Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 193 takie demotywatory

To jest Olive, uroczy piesek, który odgrywa bardzo ważną rolę. Została porzucona w Los Angeles, a po uratowaniu przeszła specjalny program na psa terapeutycznego. A to, co dokładnie robi, cię zachwyci – Mianowicie zajmuje się towarzyszeniem dzieciom, które zeznają na sali sądowej, po tym, jak padły ofiarą przemocy lub były świadkami przestępstwa. Ponieważ takie przesłuchania są dla nich bardzo stresujące i traumatyczne, ta urocza asystentka jest ich głównym wsparciem na sali sądowej. Jest zatrudniona od 2016 roku i do tej pory w jej obecności zeznało ponad 300 dzieci. Czują się z nią bezpieczniej i bardziej zrelaksowani
 –  Jakieś dziesięć lat temu spotykałem się z dziewczyną, która od razu wprowadziła się do mojego mieszkania. Początkowo tylko ja pracowałem. Dostawałem wypłatę w gotówce i odkładałem je do wazonu stojącego w sypialni. Oboje braliśmy z niego pieniądze na nasze wydatki. Po prawie roku moja była znalazła pracę. Dostała swoją pierwszą wypłatę, ale mimo tego, gdy szła do sklepu po papierosy wzięła pieniądze z wazonu, chociaż nic do niego nie dorzuciła. Mówię do niej: "Przecież dostałaś wypłatę". Odpowiedziała z oburzeniem: "To są moje pieniądze!" Na co ja podniesionym tonem: "Więc moje pieniądze są nasze, a twoje są twoje?"Eh, do tej pory w ogóle się nie kłóciliśmy ani nawet nie podnieśliśmy na siebie głosu. A tu proszę jak ta sytuacja zweryfikowały człowieka. Oczywiście kazałem się jej spakować i się wyprowadzić.
Zmuszana przez swego ojca do życia w niemal całkowitej izolacji. Całe dnie spędzała w ciemnym pokoju, przywiązana do toalety dla dzieci przypominającej krzesło, mogąc poruszać tylko dłońmi i stopami – W wieku 13,5 roku ważyła tylko 26 kilogramów, nie mogła wyprostować rąk i nóg, nie potrafiła przeżuwać i była niemal całkowicie niema. Kiedy już znalazła się na oddziale szpitala dziecięcego UCLA, znała tylko kilka słów, a lekarze określili ją mianem "najbardziej uszkodzonego dziecka, jakie kiedykolwiek widzieli".  W latach 1971-75 stała się "oczkiem w głowie" szeregu specjalistów neurologów i psychiatrów. W 2008 r.  telewizja ABC News poinformowała, że Genie znajduje się w prywatnym ośrodku dla opóźnionych umysłowo dorosłych w Południowej Kalifornii. Posługuje się tylko kilkoma słowami, ale pamięta język migowy, którego nauczyła się w czasie stosunkowo krótkiej terapii
Cztery pory roku –
Usytuowana na siedmioakrowej ziemi farma słoneczna składa się z 5328 paneli słonecznych i generuje 1,410 megawatów energii elektrycznej. Jest w stanie przetrwać huragan kategorii 5 i wspiera populację wyspy, która w zależności od pory roku waha się pomiędzy 200 a 600 osób –

Do biura rzeczy znalezionych zadzwonił chłopiec, mówiąc, że zgubił mamusię

Do biura rzeczy znalezionych zadzwonił chłopiec, mówiąc, że zgubił mamusię – Chłopcu z domu dziecka niemal co noc śnił się taki sam sen.Co noc w snach szukał swojej mamy, gdy wreszcie ją znajdował, budził się. Jedynym jego pocieszeniem było zdjęcie obcej kobiety, które znalazł na podwórku. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ich losy kiedyś się skrzyżują.Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.– Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?– Zgubiłem mamę. Jest może u was?– A możesz ją opisać?– Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.– No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?– Z domu dziecka nr 3.– Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.– Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taką siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!Chłopca obudził jego własny krzykRano dyrektorka domu dziecka jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.– Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.– Znalazłem na podwórku. To jest moja mama – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie ma męża.– Cóż, skoro to twoja mama, to wszystko zmienia – powiedziała dyrektorka. Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała.Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia– Proszę – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.– Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?– Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… Nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.– Po raz pierwszy mam taki przypadek – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?– Tak, jestemMały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.– Mama! Mamusiu!Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.– Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.– Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.– Zabieram syna od razu – stanowczo oznajmiła dziewczyna.– Dobrze – machnęła ręką dyrektorka.Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi.wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:– Mamo… A lubisz koty…?– Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.Pani dyrektor spoglądała przez okno potem usiadła i wykonała jeden telefon.„Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… Proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.”Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was Chłopcu z domu dziecka niemal co noc śnił się taki sam sen.Co noc w snach szukał swojej mamy, gdy wreszcie ją znajdował, budził się. Jedynym jego pocieszeniem było zdjęcie obcej kobiety, które znalazł na podwórku. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ich losy kiedyś się skrzyżują.Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.– Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?– Zgubiłem mamę. Jest może u was?– A możesz ją opisać?– Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.– No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?– Z domu dziecka nr 3.– Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.– Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taką siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!Chłopca obudził jego własny krzykRano dyrektorka domu dziecka jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.– Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.– Znalazłem na podwórku. To jest moja mama – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie ma męża.– Cóż, skoro to twoja mama, to wszystko zmienia – powiedziała dyrektorka. Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.– Proszę – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.– Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?– Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… Nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.– Po raz pierwszy mam taki przypadek – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?– Tak, jestemMały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.– Mama! Mamusiu!Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.– Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.– Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.– Zabieram syna od razu – stanowczo oznajmiła dziewczyna.– Dobrze – machnęła ręką dyrektorka.Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi.Kwyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:– Mamo… A lubisz koty…?– Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.Pani dyrektor spoglądała przez okno potem usiadła i wykonała jeden telefon.„Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… Proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.”Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was

Jurek Owsiak dostał niespodziewany list od kogoś, kto ukradł puszkę z pieniędzmi WOŚP:

 –  Jurek Owsiak7 lutego o 07:54 ·Tekturowa puszkaTekturowa puszka działa od drugiego Finału. Była 13 procent mniejsza, była tylko w dwóch kolorach, niebieskim i czerwonym, z mega skromną grafiką na białym tle. Tektura nie była najwyższej jakości, ale konstrukcja puszki nie zmieniła się po dzień dzisiejszy. Teraz jest to piękne, mega kolorowe pudełko, cacko powlekane specjalnymi lakierami, aby wytrzymały wichury, deszcze i śniegi. W rękach wolontariuszy widoczne z daleka, a im mniejszy wolontariusz tym puszka piękniej się prezentuje.W puszcze czasem znajduje się kilkadziesiąt tysięcy złotych. W tym roku raper w Krakowie wrzucił 50 000 zł do puszki wolontariusza z uśmiechem na ustach. W zeszłym roku było podobnie. Puszki stoją w sklepach, na stacjach benzynowych, w klubach. Puszki nie chroni łańcuch, kłódka, a papierowa banderola. Samą puszkę można otworzyć palcem i okazuje się, że od kilku lat odnotowujemy pojedyncze sytuacje, kiedy ktoś puszkę sobie przywłaszcza. Dosłownie!Rok temu puszka zabrana ze sklepu znalazła się wraz z osobą, która ją zabrała, na filmie. Odnalezienie jej było tylko kwestią czasu. Przy takiej jednostkowej skali to niesamowity obciach i niesamowity wstyd. W tym roku w Internecie zobaczyłem wiadomość z policyjnych kronik. Jak do tej pory jedną jedyną – znowu kradzież puszki w sklepie. Sprawca zatrzymany. Wcześniej zdarzało się to częściej, ale niezmiennie, co roku mówiłem głośno, że nie zmienimy żadnych zasad. Właśnie tak zbieramy pieniądze na Orkiestrę! Żadnej dodatkowej ochrony, po prostu wszystko opiera się na zaufaniu. I tego się nauczyliśmy. I to jest największą wartością organizowanych przez nas Finałów. Ten wzajemny szacunek dla nas organizujących Finał, a później wydających zebrane pieniądze na sprzęt medyczny. I tych, którzy przekazują swoją energię i czas na to, aby do puszki zbierać pieniądze.Taki list otrzymałem dosłownie przed chwilą. Dane adresata zasłaniam, ale czytając go już będziecie wiedzieli – przyszedł z zakładu karnego. Coś się musiało stać, może rozmowa z wychowawcą, może rozmowa z kimś innym, ale na pewno stało się coś dobrego. Z naszej strony wysłaliśmy list, w który po prostu zapytaliśmy, jak autor tego listu zrekompensuje ten swój czyn. Może to zrobić w każdej chwili, bo najbardziej liczy się to, że sami do takiego momentu dochodzimy. A cały czas chodzi o tekturową puszkę, tekturowe pudełko, w którym jest zawarta ogromna wartość słowa zaufanie.I tylko dodam, że na naszych aukcjach prezentujemy bardzo dużo tzw. sztuki więziennej. Ludzi, którzy po drugiej stronie muru, bez obwiniania całego świata za swoje występki, po prostu, po ludzku, po przyjacielsku, wysyłają nam swoje prace przeznaczone na licytacje. Wycinanki, szkatułki, biżuterię z chleba, rysunki, pastele, drewniane kompozycje. No jest tego sporo. A my to chętnie wystawiamy.Myślę, że list, który przeczytacie, ma w sobie tę próbę powrotu do dobrej rzeczywistości, której autorowi życzymy z całego serca. I mamy nadzieję, że to, co skroił, odda w całości.
Holenderscy mieszkańcy będą rzucać jajkami w superjacht Bezosa, jeśli mostz 1927 roku zostanie dla niego tymczasowo zdemontowany – Po doniesieniach, że most "De Hef" z 1927 roku w Nethetlands' Rollerdam zostanie częściowo rozebrany, aby umożliwić przeprawę dla superjachtu Jeffa Bezosa wartego 500 milionów dolarów, mieszkańcy zaplanowali obrzucenie go "zgniłymi jajami". Miejscowi utworzyli w tym celu specjalne ogłoszenie na Facebooku i do tej pory zapisało się na nie ponad 1.000 osób.W opisie wydarzenia Bezos został nazwany "megalomańskim miliarderem"
Jesteście ciekawi, kiedy zostało wykonane słynne zdjęcie Alberta Einsteina z wyciągniętym językiem? – 14 marca 1951 roku, Arthur Sasse był jednym z wielu fotografów czekających na Alberta Einsteina, przed budynkiem, w którym naukowiec świętował swoje 72. urodziny. Einstein, pomimo późnej pory i zmęczenia, cierpliwie pozował do zdjęć. Gdy już odjeżdżał, Sasse, ostatni raz poprosił fizyka o uśmiech do zdjęcia. Wtedy Einstein spojrzał na niego i wyciągnął język. Arthur Sasse był jedynym fotografem, który uwiecznił ten moment. Mało kto wie, że sławne zdjęcie jest tylko elementem większego obrazu. Wykonano je w samochodzie i oprócz Einsteina, widać na nim także towarzyszących mu Franka Aydelotte wraz z żoną 14 marca 1951 roku, Arthur Sasse był jednym z wielu fotografów czekających na Alberta Einsteina, przed budynkiem, w którym naukowiec świętował swoje 72. urodziny. Einstein, pomimo późnej pory i zmęczenia, cierpliwie pozował do zdjęć. Gdy już odjeżdżał, Sasse, ostatni raz poprosił fizyka o uśmiech do zdjęcia. Wtedy Einstein spojrzał na
Cztery pory roku na wyspie Kotisaari –
 –  SPOLDZIELNIA PIEKARSKO -- CIASTKARSKA W WARSZAWIE 02-255 Warszawa, ul. Krakowiakowi 103 Szanowni Państwo, S P C  Warszawa, 24.01.2022 r. Chcielibyśmy poinformować Was o bardzo trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się nasza piekarnia oraz cała branża piekarska w Polsce. Od ubiegłego roku rozpoczął się systematyczny wzrost cen mąki, który sięgnął blisko 100%. Znacznie podrożały również pozostałe surowce, takie jak: olej, masło, margaryna, ziarna, płatki ziemniaczane a także materiały opakowaniowe (folia, papier, karton). Rok 2022 rozpoczął się od niespotykanego do tej pory wzrostu o 650 % ceny gazu, którym opalane są nasze piece piekarskie oraz wzrostu cen energii elektrycznej o 340%. Powinniśmy też wspomnieć o wzroście kosztów pracy, remontów i konserwacji, usług oraz transportu. Niestety, nie jesteśmy w stanie udźwignąć takiego olbrzymiego wzrostu kosztów. Stąd decyzja o podwyżce cen naszych produktów. Zapowiedziana przez rząd czasowa obniżka podatku VAT na żywność nie spowoduje obniżki cen, ale pozwoli jedynie na zmniejszenie skali planowanych podwyżek. Nasza spółdzielnia zatrudnia osiemset osób, dając utrzymanie setkom rodzin, za które jako pracodawca czujemy się odpowie-dzialni. Mamy nadzieję, że przyjmą Państwo naszą decyzję ze zrozumieniem. Z poważaniem, Zarząd SPC
 –
Źródło: Fot. Lidia Purwin
Jim Bishop zaczął budować swój zamek w Kolorado w 1969 roku. Od tamtej pory, budynek stale się rozrasta, a kolejne elementy są pomysłami członków rodziny Bishopów –
To koniec współpracy Play z Barbarą Kurdej-Szatan. Sieć komórkowa nie przedłuży z aktorką umowy po jej kontrowersyjnych wpisach nt. straży granicznej – "Play nie przedłuży kontraktu z Kurdej-Szatan. Czekają po prostu, aż skończy się ten, który teraz obowiązuje. W branży mówi się też, że w przyszłym roku nową kampanię będzie realizowała inna agencja reklamowa niż do tej pory. Agencje już składają Playowi oferty i propozycje jej odświeżenia. W nowej kampanii nie będzie już celebrytów typu Kurdej-Szatan czy Wojewódzki, postawią bardziej na prestiż, aktorów w stylu Gajosa i Fronczewskiego. Mają dosyć tego zamieszania i awantur, listów protestacyjnych od klientów, które otrzymują i które blokują im skrzynki" - możemy przeczytać w serwisie pudelek.pl, który cytuje anonimowego informatora.Materiały marketingowe z wizerunkiem Kurdej-Szatan mają zniknąć z salonów Play już w grudniu tego roku.
Pierwsze zdjęcie zrobiono im na Woodstocku w 1969 roku, kiedy znali się tylko jeden dzień. Drugie zaś zrobiono 50 lat później i dalej są razem – Jerry i Judy Griffin poznali się, w drodze na legendarny festiwal muzyczny. Dziewczynie zepsuł się samochód, a Jerry wraz z paczką znajomych zatrzymał się, aby jej pomóc.Jak sami mówią, poczuli wtedy między sobą magiczną więź.Od 50 lat szukali zdjęcia, które zostało im tamtego dnia zrobione. Niedawno, niespodziewanie wpadli oni na nie w internecie!Festiwal trwał tylko trzy dni, ale połączył ich na znacznie dłużej ― od tamtej pory są szczęśliwym i zgodnym małżeństwem, mają dwóch synów i pięcioro wnucząt.Życzę nam wszystkim, abyśmy potrafili dbać o siebie wzajemnie i nie wyrzucali relacji do śmietnika tylko dlatego, że czasem pojawiają się gorsze lub nużące chwile. Jeśli coś ma być wartościowe i w dobrej kondycji to trzeba po prostu nieustannie o to dbać. Dbać wspólnie i na całego
Jeremy Clarkson o Polsce: "Jest takie miejsce, gdzie wszyscy bylibyśmy szczęśliwi" – Znany dziennikarz motoryzacyjny wyraził swój niepokój odnośnie sytuacji w Wielkiej Brytanii i rozważał, gdzie Brytyjczycy mogliby się przenieść."Ameryka? Nie ma już czegoś takiego. To teraz dwa kraje - jeden, wiedziony przez głupiego, starego człowieka w kierunku wiecznego bankructwa i drugi, gdzie wszyscy lubią budweisera. Nie chcę tam żyć" - napisał Clarkson. Dalej oceniał, że Włochy to kraj, w którym "jest się okradanym co pięć minut", a w Hiszpanii i Grecji "system jest na krawędzi upadku"."Jest jednak takie miejsce, gdzie wszyscy bylibyśmy szczęśliwi. Wschodnia Europa. A konkretnie Polska". Miejsce zdradza już zresztą tytuł tekstu: "Wiem, dokąd się wybiorę, jeśli rzucę zbankrutowaną Wielką Brytanię: do Polski"."Siedzimy i marudzimy, że wszyscy kierowcy ciężarówek i budowniczy wrócili do Polski. Jeśli tego właśnie chcemy - dobrze zbudowanych domów i regularnych dostaw papieru toaletowego - dlaczego i my nie przeprowadzimy się do Warszawy?"Kiedyś, nadając sprzed ich stadionu narodowego, powiedziałem do nich: skoro tylu was tu jest, to kto naprawia rury w Londynie? Wybuchnęli śmiechem" - stwierdził.Dodał również, że "wszyscy Polacy lubią żarty". "Szczególnie o Niemcach". Dalej uznał też, że w Polsce są "porządne pory roku". W zimie pojawia się śnieg, w lecie występują upały.Clarkson napisał też, że w restauracjach można zjeść tanio, "po cztery pensy". Jego zdaniem domy również są u nas tanie, ponieważ kosztują tylko "sześć pensów".Wskazał przy tym, że Polska nie jest raczej krajem zróżnicowanym etniczne. "Czy to niepoprawne politycznie wspominać o tym? Być może w Australii, Ameryce albo Wielkiej Brytanii - ale nie w Polsce, to na pewno. Dlatego zakończę kolejną obserwacją, która nie spodobałaby się na Wyspach. Dziewczyny w Polsce są całkiem gorące".
Rekordzistą Europy w oddawaniu krwi jest 64-letni Pan Andrzej Lis ze Starego Sącza. Jego krew pomogła już niemal tysiącu osób – Andrzej Lis oddaje krew od prawie 50 lat. Zaczynał w wieku 18 lat i do tej pory udało mu się oddać 99 litrów i 550 mililitrów własnej krwi. 5 grudnia 2021 roku Pan Andrzej zamierza oddać 450 mililitrów, w wyniku czego łącznie odda 100 litrów krwi, ale nie zamierza na tym poprzestać.„Zawsze mówiłem, że nie ma się co wywyższać, bo nie wiadomo co może się stać. Oddaję krew, bo wiem, że jest ogromna potrzeba tej krwi. Przykładowo, codziennie dochodzi do wielu wypadków drogowych, ta krew jest potrzebna poszkodowanym – wyjaśnia Andrzej Lis. - Ja do oddawania zachęciłem całą rodzinę. Bardzo mnie to cieszy, że krew oddaje moja córka i syn” - mówi pan Andrzej.
Spędzili ostatnie 15 lat żyjąc w zgodzie w schronisku dla zwierząt Arka Noegow Georgii. Zostały uratowane w 2001 roku z piwnicy dilera narkotykówi od tamtej pory są razem –
Lato i lockdown –
Osoby, które otrzymały wcześniej dwie dawki preparatu Sinovac, zostaną zaszczepieni teraz AstraZenecą lub Pfizerem. Proces rozpocznie u osób powyżej 55. roku życia – Trzecia dawka nazywana "dawką przypominającą" zostanie wdrożona po tym, jak spadła skuteczność chińskiej szczepionki. W kwietniu zgłoszono, że zdolność zapobiegania objawowym przypadkom wynosiła 67%, a obecnie wykazano, że spadła do 58,49%. W Chile zaszczepiło się do tej pory 12,2 mln osób, 80,3% dorosłej populacji kraju – liczącej 19 mln mieszkańców. Aktualnie szczepi się również dzieci poniżej 12 roku życia