Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 271 takich demotywatorów

"Ja nie pomagam żonie!Po południu wpadł do nas przyjaciel. Przy kawie gadaliśmy o życiu, codziennych sprawach. W pewnej chwili powiedziałem: "Poczekaj chwilkę, pozmywam tylko i zaraz wracam."  – Popatrzył na mnie jakbym co najmniej oznajmił, że idę budować rakietę kosmiczną. Odpowiedział z mieszanką zaskoczenia i podziwu: „To fajnie, że pomagasz żonie. Ja swojej nie pomagam, bo jak to robię, to ona nie wykazuje żadnej wdzięczności, np. w zeszłym tygodniu umyłem podłogę i nawet nie usłyszałem dziękuję."Usiadłem z powrotem i wyjaśniłem mu, że ja nie „pomagam” żonie, bo moja żona nie potrzebuje pomocnika – potrzebuje partnera. To nie jest kwestia pomagania, bo mamy podział obowiązków. Mieszkamy razem w domu, więc to oczywiste, że sprzątam ten dom, bo też go brudzę.Ja nie pomagam mojej żonie w kuchni, bo ja również muszę jeść, więc muszę też gotować.Ja nie pomagam mojej żonie zmywać naczyń – robię to, bo ja też używam talerzy, szklanek i widelców.Nie pomagam żonie przy dzieciach, bo to też moje dzieci i to mój ojcowski obowiązek.Nie pomagam żonie w praniu, wieszaniu czy składaniu ubrań – robię to, bo to także ubrania moje i moich dzieci.Ja nie jestem „pomocą” w domu, jestem jego częścią. A jeśli chodzi o wdzięczność i podziękowania, to zapytałem przyjaciela, kiedy ostatni raz podziękował swojej żonie, kiedy skończyła sprzątać dom, zajmować się praniem, zmieniać pościel, kąpać dzieci, gotować, zajmować się całą resztą…Czy ty jej podziękowałeś tak naprawdę, coś w stylu: „Super, Kochanie! Jesteś fantastyczna!”?Ta historia wydaje Ci się absurdalna? Dziwna? Czemu oczekujesz nagród i pochwał, kiedy raz w życiu zdarzy Ci się umyć podłogę? Zastanawiałeś się nad tym, przyjacielu? Może dlatego, że nasza kultura jest nadal maczystowska i wierzymy w to, że zajmowanie się domem jest obowiązkiem kobiety, a facet nie musi kiwać palcem. Podziękuj swojej żonie, tak jak byś chciał, żeby Tobie podziękowano. Rusz się, zachowuj jak prawdziwy partner, a nie jak gość, który przychodzi tylko zjeść, spać, wykąpać się i zaspokoić potrzeby seksualne… Poczuj się u siebie, jak w domu. W swoim domu!"
Ale otyłość to kwestia genów –

Pewna kobieta napisała bardzo ciekawy tekst, w którym - na podstawie własnych doświadczeń - chce podzielić się z wami swoimi spostrzeżeniami na temat sytuacji we Francji:

 –  Zapewne wielu moich znajomych zastanawia się, co się ze mną stało. Gdzie podziała się tamta wesoła, tolerancyjna Ania zafascynowana kulturą Afryki, która łaziła beztrosko po mieście o drugiej nad ranem w kolorowym swetrze? Najprostszą odpowiedzią byłoby: doświadczenie. Kiedy wyjeżdżałam do Francji na studia, wydawało mi się, że byłam świadoma sytuacji tego kraju: dużo imigrantów z całego świata żyje w jednym państwie, czasem są między nimi problemy, istnieją grupki „francuskich” dresów, okropna biurokracja, ale generalnie jest spokój; jednym słowem „życie”.Wiedziałam, że, tak jak w mojej rodzimej Warszawie, są lepsze i gorsze dzielnice, jednak to, co zastałam na miejscu nie było kwestią różnicy w ilości adoratorów tanich trunków, lecz przestępczości. Tej prawdziwej, zorganizowanej, z bronią białą i palną. I kiedy człowiek zacznie lepiej poznawać miasto i jego okolice, okazuje się, że „spokojnych, normalnych” dzielnic praktycznie już nie ma, chyba, że zarabiasz dużo pieniędzy, albo sam należysz do marginesu społecznego i ta agresja jest dla Ciebie chlebem powszednim. Moje pierwsze studenckie mieszkanie nie sytuowało się w najgorszej z dzielnic Bordeaux, jednak wytrzymałam zaledwie rok.Poznałam tu mojego obecnego chłopaka, Francuza z dziada pradziada, który przekonał mnie do przeprowadzenia się z Bordeaux do małej wsi oddalonej o 20km od mojej uczelni. Ja, 20-letnia studentka z tętniącej życiem Warszawy, przeprowadziłam się na francuską wieś. Sam ten fakt nie jest może rażący, wszak dużo osób potrzebuje teraz odpocząć od tempa życia metropolii, jednak to, co skłoniło mnie do przeprowadzki najpierw z miasta, a teraz i z tego kraju, nie jest zbyt chwalebne ani dla Bordeaux, ani dla całej Francji.Szczerze powiedziawszy, nie wiem nawet od czego zacząć. Czy od tego, że dwie ulice od mojego mieszkania jakiś Arab zastrzelił Żyda? Czy od tego, że po zorganizowanej akcji nalotów przez policję na różne budynki prowadzone przez Arabów (kioski, bary, kebaby, sprzedaż używanych telefonów) w mojej ówczesnej dzielnicy okazało się, że 6 takich obiektów skrywało magazyny broni palnej w swoich piwnicach? Czy od tego, że przez pierwszy rok mojego pobytu tutaj, kiedy jeszcze czerpałam jakąkolwiek przyjemność z chodzenia po mieście, nasza grupa znajomych została fizycznie zaatakowana 9 razy?Czy od tego, że kiedy jednego dnia założyłam sukienkę, Arabowie okupujący tarasy barów 24/7 gwizdali na mnie, krzyczeli „Dobra jesteś!”, „Ty kurwo”, czy jeszcze śledzili mnie w 5-osobowych grupach zaczepiając mnie w (zapewne w ich mniemaniu) bardzo szarmancki sposób? Czy od tego, że codziennie w drodze na uczelnię widywałam ok. 10-letnie dzieci same na ulicy, bawiące się piłką na jezdni w godzinach szkolnych? Czy od tego, że kiedy raz poszłam do sklepu po alkohol ze znajomą Francuzką o 22-iej, ona wyjęła z torebki gaz pieprzowy i kurczowo trzymała go w dłoni przez całą drogę?Czy od tego, że praktycznie każda osoba, którą tutaj znam została okradziona z telefonu, czasem nawet w biały dzień? Co gorsza czasem przez dzieci wyglądające na 12-14 lat. Czy od tego, że niektóre dzielnice i ulice są dosłownie okupywane przez bandy Arabów i witają Cię słowami „Pani się przypadkiem nie zgubiła?” Czy jeszcze od tego, że w oknach mieszkań często można spotkać się z wywieszoną flagą Maroka, Algierii czy innych krajów Maghrebu? Czy może od tego, że nawet na studiach Arabowie trzymają się dziwnym trafem tylko między sobą, nie rozmawiają po francusku i osiągają najgorsze wyniki? Czy od tego, że kiedy raz poszliśmy zgłosić napad na komendę, Pan policjant nawet nie starał się ukrywać swojego braku zaskoczenia, gdy opisywaliśmy mu osobnika o ciemnej karnacji?Czy może jeszcze od tego, że nawet moja znajoma, Arabka, musiała wyjechać z miasta ze swoją mamą i siostrą, bo banda młodych dziewczyn zaatakowała nożem i prześladowała jej mamę dlatego, że żyją po europejsku? Dużo ludzi w Polsce obawia się przede wszystkim zamachów, boją się, że jeśli przyjmiemy emigrantów z krajów arabskich, to co drugi zacznie się u nas wysadzać. Otóż tak naprawdę terroryzm i nowa fala imigrantów nie jest największym problemem i wyzwaniem tego kraju, jak i reszty krajów Europy Zachodniej.Prawdziwym problemem jest asymilacja tych ludzi. To trzecie, czwarte pokolenia mieszkające w Europie się wysadzają, noszą nikaby, burki, rozmawiają między sobą po arabsku, uważają się za gangsterów i puszczają muzykę z telefonu, palą blanty i papierosy w metrze, zaczepiają przechodniów i dokonują napadów. Często chwalą się, że pochodzą z getta, dla nich siła i agresja to najważniejsze cechy prawdziwego mężczyzny, zachowują się jakby nadal mieszkali w krajach objętych wojną, gdzie jedynym rozwiązaniem jest zabić albo dać się zabić. Są źli na Europę, która według nich niszczy ich kraje (swoją drogą mają rację, kolonie nie zostały założone przez kosmitów), kobiety są bezwstydne, wręcz puszczalskie, są przekonani, że kowalem ich losu są Europejczycy, a nie oni sami.Sytuacja we Francji wydaje mi się beznadziejna. Świeżo wybrany Prezydent Macron również wydaje się być oderwany od rzeczywistości i nie dostrzega realnego problemu swojego kraju, który z roku na rok się pogłębia, ponieważ leczone są jedynie najbardziej rozgłaszane objawy (ataki terrorystyczne) tej nowej choroby XXI wieku zwanej brakiem integracji. Nie dostrzega on strachu i bezradności szarych, ubogich obywateli, którzy zmuszeni są do mieszkania w niebezpiecznych dzielnicach w blokach państwowych, przepełnionych licznymi rodzinami z Afryki, w których króluje przestępczość i agresja.Nie dostrzega również bezradności nauczycieli uczących w placówkach z takowych dzielnic, którzy załatwiają sobie L4 kilkanaście razy w roku z powodu agresywnego zachowania i nonszalancji ze strony kilkunastoletnich dzieci imigrantów. Dodatkowo ciężko inwigilować zradykalizowane meczety nie narażając się na oskarżenia o rasizm i brak wolności wyznaniowej, a osobniki wpisane na tzw. listę „S” osób potencjalnie zradykalizowanych, żyją sobie jak gdyby nigdy nic, dostając nawet przyzwolenie na posiadanie broni (sic!). Jeśli Francja nie zacznie stosować się do swojego starego przysłowia „Mieux vaut prévenir que guérir” (dosł. tłum. „Lepiej zapobiegać niż leczyć”), nie wróżę jej świetlanej przyszłości.
 –  Następnym razem proszę spróbować odrobiny stolca. Wiem, że wydaje się to obrzydliwe, ale dosłownie odrobinę wystarczy i później przepłukać usta wodą, a to dla dobra dziecka. W niestrawionych resztkach można często bardzo łatwo wykryć co dziecku zaszkodziło, jeśli to kwestia źle przyjętego ksylitolu to kupa będzie gorzkawa (smak jak rozgryziona pestka jabłka). Ja wychodzę z założenia, że to bardzo małe poświęcenie jeśli na szali stoi zdrowie Rafałka i parukrotnie udało się nam wyeliminować szkodliwy składnik (Rafałkowi na przykład szkodzą bardzo jabłka z marketu)
Od Forresta Gumpa możemy się nauczyć dwóch rzeczy: – 1. Niezależnie od tego jak dobrze traktujesz kobietę, ona zawsze będzie chciała coś innego2. Niezależnie od tego jak mocno będziesz się starał, twój sukces to i tak kwestia szczęścia

Zdrowie

Zdrowie –  Najważniejsze w życiu jest być zdrowym.  Wszystko inne jest, kwestią chęci, siły i czasami szczęścia
Powstanie trzeciej toaletyto tylko kwestia czasu –  Movistar LTE Hombre Mujer Selfie
 –  GLOBALNE OCIEPLENIE TO NIEPODWAŻALNY FAKT... ALE KWESTIA PŁCI POZOSTAJE OTWARTA
 –  Byłam striptizerką.Chcę obalić wiele stereotypów i przestrzec bywalców przed "zagraniami" tancerek i kelnerek.1. Kwestia tancerek. Wbrew pozorom nie są to głupie dziunie. 99% dziewczyn pracuje tam, bo jest to szybki dostęp do dużych pieniędzy. Na studia, spłatę długów, jakiekolwiek życie w większym mieście. Zarobki są średnio od 2 do 15 tys. tygodniowo. Nie zachęcam tym do bycia striptizerką, lecz pokazuję jaka to motywacja dla młodych dziewczyn.2. Drinki. W "moim" klubie, głównym zadaniem było wyciąganie od klientów drinków. Ceny ich to od 50 do 1000 zł. Nie wierzcie tancerkom, że lecą na was, zakochały się, dają wam swój numer (są wymyślone). Ich jedynym zadaniem, jest wyciągnąć z was jak najwięcej kasy. Nigdy nie bierzcie kart do takich miejsc. Uważajcie na alkohol - może być doprawiony. Jak wiadomo - pijany klient to dobry klient. Ja rekordowo wyciągnęłam w jedną noc za same drinki 8 tysięcy. Czy mi z tym źle? Nie.3. Obiecanie seksu w pokoju prywatnym. Nie ma czegoś takiego jak seks w klubie (przynajmniej w tym, gdzie pracowałam). Niech nie zwiodą was słodkie słówka. W pokoju mamy się jedynie rozebrać do naga, potańczyć, a pod koniec czasu (można wykupić 5/10/15 min) mamy nakręcić klienta tak, aby wykupił kolejne minuty. Lub kupił szampana (gdzie ceny to 1000- 20 000 zł). Tancerka będzie namawiała "No, misiu, przez następne pół godziny tu będą się działy cuda". Nie, nie będą się działy. Jeżeli klient dotknie miejsca intymnego (krocza) tancerki, to zostaje wyrzucony z klubu.  Co więcej, w takich pokojach są kamery. Nie wierzcie zapewnieniom kelnerek, że ich tam nie ma.Nie sądźcie, że tancerkom będzie was szkoda. Mi na początku było. Prosiłam o tanie drinki, lecz po miesiącu mi przeszło. Kliencie przychodzili przeróżni. Od napalonych 20-latków do biznesmenów po 60. Najbardziej drażniący był fakt, gdy taki delikwent miał obrączkę na palcu. Dla takich nie było litości.Uważajcie w takich miejscach.Może kiedyś opiszę jak tam trafiłam, jaka była reakcja mego lubego, różne anegdoty i zabawne historyjki z tego miejsca. Przez ograniczenie znaków teraz tego nie zrobię :)Nie oceniajcie mnie surowo ;)
 –
Depresja – Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stworzyła kampanię, której tematem przewodnim jest depresja. Eksperci podkreślają, że to obecnie najczęstsza przyczyna pogorszenia stanu zdrowia społeczeństwa w skali światowej. Według najnowszych danych około 300 milionów ludzi na całym świecie choruje na depresję. Liczba ta wzrosła aż o 18% w latach 2005-2015. Główne trudności, z którymi borykają się osoby cierpiące na depresję związane są z brakiem dostępu do rzetelnej i profesjonalnej pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Kolejną ważną kwestią jest stygmatyzacja osób cierpiących na zaburzenia psychiczne, co przyczynia się do ich izolacji
Źródło: repostuj + park psychologii
Wszystko jest kwestią perspektywy –
Sukces wydaje się być w dużej mierze kwestią wytrwania, gdy inni rezygnują –  TAK, UDAŁO SIĘ!ZROBIĘ TOMOGĘ TO ZROBIĆSPRÓBUJĘJAK TO ZROBIĆ?CHCĘNIE UMIEMNIE ZROBIĘ TEGO
Przepuszczanie pieszych na pasach – To nie kwestia przepisów, to kwestia kultury osobistej
Odkrycie przez NASA nieznanego układu planetarnego poza Układem Słonecznym, skłoniło Tomasza Terlikowskiego do głębokich refleksji – Zapowiedział, że jeśli spotka kosmitów, będzie ich ewangelizował i głosił prawdę o Bogu Wielkość Kosmosu to wyraz wielkości Boga. A istnienie człowieka nie jest efektem przypadku, przypadkowych mutacji czy zbiegów okoliczności, ale woli Bożej, by powstał człowiek. Nie musi to oznaczać, że nie powstały, nie zostały stworzone inne istoty inteligentne (poza ludźmi czy aniołami), ale nie ma konieczności, by one istniały. Bóg mógł ich chcieć i stworzyć je, ale mógł tego nie robić.Jeśli Chrystus stał się człowiekiem, to nie mógł jednocześnie stać się kosmitą, wcielić się w jakąś inną istotę inteligentną. Słowo stało się Ciałem, jednym Ciałem, stało się człowiekiem, więc nie może już stać się kosmitą. Połączenie Boga i człowieka jest bez zmieszania, ale i nierozerwalne.Czy oznacza to, że istoty te znają historię Zbawienia? Tego oczywiście nie możemy być pewni. Bóg mógł ich prowadzić zupełnie innymi drogami, oni sami - jeśli pozostają istotami stworzonymi i inteligentnymi, mogli wybrać różnie. Jedno jednak nie ulega wątpliwości, że jeśli kiedykolwiek ich spotykamy, to będziemy - im także - głosić prawdę o Zbawczej Męce i Śmierci Chrystusa, będziemy ich ewangelizować, ukazywać im prawdę o Bogu i człowieku (jeśli już jej nie znają). Inna sprawa, że - jak na razie - to kwestia czysto teoretyczna, bowiem nic nie wskazuje na to, by kosmici mieli rzeczywiście istnieć. A wiele wskazuje na to, że jesteśmy we Wszechświecie absolutnie wyjątkowi.

To kwestia zaufania

To kwestia zaufania –  Dzisiejsze związkimożecie dotykać siebienawzajem, ale niemożecie dotykać swoichtelefonów
Dawne telefony - to było to! – Były różnorodne, miały fajny design i wiele wizualnych bajerów. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Telefon typu biznesowy, walkman,  fotograficzny, quick share itd. Dzisiaj wszystko jest płaskie, czarne, poddane drastycznemu minimalizmowi. Nieważne czy kupujesz Sony, Samsunga, Nokię, Motorolę, oczywiście wszędzie ten sam system. Jedyne miejsce gdzie się różnią to cena i kwestia rozdzielczości aparatu oraz rozmiaru pamięci
Wszystko jest kwestią motywacji –
Posiadanie płci męskiej to kwestia urodzenia.Bycie mężczyzną to kwestia czasu.Bycie dżentelmenem to kwestia wyboru –
Zasady: – Gdy padnie jakaś kwestia w Bingo to ją skreślamy. Wygrywa osoba, która pierwsza skreśli wszystkie pola na swojej planszy BINGO WIGILIJNE