Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 179 takich demotywatorów

Bolesne słowa lekarza obiegają internet. I co niektórzy próbują wmawiać, że tacy ludzie mało się angażują w pracę...

 –  Jacek Skup·"Kto umrze to umrze i trudno" Właśnie wróciłem do domu po 24 godzinach pracy. Zmęczony, zdenerwowany, wściekły, bezradny.Na 8:00 do przychodni A. 1 porada: izolacja w związku z Covid. 2 porada: oczekiwanie na wynik wymazu. 3 porada: podejrzenie Covid,  skierowanie na wymaz. 4 porada: telefon pacjenta z dodatnim wynikiem testu. 5 porada: uffff, zwykłe nadciśnienie. W międzyczasie system gabinet.gov.pl pada kilkukrotnie. Jadę do przychodni B. Dziś tu nie pracuję, ale umówiłem się z pacjentem na zdjęcie holtera, przecież inne choroby nas nie opuściły. Nastepny punkt,  przychodnia C, zastępstwo, dziś będę tu jedynym lekarzem. Po drodze kupuję 7daysa, bo to jedyne pieczywo na stacji, do sklepu nie pójdę bo godziny dla seniorów. Wchodzę,  w poczekalni pacjent z żoną,  widzę że stan jest poważny. Ubieram się szybko w strój kosmonauty i przyjmuję. Diagnoza: ciężka niewydolność oddechowa. Sąsiedzi pacjenta covid+. Wzywam karetkę,  przyjechali bardzo szybko. Ustalają miejsce, nie ma żadnego na oddziale wewnętrznym w promieniu 50km od przychodni. Pacjent ZATRZYMUJE SIĘ! Przestaje oddychać,  przestaje bić serce. RKO, adrenalina, udaje się, ruszył.  Podwójna radość, pierwsza, że żyje,  druga, że teraz wymaga pobytu na oddziale intensywnej terapii, gdzie miejsce jest bliżej. Jedzie. Musimy zamknąć czasowo dzwi do przychodni, sterylizacja pomieszczeń,  zmiana ubrań.  W tym czasie mogę udzielac jedynie teleporad. Kolejny telefon, żona podaje, że jej mąż jest w ciężkim stanie. Pytam: - kaszle? -nie. -gorączkuje? -nie. Jadę do domu pacjenta ubrany we wszystkie konieczne środki ochrony. Stan pacjenta faktycznie jest ciężki. Gorączkuje. Kaszle... jest odwodniony, niewydolny oddechowo. Wzywam karetkę. Panowie nie zabierają pacjenta, bo nie mają dokąd, miejsc w szpitalu nie ma, a stan jest na tyle ciężki że nie rokuje przeżycia, zagraża zgonem podczas objazdu województwa w poszukiwaniu miejsca w szpitalu. Nie mam wyjscia, muszę podjąć leczenie w domu. Stosuję kilka metod z leczenia hospicyjnego, nie mam możliwości podłączenia tlenu, bo skąd. Mam nadzieję, ze pacjent nie będzie cierpiał. Później jest spokojniej.Wracam na chwilę do domu, pies od 7.30 nie był na spacerze. Pewnie gdyby umiał,  to spakowałby walizki i się wyprowadził. Nie umie i jest ze mną.  Idziemy na bardzo krótki spacer. Myślę sobie,  że może to dobrze, że nie mam rodziny,  bo by się już rozpadła przez to, że ciągle jestem w pracy. Jadę na nocny dyżur do Szpitala. Po drodze wstępuję do przychodni B, chcę sprawdzić wyniki wymazów zleconych we wtorek. Wczoraj ich nie było.  Dziś system nie działa. Niestety, pacjenci będą w niepewności przez cały weekend. W międzyczasie ok 10 konsultacji dla rodziny, znajomych, znajomych znajomych i ludzi, którzy nie odzywali się od 10 lat.Wchodzę do Szpitala. Przez 14 najbliższych godzin będę odpowiedzialny za zdrowie ok 60 000 osób. Pacjenci przychodzą,  rozpoznaję zaburzenia rytmu serca, biegunki, bole brzucha, złamanie podstawy czaszki i zespoły abstynencyjne, wczoraj przecież były imieniny Jadwigi, trzeba się było skuć jak świnia na cześć żony czy bratowej. Leczę pokornie, pacjentom nie mówię nic oceniającego itp. Nareszczie północ, mam trochę czasu dla siebie. Zjadam zakupionego przed poludniem 7daysa, znajduję chwilę na różaniec, który i tak idzie mi z oporem, a zamiast "módl się za nami grzesznymi" odmawiam "módl się za nami bezradnymi". Zdążyłem odmówić tajemnicę, słyszę dzwonek do drzwi. Ten dźwięk stawia mnie na równe nogi. Młody człowiek,  silny ból brzucha. Podaje, że zjadł grzyby przypominające kanie. Jest w złym stanie. Dzwonię na toksykologię z prośbą o szybkie przyjęcie i zostaje olany ciepłym moczem, mam sobie radzić sam. Na szczęście pomaga mi dyżurny chirurg i bierze pacjenta na Oddział.  W nocy jeszcze kilka interwencji. Dyżur kończę stwierdzeniem zgonu 92latki.Wracam do domu, pies się cieszy. Chwila przerwy. W niedzielę zaczynam pracę o 7.30 i kończę we wtorek o 18. W tym czasie media publiczne za głosem ministra Sasina pewnie wyleją na mnie i moje środowisko pomyje, bo "jesteśmy mało zaangażowani"Jeśli doczytałeś do tego momentu to błagam,  proszę,  zakładaj maskę i nie wychodź z domu jeśli nie musisz. Nie każ mi mówić patrząc prosto w oczy, że ktoś z Twojej rodziny umrze w domu,  bo nie ma dla niego miejsca w szpitalu. To ponad moją wytrzymałość.Systemu już nie ma, zostało chałupnictwo. Słowa premiera spełniają się na naszych oczach.
Tarnobrzeg. Pacjenci walą kijemw parapet przychodni, żebyodebrać skierowanie na badania – A wystarczyłoby zainwestować 30 zł w dzwonek bezprzewodowy, ale nie, bo musi być ekologicznie
Teraz dostajesz zastrzyk adrenaliny jak ktoś dzwoni do twoich drzwi –
Panie doktorze,ciągle mi dzwoni w uszach –
Źródło: internet
Przed mundialem w 1978 roku, świat obiegła szokująca informacja - Johan Cruyff nie zagra na tak wielkiej imprezie – Mimo że nie był już najmłodszy, a dodatkowo zamierzał odejść z Barcelony, nadal grał świetny futbol, przez co jego decyzja była dla wielu niezrozumiała. Dopiero po latach, w autobiografii podał przyczynę swojego wyboru. Poniżej fragment z książki "Johan Cruyff. Autobiografia":"Był 17 września i oglądałem mecz koszykówki w naszym domu w kompleksie mieszkaniowym w Barcelonie; dzieci były w swoim pokoju. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi — wydawało mi się, że to kurier z przesyłką. Jednak w progu zobaczyłem mężczyznę, który przyłożył mi pistolet do głowy i kazał Danny i mnie położyć się na brzuchu.Próbowałem z nim rozmawiać. „Chcesz pieniędzy? Czego chcesz?” Skrępował mnie, a ponieważ zamierzał też przywiązać mnie do jednego z mebli, musiał na chwilę odłożyć pistolet. Wtedy Danny zerwała się szybko i wybiegła z mieszkania. Ten drań pobiegł za nią. Zdołałem się uwolnić i chwyciłem jego pistolet. Było tyle krzyku, że w całym budynku zaczęły się otwierać drzwi. Mężczyzna został szybko zatrzymany.Później odkryto przed naszym domem vana z materacem, wszystko wskazywało więc na zaplanowaną akcję — w tamtych czasach często dochodziło w Hiszpanii do podobnych przestępstw. Nie wiem nic o motywach mężczyzny — nie interesowały mnie one, nigdy nie próbowałem ich poznać. Liczyło się tylko jedno — to, że tego faceta nie ma już w naszym życiu.Przez kolejne sześć miesięcy żyliśmy pod ochroną policji. Towarzyszyła nam, kiedy podróżowałem, kiedy zawoziłem dzieci do szkoły, kiedy jechałem trenować albo grać z Barceloną. Niedaleko zawsze znajdował się samochód policyjny — w zasięgu wzroku albo za mną, kiedy jechałem sam. Policjanci każdej nocy spali w naszym salonie. Atmosfera wydawała się nie do zniesienia. Stres był tak silny, że nie mogłem go już wytrzymać. Nie wolno mi było nawet podzielić się z kimś tym przeżyciem. Policjanci prosili mnie nieustannie, żebym o tym nie rozpowiadał, bo inni szaleńcy mogą wpaść na podobne pomysły.W takiej sytuacji nie wyjeżdża się na drugi koniec świata, zostawiając rodzinę na osiem tygodni, więc nie było mowy o tym, żebym poleciał do Argentyny z reprezentacją Holandii. Jeśli grasz w mistrzostwach świata, musisz być w pełni skoncentrowany. Jeśli coś cię rozprasza lub masz jakiekolwiek wątpliwości, nie powinieneś jechać. Nic dobrego z tego nie wyniknie."
Nie jesteś do końca samotny, jeśli dostawca pizzy cię dobrze zna –  Chujowa Pani Domu ośh' 9 m • O "Kiedy zamawiasz pizzę z osiedlowej pizzerii i za każdym razem prosisz o telefon, bo nie działa dzwonek do drzwi, a pizzeria przypomina ci, ile to już lat jesteście razem". Podesłała: Urszula
 –  lle pokoleń jeszcze musi przeminąćaby wyleczyć Polskę z traumy: „niegłoduję i nie umieram, a to oznacza,że żyję dobrze, po co chcieć więcej".Nie, nie żyjecie dobrze, macie poprostu to, co każdy człowiekpowinien mieć w cywilizowanympaństwie. Jeśli fakt, że nie głodujeciejest dla Was osiągnięciem to jest todzwonek, że żyjecie źle.
Pokolenia – Wracając ze szkoły, rzucałem pospiesznie plecak.Podobnie jak moi koledzy i koleżanki.Ledwo zadzwonił ostatni dzwonek, a już w drodze do domu obmyślaliśmy co będziemy robić.Mimo upalnego lata potrafiliśmy pozostałą połowę dnia spędzić na graniu w gałę. A w wolne dni? Podchody od świtu do zmroku.I było przy tym wesoło, czasami polała się krew. Ale nie biegłeś do domu - grało się dalej.Gdy zapytasz dziś nastolatka, co robi ze swoim czasem - nie odpowie. Otaguje za to kolejne zdjęcie na Instagramie.Napisze do znajomych na messengerze.Wyjdzie na papierosa i wrzuci coś na tik - tok.To co najlepsze, gdzieś was omija, a może już ominęło.Ale pewnie uważasz, że bredzę.Że to co było minęło
Piękny wiersz Polki z Włoch, który doda nam otuchy i zachęci do refleksji w tych trudnych dniach – "Nadeszła ta chwila i zatrzymał się światNa tę jedną chwilę.. Której zawsze brakNa ten jeden uśmiech… jeden czuły gestNa wytarcie łez.. Starej piosnki tekstZatrzymał się świat bo za szybko biegłJuż nie widział traw, nie szanował drzewW pośpiechu, bez uczuć, bez gestów i słówBiegał do wieczora i od rana znówBez bajki dla dziecka, bez kwiatka dla mamNa dzwonek budzika, w inny wymiar…Sam Bez słowa otuchy i ślepy na bólGdzie pieniądze Bogiem, gdzie mobilny królI nastała cisza… Przebudzenia czasGdy docenisz siebie i dostrzeżesz nasGdy na chwilę przystaniesz- odnajdziesz chwilęUtulisz matkę… Docenisz dziewczynęZ dzieckiem porozmawiasz-nareszcie w realuDziadka uściskasz nie kupę metaluZ babcią pożartujesz też bez klawiaturyW mózgu pozalepiasz niepamięci dziuryZatrzymał się świat w obliczu truciznyBo ziemia – nasz świat musi leczyć bliznyGdy morowy swąd wypływa z czeluściI tym razem ziemia… już nam nie popuściZapomniały dzieci, że podorastająŻe tu gośćmi są i wciąż długi mająTeraz przyszła chwila i nas zatrzymałaBy ludzka istota wreszcie pomyślała"- Dalida Aouadhi
 –
 –
Koty starannie wytresowałyswojego właściciela –
0:26
Ja, czekający aż telefon przestanie dzwonić, żeby wysłać ci SMS: "Czego" –
A dobra, pójdę po ciemku... –
 –
Chcesz wkurzyć sąsiada?Zamontuj takie dzwonki wietrzne i wyjedź na weekend –
0:14
Nawet dzwonki robią dzisiaj jakieś takie delikatniejsze –  Proszę dzwonić nie za mocno tak w sam raz
Ptaki uczą się tego od mieszkańcówod dziewiętnastego wieku –
Przyjaźnie szkolne – kończą się z ostatnim dzwonkiem.
Kiedy pracujesz na magazynie, a klienci odbierający towar mają non stop wciśnięty dzwonek przywołujący magazyniera... –
Źródło: własne