Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 186 takich demotywatorów

Ach, to były czasy!

Ach, to były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80-90 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Żona oparła się o reling i powiedziała:- Kiedy patrzę na morze, to widzę ciebie.- Bo jestem dziki i niespokojny?- Rzygać mi się chce na twój widok… –
Od sześciokrotnego mistrza i wicemistrza Europy w rajdach samochodowych – Wg. książki Sobiesław Zasada - "Szybkość bezpieczna" "Unikatem jest kierowca, który wrazze spadnięciem pierwszego śnieguwyjeżdża na wyodrębniony z ruchuplacyk i tam jeździ trochę 'jak dziki'(...) Taki kierowca gdy wyjeżdża namiasto, porusza się już dośćswobodnie, podczas gdy innipowodują dziesiątki kraks."“Umyślny poślizg to pobicieprzeciwnika własną bronią. Kierowcyniech tak nauczą się ślizgać, bymanewr ten był dla nich czymśSobiesław Zasada
Więc mówicie, że u was dziki biegają po miastach? –
Zrobiliśmy sobie ognisko – W nocy było naprawdę zimno
Po Brexicie Angolom całkowiciezaczęło odwalać – Kolejny raz pokazali swoją prawdziwą rasistowską twarz
Kupiony na targu,trochę przerośnięty – ale pilnuje znakomicie
W Gdyni po plaży biegają dziki, tymczasem w Kanadzie... –
Australijskie dziki –
Zanim nastała polityczna poprawność –  Zanim nastała polityczna poprawność –
Małe dziczki zaklinowały się na placu zabaw! Na pomoc ruszyło całe stado! – To się nazywa wsparcie rodziny

Wielki dziki świat odkrywany przez małe pojazdy (31 obrazków)

Także zastanawiam się,dlaczego chcieliśmy tak szybko dorosnąć? –  Lizaki zamieniły się na papierosy, niewinne stały się dziwkami.Praca domowa umarła śmiercią naturalną, a telefony są używane wklasie. Cola zamieniła się w wódkę, a rowery w samochody.Niewinne pocałunki przeistoczyły się w dziki seks.Pamiętasz kiedy "zabezpieczać się" znaczyło włożyć na głowęplastikowy hełm? Kiedy najgorszą rzeczą jaką mogłaś usłyszeć odchłopaka to, że jesteś głupia. Kiedy ramiona taty były najwyższymmiejscem na ziemi, a mama była największym bohaterem? Twoiminajgorszymi wrogami było twoje rodzeństwo? Kiedy w wyścigachchodziło tylko o to kto pobiegnie najszybciej? Kiedy wojnaoznaczała tylko gre karcianą.Kiedy wkładanie krótkiej spódniczkinie oznaczało, że jesteś suką. Jedynymi "narkotykami" byłolekarstwo na kaszel, a zioło oznaczało pietruszkę, którą twojamama wrzucała do zupy? Największy ból jaki czułeś to pieczeniestartych kolan i łokci. I kiedy pożegnania oznaczały tylko "dozobaczenia jutro"
Dziewczyna zamieściła ogłoszenie o poszukiwaniu męża a jej kreatywność szybko została doceniona – Post zalajkowało prawie 20 tys. mężczyzn, a wybieranie pośród tylu kandydatów chyba nigdy nie sprawiało tyle frajdy Witam. Poszukuję faceta, który zechciałby się wybrać ze mną na ślub i wesele w charakterze osoby towarzyszącej Panny Młodej.Mam 18 lat. Plus VAT. Taki trochę większy VAT.Mam metr pięć wzrostu w kapeluszu. Też plus VAT.Jaka jestem z charakteru nie będę pisać bo kogo to interesuje. Liczy się wygląd, więc wygląd jakiś mam. Po ciemku jestem podobno nawet ładna.Generalnie nie jestem wymagająca – u mężczyzn odstraszają mnie tylko 3 rzeczy – obrączka, sutanna i dres do pantofli, pozostałe jestem w stanie zaakceptować.Szukam faceta w wieku 16+, bo nie chcę żeby mnie później prokurator ścigał.Nie musisz być inteligentny, oczytany ani nawet zabawny – i tak nie dam Ci dojść do słowa. Nie musisz być też silny i dobrze zbudowany – słoiki dam radę odkręcać sama. Nie musisz być przystojny – jestem trochę przyślepawa. Nie zwracam też uwagi na posiadane auto lub jego brak, gorszego klekota niż mój na pewno nie masz. Wzrost – obojętny, możesz być nawet karłem, to Tobie będzie głupio iść przez miasto z babą wyższą o głowę. Brak wykształcenia, pracy i perspektyw na przyszłość też nie stanowi dla mnie problemu – zostaniesz kurem domowym. Jeśli lubisz alkohol w większych ilościach zupełnie mi to nie przeszkadza. I tak mnie nie przepijesz.Zainteresowani niech klikną „Lubię to”, kogośtam sobie wybiorę. Zupełnie subiektywnie i z oczywistą pomocą wrednych psiapsiółek.Termin ślubu/wesela do uzgodnienia, najlepiej jak najszybciej zanim się zestarzeję.PozdrawiamEmotikon winkMagdaA żoną będę właśnie taką:https://www.youtube.com/watch?v=gZkRAkob38k[EDIT]Uwaga KONKURS!!!W związku z olbrzymim zainteresowaniem moim ogłoszeniem ogłaszam KONKURS!Do wygrania koszulka męska "kur domowy" oraz koszulka damska "kto wybrzydza, ten nie rucha" oraz 2 butelki szlachetnego trunku "Chateau de Gleba" (rocznik bieżący)Spośród wszystkich osób, które polubiły ten post oraz polubią i udostępnią publicznie na swoim profilu moją stronę "Dziki-Wschód" https://www.facebook.com/Dziki-Wsch%C3%B3d-16268624075512…/…wylosuję wraz ze Zdzichem 2 osoby - jedną Panią i jednego Pana - którzy dostaną po koszulce w wybranym przez siebie rozmiarze i butelce napoju bogów - więcej szczegółów dotyczących nagród już wkrótce na fanpage "Dziki-Wschód"Konkurs trwa do końca grudnia. Zapraszam do udziału!
To nie dziki – To studenci UKSW szukają pokarmu przy Metro Młociny
Wiedźmin 3: Dziki Gon zgarnął cztery nagrody w plebiscycie Global Game Awards 2015. Najważniejsza to uznanie polskiej produkcji za grę roku! Pozostałe:- Najlepsza gra z otwartym światem- Najlepsza oprawa audio- Najlepsza fabuła – Gratulujemy i jesteśmy dumni
Jeśli dzielnica jest niebezpieczna, – nie zaszkodzi się zabezpieczyć
Komisja Europejska współfinansuje rozwój gry Wiedźmin 3: Dziki Gon – KE pokryje 7% kosztów przygotowania dodatku Krew i Wino, co oznacza kwotę 150 000 euro. Łatwo zatem wyliczyć, iż ogólny koszt produkcji przekroczy 2 miliony euro
Związkowców oburza wszystko, co nie ma wąsów i zapachu cebuli lub wódki – A odrobina humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziła Kontrowersyjne tabliczki w PKP. Dziś decyzja, czy zniknąDyrekcja PKP dziś ma zdecydować czy z budynku zarządu kolei znikną tabliczki, które oburzyły związkowców. Widnieją na nich takie napisy jak: Dziki Zachód, Wyspa Skarbów, Olimp czy Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.Tabliczki zawisły w korytarzach Centrali PKP przy ulicy Szczęśliwickiej w Warszawie. Wywołały oburzenie kolejarskich związków zawodowych.W piśmie z 22 lipca do Prezesa Jakuba Karnowskiego NSZZ "Solidarność" pisze:"Zdecydowana część pracowników uznała, że to ich ośmiesza, ubliża i narusza dobra osobiste. Czy kolejnym krokiem Zarządu PKP będzie nakazanie ubierania się pracowników w stroje służbowe adekwatne do nazw komórek w których pracują? W Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - kosmitów, na Dzikim Zachodzie - szeryfów, na Wyspie Skarbów - piratów z opaską na oku".