądniejsi i wiecie więcej niż młodzi, jednocześnie podsuwając wam opłaconych publicystów i pseudonaukowców podważających naukowe fakty, których bierzecie za dobrą monetę i "swoich ludzi".Obudźcie się, zacznijcie uczyć się odróżniać brednie od faktów o klimacie, może zdążycie, zanim wasze wnuki, którym zostawicie zgliszcza wspaniałego świata, nie oskarżą was, że "siedzieliście zadowoleni ze swojej przenikliwości, nie robiąc nic, a naszym rodzicom zakazywaliście nawet protestować"!
4-latek z Pakistanu został najmłodszym pacjentem na świecie, któremu wszczepiono bioniczną kończynę – Chłopiec stracił rękę w wypadku. Zdaniem lekarzy nowe ramię pozwoli dziecku wrócić do normalnego życia.Czterolatek z Pakistanu stracił rękę w ubiegłym roku. Doszło do wypadku z kosiarką do trawy. Lekarze musieli amputować dziecku rękę.Rodzice obawiali się, że chłopiec nie wróci do normalnego życia. Ojcu dziecka, za namową jego przyjaciela, udało się skontaktować z firmą Bioniks, zajmującą się protezami bionicznymi. Ta zgodziła się pomóc rodzinie.Firma zapewniała nas, że kiedy chłopiec dostanie bioniczną kończynę, nie będzie w ogóle jej czuć. Był bardzo podekscytowany, kiedy mu powiedziałem, że jedziemy do Karaczi po nową rękę – mówił ojciec

Dlaczego ludzie są takimi dupkami?

Dlaczego ludzie są takimi dupkami? – Kelnerka była młodą blondynką z małego miasteczka. Miała czarną bluzkę, czarną spódnicę i strach w oczach. Wystarczyło na nią spojrzeć, żeby wiedzieć, że jest to jej wakacyjna praca, że jest tu może drugi albo trzeci dzień i się bardzo stara.Włosy związała w koński ogonMój znajomy był blondynem, który pracował w dużej kancelarii, zarabiając tam przez miesiąc tyle ile ona będzie zarabiać przez rok. Miał białe błyszczące zęby, opaleniznę z Azji i dobry garnitur.Ten garnitur kosztował tyle ile ona miała zarabiać w pół roku.Kelnerka szła niosąc nasze zamówienie do stolikaprzy którym siedzieliśmy w kilkanaście osób. Postawiła przed nim carpaccio, mówiąc proszę oto gnocchi, a następnie kawałek dalej do mnie i zostawiła mi gnocchi z gorgonzolą. Mówiąc: a dla pana carpaccio.Uśmiechnąłem sięKelnerka pomyliła się dwa razy w trakcie jednego zamówienia. Raz myląc nazwy potraw. Dwa to ja zamawiałem carpaccio a blondyn gnocchi.Blondyn momentalnie się wku*wił.- Co to Jest? Carpaccio pani od gnocchi nie odróżnia? Jakim trzeba być tłukiem żeby nie widzieć, czym jedno się od drugiego różni? -wrzasnąłKelnerka zaczerwieniła się i powiedziała przepraszam- Wszystko już ok. - powiedziałem pojednawczo i podałem mu jego talerz.Kelnerka nadal czerwona odeszła od naszego stolika.- Ku"wa kogo oni tu zatrudniają? - sapnął blondyn. - Dostają dotację z PFRN - u czy jak??Koleś zachował się jak ch*j. Po części dlatego, że był chu*em.Ale im dłużej o tym myślałem tym bardziej dochodzę do wniosku, że to wyraz jego bezradności.Bezradności człowieka, który na nic nie ma wpływu i który w końcu mógł się na kimś wyżyć z czego skwapliwie skorzystał.Nie ma wpływu na to, że szef zjeb"e go jak burą sukę.Nie ma wpływu na to, że musi wchodzić w dupę klientom.Nie ma wpływu na to, że robotnicy wykańczającyjego gigantyczne mieszkanie - oczywiście na warszawskim Wilanowie, mają go w dupie i śmieją się z niego za jego plecami.Nie ma wpływu na to, że żyje na kredyt.Może właściwie tylko przy przypier**lić kelnerce. I to robi. Bo jak już napisałem jest chu*emAle to problem nas wszystkich. Nasz problem polega na tym, że w każdym momencie swojego życia jesteśmy zależni. A chcielibyśmy być niezależni.Dawniej jeśli kiedyś zabrakło ci wody w studni to kopałeś nową. Przeciekał dach? Wchodziłeś na dach i go naprawiałeś, bo inaczej ciekło ci na głowę. Było ci zimno w dupę? Tkałaś sobie na drutach ciepły sweter. Kiedyś mieliśmy poczucie sprawstwa. Tego, ze każdy nasz problem da się łatwo rozwiązać.Jak chciałeś mieć żonę i pochodziłeś z określonej klasy i społecznej i miałeś jakieś tam pieniądze z góry było wiadomo jak to będzie wyglądać. Jego rodzice jechali do twoich rodziców, (ewentualnie twoi do jej), umawiali się ile krów, ile świń, ile ziemi oraz ile ubrań i pierzyn, a później był ślub. Po ślubie była noc poślubna, a później wywieszało się zakrwawione prześcieradło na płocie i wszystko było jasne.Przed długie lata kobieta szukając faceta czuła się jak w wiejskim sklepie gdzie były tylko gumofilce i grabie. Ale miała nad tym poczucie kontroli, sprawstwa. Wiedziała, że jeśli spełni pewne warunki to na pewno będzie miała męża. Lepszego, gorszego ale będzie miała.Teraz czuje się jak w hipermarkecie. Jest cały regał gumofilców, cały regał grabi i problem jak odróżnić, czym jedne różnią się od drugich.Nie dość że nie wie jak wybrać właściwe, to jeszcze boi się, że jeśli będzie się zastanawiać za długo to za chwilę wszystko inne laski rozdrapią i zostanie z niczym.Chwyta więc na oślep, przymierza, szamoce się, zdejmuje, wyrzuca gdzieś parę komuś na głowę i przepycha się biodrami o jak najlepszeBo teraz czujemy że nie mamy na nic wpływu. A chcielibyśmy być niezależni. Chcielibyśmy się zachowywać cały czas według zasady płacę i wymagam.Jeśli zepsuje nam się samochód nie możemy go naprawić. Jest to za trudne. Musimy zadzwonić do warsztatu, umówić się na wizytę, wezmą od nas dużo pieniędzy a i tak nas wypie*dolą (my wypierdolimy ich, kiedy przyjdą do nas).Nie ma wody w kranie? Możesz co najwyżej zadzwonić do wodociągów i się pokłócić. Chceszkupić mieszkanie? Musisz wziąć na nie kredyt, którego nie rozumiesz i spłacać je według zasad, których nie rozumiesz.Nie masz wpływu na to czy ktoś ci zarysuje samochód na parkingu w centrum handlowym, kiedy poszłaś/poszedłeś kupić tam rzeczy, które nie są nam do niczego potrzebne aby zrobić wrażenie na tych osobach, które nie są nam do niczego potrzebne.Nie mamy wpływu na pracę. Możemy przełożyć papiery z prawej strony biurka na lewą. Z lewej na prawą. Zjeść na nich śniadanie. Wyrzucić je do kosza. Podrapać się po dupie.Aby zacząć cieszyć się życiem - musisz to zrozumieć. Na większość rzeczy po prostu nie masz wpływu. A skoro nie masz to po co nimi się przejmować?Kelnerka po prostu pomyliła dania. Nie stało się nic więcej Kelnerka była młodą blondynką z małego miasteczka. Miała czarną bluzkę, czarną spódnicę i strach w oczach. Wystarczyło na nią spojrzeć, żeby wiedzieć, że jest to jej wakacyjna praca, że jest tu może drugi albo trzeci dzień i się bardzo stara.Włosy związała w koński ogon.Mój znajomy był blondynem, który pracował w dużej kancelarii, zarabiając tam przez miesiąc tyle ile ona będzie zarabiać przez rok. Miał białe błyszczące zęby, opaleniznę z Azji i dobry garnitur.Ten garnitur kosztował tyle ile ona miała zarabiać w pół roku.Kelnerka szła niosąc nasze zamówienie do stolikaprzy którym siedzieliśmy w kilkanaście osób. Postawiła przed nim carpaccio, mówiąc proszę oto gnocchi, a następnie kawałek dalej do mnie i zostawiła mi gnocchi z gorgonzolą. Mówiąc: a dla pana carpaccio.Uśmiechnąłem się.Kelnerka pomyliła się dwa razy w trakcie jednego zamówienia. Raz myląc nazwy potraw. Dwa to ja zamawiałem carpaccio a blondyn gnocchi.Blondyn momentalnie się wku*wił.- Co to Jest? Carpaccio pani od gnocchi nie odróżnia? Jakim trzeba być tłukiem żeby nie widzieć, czym jedno się od drugiego różni? -wrzasnął.Kelnerka zaczerwieniła się i powiedziała przepraszam.- Wszystko już ok. - powiedziałem pojednawczo i podałem mu jego talerz.Kelnerka nadal czerwona odeszła od naszego stolika.- Ku"wa kogo oni tu zatrudniają? - sapnął blondyn. - Dostają dotację z PFRN - u czy jak??Koleś zachował się jak ch*j. Po części dlatego, że był chu*em.Ale im dłużej o tym myślałem tym bardziej dochodzę do wniosku, że to wyraz jego bezradności.Bezradności człowieka, który na nic nie ma wpływu i który w końcu mógł się na kimś wyżyć z czego skwapliwie skorzystał.Nie ma wpływu na to, że szef jeb"e go jak burą sukę.Nie ma wpływu na to, że musi wchodzić w dupę klientom.Nie ma wpływu na to, że robotnicy wykańczającyjego gigantyczne mieszkanie - oczywiście na warszawskim Wilanowie, mają go w dupie i śmieją się z niego za jego plecami.Nie ma wpływu na to, że żyje na kredyt.Może właściwie tylko przy piedolić kelnerce. I to robi. Bo jak już napisałem jest chu*em.Ale to problem nas wszystkich. Nasz problem polega na tym, że w każdym momencie swojego życia jesteśmy zależni. A chcielibyśmy być niezależni.Dawniej jeśli kiedyś zabrakło ci wody w studni to kopałeś nową. Przeciekał dach? Wchodziłeś na dach i go naprawiałeś, bo inaczej ciekło ci na głowę. Było ci zimno w dupę? Tkałaś sobie nadrutach ciepły sweter. Kiedyś mieliśmy poczucie sprawstwa. Tego, ze każdy nasz problem da się łatwo rozwiązać.Jak chciałeś mieć żonę i pochodziłeś z określonej klasy i społecznej i miałeś jakieś tam pieniądze z góry było wiadomo jak to będzie wyglądać. Jego rodzice jechali do twoich rodziców, (ewentualnie twoi do jej), umawiali się ile krów, ile świń, ile ziemi oraz ile ubrań i pierzyn, a później był ślub. Po ślubie była noc poślubna, a później wywieszało się zakrwawione prześcieradło na płocie i wszystko było jasne.Przed długie lata kobieta szukając faceta czuła się jak w wiejskim sklepie gdzie były tylko gumofilce i grabie. Ale miała nad tym poczucie kontroli, sprawstwa. Wiedziała, że jeśli spełni pewne warunki to na pewno będzie miała męża. Lepszego, gorszego ale będzie miała.Teraz czuje się jak w hipermarkecie. Jest cały regał gumofilców, cały regał grabi i problem jak odróżnić, czym jedne różnią się od drugich.Nie dość że nie wie jak wybrać właściwe, to jeszczeboi się, że jeśli będzie się zastanawiać za długo to za chwilę wszystko inne laski rozdrapią i zostaniez niczym. Chwyta więc na oślep, przymierza, szamoce się, zdejmuje, wyrzuca gdzieś parę komuś na głowę i przepycha się biodrami o jak najlepsze.Bo teraz czujemy że nie mamy na nic wpływu. A chcielibyśmy być niezależni. Chcielibyśmy się zachowywać cały czas według zasady płacę i wymagam.Jeśli zepsuje nam się samochód nie możemy go naprawić. Jest to za trudne. Musimy zadzwonić do warsztatu, umówić się na wizytę, wezmą od nas dużo pieniędzy a i tak nas wypie*dolą (my wypicdolimy ich, kiedy przyjdą do nas).Nie ma wody w kranie? Możesz co najwyżej zadzwonić do wodociągów i się pokłócić. Chceszkupić mieszkanie? Musisz wziąć na nie kredyt, którego nie rozumiesz i spłacać je według zasad, których nie rozumiesz.Nie masz wpływu na to czy ktoś ci zarysuje samochód na parkingu w centrum handlowym, kiedy poszłaś/poszedłeś kupić tam rzeczy, które nie są nam do niczego potrzebne aby zrobić wrażenie na tych osobach, które nie są nam do niczego potrzebne.Nie mamy wpływu na pracę. Możemy przełożyć papiery z prawej strony biurka na lewą. Z lewej na prawą. Zjeść na nich śniadanie. Wyrzucić je do kosza. Podrapać się po dupie.Aby zacząć cieszyć się życiem - musisz to zrozumieć. Na większość rzeczy po prostu nie masz wpływu. A skoro nie masz to po co nimi się przejmować?Kelnerka po prostu pomyliła dania. Nie stało się nic więcej.
Limit dochodu rodziców wynosi 170 tys. zł rocznie – Rodziny muszą mieć motywację do posiadania i wychowania dzieci nie tylko w postaci np. 500 plus, ale również ulg podatkowych - tłumaczy poseł Kamil Bortniczuk
Odnaleziono ciało Gabby Petito, 22-letniej zaginionej blogerki i podróżniczki – Jak podaje archiwumzbrodni.pl - popołudniu 19 września 2021 roku, w Parku Narodowym Grand Teton w stanie Wyoming znaleziono ciało młodej kobiety, które odpowiada opisowi zaginionej Gabby Petito. Informacji udzielił agent FBI Charles Jones podczas konferencji prasowej, która odbyła się wczoraj o godzinie 16. Szczątki znaleziono na obszarze kempingu Spread Creek znajdującego się na wschodniej granicy Parku Narodowego Grand Teton, powiedział Jones, dodając, że kemping pozostaje na chwilę obecną zamknięty. Jones powiedział, że każdy, kto przebywał na terenie kempingu między 27 a 30 sierpnia, jest proszony o skontaktowanie się z FBI.Gabrielle „Gabby” Petito wybrała się w ekscytującą podróż po Stanach Zjednoczonych ze swoim narzeczonym Brianem Laundrie. Para stworzyła nawet swoją stronę internetową i konto na YouTube, gdzie na bieżąco dokumentowali przebieg podróży.Rodzice Gabby początkowo milczenie ze strony dziecka tłumaczyli sobie słabym zasięgiem lub problemami z WiFi. Z czasem jednak ich niepokój przybrał na sile i 11 września 2021 roku zgłosili zaginięcie Gabby na policję. Policja potraktowała to zgłoszenie poważnie i niedługo później ustalili, że narzeczony Gabrielli od niemal 2 tygodni jest już w ich domu na Florydzie…Mężczyzna wrócił do domu 30 sierpnia. Sam. Nie odezwał się do rodziców swojej narzeczonej, nie odbiera od nich telefonu, a natychmiast po powrocie zatrudnił adwokata. Brian odmawia współpracy z policją i nie odpowiada na żadne pytania.Kilka dni temu, amerykańska policja opublikowała nagranie z interwencji, do której doszło 12 sierpnia w okolicach Moab, Utah. Wyraźnie widać, że między parą doszło do kłótni, ale mimo że zdawali się nosić ślady fizycznej walki, oboje tłumaczyli, że są w sobie zakochani i zaręczeni. W raporcie jednego z policjantów możemy przeczytać: „nie chcieli, by którekolwiek z nich zostało oskarżone o przestępstwo.”
Policja wyprowadziła 7- letnie dziecko ze stołówki szkolnej, bo rodzice nie płacili za posiłki – We francuskim miasteczku Saint-Medard-de-Guizieres pewna rodzina zalegała z opłatami za obiady ich dziecka w szkolnej stołówce. Nie płacili od 2019 roku i winni byli za 400 posiłków, czyli około 900 euro. Ratusz tłumaczy, że od dwóch lat regularnie i bezskutecznie dzwonił do matki chłopca w celu wyegzekwowania zadłużenia za posiłki syna.- Nigdy nie odpowiedziała przychylnie na nasze prośby o spotkanie w celu znalezienia rozwiązania ani na nasze prośby o zwrot kosztów. Nie było innego rozwiązania.Rodzice ze szkoły w Saint-Medard-de-Guiziere są podzieleni w kwestii metod egzekwowania zadłużenia,a Ty co o tym sądzisz? We francuskim miasteczku Saint-Medard-de-Guizieres pewna rodzina zalegała z opłatami za obiady ich dziecka w szkolnej stołówce. Nie płacili od 2019 roku i winni byli za 400 posiłków, czyli około 900 euro. Ratusz tłumaczy, że od dwóch lat regularnie i bezskutecznie dzwonił do matki chłopca w celu wyegzekwowania zadłużenia za posiłki syna.- Nigdy nie odpowiedziała przychylnie na nasze prośby o spotkanie w celu znalezienia rozwiązania ani na nasze prośby o zwrot kosztów. Nie było innego rozwiązania.Rodzice ze szkoły w Saint-Medard-de-Guiziere są podzieleni w kwestii metod egzekwowania zadłużenia,a Ty co o tym sądzisz?
Rodzice mają dość zamieszania z religią w szkołach. "Skargi do dyrekcji nie pomagają" – Religia w środku dnia to w polskich szkołach norma.Okienka (czasem nawet podwójne!), wiadomości od księdza lub katechety, brak alternatywy w postaci etyki, a nawet obowiązkowa religia w pierwszych tygodniach roku szkolnego.Najczęściej religia umieszczana jest między przedmiotami obowiązkowymi. Dochodzi nawet do absurdów, że jednego dnia odbywają się dwie religie z rzędu, a po nich kolejne - czasem wymagające skupienia - lekcje.Wiadomości od rodziców zgłaszających nieprawidłowości związane z organizacją lekcji religii w szkole jest duża.Czy i kiedy w końcu religia zostanie usunięta za szkoły? Religia w środku dnia to w polskich szkołach norma.Okienka (czasem nawet podwójne!), wiadomości od księdza lub katechety, brak alternatywy w postaci etyki, a nawet obowiązkowa religia w pierwszych tygodniach roku szkolnego.Najczęściej religia umieszczana jest między przedmiotami obowiązkowymi. Dochodzi nawet do absurdów, że jednego dnia odbywają się dwie religie z rzędu, a po nich kolejne - czasem wymagające skupienia – lekcje.Wiadomości od rodziców zgłaszających nieprawidłowości związane z organizacją lekcji religii w szkole jest duża.Czy i kiedy w kocńcu religia zostanie usunięta za szkoły?
Żeby ich córka nie czuła się inna od wszystkich, rodzice postanowili zrobić coś niesamowitego – Honey-Rae Phillips to urocza dziewczynka, która ma półtora roku. Niestety prawie połowa jej ciała pokryta jest w znamionach. Po porodzie miała problemy z oddychaniem i została zabrana na oddział intensywnej opieki neonatologicznej, tam została włożona do inkubatora.Gdy rodzice Honey-Rae wychodzili z nią często zakładali jej grube pończochy by ukryć znamiona. Pomyśleli jednak, że skoro dorośli mogą być niewrażliwi, to jak przyjmą Honey-Rae inne dzieci w przedszkolu czy szkole. Postanowili więc zrobić coś dużo lepszego.Tanya Phillips, mama dziewczynki, na swoje 40 urodziny postanowiła sobie zrobić tatuaże, które wyglądają zupełnie jak znaki małej Honey-Rae. Tata dziewczynki, Adam, zrobił sobie takie tatuaże na święta Bożego Narodzenia.Rodzice wierzą, że dzięki temu Honey-Rae nie będzie czuła się inna. Dodatkowo chcieli w ten sposób pokazać jak bardzo ją kochają. Jej mama powiedziała w wywiadzie, że robienie tatuażu było bolesne, ale warte tego bólu.
Tata dowiaduje się, że córka znęcała się nad dziewczynką, więc funduje ofierze zakupy przeznaczone dla córki – Kiedy opowiesz rodzicom, że ich dzieci nie szanują innych i znęcają się nad rówieśnikami, większość z nich stanie w ich obronie i nie zaakceptuje, że są oni winni.Jednak są też tacy rodzice, którzy nigdy nie pozwolą, by ich dzieci były powodem czyjegoś cierpienia.Kiedy ojciec dowiedział się, że jego córka znęca się nad inną dziewczyną, nie był z tego powodu szczęśliwy. Co więcej, wiedział, że musi natychmiast zareagować. Był zdeterminowany, aby dać jej lekcję, którą zapamięta.Kiedy sam był nastolatkiem doświadczył jak to jest być dręczonym. Nie znosił więc faktu, że córka mogła robić to komuś.Aby ukarać ją za jej zachowanie, zrobił coś, co sprawiło, że wszyscy rodzice zaczęli go chwalić.Wiedział, że jego córka kocha zakupy bardziej niż cokolwiek innego i postanowił wykorzystać ten fakt na swoją korzyść.Przez jakiś czas oszczędzał, bo chciał zrobić z nią wypad na zakupy. Jednak teraz, gdy dowiedział się, że jest łobuzem, nie był pewien, czy to zrobi. W zasadzie był pewien, że na to nie zasłużyła.Najlepsze w tej wyprawie na zakupy było to, że córka brała w nich udział, ale tylko jako obserwator.Jej tata nic jej nie kupił, ale widziała wszystkie ładne rzeczy, które dostała dręczona dziewczynka.Zdecydowanie zasługuje na nagrodę rodzica rokuChcę, by inni rodzice wiedzieli, że powinni zrobić wszystko, co w ich mocy, by ich dzieci były dobrymi ludźmi, nawet jeśli wymaga to desperackich działań Kiedy opowiesz rodzicom, że ich dzieci nie szanują innych i znęcają się nad rówieśnikami, większość z nich stanie w ich obronie i nie zaakceptuje, że są oni winni.Jednak są też tacy rodzice, którzy nigdy nie pozwolą, by ich dzieci były powodem czyjegoś cierpienia.Kiedy ojciec dowiedział się, że jego córka znęca się nad inną dziewczyną, nie był z tego powodu szczęśliwy. Co więcej, wiedział, że musi natychmiast zareagować. Był zdeterminowany, aby dać jej lekcję, którą zapamięta.Kiedy sam był nastolatkiem doświadczył jak to jest być dręczonym. Nie znosił więc faktu, że córka mogła robić to komuś.Aby ukarać ją za jej zachowanie, zrobił coś, co sprawiło, że wszyscy rodzice zaczęli go chwalić.Wiedział, że jego córka kocha zakupy bardziej niż cokolwiek innego i postanowił wykorzystać ten fakt na swoją korzyść.Przez jakiś czas oszczędzał, bo chciał zrobić z nią wypad na zakupy. Jednak teraz, gdy dowiedział się, że jest łobuzem, nie był pewien, czy to zrobi. W zasadzie był pewien, że na to nie zasłużyła.Najlepsze w tej wyprawie na zakupy było to, że córka brała w nich udział, ale tylko jako obserwator.Jej tata nic jej nie kupił, ale widziała wszystkie ładne rzeczy, które dostała dręczona dziewczynka.Zdecydowanie zasługuje na nagrodę rodzica rokuChcę, by inni rodzice wiedzieli, że powinni zrobić wszystko, co w ich mocy, by ich dzieci były dobrymi ludźmi, nawet jeśli wymaga to desperackich działań