Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 90 takich demotywatorów

22 lata temu jego partnerka została ciężko ranna. Od tego czasu wytrwały bocian kradnie serca ludzi na całym świecie – Co roku 25 marca w małej chorwackiej wiosce ma miejsce niecodzienne wydarzenie. Mieszkańcy wypatrują pewnego bociana, który rok w rok o tej samej porze wraca do swej rannej partnerki. Wszystko zaczęło się w 1993 roku.Dyrektor szkoły w Brodska Varos znalazł wówczas postrzeloną przez myśliwych samicę bociana. Wyleczył jej rany i przygarnął pod swój dach. Mimo to ptak nie mógł odlatywać do cieplejszych krajów i całą zimę spędzał pod czujnym okiem Stjepana Vokica. Mężczyzna nazwał go Melena i opiekował się nim najlepiej, jak potrafił.Niedługo potem inny bocian o imieniu Klepetan zakochał się w Melenie. Każdej wiosny wracał z Afryki do gniazda, w którym przebywała ukochana. Robił to przeważnie miedzy 24 a 25 marca. Któregoś roku Stjepan zauważył, że na dachu szkoły wylądował jakiś samiec. Na początku pomyślał, że to Klepetan, jednak było to do niego niepodobne, ponieważ zazwyczaj był punktualny, a teraz przyleciał o 12 dni za wcześnie.Szybko okazało się, że to obcy bocian, który chce odbić Klepetanowi partnerkę. Malena nie dała się zwieść! Przegoniła intruza z gniazda i wiernie czekała na właściwego osobnika. Kiedy ukochany nie pojawił się 25 marca, opiekun bał się, że zmarł w drodze powrotnej lub jest zbyt stary, by przelecieć aż 12.000 kilometrów. Gdy wszyscy stracili już nadzieję, ptak pojawił się na horyzoncie. Co prawda z dziesięciodniowym opóźnieniem, ale cały i zdrowy. Stjepan przywitał go wiadrem smakowitych ryb, które pochłonął w mgnieniu oka.Chociaż nie jest rzadkością, że bociany trzymają się razem przez długie lata, to 15 letni związek tych dwoje robi wrażenie. Wspólnie wydali na świat już ponad 40 piskląt! Miejmy nadzieję, że na tym się nie skończy!
Facet opisał pożegnanie ze swoim najlepszym przyjacielem. Sam się popłakałem gdy to czytałem... – "We wrześniu, u mojego owczarka tylne łapy zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Każdy spacer z nim był coraz trudniejszy, ale wiedzieliśmy, że musi się trochę poruszać. Jego zawzięcie było godne podziwu, gdy pomimo braku sił, wspinał się po schodach, próbował cieszyć każdym postawionym krokiem, mimo że widać było, że sprawia mu to bólGdy byłem z nim na spacerze ludzie pytali mnie o to, co się z nim stało i dlaczego ma problemy z poruszaniem się. Widać było, że z każdym miesiącem coraz trudniej było mu chodzić. W listopadzie całkowicie przestał chodzić, ale wierzyłem, że pomimo takiego zachowania i braku apetytu, nie umrze. Nie dopuszczałem do siebie innej myśli...Wiedziałem, że cierpi, ale nie chciałem jego śmierci, mimo że nadal nie miał apetytu, nie jadł. 20 grudnia było już bardzo źle... z ciężkim sercem zadzwoniłem do weterynarza, nie mogłem dłużej patrzeć na to jak się męczy. Lekarz obiecał przyjść do nas po pracy. Zdając sobie sprawę, że zimą wcześniej robi się ciemno, wziąłem szpadel i poszedłem do lasu (mieszkam w prywatnym domu w jego pobliżu).  W zamrożonej ziemi trudno było wykopać dół, lecz starałem się zrobić go tak głęboki, jak to tylko możliwe. W końcu wróciłem do psa i spędziłem z nim cały dzień. Weterynarz wstrzyknął pierwszy zastrzyk nasenny. Staliśmy w milczeniu i patrzeliśmy jak nasz ukochany pies zasypia.Wciąż mam przed oczami to jak przyszedł do mnie kiedy byłem dzieckiem i te wszystkie 13 lat przez które mieszkał z nami, on był moim najbardziej lojalnym przyjacielem. Zaniosłem go do wykopanego dołu. Lekarz zostawił mnie sam na sam z ciałem mojego psa. Miałem w oczach łzy. Nigdy nie widziałem go w takim stanie... Było jasne, że nie spał, wszystkie mięśnie były w końcu rozluźnione, nieściśnięte przez ból... Oczy nie reagowały na światło. Pochowałem go i siedziałem przy jego grobie przez dobre 2 godziny i wciąż myślałem o nim. Z jednej strony nie mogłem sobie wybaczyć,  ale z drugiej wiedziałem, że teraz on już się nie męczy i nie czuje bólu.Żegnaj, mój wierny przyjacielu,Kochałem cię i nigdy o tobie nie zapomnę!"

Młoda matka zostawia druzgoczącą wiadomość pijanemu kierowcy, który zabił jej rodzinę

Młoda matka zostawia druzgoczącą wiadomość pijanemu kierowcy,który zabił jej rodzinę – Młoda kobieta próbuje uporać się z niewyobrażalną tragedią. W jednej sekundzie straciła to, co dla niej najważniejsze… Jej mąż i ich dziecko zostali zabici przez pijanego kierowcę. Dokładnie w 1 rocznicę tego wypadku napisała list do kierowcy, który spowodował wypadek. „To był dzień, jak każdy inny. Corey obudził się i poszedł do pracy. Ja zostałam z małym Parkerem w domu i bawiliśmy się cały ranek i popołudnie, a po pracy mąż do nas dołączył. Zaczął wygłupiać się z naszym słodkim synkiem, a ja w tym czasie poszłam szykować się do wyjazdu. Wybieraliśmy się do SPA. Należał nam się odpoczynek i marzyliśmy o tym, żeby nasza mała rodzinka wreszcie wspólnie spędziła urlop.Nie mieliśmy pojęcia, że za kilka minut wszystko się zmieni… Że już nie będzie dla nas wspólnej przyszłości. Że wszystkie nasze plany i marzenia, nie będą miały szans na realizację. Nie postawimy wspólnie domu, nie zabierzemy Parkera do fryzjera na pierwsze strzyżenie włosów. Nie przegotujemy go na pierwszy dzień szkoły. Nasza rodzina nigdy się nie powiększy. Że nie będzie już nas.Wsiedliśmy do auta. Mój ukochany mąż prowadził, a synek siedział tyłem do kierunku jazdy i oglądał „Klub przyjaciół Myszki Miki”. Nagle uderzyło nas inne auto. Prowadzone z ogromną prędkością przez pijanego kierowcę… Ten moment na zawsze pozostanie koszmarem w mojej głowie. Ta jedna, egoistyczna osoba, która uznała, że może wsiąść pijana za kierownicę i odebrać życie mojego słodkiego, niewinnego, 15-miesięcznego synka. Mój mąż odszedł 24 godziny później.(…)Jedna, samolubna decyzja spowodowała, że zostałam 21-letnią wdową i mamą aniołka, którego nie może przytulić. Personel medyczny był tak poruszony naszą tragedią, że sam potrzebował wsparcia. Tyle koszmarów, tyle strachu… Musiałam oglądać zwłoki własnego dziecka… Te wszystkie raporty… Mnóstwo rzeczy, których nie powinna przeżywać, ani nawet wyobrażać sobie żadna kobieta.Zniszczyłaś wszelkie marzenia, jakie mieliśmy i spowodowałaś ból, o którego istnieniu nie miałam nawet pojęcia.Tego dnia zabiłaś również mnie, jako matkę i żonę. Musiałam zebrać wszystkie siły, aby jakoś funkcjonować. Straciłam jednak sens życia. Wiele zawdzięczam moim bliskim, a także wsparciu wdów, które również straciły ukochanych.Wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, gdyby ktoś zareagował na widok pijanej kobiety wsiadającej do auta. Ktoś mógłby uratować nam życia.Błagam was, nie pozwalajcie, aby w waszym otoczeniu ktoś wsiadał za kółko po spożyciu alkoholu. Bierzcie odpowiedzialność i za siebie i za innych!”Pijana kobieta nigdy nie odczytała tego listu, ponieważ również zginęła w tym wypadku. Dziewczyna miała nadzieję, że dzięki jej apelowi ludzie zaczną bardziej zawracać uwagę na problem pijanych kierowców w swoim otoczeniu i zapobiegną kolejnym tragediom
Mleko mamy zaspokaja potrzeby: – Pragnienia - na żądanie.Głodu - na żądanie.Ssania - dziecko może mięć bardzo silną potrzebę ssania, na równi z głodem czy pragnieniem.Bliskości - dziecko jest do tego przyzwyczajone od okresu prenatalnego.Ciepła - które znajduje tuląc się do mamy.Bezpieczeństwa - dziecko czuje ukochany zapach mamy, czuje wewnętrzny spokój, harmonię, równowagę, nie czuje się samotne, ani zdenerwowane oraz słyszy bicie serca mamy, które tak dobrze zna.Jedności, przynależności - dziecko postrzega siebie i swoją mamę, jako jedno ciało do około 6-10 miesiąca, chociaż lubi o wiele dłużej. Spodziewa się, że jego potrzeby zostaną zaspokojone teraz, natychmiast, tak, jak miało to miejsce w łonie matki.Karm miłością, na zdrowie! Mleko mamy
Gdy pewien amerykański żołnierz wrócił z misji w Korei, zatrzymał się w Los Angeles i od razu zadzwonił do rodziców, że żyje i przyjedzie niedługo do domu – Przed powrotem chciał ich o coś poprosić i na początku nie wiedział jak ma zacząć rozmowę. Gdy już się odważył, powiedział że przyjedzie ze znajomym, który jest dla niego bardzo ważny. Rodzice nie mieli nic przeciwko, stwierdzili nawet, że chętnie poznają przyjaciela syna."Ale jest coś, o czym musicie wiedzieć. Ten mój znajomy został poważnie ranny na misji. Stracił nogę i rękę. Nie ma gdzie pójść, wszyscy się od niego odwrócili, dlatego pomyślałem, że mógłby zamieszkać z nami."Po tych słowach rodzice zmieszali się i powiedzieli, że lepiej by go nie przywoził do nich, bo to byłaby dla nich niezręczna i kłopotliwa sytuacja. Nie wyobrażali sobie jak mieliby się zachowywać wobec niepełnosprawnego człowieka, który tak nagle zamieszkałby w ich domu. Polecili synowi, żeby zaprowadził tego znajomego do ośrodka, gdzie na pewno otrzyma stosowną opiekę.Żołnierz bardzo posmutniał, że nie mógł zabrać przyjaciela ze sobą, ale nie chciał też na siłę przekonywać rodziców.Dzień później rodzice otrzymali telefon: ich syn popełnił samobójstwo... Zrozpaczeni po śmierci syna, natychmiast polecieli do Los Angeles, aby zidentyfikować ciało. To niestety był on... ale potem odkryli coś, co sprawiło, że znienawidzili samych siebie:To właśnie ich ukochany syn nie miał ręki i nogi. Ich jedyne dziecko nie mówiło wcale o koledze, tylko o samym sobie
Źródło: wiemy.to
Piękny list mężczyzny, zdaniem którego psy tak naprawdę nie umierają: – Wielu z was, zwłaszcza tych, którzy niedawno stracili psa jest przekonanych, że stracili go na rzecz śmierci. Tłumaczą sobie, że po prostu zawsze tak było i musi być. Psy nigdy nie umierają. Nie wiedzą jak to zrobić. Meczą się i są bardzo stare, bolą je kości. Oczywiście nie umierają. Gdyby tak było, nie chciałyby zawsze chodzić na spacery, nawet gdy ich stare kości mówią: „Nie, to nie jest dobry pomysł. Nie idźmy.” Nie, psy zawsze chcą iść na spacer. Mogą mieć siłę tylko na jeden krok, ale zawsze go zrobią, nim upadną na podłogę. Idą. Nie dlatego, że nie lubią swojego właściciela. Wręcz przeciwnie, spacer z wami to wszystko, co kochają. Ich szef oraz cała kakofonia zapachów. Kot, inny pies, gnijące kości kurczaka i ty. To czyni ich świat perfekcyjnym, a w idealnym świecie nie ma śmierci. Z czasem psy są coraz bardziej senne. To właśnie dostrzegasz. Nie nauczą cię o tym na drogich uniwersytetach. Nie powiedzą, że psy nigdy nie umierają. Wielka szkoda. Kiedy myślisz, że twój pies nie żyje, on zasypia  w twoim sercu. Czujesz to w piersi, tak bardzo ją to ściska i boli. Kto by nie płakał, jeśli w jego sercu odchodzi ukochany pies? Jedyna rada to wiedzieć, że on nie umarł. Jest nadal w twoim sercu, i gdy tylko posłuchasz uważnie,  usłyszysz jego głosu: „Dzięki szefie, dzięki za ciepłe miejsce do spania w twoim sercu, to najlepsze miejsce dla mnie!”Pies na chwilę zaśnie w twoim sercu, ale potem się budzi i mówi: „Pamiętasz nasze spacery, godziny ganiania za patykiem, a pamiętasz, jak wszedłem w największe błoto i musiałeś mnie kąpać?” Cały czas drapie nas w serce, byś nie zapomniał, że tam jest. Psy nie umierają, po latach towarzyszenia ci muszą sobie podrzemać w sercu. Gdy bolą je kości, gdy doskwiera ślepota, chcą po prostu zasnąć w twoim sercu. Pamiętaj, psy nie umierają. Zasypiają tylko na chwilę w twoim sercu, a pamięć i radość, jaką wniosły do twojego życia, budzi je od czasu do czasu i każde podrapać cię w serce, byś nie zapomniał.

"Nigdy nie biegnij za kimś, kto już wie, gdzie ciebie szukać"

"Nigdy nie biegnij za kimś, kto już wie, gdzie ciebie szukać" – Jeśli chcecie wrócić do siebie po nieudanej relacji, nie biegajcie za osobą, która już Was nie chce... Anka miała dwadzieścia pięć lat, dopiero skończyła studia, a w głowie huczało jej od wspaniałych planów. Całe studia spotykała się z jednym chłopakiem, mieli wziąć ślub tuż po obronie, zacząć pracę w zawodzie. Akurat z pracą problemu nie było, gorzej z tym ślubem. Chłopak Anki mniej dzwonił, rzadziej odbierał od niej telefon, odwoływał spotkania. Dla każdego sytuacja była jasna - on się wypisuje z tego związku. Dla każdego oprócz samej zainteresowanej...Anka długo walczyła, zupełnie niepotrzebnie i czuła coś podobnego do obrzydzenia do samej siebie. Jej ukochany potrafił przez trzy dni nic nie napisać, a potem dzwonił z prośbą, żeby odebrała go z imprezy, bo wypił z kolegami. I Ania wsiadała w auto i jechała po ukochanego. I na tym koniec. Przypominał sobie o niej tylko wtedy, kiedy coś potrzebował traktując ją jak ostatnie koło ratunkowe. Usilnie próbując zająć ważne miejsce w życiu innej osoby tracimy szacunek do samych siebie. Nikt nie potrzebuje iść za kimś, chcemy iść obok siebie. A tak naprawdę, jeśli ta bliska osoba woli widzieć nas gdzieś tam ukrytych w cieniu, to oznacza tylko jedno - wcale jej na nas nie zależy. Prawdziwa miłość, lub przyjaźń szukają kontaktu, a nie tylko ratowania z opresji. Prawdziwa przyjaźń i miłość to nie przysłowiowa ostatnia deska ratunku.Co zrobiła Anka?Straciła prawie dwa lata życia na czekanie na telefon od chłopaka, który z nią ostatecznie zerwał, ale powracał jak bumerang w momencie, gdy zostawał sam i na nikogo już nie mógł liczyć. A ona tak bardzo chciała być tamtą szczęśliwą, zakochaną dziewczyną, że zupełnie nie potrafiła dać sobie szansy na życie, na jakie zasługuje - z samą sobą na pierwszym miejscu.Szkoda tracić dwa cenne lata życia na bycie opcją"Stwórz swój własny ogród i ozdób własną duszę zamiast czekać, aż ktoś ci przyniesie kwiaty" Jeśli chcecie wrócić do siebie po nieudanej relacji, nie biegajcie za osobą, która już Was nie chce... Anka miała dwadzieścia pięć lat, dopiero skończyła studia, a w głowie huczało jej od wspaniałych planów. Całe studia spotykała się z jednym chłopakiem, mieli wziąć ślub tuż po obronie, zacząć pracę w zawodzie. Akurat z pracą problemu nie było, gorzej z tym ślubem. Chłopak Anki mniej dzwonił, rzadziej odbierał od niej telefon, odwoływał spotkania. Dla każdego sytuacja była jasna - on się wypisuje z tego związku. Dla każdego oprócz samej zainteresowanej...Anka długo walczyła, zupełnie niepotrzebnie i czuła coś podobnego do obrzydzenia do samej siebie. Jej ukochany potrafił przez trzy dni nic nie napisać, a potem dzwonił z prośbą, żeby odebrała go z imprezy, bo wypił z kolegami. I Ania wsiadała w auto i jechała po ukochanego. I na tym koniec. Przypominał sobie o niej tylko wtedy, kiedy coś potrzebował traktując ją jak ostatnie koło ratunkowe. Usilnie próbując zająć ważne miejsce w życiu innej osoby tracimy szacunek do samych siebie. Nikt nie potrzebuje iść za kimś, chcemy iść obok siebie. A tak naprawdę, jeśli ta bliska osoba woli widzieć nas gdzieś tam ukrytych w cieniu, to oznacza tylko jedno - wcale jej na nas nie zależy. Prawdziwa miłość, lub przyjaźń szukają kontaktu, a nie tylko ratowania z opresji. Prawdziwa przyjaźń i miłość to nie przysłowiowa ostatnia deska ratunku.Co zrobiła Anka?Straciła prawie dwa lata życia na czekanie na telefon od chłopaka, który z nią ostatecznie zerwał, ale powracał jak bumerang w momencie, gdy zostawał sam i na nikogo już nie mógł liczyć. A ona tak bardzo chciała być tamtą szczęśliwą, zakochaną dziewczyną, że zupełnie nie potrafiła dać sobie szansy na życie, na jakie zasługuje - z samą sobą na pierwszym miejscu.Szkoda tracić dwa cenne lata życia na bycie opcją"Stwórz swój własny ogród i ozdób własną duszę zamiast czekać, aż ktoś ci przyniesie kwiaty"

Wzruszająca opowieść kobiety o niezwykłej więzi między siostrą a bratem:

Wzruszająca opowieść kobiety o niezwykłej więzi między siostrą a bratem: – Dorastałam w odległej górskiej miejscowości. Każdego dnia moi rodzice od świtu do nocy pracowali w polu. Mieliśmy bardzo mało pieniędzy i starczało tylko na bieżące potrzeby.Pewnego dnia chciałam kupić sobie chustkę. Wszystkie dziewczyny ze wsi takie nosiły, więc nie chciałam być gorsza. Ukradłam pieniądze z portfela ojca. On od razu zauważył kradzież i zapytał mnie oraz mojego brata kto to zrobił. Nie przyznałam się, bo się go zwyczajnie bałam. Był zły i powiedział, że skoro nie ma winnych, oboje poniesiemy karę. Nagle mój młodszy brat podniósł rękę i powiedział, że to on je ukradł. Płakałam całą noc, a mój mały braciszek trzymał mnie za rękę i uspokajał.„Przestań płakać. Trudno, stało się. Czasu nie cofniesz” — pocieszał mnie.Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy. Miał wtedy 8 lat a ja 11. Przez długo nienawidziłam siebie za to, że nie miałam odwagi się przyznać. Lata mijały, a ja pamiętałam tę sytuację tak, jakby wydarzyła się wczoraj.Kiedy mój brat był w ostatniej klasie szkoły średniej, został przyjęty do wyższej szkoły w mieście. W tym samym czasie ja już studiowałam na uniwersytecie. Któregoś dnia usłyszałam rozmowę mojego ojca z matką. Palił papierosy jeden za drugim i pytał ją, czy obie pociechy mają równie dobre stopnie.Matka ze łzami w oczach odpowiedziała:„A jakie to ma znaczenie, przecież nie mamy pieniędzy, aby opłacić edukację ani córki, ani syna?”Wtedy zjawił się brat i powiedział, że nie zamierza kontynuować nauki. Stwierdził, że przeczytał już wystarczająco książek. Ojciec był wściekły i zaczął na niego krzyczeć. Po czym udał się prosić mieszkańców wsi, żeby pożyczyli mu pieniądze na opłacenie czesnego.Wrócił z niewielką sumą i zaczął przekonywać mojego brata:„Chłopie musisz kontynuować naukę. Jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie uciekniesz od ubóstwa. Chcesz, aby spotkał cię taki los jak mnie?”Następnego ranka brat opuścił rodzinny dom. Zabrał ze sobą tylko kilka wysłużonych ubrań. Obok mojego łóżka zostawił notatkę: „Siostra, skończenie uczelni nie będzie łatwe! Odchodzę, aby znaleźć pracę. Wyślę ci pieniądze na studia.”Trzymałam ten kawałek papieru w dłoniach i płakałam. Z pieniędzy pożyczonych przez ojca oraz tych, które wysłał brat (nosił cement na budowie) udało mi się skończyć rok na uniwersytecie. Miałam wówczas 20 lat, a mój brat 17.Pewnego dnia uczyłam się w moim pokoju w akademiku. Współlokator przyszedł i powiedział, że ktoś ze wsi czeka na mnie przed budynkiem. Wyszłam i zobaczyłam brata. Całe jego ciało pokryte było brudem i cementem. Zapytałam, dlaczego nie powiedział koledze, że jest moim bratem. On odpowiedział z uśmiechem:„Tylko spójrz na mnie. Co on by sobie pomyślał, gdybym się przyznał, że jesteśmy rodziną?! Pewnie wszyscy śmialiby się z ciebie.” Byłam tak poruszona, że moje oczy napełniły się łzami. Przez ściśnięte gardło powiedziałam:„Nie obchodzi mnie, co powiedzą ludzie. Jesteś moim bratem bez względu na to, gdzie pracujesz i jak wyglądasz.”Znowu się uśmiechnął i wyjął z kieszeni spinkę. Przypiął mi ją do włosów i wyszeptał:„Widziałem, że wszystkie dziewczyny w mieście takie noszą. Pomyślałem, że ty też powinnaś taką mieć. W końcu nie jesteś od nich gorsza.”Wtedy nie mogłam się już opanować. Rzuciłam się mu ramiona i oboje zaczęliśmy płakać. Mieliśmy wówczas po 20 i 23 lata.Wyszłam za mąż i nadal mieszkałam w mieście. Mąż wielokrotnie prosił moich rodziców, aby się do nas przenieśli, ale oni nie chcieli o tym słyszeć. Mówili, że w mieście nie mają czego szukać.Mój ukochany był dyrektorem fabryki, w której pracował brat. Zaproponował mu, żeby został kierownikiem, ale on odrzucił jego propozycję. Pewnego dnia dotknął przewodów i został porażony prądem. Wylądował w szpitalu. Gdy go odwiedziliśmy, zapytałam, dlaczego nie przyjął posady kierownika. Gdyby to zrobił, dziś nie leżałby w ciężkim stanie w szpitalu. On z poważną miną odpowiedział:„Pomyśl o swoim mężu. Posądzono by go o to, że załatwił mi stanowisko. Przecież ja nie mam odpowiedniego wykształcenia.”Miałam wówczas 29 lat, a mój brat 26.Mój kochany braciszek ożenił się rok później z dziewczyną z naszej wioski. Podczas uroczystości poproszono go, by powiedział, kogo najbardziej kocha i szanuje. Nie zastanawiając się ani sekundy wykrzyczał: moja siostra jest dla mnie najważniejsza. Chwilę później opowiedział pewną historię, której ja kompletnie nie pamiętałam.Kiedy byliśmy dziećmi, musieliśmy pokonać sporo kilometrów, aby dojść do szkoły. Szczególnie trudno było w zimie. Wówczas szliśmy aż 2 godziny. Któregoś dnia wracaliśmy razem, a ja zgubiłem rękawiczkę. Moja starsza siostra podarowała mi swoją. Sama miała tylko jedną i strasznie zmarzła w rękę. Kiedy doszliśmy do domu i usiedliśmy przy stole, była tak przemarznięta, że nie mogła utrzymać sztućców. Wtedy przysiągłem sobie, że mimo że jestem od niej młodszy, zrobię wszystko, by była szczęśliwa.Oklaski wypełniły całą salę. Wszyscy goście patrzyli na mnie, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Wydusiłam z siebie tylko tyle, że jeśli jest na świecie jakiś mężczyzna, któremu jestem cokolwiek winna, to jest to właśnie mój brat.
Polka o małżeństwie z Arabem:"To jest jak bajka. Nie to, co z Polakami,którzy nie myją dup” – Na portalu multiculticlub.com zamieszczony został wpis Polki, w którym kobieta w superlatywach wypowiada się o małżeństwie z Arabem. „Mieszkam sobie jedną nogą w kraju, w którym rządzi Królewna, a drugą w kraju rządzonym przez Króla. Prawda, że jak w bajce?” – pisze Marta El Marakchi. Kobieta nie poprzestaje jednak tylko na chwaleniu swojego związku, bowiem we wpisie wytyka też wady swoich rodaków.Kobieta zaczyna wpis od zaznaczenia, że jej mąż w przeciwieństwie do większości Polaków nie pije alkoholu, nie pali papierosów i nie przegrywa pieniędzy w zakładach. Podkreśla, że jej ukochany był z nią przez kolejnych kilka dni po porodzie ich wspólnego dziecka, a nie „opijał tydzień sukcesu poza domem”El Marakchi przedstawiła też we wpisie ogólne zalety Arabów. Wśród nich są – przedsiębiorczość, pojętność, wielkoduszność i chęć do pomocy. Dzięki temu wszystkiemu mają być dobrymi mężami.RODACY WIERZYCIE W TĘ BAJKĘ?Jak myślicie miała wolny dzień od bicia za ten wywiad?A może dostała obiad?
Kiedy wygrywasz srebrny medal, ale nie jesteś pewna czy to wystarczy, aby Ukochany Przywódca zachował ciebie i twoją rodzinę przy życiu –
"Gorąco proszę o modlitwę za mój ukochany kraj, za Syrię. Jezu ufam Tobie." powiedziała Rand Mittri z Aleppo w Syrii kończąc swoje świadectwo na ŚDM – I ani słowa o chęci imigracji do Europy lub prośby o azyl
A twój ukochany jak Ciebie nazywa? –

Mężczyzna dostał od zmarłej żony wzruszający prezent dwa lata po jej śmierci Popłakał się, gdy usłyszał wyznanie zmarłej żony skierowane do jego nowej partnerki

Popłakał się, gdy usłyszał wyznaniezmarłej żony skierowane do jego nowej partnerki –  Amerykanka Brenda Schmitz przegrała walkę zrakiem, ale tuż przed śmiercią napisała list donajbliższych. Przekazała go przyjaciółce zpoleceniem, że list może wysłać dopiero, gdy jejmąż znów się zakocha. 2 lata po jej śmierci wniezwykły i bardzo wzruszający sposób list wkońcu trafił do rodziny.Przyjaciółka zgodnie z jej życzeniem, wysłałalist, gdy David znalazł nową miłość. Tak, jakChciała brenda, list nie trafił bezpośredniodo rodziny, ale do stacji radiowej Star, któraco roku zbiera przedświąteczne życzenia.Przed odczytaniem listu zaproszono dostudia niczego niespodziewającego się Davida.„Gdy otrzymacie ten list, nie będę żyć.Przegrałam walkę z rakiem jajników.List ten miał trafić do was, gdy mój ukochanymąż David znajdzie kogoś, z kim znów będziemógł dzielić życie"- napisała Brenda i wymieniła3 życzenia:1. Wspaniały dzień dla nowej miłościDavida. Należy jej się, za bycie macochą dlawszystkich tych chłopaków. Sprawcie,żeby się uśmiechnęła i żeby wiedziała, żenaprawdę doceniam jej wysiłki(państwo Schmitzowie mieli czterech synów).3. Impreza dla wszystkich pracownikówonkologii ze szpitala miłosierdzia, w którym leczyłasię Brenda. Wzruszony David opowiadał łamiącymgłosem o swojej żonie i o tym, jak w dniu jejpogrzebu padał deszcz, a na niebie pojawiłasię podwójna tęcza."Somewhere overtheRainbow" była ulubioną piosenką Brendy.Jak się później okazało, Brenda napisałaJeszcze jeden list, który jednak przeznaczonybył tylko dla nowej wybranki serca Davida.
Tak wzruszającym listem żegna się z synem znany dziennikarz –  Jarosław Kulczycki cieszący się sympatią widzów TVP prezenter i dziennikarz przeżywa rodzinny dramat. Jego ukochany syn Filip zmarł tragicznie w niedzielę 13 września. 19-letni chłopak zasłabł, mimo podjętej reanimacji nie udało się uratować jego życia. Przyczyna śmierci jest na razie nieznana. -Filip! Gdzie jesteś?! Nigdy nas tak nie martwiłeś. Zawsze telefon albo chociaż esemes! A teraz nic. Cisza...Nawet gdy byłeś miesiąc temu w Turcji i Albanii, gdy podróżowałeś autostopem przez dalekie kraje, co dwa, trzy dni dawałeś znak życia. A teraz cisza...Mówią, że Cię nie ma. Albo że jesteś, ale gdzie indziej. Gdzie? Dlaczego nie tu z nami?! Mówią, że życie człowieka jest kruche. Ale młodzi ludzie nie znikają tak nagle. Może zdarza się to nieraz, ale zawsze komuś innemu, gdzieś daleko, na horyzoncie kręgu znajomych nam ludzi. Albo czytamy o tym w gazecie.A Ty wróciłeś z górskich wędrówek. Był Giewont i Świnica. Kiepska pogoda, więc Orla Perć musi zaczekać. Jak my, czeka.Martwiliśmy się, żeby nic się w tych górach nie stało. Ale przecież to nie pierwszy raz, a Ty taki dojrzały i rozsądny. I wróciłeś zdrów i cały. Zmęczony, ale szczęśliwy.A tu tyle spraw. Nowe studia. Informatyka po angielsku. I jeszcze zaocznie filozofia. Nie za dużo, Synku? Oj Mamo, oj Tato... Spróbuję, zobaczę, mam czas.A miałeś tego czasu 19 lat i 11 miesięcy. Bez sześciu dni.Iskierko nasza malutka kochana! On taki wrażliwy. Jak mgiełka - mówili. Dyzio marzyciel - to pani Bożenka w szkole. Ale Ty rosłeś pięknie! Dawaliśmy Ci cały nasz świat, a Ty brałeś chętnie. Szeroko otwarte oczy chłonęły wszystko łapczywie, a Twoja główka mała - coraz większa, mądrzejsza.Książki, wspólne czytanie, podróże dalekie. Na Saharze piasek jak cukier puder. Słońce Maroka i wieloryby w Kanadzie. Kajakowe spływy i górskie wędrówki. Rozmowy, dużo rozmów. Spacery w Kabackim lesie.Coraz więcej przyjaciół. Prawdziwych, sprawdzonych. I miłość pierwsza. Wielka, prawdziwa, najszczersza.Tacy dumni byliśmy. Przerosłeś nas. Wzrostem o głowę, umysłem o pięć głów. Nie ma większej nagrody dla rodzica.A potem w niedzielne południe straszny telefon: Syn zemdlał, reanimujemy go. Godzinę o Ciebie walczyli. Nie wróciłeś. Przestało bić Twoje serce. Nasze kochane serduszko...A tego dnia miała być kolacja z mamą. A następnego obiadek u ukochanej babci. A u nas odkładane zdjęciowisko z letnich podróży. I chrzest siostry.Ostatnie rozmowy, ostatnie pożegnanie, uścisk, spojrzenie ostatnie czule chronimy w pamięci.Ale przecież był cichy szept, kiedy mama tuliła Cię zrozpaczona, zapłakana. Powiedzieli, że to tylko powietrze. Czy to było "nie martw się mamo kochana"?I tych kilka kropel z nieba, kiedy ze złamanym sercem płakałem na cichej plaży. To było "żegnaj tato"?Gdzie jesteś Synku? Gdzie teraz wędrujesz? Czy wiesz już wszystko?Tulimy Cię ostatni raz do snu. Przykrywamy kołderką gorącej miłości, dumy, żeś taki wspaniały, wymarzony Syn.Śpij słodko. I czekaj na nas.My przecież też kiedyś zaśniemy- napisał Jarosław Kulczycki.

Psia modlitwa autorstwa Beth Norman Harris

Psia modlitwa autorstwa Beth Norman Harris – Każdy, kto ma swojego czworonoga powinien to przeczytać „Traktuj mnie łaskawie, mój ukochany przyjacielu. Nie ma na świecie większej wdzięczności za to, jakie życie mi dałeś niż moje kochające serce." „Nie lekceważ mnie i nie używaj wobec mnie przemocy. Mimo, że mnie uderzysz, ja i tak będe lizać Twoją dłoń, ale nie rób tego. Cierpliwością i zrozumieniem nauczysz mnie nowych rzeczy zdecydowanie szybciej." „Mów do mnie często, bo twój głos jest dla mnie najsłodszą na świecie muzyką. Widzisz na pewno, jak macham ogonem, gdy się do mnie odzywasz." „Gdy jest zimno i mokro, weź mnie proszę do domu... Nie oczekuję ogromnych luksusów, chcę jedynie, aby było mi ciepło. Jeśli jednak Ciebie nie będzie w domu, wolę iść przy Twoim boku przez największe mrozy niż leżeć na miękkiej poduszce. Tylko przy Tobie czuję się szczęśliwy." „Pamiętaj o tym, aby moja miska była zawsze wypełniona świeżą wodą. Nie powiem, kiedy jestem spragniony, więc proszę dbaj o mnie. Nie zapominaj także, aby mnie nakarmić, żebym miał siłę stać przy Twoim boku, być Twoją radością i strzec Cię, gdy zajdzie taka potrzeba." „A jeśli zachoruję to proszę Cię, abyś mnie nie porzucał... Zamiast tego przytul mnie mocno i pomóż przejść na drugą stronę. A ja odejdę ze świadomością, że ostatnie chwile mojego życia spędziłem w najbezpieczniejszym miejscu na Ziemi - w Twoich ramionach."

Jeżeli i ty należysz do takich skomplikowanych kobiet i jesteś wciąż sama to nie martw się

Jeżeli i ty należysz do takich skomplikowanych kobiet i jesteś wciąż sama to nie martw się – To faceta problem, jeśli nie jest w stanie cię ogarnąć - „Dlaczego to nie byłam ja?" - Carry zapytała miłość swojego życia - mężczyznę, który właśnie oświadczył się innej kobiecie. - „Nie wiem. Nasz związek zaczął być trudny... A ona jest taka..." - powiedział Ben. -„Rozumiem" - odpowiedziała Carry. Mężczyźni pewnie nie znają tego cytatu, ponieważ pochodzi on z typowo babskiego serialu, czyli „Seks w wielkim mieście". Niemniej jednak, warto go przytoczyć, bo ma on duże znaczenie. Powiedzmy sobie szczerze. Nas, skomplikowanych dziewczyn, powinniście mieć za żony, ale tego nie chcecie. Ben chciał dokończyć swoją wypowiedź słowem „prosta", ale Carry od razu zrozumiała, co jej ukochany miał na myśli. Jego przyszła żona, Natasha, była nieskomplikowana. Niczego od niego nie chciała, nie zmuszała go do podejmowania nowych wyzwań, była obojętna. Była po prostu słodka, dobra, wygodna. Carry natomiast to skomplikowana babka. Nie rezygnuje, póki nie dostaje tego, czego chce. Ma swoje opinie, swoje poglądy, swoje życie i nie pozwala sobie tego zabrać. Jest emocjonalna, pełna pasji, kłóci się. Jej zależy, ona nie jest wygodna. Natasha to dobra dziewczyna. Miła, spokojna i poukładana. Jedyne, czego chce, to pogodnego życia. Ja także jestem skomplikowana. Zmuszam mężczyzn do wyzwań, chce, żeby się rozwijali, doskonalili, wymagam od nich bycia kimś. Nie chcę, żeby byli nijacy. Faceci boją się takich kobiet, nie wiedzą, jak się przy nich zachowywać, martwią się, że silne kobiety odbierają im męskość. Ale to właśnie taką dziewczynę powinieneś poślubić. Nieskomplikowana kobieta nigdy Cię w pełni nie zadowoli. Będzie słodka, ale nie zaskoczy Cię niczym. Będzie pogodna, ale nie szalona w ten najbardziej pozytywny sposób. O skomplikowanych dziewczynach mówią czasem brzydkie rzeczy, bo bywa, że mają cięty język, mówią, co myślą, są kreatywne i przedsiębiorcze. Ale nie zrażaj się, są także namiętne, pewne siebie i potrafią kochać na całego. Oto 8 powodów, dla których powinieneś związać się ze skomplikowaną kobietą 1. Poślub kobietę, która będzie szczerze mówiła ci, czego pragnie i co myśli. 2. Poślub kobietę, która żąda Twojego szacunku. 3. Poślub kobietę, która potrafi mówić o swoich poglądach, nawet wtedy, gdy są inne niż Twoje. 4. Poślub kobietę, której oczy mają iskierki zawsze wtedy, kiedy opowiada o czymś z wielką pasją i zaangażowaniem. 5. Poślub kobietę, która nie pozwoli zmarnować Ci Twoich talentów. 6. Poślub kobietę, która będzie zmuszać Cię, byś każdego dnia stawał się lepszy. 7. Poślub kobietę, z którą od czasu do czasu będziesz musiał walczyć. 8. Poślub kobietę, która jest równa Tobie.
Ta historia wzruszy do łez nawet największego twardziela – Przesyłka specjalna"Mój ukochany mąż John i ja byliśmy małżeństwem przez 46 lat. W każde Walentynki przesyłał mi bukiet pięknych kwiatów z dołączoną notatką składającą się z pięciu słów: "Moja miłość do Ciebie kwitnie". Czwórka dzieci, 46 bukietów i wieczna miłość były tym, co zostawił mi w spadku, gdy zmarł dwa lata temu.W moje pierwsze, samotne Walentynki, 10 miesięcy po jego śmierci przeżyłam wielki szok, gdy dostałam przepiękny bukiet zaadresowany do mnie od... Johna.Zła i ze złamanym sercem zadzwoniłam do kwiaciarni, by powiedzieć im, że zaszła pomyłka. Kwiaciarka odpowiedziała: "Nie, proszę pani. To nie żadna pomyłka. Pani mąż, zanim odszedł, zapłacił za wiele lat z góry i poprosił, abyśmy zagwarantowali mu, że będziemy dostarczać pani bukiet w każde Walentynki." Z sercem w gardle odłożyłam słuchawkę i przeczytałam załączoną do kwiatów notatkę: "Moja miłość do Ciebie jest wieczna."- Sue Johnson, 68, Houston, Texas

Ich ukochany pies został otruty przez jakichś gówniarzy. Przed śmiercią zrobił jednak coś co doprowadziło wszystkich do łez (6 obrazków)

Starsza para cieszy się, że ich ukochany kot wyszedł cało z pożaru domu spokojnej starości – Ci co mają najmniej doceniają najwięcej

Pożegnanie z przyjacielem

Pożegnanie z przyjacielem – Tym trudniejsze gdy jest to kwestia przykrego wyboru We wrześniu 2013 roku u mojego owczarka tylne łapy zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Każdy spacer z nim był coraz trudniejszy, ale wiedzieliśmy, że musi się trochę poruszać. Jego zawzięcie było godne podziwu, gdy pomimo braku sił, wspinał się po schodach, próbował cieszyć każdym postawionym krokiem, mimo że widać było, że sprawia mu to bólGdy byłem z nim na spacerze ludzie pytali mnie o to, co się z nim stało i dlaczego ma problemy z poruszaniem się. Widać było, że z każdym miesiącem coraz trudniej było mu chodzić. W listopadzie całkowicie przestał chodzić, ale wierzyłem, że pomimo takiego zachowania i braku apetytu, nie umrze. Nie dopuszczałem do siebie innej myśli...Wiedziałem, że cierpi, ale nie chciałem jego śmierci, mimo że nadal nie miał apetytu, nie jadł. 20 grudnia było już bardzo źle... z ciężkim sercem zadzwoniłem do weterynarza, nie mogłem dłużej patrzeć na to jak się męczy.Lekarz obiecał przyjść do nas po pracy. Zdając sobie sprawę, że zimą wcześniej robi się ciemno, wziąłem szpadel i poszedłem do lasu (mieszkam w prywatnym domu w jego pobliżu).  W zamrożonej ziemi trudno było wykopać dół, lecz starałem się zrobić go tak głęboki, jak to tylko możliwe. W końcu wróciłem do psa i spędziłem z nimcały dzień. Weterynarz wstrzyknął pierwszy zastrzyk nasenny. Staliśmy w milczeniu i patrzeliśmy jak nasz ukochany pies zasypia.Wciąż mam przed oczami to jak przyszedł do mnie kiedy byłem dzieckiem i te wszystkie 13 lat przez które mieszkał z nami, on był moim najbardziej lojalnym przyjacielem. Zaniosłem go do wykopanego dołu. Lekarz zostawił mnie sam na sam z martwym ciałem mojego psa. Miałem w oczach łzy. Nigdy nie widziałem go w takim stanie... Było jasne, że nie spał, wszystkie mięśnie były w końcu rozluźnione, nieściśnięte przez ból... Oczy nie reagowały na światło. Pochowałem go i siedziałem przy jego grobie przez dobre 2 godziny i wciąż myślałem o nim. Z jednej strony nie mogłem sobie wybaczyć,  ale z drugiej wiedziałem, że teraz on już się nie męczy i nie czuje bólu.Żegnaj, mój wierny przyjacielu,Kochałem cię i nigdy o tobie nie zapomnę!