Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 26 takich demotywatorów

 –  Pan Bóg stworzył człowieka, woła psai małpę.Mam dla was do podzielenia 80 latżycia. Daję wszystkim równo po 20.Człowiek:-- Tak mało. Chciałby więcej.Wół:- Panie Boże, to za dużo. Tyle latharować w jarzmie. Ujmij mi choć zpołowę.Tak się stanie. Kto chce więcej.- Ja, Ja! - krzyczy człowiekPies:- I ja mam 20 lat być na łańcuchu,mieszkać w budzie, jeść ochłapy,znosić humory człowieka. Nie chcętyle, ujmij mi choć z połowę.-- Tak się stanie. Kto chce więcej.- Ja, Ja! - krzyczy człowiekMałpa:Panie Boże, stworzyłeś mnie takąbrzydką. Wszyscy się ze mnie śmieją.Nie chcę tak żyć przez 20 lat. Ujmijmi choć z połowę.Tak się stanie. Kto chce więcej.- Ja, Ja! - krzyczy człowiek- A więc człowieku, - rzecze Bóg -przez pierwszych dwadzieścia latbędziesz wyglądał jak człowiek, przeznastępne 10 będziesz harował jak wółpotem będziesz pilnował tego jak Piesa na koniec będziesz wyglądał jakmałpa.
Tako rzecze Pismo Święte –  Jako ateista powinieneś pracować wświęta01:51 amPrzypomnij mi, w którym fragmencieBiblii jest o dniach wolnych? Pewniekoło fragmentu z karpiem i prezentami01:53 am ✓
 –  1. DykcjaW szale skrzypki trzy strzaskał mistrz.Trzaskał drzwiami też, zgrzyt mu zbrzydł,przecież sprzęt przestał brzmieć.Przez przypadek starzec sczezł,żebrząc żre zżuty strzępprzy użyciu sztucznych szczęk.Aż raz rzecze mistrz: Przasnysz znasz,żółty żupan włóż przetrzyj twarz,sprzedaj trzos, wstrzymaj łzy,możesz brzytwą zarost strzyc,przepasz brzuch, przeżyj wstrząs.Brzaskiem wrzesień srebrzy wrzos.2. Czytelne pismoCLASS IndustrialNAME John W. RobertsTRADE MachinistDATE Jan, 26.09.
 – (...) Ojciec przywiózł mnie na egzaminy wstępne do Krakowa i zakwaterował w hotelu Złota Kotwica. Na dwie, trzy noce. To był dla niego duży wydatek. Wyjechał po pierwszym etapie, bo był pewien, że się dostałem. A mnie czekały następne konkursowe egzaminy. Więc wrócił na wieś i mówi: ''Maryś się dostał''. Wyszedł wujek na podwórze - jeden obok drugiego mieszkaliśmy - i mówi do mojej mamy: ''Kaj się dostoł?''. ''Do szkoły teatralnej, za aktora''. A wujek na to: ''Miałaś go doć za farorza*, a żeś go doła za kurwiorza!''.* Farorz w dialekcie śląskim - proboszcz
 –  Na łożu śmierci leży 80-latek - kochany mąż, ojcieci dziadek. Dookoła zebrała się cała rodzina. Żona,wszystkie dzieci, wnuki oraz kilkoro prawnucząt.Wszyscy w milczeniu wpatrują się w sufit tudzież wpodłogę, czekając na zbliżającą się chwilę... Nagleciszę przerywa dziadek i rzecze:- Zdradzę wam swój największy sekret... Ja naprawdęnie chciałem się żenić i zakładać rodziny. Miałemwszystko: szybkie samochody, piękne kobiety, sporoprzyjaciół i kasę na koncie. Ale pewnego wieczoruznajomy rzekł do mnie: "Ożeń się i załóż rodzinę,bo nie będzie ci miał kto podać szklanki wody nałożu śmierci". Od tego momentu słowa te nie dawałymi spokoju. Postanowiłem radykalnie zmienić swojeżycie i ożenić się. Skończyły się wyskoki zkolegami na piwo. Teraz wyskakiwałem tylko donocnego po gerberki dla was, dzieci moje. Wieczornedyskoteki z dziewczynami zamieniły się w wieczorneoglądanie seriali z żoną... Pieniądze z kontazostały roztrwonione na fundusze inwestycyjne dlawas, kochane dzieci. Swawolne dni sprzed małżeństwaodeszły jak wiatr... I teraz, kiedy leżę na łożuśmierci... Wiecie co?- Co? - wszyscy zdumieni wpatrują się w staruszka.- Nie chce mi się k**wa pić!
 – Dziennikarka: Jakie są pana gusta teatralne?Jan Himilsbach: No więc, niestety nie uczęszczam do budynków teatralnych.Dz: Dlaczego przedkłada pan teatr telewizyjny nad instytucjonalny?JH: No więc - jeśli mam być szczery - to przed telewizorem mogę siedzieć w slipach.Dz: A czy wyżej pan stawia swoją twórczość literacką, czy kamieniarską?JH: Kamieniarską.Dz: Czy mógłby pan wytłumaczyć naszym czytelnikom - dlaczego?JH: Myślę, że dlatego, że moim dziełem granitowym nikt sobie dupy nie podetrze
 –  Wojciech Zylm #ę0 @WZylmJako rząd nie mamy wpływu napandemię, bo nie myją wywołaliś- Marszałek SejmuWyjaśnione, proszę się rozejść!Translate Tweet3:10 PM • Nov 24, 2021 • Twitter for iPhone
Tako rzecze Pan Janw pewnym wywiadzie: – Dziennikarka: Jakie są pana gusta teatralne?Jan Himilsbach: No więc, niestety nie uczęszczam do budynków teatralnych.Dz: Dlaczego przedkłada pan teatr telewizyjny nad instytucjonalny?JH: No więc - jeśli mam być szczery - to przed telewizorem mogę siedzieć w slipach.Dz: A czy wyżej pan stawia swoją twórczość literacką, czy kamieniarską?JH: Kamieniarską.Dz: Czy mógłby pan wytłumaczyć naszym czytelnikom - dlaczego?JH: Myślę, że dlatego, że moim dziełem granitowym nikt sobie dupy nie podetrze
Tako rzecze anegdotę z życia Pan Marian Dziędziel – (...) Ojciec przywiózł mnie na egzaminy wstępne do Krakowa i zakwaterował w hotelu Złota Kotwica. Na dwie, trzy noce. To był dla niego duży wydatek. Wyjechał po pierwszym etapie, bo był pewien, że się dostałem. A mnie czekały następne konkursowe egzaminy. Więc wrócił na wieś i mówi: ''Maryś się dostał''. Wyszedł wujek na podwórze - jeden obok drugiego mieszkaliśmy - i mówi do mojej mamy: ''Kaj się dostoł?''. ''Do szkoły teatralnej, za aktora''. A wujek na to: ''Miałaś go doć za farorza*, a żeś go doła za kur*iorza!''.* Farorz w dialekcie śląskim - proboszcz
"Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca" - powiedział Stanisław Lem w rozmowie ze Stanisławem Beresiem w 2001 roku – Wybitny pisarz nigdy nie był fanem Olgi Tokarczuk
 –  BO WIDZI PAN. JA JUŻ TYLE	ALKOHOLU W ZYCIU WYPIŁEM	ŻE JAK KASZLE TO NIE	ZARAŻAM. JA DEZYNFEKUJE
Wchodzi facet do sklepu zoologicznego i stwierdza, że chce kupić zwierzątko. Właściciel informuje go,że ma gadającą stonogę – - Naprawdę, za ile?- Jak dla pana… 200 zł.Zachwycony facet kupuje stonogę i bierze ją do domu.Po dotarciu na miejsce kładzie pudełko po zapałkach ze stonogą w środku na stole, otwiera je i mówi:- Panie Stonogo, masz ochotę na kielonka, wyskoczylibyśmy do baru?Stonoga nic nie odpowiedział. Facet stwierdził, że pewnie jest zmęczony po podróży, więc może później sobie z nim pogada.Po godzinie znowu otwiera pudełko i rzecze:- Panie Stonogo, kielonka?Stonoga znowu nic nie opowiedział.Facet robi się podejrzliwy i stwierdza, że jak za godzinę stonoga się nie odezwie, to pójdzie do sklepu zoologicznego i złoży reklamację.Po godzinie znowu otwiera pudełko i rzecze:- Panie Stonogo, kielonka?- Słyszałem cię za pierwszym razem kretynie, pieprzone buty kończę zakładać
 –  Pan Bóg stworzył człowieka, woła, psai małpęMam dla was do podzielenia 80 latżycia. Daje wszystkim równo po 20Człowiek:Tak mało. Chciałby więcejWół:anie Boze, to za duzo. Tyle latharować w jarzmie. Ujmij mi choć zpołowęTak się stanie. Kto chce więcejJa, Ja! - krzyczy człowiekPiesl ja mam 20 lat być na łańcuchu,miesZKac w budzie, Jesc ocniapy,znosic humory człowieka. Nie chcetyle, ujmij mi choć z połowęTak się stanie. Kto chce więcejJa, Ja! - krzyczy człowiekMałpa:Panie Boże, stworzyłeś mnie takąbrzvdka. WSZVSCy sie ze mnie smieiaNie chcę tak żyć przez 20 lat. Ujmijmi choć z połoweTak się stanie. Kto chce więcejJa, Ja! - krzyczy człowiekA więc człowieku, -rzecze Bogprzez pierwszych dwadzieścia latbędziesz wyglądał jak człowiek, przeznastępne 10 będziesz harował jak wołpotem będziesz pilnował tego jak Piesa na koniec będziesz wyglądał jakmałpa.
 –  Do taksówki w Warszawie wsiada: - Dzień dobry, poproszę kurs do Gdyni, tylko szybko. I żeby kurs był za darmo. Taksówkarz spojrzał spode łba i rzecze: - Oczywiście proszę Pana. Tylko pod jednym warunkiem. Przez całą drogę będzie pan trzymał piłkę tenisową w zębach. Facet myśli, w końcu za darmochę taki kawał i mówi wspaniałomyślnie: - Zgadzam się, dawaj pan tą piłkę! - To niech pan wysiądzie, pika jest na haku
 –  Pojebane sny i odjechane historie9 maja o 19:34 · 25 maja 2018 roku- Dzień dobry! - słyszę w słuchawce. - Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Wczoraj wieczorem przechodząc koło pana biura zrobiłem kupę – rzecze mężczyzna. - Co? - pytam nie będąc pewien, czy dobrze zrozumiałem. - Na trawniku, po lewej stronie od wejścia. Postawiłem takiego średniej wielkości balasa – wyjaśnia mój rozmówca spokojnym cierpliwym głosem.Z telefonem przy uchu wychodzę z biura i patrzę na trawnik. Rzeczywiście dwa metry od wejścia do mojego biura leży brązowy balas. Obok niego kawałek brudnej serwetki. Rozglądam się wokół w obawie czy to nie jakaś prowokacja. Ludzie przechodzą jednak obojętnie i nikt nie patrzy w moim kierunku. - Bardzo brzydko się pan zachował – oceniam mojego rozmówcę. - Dzwoni pan, żeby przeprosić, czy może zapytać kiedy może pan posprzątać? - dopytuję. - Nie w tym rzecz – odpowiada mężczyzna. - Dziś weszły nowe przepisy dotyczące danych osobowych. RODO. Słyszał pan o tym? - Tak. Byłem nawet na szkoleniu – przyznaję nie bardzo wiedząc do czego mój rozmówca zmierza.- To świetnie – głos w słuchawce stał się bardziej ożywiony i trochę weselszy. - Nie muszę więc panu tłumaczyć czym są dane osobowe?- Są to wszelkie informacje, dzięki którym bezpośrednio lub pośrednio można zidentyfikować osobę – odpowiadam coraz bardziej zaintrygowany tą dziwaczną rozmową. - Czy po stolcu można zidentyfikować osobę? – pyta niespodziewanie mój rozmówca. - Gdyby ktoś popełnił przestępstwo i zostawił na miejscu zbrodni swoją kupę to czy policja robiąc badania DNA mogłaby ustalić kim jest ta osoba? - uzupełnił pytaniem pomocniczym, o które wcale nie prosiłem.Patrzę na leżącego w trawie balasa i z trudem przełykam ślinę. - Sądzę, że tak...- W rozumieniu Rodo mój stolec jest daną osobową – ucieszył się mężczyzna w słuchawce. - Dopóki leży na pańskim trawniku jest pan administratorem moich danych osobowych. Podrapałem się po głowie nie wiedząc co powiedzieć. - Tak czy nie? - usłyszałem w słuchawce. - No chyba tak... - przyznałem niechętnie. - Mam prawo do przenoszenia danych – głos mężczyzny stał się jeszcze bardziej pogodny. - Wykonując prawo do przenoszenia danych osoba, której dane dotyczą, ma prawo żądania, by dane osobowe zostały przeniesione przez administratora bezpośrednio innemu administratorowi – wyszeptałem zdanie zapamiętane ze szkolenia. - O ile jest to technicznie możliwe – dodałem z nadzieją w głosie.- Weźmie pan łyżkę i słoik, zgarnie mój stolec z trawnika i zaniesie do laboratorium, które jest po drugiej stronie ulicy – usłyszałem w słuchawce. - Potrzebuję zrobić badanie kału, a nie bardzo mam czas by dziś podjechać do przychodni.- Czy pan sobie jaja ze mnie robi!? - wykrzyknąłem do słuchawki. - Jeśli pan jako administrator moich danych osobowych będzie stwarzał przeszkody złożę skargę do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych – zagroził mężczyzna. - Wie pan jak wysokie są kary?Rozejrzałem się nerwowo po ulicy, otarłem pot z czoła. - Za chwilę wyślę panu smsem swoje imię i nazwisko wraz ze zgodą na administrowanie moimi danymi dla potrzeb przeniesienia moich danych osobowych z trawnika do przychodzi – usłyszałem w słuchawce. - Miłego dnia.Mój rozmówca rozłączył się, a telefon zawibrował w mojej ręce. Otrzymałem sms. Wszedłem z powrotem do biura. - Coś się stało? - zapytała zaniepokojona sekretarka. - Wszystko w porządku – odpowiedziałem spokojnym głosem. - Mamy łyżkę i słoik?
 –  Pan Bóg stworzył człowieka, woła psa i małpę. - Mam dla was do podzielenia 80 lat życia. Daję wszystkim równo po 20. Człowiek: - Tak mało. Chciałby więcej. Wół: - Panie Boże, to za dużo. Tyle lat harować w jarzmie. Ujmij mi choć z połowę. - Tak się stanie. Kto chce więcej. - Ja, Ja! — krzyczy człowiek Pies: - I ja mam 20 lat być na łańcuchu, mieszkać w budzie, jeść ochłapy, znosić humory człowieka. Nie chcę tyle, ujmij mi choć z połowę. - Tak się stanie. Kto chce więcej. - Ja, Ja! — krzyczy człowiek Małpa: - Panie Boże, stworzyłeś mnie taką brzydką. Wszyscy się ze mnie śmieją. Nie chcę tak żyć przez 20 lat. Ujmij mi choć z połowę. - Tak się stanie. Kto chce więcej. - Ja, Ja! — krzyczy człowiek - A więc człowieku, - rzecze Bóg —przez pierwszych dwadzieścia lat będziesz wyglądał jak człowiek, przez następne 10 będziesz harował jak wół potem będziesz pilnował tego jak Pies a na koniec będziesz wyglądał jak małpa.
Co to są niespełnione oczekiwania –  Studentka przychodzi do sali profesora, nikogo poza nią i psorem nie ma, zamyka drzwi za sobą, przysuwa się do niego i slodkim glosikiem tak rzecze: - Zrobilabym wszyyystko, żeby zdać ten egzamin... - i przysuwa się jeszcze bliżej do profesora i tym razem szepcze mu do ucha: - Zrobilabym wszszszyyystko... Na to profesor pobudzony: - Naprawdę wszystko? Ona mruga slodkimi oczkami, kokieteryjnie poprawia wlosy i mruczy: - Tak. wszyystk000... Na to profesor równie slodko na uszko do niej mówi: - Aaa... pouczylabyś się może trochę?
O śmiesznym zbiegu okoliczności – Słowem wstępu: nie jestem stary, wyglądam w miarę młodo, jakoś szczególnie schorowany też nie jestem. Ot, normalny człowiek - głowa, dwie ręce, dwie nogi...Żartuję. Nogę mam jedną. A że gorąco było, to wyjątkowo założyłem szorty. Wracam ze szpitala, tak się złożyło, że tramwajem. Młodych ludzi sporo, starszych dużo mniej. Siedzę sobie grzecznie, między nogą a protezą mam plecak, to i ubytku mi nie widać. Na którymś tam przystanku wtacza się Paniusia. Też nieszczególnie stara, tak na oko jeszcze przed sześćdziesiątką. Turla się do mnie i rzecze:P: Wstawaj pan, chcę usiąść.J: To niech pani siada, miejsce jeszcze tam, o, po drugiej stronie.Paniusia patrzy we wskazanym kierunku i łypie na mnie sarkając spod wąsa:P: Pan chyba zgłupiał, tam słońce jest! Ja jestem stara, z laską chodzę, nie widzi pan?!Faktycznie, chodzi z laską. Nawet dosłownie, bo laskę trzymała pod pachą i w ten sposób pokonała drogę z przystankowej ławeczki, przez drzwi, aż do „mojego“ miejsca.J: Pani, toż to prawie obok jest!P: Ale słońce, nie usiądę!Już chciałem powiedzieć, żeby sobie w takim razie stała, bo w międzyczasie miejsce zostało zajęte, i nie zawracała mi głowy, ale część pasażerów zaczęła fukać, a do rozmowy wtrąciła się Obrończyni.O: Teraz te młode to takie są, same siedzą, nie wiedzą, jak to jest być starszym! W pupciach się poprzewracało! Nogi ma, to by postał, a nie problemy kobiecie robi!Pasażerowie zgodnie wydali twierdzący pomruk, więc cóż było robić... Zebrałem plecak, wstałem i poszedłem sobie do swojej ulubionej rurki obok biletomatu.A w tramwaju zrobiło się jakby ciszej.Nie rozumiem dlaczego...
 –  Na łożu śmierci leży 80-latek - kochany mąż, ojciec i dziadek. Dookoła zebrała się cała rodzina. żona, wszystkie dzieci, wnuki oraz kilkoro prawnucząt. Wszyscy w milczeniu wpatrują się w sufit tudzież w podłogę, czekając na zbliżającą się chwilę... Nagle ciszę przerywa dziadek i rzecze: - Zdradzę wam swój największy sekret... Ja naprawdę nie chciałem się żenić i zakładać rodziny. Miałem wszystko: szybkie samochody, piękne kobiety, sporo przyjaciół i kasę na koncie. Ale pewnego wieczoru znajomy rzekł do mnie: "Ożeń się i załóż rodzinę, bo nie będzie ci miał kto podać szklanki wody na łożu śmierci". Od tego momentu słowa te nie dawały mi spokoju. Postanowiłem radykalnie zmienić swoje życie i ożenić się. Skończyły się wyskoki z kolegami na piwo. Teraz wyskakiwałem tylko do nocnego po gerberki dla was, dzieci moje. Wieczorne dyskoteki z dziewczynami zamieniły się w wieczorne oglądanie seriali z żoną... Pieniądze z konta zostały roztrwonione na fundusze inwestycyjne dla was, kochane dzieci. Swawolne dni sprzed małżeństwa odeszły jak wiatr... I teraz, kiedy leżę na łożu śmierci... Wiecie co? - Co? - wszyscy zdumieni wpatrują się w staruszka. - Nie chce mi się k**wa pić!
Fotografia przedstawia francuską manufakturę noży Claude Dozorme – W tamtych czasach szlifierki (okrągłe kamienie) do ostrzenia noży były napędzane przepływającą wodą w rzecze, nad którą stawiano manufakturę. Stąd też ta nietypowa pozycja szlifierzy. W zimniejszych okresach było to dość ciężkie zajęcie - ze względu na panującą temperaturę. Aby zapobiec wymarznięciu organizmu, na nogach pracowników kładziono psy, które ich ogrzewały
Źródło: wykop