Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 351 takich demotywatorów

"Być może nigdy już nie otrzymasz takiej bezwarunkowej miłości, jaką jest miłość rodzicielska

"Być może nigdy już nie otrzymasz takiej bezwarunkowej miłości, jaką jest miłość rodzicielska – Rodzice to jedyni ludzie na świecie, którzy szczerze cieszą się z naszych sukcesów i boleją z powodu naszych porażek. Jeśli wciąż masz taką możliwość – korzystaj z każdej nadarzającej się chwili, ponieważ dzień, w którym ich zabraknie, może nadejść całkiem niespodziewanie..." Po 12 latach wspólnego życia moja żona zażyczyła sobie, abym zaprosił inną kobietę na obiad i do kina. Powiedziała:- Kocham cię, ale wiem, że inna kobieta też cię kocha i chciałaby spędzić trochę czasu tylko z tobą.„Inna kobieta”, o której wspomniała moja żona to moja mama. Owdowiała 19 lat temu i od tego czasu była sama. Ponieważ moja praca, rodzina, trójka dzieci pochłaniały cały mój czas i energię, odwiedzałem ją bardzo rzadko. Tamtego wieczoru zadzwoniłem, żeby zaprosić mamę na kolację i do kina.- Co się stało? Wszystko w porządku w domu? – zapytała z trwogą. Moja mama jest typem człowieka, który spodziewa się złych wieści, jeśli telefon dzwoni późnym wieczorem.- Po prostu pomyślałem, że będzie miło wybrać się gdzieś razem – powiedziałem.- To byłoby wspaniale – odpowiedziała mama.Przyjechałem po nią w piątek po pracy. Czekała na mnie przed domem, lekko zdenerwowana. Miała na sobie sukienkę, w której widziałem ją w ostatnią rocznicę jej ślubu i starannie ułożone włosy.- Powiedziałam moim znajomym, że mój syn spędzi dziś ze mną wieczór i wszyscy byli pod wrażeniem – powiedziała mama, wsiadając do samochodu.Zabrałem mamę do restauracji. Mama wzięła mnie pod rękę i stąpała tak, jak gdyby była pierwszą damą. Musiałem czytać jej nazwy dań w karcie, ponieważ nie wzięła okularów. Spojrzałem na nią znad karty dań i zobaczyłem, że się uśmiecha z nostalgią.- Kiedy byłeś mały, to ja czytałam ci kartę dań - powiedziała cicho.- Nadszedł czas, abym mógł to odwzajemnić – odpowiedziałem.Podczas kolacji rozmawialiśmy. To nie była żadna szczególna rozmowa, po prostu opowiadaliśmy sobie, co ostatnio wydarzyło się w naszym życiu. Zagadaliśmy się tak bardzo, że spóźniliśmy się do kina. Kiedy żegnałem się z mamą pod drzwiami jej mieszkania, powiedziała:- Kiedyś jeszcze raz pójdziemy do restauracji. Tym razem ja cię zaproszę.Zgodziłem się…- Jak spędziliście wieczór? - spytała mnie żona, gdy wróciłem do domu.- Wspaniale! O wiele lepiej, niż się spodziewałem.… Kilka dni później mama miała zawał. Zmarła, zanim przyjechała karetka. A jeszcze po kilku dniach dostałem list z opłaconym przez mamę zaproszeniem do restauracji, w której spędziliśmy tamten ostatni wieczór. W liście mama napisała: „Zapłaciłam z góry za naszą kolację. Co prawda, nie jestem pewna czy będę mogła w niej uczestniczyć, ale kolacja jest opłacona dla dwóch osób – dla Ciebie i dla Twojej żony. Prawdopodobnie nigdy nie znajdę słów, żeby powiedzieć Ci, jakie znaczenia miał dla mnie tamten wieczór, który spędziliśmy razem. Kocham Cię, synku.Być może nigdy już nie otrzymasz takiej bezwarunkowej miłości, jaką jest miłość rodzicielska. Rodzice to jedyni ludzie na świecie, którzy szczerze cieszą się z naszych sukcesów i boleją z powodu naszych porażek. Jeśli wciąż masz taką możliwość – korzystaj z każdej nadarzającej się chwili, ponieważ dzień, w którym ich zabraknie, może nadejść całkiem niespodziewanie…
A ty jedyny w klasie nie wiesz o co chodzi –

Monika Drobińska to pielęgniarka z 27-letnim stażem. Niedawno pacjentka zapytała ją, co się dzieje z dzieckiem, gdy rodzice zostawiają je w szpitalu pod opieką personelu? Odpowiedziała w tym emocjonalnym liście do rodziców chorych dzieci:

Monika Drobińska to pielęgniarka z 27-letnim stażem. Niedawno pacjentka zapytała ją, co się dzieje z dzieckiem, gdy rodzice zostawiają je w szpitalu pod opieką personelu? Odpowiedziała w tym emocjonalnym liście do rodziców chorych dzieci: – "Dziś o czymś dla mnie oczywistym... dla mnie, bo to moja praca, ale nie dla zwykłego Rodzica, który na bloku operacyjnym zostawia swoje dziecko...Kiedy przywozicie Państwo na blok operacyjny swoje dziecko, jesteście tak samo przerażeni jak ono. "Trzymacie fason", staracie się być silni, bywa, że połykacie łzy uśmiechając się do swojego szczęścia....Oddajecie swój najcenniejszy skarb w obce ręce, nie będziecie go widzieć, przez długi czas nie będziecie mieć wiadomości o tym, co się z nim dzieje. Możecie tylko stać pod drzwiami bloku i czekać.Oddajecie swoje dziecko pielęgniarce anestezjologicznej...Dziś więc, jak nietrudno się domyślić, będzie o moich dziecięcych koleżankach.Są ubrane na kolorowo, mają bluzy w postacie z bajek, w kwiatki, kolorowe czapki, niebieskie rękawiczki. Zabierają Wasze dziecko na sale operacyjną, czasem na na łóżku, czasem w małym łóżeczku, najczęściej na rękach...Całujecie, machacie ręką i... możecie tylko zaufać, że kobieta (na moim bloku są to kobiety), której zawierzyliście kawałeczek swojego życia, będzie się nim dobrze opiekować...I tak jest...Za drzwiami sal operacyjnych dziecko jest specjalnym pacjentem. Bo to dziecko. Największe dobro i bezbronność w jednym....A My w większości jesteśmy mamami....Po zabiegu dziecko przyjeżdża na salę budzeń, pooperacyjną, gdzie zostaje przekazane pracującemu tam zespołowi...Tam maluch odsypia znieczulenie, tam pilnujemy jego parametrów i tam dbamy, żeby go nie bolało...Bo dziecka nie ma prawa nic boleć.Choć czasem jeszcze nie mówi, parametry i znajomość farmakologii pozwala nam na leczenie bólu pooperacyjnego...Dziś była mała dziewczynka. Obudziła się i nie płakała. Pełna sala budzeń, my trzy biegające między pacjentami i malutka dziewczyneczka, cichutko leżąca w łóżeczku...Kręcąca się wokół, raz głowa, raz nóżki, machała sobie rączkami i rozglądała się wokół...Zero łez...Gdyby płakała, pomimo pełnej pacjentów sali, nosiłabym ją na rękach; zawsze tak robię, bywa, że śpiewam i takie tam inne rzeczy...Kiedy koleżanka z oddziału przyszła odebrać drobinkę, wzięłam ją na ręce, ta chwyciła mnie za bluzę, przylgnęła, po chwili odwróciła się patrząc ciekawie na świat...Uśmiechała się zalotnie...I tak szłyśmy długim korytarzem mojego bloku, ja do niej mówiłam, ona się uśmiechała...Nie czekała na nią żadna mama. Była... niczyja. Z jednego z państwowych domów, zajmujących się takimi dziećmi... Radośnie przeszłą z rąk do rąk , puściła mi buziaka i... pojechała z nową ciocią... na obiecaną galaretkę.Po powrocie jedna z pacjentek zapytała mnie, czy ja każde dziecko tak traktuję... Dla mnie szokujące pytanie...Jak mam inaczej traktować?Każde dziecko jest czyimś dzieckiem, jest malutkim człowieczkiem czującym ból i przerażenie...Jeżeli tylko mogę, głaszczę, zagaduję, opowiadam głupoty, śpiewam, choć w moim wykonaniu dla pozostałych pacjentów to musi być traumatyczne przeżycie...Jeżeli myślicie Państwo ,że za drzwiami bloków operacyjnych, o Wasze dzieci przestajemy dbać, jesteście w błędzie. W miejscu, w którym ja pracuję, gdzie "budzę" dzieci, są na specjalnych prawach. Bo to dzieci. I nikt jeszcze z dorosłych pacjentów się nie poskarżył .Dziecko po zabiegu ma się bezpiecznie obudzić, ma nie czuć bólu i jak najszybciej ma jechać do rodziców....Dla Państwa to godzina, która wydaje się dobą, chwile trwające wieczność...Te chwile są potrzebne dla bezpieczeństwa Waszych dzieci...I choć wiem jakie to trudne, po prostu proszę Nam zaufać.Szczególne wyrazy uznania , dla moich koleżanek, które dzieci znieczulają...Nie tylko za kolorowe bluzy..."
"Jak to pracujesz w domu opieki? Co Twoi pacjenci myślą o Twoich kolorowych włosach i tatuażach?" - zapytała wyraźnie zdenerwowana kasjerka. Po chwili zwróciła się do starszej kobiety stojącej za Mary z pytaniem co ona sądzi o wyglądzie pielęgniarki. Kobi – Zdenerwowana Penney wróciła do domu i napisała poniższy post na swoim profilu na Facebooku: "Nie pamiętam, żeby moje kolorowe włosy kiedykolwiek przeszkodziły mi w ratowaniu życia moich pacjentów. Moja tatuaże nigdy nie przeszkodziły pacjentom w trzymaniu mojej dłoni kiedy płakali i byli przerażeni, bo choroba zabierała im wspomnienia. Moje kolczyki nigdy nie przeszkodziły mi w wysłuchaniu historii i ostatnich życzeń umierających pacjentów. Kolczyk w moim języku nigdy nie przeszkodził mi w dodawaniu otuchy i rozmowie z pacjentami, ani ich rodziną. Dlatego proszę, powiedzcie mi, bo nie rozumiem, w jaki sposób mój wygląd, wraz z moim pozytywnym nastawieniem, wielkim sercem i szerokim uśmiechem jest w stanie przeszkodzić mi w wykonywaniu mojej pracy?"
- Ale ja nie chciałabym mieć do czynienia z wariatami - rzekła Alicja.- O, na to nie ma już rady - odparł Kot – - Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika.- Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? - zapytała Alicja.- Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj
Źródło: Lewis Carroll - Alicja w Krainie Czarów
Historia z morałem, która uczy nas, że nie każdy zasługuje na naszą litość: – Dziewczyna szła górską ścieżką do domu swojej babci, gdy nagle usłyszała szelest u stóp. Spojrzała w dół i zobaczyła wijącego się węża. Zanim zdążyła zareagować, gad do niej przemówił:Chyba tu umrę. W tych górach nie ma żadnego jedzenia. Proszę, przenieś mnie na drugą stronę. Tu jest zimno i kompletnie nie ma się czym pożywić.Nie — odpowiedziała szybko młoda kobieta. Wiem, kim jesteś. Kiedy cię podniosę, z pewnością mnie ugryziesz. Od twojego jadu mogę umrzeć.Powoli ruszyła do przodu, jednak wąż nie odpuszczał.Proszę, jestem żywą istotą, a ty skazujesz mniej na śmierć. Nie możesz tak po prostu pozwolić mi umrzeć! Jeśli mi pomożesz, będę twoim najlepszym przyjacielem.Dziewczyna usiadła na skale, aby pomyśleć i chwilę odpocząć. Spojrzała na piękne łuski gada i dostrzegła, że to najpiękniejszy wąż, jakiego do tej pory widziała. Ruszyło ją sumienie i zapytała:Obiecujesz, że mnie nie ugryziesz?Obiecuję — odpowiedział jej.Wierzę ci. Uratuję cię, przenosząc na drugą stronę. W końcu wszystkie istoty zasługują na dobre traktowanie.Po tych słowach wyciągnęła do niego rękę i schowała go pod płaszcz. Niosła gada pod sercem, powoli idąc do domku babci. Czuła jego ciepło i była szczęśliwa, że zniesie go niżej, gdzie znajdzie pożywienie.Gdy byli prawie na miejscu, poczuła przeżywający ból. Wąż ukąsił ją w samo serce!Jak mogłeś to zrobić? Ufałam ci, a ty mnie ugryzłeś.Wiedziałaś, kim jestem, podnosząc mnie z ziemi — syknął niewdzięcznie i uciekł między skały.Morał jest bardzo prosty. Wąż to wąż i nie można mu ufać. Niektórzy ludzie to również gady, które na każdym kroku próbują wykorzystać twoje dobre serce. Proszą, płaczą, błagają, próbując wziąć cię na litość. Wszystkimi sposobami wywierają na ciebie wpływ. Gdy ulegniesz lub się ulitujesz, wykorzystają to. Własne korzyści osiągną przy twojej pomocy. Co będziesz z tego miał? Zupełnie nic. Nie oczekuj od węża wdzięczności lub zapłaty. Kiedy tylko zrealizuje swój cel, zapomni o twojej dobroci. Gdy wpadniesz w tarapaty, nie pomoże ci.W pomaganiu innym pięknie jest kierować się sercem, ale nie zapomnij zapytać o zdanie także rozum!
Kobieta każdego dnia mijała tego bezdomnego i za każdym razem widziała go czytającego coś. W końcu nie wytrzymała i sprawdziła co on czyta i była w szoku – Czytelniczka jednego z portali internetowych każdego dnia, jadąc rowerem do pracy, mijała pewnego bezdomnego. Dziwiła się, że za każdym razem, gdy go widzi, ten jest pogrążony w lekturze. W końcu nie wytrzymała i zapytała mężczyznę, co tak wnikliwie studiuje.– Tak mnie to zaciekawiło, że w końcu podjechałam i pytam: Panie, co Pan tam tak czyta? – mówi Karina. Okazało się, że bezdomny mężczyzna zawzięcie uczy się angielskiego. Dlaczego? – W dzisiejszych czasach, angielski wypada znać – odpowiedział. W rozmowie dodał, że nie zadaje się z innymi bezdomnymi, bo uważa to za stratę czasu. – Większość pije i nic nie robi – stwierdził.Zaraz po tym, bezdomny zaproponował naszej czytelniczce, aby resztę rozmowy przeprowadzić w języku angielskim, bo zwyczajnie nie ma z kim ćwiczyć. – Zaproponował mi też regularne, codzienne pogaduszki w drodze do pracy, aby mógł w ten sposób trenować to, czego się ostatnio nauczył – mówi mieszkanka Warszawy.Bezdomny pokazał również książkę z której korzysta. – Zapytał, czy znam ten słownik i polecił, abym sobie taki kupiła – wspomina Karina. Jego egzemplarz był już mocno wyeksploatowany, pełen odręcznych notatek.Mężczyzna nie mówił o sobie zbyt wiele. Między słowami wspomniał tylko, że jest poetą. – To dla mnie fascynujące, że człowiek, którego codziennie mijają setki ludzi i niczego się po nim nie spodziewają, ma w sobie tyle siły i determinacji, której wielu innym tak często brakuje – mówi Karina.Ta historia pokazuje, że ludzie bezdomni są nie tylko bardzo różni, ale też nie zasługują na to, jak bywają traktowani przez społeczeństwo. Bezdomność jest zjawiskiem, które może spotkać każdego – z dnia na dzień. A za każdą z osób, które to spotkało, stoi inna, często niezwykła historia

4-letni chłopiec umierał na rzadką odmianę raka. Tuż przed śmiercią zdążył się jeszcze wybudzić, by powiedzieć mamie najpiękniejsze słowa

4-letni chłopiec umierał na rzadką odmianę raka. Tuż przed śmiercią zdążył się jeszcze wybudzić, by powiedzieć mamie najpiękniejsze słowa – Ruth Scully nie sądziła, że widok chodnika łazienkowego kiedykolwiek ją rozczuli. Dla innych zielony chodnik wygląda, jak każdy inny, ale dla Ruth jest to symbol miłości jej zmarłego syna.Wszystko zaczęło się od zwykłego kataru, ale wkrótce doprowadziło do strasznej diagnozy. Trzyletni wtedy Nolan zaczął mieć problemy z oddychaniem w nocy i było tak źle, że rodzice zabrali go do lekarza. Najpierw myśleli, że to uporczywa infekcja zatok i zaczęli ją leczyć.Jednak leczenie nie pomogło i po tym, jak specjalista odnotował opuchnięcie migdałków przeprowadzono operację usunięcia ich. Z polipów pobrano próbki i lekarze dowiedzieli się, że Nolan cierpi na coś poważniejszego, niż zapalenie zatok.Zdiagnozowano u niego mięsaka prążkowanokomórkowego, rzadką formę raka. Życie rodziny zostało wywrócone do góry nogami.Ci, którzy znali Nolana osobiście, ale też ci, którzy śledzili jego walkę w mediach społecznościowych modlili się o wyleczenie. Ale 4 lutego 2017 Nolan zasnął w otoczeniu rodziny przekonany, ze pójdzie do nieba.Nic nie jest w stanie przygotować rodzica na utratę dziecka. Ale Ruth wiedziała, że nadszedł ten czasu, gdy cały zespół medyczny poprosił rodzinę o to, by usiedli. Wyjaśnili, że nie mogą już nic zrobić i postarają się, aby reszta życia Nolana przebiegła tak bezboleśnie, jak się da.Gdy Ruth powiedziała Nolanowi, że nie musi więcej walczyć, najpierw poczuł ulgę. Następnie zrobił poważną minę i wyjaśnił mamie, że nie chce jej rozczarować poddając się. Ruth zrozumiała, że Nolan walczył dla niej.Ruth dniem i nocą siedziała przy Nolanie, ale pewnego dnia zapytała, czy nie będzie mu przeszkadzało, jeśli weźmie krótki prysznic. Gdy wróciła okazało się, że Nolan zapadł w śpiączkę, a poziom tlenu spadł.Zrozumiała, że nie zostało wiele czasu i położyła się obok syna. Myślała, że Nolan po prostu zasnął, a to, co zdarzyło się po chwili, nazywa teraz cudem.Nolan obudził się ze śpiączki na kilka chwil, zanim zasnął na dobre. Uśmiechnął się do mamy, otworzył oczy i powiedział: „Kocham Cię mamo.”„Teraz boję się myć. Teraz jedyne, co mi zostało, to pusty chodnik, na którym kiedyś piękny, idealny chłopiec czekał na mamę.”Pomimo niewyobrażalnego bólu, Nolan zostawił mamę z uśmiechem i trzema pięknymi słowami, która zapamięta na całe życie.
Pewna mama przytacza zabawną anegdotę okraszoną mistrzowską ripostą jej córki. Z pozdrowieniami dla wszystkich tatusiów: – "Niedawno byłam na spacerze w parku z moją czteroletnią córką. Nagle ona podniosła coś z ziemi i polizała. Zatrzymałam się, wyrzuciłam to co miała w ręce i powiedziałam, że nie wolno tak robić."Dlaczego nie?" - zapytała. Bo nie wiesz co to jest, a po drugie rzeczy podniesione z ziemi są brudne - odpowiedziałam.Spojrzała na mnie wielkimi oczyma i zapytała "Mamo, skąd to wszystko wiesz? Jesteś taaaaka mądra!"Pierwszy raz nie wiedziałam co odpowiedzieć na pytanie. Po namyśle powiedziałam: "Wszystkie matki to wiedzą, bo to jest na teście który trzeba przejść zanim pojawi się dziecko".Przez kilka chwil szliśmy w ciszy. Mała cały czas w skupieniu myślała o tym co jej powiedziałam. Po chwili powiedziała: "Rozumiem! Jest test na bycie mamusią a jak ktoś go nie zda to zostaje tatusiem!"Dalszą część spaceru nie mogłam przestać się uśmiechać."
Dziewczynka trzymała dwa jabłka. Jej mama podeszła do niej i zapytała z uśmiechem - kochanie, dasz mamie jedno jabłuszko?Dziewczynka spojrzała na mamę i chwilę się zastanowiła, po czym szybko ugryzła oba jabłka. Mama z trudem ukrywała rozczarowanie – Wtedy dziewczynka podała mamie jedno z ugryzionych jabłek mówiąc - proszę mamusiu. To jest słodsze.Morał tej historii jest taki - nieważne ile masz lat i doświadczenia, zawsze poczekaj z osądem innych. Nie wszystko jest takie jakie na pierwszy rzut oka się wydaje. Nie oceniaj pochopnie
Pewne małżeństwo przez całe życie trzymało w domu czarną skrzynię, którą mieli otworzyć, kiedy ich związek zawiśnie na włosku. Kiedy po wielu latach to zrobili, byli w szoku... – Córka przyszła do ojca i zapytała:Tato, jesteście z mamą już 40 lat razem. Jak to robicie, że udaje się wam być takim zgodnym i kochającym małżeństwem?Ojciec odpowiedział:Wiele lat temu, kiedy byliśmy tuż po ślubie, ciągle się z twoją mamą kłóciliśmy.  Wtedy przyszła nas odwiedzić ciocia Basia i dała nam tajemnicze, czarne pudełko. Powiedziała, że kiedy między nami będzie naprawdę bardzo źle, mamy je otworzyć.Przez kolejne lata, jak tylko zaczynaliśmy się kłócić, przypominaliśmy sobie o tym pudełku i natychmiast staraliśmy się pogodzić. Ono było dla nas ostatecznością, oboje bardzo baliśmy się tego, co może się tam znajdować.Po 7 latach pokłóciliśmy się naprawdę mocno. Twoja mama płakała, a ja z niemocy uderzyłem pięściami w szafę. Wydawało się, że już nic nam nie pomoże. Spojrzeliśmy na siebie, wiedzieliśmy, że to moment, aby otworzyć czarne pudełko.Okazało się, że pudełko było puste. Momentalnie oboje zaczęliśmy się śmiać. Tego dnia zdaliśmy sobie sprawę, że nigdy nie potrzebowaliśmy żadnego pudełka. Te 7 lat dogadywaliśmy się ze sobą, bo po prostu bardzo się staraliśmy. Bo dojrzała miłość nie polega na tym, żeby się ze sobą nie kłócić. Dojrzała miłość polega na tym, aby nauczyć się godzić
83 letni Brytyjczyk przyleciałdo Paryża samolotem. Kiedy przebierał w swoim plecaku, urzędniczka zapytała go czy był wcześniej we Francji. Odpowiedział, że już był – Pani sarkastycznie powiedziała, że powinien wiedzieć, że powinien mieć paszport wyjęty i czekać. Odpowiedział, że nie musiał pokazywać go wcześniej. Kobieta powiedziała, że to niemożliwe, ponieważ Brytyjczycy zawsze musieli pokazywać paszporty, by się tu dostać. Mężczyzna szeptem odpowiedział "Cóż, kiedy przybyłem na ląd w D-Day w 1944 roku, nie mogłem znaleźć żadnego pieprzonego Francuza, by mu go pokazać."
 –

Pewne małżeństwo z długim stażem było o włos od rozstania. Wszystko uratowało jedno, proste pytanie...

Pewne małżeństwo z długim stażem było o włos od rozstania. Wszystko uratowało jedno, proste pytanie... – "Kryzysy zdarzają się w każdej rodzinie, to normalne, ale ważne jest, jak sobie z nimi poradzisz. Od początku byliśmy małżeństwem ludzi o odmiennych charakterach, jednak dawaliśmy sobie z tym radę.Z czasem pieniądze i sława, jakie na nas spadły, nie pomagały. Nierozwiązywane napięcia były tak ciężkie, że z ulgą wyjeżdżałem na promocje moich książek. Zaczynaliśmy się stawać własnymi wrogami, ciągle walczyliśmy o zwyczajne rzeczy. Nie potrafiliśmy rozmawiać ze sobą. Kiedy byłem w trasie, zadzwoniłem do Keri, od słowa do słowa nasza rozmowa przeszła w straszną awanturę i wyrzucanie sobie najgorszych rzeczy. Byłem tak załamany tym wszystkim, że siedziałem i płakałem. Nie było mi lekko, Keri tak samo.W głębi duszy wiedziałem, że nie jest złą kobietą i nie chcę jej ranić. Dlaczego zatem tak robiłem, po co dręczymy się z osobą, z którą przysięgałem sobie MIŁOŚĆ?Siedziałem i pytałem siebie, dlaczego ona się nie zmieni, dlaczego taka jest. I oświeciło mnie. Dlaczego tego pytania nie zadałem dotąd sobie? Przez całą drogę do domu mocno się modliłem do Boga o pomoc, o siłę i odzyskanie miłości. I przyszła do mnie rada, inspiracja! Jedno proste zdanie, które może zmienić wszystko. Wróciłem do domu, żona nawet mnie nie przywitała. Podszedłem do niej i zapytałem:– Co mogę zrobić, by twój dzień był lepszy?– Słucham? – zapytała.– Co mogę zrobić, by twój dzień był lepszy? – zapytałem ponownie.– Posprzątaj kuchnię – powiedziała cynicznie, nie wierząc w moje intencje. Poszedłem i posprzątałem wszystko. Następnego dnia znów zadałem jej to proste pytanie. Stwierdziła, żebym posprzątał garaż. Wiedziała, że to dużo pracy. I tak przez kilka następnych poranków. Pytałem tylko „Co mogę zrobić, by twój dzień był lepszy?” i to robiłem.Po kilku dniach odpowiedź mojej żony brzmiała: „Nic!” Zapytała mnie, dlaczego to robię, dlaczego wykonuję jej polecenia. Powiedziałem zgodnie z prawdą, że dlatego, iż zależy mi na niej i naszym małżeństwie. Żona spojrzała na mnie zupełnie inaczej. Ja nadal co rano pytałem ją, co mam zrobić. Pewnego dnia Keri rozpłakała się i wyznała: „Przestań, nie ty jesteś problemem, ale ja. Ciężko ze mną żyć. Nie wierzę, że chcesz być ze mną!” Uniosłem jej podbródek i powiedziałem: „Robię to wszystko, bo dużo dla mnie znaczysz. Jesteś najważniejsza”. Następnie Keri zadała mi to proste pytanie: „Co mogę zrobić, by twój dzień był lepszy? Co mogę zrobić, by być lepszą żoną?”Ściana między nami upadła. Zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać, mówić o naszych uczuciach. Nauczyliśmy się dbać o siebie i o to, co nas łączy. Ważne jest, by pamiętać, żeby robić coś dla drugiej osoby i rozmawiać.Miłość to wyzwanie, kiedy chcemy, by była trwała i piękna trzeba pracować. Twój partner powinien być twoim najlepszym przyjacielem i radością. Warto o tym pamiętać, szczęśliwe związki bez pracy zdarzają się tylko w tanich romansidłach. Uwierzcie mi, jestem pisarzem.

Kobiecą zemstę zapamiętasz do końca życia

Kobiecą zemstę zapamiętaszdo końca życia  –  Mąż porzucił swoją żonę po 37 latach małżeństwa dla młodej i pięknej sekretarkiKrótko po rozwodzie kobieta była załamana i spędziła pierwszy dzień smutna, pakując swoje rzeczy do pudeł i walizek, a meble do wielkich skrzyń. Drugiego dnia ekipa przeprowadzkowa przewiozła jej rzeczyi meble do nowego mieszkania.Trzeciego dnia usiadła na podłodze pustej jadalni, włączyła spokojną muzykę, zapaliła dwie świece, postawiła półmisek z dwoma kilogramami krewetek, talerz kawioru i butelkę zimnego białego wina i przystąpiła do konsumpcji, aż już więcej nie mogła. Gdy skończyła jeść, w każdym pokoju rozmontowała pręty karniszy, pozdejmowała z końców zatyczki i do środka włożyła połowę krewetek i sporą porcję kawioru, po czym ponownie umieściła zatyczki na końcach karniszy. Potem cicho wyszła i pojechałado swojego nowego lokum.Gdy mąż wrócił do domu, wprowadził się z nowymi meblami i z nową dziewczyną. Przez pierwsze dni wszystko było idealne. Jednak z czasem dom zaczął śmierdzieć. Próbowali wszystkiego! Wyczyścili, wyszorowali i przewietrzyli cały dom. Sprawdzili, czy w wentylacji nie ma martwych myszy I wyprali dywany. W każdym kącie powiesili odświeżacze powietrza. Zużyli setki puszek sprayów odświeżających. Nawet wykosztowali się I wymienili wszystkie drogie dywany. Nic nie działało.Nikt nie przychodził do nich w odwiedziny, robotnicy nie chcieli pracować w domu, nawet służąca się zwolniła. W końcu były mąż kobiety i jego dziewczyna zdesperowani musieli się wyprowadzić. Po miesiącu nadal nie mogli znaleźć nikogo, kto zechciałby kupić cuchnący dom. Sprzedawcy nie chcieli nawet odbierać ich telefonów. Zdecydowali się wydać ogromną sumę pieniędzy i kupić nowy dom.Eks-małżonka zadzwoniła do mężczyznyw sprawie porozwodowej i zapytała go przy okazji co słychać. Odpowiedział, że dobrze, że sprzedaje dom, ale nie wyjaśnił jej prawdziwej przyczyny. Wysłuchała go ze spokojem i powiedziała, że bardzo tęskni za domemi że porozmawia z prawnikami, aby uporządkować sprawy w papierach w taki sposób, by odzyskać dom.Mężczyzna, sądząc, że jego eks nie ma najmniejszego pojęcia o smrodzie, zgodził się odstąpić jej dom za jedną dziesiątą rzeczywistej ceny, o ile ona podpisze umowę tego samego dnia. Przystała na to i w ciągu godziny dostała od niego papierydo podpisania. Tydzień później mężczyzna i jego dziewczyna stali w drzwiach starego domu, patrząc z uśmiechem, jak pakowano ich meblei wsadzano na ciężarówkę, by zabrać je do nowego domu... łącznie z karniszami
Żona się zaśmiała. Ja się zaśmiałem. Telewizor Samsunga się zaśmiał. Zastrzeliłem telewizor –

Pewien starszy człowiek poprosił pielęgniarkę, by umyła mu lodówkę. Widok jej wnętrza doprowadził ją niemal do łez... Oby więcej takich ludzi

Oby więcej takich ludzi –  Amanda Perez jest pielęgniarką zajmującą sięstarszymi ludźmi. Odwiedza ich w ich domach,pomaga zmieniać opatrunki oraz monitorujeprzyjmowanie lekarstw. Codzienna rutynawprowadziła kobietę w stan, w którym czuła sięjak robot. Każdego dnia robiąc dokładnie tosamo. Wszystko zmieniło się gdy jeden z jejpacjentów poprosił ją o wyczyszczenie jegolodówki.Kobieta zajrzała do środka i zobaczyła...pustkę. Zdenerwowana zapytała starszegopana kto kupuje mu zakupy. Okazało się, Zemężczyzna jest całkiem sam i osobiście robizakupy kiedy czuje się na siłach i mawystarczająco pieniędzy. Amanda nie mogłapowstrzymać łez, które napłynęły jej do oczu.Kiedy Perez umyła lodówkę wybiegła zmieszkania starszego pana. Wiedziała, Ze niejest w stanie znieść uczucia głębokiego smutkui żalu, którym napawał ją widok choregoczłowieka i pustej lodówki. Wiedziała co musizrobić.Pielęgniarka wsiadła do samochodu i zaczęłajechać. Zatrzymała się dopiero podsupermarketem. Jako samotna matka dwójkidzieci sama ledwo wiązała koniec z końcem.W tym momencie to nie miało znaczenia,wiedziała, Ze musi pomóc swojemu pacjentowi.Kilka dni później Amanda opublikowała naFacebooku post opisujący sytuację starszegopana i co zrobiła. Zaznaczyła jednak, Ze nierobi tego po to by się pochwalić. Jej intencjąbyło zwrócenie uwagi na ogromny problemjakim jest głód i samotność dla starszych ludzi.Chciała uświadomić wszystkich, którzyprzeczytali jej słowa, żeby cieszyli się z tegoco mają. Żeby cieszyli się, że mają rodzinę,pracę, przyjaciół, że mają co jeść. Żeby dzielisię tym szczęściem i pomagali tym, którym gobrakuje.
Na jednej z uniwersyteckich auli, profesor filozofii stanął przed swoimi studentami i położył przed sobą kilka przedmiotów – Kiedy zaczęły się zajęcia, wziął spory słoik i wypełnił go po brzegi dużymi kamieniami. Potem zapytał studentów, czy ich zdaniem słój jest pełny, oni zaś potwierdzili.Wtedy profesor wziął pudełko żwiru, wsypał do słoika i lekko potrząsnął. Żwir oczywiście stoczył się w wolną przestrzeń między kamieniami. Profesor ponownie zapytał studentów, czy słoik jest pełny, a oni z uśmiechem przytaknęli.Następnie profesor wziął pudełko piasku i wsypał go, potrząsając słojem. W ten sposób piasek wypełnił pozostałą jeszcze wolną przestrzeń. Ostatni raz zapytał się studentów czy ich zdaniem słój jest pełen. Wszyscy chórem odpowiedzieli, że tak..W końcu profesor wyjął spod biurka dwa piwa. Otworzył je i wlał sprawnie do słoika.„Teraz” – powiedział profesor, chciałbym byście przyjrzeli się dokładnie temu słojowi. Przedstawia on Wasze życie...Kamienie – to ważne rzeczy w życiu: Wasza rodzina, Wasza druga połowa, Wasze dzieci, Wasze zdrowie, Wasza życiowa Pasja. Gdyby nie było wszystkiego innego, Wasze życie i tak byłoby wypełnione.Żwir – to inne, mniej ważne rzeczy: praca, pieniądze, mieszkanie albo samochód.Piasek symbolizuje rzeczy mało ważne i często bezwartościowe.Jeżeli najpierw napełnicie słój piaskiem, nie będzie już miejsca na żwir, a tym bardziej na kamienie.Dlatego jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych, później nie będzie to możliwe..Tak jest też w życiu..Jeśli poświęcicie całą Waszą energię na drobne rzeczy, nie będziecie jej mieli na rzeczy istotne. Dlatego ważne jest, by zadać sobie pytanie: co stanowi kamienie w moim życiu? Następnie włożyć je jako pierwsze do słoja i dbać o nie. Zostanie Wam jeszcze dość czasu na inne sprawy.Dlatego spędzajcie czas z rodzicami i Waszymi rodzinami. Odwiedzajcie dziadków, zabierzcie dziewczynę na obiad. Zważajcie przede wszystkim na kamienie – one są tym, co się naprawdę liczy. Reszta to piasek.” – powiedział profesor.W pewnym momencie, jedna ze studentek podniosła rękę i zapytała się co oznaczało piwo.Profesor uśmiechnął się i odpowiedział: „Cieszę się, że o to spytałaś. Piwo, mówi nam to, że bez względu na to jak zapełnione może wydawać się nam nasze życie, to zawsze powinno być w nim miejsce na kilka piw w gronie przyjaciół

Autor książek, Dirk Oliver Lange zamieścił na swoim Facebook ujmującą historię, która go spotkała w sklepie:

Autor książek, Dirk Oliver Lange zamieścił na swoim Facebook ujmującą historię, która go spotkała w sklepie: – "Dzisiaj w supermarkecie chciałem kupić sobie kawę, miałem bardzo mało czasu. Przede mną stała starsza pani. Była skromnie, ale schludnie ubrana, a po jej twarzy widać było, że życie odcisnęło na niej swoje piętno. Jej zakupy mogły świadczyć o tym, że raczej jest osobą samotną. Chleb, mięso, karton mleka i czekolada. Nadeszła jej kolej."2,18 euro" - powiedziała kasjerka.Starsza kobieta nie wyjęła portfela, ale sięgnęła do kieszeni po garść monet. Kasjerka i ludzie za mną przewrócili oczami. Wszyscy byli zniecierpliwieni. Kiedy pracownica sklepu dostała pieniądze, policzyła je."Brakuje jeszcze 51 centów" - powiedziała oschłym tonem."Nie mam" - odparła zawstydzona staruszka.Kasjerka kazała jej zwrócić jeden z produktów. Kobieta nie wiedziała, co wybrać, walczyła sama ze sobą. W końcu sięgnęła po czekoladę. Patrzyłem na to z bolącym sercem. Dałem znać sprzedawczyni, ze zapłacę za zakupy. Dałem jej 50 euro z dopiskiem na kartce, że reszta ma trafić do starszej pani. Na szczęście kasjerka nie skomentowała tego i po prostu wydała kobiecie pieniądze, wraz z jej drobnymi."Dziękuję bardzo, wszystko się zgadza" - powiedziała.Ludzie stojący za mną umilkli. Starsza kobieta ze łzami w oczach  odwróciła się do mnie."Jesteś dobrym człowiekiem, czy mogę uścisnąć Ci dłoń?" - zapytała."Byłbym zachwycony" - odpowiedziałem.Potem spakowała swoje rzeczy i wyszła z supermarketu, ale nie zapomniała na mnie poczekać przy drzwiach. Uśmiechnęła się do mnie i podziękowała."Czy mogłaby zrobić Pani dla mnie przysługę" - zapytałem."Co takiego ja mogłabym zrobić dla Ciebie?" - spojrzała zdziwiona.Poprosiłem ją, aby wróciła do sklepu i kupiła to na co ma ochotę. Uśmiechnęła się do mnie, skinęła głową i ponownie weszła do marketu. Wspaniałe uczucie!Po powrocie do domu zrobiłem sobie kawę i rozmyślałem o naszym spotkaniu. Bardzo się cieszyłem, że wybrałem się do sklepu właśnie o tej porze. Zrobiłem dobry uczynek i czuję się z tym cudownie! Co za piękny dzień! Warto pomagać!"
Pewien internauta podzielił się wzruszającą historią o tym, jak menadżer sklepu w którym pracuje, potraktował biedną kobietę: – "Najpierw chciałem wytłumaczyć jak wygląda manager sklepu w którym pracuję. Ma 190 cm wzrostu i wygląda na twardziela, jednak tak naprawdę jest naprawdę bardzo miłym facetem, a oto jak przekonałem się o tym jaki jest naprawdę.Pracowałem w sklepie od 7 miesięcy, gdy weszła kobieta z dwójką dzieci. Jedno miało 2 latka a drugie 5 lat. Matka wyglądała na wystraszoną, jej włosy były potargane i widać było, że od dawna nie spała. Podeszła do mnie i zapytała się czy może rozmawiać z managerem sklepu i czy mogę go poprosić.Pracowałem tego dnia na kasie, a ruch był mały, więc pomiędzy kolejnymi klientami miałem chwile oddechu. Usłyszałem jak kobieta rozmawia z managerem sklepu. Powiedziała, że uciekła od męża, który ją bił, a teraz mieszka w okolicy, gdzie znalazła mieszkanie z pomocą przyjaciół, jednak nie ma nic do jedzenie. Spytała go czy nie może jej pomóc.Manager sklepu powiedział jej, żeby wzięła wózek i wypełniła go jedzeniem, a następnie żeby podeszła do mojej kasy gdy skończy. Powiedział też, żeby skorzystała ze sklepowej restauracji i wzięła sobie i dzieciom coś do jedzenia. Poszła tak jak jej powiedział i po pół godziny wróciła do mojej kasy, a ja go wezwałem. Gdy się pojawił powiedział, żebym skasował wszystko tak jak zwykle, a potem wyjął portfel i zapłacił za wszystko. Potem powiedział mi żebym przyszedł do jego biura i tam na niego zaczekał. Powiedział mi, że chciał abym pomógł jej zapakować wszystko do jej samochodu, a następnie dał jej kartkę papieru na której coś właśnie pisał. Dał mi tę kartkę, a ja odprowadziłem kobietę do samochodu. Tam dałem jej kartkę, którą miałem przekazać. Ona zaczęła płakać, a ja zapytałem czy mogę zobaczyć co jest na kartce. Było tam napisane, że jest mu bardzo przykro że znalazła się w takiej sytuacji i że jeśli potrzebuje pracy by jakoś przetrwać to może wrócić za kilka dni do sklepu, a gdyby potrzebowała opieki nad dziećmi, to może do niego zadzwonić i on wszystko załatwi. Nie muszę dodawać, że kobieta pojawiła się w sklepie i jest bardzo miłą osobą, która do tej pory pracuje w naszym sklepie. To jest jeden z wielu powodów dla których naprawdę lubię tu pracować i wydaje mi się że mam najlepszego managera na świecie."