Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 440 takich demotywatorów

Tym szefem na pewno nie byłJeff Bezos... –  Zostanę dzisiaj dłużej w pracyDlaczego?Pracownik poprosił mnie, żebymwypuścił go wcześniej do domu, boma dzisiaj ważne wydarzenieJakie wydarzenie?Jego żona jedzie z dziećmi doteściowej. Powiedział, że marzył otym od wieków i chce ten wieczórspędzić w samotnościA ja, kwa, nie mogłem muodmówićNiech się gość nacieszy wolnymdomem
"- Jesteśmy pożytecznymi idiotami Putina - stwierdza w rozmowie z "Le Figaro" Nate Vance, kuzyn wiceprezydenta USA J.D. Vance'a " – "- To, że jestem z tobą spokrewniony, nie oznacza, że będę stał i patrzył, jak zabijasz moich towarzyszy - mówi w rozmowie z "Le Figaro". - Kiedy J.D. uzasadnił swoją nieufność wobec Zełenskiego "raportami", które widział, myślałem, że wybuchnę - mówi z oburzeniem.- Byłem na linii frontu. Mogłem powiedzieć mu prawdę, bez udawania, bez interesowności. Nigdy nie próbował niczego się dowiedzieć - mówi" DENTTHE
Źródło: www.msn.com
Zamiast kluczy, lepiej było zostawić sąsiadce instrukcję, jak nie zorganizować noclegu w naszym nowym mieszkaniu! –  Kupiliśmy mieszkanie w innym mieście, ale nie planowaliśmy się tamjeszcze wprowadzać. Sąsiadka z naprzeciwka zawsze była w domu, więcna wszelki wypadek zostawiliśmy jej klucze. Kiedyś przyjechałem tam odrugiej w nocy i nie mogłem otworzyć drzwi. Pukałem, dzwoniłem, alebyło zamknięte od środka! W końcu wyszedł syn sąsiadki i beztroskooznajmił, że jego dziecko za głośno się bawi, więc babcia wyrzuciła ichze swojego 3-pokojowego mieszkania, żeby zamieszkali w naszym 2-pokojowym. Nie będę opisywał nocnej sceny przed drzwiami, ale nigdywięcej nie zostawiliśmy kluczy sąsiadcekwejk.pl
Zagłosuj

Każdy z nas lubi pierogi. Z czym są Twoje ulubione?

Liczba głosów: 3 659
Bruno Guimarães o historii swojego numeru: – "Numer na mojej koszulce opowiada historię piękniejszą, niż mogą wyrazić słowa. Wiem, że ludzie uważają go za dziwny jak na piłkarza...Ale dla mnie 39 jest wyjątkowa. Jest magiczna. Numer 39 dał mi wszystko w życiu.To on sprowadził mnie tutaj, do Newcastle. Karmił mnie, ubierał i opłacał podróże, dzięki którym mogłem gonić marzenie o zostaniu piłkarzem.Numer 039 to był numer taksówki mojego ojca w Rio de Janeiro...Mój ojciec jeździł tą żółtą taksówką dniami i nocami, żebym miał co jeść. Teraz, gdy przechodzi ulicami Newcastle, po drugiej stronie świata, ludzie zatrzymują go i proszą o zdjęcia.Ta żółta taksówka utrzymała moje marzenie przy życiu" 039GPSBRUNO G.39deliveroBRUNO G.39alilaLEGIÓN11ColombiaBRUNOG
Mój świat się bardzo skurczył. Skurczył się do takich rozmiarów, że mogłem się spokojnie zamknąć w sobie –
Niektórzy ludzie po zakończonej kłótni przejmują się, bo uznają, że użyli zbyt wulgarnych słów – Ja zawsze przeżywam, bo żałuję, że byłem za bardzo dyplomatyczny i że właściwie to mogłem temu komuś po prostu pier**nąć
Stary slogan, który staram się pamiętać każdego dnia, brzmi: – „Wszystko, co warto robić, warto robić słabo”. Jeden z moich profesorów na studiach często to powtarzał, ale przez wiele lat nie potrafiłem tego zrozumieć. Wydawało mi się, że muszę robić wszystko idealnie; nie mogłem sobie pozwolić na błędy.Z czasem jednak zacząłem dostrzegać sens w tym stwierdzeniu. Na przykład, jeśli mycie zębów przez 30 sekund wydaje się wyczerpujące, to lepiej to zrobić, niż w ogóle ich nie myć. Dziesięć minut jogi jest cenniejsze niż 10 minut bezczynności, gdy 30 minut cardio wydaje się niemożliwe. Nawet szybka zmiana ubrania jest lepsza niż całkowity brak aktywności, gdy nie czuję się na siłach, by wziąć prysznic.Czasami wystarczy po prostu stanąć na werandzie przez kilka minut po trzech dniach spędzonych w domu, gdy brakuje mi energii, by gdziekolwiek wyjść.Robienie czegokolwiek, nawet jeśli nie jest to idealne, ma wartość. Wszystko, co warto zrobić, warto robić nawet w sposób niedoskonały, ponieważ działanie, choćby w małej skali, jest lepsze niż całkowity brak działania „Wszystko, co warto robić, warto robić słabo”. Jeden z moich profesorów na studiach często to powtarzał, ale przez wiele lat nie potrafiłem tego zrozumieć. Wydawało mi się, że muszę robić wszystko idealnie; nie mogłem sobie pozwolić na błędy.Z czasem jednak zacząłem dostrzegać sens w tym stwierdzeniu. Na przykład, jeśli mycie zębów przez 30 sekund wydaje się wyczerpujące, to lepiej to zrobić, niż w ogóle ich nie myć. Dziesięć minut jogi jest cenniejsze niż 10 minut bezczynności, gdy 30 minut cardio wydaje się niemożliwe. Nawet szybka zmiana ubrania jest lepsza niż całkowity brak aktywności, gdy nie czuję się na siłach, by wziąć prysznic.Czasami wystarczy po prostu stanąć na werandzie przez kilka minut po trzech dniach spędzonych w domu, gdy brakuje mi energii, by gdziekolwiek wyjść.Robienie czegokolwiek, nawet jeśli nie jest to idealne, ma wartość. Wszystko, co warto zrobić, warto robić nawet w sposób niedoskonały, ponieważ działanie, choćby w małej skali, jest lepsze niż całkowity brak działania

Przez takie historie strach potem pomagać (uwaga, dłuższy tekst)

 –  Ta sytuacja miała miejsce na początku lat 2000. Miałemwtedy trzynaście lat i chodziłem do podstawówki.Spacerując z psem po parku, zauważyłem damskątorebkę leżącą w śniegu. Otworzyłem i zobaczyłemdokumenty, jakieś zaświadczenia, legitymację emeryta,notes, portfel i klucze.Po powrocie do domu z tą torebką zadzwoniłem nanumer, który znalazłem w notesie tej pani.Wytłumaczyłem wszystko i za jakieś pół godzinyzadzwoniła właścicielka zguby. Opisałem torebkęi zaproponowałem, że oddam ją jutro rano w drodze doszkoły. Umówiliśmy się przed wejściem do parku.Rano szedłem do szkoły i zauważyłem starszą panią,która już czekała, ale nie była sama-towarzyszyło jejdwóch mężczyzn. Nie wzbudziło to moich podejrzeń,więc podszedłem do nich.To pani zgubiła torebkę?― Tak, to moja.Proszę, oto ona.Starsza pani zaczęła przeszukiwać torebkę, otworzyłaportfel i spojrzała na mnie podejrzliwie:- A gdzie są pieniądze?Zamurowało mnie.Oddałem wszystko, co znalazłem. Tam nic więcej niebyło.Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Jeden zmężczyzn, który przyszedł z kobietą, uderzył mnie wtwarz. Upadłem, bardziej z zaskoczenia niż od siły ciosu.Próbowałem coś wyjaśnić, ale mnie nie słuchali. Zaczęlimnie mocniej bić. Jako „rekompensatę" za rzekomoukradzione pieniądze zabrali mi kurtkę, telefon, zegareki kieszonkowe, które miałem na bułkę i napój. Klucze domieszkania wyrzucili gdzieś w śnieg. Na odchodne jedenz nich kopnął mnie w udo. Upadłem, nie mogłem wstać,a oni po prostu odeszli. Na dworze było minus dziesięćstopni, a ja zostałem bez kurtki.Łzy i smarki ciekły mi po twarzy. Było mi strasznieprzykro. W głowie miałem kołowrotek myśli. Co robić?Jak powiedzieć o tym rodzicom? Na pewno na mnienakrzyczą. Nie mogłem wrócić do domu, bo kluczezgubiły się gdzieś w śniegu. Poszedłem do szkoły. Przywejściu zatrzymał mnie woźny i zapytał, dlaczego jestemtaki pomięty i bez kurtki. Zawiadomił wychowawczynię,która zabrała mnie do dyrektora. Dyrektor zrozumiałwszystko bez słów i wezwał pielęgniarkę. Po godzinieprzyszła do gabinetu moja mama z panią policjantką.Rozpłakałem się i wszystko opowiedziałem.Policjantka spisała moje zeznania. Potem zawieźli mniedo szpitala, żeby udokumentować obrażenia, po czymwróciliśmy do domu, a rodzice wcale na mnie nienakrzyczeli.Tych mężczyzn znaleziono jeszcze tego samegowieczora. Telefon zdążyli sprzedać, kurtkę wyrzucili(podobno była podarta - choć to oni ją rozerwali, gdymnie bili), zegarek również wylądował w śmietniku, boprzestał działać.Tydzień później ta sama starsza pani czekała na mnieprzed szkołą. Miała w rękach paczkę cukierkówi kolorową sprężynkę (taką, co się kiedyś puszczało poschodach). Płakała. Powiedziała, że przyszła mnieprzeprosić. Torebkę ukradziono jej na targu, a onamyślała, że to ja. Jej syn i jego kolega, którzy chodzili doszkoły policyjnej, zostali aresztowani i groziło imwięzienie. Powiedziała, że zostanie teraz całkiem sama,bo jej syn jest jedynakiem. Zapytała, czy mógłbymporozmawiać z rodzicami, żeby wycofali oskarżenie,oferując w zamian te cukierki i sprężynkę.Zrobiło mi się jej żal, ale nic jej nie odpowiedziałemi uciekłem do szkoły. Nawet nie planowałem prosić o torodziców. Więcej ich już nie widziałem, jedynie naokazaniu. Rodzice później powiedzieli mi, że obaj dostaliwyrok. Minęło już sporo lat, a do teraz tak mam, że jakktoś mnie prosi o pomoc to najpierw węszę czy niezostanę oszukany.
Wrócił jak feniks z popiołów,tylko bez byłej! –  Yashdeep Kanhai - FollowingThis Profile is a safe space for billionaires and Top...5d->Zwolniłem pracownika gdy przechodził przez trudnyrozwód. Jego żona żądała połowy jego dochodów.Jako dobry szef nie mogłem po prostu stać z boku.Więc zrobiłem to co było dla niego najlepsze:zwolniłemDlaczego?go.Brak dochodu = brak alimentów.Rozwód zakończył się znikomymi alimentami. Gdy pyłopadł zatrudniłem go ponownie. Teraz wrócił - lepszyniż kiedykolwiek - z czystą kartą i bez byłejwysysającej mu wypłatę.Bycie liderem nie polega na podejmowaniu łatwychdecyzji, tylko mądrych.kwejk.pl
- Dlaczego spóźniłeś się do pracy? - Koty przycisnęły koc z obu stron i nie mogłem wstać –
Kiedy byłem dzieckiem, w ciągu 10 minut przerwy mogłem się pokłócić, pogodzić, pograć w gry i zjeść bułkę na stołówce – Teraz w ciągu 10 minut mogę posiedzieć na kanapie, zastanawiając się czy w ogóle powinienem dzisiaj z niej wstawać
Nigdy nikogo nie osądzaj zbyt pochopnie – Nigdy nie wiesz przez co musiał przejść Pewnego dnia doszło do okropnego wypadku.Trzeba było ratować chłopca i konieczna byłaingerencja lekarza, który nie miał wówczas dyżuru.Mimo wszystko doktor w pośpiechu zebrał sięi jak najszybciej przyjechał na blok operacyjny.Przed wejściem na salę zobaczył siedzącegona krześle ojca chłopca. Gdy ten ujrzał lekarza,nagle do niego krzyknął:- Czemu tak długo mamy czekać na pana?!Ciężko zrozumieć, że moje dziecko jest umierającei potrzebuje pomocy? Czy ma pan jakiekolwiekpoczucie odpowiedzialności?"Lekarz uśmiechnął się i powiedział:- Przepraszam, nie było mnie w szpitalu. Przyjechałemnajszybciej jak mogłem, zaraz po otrzymaniutelefonu... a teraz proszę się uspokoić i pozwolić mipracować. Ojciec zdenerwował się jeszcze bardziej:-Mam się uspokoić?! Co gdyby Pański syn byłw pokoju obok w tak ciężkim stanie? Byłby Panwtedy opanowany? Gdyby Pański syn terazumierał, co by Pan zrobił?!Lekarz uśmiechnął się i odpowiedział:- Powiem to, co jest napisane w Piśmie Świętym.Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz... Lekarzenie są w stanie przedłużyć życia. Idź i pomódl sięza swojego syna, a my dzięki łasce Bożej dołożymywszelkich starań, aby przeżył.- Łatwo daje się rady, kiedy nie jest się w takiejsytuacji - odpowiedział ojciec.Operacja trwała kilka godzin. Po wszystkim lekarzwyszedł uśmiechnięty z sali operacyjnej i powiedział:- Dzięki Bogu, pana syn przeżyłNie czekając kompletnie na odpowiedź ojca,odchodząc w pośpiechu, dodał jeszcze:· Jeśli ma pan jakiekolwiek pytania, niechsię pan zwróci do pielęgniarkiDaru L- Co za ignorant?! Nie mógł poczekać paruminut, żebym zapytał o przebieg operacji i stanmojego dziecka? – powiedział zdenerwowanyojciec do pielęgniarkiKobieta ocierając łzy z policzków powiedziała:- Syn doktora zginął wczoraj w wypadkusamochodowym. W momencie, gdy do niegodzwoniliśmy, aby jak najszybciej przyjechał do szpitalana operację pańskiego syna – lekarz był zmuszonyopuścić pogrzeb swojego ukochanego dziecka...Teraz, gdy uratował pańskiego chłopca, chciałjeszcze zdążyć na ostatnie pożegnanie swojego syna-
Jechałem całą noc, aby ją uratować – To mały pies ratowniczy, którego przygarnęliśmy. Nasz weterynarz ocenił, że ma od sześciu miesięcy do roku. Została znaleziona w rezerwacie, cztery godziny drogi od naszego domu, gdzie potrzebowała schronienia. Nie miała czipa, a po dwóch tygodniach nikt się po nią nie zgłosił.Na początku była bardzo nieśmiała, ale po kilku tygodniach zaczęła się dobrze przystosowywać. To smutne, że niektórzy ludzie czują potrzebę porzucania psów. Mimo to, czuję się szczęściarzem, że mogłemjej pomóc To mały pies ratowniczy, którego przygarnęliśmy. Nasz weterynarz ocenił, że ma od sześciu miesięcy do roku. Została znaleziona w rezerwacie, cztery godziny drogi od naszego domu, gdzie potrzebowała schronienia. Nie miała czipa, a po dwóch tygodniach nikt się po nią nie zgłosił.Na początku była bardzo nieśmiała, ale po kilku tygodniach zaczęła się dobrze przystosowywać. To smutne, że niektórzy ludzie czują potrzebę porzucania psów. Mimo to, czuję się szczęściarzem, że mogłem jej pomóc
0:22
Rozmowa kwalifikacyjna na stanowisko kierowcy autobusu: – - Przepraszam za spóźnienie. Spieszyłem się jak mogłem, nie zdążyłem nawet wziąć prysznica. Shutterstock.

30 najlepszych kawałów na poprawę humoru (31 obrazków)

''Kacze usta'': nowe znaki ostrzegawcze na rynku randkowym! –  Kiedyś naprawdę nie mogłem zrozumieć fenomenu,,kaczych ust" u kobiet - oburzałem się, nieakceptowałem tego wyglądu i nawet miałem pretensjedo kosmetologów, że oferują takie zabiegi. Teraz jednakprzyznaję się do błędu i zmieniam zdanie - przepraszamkosmetologów, a wszystko przez jedno odkrycie.Zrozumiałem, że kobiety z takim specyficznym wyglądemczęsto zmagają się z poważnymi problemami -psychicznymi, finansowymi czy mieszkaniowymi,a nierzadko z całą ich kombinacją. W tym świetlekosmetolodzy robią przysługę, oznaczając je tak dla nas,mężczyzn, żebyśmy z góry wiedzieli, że lepiej trzymać sięz daleka.To trochę jak w przyrodzie, gdzie jadowite zwierzętamają charakterystyczny wygląd, który ostrzega przedzagrożeniem. Dzięki temu zabiegowi,,oznaczenia" odrazu można rozpoznać osoby, których warto unikać -wielokrotnie miałem tego potwierdzenie w kontaktachprywatnych i zawodowych.Polecam tę,,wiedzę" wszystkim - niech oszczędza czasi energię także wam.
Dwie godziny po moim rozpoczęciu pracy w markecie, weszła brzydka kobieta z dwójką dzieci – Słysząc jak na nie krzyczy, powiedziałem: "Dzień dobry. Ładne dzieci, czy to bliźniaki?".Mama odpowiedziała: "Nie, to nie bliźniaki. Najstarszy ma 9 lat, a drugi 7.Dlaczego myślisz, że to bliźniaki? Jesteś ślepy czy głupi? Nie jestem ślepy ani głupi. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że ktoś spał z tobą dwa razy. Życzę miłego dnia i dziękuję za zakupy w naszym markecie". Szef powiedział, że prawdopodobnie nie nadaję siędo tej pracy Słysząc jak na nie krzyczy, powiedziałem: "Dzień dobry, witamy w WalMarcie. Ładne dzieci, czy to bliźniaki?". Mama odpowiedziała: "Nie, to nie bliźniaki. Najstarszy ma 9 lat, a drugi 7. Dlaczego myślisz, że to bliźniaki? Jesteś ślepy czy głupi? Nie jestem ślepy ani głupi. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że ktoś spał z tobą dwa razy. Życzę miłego dnia i dziękuję za zakupy w WalMart". Słysząc jak na nie krzyczy, powiedziałem: "Dzień dobry, witamy w WalMarcie. Ładne dzieci, czy to bliźniaki?". Mama odpowiedziała: "Nie, to nie bliźniaki. Najstarszy ma 9 lat, a drugi 7. Dlaczego myślisz, że to bliźniaki? Jesteś ślepy czy głupi? Nie jestem ślepy ani głupi. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że ktoś spał z tobą dwa razy. Życzę miłego dnia i dziękuję za zakupy w WalMart". Szef powiedział, że prawdopodobnie nie nadaję się do tej pracy
 –  Dokonałem zakupu na olx i uzgodniłem ze sprzedawcą,że odbiorę towar na parkingu przy Biedronce. Napisał,że jest zimno, więc będzie na mnie czekał w czarnymgolfie. Po przyjeździe na miejsce zacząłem rozglądać sięza wskazanym autem. Przeszedłem cały parking kilkarazy wzdłuż i wszerz, obejrzałem dokładnie każdysamochód, ale tej konkretnej marki nie mogłem znaleźć.W końcu podszedł do mnie stojący obok facet i zapytał:panie, co pan tak się gapisz na te auta? Pewnie myślał,że próbuję któreś ukraść. Odpowiedziałem, że umówiłemsię tutaj ze sprzedawcą z olx. No i okazało się, że to byłten gość. Rzeczywiście był w czarnym golfie, chodziłojednak o ubranie.
W moim markecie sprzedają te wózki za złotówkę. Kupiłem już chyba z dziesięć. Nie bardzo wiem co z nimi robić, ale nie mogłem przegapić takiej okazji! –  ALUALL YOU CAN T
Historia jednego amerykańskiego krążownika szos – 41 lat temu, w 1983 roku, mężczyzna o imieniu Albert dowiedział się, że jego młoda żona jest w ciąży. Tym razem miało być pierwsze dziecko – syn. Świadomy nadchodzących potrzeb finansowych, postanowił sprzedać swój ukochany Camaro Marina Blue z 1967 roku. Tym synem jestem ja, a tę historię poznałem jako nastolatek.Tata zawsze żartował, że musiał sprzedać swoje Camaro, żeby mieć pieniądze na pieluchy. W jego oczach zawsze pojawiał się błysk, gdy opowiadał o tym samochodzie. Choć nigdy tego nie przyznał, wiedziałem, że kochał go bardziej niż jakikolwiek inny samochód, jaki kiedykolwiek posiadał. Tata pamiętał bardzo szczegółowo każdy aspekt tego auta – 1967 rok, silnik 350 V8, niebieski kolor Marina, białe paski, automatyczna skrzynia biegów, koła Cragar z rynku wtórnego, białe opony i podwójny wydech. Wystarczyło, że zamknąłem oczy, aby go zobaczyć.Od momentu, gdy usłyszałem o tym samochodzie, marzyłem, że pewnego dnia znajdę sposób, by mu go zwrócić. Dziś wieczorem w końcu to zrobiłem. Oddałem tacie jego Camaro – w pełni odrestaurowany. Nie miał o tym pojęcia. Mama też nie miała pojęcia. Nikt nie wiedział. Byłem właścicielem samochodu przez lata i pracowałem nad nim potajemnie, aż do tej chwili. Jakimś cudem udało mi się zachować prawdziwy sekret. Ujawnienie było absolutnie idealne.Dzięki poszukiwaniom i szczęśliwemu zbiegowi okoliczności zlokalizowałem samochód w 2022 roku. Był uszkodzony, miał problemy z okablowaniem i silnikiem. Jednak wszystko zostało naprawione, a tata znów ma swojego ukochanego Camaro Marina Blue z 1967 roku. 41 lat temu, w 1983 roku, mężczyzna o imieniu Albert dowiedział się, że jego młoda żona jest w ciąży...tym pierwszym dzieckiem miał być syn. Wiedząc o nadchodzących potrzebach finansowych, podjął decyzję o sprzedaży swojego ukochanego Camaro Marina Blue z 1967 roku. Tym synem jestem ja, a historię tę poznałem jako nastolatek. Tata zawsze żartował, że musiał sprzedać swoje Camaro za pieniądze na pieluchy. W jego oku zawsze pojawiał się błysk, gdy mówił o tym samochodzie i choć nigdy by się do tego nie przyznał, w głębi duszy wiedziałem, że kochał ten samochód bardziej niż jakikolwiek inny, który kiedykolwiek posiadał. Tata wspominał bardzo konkretne szczegóły tego samochodu tak bardzo, że miałem je wryte w mózg. 1967. 350 V8. Niebieski Marina. Białe paski. Automat. Koła Crager z rynku wtórnego. Białe opony. Podwójny wydech. Mogłem zamknąć oczy i go zobaczyć. Odkąd usłyszałem o tym samochodzie, marzyłem, że pewnego dnia znajdę sposób, by mu go oddać. Dziś wieczorem w końcu to zrobiłem. Oddałem tacie jego samochód. W pełni odrestaurowany. Nie miał o tym pojęcia. Mama nie miała pojęcia. Nikt nie miał pojęcia. Byłem właścicielem samochodu od lat i pracowałem nad nim potajemnie przez cały ten czas, aż do tej chwili. Jakimś cudem udało mi się zachować prawdziwy sekret. Ujawnienie było absolutnie idealne. Dzięki poszukiwaniom i czystemu szczęściu zlokalizowałem samochód w 2022 roku. Był uszkodzony, pełen problemów z okablowaniem, miał problemy z silnikiem. Ale wszystko zostało naprawione i tata znów ma swojego ukochanego Camaro Marina Blue z 1967 roku
 
Color format