Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 235 takich demotywatorów

 –
Teraz zbiera pieniądzeżeby ją wydać –
 –  -8zamyślona.Byłam dziś na pobieraniu krwi. Przychodnia otwarta od 7:00, więc tumekzbiera się tak o 6:30. Jako, że mi się nie pali o 7 idę pod pokój, gdziepobierają krew. Szybkie spojrzenia upewnia mnie, że jestem 7 w kolejce.Kto z państwa ostatni? - pytam grzecznie.Ja - odpowiada mi kobieta... w zaawansowanej ciążyI wtedy wchodzę ja, cała na niebiesko- czarno- szaro, Obrońca Uciśnionych,Matka Polka z Kalkuty, Trzecia Tego Nazwiska, Zrodzona w Kwietniu,Królowa Pokrzywdzonych i AwanturI nikt z Państwa nie przepuści kobiety w ciąży? - pytam z aktorskimniedowierzaniemReszta kolejkowiczów patrzy na mnie z nienawiścią. Ze średniej wieku 65+przeszli do +100 do pogardy. Zza siwych, krzaczastych brwi patrzą na mniecztery pary męskich i jedna para damskich oczu. Oni widzieli już wszystko,myśleli, że najgorsze już za nimi. Aż do dziś. Dziś spotkali mnie- w ichmniemaniu najgorsze zło (na tą chwilę). Patrzą na mnie jak bym była z PO.Napięcie jest nie do zniesienia. Ale ja się nie dam! Ja tu walczę o wažnąsprawe! W końcu, najniższy z nich przemówit- Z mojej emerytury pójdzie na 500+ dla tego dzieciakalW między czasie Pani w ciąży mówi, że nie chce kłótni i poczeka, Dziadek#1 i Dziadek #2 prawie się pobili o to kto wchodzi drugi a kto trzeci dośrodka, a ja rzuciłam pod nosem kilka uwag, które nie nadają się dopublikacji.
 –  UWAŻAJCIE! Wszystkich radośnie testujących swoje poglądy polityczne za pomocą testu IDRLabs informuję, że dla tego testu we Francji wydano ostrzeżenie, iż może on służyć wyłącznie pozyskiwaniu Waszych danych, by je potem odsprzedać. Lub uzyskiwaniu dostępu do Waszych preferencji. Firma ma domenę zarejestrowaną na Bahamach, nie istnieje żadne laboratorium o takiej nazwie, a na stronie internetowej są wyłącznie testy, w wielu językach. Cambrdige Analytica niczego nas nie nauczyła?Tu macie tekst na ten temat z Francji:https://www.rts.ch/…/9431029-un-test-en-ligne-sur-facebook-…Dajcie RT, niech ludzie wiedzą!UPDATE: Odezwało się IDRLabs (komentarz na dole). Twierdzi, że nie działa jak CA (to jasne) i że nie zbiera spersonalizowanych informacji. Teraz czekam na odpowiedź, jakie dane w takim razie zbiera i co z nimi robi. Oraz - czym jest IDRLabs. Jak tylko pojawią się odpowiedzi, daję znać. Może się czegoś dowiemy. ☺ Tu macie też link do ich polityki prywatności, tylko czytajcie - bardzo proszę - ze zrozumieniem. A czasem między wierszami.
Jeżeli oglądać filmy z Jackie Chanem od tyłu, zobaczymy opowieść o człowieku, który podczas bijatyki zbierafragmenty mebli –
Zapytałem firmę Google czy zbiera o mnie jakiekolwiek informacje – Taką dostałem odpowiedź
W jakim państwie żyjemy... 90-latka musi dorabiać do emerytury rozdając w mrozie ulotki – Na Facebooku popularność zdobywa krótki film, na którym widzimy sędziwą panią, która stoi pod budynkiem sądu na alei Solidarności w Warszawie i rozdaje ulotki. Kobieta jest zmuszona do pracy w tak sędziwym wieku, gdyż zbiera na leki
90-letni “Cukierkowy Pan” od 23 lat, jako wolontariusz, osładza dni pacjentom szpitala – – Lubię, jak wszystko jest poukładane, nie znoszę bałaganu – opowiada Weiner i wjeżdża do szpitala w Baltimore. Nazywają go tutaj „Cukierkowy Pan”.I wcale nie chodzi tylko o to, że sprzedaje słodycze dla personelu i pacjentów. Przynosi on ciepło i przyjaźń.– Mam tylko jedno pytanie: jak długo to robisz?” – dopytuje jeden z pacjentów.– Pracuję tutaj jako wolontariusz już 23 lata. Nie wiem jak długo Bóg pozwoli mi jeszcze to robić. Zaraz będę miał dziewięćdziesiąt lat! – odpowiada Weiner.– Dziewięćdziesiąt? O rany! Nie wyglądasz na tyle – dziwi się chory.Weiner wcale nie zachowuje się też na ten wiek.– Co w tym lubię? Szacunek jaki dostaję robiąc coś dla innych. Naprawdę. Wielu z tych ludzi nie może udać się do sklepiku, więc ja przychodzę do nich. To pozwala im zapomnieć o ich problemach – wyjaśnia 90-latek.Pieniądze, jakie w ten sposób Weiner zbiera, trafiają do szpitala na finansowanie wycieczek i rozrywki dla pacjentów.– Jest on jak promyk słońca tutaj. Ma wspaniałe stosunki z pacjentami, lekarzami i obsługą. Nigdy nie przejdzie przez korytarz bez zatrzymania się tu i ówdzie i zagadania – opowiada Desiree Erdman
 –  Od setek lat kościół zbiera na tacę... Nie może ktoś im w końcu kupić tej tacy...? Żartowniś ponury
 –  Jesteś weganką prawda?Tak, a co? Kiedy smażę sobie kotleta schabowego to czuję jak mi się ślina zbiera w ustach No i? Po prostu się zastanawiam, czy jak kosisz trawnik to też ci się tak ślina zbiera w ustach??? Pierdol się, dobra?!
Mężczyzna nazywany "Człowiekiem - kanapką" rozdaje pół miliona posiłków rocznie – „Człowiek kanapka” zawsze chciał pomagać innym. Dlatego właśnie wybrał zawód nauczyciela. Jeszcze, gdy pracował w szkole w Minneapolis, robił, co mógł, by dokarmić jakoś potrzebujące dzieciaki. Uznał jednak, że to za mało, na poważnie zajął się więc żywieniem tych, których nie stać na posiłki. Kanapki przygotowywał w domu, a wieczorem po pracy rozdawał je bezdomnym w schroniskach i na ulicach. To, co zaczęło się, jak zwyczajny odruch serca, szybko przerodziło się w inicjatywę na wielką skalę.Swoją wrażliwością i prostotą „Człowiek kanapka” przyciągnął innych ludzi dobrego serca. Misja, którą początkowo opłacał z własnej pensji, stała się sensem jego życia. Znaleźli się sponsorzy. Kościoły i fundację zadeklarowały chęć pomocy. Jedzenie o krótkiej dacie ważności zaczęły przekazywać okoliczne restauracje. Z czasem Low sam założył organizację (Love one another) i wprowadził w życie trzy programy: Youth Builder (pomocy trudnej młodzieży), Samaritans Outreach (pomocy materialnej bezdomnym) i 365 Days Food (przekazywania kanapek).Misja Lowa trwa już ponad 17 lat. Od tego czasu wokół dobrego Samarytanina wyrosło grono wolontariuszy, gotowych przyrządzać kanapki i wspólnie je z nim rozdawać. Przez te kilkanaście lat pomagania biednym, Allan opuścił tylko jeden nocny rajd po schroniskach. Tego dnia miał operację raka prostaty. Poza tym jednym wyjątkiem nie zdarzyło mu się to ani razu. Dziś w jego domu nie ma już łóżka, mężczyzna rzadko ma bowiem okazję i czas na sen.Jest ciągle w trasie, przesypia góra kilka godzin, w swoim samochodzie. W trakcie jednej nocy objeżdża całe Minneapolis. Robi około 50 przystanków i rozdaje przygotowane wcześniej kanapki. Dziś w jego mieszkaniu znajduje się 20 zamrażarek, w których przechowywane są posiłki. To tysiące bułek z serem, indykiem, czy mortadelą. Obecnie mężczyzna założył konto na GoFoundMe, na którym zbiera pieniądze na magazyn. Jego małe mieszkanie nie jest w końcu z gumy i nie pomieści więcej zamrażarek, a liczba potrzebujących wcale nie maleje
Zbiera pan punkty? –
W 2002 roku, 19-letni zbieracz złomu, Mickey Carroll wygrał 13 mln dolarów na loterii. Wszystko wydał na hazard, kokainę i prostytutki. Obecnie znowu zbiera złom –
 –  Mamusiu, jak dziecko sic zesra, to przebiera ojciec, czy matka? Oczywiście, że matkaNo to mamusia się zbiera i przyjeżdża, bo synuś tak się napierdolił, że do kibla nie trafi
Aziz Tetteh dwa razy w roku zbiera stary sprzęt z szatni Lecha Poznań i zawozi go dzieciom w Ghanie. Wracając do ojczyzny zawsze też kupuje ciężarówkę jedzenia, które ofiarowuje wybranemu wcześniej domowi dziecka – "[R]: Słyszałem od pana kolegów z Lecha, że w szatni wszystkie zużyte buty, stare piłki czy koszulki, trafiają do pana. Po co one panu?[AAT]: Żeby rozdawać.[R]: Komu?[AAT]: Dzieciom. W Ghanie. Zbieram to wszystko i wywożę do Afryki.[R]: Stare koszulki?[AAT]: Tych dzieci nie stać na ten sprzęt. Wiem dobrze, jak potrzebują pomocy. Do Akry latam dwa razy w roku. Z Polski za każdym razem zabieram wielką torbę ubrań, piłek. Robię to od lat. Tuż po przylocie jadę do sklepu małą ciężarówką i każę ją wypełnić. Wrzucają tam ryż, olej, cukier, wodę. Wszystko, co może się przydać. Bo w Afryce głód wciąż jest problemem. Wybieram później jeden z domów dziecka i ofiaruje mu wszystko, co mam"Takie coś to ja szanuję
Przy kasie:- Zbiera pan punkty?- Nie, a jak to działa? – - Musi pan uzbierać 60 punktów, żeby dostać świeżaka.- A ile ten punkt kosztuje?- Należy zrobić zakupy na ponad 40 zł- To mówi pani, że aby dostać świeżaka muszę uzbierać 60 punktów, gdzie żeby dostać punkt muszę wydać minimum 40 zł co łącznie daje 2400 zł na odrobinę pluszu w materiale?- Tak- I tak robią to ludzie dorośli, wykształceni, i inni?- No... tak.- To ja podziękuję.Zastanów się nad swoim życiem zbieraczu!

11-letni chłopiec mieszka na ulicy razem z psem. Codziennie żebrze o pieniądze na ważny cel

11-letni chłopiec mieszka na ulicy razem z psem. Codziennie żebrze o pieniądze na ważny cel – Walczy o przetrwanie ze swoim psim towarzyszem u boku. Chłopiec i jego szczeniak są nierozłączni.Życie na ulicy nie jest łatwe. Wielokrotnie musi uciekać przed innymi bezdomnymi, którzy próbują zabrać jego dobytek. Nierzadko starają się go okraść, zwłaszcza gdy śpi. W tych momentach pies jest świetną pomocą, ponieważ przegania nieproszonych gości głośnym szczekaniem i warczeniem.Proszę o pieniądze, żeby mieć na jedzenie i picie. Często stoję pod wysokimi budynkami, w których pracują bogaci ludzie. Czasem dostaję od nich więcej. Zacząłem zbierać pieniądze, gdy skończyłem 10 lat, a dziś mam 11.Śmiech przez łzyMimo ubóstwa i ciężkiego życia, 11-latek uważa, że jest szczęśliwy, a zawdzięcza to pieskowi. Niemal każdego dnia grają w chowanego lub biegają po ulicach. To właśnie dzięki takim chwilom zapomina, że musi za chwilę prosić o pieniądze na jedzenie…Kilka lat temu jego rodzice rozstali się i zostawili go wraz z rodzeństwem. Jego młodszy brat zaginął na ulicy – nie mogli go odnaleźć. Próbowali przez kilka tygodni, ale nie przynosiło to efektów. Rodzeństwo żyje na ulicy w innej prowincji. Ilekroć 11-latek nie ma siły na to, aby prosić o pieniądze, jedzie autobusem do sióstr i braci. Niestety te podróże nie są bezpieczne i zawsze są pełne przygód, a wszystko przez to, że przewożenie psów w autobusach jest zakazane.Wszystkie pieniądze, które chłopiec zbiera, odkłada w jednym celu. Marzy mu się powrót do szkoły i bardzo chciałby się dalej uczyć. Chce zostać aktorem, aby móc pomóc nie tylko sobie, ale i rodzeństwu.O wzruszającej historii chłopca i jego pieska ludzie dowiedzieli się z Facebooka.Udało się!Chłopiec wraca do szkoły… a przy jego boku jest ukochany pies
Dzielnicowy, Adam Trzonkowski uzbierał już 2,5 tony nakrętek, a to jeszcze nie koniec! Wszystko po to, aby uzbierać pieniądze na rehabilitację Oli i Wiktora - chorego rodzeństwa z Pisza – „Mam syna w tym samym wieku, co chory Wiktorek. Mało tego, dzieci leżały na jednej sali po swoich narodzinach, więc poznaliśmy się z rodzicami chłopca. Potem dowiedzieliśmy się z żoną, że potrzebują wsparcia” – mówi A. Trzonkowski. Jak zaznacza, danie tym rodzicom dwustu czy trzystu złotych nic by nie zmieniło. „Jednorazowa pomoc nie wchodziła w grę. Myśleliśmy, co zrobić, jak pomóc”Dziś nakrętki dla Wiktorka i Oli zbiera cała gmina. Policjant, razem z żoną Magdą, podjął się organizowania koncertu i kiermaszu na rzecz dzieci. W sumie zebrano już ok. dwie i pół tony nakrętek. Razem ze środkami z koncertu sfinansowany został bardzo kosztowny turnus rehabilitacyjny dla Wiktorka
Ukrainki pracują w Polsce, by ich dzieci nie musiały iść na wojnę. Ich lekarze nieźle na tym korzystają – Niemal pół miliona Ukrainek pracuje nad Wisłą za stawki, po które Polacy się nie schylają. By zarobić kilka tysięcy złotych, miesiącami nie mają dni wolnych. Pieniądze trafiają do kieszeni ukraińskich lekarzy. Łapówka jest często jedynym sposobem, by ich synowie nie trafili na wojnę - niczego nie sprawdzają. Za pieniądze można wszystko - mówi nam matka niedoszłych żołnierzy.Ira, 51-latka z Drohobycza pracuje w Polsce przez kilka miesięcy w roku. W tym czasie po kilkanaście godzin dziennie zbiera owoce i warzywa w jednym z gospodarstw rolnych na Mazowszu. Niemal nie ma dni wolnych. Większość zarobionych w ten sposób pieniędzy wydała na łapówki dla lekarzy. Dzięki temu w roku 2014 i 2015 wystawiali dokumenty świadczące o niezdolności do służby wojskowej jej synów.- Za jedną wizytę musiałam zapłacić 200 dolarów. Potrzebnych było 5 takich wizyt, by dokumenty były w porządku - mówi Ira. To niemal 4 tysiące złotych. Dla porównania - za każdy miesiąc pracy w Polsce kobieta dostaje niewiele ponad 2 tysiące złotych. Rok później musiała zapłacić tyle samo za to, by jej drugi syn nie trafił do wojska.I to się właśnie dzieje z pieniędzmi, które w Polsce zarabiają Ukrainki
Kelnerka zapłaciła rachunek za zmęczonych strażaków. Niespodziewanie gest zwrócił się wielokrotnie… – 24-letnia Liz pracuje jako kelnerka w jednej z restauracji w mieście Delran (USA). Niedawno obsługiwała dwóch bardzo zmęczonych po wezwaniu strażaków, którzy poprosili ją o „największy kubek kawy, jaki macie”Strażacy Tim Young i Paul Hullings zaledwie kilka chwil wcześniej brali udział w gaszeniu płonącego magazynu w okolicach DelranGdy Liz zdała sobie z tego sprawę, postanowiła zapłacić za ich zamówienie. Zamiast paragonu zaniosła im sporządzony przez siebie liścik, w którym podziękowała za ich służbę"Wasze śniadanie jest dzisiaj na mój rachunek – dziękuję za wszystko, co robicie: za pomoc innym i wchodzenie do miejsc, skąd wszyscy inni uciekają. Niezależnie od pełnionej przez was funkcji, jesteście dzielni, odważni i silni… Dziękuję za odwagę i bycie twardzielami każdego dnia! Napędzani ogniem i odwagą – jesteście prawdziwym wzorem do naśladowania. Odpocznijcie trochę" –  napisała 24-latka. Ciepłe słowa dziewczyny tak bardzo poruszyły Tima, jednego ze strażaków, że opisał całą historię na swoim Facebooku, zachęcając wszystkich do odwiedzin restauracji, w której pracuje Liz.To jednak nie koniec tej historii…Strażacy dowiedzieli się, że ojciec  Liz jest sparaliżowany i od dłuższego czasu zbiera pieniądze na samochód, który byłby przystosowany do transportu niepełnosprawnych poruszających się na wózku inwalidzkimAby zebrać odpowiednią kwotę, rodzina 24-latki założyła zbiórkę pieniędzy na stronie crowdfundingowej GoFundMe, licząc na to, że pewnego dnia będą mogli w końcu wspólnie podróżowaćStrażacy postanowili nagłośnić całą sprawę, promując ją w mediach społecznościowych. Odzew internautów był natychmiastowyCelem zbiórki była kwota 17 tysięcy dolarów, jednak z pomocą strażaków, udało się zebrać ponad 70 tysięcy!!!Liz i jej ojciec byli przeszczęśliwi, a ona sama napisała…"Jedyne co zrobiłam, to zapłaciłam za ich śniadanie i nie liczyłam nawet, że wywiąże się z tego coś więcej niż ich uśmiech"