Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 366 takich demotywatorów

''Jak patrzę z perspektywy lat, to nie dałbym sobie rady bez rodziny. Nie byłbym tym, kim jestem, gdyby nie rodzina. Ona kształtuje, hartuje i wyzwala siły do pokonywania trudności i czerpania z życia autentycznej radości'' – - Franciszek Pieczka
 –  Kilka lat temu pojechałem z moją żoną do Tajlandii.W któryś dzień będąc na spacerze natrafiliśmy nazagłębie sklepowe i moja żona poszła coś tampooglądać, a ja usiadłem na ławce i sobie zapaliłem.Zobaczyłem kątem oka, że jakiś dziad mi się przygląda.Patrze na niego a ten się gapi jak wryty i się takuśmiecha „po-gejowsku". Myślę sobie - pewnie muwpadłem w oko i stwierdziłem, że go po prostuzignoruję. Ale on i tak podszedł i zaczął rozmowę:„Cześć, skąd jesteś?", ja odpowiadam, że z Polskii pytam czego chce. Ten odpowiedział, że jest z Kanadyi zaczął wyciągać portfel (przez moment pomyślałem,że może będzie mi proponował jakieś zbliżenie zapieniądze xD). A on wyciągnął z tego portfela mojezdjęcie. Powiedzieć, że zdębiałem to nic nie powiedzieć.Pokazuje na zdjęcie i mówi: „to ja z moim synem".A tam mój bliźniak. Dosłownie. Zrobiliśmy sobie zdjęciei jeszcze później na piwo poszliśmy. I potem opowiadałmojej żonie, że nie spodziewał się spotkać swojegosyna na drugim końcu Ziemi.
Nie mogę już patrzeć na polityków – Wolę Kanion Antylopy - Arizona, USA.Patrzę i zaczynam oddychać spokojniej.Znacie inne piękne miejsca? Polecicie?
Jak patrzę na takie rzeczy, to tracę wiarę w ludzi. Kogokolwiek by ten plakat nie był –  To zdjęcie wisi między kościołem a cmentarzem, krótki odcinek, nie ma mowy, żeby okoliczny proboszcz tego nie widział i nie aprobował, choć gdyby wierzył w Jezusa a nie w Kaczyńskiego, to by pierwszy to zdarł i pouczał wiernych, że chrześcijaństwo, w przeciwieństwie do rządów PiS, jest religią miłości a nie nienawiści. To wielka "zasługa" PiSu i w szczególności Dudy, że obudził i utrwalił w Polsce postawy pełne nienawiści, podziałów, szczucia... duży krok w kierunku faszyzmu...
Dziś 97. urodziny obchodzi bohaterka Warszawy i Polski - Zofia Czekalska "Sosenka" – - Cztery razy byłam cudownie ocalona. Raz wyszłam tylko z rozkazem na drugie podwórko i od razu bomba - samolot pikuje, leci, pęd powietrza jest ogromny, i 500-kilowa bomba - niewypał. Drugi raz szłam do szpitala z rozkazami, tylko przez ulicę. Słyszę - granaty lecą. Położyłam się przy barykadzie i patrzę, który trafi we mnie, ale żaden - wspomina.Cześć i chwała bohaterom! Dziękujemy za wszystko!
Oby na starość każdy z nasmógł tak powiedzieć –  Po spędzeniu na Ziemi ponad 79 lat, czy masz jakąś mądrość, którą chciałbyś się z nami podzielić? Nigdy się nie poddawajcie! Mam na telefonie swoje zdjęcie, kiedy byłem małym chłopcem. Patrzę czasem na niego i mówię: Nieźle się spisaliśmy chłopcze. Nieźle się spisaliśmy
Gdy tak patrzę co sięna tym świecie wyprawia... –
0:16
W każdym małżeństwie są takie chwile, kiedy mężczyzna musi płacić błędy żony –  Pracowałem kiedyś jako taksówkarz i czasami zdarzali się tacy klienci, którzy wiedzieli lepiej ode mnie i od gpsa jak jechać. No i była raz taka sytuacja, że wsiadło małżeństwo, grzecznie się przywitali i ogólnie byli bardzo mili. Do czasu. GPS wskazał taką drogę omijającą korki, które były spowodowane remontem na drodze. Jedziemy sobie spokojnie i nagle pani siedząca z tyłu zaczyna robić awanturę, że chcę ich naciągnąć i żebym natychmiast zawrócił i jechał tak jak ona wskaże. Klient nasz pan, nawet nie skomentowałem tych oszczerstw i po prostu zawróciłem. Wjebaliśmy się w korek. I ta się znowu uruchamia: „ty oszuście, nawet nas nie poinformowałeś, że będą korki". Nie kurwa gps tak z dupy pokazał drogę na około. Zwróciła się do męża z krzykiem: „tylko mu nie płać" i wysiedli. Chłop przez całą drogę się nie odzywał. Później patrzę w aplikację, a on zmienił płatność gotówką na płatność kartą i nie dość, że zapłacił to jeszcze dał napiwek w rozmiarze dwóch takich kursów z dopiskiem „za szkodę moralną"

Mama kandydata na prezydenta Roberta Biedronia także ma coś do przekazania Andrzejowi Dudzie:

 –  Robert BiedrońWczoraj o 20:01 • OList mojej mamy Heleny i innych mam osób LGBTdo prezydenta Andrzeja Dudy:Szanowny Panie Prezydencie,Nazywam się Helena Biedroń. Przyjechałam tu zdaleka, ale mam Panu coś ważnego dopowiedzenia. Nie mogę milczeć, kiedy mojemudziecku ktoś robi krzywdę.Panie Prezydencie, tak jak ja, jest Pan rodzicem.Ojcem przepięknej i zdolnej córki. Jestem pewna,że bardzo Pan ją kocha i jest Pan z niej bardzo,bardzo dumny. Wiem, że zrobi Pan wszystko, żebyPańska córka była bezpieczna i szczęśliwa. Oddawszystko, żeby obronić ją przed wyzwiskami iprzemocą. Zasłoni przed pogardą. Przednienawiścią.Wiem i czuję to jako matka czwórki dzieciMoniki, Krzysztofa, Rafała i Roberta. I każde znich kocham tak mocno jak tylko rodzic potrafi –niewyobrażalnie. Bardzo, bardzo mocno.Najbardziej na świecie.Panie Prezydencie, nie jest łatwo stanąć w tymmiejscu i powiedzieć to co chcemy Panu dzisiajpowiedzieć. Ale jestem tutaj z innymi kobietami, zinnymi matkami, żeby powiedzieć Panu, że to coPan mówi o naszych dzieciach, potwornie nas bolii rani. Krzywdzi też mojego syna, podobnie jakinne dzieci, których jesteśmy rodzicami, a politycyodbierają im człowieczeństwo. A to są nie tylkonasi synowie, córki, ale często też bracia i siostry,członkowie naszych rodzin, nasi przyjaciele iznajomi.Panie Prezydencie, boimy się o nasze dzieci. Niechcemy ich stracić tylko dlatego, że ktośuznawszy, że nie są ludźmi ich zaszczuje, pobije,zamorduje, albo doprowadzi do samobójstwa. Bozbyt często zdarza się, że tak też wygląda życienaszych dzieci w dzisiejszej Polsce.Taka krzywda zostaje na całe życie. A czasamijest zbyt duża na życie niektórych z naszychsynów i córek.Złe słowa krzywdzą bardziej niż pięści i plucie. Złesłowa zabijają.Nie raz bałam się o życie mojego syna. Naprzykład wtedy, gdy dowiedziałam się, że chciałodebrać sobie życie, bo nie miał już siły bywalczyć z pogardą i poniżeniem. Nie chcę nigdywiedzieć, co czuje matka Dominika z Bieżunia,który powiesił się na sznurówkach od butów, bonie wytrzymał. Albo Wiktora z Warszawy, któryrzucił się pod pociąg metra, bo nie było nikogo,kto skutecznie stanąłby w jego obronie.W takich chwilach, gdy tak bardzo się boję,zastanawiam się co czuje matka, która straciładziecko. Której dziecko już nigdy się nieuśmiechnie i nie powie: "Mamo, kocham Cię". Niepowie tego, bo go nie ma. Bo odebrało sobieżycie.Pęka mi serce, kiedy myślę jak dużo jest takichdzieci i takich matek.Panie Prezydencie, mówi Pan, że ludzie, tacy jakmój syn, to nie ludzie. Bo nie kochają tak jak Pan. Iże to jest złe.Ale ja, kiedy patrzę na mojego syna, to nie widzęzła. Widzę jego uśmiech, czasami smutek. Wiem,że chce być szczęśliwy jak każdy człowiek. A jachcę, żeby moje dziecko było szczęśliwe jakkażde na świecie.W imieniu wielu matek bardzo proszę, żeby Pannie ranił innych osób. Nie krzywdził naszychdzieci.Ludzie na Pana patrzą i Pana słuchają. Jakogłowa państwa, ma Pan moc robienia rzeczyzłych i rzeczy dobrych. Ma Pan moc zmiany.Dlatego jako matka, bardzo proszę, żeby panprzestał.Nasze córki i nasi synowie to ludzie. To naszedzieci, które kochamy i nie możemy patrzeć jużdłużej na ich cierpienie.Dlatego w imieniu wielu matek, proszę Pana,niech Pan, Panie Prezydencie, zrobi to co jestnakazem każdego człowieka – stanie po stroniedobra.Z wyrazami szacunku,Helena BiedrońWARSZAWATVPINFONEWSNA ŻYWO22:00W TVN24HELENA BIEDROŃ DO PREZYDENTA: TO, CO PANMÓWI O NASZYCH DZIECIACH POTWORNIE NAS RANI PO POŁUDNIUFAKTYtvn 24SZKŁOKONTAKTOWE16:48KRAJ NO 396 NOWYCH ZAKAŻEŃ KORONAWIRUSEM, ZMARŁO KOLEJNYOTOKE
"Trza zrobić ściepę narodową...I kupić bombę atomową""Tak podchodzę do okna i patrzę, a idą.Kto?! Lata 50-te..." – Jakoś podczas rozmowy ze znajomą o sytuacjiw Polsce przypomniał mi się tenskecz z kabaretu TEY...
Im dłużej patrzę, tym bardziej nie wiem jak on to zrobił –
0:12
Jak patrzę na to, co się dzieje w tym kraju, to mam wrażenie, że jestem w Matrixie... –
Bo znaczna większość ludzkości uważa, że "oni mogą" –  Patrzę na zdjęcia znajomych naInstagramie i odnoszę dziwne wrażenie żeja jedyny siedzę w domu

Jak czytam tego typu posty to szlag mnie trafia, w jakim ja ku*wa kraju żyję...

 –  Dariusz Misiuna28 marca o 21:28 · DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCEPiątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój.Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila.Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech.Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce.Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem wkurwiony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu.Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona.Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami.Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.
 –  Dr Damian Parol1 godz. ·Mówi się, że na COVID-19 umierają tylko osoby chore. Ja, jako dietetyk, mam nieco odmienne spojrzenie na kwestie bycia chorym/zdrowym niż większość społeczeństwa. Patrzę też na to inaczej niż wielu lekarzy. I tym spojrzeniem chciałbym się z Wami podzielić.W mojej ankiecie dietetycznej jest pytanie: „Czy masz jakieś przewlekłe choroby lub dolegliwości?”. Na początku mojej kariery jako dietetyk zorientowałem się, że ludzie bardzo rzadko odpowiadają inaczej niż: „nie” lub „wszystko OK”.Dodałem więc inne: „Czy przyjmujesz jakieś leki?”. Bardzo szybko okazało się, że ludzie potrafią wpisać: „Zdrów jak ryba!!1”, a w pytaniu o leki wpisać dwa preparaty na nadciśnienie i statynę.Czy takie osoby rzeczywiście są zdrowe? Kwestia interpretacji. Zapewne przez większość czasu ich myślenie: „jestem zdrowy!” pomaga im cieszyć się życiem i nie zamartwiać się. Póki biorą leki, to przystosowawcza postawa. Dzisiaj można mieć kilka przewlekłych chorób i biegać maratony. I to jest piękne, ale zapominamy o tym, że chorych jest wśród nas bardzo dużo.Chora jest Twoja mama, która „coś tam miała kiedyś z tarczycą” i na stałe bierze Letrox. Chory jest Twój tata, który kiedyś narzekał na serce, ale teraz jest dobrze. A jest dobrze, bo jest pod opieką specjalisty. I oczywiście nie chwali się za każdym razem, kiedy kardiolog zwiększa mu dawkę leku. Chory jest Twój wujek, który co prawda umie sporo wypić na rodzinnych imprezach, ale dość często chodzi sikać.Nawet jeśli masz mniej niż 40 lat, to wiele osób, które znasz i kochasz to osoby, które są poważnie chore, a dobre samopoczucie zapewnia im nowoczesna medycyna. Być może sam do tych osób należysz. Przykład 21-letniego trenera z Hiszpanii wskazuje, że można też nie wiedzieć o swojej chorobie, zarazić się i umrzeć.Wiec to prawda, że COVID-2019 jest groźny głównie dla osób schorowanych, tyle, że tych schorowanych jest znacznie więcej niż się wydaje. Także… #zostańkurwawdomu
Oda do srajtaśmy – Zjadłem śniadanie, boli mnie dupa,Czuję po kiszkach, że idzie kupa.Jeszcze wytrzymam te kilka godzin,Do sklepu nowy towar przychodzi.Byłem już rano na półkach zero,Ani ręczników ani papieru.Nawet chusteczki, wszystkie gazety,Wraz z podpaskami tych dla kobiety.Patrze na półki i tak wspominam,Tu była Mola a tam Regina.A mnie tak strasznie, brzuch pobolewa,Tu jeszcze wczoraj leżała Mea.Jak mam do domu zrobić zakupy,Kiedy papieru nie ma do dupy.Rolka Velvetu leży na pralce,A potem tylko zostają palce.Kolejka długa jak w PRLu,Jak w tamtych latach - Nie ma papieru,Ja stoję twardo cieknie mi z czoła,A tu mi dupa o pomstę woła,Ludzie mnie cisną, ludzie mnie pchają,Mówię Im ciągle, niech uważają.Z tego wszystkiego nie wytrzymałem,I nagle w sklepie ja sam zostałem.Dziś jestem Panem w swojej łazience,Papier do dupy trzymam już w ręce.Na pewno nigdy bym go nie dostał,Gdybym się w sklepie wtedy nie posrał...

Krótki poradnik jak postępować z natrętnymi akwizytorami

 –  44% Dsal. Play ?8:43+48 728 58....EdytujWiadom.Cześć, jestem Dawid. Twójnumer WYGRAŁ w naszejloterii!! Wejdź nahttp://wyK..pl/HJkd i wpisz swójwygrywający numer!!!Co?Czyj to numer?Dawid? Ten z drugiejklasy?!Stary, nie gadaliśmy odlat! O kurcze!!!Gadaj co u ciebie?!Słyszałem, że ożeniłeś sięz Martą! Koleś, supersprawa!Przyznaję, że dziwnie siępoczułem, kiedyzaczęliście się umawiać,biorąc pod uwagę nasząprzeszłość, ale naprawdęsię cieszę twoimszczęściem!Co prawda byliśmy razemjuż 9 lat i byliśmyzaręczeni.Później jak wiesz straciłempracę przez mojeproblemy z piciem.No i doszło to, że ją biłemžeby odreagować, a onazawsze była najbliżej ibicie jej pozwalało mi siępoczuć lepiej.lol czy ona dalej tak kuleje,po tym jak ją zepchnąłemze schodów?Boże, tyle wspomnień..Nie mów jej, że cipowiedziałem, dla niejpewnie to nie będziezabawne. Tak właściwieona ze mną nie rozmawia.Jak poszła jej operacjarekonstrukcji szczęki?Dzięki temu przynajmniejwyszczuplała, kiedymusiała jeść przez słomkę,prawda?! :) hehe wisisz miza to piwo!Zostało u mnie sporo jejrzeczyZałatwiła mi zakazzbliżania się do niej więcnie miałem jak jej oddać.Teraz pełen karton stoi wsalonie i czeka, aż goodbierze.Czasami kiedy otwieramnową butelkę, zamiast iśćna spotkanie AA, poprostu sobie siedzę ipatrzę na ten kartonI to powoduje, że robi misię smutno... Nikt lepiej odniej nie potrafił spieprzyćobiadu wg recepty z TV inikt lepiej nie przyjmowałsierpowego...Kurcze, powinienemzajrzeć do tego pudła. Tylepamiątek, tylewspomnień..Dawid, chcę ją zpowrotem!!!Koleś, skończ już!Więc przestań mniespamować swoimipojymi ogłoszeniamidebilu!
1. Miała już podniesioną deskę w klopie dla mnie 2. Mecz już leci w TV 3. Patrzę do szafy, a tam jest już jakiś koleś, żebym miał z kim pić – Taka dziewczyna to skarb
Babcia kiedyś założyła się ze mną, że nie zjem 25 pierogów. Przegrany miał posprzątać całe mieszkanie. Dostałem talerz pierogów, zaczynam zadowolony jeść z myślą "co to dla mnie", dojadam już 23-go pieroga i nagle patrzę, że został tylko jeden. Zamiast 25 dostałem 24... –
AUDI promocje... – Nie dajcie się oszukać kombinatorom z AUDI i VW Banku. Ten sam bank obsługuje inne marki, więc możliwe, że mechanizm przekrętu jest taki sam i wygląda mnie więcej tak:Poszedłem do AUDI kupić bryczkę na wyprzedaży rocznika. Patrze była cena 170 tysięcy, a jest 130, bo przeleciał rocznik. OK, to kupuję.VW Bank wciska każdemu jak leci kredyt lub leasing 101% czyli prawie za darmo. Ale to marketingowa ściema. Okazuje się, że do wyliczenia rat kredytu używają ceny katalogowej producenta, a nie tej z salonu na wyprzedaży. Jeśli więc płacisz raty z "zerową" wpłatą wstępną, to liczone od ceny katalogowej, a nie tej z wyprzedaży. Większość ludzi nie zwraca na to uwagi podpisując umowę. Na mnie VW Bank na spółę z AUDI chciał mnie rąbnąć na 40.000 zł,Mechanizm przekrętu odkryłem przypadkiem, bo miałem wolną kasę i chciałem wpłacić 10% na start. Okazało się, że zgodnie z moją umową 10% wartości auta w umowie, to 17 tysięcy, a nie 13 - jakie powinno wynikać z ceny "na metce" w salonie