Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 22 takie demotywatory

 –
0:18
WESOŁYCH DROGI CZYTELNIKU! – Życzymy Ci świąt spokojniejszych niż poranny dojazd do pracy przez zatłoczone ulice – a jedynym hałasem, jaki usłyszysz, niech będzie śmiech bliskich i trzask palących się w kominku drewnianych szczap.Niech te Święta będą dla Ciebie zdrowsze niż rok jedzenia szpinaku, a każda kaloria z wigilijnego stołu działa cuda, nie tylko na Twoją wagę!Niech będą weselsze niż ostatni kabaret z Polsatu.Niech w Twoim sercu zagości choć na chwilę miłość gorętsza niż dyskusje o polityce na rodzinnych spotkaniach. I wreszcie, niech wokół Ciebie będzie więcej dobrych ludzi niż śnieżnych dni w roku, niż liczba finałów mistrzostw w piłce nożnej do której zakwalifikowała się polska reprezentacja. I na koniec, niech te Święta obdarzą Cię radością, która rozniesie się szeroko, niczym echo w górach, a twój uśmiech wróci sto razy!Tak dobrych życzy Ekipa Demotywatorów SoDMLAR EX RIAPERT
 –  Używa produktu od:Ponad rokZalety:Legendarny loot za niską cenę.- oneshotuje/podpala komary i małe robactwo -łatwe do użycia przeciwko dużej liczbieniskopoziomowych mobów- twoje nieposłuszne rodzeństwo stanie się nagleposłuszne- zasadniczo ta pałka może zabić każdego, alepowodzenie misji zależy od umiejętności.Po każdym trafieniu następuje przyjemny dla uchaelektryczny trzask.Wady:Walka z szerszeniem może zakończyć siępoważnymi obrażeniami, a nawet(w optymistycznej wersji) przeniesieniemna respawn.Komentarz:Zatem oto moja szybka recenzja. Małe insektypraktycznie wyparowują wewnątrz siatki. Owadypodpalają się, po czym można poczuć przyjemnyaromat palonych robaków. Zabijanie dużychowadów typu mucha, jest trudniejsze, ponieważnie giną od jednego shota, a jedynie zaczynająlatać wolniej (po 3 razach zabija). Osy i ślepaki teżnie stanowią problemu dla muchołapki, tylkotrzeba je dobijać (muchołapka nokautuje je, ale zczasem się przebudzają i mogą dalej waswku wiać).Natomiast walka z szerszeniem to już jesthardcore. Jeśli macie alergię na pszczeli jad, tobędziecie się mogli poczuć jak podczas walki zbossem z Dark Souls, tylko że nie będziecie mielirespawnu. Dlatego podzielę się z wami mojątaktyką na walkę z tymi kuwami:1) obowiązkowo utrzymujcie dystans, w drugiejfazie będzie to bardzo przydatne2) unikajcie jego ataków, manewrujcie, niepozwólcie podlecieć mu w obszar waszej gęby, boinaczej zasadzi wam kryta3) spróbujcie go trafić - po charakterystycznymtrzasku wyładowania elektrycznego pozbawicie gookoło 20% HP i wtedy boss przejdzie do fazydrugiej*Szerszenie są kurewsko sprytne, rozpoznajątwarze i orientują się, że to wy je zaatakowaliście,a nie packa na muchy, dlatego przypomnijcie sobieo punkcie pierwszym i zróbcie unik, przetaczającsię po ziemi (jakby co szerszenie nie parują)4) po 2-3 udanych atakach boss będzieoszołomiony i może przysiąść na ziemi, żebyzregenerować staminę; w tym momencie możeciezadać mu krytyka. W przeciwnym raziezregeneruje się i będziecie potrzebowali jeszcze1-2 ataków5) po tym jak szerszeń się zmęczy i przysiądzie naziemi, dobijcie go klapkiem, inaczej jeśli sięprzebudzi zemści się na was6) zbierzcie dusze, które dropnęły i idźcie dotawerny świętować
Są takie rzeczy, które najlepiej wytłumaczyć na przykładzie –
0:15
Dyrektor Holoubek zorientował się któregoś dnia późnym wieczorem, że nie może pójść do domu, bo ktoś zamknął drzwi jego gabinetu od zewnątrz na klucz – Teatr już pusty, ale na szczęście w portierni zawsze jest ktoś na nocnym dyżurze Holoubek dzwoni na portiernię.- Mówi Holoubek…- Pana dyrektora Holoubka nie ma – informuje portier i odkłada słuchawkę.Holoubek dzwoni ponownie.- Tu mówi Holoubek…- Pana dyrektora Holoubka nie ma, będzie jutro. – Trzask odkładanej słuchawki.Holoubek dzwoni.- Tu Holoubek, ktoś mi przekręcił klucz…- Nie ma pana Holoubka! – Trzask.Holoubek dzwoni.- Proszę pana, ja nie dzwonię z miasta, ja dzwonię z mojego gabinetu dyrektora…Dyrektora nie ma. Jutro będzie. – Trzask.Kolejna próba.- Proszę pana – szybko mówi Holoubek. – Niech pan nie odkłada słuchawki, bardzo proszę nie odkładać. To ja, znaczy ten, co do pana dzwoni, to ja jestem dyrektor Holo…- Dyrektora Holoubka nie ma! – Trzask jakby energiczniejszy.  Holoubek duma tym razem dłuższą chwilę.Dzwoni, portier się zgłasza.- Czy to jest teatr? – pyta Holoubek.- Teatr.- Ja się połączyłem z portiernią?- Taaa.- Proszę pana, a pan jest sam czy ktoś jest jeszcze w teatrze. Bo może by pan poszedł i nie sprawdził, czy ktoś nie został na górze, mnie się zdaje, że widzę światło w oknie dyrektora…- Dyrektora nie ma, pan zadzwoni jutro. – Trzask słuchawki.Oczywiście tę noc Gustaw Holoubek spędził w gabinecie
10-latek z Janowca bohaterem. Chłopiec jako pierwszy zauważył, że dom się pali i w porę wybudził swoją rodzinę, dzięki czemu nikt nie ucierpiał – Jak ustalono, pożar jako pierwszy zauważył 10 letni syn właścicieli domu. Chłopiec obudził się słysząc trzask ognia. Gdy zorientował się, że pali się dom, natychmiast obudził rodziców oraz rodzeństwo. W tym czasie, pożar zauważył 45 letni mieszkaniec gminy Puławy, który przejeżdzał obok. Gdy zauważył ogień na dachu budynku, natychmiast powiadomił służby i rzucił się na pomoc rodzinie. Wszystkie osoby bezpiecznie opuściły dom i schroniły się u sąsiadów. Nikomu nic się nie stało. Po ugaszeniu ognia przez strażaków, policjancii wykonali oględziny. Ustalane są dokładne przyczyny pożaru.
Słyszeliście wczoraj głośny trzask? To pękły dupy madek, których bombelki nie dostały świadectwa z czerwonym paskiem. – Termy Cieplickie zorganizowały promocję -wszystkie dzieci, które pokażą świadectwo z czerwonym paskiem bądź wzorowy wynik w nauczaniu (w klasach I-III) mogą wejść na 2 godziny za darmo! ZA DARMO! No i rozpoczął się armagedon... Coś jest ZA DARMO, a nie każdy bombelek to dostanie. To musiało rozjuszyć madki pOlki. I zaczęło się: że to niesprawiedliwe, że przecież są dzieci, które się starają, że nauka to nie wszystko, że dyskryminacja i takie tam. A przecież madka sama nie może ufundować kaszojadowi nagrody na koniec roku, bo to nie jest tak, że dostaje na to dziecko 500plus czy jakiś Bon Turystyczny. Aż strach pomyśleć, co się stanie, jak madki dowiedzą się, że na studiach są nie tylko stypendia socjalne, ale i te za dobre wyniki w nauce....

Żabka

 –  Rok 2021PiS dalej odbiera smak życia Tym razem padło na Żabki Wchodzi ustawa, że tylko sklepy z dewocjonaliami mogą działać w niedziele SmutnaŻaba.xD Niedziela kilka dni później Wracam z rodziną z kościoła, bo trzebaWidzę zielony neon, pod nim tabliczka otwarte Ociebaton.jpgPodbiegam sprawdzić, matka drze ryja, że mielone u babci Mały tłum ludzi z niedowierzaniem zerka do sklepikuEkspedientka pomiędzy gumami do żucia a hot-dogami rozkłada różańceKonflikt zażegnanyKilka miesięcy późniejHeHe Mati, teraz to mamy tegopłazaWchodzi ustawa, że w niedziele tylko sklepy co są na terenie miejsc kultuJakoś dwa dni później obok pieczywa układają pierwsze kapliczkiJezus jest zielonyMaryja trzyma gazetkę zpromocjami za żapsyZysk rośnie, bo część ludzi wpadasię pomodlić i od razu kupująrzeczyPolska zatrzęsła się, jak KK ogarnąłco i jakTrzask.wavZwołali jakieś nocne posiedzenie Nuncjusz grzmi z mównicy, że herezjeMinisterstwo Sprawiedliwości zaczęło nawet płacić stażystom, żeby coś wymyślili Ustawa_3.pdfTylko osoba ze święceniami może sprzedawać w niedzielę Żabka była już przygotowana 1/3 księży została podkupiona wcześniejPołowę pracowników wysłali do seminariumI jeszcze zarejestrowali związek wyznaniowyW mediach mowa o wojnie Sejm przepycha kolejne ustawy Każda gorsza od poprzedniej Żabka zaczyna prowadzić spowiedź Za każdy grzech dostajesz 10 żapsówMsze są codziennie o 8 i 15Śluby są w alejce obok alkoholiW zamrażarce z lodami trzymajątrupy do pogrzebówJuż 3 lata biją się o toŻabki to jedyne działające firmy wkrajuPaństw zablokowało wszystko inne kolejnymi ustawami antypłazowymi Nawet USG jest łatwiej z Żappki ogarnąćPrezydent zwołuje orędzie Mamy prezydenta? A no tak, były wybory W żabce, bo lokale nie miały odpowiednich pozwoleń xD Andrzej Duda staje w telewizji Jest ubrany w zielony garnitur Czekaj, on nie był z PSLu Cały kraj obserwuje to co zrobi Prezydent uśmiecha się Wyciąga telefon i pokazuje zieloną aplikacjęW tym tygodniu długopisy w wielosztuce
Dziecko potrafi wymęczyćbardziej niż praca –  Z dziennika mamy.6:00-mały się obudzit. A przy okazji wszystkichdomowników.6:15- zmiana pieluszki po nocy.6:17-wróc. Mały zrobił "dwójkę".7:00-śniadanie. Dżem na buzi, ubranku, podłodze,najbliższej ścianie, psie, kocie i w tazience koło wanny.Nie dopytujcie.8:00- chwila dla siebie. Robię kawę i idę się ubrac. Jestpodejrzanie cicho...9:00-dopiero skończyłam czyscic kanapę, telewizor ipilota z nutelli. Nie obyło się bez płaczu i lamentowania.10:00-drzemka bombelka. W końcu.12:00 - po sprzątnięciu domu biorę się za obiad. Wmiędzyczasie podgryzam sobie wafelki.12:02 - usłyszał szelest opakowania. Już po spaniu.13:00-obiad. Powtórka z rozrywki, tym razem zziemniakiem w roli głównej.14:00-spacer po osiedlu i zahaczenie o plac zabaw. Nieobyło się bez: "wypluj to!", "nie baw się psimi bobkami!"15:00- w domu szorowanie rąk, buzi i zmiana ubrania.Dzisiaj pójdzie już trzecia pralka.15:30- pierwszy łyk zimnej, porannej kawy.15:45 - trzask. Pilot nie ma baterii i leży w dwóchkawałkach. Przy czym jeden znajduje się w buzi matego.15:46 -Szybka akcja, w bonusie płacz.16:00-drzemka. Nareszcie. Szarańcza idzie spac.16:15- ogarniasz syf, zanim stary wróci z roboty.16:30-stary wrócił. Pretensje, że nie ma gorącego obiadu,bo przecież "cały dzień siedziałaś w domu!"

Na wszystko znajdzie się sposób!

Na wszystko znajdzie się sposób! –  Rok 2019PiS dalej odbiera smak życiaTym razem padło na ŻabkiWchodzi ustawa, że tylko sklepy z dewocjonaliami mogą działać w niedzieleSmutnaŻaba.xDNiedziela kilka dni późniejWracam z rodziną z kościoła, bo trzebaWidzę zielony neon, pod nim tabliczka otwarteOciebaton.jpgPodbiegam sprawdzić, matka drze ryja, że mielone u babciMały tłum ludzi z niedowierzaniem zerka do sklepikuEkspedientka pomiędzy gumami do żucia a hot-dogami rozkłada różańceKonflikt zażegnanyKilka miesięcy późniejHeHe Mati, teraz to mamy tego płazaWchodzi ustawa, że w niedziele tylko sklepy co są na terenie miejsc kultuJakoś dwa dni później obok pieczywa układają pierwsze kapliczkiJezus jest zielonyMaryja trzyma gazetkę z promocjami za żapsyZysk rośnie, bo część ludzi wpada się pomodlić i od razu kupują rzeczyPolska zatrzęsła się, jak KK ogarnął co i jakTrzask.wavZwołali jakieś nocne posiedzenieNuncjusz grzmi z mównicy, że herezjeMinisterstwo Sprawiedliwości zaczęło nawet płacić stażystom, żeby coś wymyśliliUstawa_3.pdfTylko osoba ze święceniami może sprzedawać w niedzielęŻabka była już przygotowana1/3 księży została podkupiona wcześniejPołowę pracowników wysłali do seminariumI jeszcze zarejestrowali związek wyznaniowyW mediach mowa o wojnieSejm przepycha kolejne ustawyKażda gorsza od poprzedniejŻabka zaczyna prowadzić spowiedźZa każdy grzech dostajesz 10 żapsówMsze są codziennie o 8 i 15Śluby są w alejce obok alkoholiW zamrażarce z lodami trzymają trupy do pogrzebówJuż 3 lata biją się o toŻabki to jedyne działające firmy w krajuPaństw zablokowało wszystko inne kolejnymi ustawami antypłazowymiNawet USG jest łatwiej z Żappki ogarnąćPrezydent zwołuje orędzieMamy prezydenta?A no tak, były wyboryW żabce, bo lokale nie miały odpowiednich pozwoleń xDAndrzej Duda staje w telewizjiJest ubrany w zielony garniturCzekaj, on nie był z PSLuCały kraj obserwuje to co zrobiPrezydent uśmiecha sięWyciąga telefon i pokazuje zieloną aplikacjęW tym tygodniu długopisy w wielosztuce
Pisarz Tadeusz Konwicki wspomina w książce ''Nowy świat i okolice": – Otóż siedzimy kiedyś z Gucieńkiem (aktorem Gustawem Holoubkiem), Dygatem (pisarzem Stanisławem Dygatem) i jeszcze jakimś kibicem na trybunach stadionu „Legii” i w miłym podnieceniu oczekujemy rozpoczęcia meczu piłkarskiego. A tu za nami, na wyższym stopniu trybuny, lokuje się jakaś wataha żulów warszawskich. Nie pomni na to, że przed nimi siedzą szanowni kibice sportowi, zaczynają wrzeszczeć, rzucać mięsem, szamotać się, gwizdać, ryczeć.Gucieńko, odziany z dystynkcją w sakpalto, odwraca się i grzecznie upomina młodzież, prosząc o spokój. Bogać tam, rwetes, wrzaski, nieprzystojne słownictwo tylko się wzmagają. Gucieńko słucha tego, jego piękne uszy czerwienieją złowrogo, nagle odwraca się błyskawicznie, łapie najaktywniejszego urka za łeb i przez własne ramię trzask jego pyskiem o swoje kolano. Matko Święta, cała trybuna ucicha, chuligani milkną ze zgrozy, ten schwytany przez subtelnego Gucieńka żulik gramoli się z ziemi z rozkwaszonym nosem, a wtedy ich przywódca, wielki, barczysty drab, podnosi się z ławki i powiada z niesmakiem:– Chodźmy stąd, bo tu granda siedzi.”
Wielu właścicieli opowiada, jak to ich Fafik "nagle" zaczął bać się fajerwerków... – Gdy przeanalizuje się jednak historię psa, a szczególnie jego okres szczenięcy nierzadko da się wyłapać spore błędy wychowawcze, które do tego doprowadziły. Nagminnym jest to, że właściciele idą sobie na całonocną imprezę, a psa zostawią samego, bo przecież nie raz sam zostawał, to co mu szkodzi. Zresztą wystarczy samo wyjście około północy. Teraz wyobraźcie sobie, że jesteście niczego nie spodziewającym się psem, który zostaje sam i nagle za oknem rozpętuje się piekło. Dla niego to istny koniec świata, nie ma oparcia w człowieku, nie wie jak zareagować, z pewnością zakłada już, że nigdy nie wrócisz... Potem, gdy tylko usłyszy trzask petardy skojarzy to, z tym strachem, którego się najadł "za dzieciaka". Recepta? Bardzo prosta. Bierzesz psa to i bierz za niego odpowiedzialność, nie oddawaj go do hotelu, znajomych, nie zostawiaj samego w Sylwestra, gdy jest jeszcze małym dzieckiem. Najlepszym lekarstwem jest poznanie "wroga", czyli spokojne oglądanie przez okno fajerwerków razem z psiakiem. Robiłam tak z moimi psami i są to wspaniałe wspomnienia. Najgorsze co można zrobić, to rozczulanie się jak to niektórzy robią - "ojej, nonono chodź do mnie maleńki, nie bój się, obronię cię", ale kurde przed czym?! W ten sposób tylko pokazuje się psu, że rzeczywiście jest się czego bać. Jeżeli pies widzi, że całe jego stado, którym jest ludzka rodzina ogląda tego typu wydarzenie ze spokojem i zaciekawieniem, to sam się też przekona. Warto mieć w zanadrzu jego ulubiony smakołyk, jeżeli jest bardzo oporny. A w przypadku, gdy ma przykre doświadczenia związane z petardami, bo jak wiadomo idiotów nie brakuje, to warto dać mu z tej okazji kość, a wcześniej dać trochę mniej jedzenia aby miał zajęcie (tak, psu naprawdę nic się nie stanie, jak jeden dzień nie będzie jadł tak jak  zwykle, wręcz przeciwnie)
Źródło: Moje przemyślenia
Zawsze trzeba działać Źle czy dobrze, okaże się później –  Polak, Rusek i Niemiec chcą się dostać do wojska.Jako test wytrzymałościmają zabić swoją teściową.Do pokoju wchodzi Rusek, widzi swoją teściowa imowi:Nie zabije jej, przecież to matka mojej žonyNastępny wchodzi Niemiec,widzi swoją teściową i mówi:E, no bez jaj, nie zabiję jej, przecieżto babcia moich dzieciOstatni wchodzi Polak.Słychać jakieś strzały, po wystrzelaniu całegomagazynku z pokoju slychac jakies trzaskPo paru minutach Polak wychodzi i mówi wkurzony:- k*"wa, nabiliście broń ślepakami,musiałem ją krzesłem dobić
 –  TRZASKILE RAZY WAM MÓWIŁEM ŻEBYŚCIE NIE GRALI PRZED DOMEM!!!
 –  CKNorek 1 dzień 5 godz. temu +612 Dziś w galerii w #kielce Noc Zakupów - i taka promocja: jak nabijesz na maksymalnie 3 paragonach minimum 400 złotych, to możesz zgłosić się po bon na 100 złotych - bonów jest 300. Jako że musieliśmy z różowym kupić walizkę, to postanowiliśmy dołożyć trochę kasy w innych miejscach i dobić do tych 400 (kupiliśmy herbaty i jakąś chemię w Rossmannie). Stanąłem w kolejce a przede mną stała jakaś Karyna i tuż przed punktem obsługi klienta, gdzie odbierało się bony, zauważyłem (miała ustawioną tak dużą czcionkę w telefonie, że trudno nie było zobaczyć), jak napisała do kogoś coś w stylu: Hehe, zrobiłam zakupy i dostanę 100 zł hehehe xd, a jutro zrobię zwrot xdddd Cebula mocno? Owszem, ale co jest najlepsze, to że w regulaminie jest napisane, że zwrotu towaru można dokonać dopiero po zwróceniu tego bonu na 100 złotych. Już słyszę ten trzask pękającej dupy.

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
Co to znaczy strach przed żoną –  Wraca nawalony gość do domu. Kręci się po kuchni. Otwieralodówkę i mówi:Podwwwssiesieziesz mniee do ceeentrum? Nie?To ch@j ci w dup..!Trzask! Zamyka drzwi. Po kilku minutach znowuPodwwwssiesieziesz mniee do ceeentrum? Nie? To spier...!TRZASK!I tak pół nocy minęło. W końcu usnął. Rano się budziskacowany. Patrzy drzwi od lodówki wyrwane. Po cichuwypchnąl lodówkę na korytarz, żeby żona nie widziałai zaczął ja naprawiać.Žona w tym czasie wchodzi do kuchni. Przeciera oczy zezdumienia i mówi: - O jeb@ny jakoś pojechal!
Telefony są w dzisiejszych czasach tak drogie, że gdy się przewracasz i słyszysz trzask, masz nadzieję, że to jedna z kości w twojej nodze –
 –  2. PIERWSZEWRAZENIA.ANALIZAWIDELCEM1.ZAMÓWIENIE5.TO SMAKUJEJAK GÓWNO6.DLACZEGO WYTRUJECIE LUDZi4.PRÓBA SMAKU7.GROZBAWERBALNA8.WKURW MILION9.TRZASK DRZWI
Rano (po wstaniu) jeszcze nie do końca obudzona, zgodnie z moim rytuałem poszłam się zważyć.Jak tylko stanęłam na wadze łazienkowej, usłyszałam głośny trzask – Okazało się, że mój synek postanowił sprawdzić, czy faktycznie jestem taka zamotana z rana,że nie zorientuję się, jak podmieni wagę na mojego nowego laptopa