Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 115 takich demotywatorów

10 rzeczy, które warto mówić innym

 –  Słyszymy często typowe słowa i zdania: „cześć”, „przepraszam”, „dzień dobry”, „jesteś fajny”, „zmień się” itd. i nadajemy im określone znaczenia. Podobnie na poziomie niewerbalnym mamy do czynienia z zupełnie normalnymi gestami czy ruchami, biorąc za pewnik, co oznacza dany uśmiech, mrugnięcie okiem albo uniesienie kciuka do góry. To, czego jednak zobaczyć nie możemy, to powód, dla którego ktoś się uśmiecha.Poniżej znajdziesz 10 krótkich zdań, które warto mówić ludziom, bo z całą pewnością chcą je usłyszeć. Ich wartość nie leży jedynie w samej mocy słów – jest ukryta w intencji, z którą je wypowiadasz. I to nią właśnie się kieruj, pozytywnie wpływając na swoje otoczenie.1. „Świetnie to zrobiłeś”Entuzjastyczne, optymistyczne wsparcie pochwałą, uśmiechem czy prozaicznym przybiciem piątki wyraża uznanie dla czyjegoś osiągnięcia. Pokazuje przyjacielskie wsparcie, oducza zawiści, ukierunkowuje nagradzany mózg na kontynuowanie chwalonego zachowania. Nie omieszkaj każdego dnia zauważać u siebie, swoich bliskich i w pracy takich działań, które podsumujesz szczerym „Świetnie to zrobiłeś”.2. „Wiem, że stać cię na więcej”W psychologii istnieje kilka praw opisujących zależność wyniku od nastawienia nauczyciela (lidera, szefa).Efekt Rosenthala pokazuje, że ludzie chcą spełniać oczekiwania w nich pokładane – jeśli więc lider wierzy, że jego podopieczny może mieć lepszy wynik, podświadomie będą obaj do tego zmierzali – zarówno on jako prowadzący, jak i jego podopieczny (by nie zawieść nadziei w nim pokładanych).Drugim prawem jest efekt Galatei – jeśli mamy pozytywne oczekiwania w stosunku do ludzi, to nawet mimo niesprzyjających warunków zaczynają się oni zgodnie z nimi zachowywać. Jego przeciwieństwem jest efekt Golema – ludzie zaczynają się zachowywać zgodnie z negatywnymi oczekiwaniami, nawet jeśli kontekst tego nie wymaga (np. pracownicy gorzej pracują, bo szef im wmawia, że się nie uda). Dlatego śmiało, w oparciu o optymistyczny zdrowy rozsądek, oczekuj postępów od swojego zespołu: „Wiem, że stać cię na więcej”.3. „Jak to proponujesz rozwiązać?”Analityków diagnozujących problemy wśród pracowników nie brakuje – każdy doskonale wie, co nie działa. Ale sama diagnoza nie likwiduje problemu. Bez konstruktywnego znajdywania rozwiązań staje się narzekactwem, marudzeniem i prowadzi do utraty sprawczości, oddając kontrolę zewnętrznym okolicznościom. Kluczowe w takiej sytuacji staje się nauczenie nawykowego szukania rozwiązań, najlepiej minimum trzech.4. „To będzie dobry dzień” i „Dzięki za dzisiaj”Jeśli wychodzisz z domu, mocno ucałuj rodzinę na pożegnanie, a po powrocie witaj się w równie ciepły sposób. Wchodząc do biura, powitaj wszystkich entuzjastycznie i rzuć motywacyjne: „To będzie dobry dzień”, a wychodząc, koniecznie podziękuj za udany dzień. Ta wdzięczność uwolni w ciele produkcję przeciwciał (wszyscy będą zdrowsi) i da zastrzyk endorfin (poczucie szczęścia). Badania pokazują, że pracownicy nastawieni na szczęście przynoszą do firmy więcej pieniędzy niż ci, którzy chcą jedynie wyników.5. „Kocham ciꔌwiadomość własnych potrzeb fizjologicznych i finansowych jest powszechna. A miłości? Choć polskie społeczeństwo wyszło już z zabijających wrażliwość przekonań typu „prawdziwi mężczyźni nie płaczą”, to wciąż przeciętny Jan Kowalski nie jest świadomy tego, jak brać i jak dawać miłość.Daje ją więc tak, jak sam otrzymywał ją w dzieciństwie, czego nie rozumie mający inne doświadczenia partner. Skoro moja żona mi o tym nie mówi, to znaczy, że w ogóle nie widzi, jak bardzo poświęcam się rodzinie (żona uważa, że sam fakt bycia z nim już to oznacza). Skoro mój mąż nie zauważył, że byłam u fryzjera, to znaczy, że już go nie interesuję (mąż uważa, że dbanie o rodzinę jest oznaką miłości). Skoro mój tata ciężko pracuje i nie ma dla mnie czasu, to dlatego, że nie jestem dla niego ważny (tata okazuje miłość, ciężko pracując). Skoro szef tylko mnie krytykuje, to coś jest ze mną nie tak (szef w taki sposób rozumie okazywanie wiary w potencjał pracownika).I choć w pracy zaspokajanie potrzeby miłości sprowadza się raczej tylko do uśmiechu i komentarza „świetna robota”, to jednak w rodzinie „kocham cię” powinno być równie popularne co „jestem głodny”. A często nie jest.6. „Nie mam ochoty”Widać ich wszędzie. W parkach, gdy idą ze spuszczoną głową, a myślami są zupełnie gdzie indziej, bo poszli na spacer, na który nie mieli ochoty. W kawiarniach, gdzie siedzą ze wzrokiem utkwionym w telefonie, bo wyszli na randkę bez chęci na nią. Towarzyszą nieobecnym spojrzeniem dziecku w piaskownicy, mając poczucie straty czasu, bo nie stworzyli własnego modelu na bycie tatą i chcą robić to, co robią lubiące to mamy. W sylwestra piją alkohol, bo wypada się napić, choć krzywią się z niesmaku, albo palą papierosy w gimnazjum, bo chcą pokazać dorosłość.Ochota jest właśnie tym niewidzialnym powodem, który da radość ze spaceru i świeżego powietrza. Który zapala do rozmowy przy kawie. Daje radość z zabawy z dzieckiem i wczuwania się w jego potrzeby. Pozwala zrobić toast niegazowaną wodą i rozmawiać z palaczami bez zaciągania dymka. Bardziej przykre jest oszukiwanie siebie i kogoś w imię bycia miłym niż uczciwe przedstawienie swojej motywacji.7. „Plan jest następujący”Poczucie bezpieczeństwa bezpośrednio wiąże się z możliwością wpływania na przebieg zdarzeń. Jeśli dodać do tego psychologiczny fakt, że jednym z największych ludzkich lęków jest lęk przed nieznanym, słowa „plan jest następujący” stają się ważnym narzędziem eliminowania niepewności.8. „Jak mogę pomóc?”Pomaganie innym, poza oczywistymi kwestiami altruizmu i lepszego samopoczucia, ma dodatkowe korzyści. Zasada wzajemności nakazuje zrewanżować się pomocą temu, kto jej udzielił. Teorie wymiany w psychologii, choć ograniczające relacje międzyludzkie do wartości materialnych, podkreślają społeczną opłacalność pomagania.Bycie pomocnym motywuje samego dającego (a w momencie obdarowywania organizm podnosi poziom endorfin – hormonu szczęścia) i wywołuje uczucie wdzięczności u obdarowywanego. Pozwala szybciej piąć się po szczeblach kariery, bo pomaga organizacji rozwiązywać problemy.Buduje przedsiębiorcze, proaktywne podejście do życia kształtujące docelową rzeczywistość i konfrontuje się z problemami, zamiast od nich uciekać. Warto więc pytać, jak można pomóc.9. „Dowiem się”Oto strategia pracownika, który nie wie, jak odpowiedzieć na pytanie szefa: użyć słów „dowiem się”. Jest skuteczna, bo prowadzi do aktywnego działania i gwarantuje szukanie rozwiązań. Odpowiedź „nie wiem” ma charakter diagnostyczny i opisuje istniejący stan rzeczy bez dokonywania w nim zmian.Jeśli do „nie wiem” doda się brak zainteresowania, powstanie: „to nie moja sprawa”, które odbiera sprawczość, pokazuje brak zaangażowania, odbiera nadzieję na uzyskanie pomocy. Tytułowe wyrażenie skłania do szukania rozwiązań, daje kontrolę nad sytuacją, wyznacza cel, umożliwia podjęcie działania.10. „Dziękuję” i „Proszę bardzo”Szczęście definiuje się jako umiejętność cieszenia się tym, co się ma. Badania wykazały (prof. Robert Emmons z University of California, Davis), że wdzięczność pobudza mózg do wydzielania hormonów szczęścia. Zamiast śrubować poziomy, od których zaczyna się dziękować, warto wrócić do najważniejszych fundamentów – zdrowia, rodziny, przyjaciół, pracy. I traktować nawet mniej istotne zachowania jako przejaw dobroci, kwitując je właśnie krótkim „dziękuję”.
Sytuacja z przystanku – Ciepły letni wieczór. Przystanek pełen ludzi. Na ławeczce siedzi jakiś mocno podpity pan. Co chwilę zerka w moją stronę. (Jestem grubasińska) Nagle wychyla się zza kilku siedzących osób i na cały głos mówi patrząc na mnie: "Taka kobieta to jest coś! I w zimę ogrzeje i latem da cienia." Wszyscy ludzie taki look na mnie. Myślałam, że skonam
Turysta poszedł na obiad do baru mlecznego w Słupsku. Usłyszał o świetnej akcji dla biednych i zamiast kilku złotych, w kasie zostawił okrągły tysiąc! – Akcja w barze mlecznym "Poranek" jest prowadzona od 2015 roku. Wzorując się na popularnym na świecie "zawieszaniu", czyli płaceniu za dodatkową kawę lub posiłek dla potrzebujących, wprowadził możliwość dokupowania "zawieszonej" zupy dla biednych. Pomysł tej akcji powstał z potrzeby serca, bo szczególnie w okresie jesienno-zimowym osoby biedne nie mają szansę na choćby jeden ciepły posiłek
 –  Ciepły kocyk wcale nie jest ciepłyOn tylko izoluje nasze własne ciepłoTo MY jesteśmy ciepli.Nie dajmy się zwieść ułudzie.To nie kocyk jest fajny.Tylko MY!Jesteśmy fajni i tego się trzymajmy!
 –  A więc Halloween. Niektórzy powiedzą, że nie zaczyna się zdania od “a więc”, a inni sobie pomyślą: “To dziś? O kurde felek, a ja nadal nie mam przebrania”. Z myślą o takich zapominalskich jak co roku przedstawiamy listę najpopularniejszych przebrań. Bo umówmy się, jeśli piąty rok z rzędu planujesz przyjść przebrany za mumię, to równie dobrze możesz zostać w domu, wyjeść całą słoninę z bigosu i jeszcze raz wypolerować ze starym wszystkie znicze.Aby twoje tegoroczne przebranie okazało się hitem, najpierw musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, z kim się będziesz bawić. Jeśli na twojej imprezie będą przynajmniej trzy wydziarane osoby a przynajmniej dwie, pomimo gołoledzi, przyjechały na ostrym kole, to znaczy, że jesteś lewakiem. W tym środowisku największe poruszenie wywołasz, przebierając się za słoiczek rozpuszczalnej Nescafe albo po prostu za sztruksy.A jeśli chętniej niż w swojej rodzinnej Mławie bywasz na Islandii z przyjaciółmi i często używasz zdań typu “Też miałeś rano problem z zalogowaniem się na endomondo?”, “A Krystyna Janda wczoraj na swoim Facebooku...”, “Nie wiem, ile wytrzymamy w tej pisowskiej dyktaturze. Rozważamy z Adamem przeprowadzkę do Berlina. Komuś jeszcze prosecco?” - to najprawdopodobniej będziesz się bawić w towarzystwie czytelników Newsweeka. Aby otwarty i tolerancyjny Mateusz popłakał się z obrzydzenia, wystarczy, że przyjdziesz przebrany za rodzinę nad polskim morzem bawiącą się za 500 plus.Natomiast w sytuacji, gdy czas spędzasz z ludźmi, którzy często używają zwrotów “ewangelia”, “miłosierdzie”, “jebane pedalstwo”, to znaczy, że jesteś ortodoksyjnym katolem. Szansę na imprezę w Halloween masz niewielkie, ale i tak możesz wszystkich zaskoczyć, przychodząc na nocne czuwanie do księdza Darka przebrany za tabletkę wczesnoporonną. Nie tylko zmrozisz krew w żyłach Bożenki, która jest w siódmym miesiącu ciąży, ale też nigdy więcej nie zostaniesz zaproszony na scholę.Jeśli w twoim towarzystwie często pada zwrot “Wiesz, czasem mi się wydaje, że jakbyśmy się wszyscy razem skrzyknęli, to Bronek nadal mógłby wygrać te wybory w 2015”, to znaczy, że Halloween spędzasz w siedzibie Platformy. Aby wprowadzić nerwową atmosferę, wystarczy, że na salę wejdziesz przebrany za ostatni sondaż TNS OBOP albo po prostu za ciepły oddech Ryszarda Petru na plecach. A jeśli chcesz zobaczyć łzę spływającą po policzku Grześka Schetyny, to możesz się po prostu przebrać za jego charyzmę. A konkretnie jej brak.Jeżeli zaś wybierasz się na imprezę, na której będą padały zdania “Halo halo, ale proszę nie jeść tych koreczków, zanim nie przyjedzie prezes!” albo “Ktoś wie, czy prezes już wyjechał, bo nie wiem, czy zdążę siku?”, to znaczy, że jesteś na imprezie w Pałacu Prezydenckim z Andrzejem Dudą. Największy strach w Jędrku wzbudzisz, przebierając się za wetknięty w klapę marynarki wypisany długopis. A jeśli na tej samej imprezie będzie Antoni Macierewicz, to najlepszy efekt uzyskasz, wyskakując spod krzesła przebrany za kontakt z rzeczywistością.A jeśli ktoś będzie miał pecha i trafi na imprezę z MLH, to niech się przebierze za puste życie spędzone na pogoni za lajkami i bezwartościową akceptacją w internecie. Albo przynajmniej za mniej niż pięć tysięcy lajków pod tą notką. Możecie być pewni, że w obu przypadkach spierdolicie nam święta.ALE NIE MA ZAMUŁY!!!1112 Świnie osiodłane, wąsy wyczesane, pachy umyte i wieczorem widzimy się wszyscy na parkiecie!
Nie ma jak u mamy – ciepły piec, cichy kąt – Nie ma jak u mamy – kto nie wierzy, robi błąd
Źródło: Wojciech Młynarski
Tak za każdym razem lot umila kapitan Antoni Powalski – Pilot odrywa pasażerów samolotu od laptopów i sugeruje im podziwianie pięknego nieba, do tego pięknie recytuje wiersze polskich poetów Wieczorny lot upływa mi na dowiadywaniu się, jak Gavin Stevens zabierał na lemoniadę Lindę Snopes, tymczasem odzywa się głos: niski, znużony nieco życiem, ale refleksyjny i ciepły głos mężczyzny koło pięćdziesiątki, może starszego:"Dobry wieczór państwu, mówi kapitan... lubię takie wieczorne loty, loty spokojne, jak dzisiejszy, bo wieczór to pora romantyczna, którą powinno się zapewne spędzać w inny sposób... tak czy owak, nie ma turbulencji, bo o tej porze poszły już spać, a my możemy w naszym wygodnym Embraerze, przypatrywać się światu... warto może odłożyć na bok laptopa, popatrzeć przez okno i pomyśleć o naszych bliskich, przyjaciołach, którzy gdzieś tam na nas czekają..."Było z tym trochę śmichów chichów ze strony młodych korpobyczków, ja wróciłem do powiatu Yoknapatawpha, ale za jakiś czas refleksyjny i ciepły głos mężczyzny koło pięćdziesiątki, może starszego, zabrzmiał raz jeszcze:"Dobry wieczór państwu, tu znów kapitan... jesteśmy już nad Łodzią, niedługo będziemy schodzili do lądowania... przylecimy o czasie, pogoda piękna, dwadzieścia dwa stopnie Celsjusza, wszyscy państwo, którzy udają się w dalszą podróż, dotrą na czas na swoje loty... a ci, którzy wracają do domu, wrócą tam punktualnie... czasem myślę o takiej starej cnocie, znanej już starożytnym... a także niektórym ludom pierwotnym... o cnocie wierności. Dziękuję, że państwo wybrali po raz kolejny linie LOT Polish Airlines że są państwo wierni tym liniom... a skoro niebawem wylądujemy w Warszawie, na Mazowszu, to koniecznie Broniewski i Anna German... Być może, gdzie indziej są ziemie piękniejsze... i noce gwiaździstsze, i ranki jaśniejsze... być może, bujniejsza, zieleńsza jest zieleń... i ptaki w gałęziach śpiewają weselej... Być może, gdzie indziej... lecz sercu jest droższa... piosenka nad Wisłą i piasek Mazowsza. Dziękuję."Zamilkł ciepły, refleksyjny, choć przecież znużony życiem głos kapitana, korpobyczki znowu zarechotały, a mnie ogarnęło prawdziwe wzruszenie, że ktoś jeszcze Broniewskiego* cytuje i wspomina starożytną cnotę wierności. Dziękuję, kapitanie, który o czasie dotarłeś do jakiejś przystani i teraz już pewnie śpisz. Jak turbulencje.**EDIT: W odpowiedzi na liczne sprostowania: tak, jest to wiersz Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego, kapitana zmyliło Mazowsze najwyraźniej. Ale, z drugiej strony - widać, że recytował z pamięci, a nie z wydrukowanej karteczki.
 –  Rodacy,dziś stajemy przed historyczną szansą. Kiedy za parę godzin na stadionie w Marsylii sędzia odgwiżdże koniec spotkania, będzie to dla nas wszystkich sygnał, że po latach poniewierania i upokorzeń Polska wreszcie awansuje z klasy economy do klasy economy premium wśród państw Europy.We wszystkich polskich domach roztrzęsieni ojcowie, stojąc na baczność przed telewizorem, ocierać będą łzy z policzków. Matki zamknięte w łazience będą cicho szlochać w szlafrok. A wszystkie polskie dzieci, Brajany, Rodżery, Dżesiki, Mścibory radośnie wybiegną na podwórko i trzymając się za ręce, odśpiewają tegoroczny, chujowy dżingiel Euro.Nad Polską rozpierzchną się chmury i niebo zrobi się lazurowe niczym basenowa woda w ekskluzywnych francuskich hotelach i pomimo nocy, nad Polską wzejdzie słońce i oświetli nasze zdziwione, szare, ziemniaczane twarze. I niebo się rozstąpi. I Bóg zejdzie na ziemię, i polscy piłkarze staną po prawicy Pana, i będzie to dobre i sprawiedliwe.Tak że rozsiądźcie się wygodnie w fotelach, wyregulujcie oparcia i nie zdziwcie się, kiedy po meczu do waszych drzwi zapuka stewardesa i zaproponuje wam indywidualnie zapakowane, kruche ciasteczko i ciepły ręczniczek do rąk. Po prostu uśmiechnijcie się i powiedzcie: Dobry wieczór, tak długo na Panią czekaliśmy, proszę wejść.
Ciepły powiew wiosny – Każdy czeka na niego z niecierpliwością
Jestem mamą – Chciałabym zjeść powoli ciepły obiad, wypić gorącą kawę, napić się piwa, przespać całą noc, wyjść sama na spokojny spacer, poleżeć w wannie, przeczytać książkę, obejrzeć cały film. Chciałabym...

Skończmy z podziałami na lewicę i prawicę i spróbujmy się zjednoczyć, kiedy cel jest słuszny

Skończmy z podziałami na lewicę i prawicę i spróbujmy się zjednoczyć, kiedy cel jest słuszny – Chcesz dać Owsiakowi - to daj. Chcesz dać Caritasowi - proszę bardzo. Ale spróbuj robić coś dla innych Zbliża się kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Po raz kolejny pewne grupy ludzi zaczynają nagonkę na organizatora tej całej imprezy. Natrafiliśmy na Facebooku na bardzo ciekawy post, napisany przez panią Marię Rochowicz. Przeczytajcie i podajcie dalej: "Znam Owsiaka 17 lat. To dość czasu aby się przyjrzeć mu w różnych sytuacjach. Jedna z tych sytuacji , która zdarzyła się jesienią 2012 roku odsłoniła mi jego nieznaną twarz. Kiedy był w firmie jak co roku po odbiór skrabonek, zapytałam czy mógłby zajść do mnie do biura na chwilę prywatnej rozmowy. Zgodził się chętnie. Stałam przed nim nie wiedząc jak zacząć. Rozpoczęłam jakimś nieporadnym wstępem, że to nietypowa sytucja, nie z jego klimatów i że niech nie czuje się źle gdyby musiał odmówić bo nie będzie miał ochoty lub nie będzie miał formalnych możliwości -zrozumiem to, etc. Na co on zajrzał mi w oczy i powiedział: - No mów, daj spokój tym wstępom. - Zadzwonił do mnie mój przyjaciel - mnich z prośbą aby zapytać Cię czy byłaby możliwość pomocy komuś kto pracuje w Afryce, w Rwandzie z dziećmi niewidomymi. Ale to są zakonnice, faranciszkanki z Warszawy. Prowadzą tam szkołę. Nie mają ani jednej maszyny Brajla. Czy byłaby możliwość abyś im pomógł, zakupił choć kilka takich maszyn? Czy to nie problem dla Ciebie, że to Kościół? - To żaden problem. Pomagam wielu misjonarzom. Szanuję ich pracę bo robią bardzo dobrą robotę. I tylko mi żal, że tacy cenni ludzie pracują poza Polską, bo gdyby pracowali tutaj to polski Kościół byłby o ich pracę inny, lepszy.Umów spotkanie z nimi. A ja się zorientuję czy będę mógł im te maszyny kupić. Oniemiałam zaskoczona, że nie cmokał, nie kręcił głową, nie zastanawiał się. Za jakieś dwa tygodnie spotkaliśmy się. Przyszłam do Fundacji z siostrą Agnieszką z Warszawy i s. Rafaelą, która pracuje w Afryce od ponad zo lat. W sali konferencyjnej czekała na nas żona Jurka. Wpadł Jurek, przywitał się i zapytał: - Ile maszyn siostra potrzebuje? - No chociaż kilka, byłabym zadowolona z 5 czy lo sztuk - odparła s. Rafaela. - A ile tych dzieci ma siostra w szkole? - zapytał Jurek - Dzieci mamy sporo bo to jedyna tam szkoła dla niewidomych. Jest ich 125. - No to zakupimy 125 maszyn. Remek poszukaj ofert, tylko od jakiegoś dobrego producenta, tak żeby się siostrom nie psuły i żeby nie miały problemu z serwisem. Omówcie szczegóły, dostawę i całą resztę - zdecydowałJurek i wyszedł. Tak też się stało. Maszyny Brajla zostały zakupione i w maju 2013 r. przekazane siostrom pracującym w Rwandzie. Prawicowe media prześcigają się w linczowaniu Owsiaka, ale żadne nie są na tyle dociekliwe aby poszukać tego rodzaju faktów, których on sam nie nagłaśnia tylko po prostu robi. Owsiak popełnia błędy i niezgrabności, ale on nie jest złodziejem i kombinatorem, jak się to próbuje wmówić Polsce. Jest dobrym organizatorem, wulkanem energii i krewkim, temperamentnym facetem, który czasem traci głowę w emocjach. To bez wątpienia nietuzinkowa osobowość, która zakręciła Polską i 23 lata temu wykreowała dobrą modę na pomaganie i wolontariat. A dla mnie osobiscie to fajny ciepły, serdeczny, dowcipny i dobry facet, choć jego niektóre wartości nie są z mojej bajki. To też dobry dziadek, ojciec i jeden mąż tej samej żony od 3o lat za co go szanuję. Z PR-owego punktu widzenia Owsiak popełnia błędy. Jednym z podstawowych jest wyrażanie i manifestowanie swoich sympatii politycznych. W naszych realiach to jest jak płachta na byka. Takie zachowania go zakleszczają w sytuacji gdzie im bardziej różne Wyborcze i TVN będą go pieścić i gloryfikować, tym bardziej część "nawiedzonej" prawicy zmobilizuje wszystkie siły aby go postawić pod ścianą, zdyskredytować i zlinczować, bez względu na to ile dobrego by zrobił. Fundacja staje się powoli ofiarą tej powszechnej "polaryzacji", to już widać. I to na dłuższą metę jest groźne dla Fundacji bo odsunie od niej część ludzi podatnych na stadne myślenie."
Pamiętam jak kupiłem motocykl – Mama powiedziała do mnie, chodź cię przytulępóki jeszcze ciepły jesteś
Jest taki dzień, bardzo ciepły...bo grudniowy –

Prawdziwa miłość trafia się tylko raz

Prawdziwa miłość trafia się tylko raz – A po jej utracie, wiesz, że już nic nie będzie takie same Pewnego dnia siedziałem w kawiarni niedaleko mojego miasteczka uniwersyteckiego i zobaczyłem, jak przy stoliku siadają dwa staruszkowie. Rozmawiali głośno, a jeden z nich opowiadał tak emocjonalnie, że nie dało się ich nie słuchać. „Wiesz, wtedy, tych kilkadziesiąt lat temu, kiedy poszedłem na zabawę i ją ujrzałem, od razu wiedziałem, że będzie moją żoną. Nie wiem skąd, ale po prostu to wiedziałem. Było w niej coś niesamowitego. 1 rzeczywiście, niedługo po tym dniu, kiedy się zapoznaliśmy, postanowiliśmy się pobrać. W tamtych czasach nie było łatwo. Pracowałem po 12 godzin dziennie, od rana do wieczora, ale zawsze jak przychodziłem do domu, nie musiałem nic robić. Dom był wysprzątany, dzieci zadbane, a ciepły i porządny obiad czekał zawsze na stole. Przy posiłku długo rozmawialiśmy, ale kiedy szliśmy do łózka byliśmy już tak zmęczeni, że po prostu przytulaliśmy się i zasypialiśmy w swoich objęciach. Ona była moja królową. Mówię ci, po prostu królową każdego mojego dnia, mojego życia. 1 mówiłem jej o tym codziennie. Ona dawała mi siłę i sprawiała, że chciałem być lepszym człowiekiem. Bez względu na wszystko, zawsze była przy mnie i przy naszych córkach. Kiedy zachorowała, nie przejąłem się tym zbytnio. Przecież każdy czasem choruje, gorzej się czuje. Ale kiedy lekarze zaczęli mówić, że to coś poważnego, zacząłem się bardzo martwić. Wiesz, ona z dnia na dzień robiła się coraz słabsza. Już nie gotowała, nie zajmowała się dziećmi. Nie czekała na mnie. To ja po powrocie z pracy musiałem zrobić coś do jedzenia i o nią zadbać, znieść jq z sypialni. Czasami były lepsze dni i rozmawialiśmy jak dawniej, a czasem była tak słaba, że musiałem ją karmić. Ona wtedy tak bardzo, bardzo płakała i mnie przepraszała. Pewnego razu zapytała mnie, czy po jej odejściu ożenię się z kimś. Widziałem, że nie może znieść myśli, że będę żył z inną kobietą. Odpowiedziałem jej zgodnie z prawdą, że nic z tego. Nigdy się z nikim innym nie zwiążę. Odpowiedziała, że taki mężczyzna jak ja potrzebuje kobiety. Ale ja już wtedy byłem świadomy tego, że ona odchodzi i nikt mi jej nie zastąpi. Dlatego z pewnością powiedziałem jej, że potrzebuję jej, tylko jej, a nie obojętnie jakiej kobiety. Wiesz co jest najgorsze? Nawet teraz, kiedy już odeszła, nie mogę się pozbyć jej ciuchów, jej rzeczy. To wszystko mi o niej przypomina i boli okropnie. Córki mówią, żebym się wyprowadził, żebym uwolnił się od tych wspomnień, ale ja nie mogę. Po prostu nie mogę - ona była całym moim życiem, chcę mieszkać w tym domu do końca". Chyba wszyscy w kawiarni słuchali tego staruszka jak zaczarowani. Nie mogliśmy oderwać się od jego słów i romantycznej, ale smutnej historii. 1 wtedy rozległ się głos jego towarzysza: „Dawałeś sobie z tym wszystkim radę, kiedy była chora? Miałeś na swoich barkach dom, pracę i opiekę nad nią oraz dziećmi. Przecież to musiało być niezwykle trudne!". „Być może było, ale pamiętaj, że to była moja królowa. A królowej służy się do samego końca".
Ciekawostka z fizyki:Jeśli wziąłbyś do ręki 10 kg kawałek uranu U-238 poczułbyś, że jest ciepły – Jeśli wziąłbyś do obu rąk po 10 kg kawałku takiego uranium a następnie złączyłbyś je wyparowałbyś i powstałby krater głębokości 50 metrów

Tak niewielu z nas docenia to, jak ważne jest życie...

Tak niewielu z nas docenia to,jak ważne jest życie... –  Idę szpitalnym korytarzem.Wszystko jest tak, jak zawsze.Pielęgniarki, biegają z kroplówkami.Lekarze, dyskutują między sobą.Sprzątaczki, usiłują żartować z pacjentami.Zaglądam do sali numer jeden.Na łóżku, podłączony pod tlen leży Kamil.Wychowanek domu dziecka.Ma dwadzieścia lat, wygląda jak gimnazjalista. Uśmiecha się jak zawsze i zaprasza gestem do środka.Wchodzę, siadam na skraju łóżka.Słucham jak mówi.O rodzicach, którzy go zostawili.O swojej walce, o każdy dzień.O życiu, którego większość spędził w szpitalnych murach.Opowiada o tym, bez cienia pretensji.Dziękuję, że mógł być.Ot tak, po prostu.Nagle, zaczyna dławić się krwią.Duszność, odbiera mu głos.Znika.Wstaję, bo uświadamiam sobie,że Kamil zmarł kilka lat temu.Przechodzę do sali numer dwa.W okół stolika, jak szalony biega Oskar.Nigdy, nie bardzo umiał usiedzieć na jednym miejscu.Gdy wraz z moim synem, byli w podobnym wieku, chowali się do szaf.Żeby doktor, nie mógł ich znaleźć. Pamiętam, telefon od jego mamy.Pamiętam, gdy mówię synowi, że Oskara już nie ma.Pamiętam jak po tej rozmowie, nie chcę nic jeść.Przez trzy dni, z nikim rozmawiać.Patryk miał wtedy 9 lat.Oskar, całe jedenaście.Stolik w sali znika.Śmiech rozbieganego chłopca, również.Odwracam się i widzę salę numer trzy.Nad małym łóżeczkiem, pochylają się zgarbieni rodzice.Ewa, ma cztery lata.Podpięta, pod miliony rurek.Każda, podtrzymuje ją przy życiu.Dobiega do mnie, cicha modlitwa.Widzę jak oboje, połykają łzy.Aparatura nagle milknie.Nie mogę słuchać, rozpaczliwego krzyku matki.Uciekam do sali, numer cztery. Ola zawsze nazywała mnie, drugą mamusią.Kochałam ją, jak rodzoną córkę.Spędziłyśmy na rozmowach, szmat czasu.Wspólne łzy, wspólne uśmiechy, wspólne milczenie.Zawsze, chiała być na moim ślubie.I była.Zmarła w dzień, gdy przed ołtarzem mówiłam ” tak”….Z sali numer pięć, patrzy na mnie Mariusz.Nigdy nie zapomnę, jego poczucia humoru.Godzinami mógł mówić o Kasi.Miłości jego życia.Tak bardzo cieszyłam się, z zaproszenia na ich wesele.W garnitur do ślubu, ubrano go jednak w inną podróż.Tę ostatnią.Odszedł, miesiąc przed wymarzoną uroczystością.Otwieram drzwi, do sali numer sześć.Przy oknie stoi Paulina.Obok niej, na krzesełku siedzi Edyta.Zapraszają mnie na herbatę.Trajkoczą jak zwykle, jedna przez drugą.Nie przestają się śmiać.Pierwsza zanika postać Pauli.Zaraz po niej, jak mgła rozmywa się Edyta.Mijam, kolejne pokoje.Słyszę, ich głosy.Widzę, chcące żyć oczy.W drzwiach sali numer siedem, stoi Radziu.Prosty, dobry chłopak ze wsi.Ciężko, nie było mieć do niego szacunku.Nie wstydził się swojego pochodzenia.Z pasją opowiadał o ziemi, którą kochał.Trzy lata temu, obudziłam się w izolatce,w której akurat przebywał mój syn. Podeszłam do parapetu.Widziałam, jak wynosili jego ciało.Z sali numer osiem, wychodzi stonowany Łukasz.Wciąż mam ten obrazek przed oczami.Jak wraz ze swoją żoną, niosą w nosidełku córeczkę.Z taką dumą na twarzy.To był ciepły piątek.Wyjeżdżaliśmy do domu.Oni też mieli wracać, lada dzień.Ona wróciła, z córką.Łukasz, poszedł już inną drogą, niedzielnym porankiem…Siadam pod ścianą.W moim mieszkaniu.Myślę o tym, że w jednej z takich sal,leży teraz mój syn.Strach mnie zamroził.Nagle dostaję wiadomość.- Nia płacz mamo.Ja też się boję.Wszystko będzie dobrze.Przecież, jeszcze tyle chciałbym ci powiedzieć…Naucz się szanować to, co masz.Doceniać, dany ci dzień.Mów, że kochasz, jak najczęściej.Biegnij do przyjaciela ciemną nocą, gdy cię potrzebuje.Uśmiechaj się na widok słońca.Tańcz w deszczu.Ciesz się z oddechu.Podawaj innym dłoń.Nie oczekując nic w zamian.Celebruj każdą minutę ze swoim dzieckiem.Dlaczego?Jeśli tego nie zrobisz, wezmę cię za rękę.Przeprowadzę, przez szpitalny korytarz.I otworzę drzwi numer jeden, dwa, trzy…Żebyś zrozumiał, jak blisko jest piekło…
Nie taka Grecja strasznajak ją malują... –  KOPACZKA STRASZY NAS DRUGĄ GRECJĄ, A JA JAKOŚ WCALE SIĘ NIE BOJĘ. ZOBACZ, GRECY ZARABIAJĄ KILKA RAZY WIĘCEJ NIŻ POLACY, MAJĄ CIEPŁY KLIMAT CAŁY ROK, MAJĄ TAKŻE PRZYWÓDCÓW, KTÓRZY POTRAFIĄ POSTAWIĆ SIĘ I NIEMCOM, I MIĘDZYNARODOWYM BANKSTEROM... I JESZCZE DUŻĄ SZANSĘ WYRWAĆ SIĘ Z TEJ CAŁEJ "UNII"
- Szanowni państwo, z dumą oświadczam, że po raz kolejny obroniliśmy nasz ciepły ku*widołek. – Stonoga już siedzi. Państwo zdało egzamin.

Dyrektor szkoły, jakiego ze świecą szukać

Dyrektor szkoły, jakiego ze świecą szukać –  Dyrektor szkoły, po którego śmierci wyprzedano wszystkie wiązanki pogrzebowe w okolicy59-letni Mo Zhengao - dyrektor szkoły zasłużył sobie na szacunek tysięcy osób jak mało kto. A to za sprawą jego działalności, dzięki której kilka tysięcy uczniów z ubogich rodzin miało szansę dostać się na studia, ale to nie wszystko co zrobił.Duan Yao, to bardzo ubogi region, ze względu na to ludzie mają w tym miejscu duży problem z bóstwem i dostępnością do podstawowych usług. Mimo to wiele osób dostało szansę na lepsze życie właśnie dzięki temu nauczycielowi.„Dyrektor żebrak” – bo tak był nazywany Mo Zhengao, pozyskiwał dotacje i dofinansowanie skąd tylko mógł - pisał do instytucji, osób prywatnych i firm. Łącznie zdobył około 30 milionów juanów.Dzięki jego działaniom, mnóstwo osób było w szoku widząc, że niewielka szkoła z ubogiej prowincji wypuszcza w świat tak utalentowane osoby. Dzięki dyrektorowi aż 1/3 wszystkich uczniów uzyskiwała wyniki, które pozwalały im na dalszą edukację. Dodatkowo przez ponad 20 lat dbał on o każdy aspekt działalności szkoły, a do tego jego celem było zminimalizowanie kosztów nauki dla uczniów – zagwarantował im darmowe podręczniki, jedzenie a dodatkowo zniósł czesne.Pewnego dnia uczniów, którzy ćwiczyli na boisku złapał deszcz – wtedy dyrektor poinformował ich, że w szkolnej stołówce czeka na nich ciepła zupa. Dla dzieci wtedy ciepły posiłek znaczył bardzo wiele.Niestety działania dyrektora dobiegły końca, gdy umarł, lecz na jego pogrzeb zjechało się mnóstwo ludzi. Wśród nich byli m.in. absolwenci, którzy dzięki jego pracy trafili do renomowanych szkół, obecni i byli uczniowie szkoły i ich rodziny, wśród żegnających dyrektora Mo Zhengao znalazły się także osoby, które nie znały go osobiście, ale słyszały o jego zasługach. W lokalnej kwiaciarni zabrakło wiązanek i ludzie musieli jechać do oddalonych większych miast, by móc kupić kwiaty na pożegnanie tak dobrego człowieka.Dziś jego historia podbija serwisy na całym świecie, bo warto pokazywać ludzi, którzy potrafią szerzyć bezinteresowną pomoc innym.
Student – Istota, której do tego, aby zjeść ciepły posiłek wystarczy suszarka