Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 71 takich demotywatorów

"Dla mnie zawsze liczyło się dobro moich dzieci, więc nie biegam do tabloidów z pretensjami. Miarka się trochę przebrała. Tutaj macie mały fragment wniosku o podwyższenie alimentów do 20 tys. na 11-letnie dziecko. Musicie zagłębić się w szczegóły, żeby zobaczyć i zrozumieć z czym mam do czynienia od 11 lat" –  albowiem koszty utrzymania małoletniego A!cxa Borne w/rosły i sa obecnie następujące:1.	Czesne wiola prywatna	2.S00zł.2.	Dojazdy do szkoły	2.000zł.3.	Obiady	600/ł.4.	Opłata za materiały szkolne	120zł.5.	Mieszkanie	2.500zl.6.	Telefon (jr/.yl/c-ic-<'->>n)	300zł.7.	Wyposażenie pokoju	1000/1.8.	Wyżywienie	2.000zł.9.	Odzież	1.500/1.10.	Wypoczynek. Wakacje, ferie. wxckendy2.500zi.	11.	Sprzęt sportowy, komputer	2.000 zł.12.	Zainteresowania	2.000 zl.13.	Środki czyst.	600 zl.14.	Dentysta. OrtodonU profilaktyka	1.600/115.	Dodatkowa wydatki	WOzl.Dowód: dowojy wymienione w osnowie ninlejsiego pUmaOdnosząc się do poszczególnych kosztów utrzymania podkreślenia wymaga, zc kosztyszkół)1 do której uczęszcza Alex Boruc obejmują czesne, dojazdy, częściowo wyżywienie.Zapewnia to utrzymanie dziecka co do poziomu edukacji na wysokim poziomie i zgodnie /.wszelkimi predyspozycjami i w kierunku zgodnym z talentami dziecka. Matka w związku zcsprawowaniem opieki nad drugim dzieckiem zmuszona jest do korzystania z przewozów syna przezpodmioty trzecie, co czyni na warunkach rynkowych.
Kiedyś w barze mlecznym Zbigniewa Wodeckiego zaczepiła bezdomna kobieta, prosząc, by kupił jej obiad – Wodecki wykupił jej posiłki na cały rok
Michał zorientował się, że żona kupuje obiady na mieście, ponieważ w niedzielę była pomidorówka a w poniedziałek rosół –
Nigdy tego nie zrozumiem, czemu dzieci w szkołach za obiady muszą płacić, a przestępcy siedzący w więzieniach mają wszystko za darmo? –
Jej 7-letnia córka narysowała tatę. Dzięki temu dowiedziała się, że jest zdradzana – Kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później zawsze wyjdzie na jaw. O tym przekonała się kobieta, która była zdradzana przez męża ze swoją najlepszą przyjaciółką. Nie miała o tym pojęcia, ani nie domyślała się, że coś niepokojącego dzieje się w jej domu.Tak było do momentu, gdy ich 7-letnia córka narysowała pewien obrazekTo jest do wszystkich Was, które tak jak ja ślepo wierzyłyście w słowa swojego faceta. Mężczyźni myślą tylko o jednym, a jeśli mówią, że tak nie jest, to kłamią. Wiem, jak to brzmi, ale taka jest prawda!„Myślałam, że mąż będzie mi wierny, gdy ślubował mi miłość przed ołtarzem. Tak się jednak nie stało”Na świecie szybko pojawiło się dziecko i myślałam, że nasze życie teraz będzie jeszcze piękniejsze. Mieszkaliśmy daleko od naszego rodzinnego miasta i nie miałam pomocy ani rodziców, ani teściów, dlatego tuż po porodzie, gdy mój mąż był w pracy, pomagała mi moja przyjaciółka.Bardzo często bywała u nas w domu. Nawet spędzaliśmy razem święta i urodziny. Mąż zawsze mówił, że moja koleżanka mu się nie podoba i nie jest w jego typie. Zawsze odpowiadał tak, gdy w żartach sugerowałam, że za długo się na nią patrzy.Okazało się jednak, że te wszystkie moje podejrzenia były prawdziwy, a oni od kilku lat mieli romans, o którym dowiedziałam się tylko dzięki rysunkowi mojego dziecka.Mnie często nie było w domu, jeździłam w delegację, a on zostawał z dzieckiem. Koleżanka wpadała przywozić mu obiady i sprawdzać, czy sobie daje radę.Nie przypuszczałam, że razem z obiadami będzie oferowała mu inne usługi…
 –  Spotted: Madka and Tatel11 godz.Od Spotterki(Polecam zrobić sobie kapuczinkę, dość długi wylew emocji.)em wstepu -wielkie brawa i podziw wszystkim pracownikom obstugiklienta w lokalach gastronomicznych.Sytuacja sprzed jakiegoś czasu. Zaczynałam pracę jako kelnerka w lokaluDzień pierwszy, początkowo pustki. Wchodzi kobieta i od drzwi rzucaPANIOM PANI NAM ZŁACZY STOLIKI, BO MY W DUZO OSÓB ZJEMYNasz klient nasz pan wraz ze znajomą ziączyłyśmy stoly, że postat jedenduży niemal na środku sali. Wchodzą koleino: dwa razy matka z ojcem iczwórka gówniaków - dwójka po 5/6 lat, dwójka jeszcze wózkowa. Jako, żelokal przystosowany do grzdyli, kącik z klockami i te sprawy, zrobiłyśmydodatkowo miejsce na wózki koło stołu. Podając kartę już wolają szefakuchni. Nie żeby miał dużo roboty, więc wchodzi na salę-A czyna pewno są z glutenemte ziemniaki co podajecie do dań są bez glutenu? Bo ja mam alergięe proszę pani, ziemniaki nie posiadają glutenu. Gotujemy je w wodzie z-Ale na pewno dodajecie pieprzu, pieprz ma gluten!"Zamówili jakieś żarło, w tym dzieciakom, którym już wyrosto uzębienieoczywiście filety z kurczaka. Poszło szybko, nosimy talerze, w między czasiewchodzą następni klienci, siadają stolik obok.KELNERIITen kotlet jest twardy jak ceglal Nie da się go przekroići Woladmi tu kucharzal(oczywiście ponad połowa kotleta była już zjedzona przez smr(Szef kuchni) Pani, to jest cycek z kurczaka, nie da się zrobić tak, żeby bytwardy. Z resztą, widać radzi sobie skoro zjadł już tyle... Ale w porządkuskoro pani nie pasuje - zrobimy nowyKiedy kucharz wracal do roboty usłyszałam pełny satysfakcji (i wcale niecichy) komentarz: Widzisz, Józiu? Tak się to robi, mamy dwa obiady wcenie jednego ehuehueh"Pomijam co się później działo, dzieci drące mordy, biegające i skrzypiącegumowymi podeszwami o podłogę, rodzice zero reakcji, mimo zwróceniauwagi, że na sali są inni goście, którzy zaczeli się schodzić.I tutaj miarka się przebiera, a właściwie... pielucha. Posprzątawszy talerze,ni stąd ni z owąd, baba wyciąga z wózkaNA STOLE W RESTAURACJI. Obok ludzie siedzą i jedzą steki.Kiedy mówimy, że jest od tego toaleta przystosowana do dziecek, zprzewijakiem - brak odpowiedzi. Chwilę później ojciec uśmiechniętypodchodzi z tekstem ,ups, chyba wam się kibel zatkał hueeheuheuehe".Faktycznie, cały zatkany ową pieluchą. Kiedy próbu uporać zklientelą narzekającą na ów stolik, zatkanym kiblem i wciąż biegającymidzieciakami robiącymi smugi podeszwami na posadzce, zamawiają herbatęTYLKO PANI WYSTUDZI DZEJKOBIKOWI, BO ON TAKIEGORACEGO TO NIE WYPIJE. No niech mnie chuj. Zalewam wrzątkiem,ide z tymi cholernymi herbatami, robię miejsce na stole i słyszę ,tu niechpani -drugim dzieckiem nastolik i przy mnie otwiera pieluchę. To był moment, w którym zdjęlamzapaskę, powiedziałam kuchni dziękuję za współprace" i wyszłam. To byłabardzo krótka przygoda próby kelnerskiejdziecko i zaczyna... przewijać jejemy sięnie kładzie, tu jeszcze miejsce potrzebne" i dup
Pewnie znalazłbyzastosowanie w Ameryce –
Marek domyślił się, że jego żona kupuje obiady na mieście – Domyślił się po tym, jak w niedzielę zjadłpomidorową, a w poniedziałek rosół
 –  Chcesz do tego mięsakaszę czy ziemniaki?0KaszęAle już ziemniakiwstawiłam!
Pewien chłopak wystawił swojej mamie rachunek za wykonywanie obowiązków domowych. Zapłaty nie dostał, ale dostał za to nauczkę: – Któregoś wieczoru syn wszedł do sypialni matki i wręczył jej kartkę. Był to rachunek za to, co zrobił w ciągu trzech ostatnich dni. Skrupulatnie wymienił czynności, które musiał wykonać i zażądał za nie zapłaty.Dał rodzicielce karteczkę i z poważną miną powiedział: zapłać mi za to, bo moje kieszonkowe jest niewystarczające, a napracowałem się przez te 3 dni naprawdę sporo. Kobieta wzięła niewielki kawałek papieru i zaczęła czytać.Sprzątanie pokoju – 7$Wyniesienie śmieci – 2$Pilnowanie młodszej siostry przez 3 dni – 30$Zrobienie zakupów – 6$3 wyjścia z psem – 12$Podlewanie kwiatów – 3$Przepchanie zlewu – 10$Otrzymanie 5 z matematyki – 15$Włożenie ubrań do pralki – 3$Wyciągnięcie naczyń ze zmywarki – 3$Matka zamyśliła się. Odwróciła kartkę i zaczęła pisać:Noszenie ciebie przez 9 miesięcy – 0$Skomplikowany poród – 0$Karmienie piersią – 0$Tysiące nieprzespanych nocy – 0$Pranie, sprzątanie, gotowanie – 0$Wszystko, czego cię nauczyłam – 0$Śniadania, obiady i kolacje – 0$Za wszystkie otarte łzy – 0$Za to, że martwię się, gdy długo nie wracasz do domu – 0$Za to, że cię utrzymuje każdego dnia – 0$Za życie, które ci dałam – 0$Spojrzała synowi głęboko w oczy i podała mu swój rachunek. On wszystko dokładnie przeczytał, otarł dwie duże łzy i napisał na kartce: zapłacone.
Z pozoru zwykłe wyjście na obiad zamieniło się w wzruszającą historię, która od kilku dni porusza użytkowników internetu na całym świecie – Widoczna na zdjęciu Brooke Ochoa opisała na Facebooku niecodzienną sytuację, która przytrafiła się jej, gdy 31-latka udała się do pobliskiej restauracji na obiad. Przed samym wejściem przepuściła w drzwiach starszą panią, która następnie poprosiła kelnera o stolik dla jednej osoby. Brooke zrobiło się przykro wiedząc, że staruszka będzie w samotności oczekiwała na posiłek, nie mając ze sobą nawet telefonu, by móc jakoś zabić czas. „Chwilę czekałam i się wahałam, po czym podeszłam do niej i zapytałam – Też jem obiad sama, zechciałabyś zjeść razem? – Była zachwycona!”, napisała na Facebooku.31-latka dowiedziała się od poznanej Delores, że ostatnimi czasy jest jej bardzo ciężko z powodu przytłaczającej samotności. Delores ostatnie 10 lat mieszkała wraz ze swoją matką i ciocią, jednak jej mama niedawno zmarła, a ciotkę z powodu pogarszającego się stanu zdrowia i wieku przeniesiono do domu opieki. Straciła tym samym wszystkich swoich bliskich, a w jej życiu nie ma nikogo, z kim mogłaby spędzać czas.„Przeprowadziliśmy wspaniałą rozmowę, podczas której cały czas się uśmiechała i dziękowała mi za to, że zechciałam jej wysłuchać, co bardzo mnie ucieszyło”, wspomina Brooke. „Jej słowa bardzo mi pomogły, tak jak i moje pomogły jej z samotnością. Póki co była to najlepsza decyzja w tym roku!”, dodała. Kobiety po posiłku postanowiły, że będą się spotykać na wspólne obiady w każdy czwartek.Historia Brooke spotkała się z bardzo ciepłym odzewem.

Policjant znalazł realistycznie wyglądającą lalkę w domu 45-latka. Kiedy zaczął ją wąchać, odkrył tajemnicę, która mrozi krew w żyłach!

Policjant znalazł realistycznie wyglądającą lalkę w domu 45-latka. Kiedy zaczął ją wąchać, odkrył tajemnicę, która mrozi krew w żyłach! – Bohater tego wpisu był znanym naukowcem, pisarzem i znawcą historii cmentarzy. Nikt ze znajomych ani rodziny nie podejrzewał, że Anatolij Moskvin może mieć coś na sumieniu. Co prawda był samotnikiem i nie przepadał za kontaktami z ludźmi, ale nikomu nie wyrządzał tym krzywdy. W listopadzie 2011 roku rosyjska policja weszła do jego mieszkania w Niżnym Nowogrodzie. Zdziwili się, że 45-letni mężczyzna postawił na tak dziwny wystrój. Małe mieszkanie zapchane było książkami, zabawkami i kolorowymi ubraniami. Funkcjonariusze zaczęli się zastanawiać, po co bezdzietnemu kawalerowi tyle lalek i dziecięcej odzieży.W jednym pomieszczeniu zobaczyli lalkę wielkości dziecka starannie ubraną i ułożoną na kanapie. Inne bardzo podobne siedziały na krzesłach i na podłodze. Widać było, że mężczyzna traktuje je z szacunkiem. Zapach jeden lalki oraz podejrzany wygląd wzbudziły zainteresowanie policjantów. Gdy lepiej się jej przyjrzeli, odkryli, że to nie zabawka, a zmumifikowane zwłoki! Anatolij natychmiast został aresztowany a prawda na temat tego, co robił, wreszcie ujrzała światło dzienne.Sprawa wstrząsnęła całą Rosją i wszyscy zaczęli się zastanawiać, po co to robił? Okazało się, że przez ponad 10 lat codziennie chodził po cmentarzach i szukał niedawno pochowanych dziewczynek i młodych kobiet. Wykopywał je, a ich ciała mumifikował. Kiedy się mu to nie udawało, wkładał zwłoki z powrotem do grobów. Przyznał, że obkładał je mieszanką soli oraz sody oczyszczonej i pozostawiał w suchych miejscach. Gdy wyschły, zabierał zwłoki do domu. Ubierał je i wypychał szmatkami, aby miały okrąglejsze kształty. Na głowy nakładał „lalkom”chustki lub peruki, malował im także paznokcie i usta.W jego miejscu zamieszkania znaleziono 29 ciał, ale podejrzewa się, że zbezcześcił ponad 150 grobów! Policja znalazła również metalowe tabliczki skradzione z grobowców, instrukcje dotyczące tworzenia „lalek”, mapy okolicznych cmentarzy, a także zbiór zdjęć i filmów przedstawiających otwarte groby. Kobiece mumie towarzyszyły mu przez kilkanaście lat. W ich towarzystwie pił kawę i jadł obiady. Urządzał im nawet urodziny. Nigdy nie były dla niego obiektami seksualnym. Twierdził, że w ten sposób chciał zapewnić im życie wieczne.Policjant zaczął wąchać lalkę znalezioną w mieszkaniu 45-latka. Nie spodziewał się, że za chwilę odkryje mrożącą krew w żyłach tajemnicę!W jego miejscu zamieszkania znaleziono 29 ciał, ale podejrzewa się, że zbezcześcił ponad 150 grobów! Policja znalazła również metalowe tabliczki skradzione z grobowców, instrukcje dotyczące tworzenia „lalek”, mapy okolicznych cmentarzy, a także zbiór zdjęć i filmów przedstawiających otwarte groby. Kobiece mumie towarzyszyły mu przez kilkanaście lat. W ich towarzystwie pił kawę i jadł obiady. Urządzał im nawet urodziny. Nigdy nie były dla niego obiektami seksualnym. Twierdził, że w ten sposób chciał zapewnić im życie wieczne.Zanim policja zidentyfikowała wszystkie ciała, Natalia Chardymova zgłosiła się na komisariat. Zobaczyła w telewizji mieszkanie Rosjanina i wśród marionetek rozpoznała zmarłą rok temu córkę Olgę. Dziewczynka miała 10 lat. Podczas śledztwa poproszono Anatolija o wyjaśnienie jego fascynacji zwłokami. Okazało się, że wpływ na to miał pewien incydent z przeszłości. Gdy miał 13 lat uczestniczył w pogrzebie 11-letniej dziewczynki. Wówczas jakiś dorosły członek rodziny zmusił go do pocałowania zmarłej. Podobno to doświadczenie mocno utkwiło w jego psychice.Rodziny ofiar musiały jeszcze raz pochować bliskich. Kobiety miały o 10 do 26 lat. Większość zwłok stanowiły tylko szkielety. Obecnie mężczyzna przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Ustalono, że cierpi na rodzaj paranoidalnej schizofrenii.
 –  1. Dobre, duże, regularneobiady.2. Seks.3. Piwo zawsze w zasięguręki.4.	Milcząca partnerka.
21-latek jest tatą, mamą, bratemdla czwórki rodzeństwa – Mateusz po śmierci mamy Edyty (42 l.), od pół roku dla rodzeństwa jest matką, ojcem i bratem. Szykuje dzieci do szkoły, gotuje obiady, pierze i przytula na dobranoc. Ojciec dzieci dawno temu zerwał kontakty z rodziną.21-latek nie jest prawnym opiekunem dzieci i dlatego na razie nie może liczyć na 500 plus. A takie pieniądze, dla tej rodziny byłyby prawdziwym zbawieniem. Teraz musi im wystarczyć 1285 zł zasiłku z MOPS.Jednak największym zmartwieniem Mateusza i czwórki rodzeństwa: Patrycji (11 l.), Patryka (9 l.), Kubusia (7 l.) i najmłodszej Basi (6 l.) jest to, aby sąd ich nie rozdzielał i powierzył starszemu bratu opiekę nad całą czwórką
Jack Dawson - ubogi artysta, który wygrał bilet na Titanica w 1912, wbijał na obiady w pierwszej klasie, podpieprzył Serce Oceanu, posmakował życia na bogato, przetrwał katastrofę, sprzedał klejnot, spędził 10 lat mnożąc swój majątek – W 1922 przeniósł się do West Egg jako Jay Gatsby - milioner z niejasną przeszłością i strachem przed basenami
Któregoś wieczoru, gdy mamusia przygotowywała kolację, jedenastoletni syn stanął w kuchni, trzymając w ręku kartkę. Z oficjalną miną dziecko podało kartkę matce, która wytarła sobie ręce w fartuch i przeczytała, co było napisane: – "- Za wyrwanie chwastów na ścieżce: 5 złotych;- za uporządkowanie mojego pokoju: 10 złotych;- za kupienie mleka: 1 złoty;- za pilnowanie siostrzyczki (3 popołudnia): 15 złotych;- za otrzymanie dwukrotnie najlepszego stopnia: 10 złotych;- za wyrzucanie śmieci co wieczór: 7 złotych.Razem: 48 złotych."Mama spojrzała czule w oczy syna. Jej umysł pełen był wspomnień. Wzięła długopis i na drugiej stronie kartki napisała:"- Za noszenie ciebie w łonie przez 9 miesięcy: 0 złotych;- Za wszystkie noce spędzone przy twoim łóżku, gdy byłeś chory 0 złotych;- Za te wszystkie chwile pocieszania ciebie, gdy byłeś smutny 0 złotych;- Za wszystkie osuszone twoje łzy: 0 złotych;- Za to wszystko, czego ciebie nauczyłam dzień po dniu: 0 złotych;- Za wszystkie śniadania, obiady, kolacje, podwieczorki i śniadania do szkoły: 0 złotych;- Za życie, które ci daję każdego dnia: 0 złotych.Razem: 0 złotych."Gdy skończyła, uśmiechając się, matka podała kartkę synowi. Ten przeczytał to, co napisała i otarł sobie dwie duże łzy, które pojawiły się w jego oczach. Odwrócił kartkę i na swoim rachunku napisał: "Zapłacono". Potem chwycił mamę za szyję i obsypał ją pocałunkami. Gdy w osobistych i rodzinnych stosunkach zaczynają się pojawiać rachunki, wszystko się kończy. Miłość jest bezinteresowna albo nie istnieje

Ach, to były czasy!

Ach, to były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80-90 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Pewnych rzeczy nie da się ot tak wybaczyć –  "Stało się coś strasznego. Rozwodzę się z żoną, z żoną, którą kochałem ponad życie. Najgorsze, że mamy dwójkę małych dzieci.. Spotkało mnie coś, czego nigdy w najgorszych snach nie śniłem, coś czego w najgorszych anonimowych nie wyczytałem. Jestem załamany i rozjebany od środka. Dziś wróciłem wcześniej z pracy bo dzieci odebrał dziadek, mój ojciec z przedszkola i wziął na obiad i do kina. Jak tylko otworzyłem drzwi do domu, poczułem, że coś nie gra. Facet od razu wyczuje obcy zapach, zwłaszcza, kiedy unosi się już od progu drzwi i wbija w nozdrza... Ponadto słyszałem już od holu niepokojące dźwięki, żona nawet nie zdawała sobie sprawy, że wszedłem do domu, taka była tym wciągnięta i oderwana od otoczenia. Ja pierdole, nawet nie wiecie jakie to chujowe uczucie... Zebrałem w sobie resztki godności i zdecydowanym krokiem wszedłem do kuchni - tak do pierdolonej kuchni, którą razem urządzaliśmy i w której jedliśmy wspólne obiady. I choć pragnąłem tego z całego serca - nie myliłem się. Na stole, przy którym jadają moje dzieci leżał on... sernik z rodzynkami.Żona robi próbę wypieków przed świętami, prawnik umówiony na jutro."
Czy tylko mnie absurdalnym wydaje się fakt, że w szkołach dzieci płacą za obiady, a w więzieniach osadzeni żrą za darmo? –
Wystarczą 4 rzeczy, by zadowolić faceta: – 1. Dobre, duże, regularne obiady2. Seks3. Piwo zawsze w zasięgu ręki4. Milcząca partnerka