Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 9 takich demotywatorów

 – (...) Ojciec przywiózł mnie na egzaminy wstępne do Krakowa i zakwaterował w hotelu Złota Kotwica. Na dwie, trzy noce. To był dla niego duży wydatek. Wyjechał po pierwszym etapie, bo był pewien, że się dostałem. A mnie czekały następne konkursowe egzaminy. Więc wrócił na wieś i mówi: ''Maryś się dostał''. Wyszedł wujek na podwórze - jeden obok drugiego mieszkaliśmy - i mówi do mojej mamy: ''Kaj się dostoł?''. ''Do szkoły teatralnej, za aktora''. A wujek na to: ''Miałaś go doć za farorza*, a żeś go doła za kurwiorza!''.* Farorz w dialekcie śląskim - proboszcz
Liczy się tylko, by biegać od furtki do furtki całym stadem i jazgotać z całej siły w aktualnie dominującym temacie –  Społeczeństwo, i to na całym świecie, przypomina mi od dawna stado małych piesków zamkniętych na podwórzu otoczonym płotem z kilkoma furtkami: od lasu, od ulicy, od pola i od łąki. Gdy coś zaszeleści od strony lasu stado piesków biegnie w tamtą stronę i zajadle szczeka przy tej furtce, lecz gdy po chwili ktoś będzie przechodził obok posesji od strony ulicy, pieski natychmiast porzucą stronę lasu i pognają do tamtej furtki. Hałas w lesie, który jeszcze przed chwilą całkowicie je absorbował, staje się całkowicie nieważny w obliczu nowego. I nie ma znaczenia, czy od strony lasu zbliża się stado niedźwiedzi, czy szeleścił w liściach zając. Dla piesków istnieje wyłącznie nowy bodziec. I tylko do momentu, gdy od strony pola dobiegnie nowy dźwięk, bo w tym samym momencie sytuacja na ulicy przestaje dla nich istnieć i już pędzą do furtki od pola. Będą szczekały całym swym jestestwem, aż do zachrypnięcia, tylko po to, by natychmiast pognać do furtki od strony łąki, bo tam coś zaklekotało. I tak cały dzień, noc, tydzień, miesiąc, rok, całe życie... I dokładnie tak widzę społeczeństwa. Biegające całym stadem od furtki informacyjnej do furtki, porzucajace temat, który przed chwilą jeszcze był dla nich "całym światem", tylko dlatego, że pojawiła się nowa informacja. Waga i znaczenie tej informacji nie są istotne, bo i tak przy nowej furtce nikt nie będzie pamiętał, co się działo przy poprzedniej.
Zieleń zamiast betonu? Podwórzew środku Poznania zmieniło sięnie do… poznania – O tym, że betonową przestrzeń miejską można z łatwością zamienić w zielone podwórze świadczy jeden z poznańskich projektów. Wystarczyło mieć śmiały pomysł i namówić do współpracy lokalną społeczność.Trudno uwierzyć, że jeszcze kilkanaście lat temu podwórze przy ulicy Matejki w Poznaniu było betonową i pozbawioną funkcjonalności pustynią.Mieszkańcy wymienili ziemię na ogrodową i posadzili na podwórku rośliny. Po kilku latach ten wysiłek odpłacił się niezwykle bujną zielenią.Podwórko jest proekologiczne i przyjazne naturze – można wjeżdżać na nie wyłącznie rowerami, a samochody mają wstęp wzbroniony. To ma zachęcić mieszkańców do zainwestowania w dwa kółka O tym, że betonową przestrzeń miejską można z łatwością zamienić w zielone podwórze świadczy jeden z poznańskich projektów. Wystarczyło mieć śmiały pomysł i namówić do współpracy lokalną społeczność.Trudno uwierzyć, że jeszcze kilkanaście lat temu podwórze przy ulicy Matejki w Poznaniu było betonową i pozbawioną funkcjonalności pustynią.Mieszkańcy wymienili ziemię na ogrodową i posadzili na podwórku rośliny. Po kilku latach ten wysiłek odpłacił się niezwykle bujną zielenią.Podwórko jest proekologiczne i przyjazne naturze – można wjeżdżać na nie wyłącznie rowerami, a samochody mają wstęp wzbroniony. To ma zachęcić mieszkańców do zainwestowania w dwa kółka
 –  -Mamo, proszę, opowiedz o Powstaniu...- Oj, Pawełku... Ja miałam wtedy 10 lat. Niewiele pamiętam. W lipcu byliśmy z rodzeństwem u dziadków w Woli Prażmowskiej, ale Irena strasznie płakała, więc wujek zawiózł nas do domu. Do mamy. Do Warszawy... To było 31 lipca 1944 r. Najpierw słychać było pojedyncze strzały, a potem... Potem była już tylko piwnica. My i inne kobiety z dziećmi, ze 30 osób, staruszki, jeden mężczyzna (żona mu »poszła w tango« i wyjechała w Lubelskie, zostawiając samego z pociechami). I mniej więcej 20-letni chłopak. Taki nie do końca rozgarnięty. Jego od razu Niemiec zastrzelił, bo się zdenerwował, że ten nic nie rozumie. Niemiec chciał zobaczyć jego ausweis. Niemiec strzelił, chłopak upadł. Krew ciekła mu z uszu i z nosa. Wciąż miał otwarte oczy.Wyprowadzili nas na podwórze. Niemcy i własowcy. Albo to może Ukraińcy byli? Nie wiem, Pawełku. To było na Konduktorskiej, gdzie mieszkaliśmy przed wojną. Pokazywałam ci kiedyś. Właściwie to na to podwórko sami wyszliśmy, kiedy Niemcy wrzucili do piwnicy gaz, który strasznie dusił. Bardzo krzyczeli... Zrywali z nas biżuterię, kopali. Zapędzili do drugiej piwnicy. Dom dalej. Siedzieliśmy tam całą noc. Wycie psów pamiętam i uderzenia naderwanej blachy o dach. Wszystko w aż bolącej ciszy. Rano kazali wychodzić, bo inaczej wrzucą granaty. Straszna ulewa, my w błocie, a oni wymierzyli w nas takie długie karabiny. Staruszki płakały, klękały, wyciągały ku niebu ręce: »Nie zabijajcie nas, kochani panowie!«. Jak oni się śmiali... Tacy młodzi chłopcy...Popędzili nas okopami na Piaseczyńską. Do opuszczonych garaży. Przed powstaniem, z innymi dziećmi, nosiliśmy jedzenie małemu Żydowi, który się w nich ukrywał. Ustawili nas nad garażowym kanałem i taki gruby Niemiec założył taśmę do wielkiego karabinu, który stał na ziemi… Złapaliśmy się za ręce... I wtedy, Pawełku, z daleka krzyk: »Halt! Halt! Nicht schießen!«. To był ten dobry Niemiec, o którym tyle razy ci opowiadałam, który przybiegł z rozkazem, żeby nie rozstrzeliwać Polaków. Cały zziajany, mokry, w takim ciężkim, rozpiętym płaszczu. Dlaczego dobry? Jak to? Przecież nie musiał biec!”...
Tako rzecze anegdotę z życia Pan Marian Dziędziel – (...) Ojciec przywiózł mnie na egzaminy wstępne do Krakowa i zakwaterował w hotelu Złota Kotwica. Na dwie, trzy noce. To był dla niego duży wydatek. Wyjechał po pierwszym etapie, bo był pewien, że się dostałem. A mnie czekały następne konkursowe egzaminy. Więc wrócił na wieś i mówi: ''Maryś się dostał''. Wyszedł wujek na podwórze - jeden obok drugiego mieszkaliśmy - i mówi do mojej mamy: ''Kaj się dostoł?''. ''Do szkoły teatralnej, za aktora''. A wujek na to: ''Miałaś go doć za farorza*, a żeś go doła za kur*iorza!''.* Farorz w dialekcie śląskim - proboszcz
- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?- Słucham.- Opowiem ci bajkę, jak kot palił fajkę, a kocica papierosa, przypaliła sobie kawał nosa, prędko, prędko po doktora, bo kocica bardzo chora, a pan doktor był pijany i przylepił się do ściany, – a ta ściana była mokra, więc przylepił się do okna, a to okno było duże, więc wyleciał na podwórze, a z podwórza na ulicę, tam zobaczył czarownicę, czarownica była straszna, doktorowi pękła czaszka...- No i...?- No powiedz mi, skoro pamiętam ten wierszyk - jeszcze z przedszkola, to czemu nie pamiętam, gdzie położyłem klucze od mieszkania?

"Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje". Setki ludzi dzieli się tym wpisem dotyczącym adopcji. Warto przeczytać do końca

"Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje". Setki ludzi dzieli się tym wpisem dotyczącym adopcji. Warto przeczytać do końca – - Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.- Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?- Zgubiłem mamę. Jest może u was?- A możesz ją opisać?- Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.- No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?- Z domu dziecka nr 3.- Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.- Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taka siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!…Chłopca obudził jego własny krzyk. Takie sny miał praktycznie co noc. Wsadził rękę pod poduszkę i wyciągnął zdjęcie dziewczyny, które znalazł rok temu na podwórku domu dziecka. Od tamtej pory trzymał zdjęcie pod poduszką i wierzył, że to jego mama. Wpatrywał się teraz w ładną twarz dziewczyny, aż wreszcie zasnął.Rano dyrektorka domu dziecka, o wielce obiecującym imieniu Aniela, jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.- Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.- Znalazłem na podwórku. To jest moja mama, – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie posiada męża.- Cóż, – powiedziała dyrektorka. – Skoro to twoja mama, to wszystko zmienia.Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.- Proszę, – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.- Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?- Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.- Po raz pierwszy mam taki przypadek, – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?- Tak, jestem.Mały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.- Mama! Mamusiu!Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.- Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.- Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.- Zabieram syna od razu, – stanowczo oznajmiła dziewczyna.- Dobrze, – machnęła ręką dyrektorka. – Jutro i tak zaczyna się weekend, a w poniedziałek przyjdzie pani i dokończymy formalności.Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi. Wychowawczyni pakowała jego rzeczy, wokół stał personel, niektórzy dorośli ukradkiem wycierali łzy. Kiedy chłopiec wraz z dziewczyną wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:- Mamo… a lubisz koty…?- Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.Chłopiec uśmiechnął się i pewnym krokiem ruszył z mamą w stronę swojego domu.Pani dyrektor Aniela spoglądała przez okno na oddalające się sylwetki dziewczyny i chłopczyka. Potem usiadła i wykonała jeden telefon.Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.Podwórze domu dziecka wypełniało ciepłe słoneczne światło i bawiące się dzieciaki. Odłożyła słuchawkę i podeszła do okna. Lubiła patrzeć na te maluchy, prostując za plecami ogromne, białe jak śnieg skrzydła…Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was”.Autor nieznany
Schroniska i ich polityka –  Mieszkam na wsi. Ostatnim czasem rozstałem się z moim czworonożnym przyjacielem. Minął jakiś czas i postanowiłem rozejrzeć się za psiakiem. Przemyślałem i postanowiłem wziąć psa ze schroniska. To był błąd. Schroniska walczą o każdy grosz. Organizują zbiórki, schroniska są poprzepełniane... Słyszy się o tym mnóstwo. Więc chciałem zmienić życie chociaż jednego psiaka. Do rzeczy. Na popularnych serwisach znalazłem mnóstwo ogłoszeń odnośnie dużych psów (takich szukałem) psy roczne, pięcioletnie, nieważne. Nieistotne również dla schroniska jest to czy pies waży 30, czy 80 kg. Wykonałem około 50 połączeń. Respektuje chęć schroniska do wizyt przed i poadopcyjnych. Nie respektuje natomiast tego, że pies musi byc do domu, tylko i wyłącznie. Nie daj Boże wspomnieć o psie na podwórze. Mam piękną budę, wykonaną samodzielnie. Gruba deska, kawał styropianu, od środka wyłożona gładką deską. Dach szczelny, pokryty blachą. W razie mrozów pies zawsze miał wejście do kotłowni, bądź garażu. Niestety Panie i Panowie ze schronisk nie respektowali tego, że pies może mieć dobre warunki nie będąc w domu.Dla schronisk.. Płaczecie ciągle o pieniądze na biedne zwierzęta. Przepełnione schroniska, tragiczne warunki.. Ze swoim poprzednim psem byłem zżyty, często się bawiliśmy, był członkiem rodziny, bronił Nas, miał szacunek mojej rodziny. Nasza podpora, ochrona przed włamaniami. Procedura adopcyjna jest strasznie pogmatwana. Nie mam łańcucha na podwórku, nie mam boxu w którym pies by miał być zamykany, mam piękną przestronną budę. Perełka to pies, który od paru lat nie może znaleźć domu, nie dadzą mi go. Bo buda. O zgrozo.. Mój pies był szczepiony, odrobaczany, nie chodził głodny.Postawmy sprawę tak. Psy w schroniskach są i będą, będzie ich coraz więcej przez Wasze chore wymogi. Nie wiem czy ktoś z tego trzepie pieniądze, czy nie. Wiem natomiast, że pies na pewno byłby szczęśliwszy u mnie na wsi, na pięknej i dużej działce zamiast za kratkami.Szczerze. Pracownicy schronisk.. Ilu z Was ma psy stróżujące na podwórku ?Ps. Postanowiłem kupić psa. Mogłem dać radość psu, który nie miał domu, rodziny oraz przyjaźni. Nie dam jej dzięki Wam ! Szczere nie pozdrowienia dla wszystkich schronisk.
Źródło: Wykonany samodzielnie. Tomasz W.
 –  ANTRESOLA Z SYPIALNĄ NAD SALONEM. Z WDCKEM NA PODWÓRZENOWOCZESNY SALON KĄPELOWY Z WYJSCEM NA SALON KOZWĄZANE W STYLU WŁOSKICH LOFTOWSTYLOWA POSADZKA BETONOWA WPROWADZA MODNY STYL NDUSTRIALNY JAK W PRAWDZIWYM LOFOE'SALON Z ROZKŁADANĄ KANAPĄ DLA 60SCJPRZESTRONNY ANEKS KUCHENNY DLA PRAWDZIWYCH AMATOROW -MIESZKANIE W CENTRUM MIASTA NA WYNAJEM!PRZESTRONNE MESZKANE W STYLU LOFTOWYM. TYLKO 30 MNUT DO NAJBLIŻSZEGO AUTOBUSU1 MESZKANE MA NE BAGATELNE 18 M2 - NESKOŃCZONE MOŻLIWOŚCI URZĄDZENIA i CENA TO TYLKO SKROMNE 1800 ZL/MC

1