Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 179 takich demotywatorów

Eksperci nie wiedzą, co sprawiło, że bateria funkcjonuje tak długo i nie mogą rozłożyć ani otworzyć urządzenia, ponieważ mogłoby to zrujnować eksperyment, aby zobaczyć, jak długoto jeszcze potrwa –
 –  https://demotywatory.pl/wiecej/5110678/Od-malego-lCórka przyszła bez sanek do domui powiedziała, że pożyczyła jakiemuśdziadkowi z wnuczką i podała im adresgdzie mają odnieść. Powiedzieliśmy jej, żenie może tak ufać ludziom i nie wiadomoteraz czy oddadzą te sanki. Po dwóchgodzinach dzwonek do drzwi - dziadekz wnuczką oddali sanki i kupili jeszczekinderki w podzięce. Córka w tym czasiepobiegła do kurtki i mówi do tego pana:„już panu oddaję dowód tak jak sięumówiliśmy".o_Oeb-do-interesow
Człowiek Pawłowa? –
0:27
Kultowy dzwonek  telefonów komórkowych Nokia jest oparty na hiszpańskim utworze gitarowym autorstwa Francisco Tárrega o nazwie „Gran Vals”, skomponowanym w 1902 roku –
0:36
Nie Jestem niezależną i odważną kobietą przed 30, więc kiedy dzwoni dzwonek do drzwi, szepczę do kota "bądź cicho i udawaj, że nas nie ma" i tak siedzimy cicho, oddychając bezgłośnie, aż tamci sobie pójdą. A potem idziemy pić herbatkę. –
Światło czy dzwonek?A dobra, pójdę po ciemku –
 –
vs równo z dzwonkiem –
12-latek w szkole słyszy:- Dzwonek jest dla nauczyciela, nie dla was!29-latek w korpo słyszy:- Koledzy, długi weekend was nie dotyczy... –
2020 rok. Dzwonek do drzwi:- Czy mieszka tu George Floyd?- Tak to ja.- Masz tu 20 baksów, kup sobie papierosy... –
Nie żyje chyba najbardziej znany kibic w całej polskiej Ekstraklasie – Sławomir "Leon" Sętkowski był kibicem Górnika Zabrze. Wszyscy zapamiętali go z powodu dzwonka, którym dzwonił po każdym golu dla swojej drużyny. Słynął też z tego, że po każdym meczu w Zabrzu wręczał koguta lub indyka z własnej fermy najlepszemu piłkarzowi gospodarzy
Dzwonek jest dla nauczyciela –
 –
Kiedy próbujesz zaoszczędzić na dzwonku do drzwi –
 –  Dzwonek nie działaJestem na 100% e domuProszę głośno walić w garnekto na pewno usłyszęDziękujęKURIERZY

Przykre, ale prawdziwe:

 –  Kilka słów o sąsiedzkich relacjach w dzisiejszych czasach.Wychowałam się w bloku, gdzie sąsiad = przyjaciel.Odwiedzaliśmy się kilka razy w tygodniu, robiliśmy sąsiedzkie imprezy, jako dziecko często bawiłam się z innymi dzieciakami w piaskownicy lub w naszych mieszkaniach. Do tej pory mam paczkę przyjaciółek z klatki, z którymi zawsze spotykam się, gdy jestem w rodzinnym mieście.Moi rodzice często pilnowali dzieci innych sąsiadów, a w zamian za to my mieliśmy zapewnioną opiekę dla naszego kota, kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje. Gdy trzeba było zrobić gdzieś remont, nie wynajmowało się do tego ekipy, tylko prosiło się sąsiadów o pomoc. Zdarzało się, że moi rodzice pracowali do późna, więc niektórzy sąsiedzi z własnej woli zapraszali mnie i mojego brata na obiad.Czysta, sąsiedzka życzliwość.Uważałam, że takie relacje to coś normalnego. Przez całe studia w mieszkałam w akademiku, gdzie panowała podobna atmosfera - wiadomo, jak to w mieszkaniach studenckich bywa.Po studiach znalazłam pracę i przeprowadziłam się do mieszkania na nowo wybudowanym osiedlu. Dobrze pamiętam ten dzień - była sobota, południe. Gdy tylko się rozpakowałam, postanowiłam przywitać się z sąsiadami.Połowa nie otworzyła mi w ogóle drzwi, chociaż wewnątrz mieszkania słyszałam dialogi w stylu "Kto to? Nie wiem, jakaś typiara, nie znam. To nie otwieraj". Kilka osób przez drzwi spytało "kto tam?", a gdy odpowiadałam, że jestem nową sąsiadką i przyszłam się przywitać, słyszałam tylko "proszę stąd odejść, nie mam czasu".Byli też tacy, którzy otwierali drzwi, ale słysząc, kim jestem, machnęli dłonią, mówiąc, żebym nie zawracała im głowy. Jeden starszy pan spytał "Aa, to pani się tak łomotała na klatce? Mam nadzieję, że to już koniec, zagłuszała mi pani serial". Jakaś kobieta nakrzyczała na mnie, bo dzwonek do drzwi obudził jej dziecko.Tylko w jednym mieszkaniu trafiłam na miłą parę studentów, z którymi od razu umówiłam się na piwo i przy okazji dowiedziałam się, że podziwiają mnie za chęć zapoznawania się z innymi sąsiadami, bo w tym bloku mieszkają, cytuję "dziwni ludzie".Byłam, delikatnie mówiąc, zszokowana, ale oczywiście, zaczęłam szukać winy w sobie - była sobota, tłumaczyłam sobie, że sąsiedzi pewnie odpoczywają po ciężkim tygodniu, a tu przychodzi obca baba i zawraca im głowę. Pomyślałam, że na razie dam im trochę czasu i na zacieśnianie sąsiedzkich więzi przyjdzie jeszcze pora.W ciągu kolejnego tygodnia przekonałam się, że moi sąsiedzi nie znają słowa "dzień dobry". Parę razy zamknięto mi drzwi na klatkę przed nosem. Kiedy w windzie pies jednego z sąsiadów zaczął mnie zaczepiać i wyciągnęłam do niego rękę (może nie powinnam, bo niektóre psy tego nie lubią, ale ten wydawał się wyjątkowo towarzyski), jego opiekun burknął do mnie coś w stylu "niech trzyma pani ręce przy sobie".Raz nie było mnie w domu, a akurat nadkręcił się kurier i chciał zostawić paczkę u sąsiadki - po rozmowie na infolinii dowiedziałam się, że sąsiadka powiedziała, że może przesyłkę przyjąć, ale wyrzuci ją do śmieci. Szczęśliwie kurier przyjechał kolejnego dnia, kiedy byłam w domu.Z głębokim rozczarowaniem uznałam, że nie ma co robić drugiego podejścia do lepszego zapoznania się z moimi sąsiadami. Ale kiedy chciałam zrobić parapetówkę, pomyślałam, że rozsądnie byłoby ich chociaż o tym poinformować. Tym, którzy mieszkają najbliżej mnie, zostawiłam w skrzynce na listy słodką przekąskę i karteczkę z informacją, że tego dnia i o tej godzinie zapraszam ich na małą imprezę, a jeśli jednak wolą zostać u siebie, to, oczywiście rozumiem i postaram się, by było w miarę cicho.Na parapetówce pojawili się jedynie wspomniani wcześniej studenci oraz piątka moich znajomych. Była godzina dwudziesta, muzyka grała głośno, ale nie na tyle głośno, by komuś przeszkadzać (nawet na klatce nie było jej słychać). Zdążyliśmy może wypić po łyku piwa, kiedy do mieszkania zapukała... policja.Co się okazało? Sąsiedzi donieśli, że jest hałas, a na prośbę o ściszenie muzyki, ja i moi znajomi zaczęliśmy grozić im przemocą. Do tego para studentów, która mieszka w tym bloku to dilerzy narkotyków i na pewno wszyscy jesteśmy naćpani.Sądziłam przez chwilę, że jestem w ukrytej kamerze.Policjanci, na szczęście, okazali się dość wyrozumiali i skończyło się na pouczeniu. Kontynuowaliśmy imprezę, ale już w zepsutym humorze.W ciągu kolejnych miesięcy bałam się wyjść w ogóle z domu lub do niego wracać w obawie, że trafię na klatce lub w windzie na któregoś z sąsiadów. Częściej niż "dzień dobry" słyszałam jakieś niemiłe uwagi, niepotrzebne zaczepki.Dwa dni po parapetówce, gdy niosłam w przezroczystej reklamówce zakupy, w tym butelkę wina, jedna sąsiadka spytała "Co, znowu imprezka? Znowu będzie trzeba po policję dzwonić?" Nie odpowiedziałam.Zdaję sobie sprawę z tego, że czasy się zmieniły i dzisiaj każdy jest skupiony bardziej na sobie, ma swoich znajomych i nie szuka przyjaźni wśród sąsiadów. Być może uznacie, że narzucałam się swoim sąsiadom, ale naprawdę nie rozumiem, skąd w nich tyle jadu i pogardy dla drugiego człowieka.Blok, w którym się wychowałam, a ten, w którym mieszkam obecnie to dwa zupełnie różne światy i muszę wam powiedzieć, że jestem mocno przygnębiona, kiedy po pobycie w moich rodzinnych stronach wracam to szarej rzeczywistości.Naprawdę, tu już nie chodzi o to, że ktoś mi nie odpowie na "dzień dobry" czy zbeszta za głaskanie jego psa - chodzi o zwyczajny szacunek do drugiej osoby i nie uprzykrzanie sobie życia.
 –  Córka przyszła bez sanek do domui powiedziała, że pożyczyła jakiemuśdziadkowi z wnuczką i podała im adresgdzie mają odnieść. Powiedzieliśmy jej, żenie może tak ufać ludziom i nie wiadomoteraz czy oddadzą te sanki. Po dwóchgodzinach dzwonek do drzwi - dziadekz wnuczką oddali sanki i kupili jeszczekinderki w podzięce. Córka w tym czasiepobiegła do kurtki i mówi do tego pana:Już panu oddaję dowód tak jak sięumówiliśmy".
 –  CO ROBIĘ, GDY DZWONI...
Anthony Hopkins niedawno obchodziłrocznicę 45 lat trzeźwości – "Dokładnie 45 lat temu, zadzwonił dzwonek alarmowy" - mówi Hopkins w wideo na Twitterze - "Zdałem sobie sprawę, że może mi się przydarzyć coś strasznego i alkohol mnie zabije. Miałem wtedy w głowie tylko jedną myśl, że czas dokonać wyboru pomiędzy życiem, a śmiercią i ja postanowiłem żyć. Poczułem się dużo lepiej i do dziś czuję się niesamowicie. Czasem mam wątpliwości, ale najważniejsze, żeby nie ulec pokusie. Dzisiaj jest jutro, o które martwiłeś się wczoraj. Młodzi ludzie, nie poddawajcie się i walczcie z uzależnieniem. Bądźcie odważni, a siła sama przyjdzie. Szczęśliwego Nowego Roku - nadchodzący rok będzie najlepszy!"
 –  Tomasz Terlikowski @nerlikowslo • 18h To nie jest dzwonek alarmowy» jest dzwon na trwogę. Z badań181,5 dla .Rzeczpospolitej" wynika, ze wśród ludzi młodych - między 18. a 29. rokiem zycia -negatywne nastawienie do Kościoła deklaruje 47 proc. a neutralne 44 Proc. Nietrudno policzyć, ile jest nastawionych pozytywnie e e e IBRiS dla „Rzeczpospolitej" wynika, że wśród ludzi młodych -między 18. a 29. rokiem życia - negatywne nastawienie do Kościoła deklaruje 47 proc.) a neutralne 44 proc. Nietrudno policzyć, ile jest nastawionych pozytywnie. To oznacz, że młodzież jest w swojej ogromnej większości poza Kościołem, a to, co ją od siebie różni - to wrogość lub obojętność wobec tej instytucji. Odnalezienie języka komunikacji z młodymi, wsłuchanie się w ich pytania, w ich rozterki, wspólodczuwanie z ich cierpieniami i tęsknotami, to jest dziś zadanie dla Kościoła. To trudniejsze, bo wymagające słuchania, cierpliwego analizowania, i trwania z tym czego się dowiemy przed Jezusem, niż pouczanie, grzmienie i walka z ideologiami, ale innej drogi nie ma. Tylko słuchaniem, cierpliwą pracę, świadectwem, ewangelizacją, modlitwą możemy cokolwiek w tej sprawie zmienił. Oni polityka, ani propaganda nic nie dadzą.