Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 222 takie demotywatory

Anioł, nie pielęgniarka. Dzięki takim ludziom jak Pani Sylwia świat staje się odrobinę lepszym miejscem:

 –  Piękna historia z oddziału onkologii z ulicy Arkońskiej. Opowiada o pielęgniarce, która... przeczytajcie zresztą sami i udostępnijcie, by dowiedziała się o Aniele cała Polska.Sylwia Anioł jest pielęgniarką onkologiczną pracującą w punkcie podawania cytostatyków Oddziału Chorób Wewnętrznych i Onkologii Szpital Wojewódzki w Szczecinie - Arkońska i Zdunowo . Sylwia potrafi przychylić pacjentom nieba i pomaga (skutecznie!) spełniać ich marzenia. Jednym z nich podzielił się z pielęgniarką pan Zbyszek…– Sylwia to jest prawdziwy anioł, bez dwóch zdań. Podczas jednej z wizyt ja tylko wspomniałem jej, że mam taką myśl, taki kaprys, że chciałbym polecieć balonem – wspomina 63-letni pan Zbyszek, który pacjentem onkologii Szpitala Wojewódzkiego jest od 2016 roku. – Następnego dnia do mnie zadzwoniła i powiedziała: „Zbyszek, lecimy balonem”. Sama wszystko załatwiła, zadzwoniła do firmy, opowiedziała moją historię i dostała dla mnie darmowy lot. Byłem w szoku.Sylwia Anioł pamięta, kto pije kawę zbożową, kto słodzi, a kto woli mleko bez laktozy. Każdy pacjent dziennego punktu podawania cytostatyków dostaje podpisany imieniem, często zdrobniałym, jednorazowy kubeczek. Dwa razy w roku pielęgniarka wraz z córką Zosią przygotowują skromne paczki świąteczne, którymi Sylwia obdarowuje pacjentów. W gwiazdkowym upominku znalazły się ostatnio własnoręcznie przygotowane pierniczki, mandarynka i niewielka bombka choinkowa. Tego wszystkiego dowiadujemy się od pacjentów i lekarzy, bo sama Sylwia niechętnie mówi o tym, co robi.– Ja po prostu taka jestem, nawet nie pamiętam, jak to się zaczęło z tą kawą – wspomina Sylwia Anioł. – Pewnego razu po prostu przyniosłam kawę, kupiłam kubki. Pomyślałam, że pacjentom zrobi się miło.Sylwia Anioł pracę w Szpitalu Wojewódzkim przy Arkońskiej zaczęła w 2019 roku. Wcześniej, przez 12 lat, mieszkała w Anglii. Po czasie postanowiła wrócić do Polski. Trafiła do Szczecina, bo tutaj jej córka dostała się do dobrego liceum.– Gdy trzy lata temu zaczynałam pracę na onkologii, byłam przestraszona. Myślałam, że ludzie tutaj są zapłakani, smutni – mówi Sylwia Anioł. – Okazało się, że tutaj jest pełno życia, ludzie mają plany, marzenia i je realizują. To jest moje miejsce, cieszę się, gdy przychodzę do pracy.Zadowoleni są także pacjenci, wśród których jest Pan Zbyszek.– Jesteśmy tutaj prawie jak rodzina. Tutaj nie ma „pan”, „pani”, mówimy do siebie na „ty” – dodaje pan Zbyszek. – Sylwia to więcej niż pielęgniarka. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Ona sama z siebie serwuje pacjentom kawy, herbaty. Zawsze znajdzie chwilę, żeby zapytać, pogadać. I to nie, że tylko ze mną, ona wszystkich nas traktuje tak samo, nikogo nie wyróżnia. Inne pielęgniarki też są bardzo miłe, uśmiechnięte, ale Sylwia jest wyjątkowa. Ja zawsze powtarzam, że takie podejście jest ważniejsze niż te leki, które dostajemy.Więź, którą pielęgniarka nawiązuje z pacjentami dostrzegają także lekarze Oddziału Chorób Wewnętrznych i Onkologii.– Sylwia obejmuje naszych pacjentów opieką całościową. Ona dużo z nimi rozmawia i naprawdę dobrze ich zna, zna ich imiona, rodziny, historie. Parzy im kawę, podpisuje kubeczki – mówi lek. Joanna Mieżyńska-Kurtycz. – Ostatnio trafił do nas pacjent, Polak mieszkający na stałe w Wielkiej Brytanii. Gdy przyjechał za nim syn, bardzo zagubiony i słabo mówiący po polsku, Sylwia odebrała go z dworca, pomagała na miejscu, tłumaczyła z polskiego na angielski i odwrotnie, zorganizowała mu podróż do innej miejscowości, gdy było to konieczne. To ogromna przyjemność pracować z taką osobą.– Zbyszek od jakiegoś czasu wspominał o tym balonie. Raz nawet rozmawiał z inną naszą koleżanką, której dzieci sprezentowały taki lot i chyba nawet jej trochę zazdrościł – mówi Sylwia Anioł. – Dlatego weszłam na stronę DreamBalloon.pl i sprawdziłam ceny. Nawet powiedziałam o tym Zbysiowi, który przyznał, że koszt jest za wysoki. No to zadzwoniłam tam i poprosiłam o zniżkę. W odpowiedzi dostałam mail, że w podziękowaniu za pracę pielęgniarek i w prezencie dla pacjenta lot dostajemy za darmo, na koszt firmy. Polecę, chociaż się trochę boję. Mam nadzieję, że nie zarwie się pod nami podłoga tego kosza.Gdy Sylwia Anioł zadzwoniła z dobrymi wieściami do pacjenta, ten nie uwierzył. Kiedy informacja o locie do niego dotarła, ucieszył się tak bardzo, że wymsknęło mu się kilka niecenzuralnych słów – wspomina Sylwia.– Leciałem już samolotem, mieszkałem na 11. piętrze z balkonem, nie boję się wysokości. Już nie mogę się doczekać! Będzie super! Byleby dopisała pogoda – dodaje pan Zbyszek. – Napiszcie, że jej bardzo dziękuję i życzę, żeby żyła sto lat. Albo jeszcze dłużej! I proszę dopisać, że wszystkie pielęgniarki są super.Materiał przygotował Tomasz Owsik Kozłowski☕️☕️☕️☕️☕️☕️☕️☕️☕️☕️☕️☕️☕️Macie ochotę wesprzeć nasz profil Szczecin się zmienia? Zapraszamy Was na interaktywną  "kawkę" ☕️ www.buycoffee.to/szczecinsiezmienia

Wojtek z Life On Wheelz podzielił się swoją historią:

 –  Długo zastanawiałem się, czy wam o tym napisać. Czy podzielić się tą historią. Nie jestem z tego dumny, ale myślę, że ten problem dotyczy wielu osób z niepełnosprawnością.Byłem ableistą. Przyjąłem krzywdzące poglądy większości jako własne. Wstydziłem się swojej choroby, uważałem siebie za gorszego od moich pełnosprawnych rówieśników. Nietolerancyjne społeczeństwo wmówiło mi, że niepełnosprawność to powód do wstydu, coś, co trzeba ukryć, zanegować. Wyrzekłem się ważnej części siebie licząc, że dzięki temu zostanę zaakceptowany przez zdrowych ludzi. Myślałem, że w taki sposób wkupię się w ich łaski. Że świat uzna mnie za wartościową jednostkę. Jako dziecko nie myślałem o tym, jak jestem postrzegany. Byłem sobą, cieszyłem się życiem. Jeździłem na turnusy rehabilitacyjne, przyjaźniłem się z innymi OzN. Ale w wieku nastoletnim coś się we mnie zmieniło, zacząłem odsuwać się od swoich niesprawnych kolegów, otaczałem się jedynie zdrowymi ludźmi. Łaknąłem sytuacji, w których byłem jedyną osobą na wózku w towarzystwie. Łechtało to moje ego, Wydawało mi się, że jestem inny, lepszy od pozostałych niepełnosprawnych.Dopiero kilka lat temu zdałem sobie sprawę, że moje ówczesne zachowanie było podszyte nienawiścią do siebie samego, strachem, niską samooceną. Podchodziłem do swojej choroby z dystansem, śmiałem się z żartów z niepełnosprawności, gardziłem ułatwieniami, przywilejami, wzbraniałem się przed współczuciem. Nie chciałem mieć nic wspólnego z innymi OzN, bo widziałem w nich siebie, kogoś podrzędnego, potrzebującego pomocy,. Jeśli ktoś mógłby wtedy uchodzić za idealną emanację zjawiska zinternalizownego ableizmu (przyswojonej nietolerancji), to tym kimś byłbym ja.Dzisiaj nie mam problemów z poczuciem wartości, a niepełnosprawność traktuję jako ważną składową mojej osobowości, tego, kim jestem. Jednak wciąż posiadam niewielu znajomych wśród OzN. Lata zaniedbań i unikania towarzystwa osób z niepełnosprawnościami zrobiły swoje. Obecnie staram się to zmienić, gdyż teraz już wiem, jak istotna jest wymiana doświadczeń, przynależność do grupy, tworzenie wspólnoty. Nie tylko w życiu osobistym, ale także w walce o własne prawa.
Według Jarosława Kaczyńskiego za rządów PiS płace w Polsce tak urosły, że są wyższe niż w Niemczech, a euro jest warte mniej niż 3 zł – Czy on jest tak odklejony, czy po prostu traktuje swój elektorat jak kompletnych debili
0:37
 –

Krzysztof Stanowski i jego recenzja filmu "365 dni":

 –  Na początek zdanie, które zamieszcza każdy na wszelki wypadek: obejrzałem nowe „365 dni”, żebyście wy nie musieli. To oczywiście taka regułka antyobciachowa i pseudointeligencka.Ale wystarczy napisać: obejrzałem.Nie wiem, czy można traktować to coś w kategoriach filmu. To miks teledysku, reklamy, soft-porno, no i filmu właśnie. Fabuła jako taka niemalże nie występuje, tzn. zajmuje jakieś 15 procent czasu. Uwaga, teraz w całości będę spoilerował. Babka o imieniu Laura bierze ślub (z tym gościem, który w poprzednim „odcinku” ją porwał i więził przez rok) i jest bardzo zakochana, do tego ma przygłupią koleżankę, która przez cały film nawet nie pokazała cycków (mimo wielu stosunków). Po ślubie nie jest zadowolona, bo jej mąż traktuje ją z góry (przypominam, że ją porwał, ale chuj tam, liczyła na więcej romantyzmu z jego strony), ale bywa fajnie, bo dużo jeżdżą na koniach przy zachodzie słońca. No ale generalnie jest słabo, mąż jej mówi: idziemy, wychodzimy, chodź, wkurwia ją.Pojawia się ogrodnik. Ogrodnik oczywiście jest przystojny, umięśniony, ma corvettę i suva, dom z basenem, deskę surfingową i fajne dziary (pakiet totalnego chada, jak to u ogrodnika). Mąż puka jakąś swoją przyjaciółkę, co odkrywa ta Laura. Babka ucieka do ogrodnika, ale się z nim nie teges, natomiast on jest za przystojny, żeby nie wykorzystać tego w soft-porno, więc ona śni, że teges i wtedy mamy sceny. Potem się okazuje, że mąż wcale nie puknął przyjaciółki, tylko to był jego brat bliźniak, a jeszcze potem, że ogrodnik nie jest ogrodnikiem,, tylko synem szefa mafii. Laura spotkała dwóch facetów we Włoszech i obaj są szefami mafii, to dość dobra skuteczność. Następnie dzieje się coś dziwnego, bo porywacz, ogrodnik, brat bliźniak porywacza i ta babka, co ją pukał strzelają do siebie nawzajem i nawet Polka obrywa (może umiera, nie wiadomo). To już cały film, ale nie mam pojęcia, o co w nim chodziło, poza dymankiem. Zdaje się, że to produkcja dla młodych par, gdzie jedna strona chciałaby namówić drugą na wspólne oglądanie porno, ale nie wie, jak zagadać.W zasadzie najciekawsze jest to, że Massimo często kopuluje w spodniach. A, ten ogrodnik ma jeszcze siostrę, która jest w ciąży i traktuję ją, jakby to on zrobił tego dzieciaka, ale w sumie nie kumam, co to była za pojebana akcja i po co ta siostra się pojawiła.Trzecia część niewykluczona, bo Laura oberwała jakoś w miednicę, więc może żyje i spotka trzeciego szefa mafii, który ją wychędoży.
W związku z tym każdy producent stosuje inny VAT i każdego skarbówka może ukarać za to, że przyjął złą stawkę –
Przepraszam za spóźnienie – W Japonii spóźnienie pociągu jest niezwykle rzadkim zjawiskiem. Ale jeśli już się to zdarzy, traktuje się to bardzo poważnie. Konduktorzy chodzą i osobiście przepraszają każdego w pociągu, zamiast po prostu ogłosić to przez mikrofon, ale to nie jest najlepsza część! Nawet jeśli opóźnienie wynosi nieco ponad 5 minut, konduktorzy wręczają każdemu pasażerowi wydrukowany "Dowód spóźnienia", dzięki czemu można go pokazać szefowi lub szkole, aby wiedzieć, że spóźnienie nie było z własnej winy, oszczędzając sobie w ten sposób wstydu związanego z wymówkami W Japonii spóźnienie pociągu jest niezwykle rzadkim zjawiskiem. Ale jeśli już się to zdarzy, traktuje się to bardzo poważnie. Konduktorzy chodzą i osobiście przepraszają każdego w pociągu, zamiast po prostu ogłosić to przez mikrofon, ale to nie jest najlepsza część! Nawet jeśli opóźnienie wynosi nieco ponad 5 minut, konduktorzy wręczają każdemu pasażerowi wydrukowany "Dowód spóźnienia", dzięki czemu można go pokazać szefowi lub szkole, aby wiedzieć, że spóźnienie nie było z własnej winy, oszczędzając sobie w ten sposób wstydu związanego z wymówkami
 –
0:16
Tekst traktuje o głośnej aferze z czasów, kiedy Putin był jeszcze zastępcą mera Petersburga, odpowiedzialnym za kontakty międzynarodowe i inwestycje zagraniczne. Putin miał pozbawić miasto 122 mln dolarów –
 –
Putin zachowuje się jak mój kot. Ma gdzieś groźby i sankcje, wszystkich traktuje z wyższością i pogardą, a na dodatek uważa, że wszystko należy do niego –
 –  Na dworcu kolejowym zdarzył się zabawny incydent. W przejściach są dość ciężkie drzwi, a jeśli działa wentylacja, te drzwi się zasysają i ciężko je otworzyć. Tak więc, otworzyłem takie jedne drzwi z wysiłkiem, a mam około 2 m wzrostu. Postanowiłem przytrzymać je dla delikatnej dziewczyny, która szła za mną. Ale ta spojrzała na mnie spod byka, odepchnęła moją rękę i powiedziała, że nie potrzebuje niańki. Drzwi były szklane, więc patrzyłem z zainteresowaniem na jej zmagania. Za nią stało dwóch facetów, którzy widzieli całą sytuację, więc nie spieszyli jej z pomocą. Wyraźnie brakowało jej masy i siły, by otworzyć te drzwi, ale nie poddawała się. W końcu oparła się nogą o ścianę i szarpnęła drzwi, które ustąpiły, ale jej triumf nie trwał długo, bo pierdnęła z wysiłku, a że akcja rozgrywała się w podziemnym przejściu o doskonałej akustyce, to pierd był dość głośny... W jej oczach było takie upokorzenie, że nie było mi do śmiechu, ale tamci faceci mieli ubaw po pachy. Skończyło się na tym, że uciekła, nie otwierając ostatecznie drzwi.No i ja się teraz pytam, po co ta zuchwałość? Dlaczego, gdy inny mężczyzna przytrzymuje mi drzwi, nie traktuję tego jako upokorzenie, tylko doceniam jego uprzejmość wobec innych? To chyba prawda, co mówią: jeśli ktoś chce zostać obrażony, zawsze znajdzie ku temu powód
 –  Pamiętacie jak Ordo luris chciało zakazaćrozwodów?Na chwilę chyba odłożą swoje plany. Mają wswych szeregach rozłam spowodowany tym, żegłówny pomysłodawca tej idei, Tymoteusz Zych,zdradzał swoją żonę z koleżanką z pracy, równieżmężatką. Byl świadkiem na ich ślubie, oczywiściekościelnym.Gdy jego żona odkryła nagie fotki w telefoniepokazała je mężowi kochanki, który wpadł dobiura i na oczach całego Ordo luris tłukli się poryjach.Wygląda na to, że oboje kochanków czekarozwód, którego nie zdążyli zakazać. Sporo osóbodeszło z organizacji.Ordo luris prosi o uszanowanie prywatnościzaangażowanych w to postaci. Gdyby sami niewłazili z butami w życie innych, być może nawetbym się z tym zgodził.I choć ciężko mi znaleźć wystarczająco obelżywesłowa na takie postępowanie, a na ustach pojawiasię uśmieszek z satysfakcją - to smuci mnie fakt,że w tym kraju zamiast oglądać ich w cyrkumusimy pogodzić się z tym, że takich katolickichfanatyków traktuje się śmiertelnie poważnie.Tacy chcą uczyć Twoje dzieci.Jedyne co tutaj dobre - to memy.
W Japonii w księgarniach hitem sprzedażowym jest „Atsumare! Panda no 0 Oshiri: Panketsu". Książka ma 64 strony i traktuje o tyłkach pand. Jej bohaterami jest 13 zwierząt z japońskich ZOO –
"Wolniejsze" kasy z pogaduszkami specjalnie dla seniorów! – Ogromna część seniorów traktuje wymianę zdań ze sprzedawcą jako format spotkania i rozmowy prywatnej. Opowiadają o swoich problemach, rozterkach i wydarzeniach ze swojego życia. Dzieje się tak dlatego, że bardzo duża część osób starszych żyje samotnie. Dla nich interakcja ze sprzedawcą, farmaceutką jest jedną z niewielu szans na rozmowę z drugim człowiekiem w ciągu całego dnia. Niderlandzka sieć spożywcza JUMBO widząc ten trend (w Niderlandach jest prawie 1.5 miliona ludzi po 75 roku życia) postanowiła... otworzyć w swojej sieci specjalne "wolniejsze" kasy. Specjalnie oznakowane punkty nazywane "KletsKassa" co po Polsku oznacza "Kasa z Pogaduszkami" obsługiwane są głównie przez obsadę SENIORSKĄ (osobie starszej o wiele łatwiej nawiązać rozmowę ze swoim rówieśnikiem ) i rozmowa, wymiana zdań jest jednym z GŁÓWNYCH elementów pracy kasjerek, które znajdują się na tych stanowiskach. Oczywiście prędkość obsługi gra tutaj drugorzędną rolę. Świetny pomysł!
Źródło: ON THE MOVE

Mowa Żulczyka w sądzie w sprawie o nazwanie prezydenta słowem na d...

 –  Dziś zakończyła się rozprawa w sprawie mojego rzekomego znieważenia prezydenta RP. Wyrok w tej sprawie zapadnie w poniedziałek. Bardzo dziękuję za reprezentowanie mnie mecenasowi Krzysztofowi Nowińskiemu, a Michał Rusinek za ekspertyzę i stawienie się w sądzie w charakterze świadka. Poniżej treść mojej mowy końcowej. Wysoki Sądzie,nie przyznaję się do winy, którą jest znieważenie urzędu prezydenta RP, natomiast sprawa, w której jestem oskarżony, ma parę wymiarów, o których warto dzisiaj wspomnieć. Duża część opinii publicznej uznaje dzisiejszą rozprawę za sąd nad intelektem prezydenta Dudy, oraz jego samodzielnością sprawowania władzy. Chciałbym w tym momencie odciąć się od tego typu opinii i deliberacji. Nie jest tajemnicą mój, bardzo delikatnie mówiąc, krytyczny stosunek do obecnej władzy w Polsce, natomiast rzeczywiste niebezpieczeństwa, które niesie ze sobą precedens mojego oskarżenia, wykraczają daleko poza osobę Andrzeja Dudy. Dla tej sprawy nie ma znaczenia, czy prezydent Duda jest mądry bardziej, lub mądry mniej.Znaczenie ma możliwość krytyki władzy, wyrażenia sprzeciwu. Co mamy zrobić, jeśli władza łamie nasze moralne standardy, jeśli przestaje się posługiwać kategorami zdrowego rozsądku, tak jak to ma miejsce w przypadku relacji polsko-amerykańskich na przestrzeni ostatniego roku? Jakie mamy możliwości działania, gdy władza zachowuje się źle, głupio, gdy władza kłamie? Czy władza może nas pouczać w jaki sposób ją krytykować? Z tego co widzę, sympatycy prezydenta Dudy, odnosząc się do mojej sprawy, krytykują mnie głównie z pozycji "dobrego wychowania". "Nie wypada", "nie można", "to poniżej wszelkich standardów", mówią popierający Dudą wyborcy, a nawet sam prezydent zapytany o moją osobę podczas jednego z wywiadów. Może nie wypada, może to poniżej standardów. Co jednak, kiedy sama idea "dobrego wychowania", "szacunku" staje się narzędziem do kneblowania opinii? I czy szeroko pojęte dobre maniery powinny być przedmiotem postępowania karnego?Jestem przekonany, że w Polsce władza gra przeciwko obywatelom znaczonymi kartami. Posłowie, ministrowie, dziennikarze sympatyzujących i dotowanych przez władzę mediów mogą mówić wszystko. Mają za sobą immunitety, ochronę, pieniądze spółek skarbu państwa. Mogą mówić o tym, że tam stało ZOMO, o lemingach i o moherowych beretach, mogą mówić, że osoby LGBT to nie ludzie, tak jak prezydent Duda, poseł Terlecki może nazwać kretynką kobietę, która grzecznie zadała mu pytanie w miejscu publicznym. Mogą mówić to wszystko, a za słowami idą czyny, wymierzone w obywateli, w konkretne grupy zawodowe, w konkretne osoby. Mogą kreować nową, postawioną na głowie rzeczywistość, w której nawet podstawowe akty prawne, na których uformowany jest ustrój państwa, nie mają żadnego znaczenia.Co może zrobić obywatel? Niewiele. Może iść na demonstrację, na której dostanie po oczach gazem, zostanie zawleczony do radiowozu, będzie otoczony przez godziny szpalerem policjantów, a policja w trybie pilnym wyśle oskarżenie do prokuratury. Może zostać zdyscyplinowany. Może na przykład zostać usunięty z pracy, jeśli pracuje w instytucji publicznej. Może stanąć przed sądem po prostu za to, co napisał w mediach społecznościowych.Być może władzy na rękę jest demokracja pozorancka, demokracja która ogranicza się do wrzucenia głosu do urny raz na cztery bądź pięć lat, podczas których bierny, zadowolony obywatel jest manipulowany za pomocą telewizji i mediów społecznościowych na to, aby oddać ten głos, który władzy jest potrzebny, gdy przyjdzie na to czas.Muszę tutaj podkreślić, że żadnym wypadku nie czuję się dysydentem, ofiarą systemu, osobą prześladowaną - byłoby to bardzo obraźliwe w stosunku do ludzi rzeczywiście prześladowanych przez władze swoich krajów, chociażby za naszą wschodnią granicą. Moją sprawę traktuję bardziej jako kłopot, trochę śmieszny, trochę straszny, ale na pewno istotny. Wierzę, że ta sprawa jest pewnym papierkiem lakmusowym, jednym z wielu drobnych testów, podczas którego sprawdzamy nasze możliwości obywatelskiego oporu. Stojąc przed sądem za słowa, które napisałem na Facebooku czuję się jak poddany, jak petent, jak członek ciemnego ludu, który władzę ma jedynie wielbić, bo do tego władza jest, aby być wielbioną. Nie, w demokratycznym społeczeństwie, którym zaczęliśmy się stawać jakiś czas temu, i którym wciąż się stajemy, to władza jest dla nas. Ma nas reprezentować i nam pomagać. A my mamy prawo - a nawet powinniśmy - reagować, gdy ta władza działa przeciwko naszym (i również swoim) interesom. Nawet kosztem bon-tonu, savoir vivru, ładnej polszczyzny i dobrego wychowania.
Starosta zarzucał aktywistom, że umieszczając ich powiat na interaktywnej mapie homofobicznych uchwał w Polsce lokalnej, naruszyli dobre imię samorządu – Przedstawiciele powiatu przekonywali, że przyjęcie Samorządowej Karty Praw Rodziny stworzonej przez Ordo Iuris było wyrazem troski o „normalne, prorodzinne wartości”. „Nikogo nie dyskryminujemy, nie nawołujemy do nienawiści, wszystkich szanujemy”.Sąd nie miał wątpliwości, że działanie pozwanych - Kuby Gawrona, Pauliny Pająk i Pawła Preneta - mieściło się w ramach konstytucyjnej wolności wypowiedzi, prawa do wyrażenia krytyki, bycia poinformowanym, a także pozyskiwania informacji o działalności osób pełniących funkcje publiczne.Sąd powoływał się też na art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka: „Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe”.Przywoływał też orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który swobodę wypowiedzi traktuje jako „jedną z podstaw demokratycznego społeczeństwa i rozwoju”.
 –  Beata Szydło O @BeataSzydlo • 1hPrzeznaczenie przez Komisję Europejską700 tys. euro na pomoc dla sprowadzanychprzez Białoruś migrantów jest działaniem narzecz Łukaszenki. To gest zły i kompletniebezmyślny, szczególnie w kontekście brakurealnej pomocy KE dla setek więźniówpolitycznych na Białorusi.C> 214       11 259       <0 816 ^Mariusz Kamiński O @Kaminski_... • 7mZ satysfakcją przyjąłem decyzję KE dot.przekazania 700 tys. euro dla organizacjimiędzynarodowych i humanitarnych napomoc dla migrantów na granicy po stronie■i. Traktuję to jako odp. na apel MSW— m 5!     wzywający do podjęcianatychmiastowych działań przez teorganizacje.
Kiedy ktoś traktuje hasło "JP 100%" zbyt dosłownie –  Polak skazany w Anglii za atak na kobietę i masturbowanie się w radiowozieRadosław M., 36-letni obywatel Polski, najpierw napastował przypadkowo napotkaną na ulicy kobietę, a po zatrzymaniu onanizował się w policyjnej furgonetce. Angielski sąd skazał go na 16 miesięcy pozbawienia wolności.
W Danii lekcje empatii są obowiązkowe w szkołach od 1993 roku. Dania jest jedynym krajem na świecie, w którym szkoły uczą empatii i tam jest to obowiązkowe – Wydaje się, że Dania traktuje to zjawisko bardzo poważnie, ponieważ najszczęśliwszy kraj na świecie poświęca godzinę tygodniowo w swoim krajowym programie nauczania na budowanie empatii u swoich uczniów....Od czasu ustawy z 1993 r. dzieci w wieku od 6 do 16 lat mają jedną godzinę lekcji empatii tygodniowo. Oczywiście nie ma metody i nie ma pracy domowej, podczas tych lekcji uczniowie komunikują się, słuchają i wymieniają między sobą.Te ważne chwile pomagają dzieciom rozwijać się w ich przyszłym życiu i jest to niezbędne w dzisiejszych czasach, ponieważ empatia jest obecnie coraz rzadsza.Oprócz tego, że jest dobre dla osób wokół ciebie, ta nauka empatii zwiększa szanse dziecka na stanie się szczęśliwym i spełnionym dorosłym.Empatia równie ważna jak matematyka czy angielski .....Podczas rozmowy i słuchania kolegów z klasy dzieci mogą nawet jeść ciasto, o ile wspólnie je upieczą. „To tak samo ważne jak matematyka czy angielski” – mówi LaPresse Jessica Alexander.Praktyka ta została skodyfikowana w duńskiej ustawie o edukacji z 1993 r., której celem jest między innymi nauczenie dzieci granic, empatii i seksualności....