Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 240 takich demotywatorów

Zeżarłem kangura –
To jest prawdziwy duch rywalizacji. Lukaku sam się przyznaje, że nie było żadnego faulu ze strony bramkarza –
0:25
Dobrze jest być nauczycielem. Bóg zapłać! –  Na podstawie art. 30 ust. pkt.2 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 rokuyciela (tj. Dz. U z 2014r. poz. 191 z poz. zm.) w związku z s 5 ust. 4 pkt 1 ory Nr XXXII/212/2009 Rady Powiatu Zgorzeleckiego z dnia 26 lutego 2vie ustalenia regulaminu wynagradzania nauczycieli zatrudnionych w jedcyjnych działających w zakresie oświaty edukacyjnej opieki wychcie zgorzeleckim (tekst jednolity Dz. Urz. Woj. Dolnośląskiego z 2013przyznaję Panu/Pani dodatek motywacyjnyw wysokości 0,00 złotych(słownie: zero złotych)
Arkady Paweł Fiedler, wnuk słynnego podróżnika, jako pierwszy w historii objechał Afrykę samochodem elektrycznym. Zajęło mu to ponad trzy miesiące – - Po drodze nie było stacji ładowania jak w Europie, musiałem liczyć na zwykłe gniazdka i życzliwość ludzi, którzy mi je udostępnią. Największym problemem było wyjaśnienie, o co mi chodzi. W wielu miejscach taki samochód jest czymś niespotykanym. Ludzie się bali, że zużyję tyle prądu, że zbankrutują. Ja oczywiście za prąd płaciłem, zawsze trochę więcej, niż go zużywałem - mówi nam podróżnik. Pomimo bariery językowej, ludzie decydowali się mu pomóc. - Nawet ci, którzy nie do końca mnie rozumieli, udostępniali mi gniazdka. Inaczej bym nie dojechał do końca - przyznaje Fiedler
Kobieta z pociągu każe jej wyłączyć film i krzyczy. Dalej było tylko ciekawiej – Każdy, kogo czekała kiedyś długa podróż wie, jak bardzo potrafi dłużyc się droga. Dlatego przed wejściem do pociągu, czy autobusu pakujemy do torby książkę, gazetę, albo zabieramy telefon z dostępem do internetu, żeby obejrzeć film.Tak było również w tej sytuacji - kobieta w drodze oglądała na swojej komórce film, oczywiście miała połączone słuchawki, tak by nie przeszkadzać innym pasażerom. Tak przynajmniej myślała. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy w trakcie podróży usłyszała, że jedna z pasażerek na nią krzyczy. O co chodziło? Film był brutalny (Shutter Island) przyznaje to sama oglądająca. Zauważyła to również pasażerka siedząca za nią, która przez całą drogę podglądała zza jej ramienia ekran telefonu.A oto fragmenty rozmowy obu pań:no proszę mi to wyłączyć, mówię przecież!-...słucham?- proszę wyłączyć ten film! Mój synek patrzy pani przez ramię w ekran i się boi! Ja sobie nie życzę, NIE-ŻY-CZĘ, żeby moje dziecko na coś takiego patrzyło!Oczywiście, jak można się domyślać, kobieta nie wyłączyła filmu i słusznie zauważyła, że wystarczy, jeśli chłopiec przestanie zaglądać jej przez ramię, co już samo w sobie jest niekulturalne. - czy ja dobrze rozumiem, że pani oczekuje że ja wyłączę film, bo pani dziecko patrzy mi przez ramię?- no tak, mówię przecież!- pani jest niepoważna. W żadnym wypadku nie zamierzam wyłączyć filmu a dla pani dziecka cenniejszą życiową lekcją będzie że nieładnie patrzeć ludziom przez ramię niż to, że jak coś mu się nie podoba to mama na to nakrzyczy i to zniknie.Bojowo nastawiona matka nie dawała jednak za wygraną. Sprawę zgłosiła konduktorowi, który... stanął po stronie pasażerki z telefonemCo myślicie o tej sytuacji, która z kobiet miała rację? 
Niepełnosprawna 24-latka przy pomocy rąk, zdobyła słynny, liczący ponad 2,7 tys. schodów szlak – 24-letnia Mandy Horvath jedynie przy pomocy rąk wspięła się na wysokość ponad 600 metrów zdobywając słynny szlak w Kolorado w USA. Jest on określany przez turystów jako „Święty Graal kardio”. Kobieta straciła obie nogi w wypadku, jej wyczyn udowadnia, że jedyne ograniczenia mieszczą się w naszych głowach.Mandy przyznaje, że nie przygotowywała się i nie ćwiczyła, przed podjęciem próby wejścia na Manitou Incline. Chciała pokazać, że „absolutnie wszystko jest możliwe”. Na swoim profilu na Instagramie opublikowała nagranie, które pokazuje w jaki sposób zdobyła słynny, liczący ponad 2,7 tys. schodów szlak. Mandy wierzy, że jest pierwszą kobietą, która po podwójnej amputacji zdołała dotrzeć na szczyt. „Jestem bardzo wdzięczna za moje życie i możliwość pokazania, że było  to możliwe” – napisała pod filmem
 –  Pojebane sny i odjechane historie9 maja o 19:34 · 25 maja 2018 roku- Dzień dobry! - słyszę w słuchawce. - Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Wczoraj wieczorem przechodząc koło pana biura zrobiłem kupę – rzecze mężczyzna. - Co? - pytam nie będąc pewien, czy dobrze zrozumiałem. - Na trawniku, po lewej stronie od wejścia. Postawiłem takiego średniej wielkości balasa – wyjaśnia mój rozmówca spokojnym cierpliwym głosem.Z telefonem przy uchu wychodzę z biura i patrzę na trawnik. Rzeczywiście dwa metry od wejścia do mojego biura leży brązowy balas. Obok niego kawałek brudnej serwetki. Rozglądam się wokół w obawie czy to nie jakaś prowokacja. Ludzie przechodzą jednak obojętnie i nikt nie patrzy w moim kierunku. - Bardzo brzydko się pan zachował – oceniam mojego rozmówcę. - Dzwoni pan, żeby przeprosić, czy może zapytać kiedy może pan posprzątać? - dopytuję. - Nie w tym rzecz – odpowiada mężczyzna. - Dziś weszły nowe przepisy dotyczące danych osobowych. RODO. Słyszał pan o tym? - Tak. Byłem nawet na szkoleniu – przyznaję nie bardzo wiedząc do czego mój rozmówca zmierza.- To świetnie – głos w słuchawce stał się bardziej ożywiony i trochę weselszy. - Nie muszę więc panu tłumaczyć czym są dane osobowe?- Są to wszelkie informacje, dzięki którym bezpośrednio lub pośrednio można zidentyfikować osobę – odpowiadam coraz bardziej zaintrygowany tą dziwaczną rozmową. - Czy po stolcu można zidentyfikować osobę? – pyta niespodziewanie mój rozmówca. - Gdyby ktoś popełnił przestępstwo i zostawił na miejscu zbrodni swoją kupę to czy policja robiąc badania DNA mogłaby ustalić kim jest ta osoba? - uzupełnił pytaniem pomocniczym, o które wcale nie prosiłem.Patrzę na leżącego w trawie balasa i z trudem przełykam ślinę. - Sądzę, że tak...- W rozumieniu Rodo mój stolec jest daną osobową – ucieszył się mężczyzna w słuchawce. - Dopóki leży na pańskim trawniku jest pan administratorem moich danych osobowych. Podrapałem się po głowie nie wiedząc co powiedzieć. - Tak czy nie? - usłyszałem w słuchawce. - No chyba tak... - przyznałem niechętnie. - Mam prawo do przenoszenia danych – głos mężczyzny stał się jeszcze bardziej pogodny. - Wykonując prawo do przenoszenia danych osoba, której dane dotyczą, ma prawo żądania, by dane osobowe zostały przeniesione przez administratora bezpośrednio innemu administratorowi – wyszeptałem zdanie zapamiętane ze szkolenia. - O ile jest to technicznie możliwe – dodałem z nadzieją w głosie.- Weźmie pan łyżkę i słoik, zgarnie mój stolec z trawnika i zaniesie do laboratorium, które jest po drugiej stronie ulicy – usłyszałem w słuchawce. - Potrzebuję zrobić badanie kału, a nie bardzo mam czas by dziś podjechać do przychodni.- Czy pan sobie jaja ze mnie robi!? - wykrzyknąłem do słuchawki. - Jeśli pan jako administrator moich danych osobowych będzie stwarzał przeszkody złożę skargę do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych – zagroził mężczyzna. - Wie pan jak wysokie są kary?Rozejrzałem się nerwowo po ulicy, otarłem pot z czoła. - Za chwilę wyślę panu smsem swoje imię i nazwisko wraz ze zgodą na administrowanie moimi danymi dla potrzeb przeniesienia moich danych osobowych z trawnika do przychodzi – usłyszałem w słuchawce. - Miłego dnia.Mój rozmówca rozłączył się, a telefon zawibrował w mojej ręce. Otrzymałem sms. Wszedłem z powrotem do biura. - Coś się stało? - zapytała zaniepokojona sekretarka. - Wszystko w porządku – odpowiedziałem spokojnym głosem. - Mamy łyżkę i słoik?

Po rozwodzie z mężem tyranem dostała szczery list od syna. Nie przebierał w słowach

Po rozwodzie z mężem tyranem dostała szczery list od syna. Nie przebierałw słowach – Pewien adwokat spotkał się z kobietą, która składała wniosek o rozwód. Zakładał, że wszystko potoczy się bez zbędnych problemów i będzie zwykłą procedurą.Jednak historia tej kobiety wstrząsnęła nim do głębiZajmuję się rozwodami od lat, ale czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem. Czasem wydaje mi się, że słyszałem i widziałem już wszystko. Ale dziesięć lat temu pewna kobieta weszła do mojego biura z zupełnie niespotykaną historią.Ani moje życie, ani moja praktyka zawodowa nigdy już nie były takie same po tym, co usłyszałemMiała na imię Barbara. Była skromnie ubrana i wyglądała na 19 lat. Jednak miała 32 lata i czworo dzieci w wieku od trzech do dziewięciu lat. Słyszałem wiele brutalnych historii, ale fizyczne, psychiczne i seksualne znęcanie się, którego Barbara doświadczyła, sprawiły, że do moich oczu napłynęły łzy.Kiedy skończyła mówić o tym wszystkim, co ją spotkało. Spojrzała na mnie i powiedziała: „Proszę pana, to nie jest tak, że to wszystko to jest jego wina. Razem z dziećmi byliśmy w tej sytuacji z własnego wyboru, a ja biorę za to odpowiedzialność. Wiem, że moje cierpienie skończy się, gdy sama podejmę decyzję i tutaj koło się zamyka”.W mojej głowie od razu pojawiła się wizja tego, jak ten łotr trafia za kratki, ale gdy wysłuchałem historii tej kobiety, wydawało mi się, że nie do końca ona chce tego samego. Wyrwała mnie z rozmyśleń pytaniem: „Wierzy pan w przebaczenie?”Odpowiedziałem: „Tak, oczywiście. Ale wierzę też w to, że to co zrobimy komuś, wraca do nas. Jeśli jesteśmy dobrzy, to właśnie to dobro kiedyś do nas wróci, a jeśli wyrządzamy krzywdę, spodziewajmy się, że to cierpienie również wróci”.Barbara spojrzała na mnie i odparła:„A ja wierzę w przebaczenie. I gdy będę mścić się na mężu, to odbije się na naszych dzieciach i one będą cierpieć, a tego w życiu bym nie chciała. Problem w tym, że dzieci są bardzo inteligentne. Mogę powiedzieć im, że wybaczyłam ich ojcu, ale one będą wiedzieć, że to są tylko puste słowa i że tego nie czuję. Dlatego muszę więc naprawdę uwolnić swój gniew. I właśnie w tym miejscu potrzebuję pana pomocy. Nie chcę, żeby ten rozwód był bolesny. Nie chcę, by cała wina na niego spadła. Najbardziej pragnę tego, by naprawdę mu wybaczyć, i abyśmy oboje umieli się w tej sytuacji odpowiednio zachować. I dlatego proszę pana, aby pomógł mi pan w tym wytrwać”.Spojrzałem na nią i wiedziałem, że jej nie odmówię, ale wiedziałem też, że nie ma to związku z moją ścieżką zawodową.Jazda bez trzymankiCały ten rozwód nie był łatwy. Mąż Barbary nie był zainteresowany dogadaniem się i regularnie przez lata rzucał jej kłody pod nogi, aby tylko sąd zainteresował się samotną matką czwórki dzieci i odebrał je kobiecie. Było wiele momentów, gdy Barbara spokojnie mogła wsadzić go do więzienia, ale nie miała zamiaru tego robić. Wszystko dla dzieci.W końcu spotkaliśmy się na ostatniej sprawie rozwodowej. Basia złapała mnie po wyjściu z sali za ramię i podziękowała za to, że nie poddałem się i dotrzymałem słowa. Powiedziała wtedy: „Przyznaję, że były chwile, kiedy chciałam siebie przekląć, że utknęłam w mojej wierze. Wciąż zastanawiam się czasami, czy to było tego warte. Ale i tak dziękuję Ci za to, że dotrzymałeś mi kroku”.Była młodą i piękną kobietą, dlatego nie zdziwiłem się, że zakochała się znów i poślubiła miłość swojego życia. I chociaż sprawa rozwodowa skończyła się już dawno, ja i tak dostawałem od niej kartki na święta.Pewnego dnia otrzymałem telefon„Cześć Robert, tu Barbara, muszę Ci coś pokazać”. Od razu pomyślałem, że były mąż ciągle nie daje jej spokoju. Ale to było zupełnie coś innegoDo mojego biura weszła zadbana i pewna siebie 42-latka. To już nie ta sama Barbara, którą poznałem 10 lat temu. Kiedy stanąłem, by ją powitać, podała mi zdjęcie z przyjęcia do szkoły wojskowej jej syna. Kuba stał dumny, a obok niego jego ojciec. Dobrze pamiętam tę twarz. Sam chłopiec patrzył dumnie na swoją mamę, która stała blisko niego. Powiedziała mi, żebym odwrócił fotografię i przeczytał, co tam jest napisane:Mamo, chcę, żebyś wiedziała, że jesteś najlepszą mamą, jaką można mieć. Wiem dobrze, że mój ojciec robił wszystko, aby utrudnić nam życie. Nawet gdy odmówił płacenia alimentów, Ty robiłaś wszystko, aby nam niczego nie brakowało. Brałaś dodatkowe zlecenia, abyśmy my ukończyli dobre szkoły i mieli czyste ubrania. Myślę, że najlepszą rzeczą, jaką zrobiłaś, było to, czego nie zrobiłaś. Nigdy nie mówiłaś źle o tacie. Nigdy mi nie powiedziałaś, że teraz tatuś ma nową rodzinę i nas ma gdzieś. Z całą moją miłością dziękuję Ci za to, że nie wychowałaś nas w domu, w którym drugi rodzic był zły. A wiem, że w domach moich przyjaciół właśnie tak było. Tata jest i był palantem, wiem to, nie z powodu Ciebie, ale dlatego, że zdecydował się żyć egoistycznie, raniąc nas. Mimo wszystko kocham go. Jednak Ciebie kocham, uwielbiam, szanuję i podziwiam bardziej niż kogokolwiek na świecie. Kocham Cię, KubaTe słowa, odczytane po latach, to najlepsza zapłata, jaką mogłem dostać kiedykolwiek
Przedsiębiorcy narzekają, że brakuje im pracowników - przez co nie mogą realizować swoich celów – Pracownicy narzekają, że pracodawcy dużo wymagają, a mało płacą i dają umowy śmieciowe. Kto w tej sytuacji ma racje według Was drodzy użytkownicy? Firmy z Radomia rezygnują z kontraktów, bo brakujepracowniKow. Mozemy przestac mowic o bezrobociuCoraz więcej firm przyznaje, że z powodu braku pracowników muszą rezygnować zkontraktów. Pracowników kuszą benefitami, szukają wśród obcokrajowców, szkoląRADOM.WYBORCZA.PLLubię to!KomentarzeUdostępnij32Najtrafniejsze9 udostępnieńNapisz komentarz.czywiście, że łatwo. Trzeba tylko znać dwaJęzyki obce perfekt, z dziesięc programow komputerowych, miecstatus studenta, koniecznie z orzeczeniem o niepełnosprawnościObowiązkowo 15-letnie doswiadczenie, coby zaoszczędzic naszkoleniu. I wtedy taki idealny pracownik jest zatrudniony na stażlub umowę o dzieło za 900 złoty netto i żeby jeszcze mógł pracowaćpo godzinach. A, i tak, takiego pracownika zatrudnia Pani z HR,której wujek zna szefa firmy no i na zasadzie - "wziąłbyś ją zatrudni"będę Ci wdzięczny i tak sobie pracuje. Więc droga redakcjo, drodzeprzedsiębiorcy, oczywiscie, ze jest łatwo o prace tak w Radomiu, jaki w całym naszym mlekiem i miodem płynącym kraju

"Moje dziecko nie ma obowiązku dzielić się z twoim". Tym wpisem pewna matka wywołała sporo kontrowersji:

"Moje dziecko nie ma obowiązku dzielić się z twoim". Tym wpisem pewna matka wywołała sporo kontrowersji: – "Moje dziecko nie ma obowiązku dzielić się z twoim" - tym zdecydowanym twierdzeniem Alanya rozpoczęła wywód o tym, dlaczego uczy swojego syna, że ma pełne prawo odmówić pożyczenia zabawki innemu dziecku. Wystarczy, że nie chce tego robić.Takiej lekcji udzieliła mu w trakcie niedawnej wizyty w parku. Mały Carson zabrał do niego ze sobą dwie figurki i ciężarówkę, którymi planował się bawić. Szybko okazało się, że inne dzieci też mają na to ochotę, w efekcie czego do jej syna podeszło w sumie co najmniej sześciu chłopców z żądaniem podzielenia się zabawkami.Jak wspomina jego mama, Carson zestresował się sytuacją i zaczął nerwowo przyciskać zabawki do piersi, kiedy inne dzieci zaczęły po nie sięgać. Szukając pomocy, spojrzał na nią, więc natychmiast powiedziała mu, że może powiedzieć "nie":Po prostu powiedz "nie". Nie musisz mówić nic więcejTak, jak się spodziewała, kiedy tylko chłopcy usłyszeli odmowę, podbiegli do niej, by poskarżyć, że jej syn nie chce się dzielić. Ale i na to miała gotową odpowiedź:Nie musi się z wami dzielić. Powiedział, że nie chce. Jeśli będzie chciał, po prostu to zrobi- Jeśli ja, dorosła osoba, szłabym parkiem jedząc kanapkę, wymaga się ode mnie, by się nią podzielić z obcymi? Nie! Czy jakikolwiek dobrze wychowany dorosły, obcy, sięgałby po tę kanapkę i obrażał się, gdybym się odsunęła? Znowu nie!Dlatego mama Carsona nie ma wątpliwości, że postępuje słusznie. Mimo to spodziewa się, że inni rodzice ocenili ją i jej syna jako nieuprzejmych, więc - żeby podkreślić swój punkt widzenia - zapytuje retorycznie, kto w tej sytuacji faktycznie zachował się nietaktownie. "Osoba, która nie jest chętna do tego, żeby oddać swoje zabawki sześciu obcym, czy sześciu obcych domagających się otrzymania czegoś, co do nich nie należy, nawet kiedy właściciel ewidentnie czuje się z tym niekomfortowo?".Dla Alanyi odpowiedź jest jasna. Jako matka uważa, że postępując w ten sposób, uczy swojego syna radzenia sobie w dorosłym życiu. Zaznacza przy tym, że zna osoby dorosłe, których zdecydowanie nikt nie nauczył w dzieciństwie, jak się dzielić, ale przyznaje, że jest w stanie wymienić o wiele więcej takich, które nie potrafią powiedzieć "nie", ustalić granic czy zadbać o swoje potrzeby. Sama uważa, że jest jedną z nich.Żeby dopełnić całości i podkreślić, że nie zamierza wychowywać swoich dzieci na samolubnych, nie dzielących się niczym dorosłych, tylko osoby postępujące zgodnie ze swoimi przekonaniami, kobieta dodaje, że jej syn wziął do parku zabawki właśnie po to, by się nimi podzielić - ale z młodszą córką jej przyjaciółki, którą zna i lubi, a nie grupą obcych, żądających tego chłopców.Na koniec Alanya udzieliła czytającym jej post ostatniej lekcji. "Kiedy następnym razem twoje dziecko podbiegnie do ciebie złe, bo inne dzieci nie chcą się dzielić, pamiętaj proszę, że nie żyjemy w świecie, w którym obowiązuje rozdawanie wszystkiego, co się ma tylko dlatego, że ktoś tego chce".
Źródło: edziecko.pl
 –  Regulamin przyznawania wyróżnień w kl. I- III  na zakończenie roku szkolnego Wyróznierie - odznakę Samodzielny, Pomysłowy, Pracowity i nagrodę otrzymuje uczeń. który w klasyfikacji rocznej uzyskał bardzo wysokie wyniki w nauce oraz w zachowaniu. W systemie punktowym z zajęć edukacji wczesnoszkolnej (dotyczy także języka obcego) uczeń otrzymał co najmniej bardzo dobre wyniki w edukacji i w zachowaniu. 2. religii uczeń otrzymał co najmniej ocenę bardzo dobr 3. Wyróżnienie przyznaje Rada Pedagogiczna na wniosek wychowawcy 4. Wyróżniony uczeń na apelu kończącym rok szkolny otrzymuje odznak? Samodzielny, Pomysłowy, Pracowity, nagrodę i stosowny dokument (certyfikat, dyplom, zativtadczene)
"Starsze kobiety pchają się wszędzie".Ciężarna ma dość chamstwa emerytów – "Jestem w 33 tygodniu ciąży i to, czego doświadczyłam i doświadczam w komunikacji miejskiej, sklepach, na poczcie i w przychodniach, woła o pomstę do nieba, i to nie od młodych ludzi, tylko starszych, zwłaszcza kobiet, bo one są najgorsze niestety" Przyszła matka robiła zakupy w Biedronce, emeryt tak spieszył się do kasy, że niemal ją przewrócił. Twierdzi, że kompletnie nie obchodził go jej widoczny stan - a wkrótce rodzi.Podobne sytuacje spotykają ją na każdym kroku. "W przychodni na pobraniu krwi czekałam 1,5 godziny na podłodze. Nikt mnie nie przepuścił w kolejce, ani nawet miejsca nie ustąpił. W komunikacji miejskie, kobiety jak szarańcza, wpadają do pojazdów, nie patrząc na to, że uderzają człowieka i pchają się. Zdrowieją nagle, bo w wyścigu o miejsce, laski i balkoniki idą na bok" - wylicza.Ostatnio, jak relacjonuje czytelniczka, 70-letnia kobieta wyzwała ją i inne ciężarne u diabetologa. "Co się dzieje? Od kogo młodzież ma brać przykład?" - pyta. "Mi już szkoda słów normalnie, bo każde wyjście do lekarza, na pocztę itp. kończy się stresem" - dodaje.Część internautów przyznaje ciężarnej rację, ale są też tacy, którzy ją krytykują, zarzucając jej, że wrzuca starsze osoby do jednego worka.Czy emeryci to zmora młodych?Zgadzasz się z tą opinią?

Zmęczona mama napisała list do męża. Chciała, żeby wiedział, co myśli o jego zachowaniu:

Zmęczona mama napisała list do męża. Chciała, żeby wiedział, co myśli o jego zachowaniu: – Drogi mężu,Potrzebuję. Więcej. Snu.Ostatnia noc była dla Ciebie ciężka. Poprosiłam cię, abyś obserwował dziecko, abym mogła wcześniej się położyć. Dziecko płakało. Zawodziło bardzo mocno. Słyszałam je z góry i miałam serdecznie dość. Zastanawiałam się, czy zejść na dół i Ci pomóc, ale wybrałam sen.Przyszedłeś do pokoju 20 minut później z dzieckiem wciąż rozpaczliwie płaczącym. Włożyłeś je do gondoli i położyłeś bliżej mojej strony łóżka. Poważnie? Już miałam zacząć krzyczeć i dać Ci popalić. Zajmowałam się dziećmi cały dzień. CAŁY DZIEŃ. Ty miałeś tylko zająć się nimi przez kilka godzin wieczorem i utulić do snu.Zaledwie kilka godzin cennego snu. Czy to zbyt wiele?!Wiem, że oboje obserwowaliśmy, jak nasi rodzice spełniają typowe role matki i ojca. Obie nasze matki były głównymi opiekunami, a nasi ojcowie byli względnie nieobecni. Byli wspaniałymi ojcami, ale nie oczekiwano, że spędzą dużo czasu, zmieniając pieluchy, że będą karmić, opiekować się dzieckiem. Nasze matki były superboahterkami, które zajmowały się całą rodziną. Gotowanie, sprzątanie i wychowywanie dzieci. Każda pomoc od taty była mile widziana, ale nieoczekiwana.Widzę, że każdego dnia coraz bardziej wchodzimy w tę dynamikę rodziny. Moim obowiązkiem jest wyżywienie rodziny, utrzymanie domu w czystości i dbanie o dzieci, nawet gdy wracam do pracy. Winię siebie też za to, że tak się dzieje. Sama się na to zgodziłam… I to nie jest tak, że mam z tym problem, bo chcę tego. Bez urazy, ale nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć, jak wyglądałaby tygodniowe wyżywienie rodziny w Twoim wydaniu. To nie o to chodzi.Widzę też moich przyjaciół i inne mamy robiące to wszystko i robiące to dobrze. Wiem, że to widzisz. Jeśli mogą sobie z tym poradzić, a nasze matki zrobiły to tak dobrze dla nas, dlaczego ja nie mogę? Może nasi przyjaciele tylko udają tak przed nami, a potajemnie w domu mają tak samo? Może nasze mamy cierpiały w milczeniu przez lata i teraz, trzydzieści lat później, po prostu nie pamiętają, jak ciężko było naprawdę. A może, i to jest coś, co krytykuję każdego dnia, po prostu nie jestem tak wykwalifikowana jak wszyscy inni dookoła. I dlatego tak bardzo potrzebuję Twojej pomocy. Bo kogo innego mam o to prosić?I może nie mam tego macierzyńskiego instynktu, o którym tyle się mówi?! Powinno mi być łatwiej, bo jestem kobietą i wychowanie dzieci mam we krwi? Jednak jestem tylko człowiekiem. Chodzę do pracy tak samo jak Ty, śpię mniej niż Ty, bo zajmuję się dodatkowo dziećmi. Rano, potrzebuję cię, żebyś przygotował nasze małe dziecko, abym mogła zaopiekować się starszym i zrobić dla nas śniadanie i wypić filiżankę kawy. I nie, przygotowanie malucha nie oznacza usypianie go przed telewizorem. Oznacza to upewnienie się, że załatwił się, że zjadł, że się napił i że się dobrze czuje.Wieczorem potrzebuję też godziny, aby zająć się chwilę sobą – chyba chcesz mieć zadbaną żonę? Potrzebuję Cię i proszę, pomóż mi. W weekendy potrzebuję więcej przerw. Ty wychodzisz na piwo z kumplami, na kolacje z pracy i na przejażdżki autem. Ja też tego potrzebuję. Nawet jeśli będzie to tylko samotny spacer do sklepu lub wypad na basen. Czemu nie zaproponujesz mi sam tego, a ja potrafię powiedzieć Ci: „Kochanie, wyjdź na piwo”. Oczekuję tego samego od Ciebie. Zacznij sam odkładać rzeczy na miejsce, bez mojej sugestii. Potrzebuję Twojej pomocy.Na koniec muszę usłyszeć, że jesteś wdzięczny za wszystko, co robię. Chcę wiedzieć, że zauważyłeś, że pranie jest gotowe i przygotowano miłą kolację. Chcę wiedzieć, że doceniasz to, że karmię piersią przez wszystkie godziny i przygotowuję to mleko na godziny, gdy jestem w pracy. Mam nadzieję, że zauważysz, że nigdy nie prosiłam Cię, abyś został w domu i zrezygnował ze swoich pasji i realizowania się w pracy. Nie dam rady sama i tak, wymachuję do Ciebie białą flagą i przyznaję, że jestem tylko człowiekiem. Mówię ci, jak bardzo cię potrzebuję, i jeśli będę kontynuować to wszystko w takim tempie jak do tej pory, nie dam rady i odejdę. A to zraniłoby mnie, dzieci i Ciebie. Bo spójrzmy prawdzie w oczy: ty też mnie potrzebujesz.

Jego ciało pokrywają tatuaże, mimo to pracuje w ukochanym zawodzie. Trudno uwierzyć, w jakim

Jego ciało pokrywają tatuaże, mimo to pracuje w ukochanym zawodzie.Trudno uwierzyć, w jakim – Na co dzień mieszka w Paryżu, gdzie jest nauczycielem w jednej ze szkół podstawowych. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ani kontrowersyjnego, gdyby nie wygląd jego ciała. W całości pokryte jest kolorowymi tatuażami. Jak sam przyznaje, miłość do nauczania narodziła się jeszcze przed miłością do upiększania swojego wyglądu.Zdarza się, że wytatuowane ciało jest pewnego rodzaju ograniczeniem, a co za tym idzie wykonywanie różnego rodzaju zawodów z takim wizerunkiem może być nieosiągalne. Jak się okazuje, nie zawsze tak jest…Jako francuski urzędnik państwowy mogę wyglądać tak, jak chcę. Osoby, z którymi stykam się w pracy, dzieci, ich rodzice czy moi koledzy – wszyscy już się do tego przyzwyczaili… Ludzie są bardziej otwarci, niż można by się spodziewać. Nawet jeśli niektórzy z nich obgadują mnie za plecami… Jeśli chodzi o dzieci, z łatwością przyjmują mnie takim, jakim jestemCzy wyobrażasz sobie nauczyciela o takim wizerunku w Polsce?
"Co najbardziej zaskoczyło go po opuszczeniu więzienia? - To, że telefonem można zrobićzdjęcie – przyznał." – A ty pewnie nie spodziewałeś się tego, że jeszcze ktośto powie w 2018 roku Tomasz Komenda od kilku dni cieszy się wolnością. Po 18 latach mógł wreszcie opuścić mury więzienia. – Za kratami najbardziej brakuje kobiety i normalnego jedzenia – przyznaje mężczyzna.
Polak uznany za bohatera w Indiach po tym jak stanął w obronie hindusa. Dostał tam też zaproszenie – Na początku stycznia na jednym z przystanków tramwajowych we Wrocławiu trzyosobowa grupa pijanych mężczyzn zaatakowała Hindusa. Obcokrajowiec został uderzony. W jego obronie stanął mieszkający wówczas we Wrocławiu Tomasz Pikus.Dwa miesiące po tym zdarzeniu honorowy konsul, w ramach podziękowań, zaprosił Tomasza Pikusa na tygodniową podróż do Indii, bilet wręczył mu osobiście. Jak mówił, gdyby nie interwencja młodego Polaka, styczniowa awantura mogłaby zakończyć się tragedią.Pan ambasador Adam Burakowski w Indiach szykuje dla niego czerwony dywan, będzie witany nawet na lotnisku, oprócz tego będzie miał bardzo dużo niespodzianek – mów konsul Indii.On jest bohaterem dla Indii – przyznaje.Poza biletem w obie strony, zorganizowanym zwiedzaniem i uroczystym powitaniem przez ambasadora, Tomasz Pikus jest również zaproszony na konferencje prasowe.Choć nie czuje się bohaterem, uważa, że każda z kilkudziesięciu osób, które widziały zajście, powinna była chociaż wezwać policję. Ostatecznie zrobiła to dopiero żona pana Tomasza. Trzech napastników złapała policja, a prokuratura oskarżyła ich o pobicie
Jakoś nie słyszałem o akcji feministek, aby wspomóc zbiórkę dla samotnych matek – Feministki pewnie są zbyt zajęte darciem ryja o poważniejsze sprawy, takie jak niewłaściwy wizerunek dziewczynek w podręcznikach albo zbyt ładne modelki w reklamach. Dom samotnej matki na Białołęce w tarapatach. Urzędnicy: ośrodek trzeba wyburzyćW domu samotnej matki na Białołęce brakuje pieniędzy na ogrzanie budynku. - Tona węgla przy dużych mrozach wystarcza na 4-5 dni, a kosztuje 850 złotych - mówią pracownicy ośrodka. Władze dzielnicy nie mogą pomóc, bo budynek powstał bez żadnych zgód i pozwoleń. - Trzeba go wyburzyć - przyznaje rzeczniczka dzielnicy.
Niemiecka stacja Spiegel TV wyemitowała reportaż o uchodźcy z Syrii, który obecnie mieszka w Niemczech, ma 2 żony i łącznie 6 dzieci, 7 jest w drodze – Pomimo tego, że poligamia w Niemczech jest zakazana, to 32-letni Ahmed A. dostał od niemieckich władz specjalne pozwolenie na sprowadzenie obu żon do kraju, ale na tym jeszcze nie koniec, jest i trzecia małżonka, którą chce mieć u swego boku.Ahmed z rodziną, żyje lepiej niż nie jeden Niemiec, pomimo tego, że nie pracuje. Za wszystko płaci państwo. Mężczyzna jest pewny, że kiedy pojawi się trzecia żona, to dostanie większy dom, bo potrzebna będzie jeszcze jedna sypialnia."Tutaj mamy wsparcie. Dają nam zasiłki, dali nam ten dom” - przyznaje zadowolony Syryjczyk.Mężczyzna zapytany, ile chce mieć dzieci, odpowiada bez wahania, może 10, 20, na trzech żonach też nie zamierza poprzestać
Przez cztery godziny układali klocki i spisywali przemyślenia. Niecodzienny eksperyment szkolny – W Liceum Plastycznym im. Jana Matejki w Nowym Wiśniczu nauczyciel przeprowadził eksperyment z uczniami. Kazał im przez kilka godzin układać klocki. Nie mieli dostępu do telefonów, nie mogli też ze sobą rozmawiać. Mogli jeść, pić i w każdej chwili przerwać doświadczenie. Nikt jednak nie zrezygnował.O czym w tym czasie myśleli? O sobie, rodzinie, ważnych dla nich sprawach. – Taki był cel – przyznaje Marcin Makówka, pomysłodawca eksperymentu, nauczyciel fotografii.Licealiści mieli za zadanie zbudować miasto przyszłość z klocków. Jednak nie był to główny cel eksperymentu.Chodziło o to, by ograniczyć im dostęp do bodźców zewnętrznych, tak żeby zapomnieli o tym, że istnieje świat, który ich otacza, przez chwile nie patrzyli w telefon, skupili się na sobie, niejako „weszli w siebie”W trakcie eksperymentu uczniowie  zaczęli myśleć o sprawach dla nich ważnych, egzystencjalnych. Myśleli o rodzinie, bliskich, swojej przyszłości. O tym, że może warto zadzwonić do wujka, z którym dawno się nie rozmawiało, odwiedzić rodziców, na spokojnie zastanowić się dokąd tak naprawdę zmierzają, wyciszyć się i pomyśleć o sobie. Przez chwilę nie patrzeć w telefon, który może tak naprawdę nie jest im niezbędny do życia.Po zakończeniu doświadczenia jedna z uczennic miała łzy w oczach i nie chciała nic mówić, a zwykle jest gadułą – opowiada Makówka.Te zajęcia pozwalają uczniom się wyciszyć, zmuszają ich do myślenia. I jak pokazują wyniki tego konkretnego eksperymentu uczniowie niezwykle mądrze podchodzą do życiaDodaje, że współczesny świat, który w dużej mierze oparty jest na życiu w świecie wirtualnym, nie zawsze jest tak dobry dla uczniów, jak mogłaby im się wydawać.Dobrze, że na chwilę mogli się odciąć, nie patrzeć w telefon, pomyśleć o bliskich, zastanowić nad tym co dla nich naprawdę ważne
- Żaden z nich nie przyznaje się do wykonania tego napisu, ale obaj zgadzają się z jego treścią –  sąsiad to chuj!