Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 93 takie demotywatory

Nie ukrywajcie, że byliście zagranicą. Mocny wpis lekarza i jednocześnie ojca odnośnie kwarantanny:

 –  Krzysztof Pakosiński· 16 marca ·  KWARANTANNA. DZIEŃ PIERWSZY.Wykrakałem sobie. Idąc na dyżur zapodałem posta jak ważne jest odpowiedzialne podejscie do tematu pandemii. Nie ukrywamy nic. Jak na spowiedzi. Wracasz z ogniska epidemii mówisz na wejściu. I wjebał mi się cwaniaczek. Filozof. Granice zamknięte od północy ? Wrócę w sobotę. Oszukam system. To nic, że synek 4 latka ma astme. Że jest w grupie ryzyka. Do odstrzału pierwszy jak złapie to g....O co im chodzi ? Wracasz z kraju gdzie 60-70 proc. jest zarażonych tym syfem. Wirusa nie widać. Więc nie ma problemu. Granice zamykają o północy. Zdążę. Wracam do synka i żony. To nic, że byłem w ognisku. Dobrze się czuję.Synek 4 lata. Astma w wywiadzie. W grupie ryzyka. Pierwszy do odstrzału jak mu to gówno sprzedam.I przez takiego właśnie dupka siedzę na kwarantannie. Co najmniej 5 dni. Ja i 2 pielęgniarki. Zakaz wychodzenia z domu. Przez szybę zapytałem 3 razy. Byliście za granicą ? Nie. Oki. Wchodzita. Maski na ryj. Rękawiczki. Fizelina. Spoko. Ryzyko minimalne. Pytam kolejne 2-3 razy. Byliśta w Chinach , Niemczech, Francji, Hiszpanii itp itd. Odpowiedz nie. Spoko. Śmiszki , heheszki. Tata na korytarzu. Tylko jeden rodzic z dzieckiem wchodzi. Badam. Dziecko kaszle . Stan podgorczkowy. Maska na ryj. Rękawiczki. Mowię że to pandemia. Nie pytamy bez powodu.Mama się łamie po moim kazaniu. Mąż wrócił w sobotę z Niemiec. Zajebiście. Sanepid, Policja. Ja i 2 dziewczyny na kwarantannie. Min. 5 dni. Max. 14. Dziewczyny płaczą. Zajebiście. Ja mam wolne. Jestem mlody. Biegam. Zyje zdrowo. Przezyje. Ale juz o 3 pary rąk mniej do walki z tym gównem.Od tygodnia starałem się spokojnie oswajać ludzi, znajomych, pacjentów z problemem. Stopniowałem, przyzwyczajałem, oswajałem z tematem. Liczyłem na podstawową inteligencję. Instynkt samozachowaczy. Cosik tam pisałem na fejsie. Powazne spokojne podejscie do tematu. Tak mi się wydaje.Nie zadziałało. Przykro mi. To teraz bez owijania w bawełnę. Trzeba Was wziąć za ryj. Jak w Chinach.Ogarnijcie się. Myślicie czy macie tylko gąbkę zamiast mózgu ? Żarty się skończyły. Trzeba Was wziąć za mordę tak jak w Chinach ? Jedzie ekipa przez miasto. Zabija drzwi dechami. Wojsko dowozi podstawowe produkty. Cwaniaków wyciągają ekipy w skafandrach i przymusowa izolacja ? Chiny sie ogarnely po 3 mcach. Kilka, kilkanascie zachorowan dziennie. Europa....kilka tysiecy nowych zachorowan na dzień. Kilkaset zgonów dziennie. Jesteśmy w epicentrum tego gówna . Tak twierdzi WHO. Jestem lekarzem. Ufam lekarzom. My swoje wiemy. I was uświadamiamy.Na zachodzie kilka tysiecy zachorowan dzienne. Ludzie olewają. Pełne stadiony, sale koncertowe, ludzie w restauracjach, barach. Korona party. Zakazują imprez i zamykają bary w Belgii. Jedziemy do Holandii. Tam jeszcze mozna. Dojebać się.To gówno mutuje. W Niemczech szacuje się że juz ok. 60-70 proc. populacji jest zarazonych. Nie pytamy bez powodu. Dotarło ?Japonia. Pierwsze zachorowania w tym samym tygodniu co Włochy. Japończycy się słuchają. 120 mln japonczykow i kilkaset zachorowań. Kontrolują to. Bo se siedli na dupie. Włochów 2 razy mniej i kilkaset zgonów dziennie. Zachorowań w tysiące. Wybierzcie model który Wam pasuje.Delikatnie nie zadziałało. To macie brutalną prawdę. Siedzieć na dupie. Jestem za stanem wyjątkowym. A jak trzeba. Za stanem wojennym. Łagodnie nie działa. Żarty się skończyły. Wystraszeni ? O to chodziło. Siedzimy w domu. Nie kłamiemy. Mówimy prawdę. Bo w tym tempie przez paru debili cała słuzba zdrowia na kwarantannie. I kto Wami się zajmie ?Dla mnie stan wyjątkowy to minimum by Was ogarnąć. Bo od 2 tyg. oglądacie TV. Info na maxa. Mówią prosto jak krowie na granicy. I nic z tego nie rozumiecie. Analfabetyzm wtórny. Albo to wypieracie.Wczoraj pozegnałem się z córeczką. Nie chcę jej narażać. Serce mi pękało. Najbliższe 2 tyg bez córci. Przez jednego debila.Przez najbliższe 2 tyg. co najmniej 3 osoby siedzą na kwarantannie. Przez jednego idiotę. Zamiast Wam pomagac w szpitalu siedzimy w domu. Mi pasi. Nie będę się nudził.Sorry za bluzgi. Musiałem się zniżyć do Waszego poziomu. Dane naukowe i merytoryka nie działają. Tylko strach może Was ogarnie. Danych pacjentów nie sprzedaję. Swoje mogę ujawnić. Siedzę na kwaranatannie. Słucham się władz. Siedzę na dupie. Wynik wyjdzie ujemny wracam do Pogotowia i Szpitala. Co by Was ogarnąć.WHO ogłosiło pandemię. Europa epicentrum zachorowań. Siedźta na dupie i się słuchajta. Piszę Waszym językiem. Delikatnie ....nie działa.Historia mi wybaczy

Skażony kurczak w Biedronce i reakcja personelu sklepu oraz służb

Skażony kurczak w Biedronce i reakcja personelu sklepu oraz służb – Oryginalny tekst z Facebooka: "DLA LUDZI O MOCNYCH NERWACH !!! I dla tych co już jedli !!!22 stycznia w błońskiej biedronce kupiłem kurczaki, - data przydatności do 27- więc -spoko.Po rozkrojeniu piersi doznałem szoku oraz przeszła mi ochota na jedzenie przez najbliższe godziny.W piersiach znajdowało się coś zielonego, włóknistego, jak by zagnieździł się tam "obcy" . Poczytałem, podzwoniłem - mogło to być wszystko- rak, inna choroba - zakaźna , nie zakaźna - dowiedziałem się że dopiero po badaniu laboratoryjnym można ocenić ,co to jest. Zacząłem od podstaw- powrót do biedronki, rozmowa z kierownikiem, akurat napotkałem normalną osobę na tym stanowisku która sama mi poradziła aby zgłosić to do Sanepidu- Niby strzał w dziesiątkę - więc do dzieła ! Telefon do sanepidu do Pruszkowa i informacja aby z dokumentacją zgłosić to mailowo,więc pytam co z "dowodem"- czyli chorymi kurczakami? - My nie badamy próbek od klientów sami zbadamy ze sklepu, proszę zutylizować... Więc "wybudowałem spalarnię zakażonych zwierząt i spaliłem... "Szkoda słów... Dokumentację wysłałem i czekam. Po 24 godzinach , dostaję odpowiedź - załącznik- że to niewłaściwy oddział i przekazują sprawę do Ożarowa - ale pani telefonicznie powiedziała wyraźnie aby przesłać do nich !!!- ręce opadają . Ok - czekam dalej . 27 stycznia- To już 5 dni od zakupu, pisze do nich co jest grane - na następny dzień dostaję odpowiedź -drugi załącznik ... Tej partii co kupiłem już nie było przy kontroli- no ciekawe przez 5 dni ludzie wykupili - norma, a że producent jest z innego regionu więc przekazują sprawę dalej...- LITOŚCI- to już cyrk. Więc reasumując- karmią nas "gównem" a służby mają nas w "dupie" - więc mamy "przesrane"- oby tylko. Jeżeli w obecnej sytuacji taka sama propaganda występuje na temat zakażeń koronawirusem a prawda jest jak powyżej no to brawo...Jeżeli możecie udostępniajcie , dotyczy to tak samo Ciebie ! Takie sytuacje nie mogą mieć miejsca aby markety nas" truły" a służby są od działania a nie od "pierdzenia w stołki " Z dozą wymuszonego humoru- Smacznego !!!" Kurczak bez podrobów Biedronka
 –  Chciałabym cię zaprosić na randkęAle uważasz że jestem brzydkaKto ci powiedział że uważamże jesteś brzydka?Nie uważasz tak?UważamTylko pytam kto ci powiedziałAa::
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" jest oburzony dlaczego, na koncercie narodowcy i antyfaszyści wspólnie się bawili, zamiast się bić – Na dodatek jest rozczarowany, dlaczego narodowcy nie dali się sprowokować i go nie pobili Jacek Harłukowicz 30 min o Jedna rzecz z wczorajszego koncertu. Nie ma już we Wrocławiu ekipy. Nie ma bandy. Stoimy, pijemy dńnki i kogo widzę? Na koncert Agnostic Front wchodzi Kadiszak z Obłędu i Konkwisty. I nikomu to nie przeszkadza. Podbijam do niego. Zagajam, co Ty tu chłopaku robisz? Jak ci k... wyszło, że możesz tu być?! Pan grubas się poci, najpierw pierdoli coś, że obsmarowuję go w Wyborczej -(w jego wersji w ,,Zydowskiej"), potem coś tam coś tam, drżą mu ręce i... odchodzi. Potem na koncert wbija cała czołówka polskiego Blood 8, Honour. Gierczak, Marek Biały, Horodko z Gdańska i co? I nic!? Podchodzę do nich. Mówię, ej to chyba nie jest impreza, na której jesteście m. widziani. Przed chwilą ze sceny AF grali Mazi Punks Fuck 011.. Jeden z grubasów się sadzi. Macha lapami. Pytam: chcesz się bić? Bo jestem sam. Idźcie stad po prostu. To nie jest miejsce dla Was. Scenę obserwuje kilkadziesiąt osób. Wszyscy mają w ch... że naziole przyszli na koncert, który ma być antyfaszystowskim świętem. Dostałem w nos. Niegroźnie, bo jednak .1i się mnie zbić na taki gigu. A oni w końcu (po ,sfuchaniu Agnostic Front i zabawie w młynie, bez koszulek, ze swoimi dziarami) sobie poszli. Bo stwierdzili, że ich prowokuję. 01 Ja ich prowokuję... I tylko myślę sobie, że to całe pierdolenie o załodze, ekipie, antifa ble ble chuja jest warte. Naziole bawili się na koncercie AF, Gorilla Biscuits, H2O. Koniec, kurwa, świata. Kiedyś sytuacja nie do pomyślenia. Dzisiaj? Jprdle, nie mam słów... Rzygać mi się chce... Persistence Tour 2020 / 17 I / Wrocław
Źródło: twitter.com

Smutne, ale prawdziwe

Smutne, ale prawdziwe –  Joanna SzczepkowskaWczoraj o 10:25 ·Przeczytajcie mimo Sylwestra. Piszę bo F jest po to,żeby się dzielić dobrymi i złymi, obrazkami w kraju.Wyszłam wczoraj wieczorem z domu po kapsułki dozmywarki. Po drodze zobaczyłam człowieka na murkuze zwieszoną głową . Zapytałam czy źle się czuje, onpodniósł głowę, a ja zobaczyłam to co się nazywaśmierć w czach. Biały jak kreda. Trochę zaniedbany.Zapytał ledwo mówiąc, czy mam zapałki. Niewyczulam alkoholu. Ne miał też twarzy pijaka tylkobardzo zapadniętą. Powiedział , że bardzo go boligłowa z tyłu. Zapytałam, czy coś pił. Tak, ale kilkagodzin temu. Zapytałam czy wezwać pogotowie, bo onnaprawdę strasznie wyglądał. Prosił, żeby nie.Poszłam do sklepu a wracając zobaczyłam, jak ontrzymając się ogrodzeń próbuje iść , ale nie ma siły.Zobaczyłam wtedy jego chudość i przyszło mi dogłowy, że to jest człowiek głodny, i zapytałam kiedyjadł. Tydzień temu. Wszystko jasne, stąd ból głowy.Poprosiłam żeby zaczekał i kupiłam mu parówki ,bułkęi wodę ale on nie miał siły jeść. Zapytał czy mogę goodprowadzić na przystanek. Mogłam, ale on był zdolnyzrobić tylko kilka kroków. Wreszcie zgodził się, żebymwezwała pogotowie. Dzwonię. Kobieta pyta czy on pił.Mówię, że trochę ale wycieńczenie nie na tym polega,a on moim zdaniem za chwile odejdzie na tamtenswiat. Kobieta powiedziała żebym go dała do telefonu.On trochę bełkocze z tego wyczerpania ale to nie jestalkoholowe. Kobieta mówi mi, ze nie przyjadą bo onjest pijany , żebym zadzwoniła po straż miejską.Dzwonię a w tym czasie to widzi ktoś z sąsiedztwa,przynosi herbatę i polar, potem dochodzi jego żona iwszyscy widzimy że ten człowiek jest na granicy życia.Z wielkim trudem sadzamy go na ławce. Straż miejskapyta przez telefon - on jest bezdomny? Pytam amężczyzna mówi tak, ale mieszka u kolegi, podajeadres. Straż miejska mówi- proszę pani to oni wiedzągdzie iść, proszę sobie dać spokój. Mówię że człowiekchyba umiera, mówią że przyjadą. Czekamy. Pytamtego mężczyznę czy ma jakaś pracę, żeby się ożywił.Był glazurnikiem, ale dalej ciężko mu mówić bo makłopoty z oddychaniem. To naprawdę bardzo źlewygląda a straż nie przyjeżdża i nie przyjeżdża.Sąsiedzi też jużŻ muszą iść a on coraz ciężej i szybciejoddycha. Nagle jedzie policja. Pewna, że to zamiaststraży zatrzymuję ich, że to tutaj, ale oni nie znająsprawy. Wychodzą z samochodu i po pierwszychoględzinach mówią do swoich aparatów, że maja tuwycieńczonego człowieka . Pytają go o dane, oncichutko wszystko mówi. Każą mu dmuchać walkomat- on dmucha a oni mówią - pił ,ale za małożeby wezwać straż miejską, za dużo żeby wezwaćpogotowie. Ale ja wezwałam straż miejską! Niewzywała pani bo pytaliśmy o takie zgłoszenie.Pokazuję telefon z dowodem. Oni zdziwieni dzwoniątam znowu. Tak ale już wiemy ze nie przyjadą. Takzdecydowali. Czyli bez powiadomienia mniezdecydowali o czekaniu na zimnej ulicy, człowiekaktóry nie ma sił i mnie, przechodnia który chce pomóc.Mogłabym całą noc czekać . Więc co? Mężczyznaosuwa się z ławki. Więc policjanci wzywają pogotowiejednak. Pomaga kolejny łyk herbaty który mu trzebapodać jak mleko niemowlęciu. Policjanci w tym czasiemają dużo innych zgłoszeń więc pytają czy mogępopilnować. Oczywiście. Karetka przyjeżdża podwudziestu minutach. Wysiada trzech mężczyzn zczego jeden taki chamski wódz. Patrzy jak naśmiecia.- On się nie nadaje do szpitala. -Jak to nie, onumiera. -Ale do szpitala się nie nadaje. – chce pan doszpitala? - pyta wódz o bardzo złych oczach. Nie-szepcze mężczyzna nie bardzo już przytomnie. -Nowidzi pani , nie chce, a ja nie będę go porywał.- Ale onmusi dostać kroplówki!- Ale on nie chce. I nie będziemi tu pani świeciła łezkami.- Ale on umrze na tej ławcenie widzicie tego? - To może pani jeszcze będzienagrywać? -Będę. - No to ja pani wytoczę sprawę-zwraca się do policjantów. Pani chce mnie nagrywać ,proszę panią pouczyć. - Policjant mnie prosi, żebympodeszła do okna samochodu.- Panowie mówię -przecież on umrze na tej ławce, jeżeli go zostawimy.Policjant o bardzo inteligentnej twarzy mówi mi tak: jateż mam rodzinę , nie będę tu tkwił. Wszystko zostałozrobione ,my jako policja wezwaliśmy odpowiedniesłużby, a służby oceniły, że on się nie kwalifikuje doszpitala. Niech pani idzie do domu. W desperacji biorękomórkę i fotografuję numery tej pomocy ratunkowej. -Dobrze mówi wódz -bierzemy go, żeby ta pani miałaczyste sumienie ale w szpitalu go nie przyjmą i każąwyjść na ulicę. - Ale on nie ma siły iść. Biorą go podpachy, on ledwo idzie ale chętnie, podaję mu tojedzenie które kupiłam i termos z herbatą od sąsiada.Czy mogę też pojechać?- Może pani iść za karetką-odpowiada bardzo elegancko wódz. Zanim mnieodepchną wchodzę na stopień karetki- niech się pantrzyma.- Dziękuję pani za wszystko – wyszeptał tenczłowiek, którego dalszych losów nie znam i niepoznam. Gdyby miał na sobie piękny płaszcz, byłdyrygentem wycieńczonym pracą i stresem bezjedzenia na adrenalinie twórczej, to bym byłaspokojna. Ale u nas śmieci wyrzuca się na ulicę.Przepraszam innych być może empatycznychpracowników służb, ale to z czym miałam do czynieniana każdym szczeblu nie mieści się w przeciętniecywilizowanej głowie. Zaraz będę pisać cospogodnego, ale na razie sobie życzę w Nowym Roku,żebym nie odpuściła tej sprawy.%3DEDYCZNERENAULTTraficAWI:6327W īAUTO SERWISWWSTANSONSO 609 709OWNICTWOPANSTH
Prościej wytłumaczyć się tego nie da –  WłodzimierzCzarzasty ę^LJ #Lewica @wlodekczarzasty ■ 6 godz.Obserwuję od dwóch dni wylew intelektualnego debilizmu na tematwyzwolenia Polski z okupacji hitlerowskiej. Mam po przeczytaniu wszystkichmądrych i grzecznych uwag takie pytanie. Kto według Państwa wyzwoliłPolskę z okupacji hitlerowskiej? Pytam bo to bardzo mnie interesuje oQ 967 U 75 C> 758 £Żelazna Logika @zelaznaJogika • 3 godz.Pyta pan o którą Polskę? Tę z Lwowem i Wilnem, która została zajęta przezZSRR i nigdy już nie wróciła?Tę z której przez 6 lat wywożono ludzi na Sybir lub do Katynia?Czy tę powojenną, gdzie tysiące ludzi więziono i zabijano?Proszę też sprawdzić czym było Auschwitz od 1945Q 3 U 10 C> 194 £ |||Żelazna Logika @zełazna_logika ■ 2 godz.Jan dostał po gębie od Helmuta. Potem leżącemu Janowi dokopał Sasza.Następnie przez kilka lat, wspólnie go gnębili, aż Helmut z Saszą sami wzięlsię za łby. Na końcu Sasza, Helmuta pokonałTwierdzić, że "Sasza wyzwolił Jana" może tylko ktoś, kto mentalnie jestfanem Saszy
Źródło: twitter.com
 –  Przemek Staroń17 października o 10:08 ·Mój licealny nauczyciel WdŻwR to był człowiek, który okazał się przełomowym pedagogiem w mojej karierze. Rozmawiał z nami, pytał o zdanie, chciał wiedzieć, co myślimy, nie oceniał, nie moralizował, mówił, że emocje i uczucia są kluczowe w naszym życiu i gdy uczeń jest nieszczęśliwie zakochany, powinno się go traktować ulgowo - tak samo, jak traktujemy osoby wracające po długiej chorobie. Chciałem być jak pan Sławek. Chciałem uczyć WdŻwR. Różne osoby jednak mnie często ostrzegały, że miałem szczęście do pana Sławka, że w praktyce wygląda to inaczej, że on jest wyjątkiem od reguły, że program tego przedmiotu to de facto etyka seksualna Kościoła katolickiego i nie ma nic wspólnego z nauką.Z różnych powodów zarzucilem ten pomysł, ale gdy zostałem nauczycielem etyki, zaoferowano mi studia podyplomowe z WdŻwR. Stwierdziłem, że to będzie niezła okazja, żeby przekonać się, jak to wygląda od środka, i w latach 2011-2013 studiowałem podyplomowo na UG Wychowanie do Życia w Rodzinie.Cóż. Od dziecka robiłem zawsze bardzo dokładne notatki. Na tych studiach naturalnie robiłem je także. Z chęcią podzielę się tym, co w nich znalazłem:Przedmiot I - metodyka wychowania do życia w rodzinie:➡️ "jedynym właściwym modelem wychowania do życia w rodzinie jest model abstynencyjny"➡️ "musicie mówić uczniom, że nie należy się kłaść obok swojej sympatii, bo może do czegoś dojść"➡️ "teraz zrobimy ćwiczenie, które będziecie mogli robić w szkole, zaprojektujemy w grupach idealną randkę, uwaga, randka musi zostać zaprojektowana zgodnie z czterema zasadami: a) max 20 zł na osobę b) zgoda wszystkich rodziców c) żadnych środków psychoaktywnych, lampka wina absolutnie odpada d) nie wolno projektować randki w miejscach niebezpiecznych - [pytam, co to znaczy] - czyli w miejscach odludnych, gdzie może do czegoś dojść".Przedmiot II - anatomia i fizjologia ludzkiej płodności (prowadziła je dr ginekologii, byłem tylko na fragmencie jednych zajęć, nie wytrzymałem):➡️ "nie obchodzi mnie, co mówi Tusk, Biedroń i reszta innych zboczeńców, możecie mnie podać do prokuratury, proszę bardzo".Przedmiot III - podstawy seksuologii (prowadzone przez seksuologa, również byłem tylko na jednych zajęciach, nie byłem w stanie więcej, ale za to notowałem niemal każde zdanie):➡️ "gdy znajdą kości Anny Grodzkiej za 100 lat, nikt nie pomyśli, że była kobietą, a nałożenie moszny na plastikową rurkę nie uczyni z niej mężczyzny, ale nie chcę dziś poruszać zagadnienia transseksualizmu, bo dewiacjami zajmiemy się jutro"➡️ "kobiety - nie chodzi o to, żeby je zrozumieć, bo tego nie da się zrozumieć"➡️ "mężczyźnie bez kobiety pozostaje tylko samogwałt"➡️ "małżeństwo jest silniejsze niż Związek Radziecki"➡️ "mózg kobiety, nawet jeśli jest wyłączony, to pracuje - jak Nowy York; mózg mężczyzny to jak zapyziała wioska, coś tam przebłyskuje; mózg mężczyzny jest jednordzeniowy; jak facet je, to je"➡️ "mężczyzna jak coś postanawia, to osiągnie cel, a kobieta nie jest w stanie spełnić tego, co mąż - jest inaczej ustawiona w życiu, mózg ją do tego predestynuje; pełni inne role społeczne"➡️ "pierwszym wyznacznikiem normy seksualnej jest różnica płci"➡️ "poród naturalny jest lepszy niż cesarskie cięcie, bo wszystko, co naturalne, jest lepsze niż sztuczne"➡️ "nauka próbuje szufladkować i to jest jej siła i słabość; ludzie nauki są z natury bardzo ograniczeni mentalnie, bo badają cząstkę i nie widzą całości"➡️ "ponad nauką jest Bóg - kto próbuje zrobić z nauki sanktuarium, jest głupi - trzeba czcić Boga, a nie ludzi".No.
 –  Moi Drodzy, trzeba to w końcu napisać. Kilka słów kieruję do Pań i dziewczyn, które chodzą do kościoła. Dość już mam tego i zapewne nie tylko ja. Jestem osobą młodą, wierzącą, bardzo poważnie traktującą wartości mojej wiary i niestety bardzo często i coraz częściej zniesmaczoną sposobem ubierania się młodych głównie, ale i nie tylko, dziewczyn oraz kobiet podczas Mszy Świętych. Dzisiaj w niedzielę, podczas Mszy Świętej był chrzest święty. Piękna uroczystość. W polowie Mszy rodzice, chrzestni i dzieci musieli wejść na nabożeństwo chrzcielne po schodach przy ambonie, no i weszli. Pięknie, ładnie, wszystko niby w porządku. Dzieci spokojne, radosna uroczystość. Ale niestety drogie Panie, nie da się o tym nie wspomnieć i tego pominąć. To najwyższa konieczność, którą Wżdy katolik powinien czynić. A mianowicie byłyście po prostu GOLE. Nagie, rozebrane, oskubane jak wiejski kurczak do rosołu, stojąc na schodach i modląc się o wiarę chrześcijańską dla  Waszych dzieci. Pytam jaki to dla nich przykład? Po co w ogóle ta uroczystość, skoro samym ubiorem zaprzeczacie podstawowym wartościom chrześcijańskim? Czy Mama Wam nie mówiła, że wychodzicie wtedy przed ołtarz, przed sarno Tabernakulum, stoicie w obecności Najświętszego Sakramentu? Nie mówiła? JAK WAM NIE WSTYD!!?? Odsłonięte plecy niemalże w polowie, sukienki najkrótsze jak się da, już pomijam, że to wygląda niesmacznie, ale przecież, co najważniejsze, tam przychodzi się do Jezusa!! Jak można nie mieć poczucia odpowiedniego stroju? Co się dzieje z kobietami? Przecież jesteście takie śliczne! Czy wszyscy muszą Was oglądać? Wasze piękno i nagość powinny być zarezerwowane dla Waszych mężów, a nie dla wszystkich. Gdzie są Wasi mężczyźni? Bracia, sympatie, przyjaciele i ojcowie, że pozwalają Wam tak w ogóle wyjść z domu, ale i przede wszystkim wejść do świątyni!? To jest świątynia!! Zastanawiam się czy nie zorganizować zbiórki na ubrania dla co niektórych! Bo może brak im powierzchni zakrywającej? Po pierwsze obrażacie Boga, a po drugie! nie pozwalacie się skupiać innym na modlitwie, a zwłaszcza, co bardzo możliwe, ułatwiacie mężczyznom popełnianie grzechu w myśli. Bardzo proszę, ubierajcie się z klasą i godnie. Z dumą pozdrawiam z ciemnych otchłani pięknego, spowitego zdrowiem, pokojem i mrokiem ŚREDNIOWIECZA.   DEMOTYWATORY.PL
Przecież to kartka z 53-go tygodnia życia –  Anonimowe Wyznanie *21 sierpnia o 12 01 OMój bratanek ostatnio kończył swó] dwunasty miesiąc życia. Z tej okazjizostało dla niego wyprawione małe przyjęcie. Postanowiłam do prezentudokupić jakaś kartkę z życzeniami właśnie na tę rocznicę urodzin. Wchodzędo kiosku i po wstępnych uprzejmościach pytam pani sprzedawczyni;- Czy dostanę u pani kartkę urodzinową z okazji roczku?Na co pani po dłuższym zamyśleniu odpowiada:- Niestety nie... Są tylko takie na pierwsze urodzinki.Kontrolne spojrzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta kobieta byłazupełnie poważna.Kiedy już pozbierałam swoją żuchwę z podłogi, zdecydowałam się. kuzdziwieniu sprzedawczyni, na kartkę z okazji pierwszych urodziny
To mały gest, który możeodmienić ich życie – Pani Ola, która jest właścicielką jednego z kiosków w Szczecinie postanowiła pomóc bezdomnym."Kawa, herbata dla bezdomnych. Od 6.30 do 16. Zapraszam" – czytamy na zawieszonej karteczce.Pani Ola tłumaczy, że osoby bezdomne znalazły się w bardzo ciężkiej sytuacji i należy im pomóc"Ja to nazywam spotkaniami, bo to nie jest tylko kawa, herbata. Pytam o imię, o to, jak ktoś się czuje i jak przeżył noc..., może ten kubeczek kawy, herbaty zaowocuje nowym życiem""Mały wielki gest..."

Tak wygląda podróżowanie z niepełnosprawnym dzieckiem: Najgorsze jest to, że dotyczy to też miejsc, które zostały przebudowane za grubą kasę i powinny być przystosowane do takich sytuacji

Najgorsze jest to, że dotyczy to też miejsc, które zostały przebudowane za grubą kasę i powinny być przystosowane do takich sytuacji –  Alicja Kaiser Konieczna27 stycznia o 14:53 · Jestem mamą, dziecka z niepełnosprawnością. Od urodzenia jego stan się stabilizuje, ale rozwój nie ulega znaczącej poprawie. Szymek nie chodzi, nie siedzi, jest dzieckiem całkowicie zależnym. Z każdym kilogramem i centymetrem jest coraz trudniej i ciężej, ale dajemy radę. Raz na kwartał jeździmy do Berlina przebadać Szymka i ustawić mu leki i tak już od 10 lat. Zazwyczaj jeździmy samochodem, ale podróż trwa ok8h i jest bardzo męcząca. Dlatego wybrałam ICC Gdańsk-Berlin 5:30h. Przystąpiłam do zakupu biletu przez internet, utworzyłam konto, zalogowałem się, wybieram trasę itd., przychodzę do ustawowych ulg, żeby wybrać tą właściwą i tu pierwszy klops. Nie można wybrać taryfy zniżkowej dla inwalidów i ich opiekunów. Pomyślałam, że słaby ten user experience, trudno przejdę się do kasy, przynajmniej obędzie się bez pomyłek. Zmierzam do centrum obsługi klienta ICC. Nawet estetyczne pomieszczenie kilka kas, fotel, siadasz, zamawiasz. Więc siadam i mówię:- dzień dobry, chciałabym zakupić bilet, z Gdańska do Berlin, to moja pierwsza podróż pociągiem z synem lat 13, jest dzieckiem z niepełnosprawnością, całkowicie zależnym ode mnie jako opiekuna, nie chodzi, nie siedzi, nie stoi samodzielnie. Z jakiej oferty mogłabym skorzystać, aby była dopasowana do naszych potrzeb i była najkorzystniejsza finansowo, co tu dużo mówić, idzie kryzys.Pani poinformowała mnie, że są jeszcze bilety w promocyjnej taryfie i może mi taki bilet właśnie sprzedać. Ok, więc wygenerowała bilet i mówi, że do zapłaty jest 630 zł, przełknąłem ślinę i pytam, ale czy to na pewno to jest najkorzystniejsza oferta, bo mój przejazd z synem jest objęty zniżką, nie wiem teraz dokładnie jaką, ale czy nie będzie taniej, jeśli kupimy bilety poza promocja? Pani popatrzyła w stronę koleżanki i retorycznie odparła, Krysiu na 78% nie będzie taniej? No nie, to będzie najkorzystniejsza oferta. Więc jeszcze się dopytuje, ale czy na pewno nie byłoby taniej, kupić bilet na odcinek krajowy i osobno na zagraniczny? Pani powiedziała, że nie, że bilet do z Rzepina do Berlina, będzie droższy niż promocyjne, że normalny bilet kosztuje 230 zł a tutaj mam za 150+. Widząc narastającą irytację pani kasjerki, uznałam że wyczerpałam temat i zakupiłam bilet za 630 zł. Dopytam jeszcze czy jest możliwość uzyskania pomocy asystenta przy wniesieniu dziecka do pociągu. Pani podała numer, pod którym mam taką usługę zamówić, koniecznie przynajmniej 48 h wcześniej. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Po przyjeździe do domu zadzwoniłam pod wskazany numer i zanim umówiłam się z drużyną transportową, zapytałam, ile kosztowałby mnie przejazd z Gdańska do Berlina, korzystając ze zniżki dla osoby z niepełnosprawnością i opiekuna. Pani po chwili odpowiedziała, że przejazd dla dwóch osób na odcinku Gdańsk-Rzepin kosztować będzie mnie 31zł,a bilet z Rzepina do Berlina ok.19 €, spadłam z krzesła... Oszołomiona tą informacją, udałam się ponownie do centrum obsługiICC, niestety było już zamknięte, dla pewności podeszłam do kas regionalnych, sprawdzam i dopytuję, ile kosztuje bilet ze zniżką dla osób z niepełnosprawnością, pani potwierdziła cenę, która podano na infolinii. Wtedy poprosiłam o wymianę na tańszy bilet i zwrot różnicy za zakupiony bilet 630zł. I tu kolejna niespodzianka bilet promocyjny za 630zł, jest bezzwrotny i nie podlega wymianie! Zrezygnowana odeszłam, z zamiarem, że przyjadę jutro do centrum obsługi i na pewno pani kierownik coś poradzi. Rano pojawiam się w centrum ObsługiICC Gdańsk Główny, siadam, mówię: witam, chciałabym zwrócić bilet, który wczoraj zakupiłam, gdyż zostałam wprowadzona w błąd i przepłaciłam znacznie za przejazd. Pani zrobiła strapioną minę i potwierdziła, że te bilety nie podlegają zwrotom, dowiedziałam się też, że na stacji Gdańsk Gł. nie ma żadnego kierownika, nie ma też starszej kasjerki, ani nikogo kto zawiaduje tą niefrasobliwą obsługą, turkusowe zarządzanie. Nie kryjąc rozczarowania i reszty, poprosiłam pomimo wszystko o formularz reklamacyjny i zakupiłam również ten tańszy bilet. Poprosiłam o zorganizowanie brygady pomocniczej, pani wypełniła formularz, jeszcze raz potwierdziłam wszystkie informacje dotyczące syna i jego ograniczeń. Zirytowana wyszłam. Po godzinie zadzwoniono do mnie z infolinii ICC z potwierdzeniem złożenia zapotrzebowania na pomoc przy załadunku osoby niepełnosprawnej. Przeszłam jeszcze raz przez formularz zgłoszeniowy, odpowiadając ponownie na wszystkie pytania i korygując źle zaznaczone przez kasjerkę odpowiedzi np. „czy ma problem z poruszaniem się?” Odp.: NIE ?! Podczas rozmowy okazało się jednak, że jeśli osoba nie jest w stanie samodzielnie zejść z wózka i podtrzymywana przez drużynę wejść po schodkach, to taka pomoc nie będzie mogła być udzielona, gdyż według przepisów drużyna nie może podnosić osoby będącej na wózku i wnosić jej do pociągu. I tu zaniemówiłam. Właśnie mam bilet za 630złi kolejny, który kupiłam przed chwilą i na końcu okazuje się, że ten pociąg w ogóle nie jest przystosowany do transportu osób niepełnosprawnych niechodzących! Pani wytłumaczyła, na czym pomoc polega i że taka osoba musi być zdolna do stania lub chodzenia i przy asyscie drużyny będzie wprowadzona do pociągu. Mogę też wnieść sama dziecko na rękach... stwierdziłam, że nie ma takiej opcji, syn jest po operacji i kręgosłupa waży 28 kg, nie podjęłabym się takiego CrossFit na peronie na mrozie. Powtórzyłam pytanie, czy istnieje jakaś inna możliwość umieszczenia w pociągu dziecka bez wyjmowania go z wózka? Niestety w świetle przepisów nikt nie może mi oficjalnie pomoc, pewnie mogłabym liczyć na uprzejmość drużyny, ale... Zwątpiłam, czy ktokolwiek z nich widział kiedyś osobę z niepełnosprawnością. Dopytam jeszcze czy i dlaczego jest taka rozbieżność w informacjach między centrum obsługi klienta na dworcu a infolinią, która informuje mnie o tym wszystkim w momencie, kiedy bilety już mam zakupione i dlaczego te informacje nie są przekazywane przed zakupem biletu, a dopiero po fakcie i okazuje się że bilet jest bezzwrotny, więc nawet nie mogę odstąpić od tego przejazdu, tylko ewentualnie na drodze jakiegoś indywidualnego rozpatrzenia składać reklamację! Pani nie była w stanie mi na to odpowiedzieć i wcale się nie dziwię. Zostawiłam otwarte zlecenie na pomoc przy wsiadaniu z nadzieją, że być może drużyna będzie na tyle empatyczna i po prostu pomoże mi wnieść młodego na pokład.Coś jednak dalej budziło mój jaskółczy niepokój, weszłam na stronę internetową, przejrzałem warunki reklamacji, okazało się, że aby złożyć reklamację, należy również mieć zaświadczenie o rezygnacji z biletu, czego pani w kasie oczywiście mi nie dała, nie można czegoś takiego wygenerować poprzez stronę www, gdyż bilet został kupiony w kasie. Więc dalej, pakuję się znowu w auto, jadę na dworzec, wysiadam, wchodzę do centrum ICC, już bez witania, bo się dzisiaj rano witałyśmy. Proszę o formularz rezygnacji z przyjazdu. Pani spojrzała na bilety, już je kojarzyła i mówi:-no nie, na te bilety nie trzeba takiego formularza, bo one są bezzwrotne. Więc dopytuję, czy reklamacja będzie uwzględniona bez tego formularza, bo na stronie jest napisane, że bez rezygnacji reklamacje i zwroty nie są uwzględniane.- ale pani tego nie potrzebuję, bo ten bilet i tak nie może być zwrócony ani wymieniony.Poprosiłam o pieczątkę i podpis, pieczątka to zawsze coś. I jeszcze na odchodne powiedziałam tylko, że drużyna, którą pani umówiła do pomocy, nie może mi pomóc, bo nie mogą podnosić wózka z dzieckiem i wnosić go do pociągu, bo przepisy na to nie pozwalają. Pani zdziwiona odparła:- Pierwsze słyszę!Niczego innego się nie spodziewałam. Pani pokazała mi palcem gdzie mam iść i się dopytać. Uśmiechnęłam się i poprosiłam, aby sama się dopytała, bo to w jej interesie jest mieć wiedzę, która się „dzieli”. Dziękuję, do widzenia, nie polecam.Dzień wyjazduPrzyjeżdżamy na dworzec 7 rano, dziecko zapakowane szczelnie w kokon, bo temperatura - 7, ale na dworcu trzeba być 30 min wcześniej, jakoś damy radę, podchodzę do informacji i pytam o drużynę, wyłania się miła pani z miłym panem, w uniformach jak brygada antyterrorystyczna, spodnie bojówki z kieszeniami, wysokie buty na grubej podeszwie antypoślizgowej, czapki, rękawiczki kamizelki odblaskowe, naprawdę robi to wrażenie. Silni, zwarci i bojowi jak mawiał dziadek. Pomyślałam sobie, na pewno nie będzie problemu, jak, poproszę, żeby wnieśli młodego z wózkiem. Przyszliśmy naokoło dworca w Gdańsku, nie działa żadna winda ani schody, remont, przeszliśmy przez dwa szlabany, dostaliśmy się na peron, czekamy, czekamy, czekamy. Pociąg podjeżdża, otwierają się drzwi do naszego wagonu, z którego wyskakuje chwatki konduktor i zanim się obejrzałam łapie za wózek i wnosi go razem ze mną do pociągu. W tym momencie drużyna już była w tunelu, nawet nie zdążyłam im podziękować... Ani zapytać, czy pomogą. Dlatego umawiać się trzeba koniecznie 48 h wcześniej, bo taki jest ruch w interesie, a zakres pomocy to asysta w przejściu pod szlabanem.Sam przedział dla osoby na wózku i jego opiekuna bardzo wygodny, WARS działa, konduktor bardzo miły i uprzejmy no i toaleta również dostosowana do potrzeb. Weszłam, sprawdziłam, jak można by tutaj przewinąć takie dziecko jak Szymon, no nie da się, ale w rogu stoi coś dużego, przykrytego jakąś szarą płachtą. Pomyślałam to na pewno przewijak! I zabrałam się do zdejmowania tej płachty, po zdjęciu okazało się, że tam jest coś, co wygląda jak jakiś rodzaj drabiny albo barierki. Podnoszę, w sumie lekkie to, aluminiowe, może da się na tym jednak młodego przewinąć. Nagle dostrzegam napis, zaniemówiłam, „rampa do wysokościowych peronów”. Czyli jest rampa, jest w pociągu ukryta, nikt nie wie, że tam jest, nikt o tym nie informuje, nikt z tego nie korzysta, bo nie wie, pani w kasie nie wiedziała, pani na infolinii też, drużyna o tym nie wiedziała, konduktor powiedział, że sprawdzi, czy działa...Po przekroczeniu granicy dopytałam niemieckiego konduktora, czy będę mogła, skorzystać z tej rampy wysiadając w Berlinie. Powiedział, że nie mają przeszkolenia w obsłudze polskich platform, ale zobaczy, co da się zrobić. Na marginesie nawet nie sprzedał mi biletu, tylko się uśmiechnął. Dojeżdżamy do Berlina, ja już lekko struchlałam, bo nikt nie przychodzi z pomocą, żadnej informacji zwrotnej od niemieckiego konduktora, może zapomniał, może olał. Wyglądam nerwowo i próbuje zgadywać, z której strony pojawi się peron, nie wiem jak ustawić wózek przy drzwiach, jeszcze do wyniesienia fotelik samochodowy też około 16kg.Podjeżdżamy, zatrzymujemy się, widzę peron, widzę pustkę, nie ma nikogo, nie ma osoby, która miała nas odebrać, nie ma nikogo, kto mógłby nam pomóc, przerażona myślę, jak ja go teraz stąd wyciągnę?? Aż tu nagle podjeżdża łazik marsjański prowadzony przez starszego pana w czerwonym berecie i mówi:-Achtung! machen Sie frei platz, langsam, langsam. Młody już na platformie hydraulicznej zjeżdża w dół. Można? Można! Nie miałam okazji podziękować panu konduktorowi, podziękowałam panu od platformy. Poniżej zdjęcia, a więc jednak można zadzwonić z pociągu, wysłać taką pomoc bez 48-godzinnego zapasu.To już prawie koniec, ale ostatnim miłym akcentem była obsługa w niemieckiej kasie. Stoję w kolejce, podchodzę i proszę o bilet powrotny z Berlina, mówię, w czym rzecz, że ja i Szymek... Pani informuje mnie, żejako opiekun jadę za darmo, a Szymon ma ulgowy bilet jak każde dziecko. Już prawie odchodzę, a pani mówi, halo, halo, widzę, że mogę pani sprzedać bilet tańszy o10€, to jak pani pozwoli, to wycofam ten wcześniejszy bilet, nie mogę pani zrobić zwrotu na kartę, więc wypłacę pani gotówkę, jeśli się pani zgodzi? Wmurowało mnie, a kasjerka dopytuje czy mam jeszcze jakieś życzenia? Więc wspominam o pomocy z łazikiem marsjańskim. Pani zamówiła asystę, nie było żadnej ankiety i innych sprawdzających pytań, uprzedziła, że pomoc będzie tylko po stronie niemieckiej i spytała, czy potrzebuje pomocy w Gdańsku, bo może napisać adnotację, pomyślałam, fajnie by było, tylko czy ktoś przeczyta maila po niemiecku albo angielsku, czy wystarczą 48 h, aby to przetłumaczyć i zorganizować... Podziękowałam uprzejmie, jakoś sobie poradzę.PowrótBerlin HBF pan z platformą czekał, platformy były na dwóch końcach peronu, a nie jedna na dworzec. Wszystko szybko i sprawnie, wracamy. W Poznaniu po zmianie obsługi konduktorskiej zgłaszam, że będę wysiadać we Wrzeszczu i czy mógłby mi ktoś pomoc, bo w toalecie jest rampa i trzeba ja tylko zahaczyć. Pani powiedziała, że wróci z wiadomością i na pewno się uda, wróciła i potwierdziła, że ochrona dworca pomoże mi wysiąść. No to odetchnęłam z ulgą. Dojeżdżamy, czekamy w korytarzu, przed nami kilka osób, zastanawiam się, czy może już zdjąć plandekę z rampy, żeby było szybciej, poprosić, aby pasażerowie skorzystali z innego wyjścia, żeby nie przeciągać. W końcu Wrzeszcz peron, wszyscy wyszli, wyglądam, widzę mojego partnera, idzie w naszą stronę, ale nie ma nikogo z ochrony... Łapię fotelik, aby go wynieść, kładę na peronie, wracam po Szymka, a tu gwizd, świst i drzwi zamknęły się przed moim nosem, panika, krzyczę, ktoś inny też krzyczy. Pociąg stanął, konduktorka biegnie do nas i krzyczy. Dziecko w pociągu, nikogo z obiecanej pomocy nie ma, a pani mnie konduktor podbiega i przeprasza i mówi, że tam jest winda... winda z peronu do tunelu... ale najpierw trzeba wysiąść. Ochronabyła, ale na drugim końcu peronu, spotkaliśmy się po wejściu do tunelu, zapytałam, czy to nie oni minęli nam pomóc? Pani w mundurze straży ochrony kolei odpowiedziała, że nie i że są tu przypadkowo...EpilogGdzie my żyjemy? To nie miejsce na roztrząsanie całego kulawego systemu wsparcia, bo zamiast integrować, częściej wykluczmy osoby z niepełnosprawnością z życia społecznego. Zasłanianie się programem „Dostępność +” nie pomaga w praktycznym zastosowaniu tego, co powinno już działać, tego, co już jest dostępne. Jest obsługa — która nie potrafi sprzedać właściwego biletu, pomoc — która nie pomaga, rampa — o której istnieniu nikt nie wie, infolinia — która coś weryfikuje, ale po fakcie i w końcu konduktor—który zapomina, straż ochrony kolei — uktóra przypadkiem włóczy się po peronie... W sumie wszystko jest, ale z czapy i nie działa „Dostępność -”A przecież, to jedna firma, jeden biznes, jedna Polska, ale każdy ma gdzieś, następstwo tego, co robi, albo czego nie robi, ignorancja i całkowity brak odpowiedzialności.Przeczytałam ostatnio, że w ramach programu „Dostępność +” planowana, jest modernizacja 100 szlaków górskich i dostosowanie ich do potrzeb osób niepełnosprawnych, cudownie już jadę tam koleją!Mam nadzieję, że na tych szlakach będą również dostępne strzelnice i muzyczne ławeczki na 100-lecie niepodległości, bo jak twierdzi posłanka Krynicka:„Te strzelnice, Obrona Terytorialna, te ławeczki, to wszystko jest też dla osób niepełnosprawnych (...)”Szkoda, że wśród tych wszystkich atrakcji dla osób z niepełnosprawnością, nie znalazły się fundusze na kilka podnośników, zintegrowanie przekazu, rzetelnie przeszkolony personel, który z rozumieniem treści, komunikuje się po polsku.Czy to jest aż tak trudne?
 –  Dworzec autobusowy w Lublinie, późny ranek albo wczesne przedpoludnie, ptaszki śpiewają, a ja patriotycznie objuczony (niczym zesłańcy na Syberię) dźwigam książki, kotlety i słoiki, którymi rodzicielka obdarza mnie na daleką podróż do Krakowa. Być może kilka zapakowanych mi konfitur i batonik ukoją zbolałe rozstaniem matczyne serce. Wyglądem niewiele różniąc się od zamulonego muła lub objuczonego jaka zostaję zatrzymany przez czamoqłowę pochodzenia romskieqo narodowości polskiej., Rzeczona niewiasta zwraca się do mnie słowami: "Eeee! Kawalerze eee!" Zatrzymuję się i pytam w czym problem (wiem brzmi dziwnie ale nawet w marzeniach sennych nie jestem ani dresem ani psychoterapeutą). "Ja znam przyszłość, przeszłość i teraźniejszość" - mówi Cyganka - "Powróżę Ci z ręki." Grzecznie odmawiam, jednak medium nie daje za wygraną i staje się jeszcze bardziej natarczywe. Kiedy wreszcie udaje mi się wytłumaczyć tej pani, że nie wierzę w czary zostaje na mnie rzucona klątwa: oto mam umrzeć bezpotomnie zjedzony przez własnego psa. Następnie wymieniony zostaje pośmiertny los moich resztek rozwłóczonych przez zwierzęta, moją duszę zaś ma porwać do ostatnich kręgów piekła sam diabeł na "czarnym koniu pierdzącym ogniem i siarką z chrapów." Uradowany odpowiadam romskiej wróżbitce, że przynajmniej rodzina zaoszczędzi na pogrzebie skoro nie będzie ciała i pytam ją jak dużego psa powinienem sobie kupić, żeby tych rozwleczonych pozostałości zostało jak najmniej. Cyganka odpowiada: "za taką wiedzę i też za zdjęcie klątwy trzeba zapłacić." I wiecie co? Wytargowałem za dwa złote wiedzę nie tylko o rozmiarze, lecz także o kolorze psa, klątwa zostaje bo mi się szczerze spodobała. A psem tym będzie "jamnik albinos z czerwonymi oczami i brązową łatką na końcu". Kapitalizm jest zły, ale zakupu nie żałuję. PS. Gdyby ktoś z was widział takiego jamnika na sprzedaż jestem zainteresowany.
Iwona Węgrowska odpowiada na falę hejtu w internecie: "Nikt Wam nie każe nas słuchać" – Człowiek idzie do programu, by zaprezentować utwór a tu taki hejt Skąd to się bierze? To ja się pytam, dlaczego???? Czyż nie wierzycie w nasz talent? Przecież wkońcu to zaśpiewałyśmy. Nikt inny, tylko my. To była wspólna decyzja, żeby utwór pokazać w wersji studyjnej , który będzie później wszędzie upubliczniony. Na dodatek miałam informacje, że w całości niestety nie mogą go wyemitować , ze względu na czas antenowy. I decyzja należy do nas!!!!!!!!Uznałam, że tak będzie lepiej. Hm - pisze Iwona."Ja jeszcze z zapaleniem płuc, Dominika po męczącej podróży z Kanady.Najwidocznie się pomyliłam. Apropo min i nie trafiania punktualnie w tekst podczas występu . Moi Drodzy to, że jest plb nie znaczy, że nie śpiewałyśmy .Prosiłam Dominikę, byśmy normalnie śpiewały swoje partie, tak by widz miał poczucie autentyczności. A Wy zrobiliście z tego komedię. Co wy tak naprawdę chcecie? Nie śpiewam źle, śpiewam też źle..... Prośba też wielka do fanów innych artystów, nikt nie nakazuje Wam słuchać nas . Każdy ma prawo do wolności i proszę wspierajcie swoich ukochanych Artystów, bo tego napewno potrzebują jak każdy !!!!! " - skwitowała.Rozumiem wiele, ale i tak to dla mnie żenada roku...
 –  The Wojciech Cejrowski jest w mieście Zielona Góra.13 godz. · DAŁ MI FACET OGÓRKÓW...Facet podaje słoik.Pytam co tam jest?- Ogórki.- Ale w czym? Co to za zalewa?- A... szprcz - szepnął coś niewyraźnie, a muzyka w tle grała głośno, więc nie dosłyszałem.- Mocne?- Hm. Będzie panu smakować - i poszedł.Myślę sobie, że nawet jeśli te ogórki mocne, to w Polsce nigdy "mocne" nie jest tak mocne, bym nie dał rady zjeść.Otworzyłem więc w aucie, w drodze do domu. Położyłem jednego ogórka na kanapce, a potem zacząłem kasłać. Dałbym radę zjeść bez kasłania, ale nikt mnie nie ostrzegał, że to nie było mocne po polsku, lecz pomeksykańsku... Hm.W tej sytuacji smaczny był dopiero drugi ogórek, gdyż pierwszy wykasłałem nosem, a nos to nie jest akurat odpowiednie miejsce na pikantne ogórki.Za kierownicą siedział Łukasz i samochód był Łukasza (ten sam Łukasz, który jest moim kumem oraz robi okładki do moich książek oraz czołówkę do "Boso").Kiedy już się wykasłałem, Łukasz pyta grzecznie:- Wyplułeś to wszytko na moje oparcie, czy w jakąś torbę?- Hm.- Co "hm"?- Na oparcie.- Hm.- Co "hm" - pytam tym razem ja jego.- Nic, nie przejmuj się.- Ale... masz teraz na oparciu wykaszlanego ogórka.- Wiem. Nie przejmuj się. Tylko może wytrzyj mi kark, bo jesteśmy na autostradzie i nie mam gdzie stanąć.- Na kark ci też nakaszlałem?- Hm.- Hm?- Wytrzyj! Nie gadaj!- A co z siedzeniem?- Nic. Nie przejmuj się.- Bo?- Mam trzech synów, prawda?- Prawda.- To auto było wielokrotnie zarzygane zanim do niego wsiadłeś.- I ja ci płacę za wożenie mnie czymś takim?!- Właśnie o tym chciałem pogadać.- O czym?- Za mało mi płacisz.- Chyba żartujesz !!- Pranie po moich synach biorę na siebie, ale teraz...- Ile?- 500+- Nie!- 300+- Nie...- 200+- OK.Tyle mnie kosztowały te ogórki. I powiem Państwu, że były tego warte - pyszne! Słoik koneserski.Panu, który mi je przyniósł dziękuję i gratuluję pomysłu na dodatki. Nie wiem co to jest "szprcz", ale smakuje wyśmienicie. Tylko warto na słoikach pisać "wali w dekiel" lub inne takie ostrzeżenie.
Pytam męża po co położył kurczaka na kanapie, a to tylko nasz kot wylizywał sobie jajca –

Z pamiętnika żonatego mężczyzny:

Z pamiętnika żonatego mężczyzny: – PONIEDZIAŁEK 07.06.Żyję. Wciąż żyję. Mój lekarz mówi, że to cud. Wczoraj pokłóciłem się z żoną. Smęciła mi i smęciła to jej powiedziałem w końcu: Gadaj sobie do woli. Mnie to i tak lewym uchem wpada, a prawym wypada. Dziś lekarz założył mi opatrunek na prawe, a żona powiedziała, że mi już teraz nic nie wypadnie. Do lekarza ze mną poszła cholera jedna. Przy okazji tego ucha o niestrawności mojej żeśmy gadali i lekarz mnie pyta:- A zgagę Pan ma? No to mu mówię: - A co nie widać?Tylko po cholerę się na nią patrzyłem? Tym razem unik się nie udał i dodatkowo szycie brwi miałem.SOBOTA 12.06Szczerość jest przereklamowana. Z babami nie ma co szczerze w ogóle gadać. Wczoraj mojej żonie przyszło na jakieś czułości. Leżymy sobie, a ona do mnie z tekstem:- Ty w ogóle nie jesteś o mnie zazdrosny!- Jestem....- Ciekawe, a co byś pomyślał, jakbyś się dowiedział, że cię zdradziłam z twoim najlepszym przyjacielem?!- Że jesteś lesbijką...Brew nie zdążyła się zagoić. Miałem drugie szycie i o dwa szwy więcej. Do trzech razy sztuka?PONIEDZIAŁEK 28.06.Facet to nie powinien okazywać swojej radości. Byłem na imprezie z kolegami. Impreza jak impreza. Trochę popiliśmy, rozochocony wróciłem do domu. Trochę nawalony i radosny. Chciałem się podzielić tą radością więc klepię starą w dupsko z uśmiechem i wołam:- Ty jesteś następna grubasku ...Nie zdążyłem dokończyć zdania, a ze szpitala dopiero dziś mnie wypisali.SOBOTA 03.07.W poniedziałek idę do dentysty zobaczyć, czy implant jedynki mi się będzie trzymał. A wszystko przez te perwersje. Że też ludziom takie durnoty do głowy przychodzą. Wracam zjebany z pracy, żreć się chce, wchodzę do chałupy, a moja stara stoi w drzwiach sypialni, oparta o futrynę, cała w lateksie i kręci pejczem. To się pytam:- Co na obiad Batmanie?!!Obiadu nie było, a przynajmniej ja nie miałem, obudziłem się dopiero dziś po śniadaniu.CZWARTEK 08.07.Czas to ma destrukcyjny wpływ na moją osobę. Dziś dostałem w ryj za spóźniający się zegar. Czy to do cholery moja wina była, że się spóźnił? Wchodzę do domu, a żona mi od drzwi smęci:- Wiesz, dziś jak przechodziłam w przedpokoju to zegar spadł tuż za mną.- Zawsze się spóźniał - odpowiedziałem szybko.Kurde, za szybko. A niby czas to pieniądz. Mnie to kosztowało pięć stów za remont górnej trójki.PIĄTEK 16.07.Czy wszystkie kobiety mają kompleksy na tle cycków? Wczoraj kupiłem parę płyt DVD. Mieliśmy z kumplami wieczorem pooglądać u Zenka. Żona się pyta po cholerę kupiłem płyty skoro DVD nie mam? No to ja się zapytałem po cholerę kupuje staniki? Ta brew to mi się chyba nie zagoi.WTOREK 20.07.Ja to kobiet nigdy nie zrozumiem. Na przeprosiny za te staniki kupiłem żonie kwiaty. Wchodzę do domu. Całuję ją w policzek z uśmiechem. Wręczam kwiaty, a ta drze się na mnie:- Tak-tak! Teraz może będę nogi rozkładać przez tydzień??? Co???!!!Na to ją pytam grzecznie:- A dlaczego? To wazonów już nie mamy??No i za kwiaty dostałem po ryju. Teraz wiem, czemu faceci nie kupują żonom kwiatów. Mają kurde rację
 –  Maria Tomaszewska 14 czerwca o 16 08 - #rodo Wsiadam do taksówki służbowo i standardowo pytam: - Na nazwisko Tomaszewska? Kierowca karcąco: - Proszę szanownej pani, teraz to tylko imię można podawać! RODO! - A, ok, to Maria, zgadza się? - Tak, zapraszam. Gdzie jedziemy? - Na ul. Henryka ... 4 Kierowca rozbawiony: - Czyli nie poda mi pani nazwiska tego Henryka? - Nie mogę przecież, sam Pan mówił, RODO W) Kierowca zachwycony: - Czyli się bawimy? Dobrze, to proszę mi podrzucić dzielnicę. - Śródmieście - Ok, a czy ten Henryk jeszcze żyje? - Nie - A jaki uprawiał zawód za życia? - Nie wiem, czy to już nie jest wbrew ustawie informacja, ale był pisarzem w) - Ok! To chyba już wiem, jedziemy! Dojechałam
 –  Witam. Istnieje może coś takiego jak folia lub szkło zabezpieczające ale nie na tel/tablet lecz na TELEWIZOR? O. 17 137 comments Marzena Tez by mi sie takie cudo przydało *i mój dwulatek namiętnie „wali" w ekran czym popadnie mdl Mateusz Polecam wychować dziecko a nie szukać szyby na telewizor Karolina Polecam nie wtykać nosa w nie swoje sprawy .j a takie porady zatrzymać dla siebie Like Reply Katharsis polecam wychowac dziecko , tylko facet moze tak napisac .... o ile ma dziecko ... :Ppozdrawiam Like Piotr MINIP" Ogólnie to pytam bo mi się kot wdrapuje na powieszony telewizor i nie chce żeby zadrapał pazurami matrycę, a wyżej się jakaś dyskusja na temat macierzyństwa rozwinęła...
Dacie wiarę? Moje zeznanie podatkowe zostało zwrócone tylko dlatego, że na pytanie 4: "Czy masz kogoś na utrzymaniu?" udzieliłem odpowiedzi: – "Idiotów w parlamencie, pasożytów w rządzie, Misiewiczów i PiSiewiczów, reżimową telewizje, rodziny które dostają bez potrzeby 500+, prezesów nieudaczników ze spółek skarbu państwa, upolitycznioną policję, bezradne wojsko i bezrobotnych". Powiedzieli, że ta odpowiedź nie może zostać zaakceptowana. PYTAM WIĘC, KOGO POMINĄŁEM?

Czy My jako Polacy mamy w swoim kraju do czegoś prawo?

Czy My jako Polacy mamy w swoim kraju do czegoś prawo? –  Chciałam się podzielić może nie piekielną historią, ale dającado myśleniaMój synek, tak się złożyło, stracił słuch jako maleńkiedziecko. Po wielu perypetiach nad ktorymi nie chcę sięrozciągać, otrzymał szansę na wszczep implantuślimakowego, czyli takiej protezy ucha. Cud, miód i orzeszki,wszyscy zachwyceni. Operacja się odbyla, mały ma "uchojak potocznie nazywamy je w domu. Latka lecą, dwa z nichszlag trafił, bo mały miał zbyt mocno "podkręcony" procesormowy i na jego widok reagował wyciem jakby był zarzynanyKilka ratunkowych wizyt w klinice i tak!, nie jestem złą matkąktóra nie umie okiełznać dzieciaka, to jednak kwestiaustawieńWszystko naprawione, dzieciak nosi"ucho", latka znów lecąZbliża się nieublaganie koniec gwarancji, a co za tym idzie idarmowej wymiany zużytych elementów procesora. Dlaniewtajemniczonych powiem, że koszt takiego procesora tosporo ponad 30 tys. złotych, czyli spora kasa. W związku zopowieściami, jakie były nam przekazane w klinice, po5s ochronny), można się starać o nowy procesor.Z racji, że nie jestem pazerna, postanowilam poczekać,prawie 6 lat, jednak niestety dłużej już się nie dało czekać,ponieważ procesor nosił wyraźne znaki użytkowania przezdziecko i nie moglam być pewna jakości dźwięków jakie synodbieralRozpoczął się żmudny proces walki o nowy procesor.Najpierw listy z prosbą o wymipotem odmowa i tak w kółko. Czemu? Bo procesor działa, askoro dziala to nie będzie wymiany. Moje racjonalnełumaczenie, że skoro dano go na 5 lat, to staram się o niegodbać, tak by służyt dziecku jak najlepiej, jakoś do nikogo niedocieraly. Dodam tylko, ze w momencie apelowania o nowyprocesor, syn niektóre elementy miał już wspomaganeplastrem, ponieważ się samoistnie rozlączaly. Fakt, że bezgwarancji nie jestem w stanie z wlasnej kieszeni oplacićchoćby najtańszej naprawy, został skwitowanystwierdzeniem, że mogą mi w klinice wymienić uszkodzonyelement na element, który ktoś już tam zostawit do naprawyCzyli wymienimy zepsuty na zepsuty, ale naprawionyGenialneanę, później wizyty kontrolnePo kilku odwołaniach, nawet mnie zaczęły puszczać nerwyZapytałam wprost, czy aby dostać nowy procesor dla synamuszę obecny wrzucić pod samochód, albo utopić? Teżdne wyjście, bo wtedy i tak będę musiała czekać... BezsensuTak się poukładało, ze razem z synem wyjechalismy doWielkiej Brytanii. Mieszkamy tu ponad pół roku, mały maszkolę itdNiestety problem procesora pozostal. Postanowilam więczasięgnąć rady u władz lokalnych, czy mam jakieś szansę napomoc w tym temacie. Jak wszyscy wiedzą, na Wyspachobcokrajowcy to teraz gorący temat, więc sukcesu się niespodziewałamWyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy po 3-4 tygodniachdostaję list z tutejszej kliniki z zaproszeniem na wizytęJedziemy z synem i jego niezbyt już pięknym procesoremmina pań z kliniki na widok sprzętu bezcenna. Siedzęczekam, patrzę co się dzieje. Do badań panie wymieniają miprawie cały procesor, wygląda bosko, dla mnie to jak widokauta z salonu. Części mojegojak ubodzy, naprawdę ubodzy krewni po przejściachCzekam na koniec badań i powrót moich zużytych części.Szok, panie oddają mi te części, które zamontowały. Na mojetłumaczenia, że nie stać mnie na zaplatę za te częściwybuchają śmiechem, że jaka zapłata? To dla dziecka, bo musię NALEŻY. Wiecie jakie to uczucie? To jakby wygrać 6 wTotkaprocesora wygladaja przy nichDodam tylko, że w ciągu 2 miesięcy od tamtej wizyty,dostałam list, że syn otrzyma najnowszy typ procesoramowy, mam jedynie wybrać sobie kolor jaki chciałabym dlasyna.Ktoś oczywiście zapyta, gdzie tu piekielność? W końcuhistoria z happy endem. Owszem, tak, ale ja pytam, dlaczegow naszym kraju tak trudne jest uzyskanie pomocy dlaniepełnosprawnego dziecka? Dlaczego u nas trzeba sięplaszczyć, błagać, o wszystko się wykłócać? Czy my, jakorodzice, czy same osoby niepełnosprawne, wybieramy takilos? Czy ja idąc i prosząc o pomoc dla syna, nadużywamczyjeś łaski? Oddałabym wszystkie procesory mowy iwszelkie inne cuda techniki, jakie zostaną dla osóbniesłyszących wymyślone, za normalny słuch mojego synaKtos powie, ze mi się w d...le przewraca, bo wyjechalam zagranicę. Może i tak, bo będę wychwalać kraj w którym po 4miesiącach udało mi się uzyskać większą pomoc dla synaniż w moim rodzinnym kraju przez 2 lataPIEKIELNPL
Źródło: http://piekielni.pl