Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 230 takich demotywatorów

Taka to właśnie historia –
Ponad rok po śmierci George’a Floyda, Texas Board of Pardons and Paroles jednogłośnie przegłosował i zalecił ułaskawienie go od wyroku skazującego za przestępstwo narkotykowe, popełnione 17 lat temu – "Mam nadzieję, że polityka nie będzie zbytnio w tym przeszkadzać, ponieważ wiem, że ludzie mają wiele poglądów na temat tego, kim był George Floyd i jak umarł. Ale to nie ma nic wspólnego z faktem, że został wrobiony przez skorumpowanego policjanta i nie ma żadnych dowodów na to, że popełnił to przestępstwo" - powiedziała Allison Mathis, prawnik z hrabstwa Harris, która złożyła wniosek o pełne ułaskawienie
 –  Dzisiaj umarł wujek Janek e e e se ? Tato to nie są smutne emotki A ja już całej rodzinie to wy fałem
Steven Russell uciekł z więzienia, używając środków przeczyszczających w celu udawania objawów AIDS. Następnie zadzwonił do więzienia udając lekarza proszącego o więźniów zainteresowanych leczeniem eksperymentalnym. – Zgłosił się na ochotnika, a kiedy wyjechał z Teksasu, wysłał do więzienia akt zgonu stwierdzający, że umarł. Z więzienia uciekał kilkukrotnie, zazwyczaj w piątek 13-tego, jednak za każdym razem trafiał z powrotem za kratki. Jego IQ wynosi 163.
Przyjaciel Robina Williamsa – W dzieciństwie byłem jednym z 10 zwycięzców loterii, w której do wygrania było zostanie na rok korespondencyjnym przyjacielem Robina Williamsa. Byłem w szoku. Miałem jakieś 8 czy 9 lat. Moje rodzeństwo stwierdziło, że to i tak na bank nie on będzie pisał te listy, tylko jakiś stażysta. Miałem to gdzieś. Tego lata pojechaliśmy z rodziną do Disneylandu i w samochodzie napisałem list, który chciałem wręczyć Dżinowi, bo byłem pewien, że to zawsze jest Robin w kostiumie i chciałem choć jeden z tych listów dostarczyć bezpośrednio.I cóż, przypadek czy nie, Robin był tam akurat, podpisywał autografyByłem podekscytowany. Skakałem z radości, stojąc w kolejce. Kiedy podeszliśmy do stolika, plącząc się i jąkając powiedziałem, że jestem zwycięzcą, o liście, i tak dalej. A on odpowiedział: "Kyle?!" z wielkim uśmiechem na twarzy, po czym sięgnął do kieszeni w płaszczu i wyciągnął mój list sprzed miesiąca, razem z kilkoma innymi listami. Nosił te listy ze sobą, żeby się podnieść na duchu (co dobija mnie, gdy teraz o tym pomyślę).Kiedy umarł, ryczałem w rękaw mojej ówczesnej żony przez dobrą godzinę. Naprawdę czułem, jakbym stracił przyjaciela, który był ze mną, gdy dorastałem. Tęsknię za tobą, Robin. Każdego dnia W dzieciństwie byłem jednym z 10 zwycięzców loterii, w której do wygrania było zostanie na rok korespondencyjnym przyjacielem Robina Williamsa. Byłem w szoku. Miałem jakieś 8 czy 9 lat. Moje rodzeństwo stwierdziło, że to i tak na bank nie on będzie pisał te listy, tylko jakiś stażysta. Miałem to gdzieś. Tego lata pojechaliśmy z rodziną do Disneylandu i w samochodzie napisałem list, który chciałem wręczyć Dżinowi, bo byłem pewien, że to zawsze jest Robin w kostiumie i chciałem choć jeden z tych listów dostarczyć bezpośrednio. I cóż, przypadek czy nie, Robin był tam akurat, podpisywał autografy. Byłem podekscytowany. Skakałem z radości, stojąc w kolejce. Kiedy podeszliśmy do stolika, plącząc się i jąkając powiedziałem, że jestem zwycięzcą, o liście, i tak dalej. A on odpowiedział: "Kyle?!" z wielkim uśmiechem na twarzy, po czym sięgnął do kieszeni w płaszczu i wyciągnął mój list sprzed miesiąca, razem z kilkoma innymi listami. Nosił te listy ze sobą, żeby się podnieść na duchu (co dobija mnie, gdy teraz o tym pomyślę).Kiedy umarł, ryczałem w rękaw mojej ówczesnej żony przez dobrą godzinę. Naprawdę czułem, jakbym stracił przyjaciela, który był ze rpną, gdy dorastałem. Tęsknię za tobą, Robin. Każdego dnia
Ateński filozof i myśliciel Chryzyp z Soloi, zwany drugim założycielem stoicyzmu, z uwagi na jego osiągnięcia w rozpowszechnieniu tego prądu myślowego, zdaniem starożytnych zakończył swe życie w nietuzinkowy sposób.  W pierwszym fragmencie z dzieła, „Żywoty i poglądy słynnych filozofów”, Diogenes Laeritios napisał o tych wydarzeniach tak: – „Niektórzy zaś mówią, że umarł od ataku śmiechu. Gdy bowiem osioł mu zjadł figi, kazał służącej, aby dała osłu popić niemieszanego wina, i tak go to rozśmieszyło, że ze śmiechu umarł” Według innej wersji przytaczanej w tym samym dziele:„Hermippos podaje, że gdy Chryzyp wykładał w Odeonie, uczniowie zaprosili go na uroczystości ofiarne; wypiwszy niemieszane słodkie wino, doznał zawrotu głowy i po pięciu dniach odszedł z tego świata. Żył lat siedemdziesiąt trzy i zmarł w czasie sto czterdziestej trzeciej Olimpiady [208—205 p. n. e.], jak mówi Apollodor w Kronice. Ułożyliśmy dla niego następujący wierszyk żartobliwy:Zasłabł napiwszy się napoju BachusaChryzyp i o nic już nie dbał,Ani o Stoę, ani o ojczyznę, ani o siebie samego,lecz odszedł do domu Hadesa.”
 –  Prawnik ma nadzieję, że masz kłopoty, lekarz ma nadzieję, że jesteś chory, policja ma nadzieję, że staniesz się przestępcą, nauczyciel ma nadzieję, że jesteś ignorantem, a producent trumien chce, żebyś umarł. Tylko inżynier chce, żeby ci się dobrze powodziło w życiu, żeby mógł zbudować ci dom, samochód, maszynę, stadion. Żebyś ty mógł żyć, pracować i cieszyć się długim, zdrowym życiem. Obejmij inżyniera, który jest obok. On jest twoim jedynym prawdziwym przyjacielem.
 –  OSMod twarogu z Chojnicjeszcze nikt nie umarł
Nie żyje Scarface - najsłynniejszy lew świata – Wielki kot miał 14 lat i umarł z przyczyn naturalnych (co nie często przydarza się Iwom - zazwyczaj giną z powodu ran zadanych przez hieny czy inne Iwy). Swój przydomek zyskał oczywiście przez szramę na pysku.Scarface był bohaterem wielu filmów dokumentalnych. Mimo iż żył w rezerwacie w Kenii, miał fanów na całym świecie i nawet stronę na Facebooku
 –  Mój dziadek powiedział,że nie umrze, dopóki niezobaczy swoichprawnuków. Tydzień temuurodziłam - dziadekzostał całą noc w szpitalui czuwał przy dziecko.W końcu zasnął w fotelu.Rankiem powiedzianonam, że zmarł we śnie...Myślę, że umarł będącszczęśliwy. Spoczywajw spokoju, dziadku!
Moglibyśmy wypowiedzieć wojnę i napaść na Australię, ale pechowo nie mamy żadnego okrętu wojennego, promów w Szczecinie nie udało się zbudować, a na dodatek umarł Aleksander Doba, który mógłby zaatakować z kajaka –
 –  Mieszkałem z babcią i dziadkiem. Średnio kilka razy w tygodniu babcia biła dziadka patelnią i innymi przedmiotami. Z kolei nie pamiętam sytuacji, żeby dziadek kiedykolwiek podniósł rękę na moją babcię. Kiedy miałem 5-10 lat, to do babci na urodziny przychodziły jej koleżanki z mężami. Kiedy miałem 15-17 lat, na urodzinach babci obecny był tylko jeden mężczyzna, bo prawie wszystkim koleżankom mężowie już poumierali. Prawdopodobnie żaden z nich nie dożył sześćdziesiątki. Mój dziadek umarł na wylew w wieku 54 lat... Babcia z kolei jest okazem zdrowia.Ludzie często mówią o niektórych kobietach, że potrafią wpędzić do grobu. Niestety nie wzięło się to z nikąd. Mężczyźni też mają emocje, empatię i pewien limit. Dziadek przychodził zmęczony z ciężkiej pracy, w której musiał rozwiązywać wiele problemów, a w domu babcia za każdym razem szykowała jakiś skandal. Wyglądało to tak, jakby cały dzień czekała, aby wylać na niego swój jad. To trochę tak, jakbyś biegł w maratonie i na ostatnim kilometrze ktoś by na ciebie darł ryja dlaczego nie biegniesz sprintem jak Bolt, kiedy ty ledwo oddychasz i nie masz już sił w nogach. Mimo że wiem, że jest wiele wspaniałych kobiet, to przez to, czego się naoglądałem w dzieciństwie, mam jakąś wewnętrzną blokadę i nie wiem czy będę w stanie się kiedykolwiek ożenić
Bardzo smutna wiadomość - umarł Dąb Chrobry – Rosnące na terenie Nadleśnictwa Szprotawa drzewo zaczęło kiełkować ok. 1250 r. to jedno z najstarszych drzew na terenie Polski, rośnie w okolicy Piotrowic w Borach Dolnośląskich. 750-letnie drzewo pamiętające czasy bitwy pod Grunwaldem zostało ostatecznie uznane za martwe. Już drugi rok z rzędu Chrobry na wiosnę nie wypuścił liści.Bezpośrednią przyczyną śmierci drzewa były wielokrotne podpalenia, które doprowadziły do uszkodzenia wiązek przewodzących w środku drzewa
Kiedyś po meczu wszyscy pili z jednej butelki i jeszcze nikt nie umarł –
Millie była zamężna przez 41 lat. Niestety jej mąż umarł. To był smutny i ciężki czas dla niej. Jej wielka miłość odeszła. – To było 25 lat temu. Jednak teraz, w wieku 86 lat, Millie znów jest zakochana i kolejny raz poszła do ołtarza. Ubrała fioletową suknię ślubną i trzymała wielki bukiet kwiatów.Jej wnuczka napisała o ślubie na Facebooku, otrzymała ponad 85 000 polubień i ponad 5 000 komentarzy.Wnuczka Millie powiedziała: „To prawdziwy dowód na to, że wiek to tylko liczba i każdy może ponownie znaleźć miłość”.
 –  Zakaz używania szczepionek! Każdy kto zaszczepił się lub będzie chciał się szczepić popełnia: GRZECH ŚMIERTELNY!! żaden wiercący nie może poddać sic szczepieniu szczepionkami,ktore wszystkie zrobione są z płodów TO MOCNY GRZECH ŚMIERTELNY! Przed wirusem ochroni nas modlitwa, jałmużna i prawdziwe uczestnictwo w Mszach Świętych, a nie oglądanie transmisji telewizyjnych! Nie uczestniczenie w Nabożeństwach, nie dbanie o parafię, nie składanie datków jest wielkim grzechem Śmiertelnym względem Boga, z którego trzeba się spowiadać! Parafie w trudnych czasach potrzebują pomocy i każdy wierny zobowiązany jest do wsparcia! Potrzeby rosną w tym okresie, a wiele inwestycji musi zostać dokończonych lub rozpoczętych. Każda rodzina powinna tak jak wiele wierzących rodzin wystawić w oknie chroniący Święty Obraz lub Krzyż. Nikt z osób z takich domów nic umarl ani nie tracił do szpitala!

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Jezus pragnie wam przypomnieć, że jeśli nie będziecie grzeszyć, to umarł nadaremnie... –
„Niedługo umieram i za 5$ mogę przekazać listy, a za 15$ paczki waszym bliskim zmarłym". – Umarł po miesiącu od napisania tego ogłoszenia i został pochowany z wszystkimi tymi listami i przesyłkami. 2,7 mln dolarów, które zarobił za swoje pośrednictwo, przekazał swojej jedynej córce.
- Panie doktorze symulant spod dwójki umarł- No to teraz to już przesadził... –