Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 110 takich demotywatorów

 –  sa tu jakieś kobiety spod granicy Szczecin jalat 37 kawaler praca u bauera dobre zarobkistateczny pozna koniecznie PANNĘ nierozwódkę i bez kaszojadów zeby mi tapicerkinie ubrudziły
Młody, przystojny, stateczny, z własnym lokum kitku, pozna złotą rybkę –
 –  Wychowałam się w wielodzietnej rodzinie. Biedni nie byliśmy, ale czterech najmłodszych braci potrafiło z łatwością podkraść nam sprzed nosa kanapkę czy jabłko, albo inne smakołyki. Dlatego miałam swój mały trik: brałam kęs jedzenia i mogłam się zająć swoimi sprawami, bo nikt nie ruszał tego "naruszonego". Dorosłam, ale nawyk pozostał.Mojego męża poznałam w restauracji hotelowej. Zauważyłem, że wziął kęs swojego kotleta, odłożył go na talerz i poszedł do szwedzkiego stołu po herbatę
 –
Aktor Jerzy Bończak jadł późną kolację w hotelowej restauracji, w której akurat striptizerka odkrywała swoje wdzięki. W czasie posiłku wylał herbatę na spodnie, i gdy wracał do pokoju, windziarz spojrzał na plamę i powiedział: – - Podobał się występ, co?
A teraz uwaga: co jeśli koleś zostałskazany za oszustwai niewywiązywanie się z umów? –  LEGNICA - sprzedam,kupię, zamienię (pchlitarg)Stefan1 godz. •0Poszukuje kogoś podobnegodo mnie do odbycia karypozbawienia wolności na okrestrzech lat z doświadczeniem(najlepiej wcześniej karany)Oferuje 7000 złotych za każdymiesiąc plus wypiska 600miesięcznie.Po dwóch latach przepustki.Proszę o komentarz podpostem zaintersowanych/Miłego dnia7000 zł Pozna.WYŚLIJ WIADOMOŚĆPoszukiwanyDEMOTYWATORY.PLA teraz uwaga: co jeśli koleś zostałskazany za oszustwa i niewywiązywaniesię z umów?
2006, Georgetown, Dystrykt Kolumbii, USA, David Fajgenbaum, rozgrywający uniwersyteckiej drużyny footballu amerykańskiego, nazywany „Bestią” ze względu na legendarną wytrzymałość fizyczną. – Młody chłopak marzy o karierze lekarza, po tym gdy dwa lata wcześniej jego mama umarła na nowotwór mózgu. W trakcie studiów medycznych błyskawicznie postępująca wielonarządowa niewydolność organizmu w ciągu dwóch tygodni pozbawi go sportowej sylwetki i doprowadzi na skraj śmierci. Późna diagnoza będzie okrutna: wieloogniskowa choroba Castlemana, w której układ odpornościowy bardzo szybko sam wykańcza kluczowe organy. Nie mając innego wyjścia, w akcie desperacji, mężczyzna sam rozpocznie badania i walkę o wynalezienie leku na swoją rzadką chorobę, wiedząc, że ma bardzo niewiele czasu (pięciokrotnie przy życiu utrzymywać będą go tylko wykańczające chemioterapie). Koordynując współpracę naukowców z całego świata i dopingując ich do intensyfikacji badań, sam postawi inną hipotezę źródeł choroby, decydując się na przetestowanie na sobie nowego leku, bez względu na skutki uboczne. I chociaż nowe rozwiązania nie okażą się skuteczne w każdym przypadku, skrajnie zdeterminowana „Bestia” wygra swoje życie, dając zarazem nadzieję tysiącom chorym na schorzenie Castlemana.
Żadna tam uroczystość, syn po pijaku przewrócił dwa ule... –

12 niepokojących fotografii, które z pozory wydają się zwyczajne, dopóki nie pozna się kontekstu (13 obrazków)

 –  Krytyka Polityczna 7 minutes ago • Mafia Kobabe urod iłu ię w 1989 roku, jest Ameryk skończyłu studia artystyczne związane z tworzenie • iksów i właśnie mamy okazję pozna jenu
''Pijemy za dużo, palimy za dużo, wydajemy zbyt lekkomyślnie, za mało się śmiejemy, za szybko jeździmy, za bardzo się złościmy, przesiadujemy do późna, wstajemy zbyt zmęczeni, za mało czytamy, za dużo oglądamy telewizji. Pomnożyliśmy nasz dobytek, ale obniżyliśmy nasze wartości. Za dużo mówimy, za rzadko kochamy i za często nienawidzimy. Nauczyliśmy się jak zarabiać na życie, ale nie potrafimy żyć. Dodaliśmy lat do życia, a nie życie do lat".- George Carlin 1937 - 2008 r. –
To jest zdjęcie "Mściciela z Alaski" uśmiechającego się do brata po skazaniu na 23 lata więzienia – Alaskan Avenger, Jason Vukovic, szukał przestępców seksualnych w rejestrze, włamywał się do ich domów późną nocą i bił ich młotkiem. Sam Vulković był molestowany i bity przez swojego przybranego ojca, gdy był dzieckiem.Powiedział jednej ze swoich ofiar, że jest "aniołem zemsty" za maltretowane dzieci
Dwaj matematycy z uniwersytetu lwowskiego, Stanisław Saks i Bronisław Knaster, zatrzymali się przed wystawą rzeźnika, gdzie w oknie widniał napis "pasztet zajęczy". Saks spytał: – - Jak myślisz Bronek, czy to rzeczywiście zajęczy pasztet?- Kto go zje, zaraz pozna. Jeśli nie zajęczy, to zajęczy, a jeśli zajęczy, to nie zajęczy – odrzekł Knaster.

Przykre, ale prawdziwe:

 –  Kilka słów o sąsiedzkich relacjach w dzisiejszych czasach.Wychowałam się w bloku, gdzie sąsiad = przyjaciel.Odwiedzaliśmy się kilka razy w tygodniu, robiliśmy sąsiedzkie imprezy, jako dziecko często bawiłam się z innymi dzieciakami w piaskownicy lub w naszych mieszkaniach. Do tej pory mam paczkę przyjaciółek z klatki, z którymi zawsze spotykam się, gdy jestem w rodzinnym mieście.Moi rodzice często pilnowali dzieci innych sąsiadów, a w zamian za to my mieliśmy zapewnioną opiekę dla naszego kota, kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje. Gdy trzeba było zrobić gdzieś remont, nie wynajmowało się do tego ekipy, tylko prosiło się sąsiadów o pomoc. Zdarzało się, że moi rodzice pracowali do późna, więc niektórzy sąsiedzi z własnej woli zapraszali mnie i mojego brata na obiad.Czysta, sąsiedzka życzliwość.Uważałam, że takie relacje to coś normalnego. Przez całe studia w mieszkałam w akademiku, gdzie panowała podobna atmosfera - wiadomo, jak to w mieszkaniach studenckich bywa.Po studiach znalazłam pracę i przeprowadziłam się do mieszkania na nowo wybudowanym osiedlu. Dobrze pamiętam ten dzień - była sobota, południe. Gdy tylko się rozpakowałam, postanowiłam przywitać się z sąsiadami.Połowa nie otworzyła mi w ogóle drzwi, chociaż wewnątrz mieszkania słyszałam dialogi w stylu "Kto to? Nie wiem, jakaś typiara, nie znam. To nie otwieraj". Kilka osób przez drzwi spytało "kto tam?", a gdy odpowiadałam, że jestem nową sąsiadką i przyszłam się przywitać, słyszałam tylko "proszę stąd odejść, nie mam czasu".Byli też tacy, którzy otwierali drzwi, ale słysząc, kim jestem, machnęli dłonią, mówiąc, żebym nie zawracała im głowy. Jeden starszy pan spytał "Aa, to pani się tak łomotała na klatce? Mam nadzieję, że to już koniec, zagłuszała mi pani serial". Jakaś kobieta nakrzyczała na mnie, bo dzwonek do drzwi obudził jej dziecko.Tylko w jednym mieszkaniu trafiłam na miłą parę studentów, z którymi od razu umówiłam się na piwo i przy okazji dowiedziałam się, że podziwiają mnie za chęć zapoznawania się z innymi sąsiadami, bo w tym bloku mieszkają, cytuję "dziwni ludzie".Byłam, delikatnie mówiąc, zszokowana, ale oczywiście, zaczęłam szukać winy w sobie - była sobota, tłumaczyłam sobie, że sąsiedzi pewnie odpoczywają po ciężkim tygodniu, a tu przychodzi obca baba i zawraca im głowę. Pomyślałam, że na razie dam im trochę czasu i na zacieśnianie sąsiedzkich więzi przyjdzie jeszcze pora.W ciągu kolejnego tygodnia przekonałam się, że moi sąsiedzi nie znają słowa "dzień dobry". Parę razy zamknięto mi drzwi na klatkę przed nosem. Kiedy w windzie pies jednego z sąsiadów zaczął mnie zaczepiać i wyciągnęłam do niego rękę (może nie powinnam, bo niektóre psy tego nie lubią, ale ten wydawał się wyjątkowo towarzyski), jego opiekun burknął do mnie coś w stylu "niech trzyma pani ręce przy sobie".Raz nie było mnie w domu, a akurat nadkręcił się kurier i chciał zostawić paczkę u sąsiadki - po rozmowie na infolinii dowiedziałam się, że sąsiadka powiedziała, że może przesyłkę przyjąć, ale wyrzuci ją do śmieci. Szczęśliwie kurier przyjechał kolejnego dnia, kiedy byłam w domu.Z głębokim rozczarowaniem uznałam, że nie ma co robić drugiego podejścia do lepszego zapoznania się z moimi sąsiadami. Ale kiedy chciałam zrobić parapetówkę, pomyślałam, że rozsądnie byłoby ich chociaż o tym poinformować. Tym, którzy mieszkają najbliżej mnie, zostawiłam w skrzynce na listy słodką przekąskę i karteczkę z informacją, że tego dnia i o tej godzinie zapraszam ich na małą imprezę, a jeśli jednak wolą zostać u siebie, to, oczywiście rozumiem i postaram się, by było w miarę cicho.Na parapetówce pojawili się jedynie wspomniani wcześniej studenci oraz piątka moich znajomych. Była godzina dwudziesta, muzyka grała głośno, ale nie na tyle głośno, by komuś przeszkadzać (nawet na klatce nie było jej słychać). Zdążyliśmy może wypić po łyku piwa, kiedy do mieszkania zapukała... policja.Co się okazało? Sąsiedzi donieśli, że jest hałas, a na prośbę o ściszenie muzyki, ja i moi znajomi zaczęliśmy grozić im przemocą. Do tego para studentów, która mieszka w tym bloku to dilerzy narkotyków i na pewno wszyscy jesteśmy naćpani.Sądziłam przez chwilę, że jestem w ukrytej kamerze.Policjanci, na szczęście, okazali się dość wyrozumiali i skończyło się na pouczeniu. Kontynuowaliśmy imprezę, ale już w zepsutym humorze.W ciągu kolejnych miesięcy bałam się wyjść w ogóle z domu lub do niego wracać w obawie, że trafię na klatce lub w windzie na któregoś z sąsiadów. Częściej niż "dzień dobry" słyszałam jakieś niemiłe uwagi, niepotrzebne zaczepki.Dwa dni po parapetówce, gdy niosłam w przezroczystej reklamówce zakupy, w tym butelkę wina, jedna sąsiadka spytała "Co, znowu imprezka? Znowu będzie trzeba po policję dzwonić?" Nie odpowiedziałam.Zdaję sobie sprawę z tego, że czasy się zmieniły i dzisiaj każdy jest skupiony bardziej na sobie, ma swoich znajomych i nie szuka przyjaźni wśród sąsiadów. Być może uznacie, że narzucałam się swoim sąsiadom, ale naprawdę nie rozumiem, skąd w nich tyle jadu i pogardy dla drugiego człowieka.Blok, w którym się wychowałam, a ten, w którym mieszkam obecnie to dwa zupełnie różne światy i muszę wam powiedzieć, że jestem mocno przygnębiona, kiedy po pobycie w moich rodzinnych stronach wracam to szarej rzeczywistości.Naprawdę, tu już nie chodzi o to, że ktoś mi nie odpowie na "dzień dobry" czy zbeszta za głaskanie jego psa - chodzi o zwyczajny szacunek do drugiej osoby i nie uprzykrzanie sobie życia.
 –
Swój pozna swego –
0:25
Lepiej późno niż wcale –  Daria jest online Konsola Play station 2 + 2 pady + mikro 150 zł Witam, aktualne> Witam. Przepraszam za późną odpowiedź. Tak, dalej aktualne
Swój pozna swego –
0:27
 –  Kiedy byłem mały i mama kazała mi iść spać tozawsze sobie myślałem jak to zajebiście być dorosłym- można się kłaść, o której się chce, oglądać telewizjędo późna, rozmawiać, czy po prostu patrzeć sobiew okno.Dopiero jak dorosłem zrozumiałem, że mama wtedymyślała czym nas nakarmić następnego dnia,zmywała i ogólnie robiła porządek. A później możnabyło po prostu popatrzeć sobie w okno i pomyśleć „japierdole, jutro już poniedziałek"
Sympatyczna Pani z zapasem makaronu pozna sympatycznego Pana z zapasem papieru toaletowego –