Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 286 takich demotywatorów

Kierowca z Gdańska uratował pasażerkęMiejskim autobusemzawiózł kobietę do szpitala – Młoda kobieta, która wsiadła do autobusu linii 283 w Gdańsku, zasłabła i straciła przytomność. Kierowca postanowił nie czekać na przyjazd karetki. Zmienił trasę i ruszył do szpitala. W tym czasie 26-latką opiekował się jeden z pasażerów. Kiedy przejęli ją lekarze, kierowca kontynuował kurs.Kierowca nie czuje się bohaterem. Mówi, że to jego obowiązek. - Ludzie wchodząc do autobusu muszą czuć się bezpieczni, muszą wiedzieć, że jeżeli coś się im stanie, to kierowca im pomoże. Ja odpowiadam za tych ludzi - podkreśla.Okazuje się, że to nie pierwszy przypadek, kiedy pan Maciej pomógł komuś podczas swojej pracy. Trzy miesiące temu zajął się bezdomnym, który na przystanku dostał ataku padaczki. W lipcu zeszłego roku zatamował krwotok u jednego z pasażerów i opiekował się nim do czasu przyjazdu karetki pogotowia
Źródło: wiadomosc/2017-09-07/do-szpitala-zawiozl-kobiete-miejskim-autobusem-kierowca-z-gdanska-uratowal-pasazerke/

Rodzina znajduje na tarasie ich postrzelonego psa, a obok notatkę od policjanta, opisującą zdarzenie

Rodzina znajduje na tarasie ich postrzelonego psa, a obok notatkę od policjanta, opisującą zdarzenie – Rodzina po powrocie z kościoła do domu znalezła swojego ukochanego psa, którego ktoś postrzelił!Zakrwawiony czekał na nich na werandzie, osuwając się na podłogę. Nie wiedzieli, co się stało, dopóki nie znaleźli notatki w drzwiach z policji, na której znajdowało się "wyjaśnienie".Nie było nas w domu, gdy w sąsiedztwie doszło do zakłóceń. Zastępca szeryfa pojawił się na miejscu i chciał pewnie przeprowadzić z nami wywiad. Nie reagował w ogóle na szczekanie naszego rozzłoszczonego psa. Poczuł się zagrożony (?!) i postrzelił naszego psa, po czym zostawił go rannego, a w drzwi włożył kartkę, opisującą zdarzenie.To zachowanie było bezsensowne i niepotrzebne. Był na swoim terenie i pilnował domu. Teraz musimy ratować jego życie i wydać tysiące dolarów na zabiegi. Zastępca miał wiele opcji do dyspozycji… Mógł po prostu wrócić do samochodu, użyć chociażby gazu łzawiącego, albo jeśli już to zrobił, mógł wezwać weterynarza. Jutro zajmiemy się tym, aby policjanci pokryli koszty związane z ratowaniem psa, który chronił własnego podwórka.Weterynarz nie miał dobrych wieści. Pozostało 50% szans na to, że pies przeżyje. Rodzina była załamana, ponieważ bała się, że nie wystarczy im pieniędzy, aby ratować przyjaciela.Na szczęście otrzymali finansowe wsparcie od najbliższych. Udało się uratować życia Bruna, ale weterynarz zmuszony był amputować jedną nogę.Normalnie w głowie się nie mieści, że zastępca szeryfa postrzelił psa i zostawił go samego sobie, aby się wykrwawił…Takie  czasy, że nawet policjantom nie można ufać
Bohaterski marynarz wraz z żoną - funkcjonariuszką straży granicznej, nieprzerwanie przez 30 godzin pomagali po nawałnicy ratować ludzi – "Było strasznie ciemno. Ciężko było ocenić co się tak naprawdę dzieje. Najpierw musieliśmy przeprowadzić rozpoznanie. Niestety okazało się, że wśród sąsiadów są ranni" - powiedział w rozmowie z TVN24 Grzegorz Stach. Małżeństwo najpierw pomogło kobiecie szukającej pomocy dla rannego męża, na którego spadła gałąź. W kolejnym gospodarstwie 28-letni marynarz wyciągnął dziewczynę, której nogi przywaliło drzewo. Młody mężczyzna pomagał również usuwać z dróg powalone drzewa. Pracował nieprzerwanie przez 30 godzin.Sąsiedzi poruszeni dobrym sercem marynarza zadzwonili do Marynarki Wojennej w Gdyni i ogromie pomocy, której udzielił im Grzegorz. Dowódca był pod wrażeniem relacji, którą usłyszał i postanowił napisał prośbę do prezydenta Andrzeja Dudy o uhonorowanie st. mar. Stacha Medalem za Ofiarność i Odwagę 30 godzin akcji ratunkowej tvn 24

Aby ratować firmę...

Aby ratować firmę... –  Prezes firmy wzywa szefa od PR:- Słuchaj - mówi - mamy kiepskienotowania w prasie, wymyśl coś.Ma być tanio, ale tak, żebjywszystkie media o tym mówiły iżeby pracownicy też bylizadowoleni.Facet chwile się zastanawia- Mam! - mówi po chwili. -Najlepiej by było, gdyby pan siępowiesił: sznurek tani, wszystkiemedia napiszą, a i załoga sięucieszy...
Mieszkańcy Rytla musieli uratować najpierw jego –
Nigdy nie zapomnij o tych, którzy poświęcili swoje życie, aby ratować twoje –
Teraz nagle trzeba ją ratować przed kornikami... poprzez wycinkę –

Najbardziej utalentowany facet na świecie:

 –  RYZYKOWAŁ WŁASNE ŻYCIE BY RATOWAĆ INNYCHBYŁ CIESZĄCYM SIĘ UZNANIE LEKARZEM,WALCZYŁ ZA OJCZYZNĘ MIAŁ TYTUŁ SUŁTANA I WŁASNĄ ROZWIJAJĄCĄ SIĘ FIRMĘBYŁ NAUCZYCIELEMPOLICJANTEMDETEKTYWEMWALCZYŁ W ZOMBIE APOKALIPSIEI ZDOBYŁ ZŁOTY PAS W ZAJEBISTOŚCI

Była pewna, że znalazła miłość swojego życia. Rzeczywistość pokazała, jak bardzo się myliła

Była pewna, że znalazła miłość swojego życia. Rzeczywistość pokazała,jak bardzo się myliła – Niech podniosą głowę do góry i znajdą w sobie siłę!”Jestem Magda. Mam 31 lat i tkwiłam w związku bez przyszłości. Chcę, żebyście poznały moją historię i wzięły ze mnie przykład tylko w jej zakończeniu. Z wcześniejszych moich przeżyć wyciągnijcie słuszne wnioski.Ideał! Mikołaja poznałam u koleżanki na domówce. Ja miałam lat 19, on 18. Zakochaliśmy się w sobie niemal od pierwszego wejrzenia. To była miłość! Na początku wszystko wyglądało cudownie. Przez całe wakacje spotykaliśmy niemal codziennie, rozumieliśmy się praktycznie bez słów. Tak jakbyśmy byli dla siebie stworzeni! Kiedy z jakiś powodów nie mogliśmy się widzieć, godzinami rozmawialiśmy przez telefon. W tym wszystkim był jeden mały problem – on nie do końca uporał się ze swoją byłą. Ciągle do niego dzwoniła, pisała i nagabywała go. Nie miałam z tym problemu. Cieszyło mnie wręcz to, że woli mnie od niej… Po roku przestała się odzywać.W dodatku on sprawiał wrażenie takiego skromnego faceta, a dziewczyny za nim szalały. Było mi z tym wtedy naprawdę fajnie. Tym bardziej, że miałam przeświadczenie, że był tylko mój.Dopiero później okazało się, że było inaczej…Coś się zmieniłoMijały miesiące wspaniałej sielanki, a on powoli, dla mnie niemal niezauważalnie, zmieniał się. Coraz częściej przepadał wieczorami, pisał i dzwonił znacznie mniej. Wolał imprezy z kolegami niż czas spędzony ze mną. Prosiłam i robiłam wszystko, aby go przy sobie zatrzymać… Byłam zdesperowana. Tak minęły 2 ostatnie lata naszego związku. Przez ciągłe robienie mu wyrzutów i jego żalenie się na mnie do kolegom, słyszałam na swój temat coraz to gorsze rzeczy. Cały czas mówili mu, że nie jestem z jego ligi…, że on może mieć lepszą. O wiele lepszą… Co chwile wypominał mi, że nie potrafię się ubrać, że jestem za gruba, że włosy mam w złym kolorze, że powinnam coś ze sobą zrobić. Z ideału stałam się kimś, kim pomiatał. Było więcej rzeczy, ale nie mam już czasu i sił tego wspominać.Przemoc psychiczna i nie tylkoTo, jak mnie traktował, sprawiło, że zaczęłam myśleć o sobie w najgorszych kategoriach. Straciłam pewność siebie, która kiedyś przyciągała tak wielu facetów i zaczęłam mieć myśli samobójcze. To było straszne. A ja… Ja byłam od niego uzależniona. Nie chciałam słuchać przyjaciółek, które mówiły mi, że to nie ze mną jest coś nie tak. Byłam ślepo zapatrzona. W końcu na pewnej imprezie, przegiął. Przy wszystkich w czasie kłótni uderzył mnie w twarz. Bolało… Ale wiecie, co teraz sobie o tym myślę? Ta fizyczna krzywda była niczym w porównaniu z tym, co stało się z moją psychiką. Nie wiem jak, ale znalazłam w sobie siłę i wyszłam. Z imprezy wróciłam sama, mimo że jeszcze za mną wybiegł i „próbował ratować” sytuację… Wracałam pieszo, a ulice były puste. Nagle zatrzymał się samochód, a w nim pełno napranych facetów. Próbowali wciągnąć mnie do środka, ale wyrwałam się i uciekłam w najbliższą bramę. Serce waliło mi jak oszalałe…Nie przejął sięDo końca nie pamiętam, jak znalazłam się we własnym łóżku. To chyba dzięki adrenalinie. Obudziłam się po 16. Z nadzieją popatrzyłam na telefon. Nie było wiadomości. Przeanalizowałam wieczór – od początku do końca. Przypomniałam sobie, co zrobił. Było mi wstyd. Byłam dla niego niczym. A teraz nawet nie przejmował się tym, czy wszystko ze mną dobrze.PrzebudzenieTo przelało czarę goryczy – odcięłam się. Próbował jeszcze szukać kontaktu, ale niezbyt się starał. Później odezwała się do mnie jego była. Okazało się, że przez cały nasz związek spotykał się z nią od czasu do czasu. Dowiedziałam się też o innych. Dużo ich było… Miał bardzo pojemne serduszko, że tak to ujmę. Było mi cholernie trudno, ale uwolniłam się od niego. Udało się! I wiecie co? Mimo że wtedy myślałam, że jestem prawdziwą szczęściarą i poznałam miłość swojego życia, dopiero teraz wiem, w jakim byłam błędzie. Wiem też, że zmarnowałam 5 lat, a to naprawdę sporo. One bezpowrotnie uciekły. Nic mi ich nie wróci…Ocknij się!Dlatego, jeśli Ty też jesteś teraz z kimś, kto Cię nie szanuje, kto nie uważa Cię za najwspanialszą osobę na świecie, nawet jeśli masz sporo wad… To rzuć go! Nie marnuj swojego czasu na coś, co zostawi Ci jedynie liczne rany w psychice. Tych straconych miesięcy i zdrowia nie wróci Ci nic… Uwierz mi.Wiecie, co się dzieje za mną teraz?Poznałam Tego Jedynego. Na Jego punkcie oszalałam jeszcze bardziej, jednak tym razem uczucia ulokowałam słusznie. Jestem szczęśliwą żoną, równie szczęśliwego męża, który traktuje mnie z szacunkiem i jest mi oddany. Czuję to na każdym kroku. Kocham Go najmocniej na świecie tak, jak dwójkę naszych urwisów. Dziękuję Bogu, że udało mi się w porę, uświadomić sobie, że tamto to nie była miłość. Dopiero teraz wiem, co znaczy kochać naprawdę i być naprawdę kochaną.Dziewczyny błagam – szanujcie się!Prędzej czy później znajdziecie tę właściwą osobę, na którą zasługujecie! Kurcze! Jeśli nie jesteś dla niego na pierwszym miejscu już teraz, to nigdy nie będziesz. Zapamiętaj!”
Z relacji korespondentki BBC Liny Sinjab - wynika, że ciężarówkapułapka specjalnie była wypełniona przekąskami i słodyczami, żeby wokół zgromadziło się najwięcej dzieci – Tuż po wybuchu Alkader starał się ratowaćranne dzieciaki, zginęło ich ponad 60
W większości myślący kierowcyi ''korytarz ratunkowy''ułatwiający niesienie pomocy – Wyjazd zespołu  karetki do wypadku na autostradzie na wysokości Chojnowa. 3 osoby poszkodowane w tym 10 miesięczne dziecko...

Wzruszający list pożegnalny pewnej mamy, który doprowadził do łez tysiące internautów:

Wzruszający list pożegnalny pewnej mamy, który doprowadził do łez tysiące internautów: – "No więc... mam dobre i złe wieści. Zła to ta, że wszystko wskazuje na to, że jestem martwa. Dobra to ta, że skoro czytasz ten list, Ty nie jesteś (no chyba że tam wyżej też łapią wifi). Tak, to straszne g****. Brakuje słów, by opisać, jakie to g****. A mimo to jestem taaaak bardzo szczęśliwa, że przeżyłam mój czas w miłości, radości i wśród wspaniałych przyjaciół. Jestem szczęściarą mogąc szczerze powiedzieć, że nie żałuję absolutnie niczego i że spożytkowałam całą energię na życie na najwyższych obrotach. Kocham Was wszystkich i bardzo Wam dziękuję za cudowne życie. Jaka by nie była Twoja religia, cieszę się, że w nią wierzysz, ale bardzo proszę, byś respektował fakt, że my nie jesteśmy religijni. Nie chcę, żeby ktoś powiedział Briannie, że jestem w niebie, bo ona by to zrozumiała tak, jakbym ją opuściła, żeby iść sobie gdzie indziej. A prawda jest taka, że robiłam, co się dało, żeby móc zostać z nią i z Jeffem. Proszę, nie mieszajcie jej w głowie. Córeczko, ja nie jestem w niebie. Jestem tutaj. Po prostu już nie jestem w swoim ciele, które zbuntowało się. Moja energia, miłość, śmiech, piękne wspomnienia, to wszystko jest z Tobą. Proszę, nie myśl o mnie ze smutkiem lub żalem. Lepiej uśmiechaj się wspominając, jak świetnie się bawiłyśmy razem i że nasz wspólnie spędzony czas był po prostu genialny! Nienawidzę zasmucać innych. To, co najbardziej było w moim stylu to bawienie ludzi i dlatego bardzo Cię proszę - nie zamęczaj samej siebie moim tragicznym końcem, tylko śmiej się wspominając nasz wspólnie spędzony czas.Jeff, pamiętaj opowiadać Briannie jak najwięcej anegdot o mnie, żeby wiedziała, jak bardzo ją kocham i jak bardzo jestem z niej dumna (niech też myśli, że byłam dużo bardziej zwariowana niż byłam w rzeczywistości!). Nie istnieje nic, co lubię bardziej niż bycie jej mamą. Nic. Każdy spędzony z nią moment był pełen radości, o której nie wiedziałam nic, zanim nie pojawiła się w naszym życiu. I nie mów, że pokonał mnie rak. Owszem, zabrał mi dużo, ale nie udało mu się pokonać mojej miłości, nadziei ani radości. To nie była żadna walka, tylko zwykłe życie, które bywa bardzo niesprawiedliwe i którym często rządzi przypadek. Rak mnie nie pokonał, do cholery! To, jak przeżyłam czas wiedząc o chorobie uważam za moje wielkie zwycięstwo. Pamiętajcie o tym proszę.Najważniejsze jest to, że miałam olbrzymie szczęście spędzić prawie dziesięć lat z miłością mojego życia i moim najlepszym przyjacielem, z Tobą, Jeff. Prawdziwa miłość i bliźniacze dusze- to naprawdę istnieje! Każdy nasz dzień był pełen miłości i śmiechu. Wiecie, Jeff to bez wątpienia najlepszy mąż na świecie! W czasie całego tego g**** z rakiem on ani razu nie załamał się, a przecież tyle osób poddałoby się i uciekło z krzykiem. Nawet w najgorszym dniu potrafiliśmy znaleźć powód do śmiechu. Kocham go bardziej niż własne życie i sądzę, że miłość tak wyjątkowa jak nasza będzie trwać całe życie.Czas to najcenniejsza rzecz na świecie i jestem niezmiernie wdzięczna za to, że mogłam przez tyle lat dzielić moje życie z Jeffem. Kocham Cię Jeff. Wierzę, że Brianna jest naszą miłością ubraną w prawdziwe życie. Łamie mi się serce na myśl o pożegnaniu się. Jeśli to jest tak strasznie ciężkie dla mnie to boję się wyobrazić sobie, co przeżywasz Ty. Tak bardzo nie chcę zasmucać Cię. Mam tylko nadzieję, że z czasem będziesz umiał myśleć o mnie ze śmiechem i radością, bo naprawdę mieliśmy wyjątkowe życie. W jakiś sposób zawsze będę obok Ciebie. Wiem, że jak się zatrzymasz i dobrze przypatrzysz, w jakiś sposób mnie zobaczysz (oby jak najmniej przerażający). Jesteś całym moim życiem i trzymam w sercu wszystkie wspólnie spędzone chwile.Kochani przyjaciele, bardzo Was kocham i dziękuję za cudowne, wspólne życie. I chcę także podziękować wszystkim lekarzom i pielęgniarkom, którzy tak dobrze się mną opiekowali. Nie wątpiłam ani przez chwilę, że zrobili, co tylko się dało, by mnie ratować. Wszystkim moim przyjaciołom życzę długiego i zdrowego życia i mam nadzieję, że doceniacie każdy dzień tak samo jak ja. Jeśli przyjdziecie na mój pogrzeb, nie zapomnijcie postawić wszystkim jednej kolejki. Włączcie na cały regulator "Keg on My Coffin" i tańczcie na barze z dedykacją dla mnie (mówię serio, chcę chociaż jeden taniec). Świętujcie piękno życia na mega imprezie, bo przecież wiecie, że to to, czego chcę i że według mnie to bardzo dobry sposób na pożegnanie się. Już ja się postaram znaleźć sposób, by jakoś tam z Wami być (przecież wiecie, że nie znoszę tracić dobrej zabawy). Mam nadzieję móc podążać za każdym z Was i dlatego w sumie to nie jest żadne pożegnanie. To tylko "do zobaczenia". I mam małą prośbę. Zatrzymajcie się na kilka chwil i zdajcie sobie sprawę z tego, jak krucha jest ta szalona przygoda nazywana życiem. Ach, i nie zapomnijcie, że każdy dzień się liczy!"
Drogie panie, jeśli naprawdę chcecie pomóc ratować drzewa, to po prostu nie wsiadajcie za kierownicę –
- Dlaczego nie ratował pan tonącej żony?- A skąd ja miałem wiedzieć, że tonie? Darła japę jak zwykle.. –
To się nazywa przypał –  Ostatnio, gdy siedziałam w pracy, mój chłopak napisałmi wiadomość, że jesteśmy zaproszeni na wieczornąparapetówkę u jakiegoś jego dawnego znajomego. Niekojarzyłam tego kolegi i jego żony, a z racji tego, żetego dnia miałam wyjątkowy młyn w pracy, niezdążyłam podpytać co i jak.. I tym oto sposobemzaliczyłam dosyć spektakularny festiwal żenady.Ale od początku. Dojeżdżamy na miejsce, wszystkoładnie pięknie. W którymś momencie wypłynął tematimion. Luźno rzuciłam, ze kompletnie nie rozumiem tej"sebixowej" mody na Jessiki, Brajany, Alany, Nikoleitp. Nagle wokół cisza jak makiem zasiał. Po chwilipani domu, z piorunami w oczach, powiedziała, że onawręcz przeciwnie, jest fanką tego typu "nazewnictwa"i ich 3-letnia córka ma na imię właśnie Jessika. Cóż...Zdarza się. Żeby jakoś ratować sytuację, durnowatosię uśmiechnęłam i oznajmiłam zgromadzonym, żenajważniejsze, żeby było zdrowe.Znowu pudło. Jessika ma zespół Downa :))))))
Odwdzięczył się z nawiązką po tym jak potrzebował 13 litrów krwi w wieku 13 lat – James Harrison postanowił oddawać krew odkąd skończył 18 lat. Okazało się. że jego krew zawiera rzadki antygen pozwalający ratować noworodki przed śmiertelnie groźnym konfliktem serologicznym. Oddał krew 1000 razy (światowy rekord). ratując życie 2.000.000 noworodków
Są dzieci, które są czyste –
Chirurg Ted Rummel jest sparaliżowany od pasa w dół. Ale nawet to nie przeszkadza mu ratować życia ludzi –
Nie staraj się ratowaćczegoś, co cię niszczy... –
Mały, wielki bohater –  Czy wiesz, że...11-letni Tadeusz Jeziorowski w czasie wolnypaska-bolszewickie] wziął udział w obronie Płocka.Aby walczyć uciekł z domu. Z zachowanychwspomnień wynika. że bohaterski urwisbez najmniejszego strachu przez 5 godzin.mimo ogromnego zmęczenia roznosił amunicje.ze wspaniałą dumą odbierał naboje. nabijał brońi podawał ją żołnierzom". Wsławił się tym. że gdyna jednej z barykad nie było już żadnego obrońcy.rzucił się. aby ratować porzucony karabinmaszynowy. Mimo deszczu kul wyszedłz walki bez najmniejszego uszczerbku.