Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 89 takich demotywatorów

Bożena Dykiel w weekendowym wydaniu programu opowiadała o życiu z depresją – W pewnym momencie stwierdziła, że choroba spowodowana jest brakiem litu w organizmie, dlatego "trzeba uważać, co się wpuszcza do pyska", poza tym należy "ruszać się, czytać, nie tylko gapić się w telefon i telewizor". Dodała, że jej samej w uspokojeniu się pomagają "cudowne okulary", które założyła na wizji
 –
 –

24 listopada 2009 roku, John Edward Jones udał się z rodziną i przyjaciółmi do jaskini Nutty Putty w stanie Utah. Choć nie chodził już po jaskiniach wiele lat, to był doświadczonym grotołazem i wiele razy wcześniej wybierał się na takie wycieczki

24 listopada 2009 roku, John Edward Jones udał się z rodziną i przyjaciółmi do jaskini Nutty Putty w stanie Utah. Choć nie chodził już po jaskiniach wiele lat, to był doświadczonym grotołazem i wiele razy wcześniej wybierał się na takie wycieczki – Już jako dziecko często eksplorował różne jaskinie z ojcem i bratem. Kiedy więc dotarli w kilka osób na miejsce i weszli do jaskini, postanowił wejść w szczeliny głową do przodu.Miał zamiar pełzać w bardzo ściśniętej jamie, otoczony setkami metrów niewzruszonej skały. Nawet jego ręce nie mogły poruszać się swobodnie.Chciał dostać się do Bob’s Push, małej szczeliny która doprowadzi go do większej przestrzeni w której będzie mógł zawrócić. Niestety pomylił się i skierował się do Ed’s Push, odnogi bez wyjścia.Widząc przed sobą większą, bardziej otwartą część jaskini, w której mógłby lepiej manewrować swoim ciałem, wślizgnął całe ciało trochę dalej.John był przekonany, że jest we właściwym tunelu i dotrze do przestrzeni w której będzie mógł się swobodnie poruszać. Jednak, im bardziej zagłębiał się, tym bardziej się blokował.Zdał sobie sprawę, że jego klatka piersiowa jest zbyt szeroka i wypuścił całe powietrze z płuc. Dzięki temu wsunął się jeszcze troszeczkę do przodu.Powrót do normalnego oddychania sprawił, że klatka piersiowa rozszerzyła się. John się zablokował.Na szczęście brat Johna go znalazł i postanowił mu pomóc – bezskutecznie.Po próbie wyciagnięcia John osunął się jeszcze głębiej.Zgodnie ze źródłami jego brat wrócił na szczyt jaskini, do powierzchni i wezwał ratowników. Ratownicy przybyli wkrótce potem i dotarli do niego 25 listopada 2009, ok godziny 12:00.W tym momencie John był już uwięziony przez 3 męczące i duszne godziny.Przez kolejne 24 godziny, przybyło kilkudziesięciu ratowników. Podano mu walkie-talkie dzięki czemu mógł rozmawiać. Dzięki temu wiemy jaka tragedia rozgrywała się w jego głowie.Mógł się komunikować z rodziną i innymi. Wspólnie się modlili.136 ratowników próbowało wydostać Johna. Jak podaje caveheaven próbowano za pomocą klinów zmontować system linowy by go wydobyć. System niestety nie wytrzymał, John się zapadł niżej.John był zbyt ciężki.Próbowano wiercić skałę, ale w ciągu półtorej godziny skuto zaledwie ok. 12 cm. Wydobycie go na sile było niemożliwe, przez pozycje, która go blokowała.John się dusił, jako, że wisiał do góry nogami. Była to walka z czasem.Nie mając nadziei na ratunek, John zaczął dopuszczać do siebie myśl, że umrze. Prosił by go uratować dla dzieci i rodziny.Jak podają źródła, Stres poddawał jego serce wielkiemu wysiłkowi, które musiało pracować w warunkach duchoty, ścisku, braku ruchu i z głową skierowaną w dół.John powoli, bezwzględnie się dusił. Nie mógł oddychać i nie mógł się ruszać. Masywne skały krępowały każdy najmniejszy jego ruch. Ratownicy byli bezsilni. Krótko przed północą 25 listopada 2009 John zmarł z powodu zatrzymania akcji serca.Na dół zszedł medyk, żeby stwierdzić zgon. Jego rodzinie nie było jednak dane go pochować.Po tej tragedii jak podaje NBC jaskinia Nutty Putty została zawalona za pomocą wybuchów i zalana betonem, by już nikt do niej nie wchodził. Skrępowane ciało Johna pozostawiono w środku.Jego ostatnie słowa miały brzmieć:"Nie wyjdę już stąd, prawda?"
Proszę się nie ruszać,to tylko szybka kontrola pojazdu –
 –
Czy może się pani nie ruszać podczas mycia głowy? –
0:43
 –

Oto prawdziwa historia Gillian Lynne, która może bardzo wiele nauczyć współczesnych rodziców

Oto prawdziwa historia Gillian Lynne, która może bardzo wiele nauczyć współczesnych rodziców – Gillian jest siedmiolatką, która nie może spokojnie usiedzieć w szkole. Ciągle wstaje, rozprasza się, jest myślami gdzie indziej i nie uważa na lekcjach. Jej nauczyciele martwiąc się o nią, karzą ją, karcą, nagradzają kilka razy wtedy, kiedy uważa, ale nie przynosi to efektu. Gillian nie potrafi siedzieć spokojnie i nie umie być uważna.Kiedy wraca do domu, jej matka też ją karze. Więc nie tylko ma złe oceny i jest karana w szkole, ale także doświadcza tego w domu.Pewnego dnia matka Gillian zostaje wezwana do szkoły. Kobieta wygląda jak ktoś, kto spodziewa się bardzo smutnych wieści, bierze córkę za rękę i idzie do pokoju, w którym ma odbyć się rozmowa. Nauczyciele mówią, że zachowanie córki, to może być choroba lub jakieś zaburzenie. Może to nadpobudliwość, a może dziewczynka potrzebuje leków.Podczas rozmowy przychodzi inny nauczyciel, który zna dziewczynkę. Prosi wszystkich dorosłych - matkę dziewczynki i swoich współpracowników, aby poszli za nim do sąsiedniego pokoju, skąd nadal będą mogli zobaczyć dziewczynkę. Wychodząc, nauczyciel mówi Gillian, że wkrótce wrócą i włącza stare radio z muzyką.Kiedy dziewczynka zostaje sama w pokoju, natychmiast wstaje i zaczyna się ruszać w górę i w dół oddając się muzyce i widać, że czuje ją całym ciałem. Nauczyciel uśmiecha się, gdy jego koledzy i matka dziewczynki spoglądają na siebie wyraźnie zmieszani i zakłopotani. Nauczyciel powiedział:- Widzicie? Gillian nie jest chora, Gillian jest tancerką!Zaleca matce, aby zabrała ją na lekcje tańca i żeby od czasu do czasu jego koledzy także pozwalali jej tańczyć. Dziewczynka idzie na pierwszą lekcję tańca, a kiedy wraca do domu, mówi mamie:"Tam wszyscy są tacy jak ja, nikt nie może tam usiedzieć!"W 1981 roku, po zakończonej karierze tancerki, otworzeniu własnej akademii tańca i uzyskaniu międzynarodowego uznania za swój dorobek artystyczny, Gillian Lynne została choreografką musicalu „Koty”.Pozostaje mieć nadzieję, że wszystkie „inne” dzieci trafią na dorosłych, którzy będą ich akceptować takimi, jakimi są, a nie jak na te, którym czegoś brakuje.Niech żyją różnorodność, małe "czarne owieczki" i Ci niezrozumiali. To oni tworzą piękno na tym świecie.
22-letni Joe DiMeo z New Jersey przeszedł 23 godzinną operacją przywracającą mu szansę na normalne życie po wypadku samochodowym, z którego w 2018 roku wyszedł z poparzeniami 80% powierzchni ciała – Lekarze z NYU Langone Health twierdzą, że już można mówić o sukcesie operacji, choć nadal potrzeba czasu, by rozwiać wątpliwości dotyczące przyjęcia się przeszczepów. W czasie zabiegu w sierpniu 2020 roku precyzyjnie nacięto kości, mięśnie, ścięgna i nerwy i przygotowano miejsce pod nowe kończyny. W sumie wymieniono 21 ścięgien, trzy główne nerwy, 5 głównych żył krwionośnych i dwie kości.Po usunięciu jego złożonej z blizn twarzy, na brodzie umieszczono małe płytki, do których doczepiono twarz dawcy. Stworzono też nowy mostek na nos. Złączono razem nerwy i naczynia krwionośne by wróciło krążenie i czucie w tkankach. Po 45 dniach na oddziale intensywnej terapii, potem dwóch miesiącach tej regularnej, DiMeo nauczył się ponownie ruszać powiekami, rękami i uśmiechać. Dalej czeka go ponowna nauka używania mięśni nowej twarzy i rąk, natomiast już do końca życia, będzie brał leki powstrzymujące odrzut przeszczepów
W Tajlandii ratownik medyczny uratował potrąconego słonika. Po 10-minutowym masażu serca słoniątko stanęło na nogi – "Ratowanie życia to już jest dla mnie sprawa instynktowna. Bałem się jednak, bo cały czas słyszałem nawoływania za malcem jego matki i innych członków stada. Jak zaczął się ruszać, to prawie się popłakałem" - powiedział ratownik
Skoro na święta ludzie mają się nie ruszać z domu, to dodatkowe nakrycie w tym roku będzie dla dzielnicowego, który przyjdzie na kontrolę... –

Historia niepełnosprawnej dziewczyny i jej rodziny: Dlatego każdy powinien mieć wybór

Dlatego każdy powinien mieć wybór –  Ola Petrus2of9S paźldzieraneiafkiotfagaSpah mof mocsgntoldzinhishsoierolmam t1nd9ires:5d4  · GŁOS KOBIETY Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ(bo zdrowi cis mężczyźni już się nagadali). Kilka dni temu pewna osoba zapytała moją mamy o jej opinię na temat protestów. Moja mama jest zwolenniczką kompromisu, więc odpowiedziała, że je popiera. W odpowiedzi ów osoba zamiast przyjąć to do wiadomości i łaskawie zamilknąć, postanowiła dorzucić “Naprawdę? Patrząc na Twoją historię z Olą myślałam, że będziesz przeciw.” Moja mama z RiGCz-em i niechęcią do konfliktów, zamknęła dyskusję zdaniem “Ale ja miałam wybór.”Ja po usłyszeniu tej historii byłam już gotowa wsiadać w auto i jechać do Szczecina. W żadne żarty się nie będę bawiła, będziemy się napierdalać. Ale wzięłam oddech, potem 10 oddechów. Potem jeszcze 100. Oddychałam tak dwa dni i w końcu stwierdziłam, że no kurwa nie. Nie oleję tematu. Ale odpowiem na niego publicznie bo mam wrażenie, że sporo osób musi to jeszcze usłyszeć. Zarówno tych uderzających do mnie, do mojej rodziny jak i do innych z niepełnosprawnościami. Więc wybaczcie kolejny blok tekstu, mam nadzieję, że więcej nie będzie trzeba. TAK, moja mama miała wybór. Ba, moja mama tego wyboru dokonała w momencie gdy zdecydowała się zajść w ciążę, bo nie jest tajemnicą, że nie jestem pierwszym przypadkiem achondroplazji w rodzinie. Więc z pełną świadomością i szansami 50/50 zdecydowała się zajść w ciąże bo: - miała obok siebie człowieka który całym sobą udowadniał, że można z tym żyć, osiągać sukcesy i świetnie sobie radzić- w naszej rodzinie był ogrom lekarzy więc w przypadku komplikacji, mieliśmy za sobą armię wsparcia- nie było wtedy możliwości uniknięcia przekazania mutacji genowejPierwsze dwa punkty już stawiały ją w lepszej sytuacji od większości rodziców nawet obecnie dowiadujących się, że płód ma wady.A co do trzeciego - ja obecnie mam taką opcję. Podczas zabiegu in vitro jest możliwość sprawdzenia czy zarodek jest zdrowy czy nie. Czy z tego skorzystam? Oczywiście. Czy moja mama by z tego skorzystała te 33 lata temu gdyby była taka opcja? OCZYWIŚCIE. Bo nie oszukujmy się, w ruletce genetycznej oberwałam dosyć łagodnie (każdy achondroplazjak jest inny i ma większe lub mniejsze powikłania). Ale i tak po urodzeniu przez wiele lat byłam przygotowywana do potencjalnej operacji wyciągania kończyn. Ta operacja miała się odbyć w gimnazjum, więc do 14/15 roku życia byłam przekonana, że to co mam da się wyleczyć. I wtedy tego chciałam. Gdy przyszedł czas ostatecznej decyzji odmówiłam - powód był wtedy prozaiczny, bo byłam zakochana w koledze ze starszej klasy i nie chciałam trafić na kilka lat do szpitala - ale z wiekiem przekonałam się, że to była dobra decyzja bo mogłabym tego psychicznie nie znieść. Poza tą operacją chodziłam do ortopedów, laryngologów, i kilku innych lekarzy, bo moi rodzice walczyli, żebym mimo swojej wady genetycznej była jak najzdrowsza. I teraz jestem sobie dorosła, samodzielna, w miarę ogarnięta, akceptuję siebie taką jaką jestem ALE gdy ktoś mnie pyta czy wolałabym się urodzić zdrowa to śmiało odpowiadam, że gdybym miała WYBÓR to oczywiście, że TAK. NIE ZNAM NIKOGO Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ KTO CHCIAŁ SIĘ Z NIĄ URODZIĆ!!!I nie chodzę teraz myśląc “ej fajnie by było jakby na świecie było więcej achondroplazjaków”. No kuźwa nie! Czy wolałabym nie musieć używać setek stołków, wyciągaczy i ułatwiaczy pozwalających mi samodzielnie funkcjonować? TAK!Czy wolałabym nie musieć zastanawiać się czy w tłumie zginę za chwilę bo mnie zgniotą czy bo ktoś na mnie usiądzie? TAK!Czy wolałabym nie martwić się, że każde 5kg dodatkowej wagi przy moim wzroście sprawia, że moje nogi wyglądają jak u słonia? TAK!Czy wolałabym nie płakać po nocach bo jakiś facet wcisnął mi kit, że jest zainteresowany tylko po to, żeby sprawdzić jak to jest z niskorosłą duperą? TAK!Czy wolałabym nie zastanawiać się czy ktoś na ulicy się gapi na mnie i komentuje bo wyglądam inaczej czy dlatego, że mnie rozpoznał ze sceny? TAK!Czy wolałabym nie musieć jeździć do krawcowej z każdym zakupionym ciuchem, żeby go skrócić? TAK!Czy wolałabym nie musieć przechodzić przez milion innych pierdół o których nawet nie macie pojęcia tylko po to, żeby moje życie wyglądało na w miarę normalne? TAK!Czy chcę aby moje dziecko było zdrowe? TAAAAAAK!!!!Jak widzę hasła rzucane przez osoby udające chęć obrony osób z niepełnosprawnościami typu “Oni też chcą żyć!” to zaczynam szukać informacji w sieci czy nagle gdzieś ktoś ogłosił masowe polowania na takie osoby. Bo to w ten sposób brzmi. NIKT nie chce ruszać osób z niepełnosprawnościami. Ale skoro tak o nich dbacie i za nich się wypowiadacie to spytajcie ich czy gdyby istniał lek, szczepionka, zabieg który by gwarantował, na etapie ciąży albo i wcześniej trwale wyeliminować tą chorobę czy mutację to też by protestowali i próbowali zablokować? To by naciskali, że skoro Bóg dał zarodkowi niepełnosprawność to ma tak zostać i już? Nie znam osób które by się na taką szansę nie zgodziły. Ale jeśli takie istnieją to dopiero one są cholernymi egoistami. I żeby było jasne, ja rozumiem, że są ludzie których wiara czy sumienie nie pozwala na takie radykalne decyzje. I to jest OK. Po to jest WYBÓR. Wy miejcie swój, nam zostawcie nasz. ALE NIE UDAWAJCIE, ŻE WIECIE LEPIEJ OD NAS JAK TO JEST ŻYĆ Z CZYMŚ CZEGO BYĆ MOŻE MOŻNA BYŁO UNIKNĄĆ!!! BO NIE MACIE BLADEGO POJĘCIA!!!
- Kochanie, przywiąż mnie do łóżka! Chcę się nie ruszać, kiedy to ze mną robisz... – - Po co wiązać? Jeśli nie chcesz się ruszać, zachowuj się jak zwykle
Na 5 lat więzienia Sąd Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim skazał byłego księdza i zakonnicę, którzy jako rodzice zastępczy znęcali się nad czworgiem dzieci. To drugi wyrok w tej sprawie, pierwszy z 2015 r. z powodów formalnych został uchylony – Jak informuje serwis wp, były ksiądz i zakonnica z Ostrowa Wlkp. byli rodzicami zastępczymi dla czworga dzieci. Według ustaleń prokuratury, w latach 2009-2013 roku znęcali się psychicznie i fizycznie nad dziećmi. Polegało ono na biciu dzieci po głowie tłuczkiem od mięsa, przywiązywaniu do krzeseł, straszeniu wywiezieniem do lasu, krępowaniu w nocy dzieci rajstopami, żeby nie mogły się ruszać. Para głodziła także swoich podopiecznych, a także kazała im klęczeć przez wiele godzin w kącie z podniesionymi rękami.Dzieci miały w tym czasie od 6 do 12 lat. W wyniku znęcania się, dwoje z nich ma trwałe blizny na ciele.Ciekawe, czy Andrzej zdąży ich ułaskawić...
 –  PRZEPRASZAMŻE ZAPARKOWAŁAMJAK CIPA -MAM NADZIEJĘ,ŻE PAN / PANIJAKOŚ WYJEDZIE(BAŁAM SIĘ RUSZAĆ, ŻEBYPANA / PANI NIEPOOBCIERAĆ)PIPA Z GOLFA
Wszyscy mają siedzieć w domu, ale myśliwi mogą ruszać na polowania – Nowe rozporządzenie dodaje myśliwych do grupy osób, które wyłączone zostały spod ograniczeń przemieszczania się po kraju w czasie epidemii koronawirusa
Sundance - ten uroczy golden retriver regularnie zanosi zakupy 65-letniej, schorowanej sąsiadce, która nie może się ruszać z domu –
Podjechaliśmy do weterynarza i okazało się, że przez to całe merdanie zwichnął sobie ogon –
Nie stój tak, trzeba się ruszać! –
0:05