Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 28 takich demotywatorów

Rozmowa ojca z synem o pszczółkach i kwiatkach –  Ojciec: synu, zacząłeś umawiać się zdziewczynami...Syn:...Ojciec: to najwyższy czas, żebyporozmawiać o pszczółkach i kwiatkachSyna: tato...Ojciec: aż 222 z 470 gatunków pszczół wPolsce jest zagrożonych wyginięciem -pszczoły są kluczowe dla naszego życia,więc musimy im pomagać. Możesz naprzykład posadzić na balkonie rośliny, którelubią albo działać żeby w mieście tworzonołąki kwietneJOE MONSTER
Microsoft zdecydował się jednak na rezygnację z niej i wybraniu tego drugiego zdjęcia po tym, gdy betatesterzy poproszeni o wyrażenie opinii na temat tapety stwierdzali, że kojarzy im się z pośladkami –
Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Bliss_(image)?fbclid=IwAR1-l45YVNFvd3QLUbfIDwulG30DpihP03Cd2ghs3L0JmP_k_VSDgbwCBdg
 –  Bardzo serdecznie dziękuję tym osobom, które w czwartek 18 sierpnia zaopiekowały się moim synem
 –
Pan Krzysztof jak zawsze z klasą! –  Krzysztof Materna58 min. ©Szanowni Państwo, nie jest już żadną tajemnicą, żepo 10 latach cotygodniowego felietonu Newsweekzrezygnował ze mnie jako felietonisty. Jestem dalekiod analizowania przyczyn tej decyzji RedaktoraNaczelnego, Pana Tomasza Sekielskiego. Każdyredaktor naczelny ma prawo układania sobiezawartości pisma według własnego uznania.Niestety, nie otrzymałem od redakcji szansy napożegnanie się z moimi czytelnikami w Newsweeku,nad czym ubolewam, bo jestem wychowany w innejkulturze pożegnań. Chciałbym w związku z tymserdecznie podziękować moim czytelnikom, odktórych otrzymałem wiele dowodów sympatii.Chciałbym też przeprosić tych wszystkich, którzy nierozumieli o czym piszę. Oczywiście nie jest to ichwina, tylko moja. Jeżeli przyjdzie kiedyś w moimżyciu laki moment, że będę zwalniał RedaktoraSekielskiego, to oczywiście dostanie on możliwośćpożegnania się ze swoimi sympatykami. Tymwszystkim, których przywiązałem do moich refleksjina temat codzienności, przyrzekam, że po urlopiebędę zamieszczał mój cotygodniowy felieton, agdzie to będzie i o której godzinie, zawiadomięosobnym komunikatem. Wszystkich pozdrawiam, aRedakcji Newsweeka życzę sukcesów na nowejdrodze życia.
Farma w Moskwie zakupiła dla swoich krów okulary VR, tak aby krowy były bardziej zrelaksowane, co prowadzi do większej produkcji mleka. W okularach wyświetlane są letnie łąki –
 –
"Kiedy władza dużo mówi o patriotyzmie, Bogu, honorze i ojczyźnie, to na pewno znowu coś ukradli" - Michaił Sałtykow –
Liczy się tylko, by biegać od furtki do furtki całym stadem i jazgotać z całej siły w aktualnie dominującym temacie –  Społeczeństwo, i to na całym świecie, przypomina mi od dawna stado małych piesków zamkniętych na podwórzu otoczonym płotem z kilkoma furtkami: od lasu, od ulicy, od pola i od łąki. Gdy coś zaszeleści od strony lasu stado piesków biegnie w tamtą stronę i zajadle szczeka przy tej furtce, lecz gdy po chwili ktoś będzie przechodził obok posesji od strony ulicy, pieski natychmiast porzucą stronę lasu i pognają do tamtej furtki. Hałas w lesie, który jeszcze przed chwilą całkowicie je absorbował, staje się całkowicie nieważny w obliczu nowego. I nie ma znaczenia, czy od strony lasu zbliża się stado niedźwiedzi, czy szeleścił w liściach zając. Dla piesków istnieje wyłącznie nowy bodziec. I tylko do momentu, gdy od strony pola dobiegnie nowy dźwięk, bo w tym samym momencie sytuacja na ulicy przestaje dla nich istnieć i już pędzą do furtki od pola. Będą szczekały całym swym jestestwem, aż do zachrypnięcia, tylko po to, by natychmiast pognać do furtki od strony łąki, bo tam coś zaklekotało. I tak cały dzień, noc, tydzień, miesiąc, rok, całe życie... I dokładnie tak widzę społeczeństwa. Biegające całym stadem od furtki informacyjnej do furtki, porzucajace temat, który przed chwilą jeszcze był dla nich "całym światem", tylko dlatego, że pojawiła się nowa informacja. Waga i znaczenie tej informacji nie są istotne, bo i tak przy nowej furtce nikt nie będzie pamiętał, co się działo przy poprzedniej.
Jak donosi dzisiaj znany przyrodnik, Krzysztof Świerkosz, w Górach Izerskich właśnie zaorano ok. 74 ha łąk stanowiących siedliska chronione dyrektywą Natura 2000. Zaorano pod farmę fotowoltaiczną –
 –  Krzysztof SkibaWIEŚCI Z KACZOGRODU1. SAMOGWAŁT. Tak ładnie mówił o potrzebiewolności pan Wiosna Biedroń, lak mądrze o Polsce isprawiedliwości społecznej pan Zandberg. lakibezkompromisowy byt pan Czarzasty (a swego czasunawet jako emeryt miał zarzut pobicia na demonstracjitrzech policjantów) i teraz wszyscy oni dogadali się zJarosławem co do zawartości kuwety.2. KRYSTYNA CUD DZIEWCZYNA! Autorka artykułówz czasów PRL o zacieśnianiu współpracy gospodarczejZ ZSRR. późniejsza słynna pogromczyni sejmowychsałatek i Unii Europejskiej, teraz jako sędzinaTrybunału Przyłębskiej będzie orzekała o zgodnościprawa UE z konstytucją. Wynik orzeczenia jest tylkoformalnością, bo wiadoma jest wola polityczna PIS Iniechęć Pawłowicz do UE. ZSRR już dawno nie ma.ale Krystyna najwyraźniej liczy na to. że niebawemwróci. W sumie szkoda, że towarzysz Breżniew nieżyje Trudno1 Musi wystarczyć Macierewicz! Też maniezły odlot i fryzurę.3. HEROINA DLA LUDU' Ultra prawicowa iprorządowa do sześcianu Telewizja Republika manowego dyrektora. Jest nim były producent heroiny,kryminalista, który siedział kilka lat w więzieniu zahandel narkotykami i pobicie policjanta Wiktor Newelik.Zasoby kadrowe władzy się kurczą i muszą braćkandydatów z coraz ciemniejszych uliczek. Cała elitawładzy to trzeciorzędni karierowicze, ale ta nominacjamusi budzić pewne zdziwienie. Kto będzie następny?Kilku oprychów ze starego Pruszkowa i Wołominajeszcze żyje.4. EDYTA POMOŻE! Kandydat TVP na Eurowizję.Rafał Brzozowski zwany "pisowskim słowikiem" mamarne szanse na zajęcie choćby przyzwoitego miejscaw konkursie, bo na wygraną nikt nie liczy Jegopiosenka jest nisko oceniana i znajduje się u dołurankingów. W całym kraju uruchomiona została misjaratunkowa. Na Podlasiu smażą placki, na Podkarpaciukręcą oscypki, a w Warszawie szykują tabletki relaniumoraz posuwają Orzecha.Z pomocą zadeklarowała się Edyta Górniak, którapowiadomiła Rafała o tym. ze chętnie udzieli mu kilkurad. Edyta ostatnio często wypowiadała się na tematkosmitów i jest nadzieja, że przeszkoli Rafała w kwestiiodlotu nie tylko na wyższe miejsce, ale od razu wkosmos.

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Centalny Port Komunikacyjny – CPK zatrudnia 100 osób. Na ich pensje wydano w ubiegłym roku 25 milionów złotych. Tyle kasy za pilnowanie łąki? Tak może będzie wyglądał CPKTak wygląda teraz CPK

Straszną dzisiaj misiem ochotę na jagody. A że las mam blisko, więc zacząłem szykować się do podróży. Wstyd wszystkim ludziom, którzy zaśmiecają naszą planetę

Wstyd wszystkim ludziom, którzy zaśmiecają naszą planetę –  Tak więc ubrałem długie spodnie i rękaw. Popryskałem się dodatkowo sprayem na kleszcze. Wsiadłem na rower i pojechałem. Podróż przez pola i łąki była cudowna. Świeże powietrze, ptaszki ćwierkały. Wiatr we włosach, tylko ja I rower. W oddali słychać kombajny młócące zboże. Zapach świeżej słomy przypominał mi dzieciństwo. Kiedy już dotarłem na miejsce, zorientowałem się że zapomniałem wiaderka. Na szczęście to nie byt żaden problem. Na miejscu było ich pod dostatkiem.
Podczas, gdy w Polsce trwa dyskusja o nie koszeniu trawników i wysiewaniu zamiast nich roślin miododajnych dla pszczół, w Warszawie ktoś postanowił obsiać trawnik... konopiami – Jak nie naćpani kierowcy autobusów to łąki, na których rosną konopie. W Warszawie dzieje się... Taki obraz można zobaczyć na Bemowie. Plantacja ma zostać usunięta przez Wydział Ochrony Środowiska dzielnicy Wysiana łąka prosimy nie wpuszczać psów
Do niewidzialnych helikopterów i niewykrywalnych łodzi podwodnych, nieopłacalnej dziury w ziemi oraz najwyżej opłacanych stróżów łąki dołączają teoretyczne fabryki –  Szwalnia, której nie ma. Prezydent zapowiadał sukces i miliony maseczek, ale maszyny nie ruszyły"Polskie Szwalnie" to program realizowany przez Agencję Rozwoju Przemysłu (ARP) pod patronatem prezydenta. Fabryka maseczek w Stalowej Woli miała być motorem napędowym tego projektu. Problem w tym, że istnieje czysto teoretycznie.
Artur Puzio już wcześniej pod swoimi filmami zapraszał na pokaz z "rycia łąk" sąsiadów i nie krył tego, że taka "swobodna" jazda po polach rolników sprawia mu wiele frajdy –  MotoGang 1 dzieńtemuZapraszam na kolejny odcinek, tym razem będziemy ryć łąki naszych sąsiadów rolników * potem myśląże to dzikiMotoGang l dzieńtemuNiech żyje wolność i swoboda oraz PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ <3 WYwygrają najlepsi
Podczas zabaw motocrossowych rozjeżdżał pola ze zbożem, niszczył łąki i do tego obrażał rolników. Swoje wyczyny nagrywał kamerą, a teraz udostępnia je na kanale YouTube – Całe zajście zauważył właściciel, który w nerwach chwycił kije i uderzył nimi motocyklistę. W efekcie Puzio wpadł do zimnego strumyka. Oby ta kąpiel ostudziła skutecznie jego zapał do niszczenia pracy i własności rolnika
We Wrocławiu powstała strefa przyjazna owadom. Niestety szybko nie spodobało się to jakiejś Grażynie –
Zamiast trawników, Wałbrzych posadził przy ulicach Łąki Kwietne – Naprawdę jest pięknie
Źródło: facebook