Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 69 takich demotywatorów

...i wtedy zaczęła się awantura –  Żona i ja poszliśmy na spotkanie maturzystów zmojej szkoły, wiele lat po maturze. Zauważyłempijaną kobietę, siedzącą samotnie przysąsiednim stoliku. Żona spytała:- Kto to jest?Odpowiedziałem:- To moja była sympatia. Słyszałem, że gdyprzerwaliśmy nasz romans, ona zaczęła pić i odtej pory nigdy nie była trzeźwa.Żona na to:- Kto by pomyślał, że człowiek może cośświętować tak długo...
Niezwykła historia miłości. Dawno temu, chłopak umówił się z dziewczyną, ale potem już nie odezwał się. Po 40 latach znowu postanowił ją zaprosić na randkę – Rick jako młody chłopak kochał się w Karen. Był bardzo nieśmiały, ale zabrał się na odwagę i zaprosił ją na randkę. Niestety, mimo że spotkanie było udane, chłopak nie zadzwonił. Młodzi później się już nie spotkali.Od tamtego momentu minęło 40 lat. Przez ten czas oboje zdążyli założyć rodziny i cieszyć się z wychowywania dzieci. Niestety, związki obojga się rozpadły. Zarówno Rick jak i Karen rozwiedli się ze swoimi partnerami. Od 1977 roku nie utrzymywali jednak ze sobą kontaktu, nie myśleli nawet o sobie.Jednak wszystko zmieniło się całkiem przypadkowo, kiedy Rick znalazł Karen na Facebooku. Z jej profilu dowiedział się, że jest samotna. Postanowił się więc do niej odezwać i raz jeszcze zaprosić ją na randkę...Zdziwiona tym Karen przyjęła jego zaproszenie. Dzięki temu dowiedziała się też dlaczego w młodości im się nie udało. Okazało się, że Rick stchórzył. Bał się do niej zadzwonić, dni mijały, a jego strach nie malał. Miał też cichą nadzieję, że to jego sympatia wykona pierwszy ruch.Teraz oboje są szczęśliwi i przeżywają drugą młodość. Rick oświadczył się Karen, a ta powiedziała TAK! Ich historia pokazuje, że stara miłość nie rdzewieje. Ciekawe jak potoczyłyby się ich losy, gdyby w 1977 roku umówili się na drugą randkę? A może tak właśnie miało być?

Wręczył nauczycielce prezent, który został wyśmiany przez uczniów, a kobietę doprowadził do łez…

Wręczył nauczycielce prezent, który został wyśmiany przez uczniów, a kobietę doprowadził do łez… – Nauczycielka wyjątkowo go nie lubiła. Mało tego, inni uczniowie także za nim nie przepadali. Zawsze stał z boku, był niemiły i nie potrafił integrować się z kolegami. Był ponury i nie reagował na uśmiech. Niezbyt dobrze się uczył, co jeszcze bardziej denerwowało nauczycielkę. Choć sama nie powinna się do tego przyznawać, w głębi serca miała satysfakcję z tego, że wystawia mu negatywną ocenę.Musiała jednak zapoznać się z kartoteką uczniów i dowiedzieć się nieco więcej o każdym z nich. Oczywiście dotarła także do ucznia, którego nie darzyła sympatią.Dowiedziała się, że chłopiec ciężko pracuje, że śmierć ukochanej mamy jest dla niego ogromnym ciosem. Ojciec nie interesuje się szczególnie malcem, a jego sytuacja rodzinna jest naprawdę ciężka.Nauczycielka nie mogła sobie wybaczyć, że oceniła kogoś zupełnie niewinnego.Mijały miesiące i nadszedł czas Bożego Narodzenia. Uczniowie przynieśli nauczycielce ładnie zapakowane prezenty. Wśród nich znalazł się także ten od  chłopca. W środku znalazła się buteleczka perfum wypełniona tylko w połowie. Po lekcjach podszedł do jej biurka i powiedział: Dziś pani pachnie jak moja mama.Przez kolejne lata otrzymywała od chłopca liściki informujące o dalszych postępach w nauce.Po czterech kolejnych latach znów pojawił się list. Tym razem chłopiec wyznał, że udało mu się skończyć studia, choć przyznał, że nie było to łatwe zadanie.Ale historia nie kończy się w tym miejscu. Pojawił się jeszcze jeden list. Tym razem chłopak napisał, że poznał dziewczynę i chce ją poślubić. Wspomniał także o śmierci ojca, która miała miejsce jakiś czas temu. Na koniec zapytał, czy zrobiłaby mu przyjemność i usiadła przy stole na ślubie na miejscu mamy. Oczywiście kobieta zgodziła się. Na uroczystość spryskała perfumami, których używała jego mama…Jak niewiele czasem trzeba, aby dać komuś nadzieję i uwierzyć w czyjeś możliwości, dlatego zastanów zanim zbyt pośpiesznie kogoś ocenisz i wydasz wyrok
Kiedy witasz się z kimś, kogo nie lubisz, bo nie chcesz robić kwasu –
 –
Wielu ludzi zakłada, że są nielubiani przez swoją rasę/płeć/orientację, podczas gdy po prostu są wku*wiającymi p*zdami –
 –  Twoja sympatia ewoluuje!Gratulacje! Twoja sympatia ewoluowała do Twojej dziewczynyTwoja dziewczyna ewoluuje!Cholera!Twoja dziewczyna ewoluowała do zołzy
Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej wzywam Ministerstwo Obrony Narodowej reprezentowane przez ministra Antoniego Macierewicza do zawarcia ugody i wypłacenie mi jednego miliona złotych (1 milion PLN) w związku z katastrofą smoleńską, która miała miejsce – UZASADNIENIEW wymienionej katastrofie zginęło 96 osób, które reprezentowały Polaków czyli i mnie osobiście, jako obywatela Polski. W opinii ministra MON, Antoniego Macierewicza katastrofa ta została spowodowana przez błędy administracji rządowej lub zamach przez te władze inspirowany. W związku z powyższym doznałem ogromnych cierpień natury psychicznej i niewyobrażalnej traumy, ciągle pogłębianej przez miesięcznice, kolejne ekshumacje oraz nieustanne rozdrapywanie ran.Pragnę również zwrócić uwagę, że w związku z katastrofą poniosłem poważne straty materialne, gdyż prezydent RP, Lech Kaczyński (co potwierdzają obecne władze) był największym mężem stanu wolnej Polski, który miał wprowadzić nasz kraj na wyższy poziom rozwoju. W związku z jego przedwczesną śmiercią, kraj nasz nie wszedł na wyższy poziom rozwoju, a ja i moja rodzina poniosła z tego powodu znaczące straty. Mając ten fakt na uwadze stwierdzam, że gdyby Lech Kaczyński nie zginął/poległ (niepotrzebne skreślić) w katastrofie, wówczas moje zarobki byłyby co najmniej dwukrotnie wyższe.Pragnę zaznaczyć, że nie jestem spokrewniony z nikim z ofiar katastrofy lecz to nie ma znaczenia, gdyż Lech Kaczyński, był prezydentem Polski, czyli także moim osobiście. Nie ma również znaczenia, że go nie lubiłem, ponieważ dotychczasowa praktyka stosowana przez Ministerstwo Obrony Narodowej wskazuje na to, że odszkodowania wypłacano także osobom, które nie darzyły sympatią osoby za którą otrzymały odszkodowanie. Trudno bowiem zaprzeczyć, że pani Beata Gosiewska, będąc w separacji z mężem Przemysławem pałała do niego pozytywnymi uczuciami. Separacja z natury rzeczy nie jest przecież efektem miłości lecz efektem wzajemnej niechęci.Podtrzymując moje argumenty, wnioskuję jak powyżej.Obywatel RP

6 prostych zasad, dzięki którym zyskasz sympatię u innych (7 obrazków)

Napisałem książkę o ludziach,których nie lubię – Ciebie umieściłem na okładce
Wiesz, że dziewczyna cię lubi, gdy dużo gadacie, śmieje się z twoich żartów, rysuje ci lakier i grozi, że cię zabije –

Też się dałeś zaskoczyć?

Też się dałeś zaskoczyć? –  Zabawa jest prosta, niczego do niej niepotrzebujesz. Jest tylko zasada, przewijaj powoli inie podglądaj co jest dalej. Mi osobiście bardzosię spodobała, nie jest typu: "osoba spod 5 totwoja sympatia".To start. Odmieniaj słowo przez przypadki, ależeby było zabawnie będzie to słowo które nieistnieje, a mianowicie ŚWIDELEC.Mianownik: Kto, co?(odpowiadaj w myślach lub nagłos)Dopełniacz: Kogo, czego?Celownik: Komu, czemu?Biernik: Kogo, co?Narzędnik: Z kim, z czym?Miejscownik: O kim, o czym?Wołacz: o!A teraz szybko odpowiedz na następującepytania:Czym jesz zupę?O glistach się nie dyskutuje, ale ja tam wolę jeśćłyżką.
 –
Kilka dni temu postanowiłam zrobić mały eksperyment i sprawdzić na ile ludzie uważający się za moich przyjaciół rzeczywiście nimi są. Przestałam pierwsza dzwonić czy wysyłać smsy. Ciekawa byłam ile osób napisze, czy zapyta chociaż "co słychać?" – Napisała 1 (słownie: jedna) osoba.Musiała pochwalić się nową sympatią
Każdy facet się ucieszy, kiedy jego sympatia go pocałuje –
Nie trzeba – Wy Polacy lubicie nas Węgrów.My Węgrzy lubimy Was - Polaków.To ważne, cenne i fajne.Naprawdę nie trzeba się dowartościowywać wkładając w usta Viktora Orbana słów o Was których nigdy nie powiedział. Ani wymyślać historyjek o pochodzeniu słowa Lengyelország jako kraju Panów i Aniołów.Nie psujmy tej sympatii, która jest
Coś mi podpowiada, że mój rodziny lekarz nie za bardzo pałado mnie sympatią –
Tak wzruszającym listem żegna się z synem znany dziennikarz –  Jarosław Kulczycki cieszący się sympatią widzów TVP prezenter i dziennikarz przeżywa rodzinny dramat. Jego ukochany syn Filip zmarł tragicznie w niedzielę 13 września. 19-letni chłopak zasłabł, mimo podjętej reanimacji nie udało się uratować jego życia. Przyczyna śmierci jest na razie nieznana. -Filip! Gdzie jesteś?! Nigdy nas tak nie martwiłeś. Zawsze telefon albo chociaż esemes! A teraz nic. Cisza...Nawet gdy byłeś miesiąc temu w Turcji i Albanii, gdy podróżowałeś autostopem przez dalekie kraje, co dwa, trzy dni dawałeś znak życia. A teraz cisza...Mówią, że Cię nie ma. Albo że jesteś, ale gdzie indziej. Gdzie? Dlaczego nie tu z nami?! Mówią, że życie człowieka jest kruche. Ale młodzi ludzie nie znikają tak nagle. Może zdarza się to nieraz, ale zawsze komuś innemu, gdzieś daleko, na horyzoncie kręgu znajomych nam ludzi. Albo czytamy o tym w gazecie.A Ty wróciłeś z górskich wędrówek. Był Giewont i Świnica. Kiepska pogoda, więc Orla Perć musi zaczekać. Jak my, czeka.Martwiliśmy się, żeby nic się w tych górach nie stało. Ale przecież to nie pierwszy raz, a Ty taki dojrzały i rozsądny. I wróciłeś zdrów i cały. Zmęczony, ale szczęśliwy.A tu tyle spraw. Nowe studia. Informatyka po angielsku. I jeszcze zaocznie filozofia. Nie za dużo, Synku? Oj Mamo, oj Tato... Spróbuję, zobaczę, mam czas.A miałeś tego czasu 19 lat i 11 miesięcy. Bez sześciu dni.Iskierko nasza malutka kochana! On taki wrażliwy. Jak mgiełka - mówili. Dyzio marzyciel - to pani Bożenka w szkole. Ale Ty rosłeś pięknie! Dawaliśmy Ci cały nasz świat, a Ty brałeś chętnie. Szeroko otwarte oczy chłonęły wszystko łapczywie, a Twoja główka mała - coraz większa, mądrzejsza.Książki, wspólne czytanie, podróże dalekie. Na Saharze piasek jak cukier puder. Słońce Maroka i wieloryby w Kanadzie. Kajakowe spływy i górskie wędrówki. Rozmowy, dużo rozmów. Spacery w Kabackim lesie.Coraz więcej przyjaciół. Prawdziwych, sprawdzonych. I miłość pierwsza. Wielka, prawdziwa, najszczersza.Tacy dumni byliśmy. Przerosłeś nas. Wzrostem o głowę, umysłem o pięć głów. Nie ma większej nagrody dla rodzica.A potem w niedzielne południe straszny telefon: Syn zemdlał, reanimujemy go. Godzinę o Ciebie walczyli. Nie wróciłeś. Przestało bić Twoje serce. Nasze kochane serduszko...A tego dnia miała być kolacja z mamą. A następnego obiadek u ukochanej babci. A u nas odkładane zdjęciowisko z letnich podróży. I chrzest siostry.Ostatnie rozmowy, ostatnie pożegnanie, uścisk, spojrzenie ostatnie czule chronimy w pamięci.Ale przecież był cichy szept, kiedy mama tuliła Cię zrozpaczona, zapłakana. Powiedzieli, że to tylko powietrze. Czy to było "nie martw się mamo kochana"?I tych kilka kropel z nieba, kiedy ze złamanym sercem płakałem na cichej plaży. To było "żegnaj tato"?Gdzie jesteś Synku? Gdzie teraz wędrujesz? Czy wiesz już wszystko?Tulimy Cię ostatni raz do snu. Przykrywamy kołderką gorącej miłości, dumy, żeś taki wspaniały, wymarzony Syn.Śpij słodko. I czekaj na nas.My przecież też kiedyś zaśniemy- napisał Jarosław Kulczycki.

Niektórzy...

Niektórzy... –
Gdyby moja sympatia zaprosiła mnie do kina, to byłabym tak podniecona – ...że chyba bym odmówiła