Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 870 takich demotywatorów

Ten chłopak złapał sporą rybę na zabawkową wędkę – Szach-mat dla wszystkich wędkarzy, którzy twierdzą, że bez dobrego sprzętu nie da się nic złowić
Źródło: Włącz dźwięk
Kiedy widzisz dobrego człowieka, postaraj się być takim, jak on. Jeśli natomiast widzisz złego, zastanów się, czy taki sam nie drzemie w tobie... –
Kiedy chirurg plastyczny był bardzo drogi i na dobrego dentystę już nie wystarczyło –

Mąż w liście zażądał rozwodu. Odpowiedź żony sprawia, że żałuje każdego napisanego słowa: Ciekawe które z nich teraz zalewa się łzami

Ciekawe które z nich teraz zalewa się łzami –  „Droga była żono, Piszę do ciebie ten list, by ci powiedzieć, że odchodzę na zawsze. Byłem dla ciebie dobrym człowiekiem przez 7 lat i nic mi z tego nie przyszło. Te ostatnie dwa tygodnie były dla mnie piekłem. Twój szef dziś zadzwonił i powiedział mi, że zrezygnowałaś z pracy, to był ostatni gwóźdź do trumny. W zeszłym tygodniu nawet nie zauważyłaś, że byłem u fryzjera, ugotowałem twój ulubiony posiłek i miałem nawet nowe jedwabne bokserki. Zjadłaś w ciągu dwóch minut i poszłaś do sypialni oglądać seriale. Nie mówisz mi, że mnie kochasz, że chcesz uprawiać seksu albo cokolwiek co łączy męża i żonę – albo mnie zdradzasz albo nic do mnie nie czujesz. Odchodzę. Twój były mąż. P.S. Nie próbuj mnie znaleźć. Razem z twoją siostrą jedziemy do Zachodniej Wirginii. Wspaniałego życia!”Porzucona kobieta postanowiła mimo wszystko odpowiedzieć na list. Odpowiedź jest rozbrajająca:„Drogi były mężu, Nic nie poprawiło mi dnia tak, jak twój list. To prawda, byliśmy małżeństwem 7 lat, choć byłeś daleki od „dobrego człowieka”. Zauważyłam, kiedy w ubiegłym tygodniu wróciłeś od fryzjera, ale pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy to fakt, że wyglądałeś jak dziewczyna. Ponieważ mama nauczyła mnie, by się nie odzywać jeśli nie mam nic miłego do powiedzenia, nie skomentowałam tego. Jeśli mówisz o moim ulubionym posiłku, musiałeś mnie pomylić z moją siostrą, ja nie jem wieprzowiny. Co do twoich nowych bokserek, wciąż na nim wisiała cena 49.99, a zbiegiem okoliczności właśnie moja siostra pożyczyła ode mnie 50. Po tym wszystkim nadal cię kochałam i wydawało mi się, że możemy przez to przejść. Więc kiedy wygrałam w lotto 10 milionów, zrezygnowałam z pracy i kupiłam dla nas dwa bilety na Jamajkę. Kiedy wróciłam nie było cię w domu. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Mam nadzieję, ze będziesz miał życie, o którym marzysz. Mój adwokat upewnił mnie, że list, który mi zostawiłeś sprawi, że nie dostaniesz ani grosza ode mnie. Uważaj na siebie.  Twoja była żona, wolna i bogata jak cholera”
Aby pomóc najmłodszym mieszkańcom rejonów  dotkniętych nawałnicą i uporać się z koszmarem ostatnich tygodni, a także umilić choć trochę końcówkę wakacji, Akademia Morska zaprosiła na tydzień 38 dzieci do Gdyni – Młodzi mieszkańcy Rytla z gminy Czersk przyjechali w poniedziałek 21.08.2017 r. do Gdyni na zaproszenie rektora Akademii Morskiej prof. Janusza Zarębskiego
Źródło: www.facebook.com
Piękna pomoc dobrego samarytanina. Mężczyzna tankował paliwo do pił i agregatów, żeby pomóc po nawałnicach. Obcy człowiek postanowił pokryć cały rachunek – "Tankowalem dzisiaj paliwo w bańki do pił i agregatów. Pan z auta na tablicach PO... coś tam zapytał dla kogo i po co a dlaczego itd. W tym czasie zatankował swoje auto. Następnie poszedł zapłacić. Okazało się że zapłacił tez za paliwo, które ja zatankowalem. Nie chciał się przedstawić. Powiedział tylko powodzenia i do widzenia. Wielkie dzięki."
Źródło: www.facebook.com
 –  1. UKRYCIE NIEDOSKONAŁOŚCI2. PODKREŚLENIE OCZU3. POPRAWIENIE KONTURÓW TWARZY4. NIKT CIĘ NIE POZNA BEZ
Genialny wpis internauty, który pokazuje czym jest męska solidarność: – "Grałem właśnie w Fifę online i koleś zapomniał wyłączyć mikrofon. więc usłyszałem przypadkiem jego rozmowę z dziewczyną; wygrywałem 2-0 w pierwszej połowie, kiedy usłyszałem, że mówi do niej "jeśli wygram. to zrobisz mi loda?". na co ona odpowiedziała "Spoko, ale i tak nie wygrasz". Więc jak przystało na dobrego ziomka. wbiłem sobie 7 samobójów i ostatecznie przegrałem 7-2. Baw się dobrze, ziomeczku!"
Kiedy na imprezie nie brakuje dobrego towaru –
Nie oczekuj od życianiczego dobrego – A wtedy, być może, spotka ciękilka miłych niespodzianek
Dla każdego coś dobrego –  Ostry dyżur Ból zęba ADHD atak serca stan zapalny
 –  Pan z obrazka nazywa się Alan Barnes, i jest królem goblinów. Wszystkich, którzy właśnie wzięli głęboki oddech żeby mnie skrytykować za szydzenie sobie z wyglądu biednego, starszego i niepełnosprawnego człowieka zachęcam do czytania dalej. Bo nie nazywam Pana Barnesa goblinem ze względu na jego wygląd.Jakiś czas temu jakiś kutafon napadł na Pana Barnesa, pobił go i okradł, gdy ten spokojnie wynosił śmieci. Historia jakich pełno, ale ta akurat zainteresowała młoda dziewczynę, która poruszona nią postanowiła urządzić zbiórkę pieniędzy dla poszkodowanego pana Goblina.Akcja stała się tak popularna, że zdołała zebrać dla Pana Barnesa 330 000 funtów. Tak, 1/3 miliona funtów. Które mu oczywiście przekazała. Pan Goblin kupił sobie za te pieniądze nowy dom.Jak się jednak okazało, jedna z agencji PRowych, które w promowaniu akcji pomagała, nie robiła tego z odruchu dobrego serca i wystawiła dziewczynie srogi rachunek, na ponad 6 tysięcy funtów. Jako, że dziewczyna jest zwykłym, biednym randomem, nie jest w stanie zapłacić takiego hajsu i sprawa ciąga się po sądach.Można by się spodziewać, że beneficjent ogromnego hajsu, za który jest wystawiony ten rachunek pomoże i sprawa będzie bezproblemowo zamknięta.Pan Goblin rzeczywiście postanowił pomóc i zaoferował, że dorzuci się do rachunku. Dziesięcioma funtami. Nie, nie dziesięcioma tysiącami. Dziesięcioma funtami. Z, przypominam, 330 000 funtów, jakie dzięki tej dziewczynie przytulił.Kiedy internety się o tym dowiedziały, na Pana Goblina posypały się gromy i fala hejtu (jak najbardziej zasłużona), na co Pan Goblin postanowił odpowiedzieć.Powiedział więc publicznie, że nawet tych dziesięciu funtów nie musi dawać i niech się cieszy, że tyle dostała. Zasugerował też, żeby na ten rachunek też sobie urządziła społeczną zrzutkę.Czy ktoś jeszcze chce mnie krytykować za nazywanie Pana Barnesa Goblinem? I tak jestem delikatny i uprzejmy...
Źródło: www.facebook.com
Schronisko dostaje tak dużo zwierząt, że martwe psy ze zdjęcia są z tylko jednego dnia! To zdjęcie pokazuje, jak ważne jest rozważenie adopcji zamiast kupienia psa od hodowcy. W schronisku zawsze znajdą się psy, które czekają na nowy dom – - Przyjrzyj się temu zdjęciu. Oto martwe psy z JEDNEGO dnia. To dzieje się codziennie w całym kraju, W TYM w Twoim sąsiedztwie. Te psy były kiedyś czyimiś pupilami. Były produktem ‘niezamierzonych’ ciąż. Były szczeniakami ‘za darmo, do dobrego domu’. Każdy miał swoją historię, żaden z nich nie zasługiwał na taki koniec. Schroniska nie mogą zabić czegoś, czego nie otrzymają. Więc proszę, sterylizujcie swoje zwierzaki! - napisała Emma

"Pani leży i rodzi". Joanna Pachla niedawno urodziła dziecko. Jest szczęśliwa z tego powodu, ale o piekle jaki przeżyła na porodówce nie zapomni nigdy. Opisuje to w tym wpisie:

"Pani leży i rodzi". Joanna Pachla niedawno urodziła dziecko. Jest szczęśliwa z tego powodu, ale o piekle jaki przeżyła na porodówce nie zapomni nigdy. Opisuje to w tym wpisie: – "Wskazanie do cesarki? Jakie wskazanie do cesarki! Pani nie gada ciągle o tym mięśniaku, pani akurat wie, co tam pani ma! Ja pani powiem, co pani jest. Pani jest wygodna i sobie wymyśliła, że my to dziecko za panią urodzimy. A to się tak nie da. Poród jest książkowy, rozwarcie piękne, więc pani leży i rodzi" - tak zaczyna się wstrząsający, niezwykle osobisty wpis Joanny, mamy Stasia. Powitanie go okazało się dla niej największą traumą, którą chce przekuć w coś dobrego. I chyba jej się to udaje, bo o jej wpisie robi się coraz głośniej w sieci.Joanna trafiła do szpitala przed terminem - zaznaczmy, szpitala, który wybrała sama i była przekonana, że to najlepszy wybór. Myliła się - personel potraktował ją skandalicznie już w chwili, gdy przekroczyła próg budynku. Ze swoimi problemami zdrowotnymi powinna natychmiast trafić na blok operacyjny. Uznano jednak, że cesarskie cięcie to zbyt duża ekstrawagancja, a ona jest po prostu leniwa, skoro się go domaga.Czekała 5 godzin. Gdyby nie jej partner, nie wiadomo, czy ona i jej dziecko wyszliby z tego cało."O dwudziestej pierwszej, kiedy przecież miałam mieć wykonaną operację, dyżurka położnych znów była pusta. Błagałam Pawła, żeby coś zrobił. Na zmianę płakałam i krzyczałam - z tego ogromnego bólu i niewyobrażalnej bezsilności. W końcu usłyszeliśmy, że był nagły przypadek, a sala do cesarki jest jedna. Musimy czekać nadal. Pół godziny, maksymalnie czterdzieści minut. Tak minęły nam kolejne dwie godziny. Kolejne dwie godziny mojego bezsensownego cierpienia. Cierpienia, które było kompletnie niesprawiedliwe i niepotrzebne. Pomyślicie: ta inna operacja się przedłużyła? To teraz się mocno trzymajcie: jak okazało się już po porodzie, sale do cesarki są dwie. Wtedy o tym nie wiedzieliśmy. Kiedy ponownie przyszła lekarka, radośnie oznajmiła sześć centymetrów rozwarcia. - Robienie cesarki w tym momencie to byłaby już głupota. Wytrzymała pani tyle, to i poród wytrzyma. W TYM momencie? Przez pięć godzin trzymano mnie w pustej sali, poza tamtą jedną wizytą pies z kulawą nogą do mnie nie zajrzał. A teraz słyszę, że w sumie, ciągnijmy to dalej. Nieważne, że mam wskazania, że kompletnie nie przygotowałam się do porodu siłami natury. - Wszystko przebiega książkowo, rodzi pani dołem. To był ten moment, kiedy z bólu zgodziłabym się na wszystko. Zapytałam, czy teraz mogliby podać już znieczulenie. Znieczulenie, które - choć wtedy tego nie wiedziałam - podaje się przy trzech lub czterech centymetrach rozwarcia, choć ja wtedy miałam ich sześć. - Tak, w sumie tak, jak pani chce, to niedługo moglibyśmy podawać. Po pięciu godzinach zwijania się z bólu bardzo, ale to bardzo potrzebowałam już siku. Poprosiłam o odpięcie pasów od KTG. Usłyszałam, że to niemożliwe, bo poród idzie tak ładnie, że lekarka boi się, że urodzę do muszli. Podstawiła mi basen, choć przez płacz mówiłam, że to się nie uda. Po kilku minutach wyłam znowu. Z łaską pozwoliła mi wstać, choć nie byłam już w stanie chodzić o własnych siłach. Do toalety musiał iść ze mną mój facet. Wiecie, jak to jest, kiedy tak trzęsą się Wam z bólu ręce, że nie potraficie złapać za klamkę? Bo ja już wiem."- O takich rzeczach należy mówić głośno. Większość kobiet o podobnych doświadczeniach macha ręką i siedzi cicho, bo albo wstydzi się opowiedzieć, co je spotkało, albo wychodzi z założenia, że to poród jest, więc musi boleć. Albo - jak ja początkowo - chce zapomnieć o sprawie i stara się wybaczyć, bo jednak ma przy sobie to maleńkie dziecko i czuje do personelu jakąś wdzięczność - odpowiada Joanna Pachla, kiedy pytam, czemu zdecydowała się na taką szczerość. - Ale to jest błędne myślenie. Tamtego dnia, w tamtym szpitalu, nikt nie zrobił mi łaski. Obowiązkiem lekarzy było pomóc mi w tym porodzie, to jest ich zawód, za to dostają pieniądze. Nikt nie wyświadczał mi więc przysługi. Tymczasem okazuje się, że niektórzy zapomnieli już, czym jest nie tylko dobra wola, empatia czy serce, ale - przede wszystkim - poszanowanie drugiego człowieka i zawodowy profesjonalizm - dodaje w rozmowie z WP Kobieta Wyrwane z kontekstu

Kobieta była gotowa odejść od swojego męża, ale wtedy jej mama poprosiła ją, żeby najpierw wykonała jedno zadanie. Ta historia uczy nas doceniać to, co mamy

Kobieta była gotowa odejść od swojego męża, ale wtedy jej mama poprosiła ją, żeby najpierw wykonała jedno zadanie. Ta historia uczy nas doceniać to, co mamy – „Wytrzymałam w swoim małżeństwie tak długo, jak byłam w stanie. Nadszedł jednak taki dzień, gdy nie starczyło mi już sił i gdy tylko mój mąż Billy wyjechał do pracy – spakowałam rzeczy, zabrałam naszego 14-miesięcznego synka i odeszłam z domu.Tamten rok był jedynym, gdy mieszkaliśmy w jednym mieście z moimi rodzicami. Prawdopodobnie możliwość ucieczki do taty i mamy uprościła moją decyzję odejścia od Billa. Zapłakana i zła siedziałam z mamą w kuchni. Mama trzymała dziecko, ja zaś szlochając usprawiedliwiałam swój wyczyn. Mama zrobiła mi filiżankę herbaty i powiedziała, że wraz z tatą mi pomogą. Odetchnęłam z ulgą, czując, że są po mojej stronie.– Zanim jednak zostawisz Billa, musisz coś zrobić, – powiedziała mama, a następnie położyła spać mojego synka, wzięła kartkę i długopis i zrobiła pionową linię przez środek kartki.Mama poprosiła mnie, abym napisała po lewej stronie wszystko, co zrobił Billy, a co spowodowało, że nie mogę już z nim żyć. Spojrzałam na podzieloną linią kartkę i myślałam, że po prawej stronie będę musiała wypisać wszystkie zalety swojego męża. Byłam pewna, że lista wad będzie znacznie dłuższa, dlatego ochoczo złapałam długopis i wypełniłam lewą kolumnę. Nie żałowałam atramentu ani papieru. Chciałam jak najszybciej odzwierciedlić na kartce wstrętny obraz mojego nieznośnego męża.Napisałam w lewej kolumnie:Nigdy po sobie nie sprząta.Mało kontaktowy (milczek). O wszystkich jego planach i decyzjach dowiaduję się ostatnia.Zasypia w trakcie mszy w kościele.Wydmuchuje nos i beka przy stole.Nigdy nie kupuje mi ładnych prezentów.Ubiera się niechlujnie i brzydko.Skąpi pieniędzy.Leń (nie pomaga mi w domu).Lista wypełniła całą kartkę. Miałam już więcej niż potrzeba dowodów na to, że żadna kobieta nie jest w stanie żyć z takich monstrum. Z wielkim samozadowoleniem i krzywym uśmiechem spytałam:– A teraz, jak sądzę, chcesz, abym napisała po prawej stronie, jakie Billy ma zalety?– Nie, – odparła mama. – Wiem dobrze, jakie Billy ma zalety. Po prostu proszę cię, abyś w prawej kolumnie wypisała wszystkie swoje reakcje na zachowania Billa. Napisz co TY robisz w odpowiedzi, jak się zachowujesz.To było bardzo brutalne i bardzo trudne zadanie – o wiele trudniejsze, niż opis dobrych stron mojego męża. Pamiętałam kilka jego zalet i mogłam je opisać, ale nigdy nie myślałam o samej sobie. Wiedziałam jednak, że mama się nie odczepi, dopóki nie skończę, zaczęłam więc pisać:Obrażałam się, złościłam, krzyczałam irytowałam.Było mi wstyd za niego, wstydziłam się być obok.Robiłam z siebie ofiarę i męczennika, manipulowałam emocjami i starałam się wzbudzić litość do siebie.Chciałam być żoną kogoś innego.Nie rozmawiałam z nim (zamykałam się w sobie i karałam Billa milczeniem).Uważałam, że jestem dla niego za dobra (że Billy nie jest mnie godny).Lista wydawała się nieskończenie długa. Gdy wypełniłam już całą kolumnę, mama wzięła kartkę i nożyczki. Następnie przecięła kartkę wzdłuż pionowej linii. Lewą kolumnę mama zmięła i wyrzuciła do śmieci, a prawą połowę kartkę wręczyła mi i powiedziała:– Rebecko, zabierz tę listę do domu. Zastanów się dzisiaj nad swoimi zachowaniami. Niech dziecko zostanie u nas na noc. Jeżeli uczciwie zrobisz to, o co cię proszę i nadal będziesz chciała odejść od Billa, to tata i ja zrobimy wszystko, żeby ci pomóc.Zostawiłam rzeczy i syna u rodziców i wróciłam do domu. Siedziałam na kanapie ze swoją połówką kartki. Było mi ciężko uwierzyć, że tak właśnie wyglądały moje zachowania, gdy nie miałam przed oczami spisanych irytujących nawyków męża. Lista wyglądała strasznie. Czytałam bez końca spis haniebnych metod, rozwalających reakcji i miałkich, niskich zachowań. Spędziłam następne parę godzin, prosząc w duchu męża o wybaczenie. Modliłam się o siłę i mądrość, by dokonać tych zmian, których dokonać musiałam. Nie potrafiłam zrozumieć, jak to się stało, że zrobiłam z siebie pośmiewisko. Nie umiałam już przypomnieć sobie listy grzechów Billa – do tego stopnia była ona absurdalna. Na tej liście nie było nic niemoralnego ani strasznego. Czyżby moje serce na tyle oślepło i stwardniało, że przestałam zauważać fakt posiadania naprawdę dobrego męża – nie doskonałego, ale dobrego?Przypomniałam sobie, jak 5 lat temu złożyłam Billowi przysięgę. Przysięgałam kochać go w zdrowiu i w chorobie, być z nim w radości i w smutku. Obiecałam to wszystko Billowi w obecności mojej rodziny i przyjaciół. Pomimo złożonej świętej obietnicy, byłam jednak gotowa porzucić go dziś rano z powodu tych drobnych, irytujących mnie, czynów.Wsiadłam do samochodu i pojechałam z powrotem do moich rodziców. Nie mogłam uwierzyć, że czuję się znakomicie, w odróżnieniu od mojej pierwszej wizyty kilka godzin temu. Teraz czułam spokój i wdzięczność. Gdy zabierałam syna, przeraziłam się, że o mały włos zmieniłabym dramatycznie całe jego życie. Z powodu swojego drobiazgowego czepialstwa i przewrażliwienia pozbawiłabym go możliwości codziennego spędzania czasu ze wspaniałym ojcem. Naprędce podziękowałam mamie i wyskoczyłam z domu rodziców, żeby zdążyć rozpakować rzeczy przed powrotem Billa”.Rebeca Serbe
Lubimy dowcipy, dopóki nie dotyczą one nas samych. Oto kilka najciekawszych niemieckich kawałów o Polakach: – 1. Dlaczego polskie noworodki dostają dwa klapsy?Pierwszy jak zwykle, drugi żeby oddał położnej zegarek.2. Jakie są najbardziej lubiane imiona w Polsce?Klaudia i Klaus! (klauen to potocznie kraść - przyp. tłumacza)3. Jak nazwać Polaka bez rąk?Godnym zaufania!4. Jaka jest pierwsza lekcja w polskiej nauce jazdy?Otwierać drzwi przy pomocy klamki.5. Co się urodzi ze związku Polaka i Rosjanki?Dziecko zbyt leniwe, żeby nawet kraść.6. Dlaczego nie powinieneś potrącać Polaka jadącego na rowerze?Możliwe, że to twój rower.7. Po czym poznać, czy Polacy byli w kosmosie?Po tym, czy Wielki Wóz ma jeszcze felgi i lusterka.8. Co jest dobrego w zimnej pogodzie?Polacy trzymają ręce w swoich kieszeniach9. Kiedy w Polsce jest Boże Narodzenie?Dwa dni po tym, gdy w Niemczech jest rozdanie prezentów.10. Co zrobi kibic, gdy Polacy wygrają MŚ 2018?Wyłączy konsolę i pójdzie spać
Pomoc to pierwsza reakcjadobrego człowieka –

Modlitwa

Modlitwa –  O Panie, daj mi cierpliwość,bo jak dasz mi siłę,to będę teżpotrzebowaćdobregoadwokata...

Lekarz Kamil Szczupak wypowiada się o pracy polskich ratowników medycznych: Doceńmy w końcu ludzi, którzy kiedyś mogą uratować nam życie!

Doceńmy w końcu ludzi, którzy kiedyś mogą uratować nam życie! –  "Drogi Facebooku, ponieważ chwilowo narzekam na nadmiar wolnego czasu i staram się go wypełnić na różne możliwe sposoby, poza czytaniem książek i oddawaniem się zupełnie nieobciążającym mojej psychiki czynnościom (jak choćby spanie – cóż za komfort!) błądzę również niekiedy po zakamarkach Internetu. I oto dziś trafiłem na artykuł o tym, że ratownicy medyczni protestują. Artykuł jednak krótki, raczej informacyjny i szybko się skończył oddając pola komentarzom.Popełniłem błąd kardynalny i postanowiłem zobaczyć co też na ten temat sądzą moi bliźni. Jak wszyscy wiemy – czasu cofnąć się nie da, a ludzka psychika jest konstruktem delikatnym, naczyniem o ograniczonej pojemności, które pomieści określoną ilość żółci. No i się przelało. Wśród niewielu komentarzy wyrażających poparcie tu i ówdzie wykwitają te klasyczne, swojskie, w których ludzie niemający zielonego pojęcia o życiu i pracy ratownika medycznego zaczynają swoją wypowiedź od „90% ratowników…” by dalej dać upust swoim frustracjom i pochwalić się własnymi niedostatkami w zakresie dobrego wychowania i inteligencji.Sam ratownikiem nie jestem, znalazłem się w zdecydowanie lepszej sytuacji, ale mam przyjemność pracować z ratownikami. Dlatego gdy czytam o tym jak ludzie postrzegają ratowników medycznych, ich kompetencje i uprawnienia, oraz jak wyobrażają sobie ich pracę, to zastanawiam się jak to jest wśród moich znajomych. Pomyślałem więc, że podzielę się z Wami kilkoma moimi obserwacjami i przemyśleniami. Staż w pogotowiu mam niewielki i nie jest to moja podstawowa praca, jednak te 9 miesięcy uświadomiło mi, że praca ratowników naprawdę nie należy do łatwych. I, wbrew opinii wielu ludzi, nie ogranicza się do wysiłku fizycznego polegającego na przeniesieniu Chorego na nosze i dostarczeniu na najbliższy Oddział Ratunkowy.Po Krakowie jeżdżą właściwie dwa rodzaje karetek w ramach Systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego – są to karetki specjalistyczne (te z lekarzem) oraz podstawowe (te, w których kierownikiem zespołu jest ratownik medyczny). Tych podstawowych jest zdecydowanie więcej, dlatego szansa na to, że wzywając pogotowie traficie na lekarza jest ściśle skorelowana z miejscem wezwania. I wiecie co? Nie ma to dla Was większego znaczenia. Lekarz w pogotowiu bywa potrzebny w określonych sytuacjach, nad którymi nie będę się tutaj rozwodził.Ratownik posiada wiedzę i kwalifikacje do tego, żeby Was zbadać, zdecydować o tym czy wymagacie transportu do szpitala i leczyć Was – czy to w drodze na najbliższy SOR (tak, najbliższy. Jeżeli zależy Wam na znalezieniu się w konkretnym szpitalu, możecie zamówić taksówkę) czy pozostawiając Was w domu. To nie są „noszowi” ani sanitariusze, to są osoby, które odebrały wykształcenie umożliwiające im leczenie ludzi w stanach nagłego zagrożenia zdrowia i życia (choć przeważnie proza życia wygląda tak, że na jednego naprawdę potrzebującego pomocy pacjenta przypada siedmiu takich, którzy mogliby i powinni zostać zaopatrzeni przez lekarza rodzinnego lub NPL i którzy dziwią się, gdy im się mówi, że pogotowie nie jest od tego, żeby leczyć katar).Praca Ratownika Medycznego jest pracą zmianową, pracą w stresie, wyczerpującą fizycznie i związaną z narażeniem na przemoc ze strony Pacjentów (którym usiłują udzielić pomocy), czasem osób postronnych oraz narażeniem na różnego rodzaju zakażenia (krew, wymiociny etc.). Pracując w pogotowiu człowiek napatrzy się na wiele rzeczy i uczestniczy w wielu sytuacjach, które zostają w pamięci. Serio. I Ci ludzie zarabiają po 1600 – 2000 zł na rękę. W pogotowiu nie ma zmiłuj, jeżeli 5 minut przed przyjściem Twojej zmiany masz wezwanie do pijanego gościa, który leży na ławce na plantach, bo postanowił wypić „trzy piwa” (jak wiemy jest to standardowa dawka, którą przyjmuje statystyczny, uchlany do nieprzytomności utracjusz), to jedziesz. Jeżeli jest to katar, jedziesz. Ból brzucha od 2 dni – też jedziesz. I pół biedy, jeżeli miałaś/miałeś akurat jechać do domu, żeby się wyspać przed kolejnym dniem/dobą. Gorzej jeżeli z tego powodu spóźnisz się godzinę, żeby zmienić kogoś, kto zmienia kogoś, kto zmienia jeszcze kogoś innego.Bo – część z Was pewnie i tak w to nie uwierzy – Ratownicy pracują naprawdę dużo, raczej nie ograniczają się do jednego etatu. 600 godzin pracy w miesiącu to nie jest mit, to naprawdę się zdarza, a 300-400 zdaje się być standardem. Najpierw jest 12 godzin na etacie, później 12 na kontrakcie, żeby znów wejść na dniówkę etatową, a po niej zostać może jeszcze na 12 godzin na kontrakcie, bo nie opłaca się wracać do domu do sąsiedniej miejscowości skoro wzięło się dyżur w karetce należącej do prywatnej firmy. A wszystko po to, żeby zarobić na godne życie – spłatę kredytu, paliwo, jedzenie, jakieś wakacje, wyprawkę dla dzieci do szkoły.Tylko czy tak ma wyglądać to godne życie? Wszyscy zgadzamy się z tym, że jak ktoś jest inżynierem, programistą, architektem to powinien zarabiać godnie. Ale dlaczego wizja tego, że ratownik medyczny, pielęgniarka (to też są ludzie z wykształceniem wyższym) mieliby zarabiać po prostu adekwatnie do wykonywanej pracy budzi w ludziach tak negatywne emocje? Spotkaliście się kiedyś z ratownikiem, który był dla Was niemiły? Przykro mi. Ja też bywam szorstki, gdy pod koniec drugiej doby w pracy, zwiedzeniu 3 melin, przekazaniu 4 agresywnych, zarzyganych pijaków straży miejskiej, zawiezieniu jednego na SOR, bo upił się do nieprzytomności i wezwaniu pod tytułem „trzyletnia Ania nie chce jeść ani pić i jest apatyczna” (o 23 w nocy) oraz całej serii bardziej zasadnych wyjazdów, jadę do Pani, która mi oświadcza, że boli ją brzuch, chyba po galaretce którą zjadła, ale chciała się upewnić.Oczekujmy od nich kompetencji i szanujmy ich pracę, bo już sam fakt, że wykonują ją za tak niewielkie wynagrodzenie świadczy o tym, że nie robią tego tylko po to, żeby zarobić. Nie muszą tego robić z uśmiechem, choć – uwierzcie mi na słowo – zwykle naprawdę są mili. Są takie szczególne zawody, do których nie każdy człowiek się nadaje. I byłoby bardzo niedobrze gdyby takich ludzi zabrakło."
Źródło: www.facebook.com
Historia, który kolejny raz potwierdza, że lepiej głodnemu człowiekowi dać wędkę niż rybę – 25 letnia mieszkanka Minneapolis – Cesia Abigail Baires prowadzi małą kawiarnię. Pewnego razu do jej lokalu wszedł bezdomny, prosząc o pieniądze. Początkowo nie była tym zachwycona, lecz szybko wymyśliła jak mu pomóc. Sposób okazał się lepszy niż podarowanie drobnych. Zresztą przeczytajcie, jak to wszytko wyglądało."Któregoś ranka do mojego lokalu wszedł bezdomny i poprosił mnie o pieniądze. Przyjrzałam się mu i zapytałam: „Dlaczego nie masz pracy. W życiu nie ma nic za darmo?”. Odpowiedział, że ma kryminalną przeszłość i nikt nie chce go zatrudnić. Błąka się więc po ulicach i żebrze o trochę grosza.""Tego dnia miałam akurat mało ludzi w pracy. Zapytałam, czy chce zostać i popracować. Jego uśmiech był dla mnie najlepszą odpowiedzią. Powiedział, że zrobi wszystko za trochę jedzenia.Od dwóch tygodni jest w restauracji codziennie. Przychodzi na dwie godziny wynieść śmieci i pozmywać naczynia. Za pieniądze, które zarobi, kupuje jedzenie w kawiarni. Z wyboru, nie dlatego, że ktoś mu każe.Zróbmy dla bliźnich coś dobrego i nie skreślajmy ich od razu. Każdy zasługuje na drugą szansę."
 
Color format