Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 194 takie demotywatory

INDIE: temu facetowi zmarła żona – Powodem tragedii było to, że najbliższy lekarz od jego wsi na odludziu znajdował się w odległości 70 km przez trudną górską ścieżkę. Facet poświęcił resztę życia na wykopanie tunelu przez górę, skracając drogę do szpitala z 70 kilometrów do zaledwie jednego. Nie chciał żeby kogoś więcej dotknęła podobna tragedia.Cała wieś ma go za wariata. Nawet jednego chu*owego "dziękuję" nie usłyszał

Apelujemy: nie ruszać Bambi!

 –  Borem Lasem Wodą Bagnem2 godz.Już niedługo na polskich polach, łąkach i lasach zacznąpojawiać się młode koźlęta saren i cielęta jeleni i danieli.Pod żadnym pozorem NIE WOLNO dotykać, a tym bardziejzabierać takich osamotnionych w różnych miejscachmaluchów !! !! !!To że leżą same, nie oznacza, że są sierotami !!Matki tych maluchów zawsze są gdzieś w pobliżu, żerujączawsze mają oko na swoje młode, nawet jeśli my ich niewidzimy. OKoza lub łania odwiedza swoje młode kilka razy dziennieby je nakarmić, poczym pozostawiają je na kolejne kilkagodzin w bezpiecznym miejscu.Natura wyposażyła takie młode sarny i jelenie w jeden znajlepszych kamuflaży, całkowity brak zapachu przezpierwszy okres życia oraz naturalny instynkt zamierania wbezruchu w razie zbliżającego się zagrożenia.To wszystko sprawia, że są bardzo trudne do wykryciaprzez drapieżniki.Jedynie w 2 przypadkach możemy przenieś lub zabraćtakie maluchy w bezpieczne miejsce:Gdy prowadzimy sianokosy lub inne prace rolnicze.Wówczas takie koźle lub cielaka należy delikatnieprzenieść w możliwie najbliższe bezpieczne miejsce (wwysoką trawę lub zadrzewienia).Gdy jesteśmy pewni, że matka nie żyje, np. leży bliskopotrącona blisko szosy, a młode znajdują się w niewielkiejodległości od niej. W takim wypadku należy skontaktowaćsię z najbliższą instytucją zajmującą się fachową opiekątakich zwierząt, jak Ośrodki Rehabilitacji Dzikich Zwierząt.W każdym innym wypadku proszę Was, błagam, NIEDOTYKAJCIE I NIE ZABIERAJCIE ich z naturalnegośrodowiska! AZapewne większość robi to z odruchu serca widzącsamotne maleństwo pośrod dzikiej natury, ale tak właśniemusi być. Dzika natura to jej dom!Mimo apelów i próśb, co roku w ten sposób zostajązabrane naturze i ich matkom setki i tysiące takichmaluchów, z których większość umiera po kilku dniach,gdyż odhowanie takiego młodego jest bardzo trudne,wymaga odpowiedniego mleka, czasu i warunków.Dlatego proszę Was, powstrzymajcie się od porywanialeśnych i polnych maleństw i udostępnijcie ten post dalej,by trafił on do jak najszerszego grona odbiorców!Pozdro z Boru!Fot. D. Kontny#Wiosna #Spring #JeleńSzlachetny #RedDeer #Sarna#RoeDeer #LeśneMaluchy #Natura #ZwierzętaLeśne#Bory Tucholskie #BoremLasemWodąBagnem#NieZabierajMniezLasu
To już jest chore. W większości przypadków ludzie sami się do takiego stanu doprowadzają, a potem domagają się specjalnego traktowania. Jak zajmujesz kilka miejsc, to normalne, że za nie płacisz – Idąc taka logiką to wysocy też powinni domagać się udogodnień, bo odległości między siedzeniami są czasem tak małe, że nawet niskim/tym ze średnim wzrostem jest tam niewygodnie, a co dopiero wysokim. A introwertycy też powinni domagać się udogodnień, bo w końcu w trakcie podróży są narażeni na towarzystwo innych ludzi... Mogło Ci umknąćNapisała petycję. Domaga sięudogodnień dla otyłych w podróżyWP WP Turystyka - 1 t:
nie stwarzając dla nikogo zagrożenia i nagle samochód policyjny, który jechał za nim włączył sygnały dźwiękowe i świetlne i oba auta zjechały na pobocze. Z pieszym, który chciał przejść minąłem się i usłyszałem z jego ust "...przepraszam, ja nie chciałem" – Sytuacja absurdalna i wydaję mi się, że jeszcze brakuje przepisu, który będzie mówił, że "Jeżeli przechodzień tylko zwróci wzrok na przejście dla pieszych to trzeba bezwzględnie się zatrzymać"...
Oto kolejny wart odnotowania wynik ustanowiony we wsi Wodiane w obwodzie donieckim –
0:12
Koty mają w swoich nosach ponad 200 milionów receptorów zapachowych, ludzie mają ich zaledwie 5 milionów –
0:11
Jak odwzorowanie walcowe równokątne, które używamy do tworzenia map nas oszukuje –  7200 km6400 km
Putin przemawia w odległości 25 metrów od publiczności, ponieważ pistoletma celność na 15 metrów –
 –
Gdyby Saturn był w takiej odległości od Ziemi jak Księżyc, moglibyśmy podziwiać taki widok –
Gdy masz dosyć nie zachowujących odpowiedniej odległości kierowców –

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie
Snajper trafia z odległości 75 metrów prosto w broń trzymaną przez bandziora –
Źródło: youtube.com
Zdjęcie z kamery do monitoringuz odległości 30 metrów –
Saturn i Międzynarodowa Stacja Kosmiczna ISS uchwycone na jednym zdjęciu – Orbitująca ISS znajdowała się w odległości 602 kilometrów, zaś Saturn około 1,4 miliarda kilometrów od szkolnego parkingu, na którym wykonano zdjęcie. 9 lipca 2022
55-latek organizował polowania na zagrożone gatunki, a później chwalił się tym w sieci. Zginął od postrzału w głowę z bliskiej odległości – Od lat był wielką zmorą ekologów
25 lat temu Roberto Carlos strzelił jedną z najbardziej niewiarygodnych bramek w historii futbolu – To jedyna taka bramka, którą analizowali fizycy. Po 13 latach zespół francuskich fizyków z École Polytechnique w Palaiseau raz jeszcze przeanalizował lot piłki. Werdykt: Carlos genialnie podkręcił piłkę. Ale w żadnym razie nie był to szczęśliwy traf, bo stoją za tym twarde prawa fizyki. Wyniki badań opublikowało pismo "New Journal of Physics".Badacze najpierw odwzorowali komputerowo lot piłki kopniętej zewnętrzną stroną lewej stopy piłkarza. Na początku wyglądało to po prostu na solidne podkręcenie, ale piłka tuż przed bramką jeszcze mocniej zakręciła, dzięki czemu niespodziewanie znalazła się w siatce. To właśnie ten moment był najbardziej zastanawiający. Chcąc pokazać, jak wygląda idealny lot wirującej sfery, naukowcy postanowili wyeliminować turbulencje i wpływ grawitacji. Odwzorowali ten manewr w wodzie, za pomocą plastikowej piłki o takiej samej gęstości jak woda. To neutralne środowisko wyraźnie ukazało zjawisko nazwane przez naukowców spiralą wirującej piłki. Polega ono na tym, że im dłużej obracająca się piłka leci, tym bardziej zakrzywia się jej lot. Dzieje się tak dzięki oddziaływaniu siły prostopadłej do jej kierunku ruchu (w fizyce nazywa się to efektem Magnusa). Na boisku odpowiada za to tarcie powietrza o piłkę."Jeśli strzał wykonany jest z wystarczająco dużej odległości i z ogromną siłą nadającą piłce odpowiednią prędkość, lot piłki może mieć niespodziewaną trajektorię" - napisał Christophe Clanet, jeden z autorów badań
Uratowana małpka, która się zgubiła. Podążała za nami przez wszystkie odległości na polu walki i znalazła swojego nowego opiekuna –
0:13
Francuski wynalazca przeleciał na hover boardzie z Francji do Anglii – 20-minutowym lotem pobił rekord świata w odległości pokonanej na hover boardzie
Bezdomny poprosił w restauracjio jedzenie. Kierownik powiedział coś,co zapamiętają wszyscy goście – Był z córką w restauracji, kiedy zauważył coś,co postanowił opisać na Facebooku:Zabrałem dziś moją córkę do knajpy. Po tym jak szalała na placu zabaw po jedzeniu, zawołałem ją na deser. Znów usiedliśmy spokojnie przy stole i widzieliśmy dokładnie prawie całą restaurację. To właśnie wtedy rzuciła nam się w oczy ta sytuacja. Bezdomny wędrownik podszedł do pracownika i zapytał, czy jest szansa na to, aby dostał resztki jedzenia. Był brudny, a jego buty były zabłocone. Włosy miał niechlujnie związane, a zarost sugerował, że od kilku dni się nie golił. Ludzie w restauracji obserwowali go, ale on się nie narzucał. Stał w bezpiecznej odległości, żeby nie naruszać ich przestrzeni. Kiedy tylko podszedł do niego kierownik, dało się słyszeć, jak mówi, że bezdomny nie dostanie resztek, a normalny posiłek taki jak wszyscy. Jedyne o co go poprosił to o modlitwę za jedzenie.Bezdomny nie miał z tym absolutnie żadnego problemu. Dokładnie słyszałem ich słowa i byłem naprawdę poruszony. Powiedziałem córce, żeby dobrze się przyjrzała, bo taki widok nie jest codziennością. Powinniśmy brać przykład, jak się zachować i jak pomagać innym.Mam nadzieję, że moja córka i goście restauracji zapamiętają na długo ten gest Był z córką w restauracji, kiedy zauważył coś,co postanowił opisać na Facebooku:Zabrałem dziś moją córkę do knajpy. Po tym jak szalała na placu zabaw po jedzeniu, zawołałem ją na deser. Znów usiedliśmy spokojnie przy stole i widzieliśmy dokładnie prawie całą restaurację. To właśnie wtedy rzuciła nam się w oczy ta sytuacja. Bezdomny wędrownik podszedł do pracownika i zapytał, czy jest szansa na to, aby dostał resztki jedzenia. Był brudny, a jego buty były zabłocone. Włosy miał niechlujnie związane, a zarost sugerował, że od kilku dni się nie golił. Ludzie w restauracji obserwowali go, ale on się nie narzucał. Stał w bezpiecznej odległości, żeby nie naruszać ich przestrzeni. Kiedy tylko podszedł do niego kierownik, dało się słyszeć, jak mówi, że bezdomny nie dostanie resztek, a normalny posiłek taki jak wszyscy. Jedyne o co go poprosił to o modlitwę za jedzenie.Bezdomny nie miał z tym absolutnie żadnego problemu. Dokładnie słyszałem ich słowa i byłem naprawdę poruszony. Powiedziałem córce, żeby dobrze się przyjrzała, bo taki widok nie jest codziennością. Powinniśmy brać przykład, jak się zachować i jak pomagać innym. Mam nadzieję, że moja córka i goście restauracji zapamiętają na długo ten gest