Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 338 takich demotywatorów

Aktorka Alżbeta Lenska przeszła poważną operację mózgu. Kilka dni temu jej mąż prosił o modlitwę za nią. Teraz aktorka ma się już dużo lepiej i zamieściła na Instagramie wzruszający wpis:

Aktorka Alżbeta Lenska przeszła poważną operację mózgu. Kilka dni temu jej mąż prosił o modlitwę za nią. Teraz aktorka ma się już dużo lepiej i zamieściła na Instagramie wzruszający wpis: – Pamiętacie że mój ostatni głos dotyczył optymizm? Zawsze to robił, nawet jak coś nie wychodziło albo coś było inaczej zawsze szukałam czegoś pozytywnego i dobrego myślenia...W tamtym tygodniu we wtorek 15.05 wieczorem pojechałam grać spektakl „Kontrabanda” do warszawskiego teatru Komedia. Zagrałam jeden akt, trochę byłam spięta, ale się podobało, kurtyna upadła, widownia poszła na przerwę, my w kulisach śmialiśmy się z tego co wyszło. Potem poszłam po schodach do garderoby i stało się nic czego się spodziewałam...Coś strzeliło w głowie, nie mogłam oddychać, przewróciłam się, wyłam z bólu, nie wiedziałam co się dzieje...Jak przez mgłę pamiętam, że karetka przyjechała po mnie, byłam załamana, że inspicjent wyszedł na scenę i nie wiem co powiedział, ale odwołał drugi akt, a ludzie klaskali...Nic nie pamiętam, karetki, przyjęcia, badania, ale pamiętam ze szpitala jedną rzecz - lekarz podszedł do mnie i czekał aż będę go słyszeć, za nim widziałam Rafała załamanego. Powiedział - pękł Pani tętniak w głowie, który całą krwią zalał Pani głowę, musimy operować natychmiast, nie wiem czy przeżyje Pani, a jeśli przeżyje, nie wiem co będzie. I wiecie co..? Pierwszy raz nie myślałam optymistycznie...płacząc kazałam Rafałowi przekazać Zosi i Antkowi „że ich kocham i niech im to przekaże”...Nie chce Wam mówić co czułam, co przeżyłam i ile bólu i cierpienia przeżyłam, ale powiem Wam jedno - myślałam, że mnie straci mój mąż. Znamy się 12lat, próbujemy od zawsze się dogadać...Rafał jest przeciwieństwem mnie!!! Wiem, że to brzmi dziwnie, ale zawsze się zastanawiałam czy On się zmieni??? Teoretycznie jest idealny, a prywatnie czasami nie jest pewien siebie i zły jest na mnie, że nie rozumiem tego...Kocham go, a z drugiej strony nie mogłam mieć siły rozumieć. Czułam, że On jest idealny, a Ja gorsza...We wtorek jak usłyszałam, że co się stało kazałam ucałować dzieci i byłam gotowa...I wiecie co??? Byłam pewna, że Bóg zrobi co trzeba!! Okazało się, że po tych strasznych dniach, powoli zaczęło się dobrze robić...Miałam słaby kontakt, ale pamiętam na OIOMIE, kiedy czułam się, że chwilę mówię, widząc Rafała mówiłam „MASZ BYĆ Z SIEBIE SZCZĘŚLIWY”! Nie ważne czy będę żyć, ale Tobie już wystarczy, masz robić to co robią szczęśliwi ludzie, weseli ludzie i się uśmiechać! I wiecie co? Przez chwilę myślałam, że to koniec, po chwili się jednak polepszyło, a teraz jest pełen optymizm:-)Dlaczego to piszę? Urodziłam się na nowo!! Jestem uśmiechnięta, pozytywna i mówię Wszystkim z którymi rozmawiałam - trzeba być uśmiechniętym!!! Trzeba robić co się chcę, trzeba robić to o czym się marzy, nawet coś o czym się myśli, bo życie jest piękne:-)Kocham mojego męża i robimy wszystko razem!!! Kocham moje dzieci i nagle mam luz, żeby one się nie przejmowały i były szczęśliwe, czasem słuchając tego o co czasem proszę. Z kim nie rozmawiam, a kogo znam mówię - rób szczerze to czujesz, co wiesz, czego pragniesz nie ma sensu czekać!!! Nigdy nie wiesz co się z życiem stanie, dlatego rób TO CO CZUJESZ!! Dziękuję Bogu i Wam za dobrą energię, myślę i wsparcie - Jestem z Wami i jestem lepsza niż wcześniej:-)Wyglądam dziwnie, nie chodzę jeszcze, wszystko po powoli się dzieje, ale wiecie co? Jestem SZCZĘŚLIWA:-) Jestem dobra i mówię Wam jedno - POZYTYWIZM to coś co polepszam Wam wszystkim, Wy też tak potraficie:-)Dziękuję Wam, rodzinie i genialnej szpitalnej ekipie! Wszystko będzie dobrze, a dziś obchodzicie genialny dzień mamy. Ja jeszcze jestem w szpitalu, ale jestem uśmiechnięta, mój mężuś postanowił zrobić coś genialnego dla dzieci zamiast mnie, zaprosił ludzi i spędzą wspaniałą sobotę czyli Dzień Matki! Chyba mój pozytywizm zaczyna działać ;-)
Jak kibole mogą własnej drużyniepomóc wygrać mecz –  Przepis dla kiboli na wygranie meczu przez naszą drużynę:Zbieramy się w 40, kupujemy bilety w sektorze przeciwnikówkupujemy cały zestaw kibica przeciwników - szaliki, czapki znaczkikubki itd. Cały mecz kibicujemy drużynie przeciwników, wznosimyokrzyki i w ogóle robimy standardowy stadionowy bełkot. Pokoniec meczu, niezależnie od wyniku (np. 3:0 dla naszychprzeciwników) zaczynamy z trybuny przeciwników rzucać petardyświece, gwoździe, scyzoryki, butelki w sędziego, wylatujemy naboisko rycząc cokolwiek i machając zakupionym oprzyrządowaniembluzgamy na policję, wystawiamy transparer150%" (matematyka nie musi być nasza mocą stroną). W wynikuzrobionej przez nas zadymy i burdelu przeciwnik i jego klub zostajeukarany, mecz zostaje przerwany, a nasz prawdziwy zespół wygrywawalkowerem
Źródło: Własne
 –  Zobacz tato! Nerd!Wiesz co robimy z nerdami, prawda?TAK!Uczymy się od nich!Wenus obraca się w przeciwnym kierunku, niż większość planetCiekawe!
Bożena Dykiel wspominała pracę z Andrzejem Wajdą na planie „Wesela": – - Wielkie tłumy, kolejny z rzędu dzień zdjęciowy. Patrzę, Wajda usiadł na krzesełku, na drugim położył nogi i zasnął. Ekipa się ewakuowała, żeby nie przeszkadzać mistrzowi w drzemce, a on obudził się po 15 minutach i oburzył: "Kto powiedział przerwa!?"W podobnym tonie wspominał Robert Więckiewicz, który z Wajdą pracował nad „Wałęsą”:- W trakcie zdjęć Andrzej Wajda mówi do mnie: "Jak pan przyjdzie na plan, proszę mnie szturchnąć, obudzić i powiedzieć, jaki film właśnie robimy”
Belgijska szkoła chcąc rozbudzić w uczniach miłość do literatury, wprowadziła kwadrans czytania podczas lekcji – Pasję czytania trzeba u dzieci rozbudzać. Z takiego założenia wyszły władze szkoły l’Institut de la Providence położonej w Woluwe-Saint-Lambert w Regionie Stołecznym Brukseli, wprowadzając podczas zajęć lekcyjnych kwadrans wspólnego czytania.Metoda może nie wydawać się odkrywcza – kilkanaście minut przed końcem lekcji wszyscy chowają zeszyty i podręczniki, żeby mieć czas na lekturę – ale szkoła postanowiła całkowicie zmienić podejście do propagowania czytania."Co zazwyczaj robimy w szkole? Kontrolujemy, wymagamy, ewentualnie sankcjonujemy, ale to nie są sposoby, dzięki którym nauczymy dzieci kochać czytanie" - mówi Xavier Bergen, inicjator projektu. Jak podkreśla, w nowym pomyśle chodzi o to, aby "dać uczniom czas, pozostawić swobodę wyboru lektury, a nawet decyzję, czy chcą czytać, czy nie. Jedynym warunkiem jest to, aby nie przeszkadzali innym"
 –  taZobaczymy - powiedział ślepy i 4 godz. i Parę lat temu miałem okazję pracować w wykończeniówce. Wiecie. Praca z pogranicza tych, w których przy szefie jesteście grzeczni, a potem przy znajomych i piwku tytułujecie go mianem chuja. Wypłata lipna, roboty tyle, że można by zatrudnić jakiegoś Ukraińca, ale tniemy po kosztach, dlatego trzon, podstawa i w ogóle całość firmy składała się z majstra i jego pomocnika (czytaj: ja). Umowy i inne pierdoły były taktownie omijane przez mojego pracodawcę, bo jak sam tłumaczył: "Nie będę płacić na tych skurwysynów z ZUSu". Zabezpieczeniem przed niepłacącym klyentem był kilof i 5 kilogramowy miot, o czym takowy jegomość dowiadywał się z chwilą, gdy płytki sypały się po podłodze. I tak jeżdziłem trochę po naszym kraju i odwalałem fuszerki, od wylewek po podwieszane sufity, malowanie z palcem w dupie i gipsowanie level hard. Po prostu cud miód, malina i "będzie Pan zadowolony". I pewnego dnia dzwoni do mnie szef i mówi, że znalazł perełkę_ Warszawka, stolyca, dobra kasa, 200 metrów kwadratowych do zrobienia. Pojechaliśmy ustalić szczegóły remontu tej perełki. Drzwi otworzył nam siwy, elegancko ubrany człowiek z, jak się w trakcie rozmowy okazało, bogatą kulturą osobistą. Zaproponował nam kawkę i herbatkę i oprowadził nas po domu. Dużo gipsowania, tapety w salonie, panele podłogowe, prawie wszyndzie. Normalka, to co zawsze. Z jednym wyjątkiem. W łazience nasz klyent chciał mieć kafelki na wzór witrażu "Bóg Ojciec - Stań się" Wyspiańskiego. Popatrzyliśmy z szefem na siebie i stwierdziliśmy, że łazienkę ogarniemy na koniec. We dwójkę całą robociznę odwalaliśmy już od ponad dwóch miesięcy. W końcu została nam wisienka na torcie. Wstawianie nowego kibla i wanny to był pikuś w porównaniu do tych puzzli jakie mieliśmy do ułożenia. Już samo poskładanie tego zajęło nam dwa dni. Pierdolenie się z tym trwało wieki, a mnie po nocach śnił się ten witraż ze wszystkimi szczegółami, jeszcze przez dwa lata. Fucha została odwalona I nadszedł czas rozliczeń. Lekko siwawy i jak zwykle miły Pan bardzo dziękował nam za kawał dobrej roboty. Szef wyliczył wszystko w głowie, że to będzie tyle i tyle na co nasz zadowolony klient się uśmiechnął i powiedział, że jeśli chodzi o płatność, to może być lekki problem. "Jaki problem kierowniku? Młody dawaj pakiet zabezpieczający i idziemy do łazienki." Poszedłem do auta, wyciągnąłem młot i kilof i powędrowaliśmy z szefem do kibla. Zdezorientowany jegomość poszedł za nami i pytał co robimy. "Zaraz Pan zobaczysz" - powiedział szefo i ciągnął dalej: "Płacisz Pan zaraz w gotówce, albo cały ten Wyspiański pójdzie w pizdu." "Panowie spokojnie, ja mam trójkę dzieci na utrzymaniu, ledwo wiąże koniec z końcem. Żyję od pierwszego do pierwszego." "Miody bierz młot" - wziąłem młot, szef kilof i popatrzyliśmy na naszego siwego pana. Ten stał zdębiały i nawet slówkiem nie pisnął. "Jedziemy z tym koksem!" - I cale to pieprzenie się z kafelkami powędrowało na podłogę w sekundę. Trochę mi było szkoda, ale finalnie nasz klyent przybiegł ze skarpetą z pieniędzmi i na koniec wszyscy byliśmy zadowoleni. Zaczęliśmy zbierać manele, a raczej ja zbierałem, a szef wyszedł na papierosa. Jak się okazało potem siwy pan miał na imię Jarosław i zapytałem go przed wyjściem czym się zajmuje, skoro ma taką chawirę i ledwo wiąże koniec z końcem. Na co on mi odpowiedział: "Jestem ministrem."
 –
 –  Pokój nauczycieli wych. fiz.Zakaz zadawania następujących pytańCzy mamy się dzisiaj przebierać?Co dzisiaj robimy?Czy dzisiaj gramy?Czy dzisiaj normalnie ćwiczymy?Czy dzisiaj jest WF?
Mąż widząc dziecko na podwórku- Kochanie to co, myjemy,czy robimy nowe? –
 –
Jak jeden słoik zmienić może małżeństwo – „Postawiłam mój słoik z karteczkami w kuchni, w widocznym miejscu. Nie mówiłam mężowi, co w nim jest. Codziennie sumiennie wkładałam tam jedną karteczkę. Kiedy ósmego dnia wróciłam z pracy, zobaczyłam, że obok mojego pojawił się drugi słoik…”.Prawie dwa lata temu zaproponowałam małżeństwom robienie słoika wdzięczności. Polegał on na tym, że do dość dużego słoika codziennie wrzuca się karteczkę z podziękowaniem współmałżonkowi za jedną rzecz w ciągu dnia. Niech to będzie bodaj wpis: „Dziękuję za wyniesienie śmieci”, które i tak zostały dosłownie tej drugiej osobie wciśnięte do ręki – ale zapisz to, podziękuj.Było to dość ryzykowne. Powszechnie znane były słoiki wdzięczności dla samego siebie, ale małżeński? Dobrze wiem, że to trudne, szczególnie w małżeństwach, które przeżywają trudności. Co się okazało?Małżeński słoik wdzięczności okazał się strzałem w dziesiątkę. Najczęściej oczywiście jego zrobienia podjęły się żony. Początek wymagał od nich nieco trudu, ale niektóre dość szybko zobaczyły efekty.Oto jedna z historii związanych ze słoikiem:"Postawiłam mój słoik z karteczkami w kuchni, w widocznym miejscu. Nie mówiłam mężowi, co w nim jest. Codziennie sumiennie wkładałam tam jedną karteczkę. Kiedy ósmego dnia wróciłam z pracy, zobaczyłam, że obok mojego pojawił się drugi słoik, do którego mój mąż wkładał karteczki dla mnie! Raz w tygodniu zaczęliśmy rozmawiać o słoiku, a dokładniej o tych wszystkich dobrych rzeczach, jakie dla siebie robimy.Czego chcieć więcej? Widzę, jak zmieniło się moje patrzenie – zaczęłam częściej wychwytywać dobre rzeczy, jakie robi mój mąż, a te negatywne przestały mnie tak bardzo dotykać. Wcześniej denerwowałam się błahostkami i reagowałam na nie wybuchowo.Teraz mam jakby serce naładowane tym, co pozytywne. Inna pozytywna rzecz to taka, że nie oceniam męża tak, że on robi coś specjalnie. Słoik sam nas popchnął do tego, co chyba w małżeństwie najważniejsze – do rozmowy. Dzięki temu dużo rozmawiamy o intencjach, o tym, jak coś miało wyglądać, a jak ostatecznie wyszło. Taka drobnostka wyniosła moje małżeństwo na inny poziom. Cieszę się, że poszłam za taką propozycją." - Kasia, 5 lat po ślubie.Jak zrobić małżeński słoik wdzięczności?1. Przygotuj słoik. Możesz go ozdobić lub kupić już ozdobiony. Postaw w widocznym dla Ciebie miejscu, aby przypominał Ci o nowym, codziennym rytuale.2. Przygotuj karteczki, na których będziesz zapisywać swoje podziękowania dla męża/żony.3. Codziennie opisz JEDNĄ rzecz, za którą chcesz podziękować swojemu partnerowi/swojej partnerce. Karteczkę wrzuć do słoika. I tyle!4. Zaproś swoją połówkę do przygotowania dla Ciebie podobnego słoika – dowolnie.5. Codziennie przypominajcie sobie, by do słoików wrzucać kolejne kartki
ROBIMY  DLA  IDEI! –

15 rzeczy, które wszyscy robimy w pracy (16 obrazków)

Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie ma czegoś takiego jak źli ludzie. Po prostu wszyscy czasami robimy złe rzeczy. Wryło mi się to w pamięć, bo to prawda. Wszyscy mamy w sobie trochę dobrai trochę zła –
Źródło: - Collen Hoover "It ends with us"
Jesteśmy sojusznikami, partnerami przyjaciółmi, wtedy tylko, kiedy robimy to co oni chcą –  hyilransiki ans ageBojkotowany Orlen musiał zmienić logo (orzel) oraz nazwe byutrzymać sie na niemieckim rynku. A nam wmawiali, że nie maznaczenia jakiej narodowości jest kapital...wpis z dnia 19.09.2017ORLENse笔.hde e es3balboes(Rhiatu:m /(x: 2.0)/R tvib:(lirhU4%釧/(x:hy2.0)Malo kto wie, że nasz Orlen w Niemczech jest już wlaścicielem aż 565 stacji paliwowych.Pierwsze z nich przejal jeszcze w 2003 roku i zaczął im nadawać wlasne logo zcharakterystycznym orlem. Szybko okazało się jednak, że Niemcy bojkotują stacje co doktórych wiedzą, że są wlasnością polskiego kapitału. Kierownictwo Orlenu zostało w tensposób zmuszone do zmiany nazwy swoich stacji w Niemczech na "STAR" i rezygnacji zloga z orlem... A nam wmawiali, że narodowość kapitalu nie ma znaczenia.
Poznajcie Alvina i Gertrude. On ma 94 lata, ona 98. Poznali się na siłowni i... właśnie pobrali! – Na pierwszą randkę Alvin zabrał wybrankę do cukierni „Coś słodkiego”. „Zachowywał się jak prawdziwy gentleman”, wspomina Gertrude, której Mann od razu przypadł do gustu. Alvin czuł się z kolei przy swojej towarzyszce niezwykle swobodnie: „W niej było coś takiego, że ciągle chciałem z nią rozmawiać”."Wiek nie ma żadnego znaczenia ani dla mnie, ani dla Gert. Nie postrzegamy go jako przeszkody. Wciąż robimy w życiu to, co chcemy. Ludzie zawsze pytają nas, co sprawia, że czujemy się tak młodo. Oczywiście, dużo w tym zasługi medycyny, ale znacznie więcej to to, że wiedziemy życie pozbawione zmartwień; nie pozwalamy sobie na przejmowanie się zbyt długo czymkolwiek, nad czym nie mamy kontroli"
 –  KlaudiaCo robimy w ten weekend? A na co masz ochotę? Teraz twoja kolej planowaniazjemy pizzęMoże coś bardziej romantycznego? zjemy pizzę w deszczu
Wciąż wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, co robimy z naszą planetą –

22 rzeczy, które robimy jako dorośli, jeśli w dzieciństwie doświadczyliśmy przemocy emocjonalnej (23 obrazki)

 –  Czy istnieje możliwość przetestowania innej ładowarki? co z tym robimy? bateria jest niewymienna a przynajmniej nie bez rozkrecania obudowy WE 18:18 Pobierz zainstaluj i przetestuj baterie za pomocy aplikacji Dell SupportAssist - http://ciell.to/2vfr7Pv Juz to zrobilem. Nie wykrylo bledow. Aktualizacje tez przez ten program robilem WT. 2092 Problem rozwiazany. Wystarczyło pogrzebac w biosie Dla przyszlych potrzebujacych prosze przekazac instrukcje: versja bets revision 1.1.3 -> bios setup-> power management -> advanced battery charge configuration -> odznaczamy -enable advanced battery charge mode. PomogloBardzo sie cieszymy. Czy mozerny jeszcze w czyms pornoc? Ja sie nie ciesze. Nie pomogliscie mi w zaden sposob i to chyba ja moglbyrn zapytac czy warn w czyms jeszcze pomoc?