Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 345 takich demotywatorów

Ci goście zaczęli intensywnie ćwiczyć i zamienili się w istne ciacha: Jest na co popatrzeć

Jest na co popatrzeć –

Z pamiętnika pracownika

Z pamiętnika pracownika – PoniedziałekDostaliśmy komputery. To takie telewizorki z pudełkiem i kawałkiem harmonii. Fajne są.WtorekCały dzień siedzę przed komputerem. Chyba się popsuł.ŚrodaPrzyszedł nasz kierownik i włączył komputer do gniazdka.CzwartekDzisiaj pracujemy na komputerach jak szaleni. Dostałem się na 10 level. Ale Złotówa był lepszy. Padł na 12-tym.PiątekNie mogę przejść 13 poziomu. Dzisiaj chyba znowu zostanę na noc.SobotaRano przyszli policjanci. Żona zgłosiła moje zaginięcie. Na razie zamieszkam u Złotówy.NiedzielaBank zamknięty. Nie mogę się doczekać poniedziałku.PoniedziałekDzisiaj szkolenie. Razem ze mną idzie Złotówa i Bromba. Wykładowca załamał się już po 10 minutach. Coś jednak wynieśliśmy z tego szkolenia. Ja mam piękny komplet długopisów, a Złotówa nowy rzutnik.WtorekNareszcie mamy kserokopiarkę. Przy pierwszym uruchomieniu Złotówa naświetlił sobie oczy. Później Bromba postanowiła odbić sobie słownik. Teraz czekamy na nowa kserokopiarkę. I na powrót Bromby ze szpitala.ŚrodaAlarm bombowy. Ewakuacja budynku. Ktoś zostawił podejrzaną reklamówkę w toalecie. Saperzy ja zdetonowali. Teraz potrzebny będzie remont WC, a nasz dyrektor będzie musiał jeszcze raz zrobić zakupy.CzwartekWypłata. Postanowiłem zaszaleć. Kupiłem sobie nowe skarpetki. Nawet niedrogo, choć na drugą musiałem pożyczyć.PiątekRazem z Ziutkiem jedziemy w delegację. Niestety, mój rower ma przebite koło, więc Ziutek bierze mnie na ramę. Po drodze zatrzymujemy się na nocleg. Spanie na świeżym powietrzu ma swoje dobre strony.SobotaDelegacja bardzo się udała. Wszyscyśmy się fajnie bawili. Najgorzej będę wspominał Izbę Wytrzeźwień.NiedzielaRano okazało się, ze ukradli nam służbowy rower. Do domu wracaliśmy więc na piechotę.PoniedziałekMamy nową pracownicę. Postanowiliśmy wymyślić jej jakąś ksywkę. Po trzech godzinach intensywnego myślenia już ją mieliśmy. Nazwaliśmy ją: Nowa.WtorekNowa dzisiaj nie przyszła. Podobno zrezygnowała z pracy. To wina Złotówy. Nie każdy wytrzyma na widok grubego faceta ubranego jedynie w banknot dziesięciozłotowy.ŚrodaBromba wróciła ze szpitala. Ale trafił tam Ziutek ze skomplikowanym złamaniem kości śródręcza. Upadła mu jakaś kartka i poprosił Brombę, żeby się odsunęła. Wtedy ona poszła mu na rękę.CzwartekZ okazji wdrażania u nas nowoczesnych technik pracy, kierownik kazał nam pisać na komputerach. Jako pierwsza komputer zapisała Bromba. Na moim też już brakuje miejsca.PiątekCzyścimy komputery. Okazało się, że kierownikowi chodziło o co innego. Za to teraz komputery w ogóle już nie działają. Może woda była za gorąca?SobotaNareszcie łykent. Zbieramy ze Złotówą grzyby. Odchodzą razem z tynkiem. Na niedzielę zostanie nam już tylko przedpokój.NiedzielaRano wpadł do nas sąsiad z góry. Do czasu wyremontowania sufitu będziemy mieszkać we trzech.PoniedziałekSpóźniłem się do pracy. Wszystko przez te korki. Już mi się całkiem przetarły. Będę musiał sobie kupić jakieś inne buty (Ale drugi raz już nie kupię sandałów. W zimie.).WtorekZostałem właścicielem komórki. Ze Złotówą już nie dało się mieszkać.ŚrodaZginął mój zszywacz. Nikt się nie chce przyznać. Ale ja podejrzewam Brombę. Ma nowa sukienkę.CzwartekPogodziłem się z żoną. Ziutka. Moja żąda rozwodu. Rozprawa jutro.PiątekSiedzimy z żoną przed salą rozpraw. Nagle słychać, jak sędzia krzyczy do woźnego: "Powódkę!" Idziemy do domu. Nie będzie nas sądził jakiś pijak.SobotaByliśmy na imieninach u Bromby. Strasznie się wymalowała i wystroiła. Wyglądała jak pisanka. Złotówa tak jej powiedział. Wtedy ona zaproponowała, że ugotuje mu jajka. Złotówa jakoś dziwnie zbladł. Jajek w każdym bądź razie nie było. Była kura i Coca-Cola. Podobno po okazyjnej cenie. Import z Belgii.NiedzielaJakoś dziwnie się czuję. Dowiedziałem się również, że Bromba jest w szpitalu. U Złotówy nikt nie odbiera. Pewnie pojechał na ryby.PoniedziałekCiągle kiepsko się czuję. Lekarz powiedział, że to zatrucie, więc dzisiaj siedzę w domu. Postanowiłem pooglądać sobie telewizję. Niestety, wieczorem już nie mogłem nic oglądać. Sąsiedzi zasunęli zasłony.WtorekJestem w pracy. Wszyscy juz wyzdrowieli. Miło popatrzeć na znajome twarze. Żeby tylko tak Bromba wszystkiego nie zasłaniała.ŚrodaZainstalowali u nas w pracy automat z Pepsi Colą. Albo mamy straszne szczęście, albo ten automat jest popsuty. Wszyscy wrzucający monety zawsze coś wygrywają.CzwartekZąb mnie strasznie rozbolał i w nagłym przypływie odwagi poszedłem do dentysty. Na fotelu po mojej odwadze już nie było śladu. Wyskoczyłem z fotela jak z procy. Dopiero po pokonaniu jakichś 5 km wyjąłem z zęba wiertło. Po jakimś czasie dogonił mnie dentysta. Samochodem. Znalazł mnie po szlaczku z części jego aparatury, jaki za sobą zostawiłem. Jej spłacanie zajmie chyba resztę życia. Moich dzieci i wnuków. Za to ząb już mnie nie boli.PiątekDla poprawienia wystroju biura Bromba przyniosła jakieś zielsko w doniczkach. Złotówa jak to zobaczył, strasznie się ucieszył. Powiedział mi, że to marihuana i zaczął robić skręty. Fajny miał odlot. Po tym jak to Bromba zobaczyła. Zresztą, to nie była wcale marihuana, tylko jakieś paprotki.SobotaPoszedłem z Brombą i Złotówą do kina. Bromba przyniosła wiadro popcornu. Ale cholera nie chciała się podzielić. Mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Po reklamach Złotówa zwymiotował, ja cały seans płakałem (choć to była komedia), a Bromba dostała zeza rozbieżnego.NiedzielaPojechaliśmy ze Złotówą na ryby. Ale smażalnia była zamknięta. Pojechaliśmy wiec do mieszkania Złotówy. Skończyło się, jak zwykle: na śledzikach i wyborowej.PoniedziałekBromba powiedziała, że napiłaby się herbaty. Ja na to, że ja też. Niestety, herbaty nie ma już od dwóch tygodni.WtorekDzisiaj Złotówa zrobił wszystkim herbaty. Była jakaś dziwna, jakby ziołowa. Ciekawe, dlaczego paprotki Bromby nie maja już liści. Przecież to jeszcze nie jesień.ŚrodaPo pracy poszliśmy z Ziutkiem na mecz. Było extra. Piłkarze początkowo grali niemrawo, ale za to w drugiej połowie już bardzo szybko poruszali się po boisku. Za nimi zaś gromada kibiców. Padły też bramki. Obie. W ogóle atmosfera była bardzo gorąca. Za to cały czas schładzały nas policyjne sikawki. Mam z tego meczu dużo pamiątek: policyjny kask, pałki, tarcza z napisem POLICJA, skrawki munduru, siniak od ławki na plecach, wybite dwa przednie zęby, jakieś szaliki.CzwartekNudy. Gdyby Złotówa niechcący nie podpalił biurka kierownika, dzień byłby na straty. Na kierowniku długo jeszcze utrzymywała się piana. Nie tylko ta z gaśnicy.PiątekZiutek przyszedł dzisiaj bardzo wesoły. Co prawda, nie minęło jeszcze 48 godzin, ale go już wypuścili. Jutro nasza drużyna ma mecz wyjazdowy. Ziutek obiecał, że mi coś przywiezie.SobotaDzisiaj pierwszy raz w życiu leciałem. Potrącił mnie samochód. Ciężarowy. Kierowca ciężarówki bardzo się wkurzył i zaczął mocno trząść drzewem, na którym wylądowałem. Gdyby mu w międzyczasie nie ukradli wozu, kto wie, jak by to się skończyło.NiedzielaNareszcie zdjęli mnie z drzewa. Strażacy to super goście. Zabrali mnie na akcję. Nie wiem, dlaczego się śmiali. Przecież ten kot, którego zdjęli z drzewa, nie był wcale do mnie podobny
Ci goście przebrali się za jedną osobę, żeby wejść do kina na jednym bilecie –
Podczas ślubu pies rzucił się na dziewczynę i... stał się bohaterem – Goście na tym ślubie na pewno nie spodziewali się takiego obrotu spraw podczas imprezy.Dziewczyna zbliżała się do tłumu gości, gdy pies jednego z nich rzucił się na nią.Chwilę później rozległa się eksplozja, zabijając psa i dziewczynę.Okazało się, że została ona wysłana przez organizację terrorystyczną Boko Haram, która regularnie terroryzuje ten region wysyłając na misje zamachowców-samobójców, najczęściej młode kobiety.Dzięki instynktowi psa udało się uratować wiele osób. Bez niego liczba rannych byłaby o wiele większa.Możemy tylko oddać cześć psu, który poświęcił się dla ludzi
Nieproszeni goście... –

Prawdziwa przyjaźń ma niesamowitą moc. Ta historia o tym świadczy:

Prawdziwa przyjaźń ma niesamowitą moc. Ta historia o tym świadczy: – "Co sobotę mój dziadek i ja chodziliśmy do domu spokojnej starości odwiedzać jego znajomych. Mamie to się nie podobało - uważała, że tracę czas i powinnam spędzać więcej czasu z rówieśnikami, ale dziadek był dla mnie ważniejszy. Zawsze powtarzał, że odwiedzając chorych, daje im się życie... Nigdy nie zapomnę tego zdania! W domu opieki przebywało wiele osób, ale najbardziej pamiętam Johna Kucharza, Elisę Babcię, Simona Piosenkarza i Viktora Milczka. Każdy z przyjaciół dziadka miał swój przydomek oddający jakąś najbardziej charakterystyczną cechę. John uwielbiał gotować, Elisa była naprawdę kochaną i wspaniałą babcią, Simon mógł spędzić cały dzień śpiewając, a Viktor tylko się przysłuchiwał i uśmiechał. Atmosfera w ośrodku była bardzo przyjemna i wyraźnie było widać radość na twarzach pacjentów, gdy ich odwiedzaliśmy... Kiedy odwiedzasz chorych, dajesz im życie." Minęło dużo czasu i mój dziadek bardzo się rozchorował. W sobotę nie wiedziałam, co robić, bo dziadek nie mógł towarzyszyć mi w spacerze do ośrodka, ale przypomniałam sobie jego słowa - NIGDY NIE POZWÓL, BY COKOLWIEK PRZESZKODZIŁO CI W ZROBIENIU WAŻNEJ RZECZY. Raz dwa ubrałam się i pobiegłam do domu opieki. Zaraz zapytali mnie o dziadka, powiedziałam im, że jest w szpitalu. To był bardzo smutny moment. A gdy wróciłam do domu okazało się, że dzwonili ze szpitala - stan dziadka pogorszył się. Lekarze dawali mu tydzień życia... Usiadłam na brzegu łóżka dziadka i w pewien sposób zaczęłam się już z nim żegnać. Nawet oddychanie sprawiało mu problem. Moja matka nie mogła przestać płakać... Tego samego popołudnia do pokoju dziadka wnieśli mnóstwo kwiatów i pielęgniarka poinformowała, że przyszli goście. Moja matka zrobiła zdziwioną minę, ale zanim zdążyła się obrócić już wiedziałam, kto wejdzie do środka: John Kucharz, Elisa Babcia, Simon Piosenkarz i Victor Milczek.""To gdzie ta impreza? - To było ich pierwsze pytanie i dziadek, choć z trudem, uśmiechnął się. Jego przyjaciele dostali specjalne pozwolenie na wyjście tylko po to, by odwiedzić dziadka. John upiekł ciasteczka, Simon zaczął grać na gitarze i wszyscy razem śpiewaliśmy. Elisa Babcia przyprowadziła swoje dwie wnuczki, Anne i Joyce, a Victor usiadł sobie w ciszy tuż przy dziadku ściskając go za rękę. Byliśmy razem prawie cztery godziny i nawet nie wiem, kiedy minął czas wizyt. Minął jeden dzień, potem kolejny, a dziadek zaczął powracać do zdrowia. Minęły dwa tygodnie, potem trzy i dziadek zaczął chodzić. Zaczął też samodzielnie jeść i chodzić do łazienki. Lekarze nie mogli w to uwierzyć. Lekarze uznali, że to cud, że dziadek przeżył, a potem... wypisali go do domu. Ja za to świetnie wiedziałam, jak do tego doszło. To przyjaciele uzdrowili dziadka. To oczywiste, bo... Kiedy odwiedzasz chorego, dajesz mu życie."
Bezdomny poprosił w restauracji o jedzenie. Kierownik powiedział coś, co zapamiętają wszyscy goście – Joey Mustain był z córką Stella w sieci restauracji „Chick-fil-A”, kiedy zauważył coś, co postanowił opisać na Facebooku:Zabrałem dziś moją córkę do knajpy. Po tym jak szalała na placu zabaw po jedzeniu, zawołałem ją na deser. Znów usiedliśmy spokojnie przy stole i widzieliśmy dokładnie prawie całą restaurację. To właśnie wtedy rzuciła nam się w oczy ta sytuacja. Bezdomny wędrownik podszedł do pracownika i zapytał, czy jest szansa na to, aby dostał resztki jedzenia. Był brudny, a jego buty były zabłocone. Włosy miał niechlujnie związane, a zarost sugerował, że od kilku dni się nie golił. Ludzie w restauracji obserwowali go, ale on się nie narzucał. Stał w bezpiecznej odległości, żeby nie naruszać ich przestrzeni. Kiedy tylko podszedł do niego kierownik, dało się słyszeć, jak mówi, że bezdomny nie dostanie resztek, a normalny posiłek taki jak wszyscy. Jedyne o co go poprosił to o modlitwę za jedzenie.Bezdomny nie miał z tym absolutnie żadnego problemu. Dokładnie słyszałem ich słowa i byłem naprawdę poruszony. Powiedziałem Stelli, żeby dobrze się przyjrzała, bo taki widok nie jest codziennością. Powinniśmy brać przykład, jak się zachować i jak pomagać innym. Mam nadzieję, że moja córka i goście restauracji zapamiętają na długo ten gest
Goście nieudanej imprezy sylwestrowej wezwali policję. Miały być trufle z koziego sera, tatar z łososia i wykwintne pasztety z żurawiną, a był ryż z gotowaną marchewką, zimno,brak miejsc – Koszt zabawy sylwestrowej to 230 zł od osoby. Sylwester w klubie Broadway w Łodzi zorganizował syn właściciela lokalu
Nie ma się co martwić, tak wyrasta przyszły gospodarz –  Zenek od jutra Ty odbierasz Jaśka z przedszkola. Co ja się dzisiaj wstydu najadłam! - A co się stało? - Dzieciaki jadły obiad i jakaś komisja z rejonu przyszła. Przedszkolanka mówi: - No dzieci. Co się mówi jak goście przychodzą? A Jasiek: -Witajcie drodzy goście. Już polewam zimnej wódeczki! Nie ma się co martwić, tak wyrasta przyszły gospodarz
Źródło: czym skorupka
Jestem ciekawa jak idąc do kogoś w gości będzie teraz zdejmować buty... –

Wzruszająca opowieść kobiety o niezwykłej więzi między siostrą a bratem:

Wzruszająca opowieść kobiety o niezwykłej więzi między siostrą a bratem: – Dorastałam w odległej górskiej miejscowości. Każdego dnia moi rodzice od świtu do nocy pracowali w polu. Mieliśmy bardzo mało pieniędzy i starczało tylko na bieżące potrzeby.Pewnego dnia chciałam kupić sobie chustkę. Wszystkie dziewczyny ze wsi takie nosiły, więc nie chciałam być gorsza. Ukradłam pieniądze z portfela ojca. On od razu zauważył kradzież i zapytał mnie oraz mojego brata kto to zrobił. Nie przyznałam się, bo się go zwyczajnie bałam. Był zły i powiedział, że skoro nie ma winnych, oboje poniesiemy karę. Nagle mój młodszy brat podniósł rękę i powiedział, że to on je ukradł. Płakałam całą noc, a mój mały braciszek trzymał mnie za rękę i uspokajał.„Przestań płakać. Trudno, stało się. Czasu nie cofniesz” — pocieszał mnie.Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy. Miał wtedy 8 lat a ja 11. Przez długo nienawidziłam siebie za to, że nie miałam odwagi się przyznać. Lata mijały, a ja pamiętałam tę sytuację tak, jakby wydarzyła się wczoraj.Kiedy mój brat był w ostatniej klasie szkoły średniej, został przyjęty do wyższej szkoły w mieście. W tym samym czasie ja już studiowałam na uniwersytecie. Któregoś dnia usłyszałam rozmowę mojego ojca z matką. Palił papierosy jeden za drugim i pytał ją, czy obie pociechy mają równie dobre stopnie.Matka ze łzami w oczach odpowiedziała:„A jakie to ma znaczenie, przecież nie mamy pieniędzy, aby opłacić edukację ani córki, ani syna?”Wtedy zjawił się brat i powiedział, że nie zamierza kontynuować nauki. Stwierdził, że przeczytał już wystarczająco książek. Ojciec był wściekły i zaczął na niego krzyczeć. Po czym udał się prosić mieszkańców wsi, żeby pożyczyli mu pieniądze na opłacenie czesnego.Wrócił z niewielką sumą i zaczął przekonywać mojego brata:„Chłopie musisz kontynuować naukę. Jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie uciekniesz od ubóstwa. Chcesz, aby spotkał cię taki los jak mnie?”Następnego ranka brat opuścił rodzinny dom. Zabrał ze sobą tylko kilka wysłużonych ubrań. Obok mojego łóżka zostawił notatkę: „Siostra, skończenie uczelni nie będzie łatwe! Odchodzę, aby znaleźć pracę. Wyślę ci pieniądze na studia.”Trzymałam ten kawałek papieru w dłoniach i płakałam. Z pieniędzy pożyczonych przez ojca oraz tych, które wysłał brat (nosił cement na budowie) udało mi się skończyć rok na uniwersytecie. Miałam wówczas 20 lat, a mój brat 17.Pewnego dnia uczyłam się w moim pokoju w akademiku. Współlokator przyszedł i powiedział, że ktoś ze wsi czeka na mnie przed budynkiem. Wyszłam i zobaczyłam brata. Całe jego ciało pokryte było brudem i cementem. Zapytałam, dlaczego nie powiedział koledze, że jest moim bratem. On odpowiedział z uśmiechem:„Tylko spójrz na mnie. Co on by sobie pomyślał, gdybym się przyznał, że jesteśmy rodziną?! Pewnie wszyscy śmialiby się z ciebie.” Byłam tak poruszona, że moje oczy napełniły się łzami. Przez ściśnięte gardło powiedziałam:„Nie obchodzi mnie, co powiedzą ludzie. Jesteś moim bratem bez względu na to, gdzie pracujesz i jak wyglądasz.”Znowu się uśmiechnął i wyjął z kieszeni spinkę. Przypiął mi ją do włosów i wyszeptał:„Widziałem, że wszystkie dziewczyny w mieście takie noszą. Pomyślałem, że ty też powinnaś taką mieć. W końcu nie jesteś od nich gorsza.”Wtedy nie mogłam się już opanować. Rzuciłam się mu ramiona i oboje zaczęliśmy płakać. Mieliśmy wówczas po 20 i 23 lata.Wyszłam za mąż i nadal mieszkałam w mieście. Mąż wielokrotnie prosił moich rodziców, aby się do nas przenieśli, ale oni nie chcieli o tym słyszeć. Mówili, że w mieście nie mają czego szukać.Mój ukochany był dyrektorem fabryki, w której pracował brat. Zaproponował mu, żeby został kierownikiem, ale on odrzucił jego propozycję. Pewnego dnia dotknął przewodów i został porażony prądem. Wylądował w szpitalu. Gdy go odwiedziliśmy, zapytałam, dlaczego nie przyjął posady kierownika. Gdyby to zrobił, dziś nie leżałby w ciężkim stanie w szpitalu. On z poważną miną odpowiedział:„Pomyśl o swoim mężu. Posądzono by go o to, że załatwił mi stanowisko. Przecież ja nie mam odpowiedniego wykształcenia.”Miałam wówczas 29 lat, a mój brat 26.Mój kochany braciszek ożenił się rok później z dziewczyną z naszej wioski. Podczas uroczystości poproszono go, by powiedział, kogo najbardziej kocha i szanuje. Nie zastanawiając się ani sekundy wykrzyczał: moja siostra jest dla mnie najważniejsza. Chwilę później opowiedział pewną historię, której ja kompletnie nie pamiętałam.Kiedy byliśmy dziećmi, musieliśmy pokonać sporo kilometrów, aby dojść do szkoły. Szczególnie trudno było w zimie. Wówczas szliśmy aż 2 godziny. Któregoś dnia wracaliśmy razem, a ja zgubiłem rękawiczkę. Moja starsza siostra podarowała mi swoją. Sama miała tylko jedną i strasznie zmarzła w rękę. Kiedy doszliśmy do domu i usiedliśmy przy stole, była tak przemarznięta, że nie mogła utrzymać sztućców. Wtedy przysiągłem sobie, że mimo że jestem od niej młodszy, zrobię wszystko, by była szczęśliwa.Oklaski wypełniły całą salę. Wszyscy goście patrzyli na mnie, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Wydusiłam z siebie tylko tyle, że jeśli jest na świecie jakiś mężczyzna, któremu jestem cokolwiek winna, to jest to właśnie mój brat.
 –
Trochę kreatywności – i goście zapamiętają Twoją imprezę na długo
Przyjeżdżasz do kogoś w odwiedzinyi odwalasz jakąś manianę –
Babcia mi mówiła, żeby gości witać chlebem i solą, ale... – ...to dziadek miał rację
Płonący prosiak, który miał być największą atrakcją poparzył trzy osoby, z czego dwie były zmuszone dokończyć "zabawę" w szpitalu – Ogniem zajęła się butelka ze spirytusem przeznaczonym do polewania mięsa. Płonąca ciecz rozlała się na gości
 –
E-mail profesora do studentów przed egzaminem – Na uczelni też zdarzają się równi goście!
Możesz więc ruszyć dupę, wstać sprzed monitora, i zastąpić internetowe relacje tymi prawdziwymi –  Relacjeby pokolenieikea.comTo jedyne takie badanie na świecie. Innych nie było zwyczajnie stać na jego przeprowadzenie. Nazywa się The Study of Adult Development. Zrobił je jeden z najlepszych uniwersytetów świata, czyli Harvard. Badacze z wydziału psychiatrii przez 75 lat śledzili życie 724 mężczyzn, aby sprawdzić, co decyduje o naszym szczęściu w życiu. 268 z nich to byli studenci z drugiego roku uczelni. Wiecie, ci bystrzy, zdolni, z dobrych rodzin, skazani na powodzenie. 456 to z kolei normalne chłopaki z Bostonu. Młodzi goście, mieszkający w obskurnych czynszówkach, często bez bieżącej ciepłej i zimnej wody. Przez te 75 lat badacze rozmawiali z nimi i z ich dziećmi, mieli dostęp do ich akt medycznych, filmowali, jak rozmawiają z żonami o swoich najgłębszych obawach.Byli tam lekarze, prawnicy, robotnicy, a nawet jeden późniejszy prezydent USA. Część z nich wspięła się na sam szczyt z samego dołu. Część poleciała w dół z samego szczytu. Niektórzy stali się alkoholikami, inni zachorowali na schizofrenię. 60 osób nadal żyje. Mają dziś zazwyczaj ot tak około 90 – tki.Ale szczęścia nie dało im bogactwo, ani sława, ani nawet 25 cm kutas. A co? Relacje. Ludzie, którzy byli bardziej związani z rodziną, z przyjaciółmi, z najbliższym otoczeniem czy mieli fajnych sąsiadów, byli szczęśliwsi, zdrowsi psychicznie i żyli dłużej. Ludzie, którzy mieli najlepsze związki mając 50 lat, byli najzdrowsi w wieku lat 80.Dobry związek nie tylko chroni nasze zdrowie, ale również chroni nasz umysł. Ludzie, którzy wiedzą, że mają obok osobę, na której mogą się oprzeć, pozostają dłużej bystrzy. Z drugiej strony, ludzie, którzy żyją w mało szczęśliwych związkach szybciej doświadczają kłopotów z pamięcią.Możesz więc ruszyć dupę, wstać sprzed monitora, i zastąpić internetowe relacje tymi prawdziwymi.
Jeśli matka śmieje się z dowcipów ojca - znaczy, że w domu są goście –