Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 186 takich demotywatorów

Jeżeli ktoś chce cię uszczęśliwić bez względu na trudności, jakie musi pokonać, to jest to prawdziwa miłość –
Poznajcie babcię Czesię - 90-letnią kobietę, która ma specjalny grafik modlitw za swoich wnuków – Al. Piotr Bączyński (kleryk ełckiego Seminarium Duchownego) opublikował na Facebooku zdjęcie ze swoją babcią. Podpisał: „Z kochaną Babcią Czesią. Wzór pokory i pracowitości. W tym miesiącu kończy 90 lat”. Dalej w komentarzach dopisał, że jest też wzorem modlitwy. Każdego ze swoich wnuków omadla bowiem według grafiku.Co dziewięć dni babcia modli się za innego z wnuków i prawnuków. Jej grafik nie jest schematyczny, bardziej opiera się na zasadzie potrzeby. Babcia wychwytuje trudności wnuków, ale też oni sami do niej dzwonią z prośbą o modlitwę, a potem… szturmuje niebo. Jeden z wnuków podkreśla, że ma pewność, że jego pomyślność na egzaminach to sprawka babci Czesi, a dokładnie jej modlitwy. Dzięki niej wyzdrowiał także mąż wnuczki.„To nasza rodzinna karmelitanka. Zapewnia modlitewne zaplecze całej rodzinie” – opowiada al. Piotr. – O grafiku dowiedziałem się, kiedy babcia powiedziała mi: No, Piotruś, w tym tygodniu modlę się za ciebie. Kiedy przychodzi sesja, babcia modli się za wnuka czy wnuczkę i za egzaminatora, żeby wysłuchał wszystkiego i uznał odpowiedź za satysfakcjonującą. Babcia modli się szczególnie do Ducha Świętego, aby natchnął odpowiednio osoby, za które się modli. Dla mnie to wzór modlitwy”.Sama babcia Czesia mówi: „W mojej modlitwie nie ma nic szczególnego. Ważne, aby modlitwa była szczera”.Pierwsza myśl, jaka pojawia się po tej historii? „Też chcę mieć taką babcię!”. Tak naprawdę, może nawet nie zdajemy sobie sprawy, a nasze babcie cały czas się za nas modlą. Może nie mają rozpisanego grafiku na kartce, ale jest on zapisany w sercu.PS Myśl druga: „Chcę być taką babcią”!
Przeciętna kobieta pragnie faceta, który już jest ustawiony. Silna kobieta pragnie brać udział w jego rozwoju, przetrwać wszystkie trudności oraz stać się częścią jego sukcesu –  Ślub 4 lipca 1999Trzypokojowe mieszkanie w Leytonstone, Londyn26 lutego 2014Rezydencja warta 10 milionów funtów, studio nagraniowe, baseny - słowem bogactwo.
Po raz kolejny niepełnosprawny Krzysztof Jarzębski wszedł na Pałac Kultury jedynie za pomocą rąk! – Krzysztof Jarzębski po raz kolejny udowodnił, że ambitne sportowe wyzwania nie stanowią dla niego przeszkody. Niepełnosprawny sportowiec pobił kolejny rekord wchodząc za pomocą rąk na najwyższy budynek w stolicy – Pałac Kultury i Nauki. Pokonał 1526 schodów z dodatkowym obciążeniem 20 kilogramów.Pokonanie 1526 schodów o zmiennej wysokości i dwukrotne dotarcie na trzydzieste piętro Pałacu Kultury i Nauki to spore wyzwanie, nawet dla w pełni sprawnego człowieka. Dziś pan Krzysztof nie tylko sprostał temu wyzwaniu, ale również udowodnił, że dzięki determinacji można pokonać wiele ograniczeń. Gratuluję pobicia rekordu, a przede wszystkim siły w rozwijaniu swojej pasji mimo wielu trudności. Życzę kolejnych spektakularnych sukcesów – mówi Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy
Dwoje rodzeństwa przynoszą do domu list od kierowcy autobusu szkolnego. Rodzice się spodziewają czegoś złego, ale treść listu ich zupełnie zaskakuje – „Drodzy Jorge i Leonoro Piszę do Was, aby powiedzieć Wam jak cudowne są Wasze dzieci, wewnątrz i na zewnątrz! Ich zachowanie może pochodzić tylko z domu – cierpliwość i troskliwość, których ich nauczyliście. Mam w autobusie dziecko o imieniu Jackson. Oboje Waszych dzieci wykazało mu wiele współczucia i wsparcia. Każdego dnia Twoje dzieci pytają, czy mogą siedzieć z Jacksonem. Jackson ma dni w których jest trochę smutny wsiadając do autobusu, ale jak tylko zobaczy Annaliese i Jorge, uśmiecha się od ucha do ucha. Chłopczyk ma trudności z chodzeniem i trochę schodzi mu się dostać się na swoje miejsce w autobusie. Dzisiaj Annaliese wyjrzała zza fotela i powiedziała: „Dawaj Jackson, dasz radę!”. Kiedy dojechaliśmy już do szkoły, widziałam jak Jorge nosi plecak Jacksona. Zapewne wiecie, jak wspaniałe są Wasze dzieci, ale chciałam, żebyście wiedzieli, że to naprawdę widać!”
Nie bierz się za coś, na czym się nie znasz –  Zagranico Gol strzelony na Wrocławskie podróże kulinarne Sztuka mięsa w rosole Art of meat in broth
Źródło: ZAGRANICO Wrocławskie podróże kulinarne
Dwie Koreanki zachwycone wizytą w Warszawie! Młode kobiety przemierzyły długą drogę, by posłuchać w stolicy Polski muzyki Chopina, ale zastały tam wiele innych atrakcji – Dla Koreanek wycieczka do Polski była na tyle egzotyczna, że po powrocie dziewczyny opowiedziały o swoich doświadczeniach w studiu koreańskiej telewizji. Pierwszą niecodzienną rzeczą, jaką zauważyły turystki, było pianino na lotnisku. – To miasto Chopina, dlatego tu jest – wytłumaczyła sobie jedna z dziewcząt.- Odnalezienie właściwej drogi jest łatwiejsze, niż myślałam – komentuje druga z dziewcząt, kiedy obie w końcu opuściły lotnisko. Kupowanie biletów w automacie i odnalezienie właściwego autobusu też nie sprawiło im większych trudności.- Nikt nie sprawdza wam biletów, możecie to zrobić same? - zastanawiał się jeden z prowadzących.- Co ciekawe, bilet możecie kupić też w autobusie – emocjonowali się w koreańskim studio.Dziewczęta zamierzały obejrzeć jeden z plenerowych koncertów z muzyką Fryderyka Chopina, który odbywał się w Łazienkach. Były podekscytowane, słysząc w oddali muzykę. Nie spodziewały się też, że na miejscu zastaną takie tłumy ludzi.Turystki były zachwycone widokiem aż tylu osób leżących dookoła na trawie i słuchających wspólnie w parku muzyki. – Muszą być naprawdę dumni z Chopina – komentowała jedna z dziewcząt.- W Seulu żyjemy tak szybko. Nie ma czasu, żeby tak usiąść i się zrelaksować – mówiła druga. Kiedy koncert się skończył, dziewczęta przespacerowały się po Łazienkach. Widok pawia na rabatce z kwiatami przyprawił je o szybsze bicie serca. Nie mogły uwierzyć, że jest prawdziwy i żyje w tym parku.Koreańscy eksperci w zaskakujący sposób wyjaśnili też, skąd pochodzi nazwa stolicy Polski. Zamiast polskiego "Warszawa" zaczęli przyglądać się angielskiemu "Warsaw" i uznali, że jest to miasto, które "widziało wojnę" (ang. saw a war). Co na to wielbiciele legendy o Warsie i Sawie?- Czuję się jak w średniowiecznym mieście – komentowała koreańska turystka, spacerując po Starówce. – To najbardziej romantyczne miejsce w Polsce. - Architektura i chmury wyglądają razem tak cudownie… i patrz na ten kosz na śmieci! – zaśmiewały się.
"Będzie dobrze. Teraz będzie najtrudniej, ale potem będzie już dobrze" –
Źródło: Stephen King
A jeśli spotka cię w życiu wiele trudności, to znaczy, że jesteśstworzony do tego, żeby im podołać –
Pewien profesor udziela swoim studentom bardzo ważnej lekcji, którą każdy z nas powinien wziąć do serca: – Kilku absolwentów prestiżowej uczelni, którzy zrobili błyskotliwą karierę, odwiedziło swojego starego profesora. Oczywiście, w oczekiwaniu na kawę, rozpoczęła się dyskusja o pracy. Młodzi ludzie narzekali na problemy życiowe i piętrzące się trudności.Profesor przyniósł kawę w dzbanku oraz tacę, na której stały przeróżne filiżanki i kubki – porcelanowe, szklane, fajansowe, plastikowe, kryształowe. Zwyczajne i bardzo drogie, wyszukane, wyszczerbione i takie, które na pewno kosztowały fortunę.Kiedy goście wybrali sobie filiżankę, profesor powiedział:- Jak pewnie zauważyliście, wszystkie drogie i piękne filiżanki zostały przez was zagospodarowane. Nikt z was nie wybrał zwykłego taniego kubka. Życzenie posiadania jedynie tego, co najlepsze jest źródłem wszystkich waszych problemów. Powinniście zrozumieć, że naczynie samo w sobie nie czyni kawy lepszej. Niekiedy jest ono po prostu droższe, a niekiedy nawet ukrywa to, co z niego pijemy. Przecież mieliście ochotę na kawę – nie na filiżankę. Jednak świadomie wybraliście najznakomitsze filiżanki. A potem jeszcze zerkaliście ukradkiem kto wziął jaką. Kochani, życie – to kawa. A praca, pieniądze, stanowisko, status – to filiżanki. To są jedynie naczynia, w których przechowujecie Życie. Posiadane naczynie nie określa i nie zmienia jakości samego Życia.Czasami koncentrując się na filiżance, przestajemy rozkoszować się smakiem kawy. Pijcie z przyjemnością swoją kawę, doceńcie jej smak! Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają"
Depresja – Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stworzyła kampanię, której tematem przewodnim jest depresja. Eksperci podkreślają, że to obecnie najczęstsza przyczyna pogorszenia stanu zdrowia społeczeństwa w skali światowej. Według najnowszych danych około 300 milionów ludzi na całym świecie choruje na depresję. Liczba ta wzrosła aż o 18% w latach 2005-2015. Główne trudności, z którymi borykają się osoby cierpiące na depresję związane są z brakiem dostępu do rzetelnej i profesjonalnej pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Kolejną ważną kwestią jest stygmatyzacja osób cierpiących na zaburzenia psychiczne, co przyczynia się do ich izolacji
Źródło: repostuj + park psychologii
 –
Bez względu na trudności,zawsze trzeba próbować –
Nie czekaj, aż będzie łatwiej, prościej, lepiej. Nie będzie. Trudności będą zawsze. Ucz się być szczęśliwym tu i teraz, nie jutro. Bo możesz nie zdążyć, może nie być żadnego jutra –
Pomoc węgierskiego rządu dla Polski w 1920 roku zupełnie darmowo nawet transport pokryli na własny koszt! Premierem rządu był wtedy Pal Teleki – 6 marca 1920 r., gdy władze w Budapeszcie dowiedziały się o wojskowych przygotowaniach bolszewików do nowej ofensywy na Polskę, zamówiły w fabryce Manfreda Weissa na Csepelu nastepne 40 mln sztuk amunicji i 30 mln szt. części zamiennych do Mausera w celu wysyłki do Polski. Węgierskie transporty od początku napotykały jednak na wielkie trudności, przede wszystkim ze strony władz czeskich. Praga zakazała przepuszczania do Polski jakichkolwiek transportów z wojskowym zaopatrzeniem. Jeden wielki transport węgierski nawet zarekwirowała w Koszycach. Składy jadące z Francji były więc kierowane na Wiedeń, Węgry, Rumunię i Lwów, podobnie jak kolejowe transporty z Budapesztu. Węgierskie Koleje Państwowe zapewniały im pierwszeństwo przejazdu.I później docierały do Polski duże ilości węgierskiej amunicji. W sumie, w roku 1920 dotarło do nas z Węgier 61 mln sztuk pocisków karabinowych, 30 tys. karabinów typu Mauser i „wiele milionów części do mausera”, kilkadziesiąt tysięcy pocisków artyleryjskich
Oto jeden z przykładów trudności, jakie czekają pannę młodą w dniu ślubu –
Historia, która pokazuje, że zawód fotografa to wcale nie jest kaszka z mleczkiem: – Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty". Przypadek sprawił, że w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek. - Dzień dobry, madame, ja jestem... - Ależ wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka. - Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach... - Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji: - To gdzie zaczniemy? - No cóż - odpowiada fotograf - myślę, że może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa - trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonałe efekty osiąga się na dywanie w salonie... Naprawdę można się wyluzować... "Dywan w salonie..." - Myśli kobieta. - "Nic dziwnego, że mnie i Harry''''emu nic nie wychodziło..." - Droga pani, nie mogę gwarantować, że każde będzie udane. - kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, że będzie pani zadowolona z rezultatu... Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazetą, a facet nawija dalej: - Musi się pani również liczyć z tym, że w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, że rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania... Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia... - Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy... - Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta. Straszliwie... Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji... TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła tak głośno, że z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt... - Sprzęt... - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, że wiewiórki naprawdę obgryzły panu... khem.. sprzęt..? - Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal... No cóż, jestem gotów, rozstawię tylko statyw i możemy się zabierać do roboty. - STATYW ? - No a jakże, muszę na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ją stale nosić... Proszę pani! Proszę pani! Jasna cholera, ZEMDLAŁA.

Prawdziwa i wzruszająca historia, która pokazuje jak ważna jest rola nauczyciela w życiu dziecka Mam nadzieję, że każdy spotkał na swojej drodze taką nauczycielkę

Mam nadzieję, że każdy spotkał na swojej drodze taką nauczycielkę –  Ta historia, wydarzyła się wiele lat temu.Opowiada o pani Thomson, która byłanauczycielką w podstawówce. W pierwszym dniurozpoczęcia roku szkolnego stanęła przed swoją5 klasą i powiedziała, że kocha swoichwszystkich uczniów tak samo. jednak to okazałosię kłamstwem. W pierwszym rzędzie siedziałchłopiec, który nazywał się Teddy Stallard. PaniThomson mając na oku Teddy'ego już od jakiegośczasu, zauważyła, że nie bawi się on z innymidziećmi, jego ubrania są w nieładzie, a samchłopiec ciągle chodzi brudny. Poza tym, potrafiłbyć strasznie nieuprzejmy. Doszło do tego, żenauczycielce sprawiało przyjemność oznaczaniebłędów i wystawianie negatywnych ocen przynazwisku Stallard.W szkole wymagano, by wychowawcy przeglądalikartoteki swoich uczniów z poprzednich lat.Thomson zadecydowała, iż teczkę Teddy'egoprzejrzy na końcu. Nie spodziewała, siękompletnie tego co tam zobaczyła...Nauczycielka z 1 klasy zanotowała: Teddy jestpogodnym chłopcem, lubi się śmiać. Wykonujeswe prace starannie i ma dobre maniery.Przebywanie z nim to sama przyjemność.Nauczycielka z 2 klasy zanotowała: jest oncudownym uczniem, bardzo lubianym przezswoich rówieśników, jednak jest kłopotliwy. jegomatka jest ciężko chora, więc zapewne sytuacjaw domu jest bardzo ciężka.Nauczycielka z 3 klasy zanotowała: Teddy bardzotrudno zniósł śmierć matki. Widać, że stara sięjak może, jednak ojciec nie okazuje muzainteresowania i wsparcia jakie mu się należy wtakiej sytuacji. jego sytuacja rodzinna możewkrótce źle wpłynąć na chłopca, jeśli się niepodejmie odpowiednich kroków.Nauczycielka z 4 klasy zanotowała: Teddy jestwycofany i nie okazuje żadnego zainteresowaniazajęciami. Nie ma zbyt wielu przyjaciół. Zdarzamu się często, że zasypia podczas lekcji.Po tej wstrząsającej lekturze pani Thomsonzawstydzona zdała sobie sprawę z problemu i ztego jak niesłusznie oceniła chłopca. Czuła sięjeszcze gorzej, kiedy w Boże Narodzenie, jejuczniowie przynieśli dla niej prezenty,zapakowane w ozdobne wstążki i piękny papier, zwyjątkiem Teddy'ego. jego prezent był niezdarniezawinięty w szary papier, który wyglądał jakpozostałość z papierowej torebki po jedzeniu.Pani Thomson z trudem otwierała prezent wotoczeniu własnych uczniów, którzy zaczęli sięśmiać, gdy tylko ujrzeli, bransoletkę zesztucznymi kamieniami, która nie byłakompletna, a buteleczka perfum wypełniona byłajedynie do połowy. Stłumiła ona śmiech dziecizachwycając się swoim prezentem oraz od razuzakładając bransoletkę i spryskując nadgarsteknowym zapachem.Kiedy wszystkie dzieci wyszły, Teddy podszedł doniej i delikatnie powiedział: "Pani Thompson, dziśpachnie Pani tak samo jak kiedyś moja mama...”Po tym jak wyszedł z klasy, Pani Thomson płakałaprzez co najmniej godzinę. Tego samego dniapostanowiła porzucić naukę czytania, pisania iarytmetyki a bardziej skupić się na dzieciachsamych w sobie. Szczególną uwagę zwracała naTeddy'ego. Kiedy z nim pracowała, jego umysłzaczął wracać do życia, pracować na nowo. Imbardziej go zachęcała, tym szybciej się uczył. Podkoniec roku był już jednym z najmądrzejszychuczniów w klasie, stał się ukochanym pupilempani Thomson.Rok później znalazła list pod jej drzwiami, odTeddy'ego, w którym napisał, że była jejnajlepszym nauczycielem jakiego kiedykolwiekmiał w całym swoim życiu. Minęło 6 lat, kiedyotrzymała następną wiadomość od byłego ucznia.W którym pochwalił się, że ukończył liceum natrzecim miejscu w klasie, a ona nadal byłanajlepszą z jego nauczycielek. Cztery lata późniejdotarł do niej kolejny list. Teddy napisał, żepomimo sporych trudności wytrwał w nauce iskończył studia z wyróżnieniem. Nie zapomniałrównież i w tym liście zapewnić panią Thomson,że w dalszym ciągu pozostaje dla niego ulubionąnauczycielką w całej historii jego nauki.Po następnych czterech lata znów do niej napisał.Tym razem wyjaśnił, że po tym jak dostał dyplomlicencjata, nie przerywał edukacji i postanowiłpójść nieco wyżej. Nie zapomniał również o tym,że jest jego najlepszą i ulubioną nauczycielką jakąkiedykolwiek miał. Ale tym razem jego podpis byłnieco dłuższy:dr n. med. Theodore F. StallardHistoria jednak nie kończy się na tym. Kolejnawiadomość jaką otrzymała Pani Thomson, niedotyczyła już szkoły. Teddy opowiedział w niej odziewczynie, którą poznał i zamierza poślubić.Wspomniał też o śmierci ojca, która miałamiejsce kilka lat wcześniej. A co najważniejsze,poprosił byłą nauczycielkę, by zajęła ona miejscena weselu, które w zwyczaju zajmuje matka panamłodego. Zgodziła się bez wahania! l zgadnij co?Pani Thomson założyła na wesele dokładnie tęsamą bransoletkę, którą otrzymała od Teddy'ego,a także użyła tych samych perfum, któremężczyzna kojarzył z ostatnimi świętami przedśmiercią mamy.Padli sobie w objęcia, a doktor Stallard wyszeptałwprost do ucha starszej kobiety:Dziękuję, pani Thompson, za wiarę we mnie.Dziękuje z całego serca, że pomogła mi Paniuwierzyć w siebie, dzięki Pani poczułem sięważny i uwierzyłem że mogę coś zmienić wswoim życiu.”Mrs. Thompson, ze łzami w oczach, szeptemodpowiedziała: "Teddy, mylisz się. To Ty byłeśtym, który nauczył mnie, że mogę coś zmienić. Niepotrafiłam uczyć, dopóki nie poznałam Ciebie!"Rozgrzej dziś czyjeś serce. [ podaj to dalej.Pamiętaj: nigdy nie lekceważ mocy stawianychsobie celów!Historia ta, została opublikowana w magazynieHome Life” w 1976 roku.
To trochę irytujące jak wiele kobiet się skarży na trudności związane z noszeniem w sobie jednego dziecka – Ja w swoich jajach mam ich jakiś milion i nie narzekam
Teraz jest zdrowy i szczęśliwy w swoim nowym domu –