Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 99 takich demotywatorów

 –  Ziomek pamiętaj, żebynigdy nie połykać gumydo żuciaA czemu?
Do pudełka gum do żucia dołączają plik mini-karteczek, żeby po skończeniu gumy móc ją w nie zapakować –
Prawa fizyki domowej: – 1. Chęci dziecka do uczestniczenia w jakimś działaniu są odwrotnie proporcjonalne do jego faktycznej zdolności do wykonania zadań z tym związanych2. Resztki jedzenia zawsze osiągają taką objętość, żeby wypełnić wszystkie dostępne naczynia. Plus jedno3. Świeżo umyte okno zbiera kurz dwa razy szybciej niż okno nieumyte4. Dostępność długopisu jest odwrotnie proporcjonalna do nasilenia potrzeby zapisania notatki5. Klamoty, które wypełniają garaż jednostanowiskowy, wypełnią również garaż dwustanowiskowy6. Troje dzieci plus dwa ciastka równa się awantura7. Prawdopodobieństwo katastrofy jest wprost proporcjonalne do liczby telewidzów podzielonej przez liczbę pilotów do telewizora8. Liczba niedomkniętych drzwi waha się w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do temperatury na zewnątrz9. Wydajność łazienkowego podgrzewacza wody zapewnia kąpiel półtorej sztuki rodzeństwa10. Wszystko co wzięte, musi opaść. Z wyjątkiem gumy do żucia, latawców i lekko używanego dmuchanego ryżu w miodzie11. Dwoje dzieci umieszczonych w pokoju pełnym zabawek będzie się chciało bawić jedną i tą samą rzeczą 1. Chęci dziecka do uczestniczenia w jakimś działaniu są odwrotnie proporcjonalne do jego faktycznej zdolności do wykonania zadań z tym związanych.2. Resztki jedzenia zawsze osiągają taką objętość, żeby wypełnić wszystkie dostępne naczynia. Plus jedno.3. Świeżo umyte okno zbiera kurz dwa razy szybciej niż okno nieumyte.4. Dostępność długopisu jest odwrotnie proporcjonalna do nasilenia potrzeby zapisania notatki.5. Klamoty, które wypełniają garaż jednostanowiskowy, wypełnią również garaż dwustanowiskowy.6. Troje dzieci plus dwa ciastka równa się awantura.7. Prawdopodobieństwo katastrofy jest wprost proporcjonalne do liczby telewidzów podzielonej przez liczbę pilotów do telewizora.8. Liczba niedomkniętych drzwi waha się w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do temperatury na zewnątrz.9. Wydajność łazienkowego podgrzewacza wody zapewnia kąpiel półtorej sztuki rodzeństwa.10. Wszystko co wzięci, musi opaść. Z wyjątkiem gumy do żucia, latawców i lekko używanego dmuchanego ryżu w miodzie.11. Dwoje dzieci umieszczonych w pokoju pełnym zabawek będzie się chciało bawić jedną i tą samą rzeczą

Nowe kąpielisko w Krakowie tydzień po otwarciu jest już w fatalnym stanie: Jak to jest, że Polacy na wakacjach zachwycają się porządkiem "na Zachodzie", a sami u siebie śmiecą pod nogi?

Jak to jest, że Polacy na wakacjach zachwycają się porządkiem "na Zachodzie", a sami u siebie śmiecą pod nogi? –  Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie2 dni.Na zdjęciach w poście mała dawkaZakrzówkowej codzienności... Codzienności, któranie powinna mieć miejsca.Zanim posypią się komentarze - czego sięspodziewaliśmy, za mało koszy, więcejmonitoringu, od tego jesteśmy, żeby sprzątać itd.- warto zastanowić się czy to wszystko zmienisytuację, jeśli w nas jako użytkownikachbrakować będzie szacunku i odpowiedzialnościza wspólną przestrzeń, za infrastrukturę, którąpowstaje po to, aby mogła służyć krakowianom inie tylko.X Śmieci na pomostach – ich ilość wieczorami io poranku jest niebywała. Opakowania pojedzeniu, butelki po napojach, poprzyklejane dopomostów gumy do żucia, niedopałki powciskanemiędzy deski... Tu nie chodzi o ilość koszy, oczęstotliwość ich opróżniania, a o to, żeby poprostu nie śmiecić. Zabrać ze sobą to, co sięprzyniosło. W takich okolicznościach zakazjedzenia i picia na pomostach nie powiniendziwić. Często te wszystkie śmieci lądują wwodzie...X W najbliższym czasie nieczynna będzie jednaz wind dla osób z niepełnosprawnością.Dlaczego? Ktoś wykręcił z niej jedną z częścimocujących element służący do wjazdu.X Graffiti w toaletach - domorosła twórczośćprezentuje się wtym miejscu, z resztą jak wkażdym innym okropnie. O toaletach słów jeszczekilka, o których aż trudno pisać w XXI wieku.Produkty higieny osobistej kobiet nie powinnylądować w WC. Nie powinny również znaleźć sięw przebieralniach. Pamiętajmy, że z tych miejsckorzystają wszyscy!!Tych sytuacji nie zmieni nic innego jak po prostuszacunek do wspólnej przestrzeni. Tylko tyle i ażtyle.Serdecznie dziękujemy tym wszystkim, którzy torozumieją, którzy troszczą się o to, co obok nas idla nasBądźmy bardziej wyczuleni na takiesytuacji, zwracajmy uwagę osobom, które takiegoszacunku nie mają.Współpracujemy w tym zakresie ze StrażąMiejską, ale co do zasady jej obowiązkiem nie jestpatrolowanie w trybie ciągłym pomostów, bo ikomfort korzystania z tej przestrzeni pod czujnymokiem strażnika nie jest taki sam.Ratownicy w zupełności powinni w tym miejscuwystarczyć. Postarajmy się wspólnie o to, aby takbyłoPamiętajcie, że pomosty funkcjonują w godzinach8.00-22.00
Kobieta z Boliwii buduje setki domów dla ubogich, używając plastikowych butelek – Ingrid Vaca Diez, prawniczka z Boliwii, nigdy nie planowała zostać architektem. Pewnego dnia jej mąż skomentował stos pustych, plastikowych butelek, zgromadzonych na dziedzińcu. W tym momencie w jej głowie zrodziła się idea, która nie dawała jej spokoju.Jest tu tyle butelek, że można by z nich zbudować dom – powiedział wtedy z sarkazmem partner kobiety.Te słowa uderzyły w nią do tego stopnia, że zaczęła się zastanawiać, czy dałoby się rzeczywiście zbudować z odpadów przystępne cenowo domy, dla potrzebujących rodzin.Wtedy Diaz nie zdawała sobie jeszcze sprawy ze skali problemu, dopóki nie odwiedziła miejscowej szkoły i  nie poprosiła dzieci, aby napisały list z życzeniami na Boże Narodzenie.Jedna z dziewczynek napisała, że nie marzy o niczym więcej, niż o większym domu dla swojej rodziny, ponieważ obecnie muszą mieszkać w małym domku, wykonanym z gumy i kartonów, który ciągle przecieka Diez zrozumiała, że jej pomysł może wymiernie przyczynić się do poprawy warunków życiowych rodzin, znajdujących się w trudnej sytuacji. Było to inspiracją do rozpoczęcia projektu.Wszechobecne plastikowe butelki są łatwo dostępne i nieporównywalnie tańsze niż cegły. Diez napełniała butelki piaskiem, aby uczynić z nich sztywny budulec, który wykorzystała do budowy domów.  Na dom o powierzchni 170 metrów kwadratowych potrzeba około 36 000 pustych plastikowych butelek.Mimo braku doświadczenia w budownictwie, Diez zdołała pomóc w budowie 300 domów, wykorzystując do tego miliony pustych plastikowych butelek.Historia Diez jest dowodem na to, jak tanie i kreatywne rozwiązania mogą rozwiązać wiele ludzkich problemów. Kobiecie nie przeszkodził brak doświadczenia czy funduszy, aby pomóc potrzebującym rodzinom w budowie ich wymarzonych domów. R
Radzę jednak zrzucić te parę kilogramów.Dla własnego zdrowia –  Wstyd pisać ale proszę o poradę i bez hejtu...Dziś z okazji Dnia kobiet dostałam gumy doćwiczeń i seksowna bieliznę w rozmiarze xs...Trochę mnie to urazilo bo noszę r.48...Jestem wściekła ! Jak on tak mógł..jeszcze tendopisek"zrzucić kilka kg do lata A na rocznicęzabiorę Cię gdzie tylko będziesz chciała "wszyscy mężczyźni to jednak ŚWINIE!!!!!4Lubię to!DodajkomentarzKomentarze: 16Udostępnij
I kto się teraz śmieje? –  Kiedy miatam 7 lat, moja przyjaciótka Kasiazwierzyła mi się, že marzy o tym, žeby zostaćksiężniczką, gdy dorośnie. Natomiast ja jejpowiedziatam, że marzę o tym, žeby wprzyszłości być tak bogata, żeby móc kupowaćgumy do rzucia, kiedy będę miata na nie ochotę
 –
W 2014 r. McDonald’s stworzył brokuły o smaku gumy balonowej. Wszystko po to by nakłonić dzieci do zdrowszego odżywiania. Jednak po przetestowaniu produktu przez testerów, wycofano go z menu nim produkt pojawił się w słynnych restauracjach –
Późny kapitalizm jest zajebisty, ale na swoim niekończącym się szlaku pozostawia niezliczone ofiary - a jednym z tych kamieni na szaniec są sklepy osiedlowe – Wczesna podstawówka, siedzisz u dziadków i słuchasz opowieści z marynarki, aż tu babcia wysyła cię po śmietanę do zupy i coś słodkiego za fatygę. Biegniesz dwa bloki dalej i wchodzisz do osiedlaka. Lodówka z piwem brzęczy po lewej, po prawej półki z towarami wszelakimi, z przodu sprzedawczyni w fartuchu z kolekcji wiosna ‘87 przegląda zeszyt. Podchodzisz do lady, dzień dobry, babcia mnie wysyła po śmietanę osiemnastkę małą, taką pomarańczową. Ekspedientka się uśmiecha i sięga po nią, pytając o zdrowie dziadka. Przeliczasz monety w dłoni i po kilku sekundach wytężonych obliczeń prosisz jeszcze o dwie gumy kulki i oranżadę w proszku. Odbierasz towary, ładujesz wszystko do darmowej reklamówki i wychodzisz. Po drodze spoglądasz jeszcze do zamrażalki z lodami i na firmowym kartonie widzisz, że Big Milk dalej za złotówkę. Życie jest w pytę
Szewc zna się na robocie! –  Na poprawę humoru, kupitem 3 lata temu Jordy szkoda byłomi się z nimi rozstawać bo były bardzo zadbane, leczpodeszwa się już starła i przemakała, tak leżały w Szafie, doczasu. Postanowitem wiec utrzymać nasza gospodarkę imałych przedsiębiorców, wiec zaniosłem je do szewca żebywylał mi trochę stopionej gumy w to miejsce to uda mi sięchoć o trochę przedłużyć życie Moich bucików. Po 3tygodniach dostałem telefon ze buty są gotowe i mogęprzyjść je odebrać. I kur*a mam teraz JORDANKI DOJEBANEGO STEPOWANIA. Podbił mo adidasy jak pantofleDEMOTYWATORY.PLSzewc zna się na robocie!
70% wszystkich piłek do piłki nożnej na całym świecie jest produkowanych w miejscowości Sialkot w Pakistanie. Pakistan eksportuje miliony piłek rocznie na cały świat. Sialkot to miasto w prowincji Pendżab, na północy Pakistanu. Liczy 665 852 mieszkańców. – W mieście znajduje się ponad 1000 fabryk, które zajmują się produkcją akcesorii sportowych, ale głównie futbolówek. Zatrudniają one przeszło 60000 pracowników. Produkcja jest tam tak ogromna i ważna, że w miejscowości zbudowano międzynarodowe lotnisko, które ułatwia eksport.To stąd trafiają liczne artykuły sportowe do najbardziej znanych międzynarodowych marek tj. Nike, Adidas, Puma, Umbro, Lotto, Wilson, Mitre, Micassa, Diadora i Decathlon. Wszystko to dzięki dobrej jakości oraz niskim kosztom produkcji.W fabryce Bola Gema Pakistan powstaje około 160000 piłek miesięcznie. Pracownicy są odpowiedzialni za wszystkie aspekty tworzenia piłki nożnej, od cięcia i formowania arkuszy gorącej gumy po łatanie 20 sześciokątów i 12 pięciokątów, które składają się na zewnętrzną powierzchnię.Havovi Cooper i Claire Molloy z Businessinsider twierdzą, że miesięczna pensja przeciętnego pracownika w większości tych fabryk nie przekracza nawet 100 dolarów, a więc często kosztu jednej piłki w sklepach w USA.
 –
0:27
Pamiętacie jeszcze gumy do żucia z dołączonymi komiksami? –
 –
0:09
Ta jedna Pani ze sklepiku osiedlowego, która patrzyła jak dorastasz, gdy zaczynałeś kupować u niej gumy kulki i Maczugi, a skończyłeś z Marlboro, gumkami Durexa i czteropakiem Harnasia –
 –  Skoczek (gotowa, kupiona laleczka ztworzywa sztucznego) zostanie wyrzuco-ny z katapulty tym wyżej, im dłuższa be-dzio listwa i guma. Katapulle budułe sia z:listwy drewnianej, grubego drutu, tektury Igumy modelarskiej (rys.»). Do mocowa-nia sa potrzebne: klamerka do suszeniabielizny, mocne nici i zszywki biurowe.Spadochron robi sie z folii. Nitki mocujesie do spadochronu poprzez kawałki tek-tury, drugie ich końce sa. przymocowano3o tektury przywiązanej do pleców la-eczki. Sadzając laleczko w fotelu kata->ulty |wzornik - rys. b). złożony spa-dochron kładzie sie pod laleczka..
 –

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Psze pani, to ja poproszę maczugi, Grześka toffi, fantę i szyszkę w karmelu, a za resztę gumy kulki –