Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 440 takich demotywatorów

42-letni Michał skarży się, że zarabiając 4,5 tysiąca na miesiąc, ledwo starcza mu na życie. Czy słusznie?

42-letni Michał skarży się, że zarabiając 4,5 tysiąca na miesiąc, ledwo starcza mu na życie. Czy słusznie? – Rozżalony 42-letni Michał tak zaczął list do redakcji Gazeta.pl:„Gdy słyszę jak mówią, że do sukcesu człowiekowi potrzebne są dobre studia, praca oraz rodzina, to zastanawiam się, co oni wiedzą tak naprawdę o życiu. Wychowałem się w normalnej rodzinie, ojciec był inżynierem, matka pracowała w administracji. Żadna patologia, zero alkoholizmu, czy bijatyk. Rodzice żyli na całkiem niezłym poziomie, spokojnie mogłem się uczyć i pójść na studia. Też wybrałem Politechnikę. Skończyłem studia, zacząłem pracę na jednym z obiektów we Wrocławiu jako technik. Poznałem ukochaną, ślub, dwoje dzieci, kredyt na mieszkanie w bloku.”„Niby wszystko dobrze, ale ledwo wiążemy koniec z końcem. Żona pracuje dorywczo, bo dzieci często chorują, więc częściej siedzą w domu, niż w przedszkolu. Nie mamy w pobliżu rodziców, którzy mogliby się nimi zająć. Ja zarabiam 4,5 tys. na rękę, po sześciu latach pracy nie jest może najgorzej, ale i nie ma szaleństw, jak się spłaca kredyt i utrzymuje 4 osoby, w tym dwójkę chorowitych dzieci. Z ogromnym niepokojem obserwuję, że coraz częściej zdarzają się miesiące, gdy przez ostatni tydzień jemy tylko makaron i skromne zupy, bo na nic więcej nie starcza. Sezonowa zmiana obuwia czy ubrań dzieci to czarna chwila dla naszego budżetu.”„Życie niestety każdemu układa się inaczej i nie wystarczy jedynie dopasować się do schematów. Zdrowie, pomysł, perspektywy, umiejętności, zainteresowania, determinacja i znajomości – czynniki, od których zależy sukces, można wymieniać w nieskończoność.Niestety jesteśmy „zbyt bogaci”, by ubiegać się o jakąkolwiek pomoc, ale zbyt biedni, by nie musieć zamartwiać się każdego dnia, czy w tym miesiącu uda nam się zapłacić wszystkie rachunki. Niezależnie jak ciężko pracuję, jestem bliski katastrofy finansowej. Kalendarz i ołówek – to dwa najbardziej znienawidzone przedmioty w moim życiu. Gdy zamykam oczy, widzę swoją żonę, która z poszarzałą twarzą podlicza kolejne słupki z wydatkami. Przekładanie, który rachunek pilniejszy, gdzie zalegamy z płatnościami dłużej, komu dać, chociaż część kasy, by dali nam trochę więcej czasu.”„Wiem, że są ludzie biedniejsi ode mnie, ale im nie współczuję. Oni łapią się na wszelkie zasiłki i zapomogi. Ich dzieci dostają dofinansowanie obiadów w szkole, 500 plus na każde dziecko, bony na ubrania i żywność. Czemu im, ludziom, którzy często nie pracują, nie starają się, nie martwią, państwo pomaga, a mi nie? Czemu ja ze wszystkim muszę sobie radzić sam? Mam rzucić pracę, by otrzymać pomoc?” „Takich ludzi jak ja nazywa się dziś „pracujący biedni”. Balansujemy na krawędzi ubóstwa, starając się radzić sobie samodzielnie. Walczymy z wiatrakami, bo ciągłe podwyżki coraz bardziej spychają nas niżej i niżej. To całkowicie niesprawiedliwa i beznadziejna sytuacja. Okropne doświadczenie. Najgorsze jest to, że my „pracujący biedni”, jesteśmy niewidzialni dla państwa i statystyk. Dostrzeżcie nas w końcu!”
Jest to praca, w której wszystko co robisz przez cały dzień to tylko mówienie: „Cholera, mogłem o tym pomyśleć" –
"Chcę być dorosły" – Do dziś nie rozumiem, jak mogłem mieć takie idiotyczne marzenie
Eh... człowiek kończy studia, bierze kredyt zakłada firmę. A mogłemzostać szamanem... –

Ten facet złożył skargę do IKEA. Teraz miliony osób śmieje się z powodu żenującego incydentu

Ten facet złożył skargę do IKEA.Teraz miliony osób śmieje się z powodu żenującego incydentu – Gdy doświadczył żenującego wypadku pod prysznicem ze świeżo kupionym stołkiem w IKEA, postanowił zrobić to drugie – i podzielił się doświadczeniem w humorystycznym poście na Facebooku.Nie sądził jednak, że jego historia stanie się internetową sensacjąMiał chore kolano, dlatego postanowił, że kupi sobie taboret, aby móc wygodnie usiąść pod prysznicem. Po obejrzeniu różnych alternatywnych rozwiązań w IKEA, postanowił wybrać stolik „Marius”, ponieważ został wykonany ze stali i plastiku, a także był bardzo wygodny. Niestety nie zwrócił uwagi na jedną rzecz: taboret miał 8 małych otworów, co wkrótce okazało się być przykrym problem.Na swojej stronie na Facebooku napisał o zaistniałym incydencie:„Kiedy wróciłem do domu, postawiłem swój nowy mebel pod prysznicem i usiadłem na nim, tym razem bez ubrań. Uspokoiłem się i zrelaksowałem na taborecie, myjąc całe moje ciało, w tym „kapitana” i jego „dwóch marynarzy”. Jak zapewne się już domyśliłeś, marynarze to Ci goście, którzy zwisają pomiędzy moimi nogami. Ale ponieważ jest to publiczny post na Facebooku, muszę trzymać się bardziej kwiecistego języka. A więc kiedy pokład stał się śliski, a kapitana i jego załogę oszołomiła wszechobecna piana, każdy z nich zaczął się ślizgać niczym pijani marynarze. Wtedy nagle stało się coś strasznego. Marynarz bezmyślnie uciekł i wsunął się do jednego z otworów stołka.Początkowo tego nie zauważyłem, bo jak wiadomo, te rzeczy wydają się rozszerzać, kiedy są nagrzane. A gdy żeglarz był już naprawdę gorący, zaczął się mocno powiększać. Nie zauważyłem tego, dopóki nie spróbowałem wstać – a gdy to zrobiłem stołek wisiał za mną, a przez mnie przeszedł potężny ból niczym piorun. Marynarz utknął w dziurze… I tak siedziałem sobie i siedziałem, rozmyślając o mojej kłopotliwej sytuacji i próbowałem znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie mogłem wyciągnąć marynarza z pułapki i nie byłem pewien, czy będę mógł go popchnąć od dołu bez konieczności wizyty w szpitalu. A więc siedziałem tam i się zastanawiałem…”Gdy sobie tam tak siedział uwięziony, problem zaczął nagle rozwiązywać się sam:„Siedziałem tam, aż zabrakło gorącej wody – a gdy gorąca woda się skończyła, było zimno, strasznie zimno. Odkąd poczułem je w całości na sobie, pomyślałem o tym, jak mógłbym zachować ciepło, więc próbowałem sięgnąć po suszarkę do włosów… i zgadnij, co się stało?!? Zimno sprawiło, że ten cholerny marynarz znowu się skurczył, a ja znowu byłem wolnym człowiekiem!” Szczera historia sprawiła, że w szybkim tempie stała się hitem w sieciTego samego dnia IKEA napisała do niego pomysłowy komentarz na Facebooku:„Witamy. Z przykrością słyszymy, że twoja załoga ma kłopoty i że straż przybrzeżna prawie musiała interweniować. Zalecamy zabranie tego stołku z pod prysznica i postawienie na nim ładnej doniczki z kwiatami. Jeśli zdecydujesz się trzymać go dalej pod prysznicem, upewnij się, że nosisz odpowiednią odzież w trudne dni na morzu – zalecamy ubranie zydwestki. Miłego dnia! ” – pisze IKEA.To świetny przykład kogoś, kto potrafi się śmiać z siebie!

Po rozwodzie z mężem tyranem dostała szczery list od syna. Nie przebierał w słowach

Po rozwodzie z mężem tyranem dostała szczery list od syna. Nie przebierałw słowach – Pewien adwokat spotkał się z kobietą, która składała wniosek o rozwód. Zakładał, że wszystko potoczy się bez zbędnych problemów i będzie zwykłą procedurą.Jednak historia tej kobiety wstrząsnęła nim do głębiZajmuję się rozwodami od lat, ale czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem. Czasem wydaje mi się, że słyszałem i widziałem już wszystko. Ale dziesięć lat temu pewna kobieta weszła do mojego biura z zupełnie niespotykaną historią.Ani moje życie, ani moja praktyka zawodowa nigdy już nie były takie same po tym, co usłyszałemMiała na imię Barbara. Była skromnie ubrana i wyglądała na 19 lat. Jednak miała 32 lata i czworo dzieci w wieku od trzech do dziewięciu lat. Słyszałem wiele brutalnych historii, ale fizyczne, psychiczne i seksualne znęcanie się, którego Barbara doświadczyła, sprawiły, że do moich oczu napłynęły łzy.Kiedy skończyła mówić o tym wszystkim, co ją spotkało. Spojrzała na mnie i powiedziała: „Proszę pana, to nie jest tak, że to wszystko to jest jego wina. Razem z dziećmi byliśmy w tej sytuacji z własnego wyboru, a ja biorę za to odpowiedzialność. Wiem, że moje cierpienie skończy się, gdy sama podejmę decyzję i tutaj koło się zamyka”.W mojej głowie od razu pojawiła się wizja tego, jak ten łotr trafia za kratki, ale gdy wysłuchałem historii tej kobiety, wydawało mi się, że nie do końca ona chce tego samego. Wyrwała mnie z rozmyśleń pytaniem: „Wierzy pan w przebaczenie?”Odpowiedziałem: „Tak, oczywiście. Ale wierzę też w to, że to co zrobimy komuś, wraca do nas. Jeśli jesteśmy dobrzy, to właśnie to dobro kiedyś do nas wróci, a jeśli wyrządzamy krzywdę, spodziewajmy się, że to cierpienie również wróci”.Barbara spojrzała na mnie i odparła:„A ja wierzę w przebaczenie. I gdy będę mścić się na mężu, to odbije się na naszych dzieciach i one będą cierpieć, a tego w życiu bym nie chciała. Problem w tym, że dzieci są bardzo inteligentne. Mogę powiedzieć im, że wybaczyłam ich ojcu, ale one będą wiedzieć, że to są tylko puste słowa i że tego nie czuję. Dlatego muszę więc naprawdę uwolnić swój gniew. I właśnie w tym miejscu potrzebuję pana pomocy. Nie chcę, żeby ten rozwód był bolesny. Nie chcę, by cała wina na niego spadła. Najbardziej pragnę tego, by naprawdę mu wybaczyć, i abyśmy oboje umieli się w tej sytuacji odpowiednio zachować. I dlatego proszę pana, aby pomógł mi pan w tym wytrwać”.Spojrzałem na nią i wiedziałem, że jej nie odmówię, ale wiedziałem też, że nie ma to związku z moją ścieżką zawodową.Jazda bez trzymankiCały ten rozwód nie był łatwy. Mąż Barbary nie był zainteresowany dogadaniem się i regularnie przez lata rzucał jej kłody pod nogi, aby tylko sąd zainteresował się samotną matką czwórki dzieci i odebrał je kobiecie. Było wiele momentów, gdy Barbara spokojnie mogła wsadzić go do więzienia, ale nie miała zamiaru tego robić. Wszystko dla dzieci.W końcu spotkaliśmy się na ostatniej sprawie rozwodowej. Basia złapała mnie po wyjściu z sali za ramię i podziękowała za to, że nie poddałem się i dotrzymałem słowa. Powiedziała wtedy: „Przyznaję, że były chwile, kiedy chciałam siebie przekląć, że utknęłam w mojej wierze. Wciąż zastanawiam się czasami, czy to było tego warte. Ale i tak dziękuję Ci za to, że dotrzymałeś mi kroku”.Była młodą i piękną kobietą, dlatego nie zdziwiłem się, że zakochała się znów i poślubiła miłość swojego życia. I chociaż sprawa rozwodowa skończyła się już dawno, ja i tak dostawałem od niej kartki na święta.Pewnego dnia otrzymałem telefon„Cześć Robert, tu Barbara, muszę Ci coś pokazać”. Od razu pomyślałem, że były mąż ciągle nie daje jej spokoju. Ale to było zupełnie coś innegoDo mojego biura weszła zadbana i pewna siebie 42-latka. To już nie ta sama Barbara, którą poznałem 10 lat temu. Kiedy stanąłem, by ją powitać, podała mi zdjęcie z przyjęcia do szkoły wojskowej jej syna. Kuba stał dumny, a obok niego jego ojciec. Dobrze pamiętam tę twarz. Sam chłopiec patrzył dumnie na swoją mamę, która stała blisko niego. Powiedziała mi, żebym odwrócił fotografię i przeczytał, co tam jest napisane:Mamo, chcę, żebyś wiedziała, że jesteś najlepszą mamą, jaką można mieć. Wiem dobrze, że mój ojciec robił wszystko, aby utrudnić nam życie. Nawet gdy odmówił płacenia alimentów, Ty robiłaś wszystko, aby nam niczego nie brakowało. Brałaś dodatkowe zlecenia, abyśmy my ukończyli dobre szkoły i mieli czyste ubrania. Myślę, że najlepszą rzeczą, jaką zrobiłaś, było to, czego nie zrobiłaś. Nigdy nie mówiłaś źle o tacie. Nigdy mi nie powiedziałaś, że teraz tatuś ma nową rodzinę i nas ma gdzieś. Z całą moją miłością dziękuję Ci za to, że nie wychowałaś nas w domu, w którym drugi rodzic był zły. A wiem, że w domach moich przyjaciół właśnie tak było. Tata jest i był palantem, wiem to, nie z powodu Ciebie, ale dlatego, że zdecydował się żyć egoistycznie, raniąc nas. Mimo wszystko kocham go. Jednak Ciebie kocham, uwielbiam, szanuję i podziwiam bardziej niż kogokolwiek na świecie. Kocham Cię, KubaTe słowa, odczytane po latach, to najlepsza zapłata, jaką mogłem dostać kiedykolwiek
 –  UWAGA!!Szukam dziewczyny, która wczoraj o godz.19.24 (i 12 sekund) robiła zakupy w ŽabceMiałaś na sobie czarną kurtkę z Tesco,niebieskie jeansy (podróbki Big Stara), białeskarpetki w misie, buty sportowe rozmiar 37,koszulkę z Allegro, czarny stanik H&M (75C),majtki w kolorze białym typu stringi. Miałaśrównież kolczyki z rynku ze stoiska u Jolki (tepo 7 zł) oraz zegarek Avon (ten co dawali wgratisie do żelu pod prysznic)Kupowałaś maślankę i gruszkę (pewnie nadalsiedzisz na ubikacji)Uśmiechnąłem się do Ciebie a wtedy Tywyszłaś. Szybko kupiłem co trzeba i wybiegłemza Tobą krzycząc "HEJ", wtedy Ty zaczęłaś domnie mrugać okiem. Podbiegłem iprzedstawiłem się, na co odpowiedziałaśspie*dalaj koleś, coś mi do oka wpadłoOdeszłaś i po kilku metrach odwróciłaś siępokazując mi środkowy palec (znakzainteresowania, kolega mi wytłumaczył)Pobiegłem więc do Ciebie, a wtedy Ty, chyba poto żeby nie wyszło że jesteś jakaś łatwazaczęłaś uciekać.Pamiętam jak otworzyły się drzwi od jakiegośsklepu, a Twoja twarz odbiła się na ich szybie,ja akurat wtedy wbiegłem na kosz od śmieci.Później, na przejściu dla pieszych, potrącit Cięrowerzysta. Niestety nie mogłem Tobie pomócbo wpadłem na rusztowanie, zwalając z niegojakiegoś robotnika. Krzyczałem abyś się jużzatrzymała. Ty jednak w ostatniej chwiliwskoczyłaś do autobusu linii 108 z którego pokilkudziesięciu metrach wyrzucił Cię kanar.Ostatnie co pamiętam to widok jak wywracaszsię na psiej kupie... ja niestety właśnie wtedywpadłem do odkrytej studzienki kanalizacyjnej.Jeżeli to czytasz to wiedz, że ja czuje to samoco Ty! Jesteśmy tacy sami, jak dwie krople ropynaftowej. To przeznaczenie! Pomyśl, jakzaradne i sprytne będą nasze dzieci!!!ODEZWIJ SIĘ!! e
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej –  AK TAM DLUGI WEEKEND?E MOGLEMJUE TEGO ZNIESCYAZDY, SPOTKANIA DANNO NEWIDZIANI PRIJACIELE, PYSZNE JEDZENIEZABANYDO RANA, NAWET POGODASALA

Każdy ma swój punkt krytyczny. On też

Każdy ma swój punkt krytyczny.On też – W 2016 roku znalazł się przy Forcie McMurray Wildfire, gdzie przeprowadzano największą ewakuację w historii Alberty – ponad 88 000 osób musiało opuścić domyEkipa ratunkowa musiała zapewnić mu dwa miejsca siedzące, aby przetransportować go w bezpieczniejszą okolice i to był jego punkt krytyczny.W tym momencie był tak otyły, że miał problem aby założyć skarpetki, nie wspominając już o jego spodniach w rozmiarze 66„Dwa lata temu ledwo mogłem dojść do mojego auta. Miałem problem, aby zmieścić się w moim samochodzie”„Schudłem 147 kg. Wszystko zrobiłem naturalnie. Bez operacji, bez niczego”Ogień, wszystkie zniszczenia i całe to piekło… w rezultacie uratowało mu życie - czy musiało do tego dojść, aby zrozumieć swój problem?
Lata 90. Czas, gdy wstawało się z rana, jadło szybko śniadanie i leciało pod blok. Chodziło sie od drzwi do drzwi, pytało, czy wyjdzie Michał, Kacper... Przesiadywało się na trzepaku, potem grało w piłkę, a po południu szło się do bazy za garażami – Nie obchodził nas internet, nie interesowały lajki na Instagramie. Jaraliśmy się, gdy mama dała nam 5 zł na cały dzień. Mogliśmy kupić za to kilka lodów pałeczek i jeszcze starczało na chipsy za 50 groszy. Do domu wracaliśmy wieczorem, wymęczeni. Szło się spać, a nie do nocy siedziało wpatrzonym w smartfona. Tak... brakuje mi tych czasów. Ale cieszę się, że mogłem je przeżyć
Pies uratował mężczyznę, który miał udar – „Chciałem wstać z krzesła, ale po prostu nie mogłem się ruszyć” – mówi Greg Looney, głaskając jednocześnie swojego wybawcę.Greg ma szczęście że żyje, po tym jak miał udar mózgu. Życie zawdzięcza nie tylko lekarzom i żonie, ale przede wszystkim swojemu czworonożnemu przyjacielowi o imieniu Garret.„Nigdy nie szczekał tak głośno, to było szalone, szybkie ujadanie. Stał cały czas twarzą do drzwi i szczekał.” – powiedziała Pam Looney, żona Grega.Cała sytuacja miała miejsce o 3 nad ranem, Pam na początku głaskała owczarka, próbując go uspokoić. Nie wiedziała, że na drugim końcu domu jej mąż ma udar mózgu.Pam powiedziała, że nie było słychać żadnego innego hałasu ani oznak, że coś jest nie tak. Jej mąż siedział nieruchomo w fotelu.Loonley mówi, że termin „dobry pies” nie zbliża się nawet do opisu Garretta. Dla nich jest ich bohaterem.„On niewątpliwie uratował życie Gregowi, zaprowadził mnie do niego, abym mogła mu udzielić pomocy i zabrać go do szpitala” – mówi żona Grega.Dr Joseph Adel, neurochirurg mózgowo-naczyniowy, twierdzi że bardzo ważny w tym przypadku był czas, po którym pacjent do niego dotarł.„Im szybciej interweniujemy, tym szybciej możemy przywrócić ukrwienie mózgu – co oznacza, że krew wraca do tkanki mózgowej minimalizując uszkodzenia”– powiedział Adel.Greg jest wdzięczny swojemu czworonożnemu przyjacielowi i bohaterowi
Nie wiem czy ta historia wydarzyła się naprawdę, ale jedno jest pewne: zbyt wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele zawdzięcza swojej mamie –  "Przez całe życie wstydziłem się swojej matki. Nie miała jednego oka i uważałem, że przez to jest wstrętna. Byliśmy biedni. Ojca nie pamiętam, a matka… Nigdy nie dostała dobrej pracy, bo kto zatrudni na dobrą posadę kobietę bez oka? Matka starała się jak mogła, żebym miał ładne ubrania, więc nie różniłem się od moich kolegów z klasy, ale moja matka w porównaniu do matek innych dzieci – takich pięknych, wypielęgnowanych i wystrojonych – wyglądała jak nędzna brzydula. Robiłem co mogłem, żeby ukryć ją przed kolegami.Jednak pewnego razu matka przyszła do szkoły, bo się stęskniła – też mi powód!!! Podeszła do mnie przy wszystkich!!! Nie wiem jakim cudem nie zapadłem się pod ziemię. Byłem wściekły, uciekłem i schowałem się w szatni. Następnego dnia, oczywiście, cała szkoła mówiła tylko o tym, jaką mam brzydka matkę. A może tylko tak mi się wydawało? Znienawidziłem ją.- Lepiej by było, gdybym w ogóle nie miał matki, niż miał taką jak ty! Wolałbym, żebyś umarła! – krzyczałem wtedy. Matka milczała.Najbardziej na świecie pragnąłem jak najszybciej wyprowadzić się z domu, odejść od matki. No bo co taka matka mogła mi zapewnić? Uczyłem się bardzo dobrze, potem, żeby kontynuować naukę, przeprowadziłem się do stolicy. Znalazłem pracę, ożeniłem się, kupiłem dom. Wkrótce na świat przyszły dzieci. Byłem dumny z tego, że sam wszystko osiągnąłem. Matki nawet nie wspominałem.Ale pewnego razu matka przyjechała do stolicy i przyszła do mojego domu. Dzieci nie wiedziały, że to ich babcia i zaczęły się z niej śmiać. Przecież moja matka była taka brzydka, a teraz, gdy zaczęła się starzeć – stała się również pokraczna, przygarbiona. Prawie zapomniany żal do matki wylał się ze mnie ponownie. Znowu ona!!! - Czego tu szukasz?!! – krzyczałem, wypychając ją z domu. – Postanowiłaś straszyć moje dzieci?!! Ośmieszyć mnie przed żoną?!!Matka opuściła mój dom w milczeniu.Minęło następnych kilkanaście lat. Odnosiłem same sukcesy w pracy. Byłem szczęśliwym ojcem i mężem. Kiedy otrzymałem zaproszenie ze szkoły na bal absolwentów, postanowiłem wziąć w nim udział. Teraz nie miałem się już czego wstydzić. Spotkanie z dawnymi kolegami było wesołe i wzruszające. Przed wyjazdem poszedłem na spacer i - sam nie wiem jak - dotarłem do swojego starego domu. Sąsiedzi rozpoznali mnie, powiedzieli, że moja matka umarła i przekazali list od niej. Nie zmartwiłem się za bardzo, a list chciałem od razu wyrzucić bez czytania.W pociągu jednak otworzyłem i przeczytałem. „Drogi Synku. Wybacz mi wszystko. Wybacz, że nie mogłam zapewnić Ci szczęśliwego dzieciństwa. Wybacz, że musiałeś wstydzić się za mnie. Wybacz, że bez pozwolenia przyjechałam do Twojego domu. Masz piękne dzieci i nie chciałam ich nastraszyć. Są podobne do Ciebie, dbaj o nie. Pewnie nie pamiętasz, ale kiedy byłeś całkiem malutki, miałeś wypadek i straciłeś oko. Oddałam Ci swoje. Więcej nie mogłam Ci w żaden sposób pomóc. Doszedłeś do wszystkiego sam. Ja po prostu cieszyłam się z Twoich sukcesów i byłam z Ciebie dumna. I byłam szczęśliwa. Twoja mama"
Schroniska i ich polityka –  Mieszkam na wsi. Ostatnim czasem rozstałem się z moim czworonożnym przyjacielem. Minął jakiś czas i postanowiłem rozejrzeć się za psiakiem. Przemyślałem i postanowiłem wziąć psa ze schroniska. To był błąd. Schroniska walczą o każdy grosz. Organizują zbiórki, schroniska są poprzepełniane... Słyszy się o tym mnóstwo. Więc chciałem zmienić życie chociaż jednego psiaka. Do rzeczy. Na popularnych serwisach znalazłem mnóstwo ogłoszeń odnośnie dużych psów (takich szukałem) psy roczne, pięcioletnie, nieważne. Nieistotne również dla schroniska jest to czy pies waży 30, czy 80 kg. Wykonałem około 50 połączeń. Respektuje chęć schroniska do wizyt przed i poadopcyjnych. Nie respektuje natomiast tego, że pies musi byc do domu, tylko i wyłącznie. Nie daj Boże wspomnieć o psie na podwórze. Mam piękną budę, wykonaną samodzielnie. Gruba deska, kawał styropianu, od środka wyłożona gładką deską. Dach szczelny, pokryty blachą. W razie mrozów pies zawsze miał wejście do kotłowni, bądź garażu. Niestety Panie i Panowie ze schronisk nie respektowali tego, że pies może mieć dobre warunki nie będąc w domu.Dla schronisk.. Płaczecie ciągle o pieniądze na biedne zwierzęta. Przepełnione schroniska, tragiczne warunki.. Ze swoim poprzednim psem byłem zżyty, często się bawiliśmy, był członkiem rodziny, bronił Nas, miał szacunek mojej rodziny. Nasza podpora, ochrona przed włamaniami. Procedura adopcyjna jest strasznie pogmatwana. Nie mam łańcucha na podwórku, nie mam boxu w którym pies by miał być zamykany, mam piękną przestronną budę. Perełka to pies, który od paru lat nie może znaleźć domu, nie dadzą mi go. Bo buda. O zgrozo.. Mój pies był szczepiony, odrobaczany, nie chodził głodny.Postawmy sprawę tak. Psy w schroniskach są i będą, będzie ich coraz więcej przez Wasze chore wymogi. Nie wiem czy ktoś z tego trzepie pieniądze, czy nie. Wiem natomiast, że pies na pewno byłby szczęśliwszy u mnie na wsi, na pięknej i dużej działce zamiast za kratkami.Szczerze. Pracownicy schronisk.. Ilu z Was ma psy stróżujące na podwórku ?Ps. Postanowiłem kupić psa. Mogłem dać radość psu, który nie miał domu, rodziny oraz przyjaźni. Nie dam jej dzięki Wam ! Szczere nie pozdrowienia dla wszystkich schronisk.
Źródło: Wykonany samodzielnie. Tomasz W.
Mogłem nie pytać... –  kocham Twój uśmiechco jeszcze umieją robić tepiękne usta?narzekać.
Dzisiaj Keanu Reeves zatrzymał się w moim miejscu pracy, więc zaczęliśmy rozmawiać, a potem wspomniałem, że mój syn potrzebuje operacji przeszczepu nerki i nie mogłem sobie na to pozwolić w tej chwili. Keanu milczał przez kilka minut, a potem poszedł do samochodu i wrócił z kopertą pełną pieniędzy i wręczył mi ją –
Rozejrzałem się dookoła i nie mogłem znaleźć dla siebie samochodu, o którym marzyłem. Dlatego podjąłem decyzję - zbuduję go sam – Enzo Ferrari
"Ogień z d*** od rana". Mamy pokochały szczery wpis taty, który został z dziećmi sam na tydzień: – "Ogień z dupy od samego rana!Stało się. Za plecami żony kupiłem jej i Teściowej wycieczkę. Przez 7 dni sam będę ogarniał dzieci - bo co to za wypoczynek jak zabiera się maluchy ze sobą? Po prostu dzień świstaka tylko w innym miejscu.Dziś drugi dzień - a już pragnę śmierci. Nie wiem w co włożyć ręce. Napierda... jak helikopter w ogniu! O 7:30 już klepałem "pankejki" na akord. Mam wrażenie jakbym miał las rąk i ogarniał chatę w kilku miejscach jednocześnie! Zmysł wzroku, refleks i zapierd... wskoczyło na poziom dostępny tylko dla kosmitów. Jeb.. ośmiornica prac domowych. Leci pampers z kupą- jeszcze dziecko nie zdąży do końca a już przebrane, nawet nie zdąży pomyśleć, że jest głodne a ja już stoję z żarełkiem, ba nawet nie zdąży dać objawów zmęczenia na drzemkę a już jest w łóżeczku. I kiedy jedno tak słodko śpi to ogarniam cały syf po porannej bitwie. Mam wrażenie, że nigdy się nie odkopię z listy prac- bo ona zamiast maleć rośnie jak moje zmęczenie.Tak, bycie mamą nie jest łatwe. Dlatego dbajcie o swoje Żony i wysyłajcie je na wypoczynek bo im się po prostu NALEŻY! Wczoraj byłem tak wywalony z kapci, że o 21:30 poszedłem spać. Ale i tak nie mogłem zasnąć xD Zmęczenie jak po maratonie. Byłem/jestem przerażony. Amen!PSJest 10:40 i zasiadam do śniadania - swojego. Myślę, że zasłużyłem" "Ogień z dupy od samego rana!Stało się. Za plecami żony kupiłem jej i Teściowej wycieczkę. Przez 7 dni sam będę ogarniał dzieci - bo co to za wypoczynek jak zabiera się maluchy ze sobą? Po prostu dzień świstaka tylko w innym miejscu.Dziś drugi dzień - a już pragnę śmierci. Nie wiem w co włożyć ręce. Napierda... jak helikopter w ogniu! O 7:30 już klepałem "pankejki" na akord. Mam wrażenie jakbym miał las rąk i ogarniał chatę w kilku miejscach jednocześnie! Zmysł wzroku, refleks i zapierd... wskoczyło na poziom dostępny tylko dla kosmitów. Jeb.. ośmiornica prac domowych. Leci pampers z kupą- jeszcze dziecko nie zdąży do końca a już przebrane, nawet nie zdąży pomyśleć, że jest głodne a ja już stoję z żarełkiem, ba nawet nie zdąży dać objawów zmęczenia na drzemkę a już jest w łóżeczku. I kiedy jedno tak słodko śpi to ogarniam cały syf po porannej bitwie. Mam wrażenie, że nigdy się nie odkopię z listy prac- bo ona zamiast maleć rośnie jak moje zmęczenie.Tak, bycie mamą nie jest łatwe. Dlatego dbajcie o swoje Żony i wysyłajcie je na wypoczynek bo im się po prostu NALEŻY! Wczoraj byłem tak wywalony z kapci, że o 21:30 poszedłem spać. Ale i tak nie mogłem zasnąć xD Zmęczenie jak po maratonie. Byłem/jestem przerażony. Amen!PSJest 10:40 i zasiadam do śniadania - swojego. Myślę, że zasłużyłem"
Źródło: www.facebook.com
- Kochanie nie mogłem się zdecydować... –
Poznajcie Borisa Butcherite - prawdziwego lekarza z powołania – 80-letni Boris Butcherite to człowiek który przez całe życie pracował jako lekarz w małej wiosce Beregovi w Rosji. Pomimo sędziwego już wieku i niewątpliwych praw do emerytury dalej pomaga ludziom. Dlaczego? Powód jest prosty.Boris jak się okazuje jest jedynym lekarzem w wiosce. Gdyby nie on mieszkańcy musieliby pędzić do kolejnego znajdującego się wiele kilometrów dalej, a jak wiadomo dla życia liczy się każda sekunda.Boris mówi:"Kocham łowić ryby, czy polować jednak odkąd tutaj zamieszkałem mogłem jedynie pomarzyć o takich przyjemnościach. Wyobraźcie sobie. Przynoszą kogoś w ciężkim stanie, a ja gdzie jestem? Na rybach?""Boris jest dobrym człowiekiem na dobrym miejscu! Uratował mojego ojca przed śmiercią. Poważnie uszkodził sobie głowe po upadku na betonową płytę. Boris czatował przy nim dnie i noce. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie on!" wypowiada się jedna z mieszkanek małej wioski."Jako dziecko zawsze chciałem być astronomem, ale im robiłem się starszy tym bardziej rozumiałem, że nic tak do mnie nie pasuje jak zawód lekarza" mówi Butcherite.Boris jest niezwykłym człowiekiem i lekarzem który dla ratowania ludzi zrobi wiele! Niewątpliwie potrzeba nam więcej takich!

List od porzuconego psa:

List od porzuconego psa: – "Kiedy byłem szczeniakiem bawiłeś się ze mną, a moje wybryki sprawiały, że się śmiałeś. Nazywałeśmnie swoim dzieckiem i pomimo tylu pogryzionych butów i zniszczonych poduszek zostałem twoimnajlepszym przyjacielem. Za każdym razem gdy coś przeskrobałem groziłeś mi palcem i mówiłeś:"jak mogłem!?". Jednak chwilę później złość Ci mijała, wywracałem się na plecy, a ty drapałeś mnie po brzuchu. Minęło sporo czasu zanim zaaklimatyzowałem się w Twoim domu, bo Ty byłeś strasznie zajęty. Mimo to pracowaliśmy nad tym razem.Pamiętam te wszystkie noce gdy przytulałem się do Ciebie w łóżku słuchając Twoich zwierzeńi skrytych marzeń. Byłem przekonany, że życie nie może być bardziej idealne. Chodziliśmy na długie spacery i razem biegaliśmy po parku. Jedliśmy razem lody (ja dostawałem tylko wafelek, bo "lody nie są zdrowe dla psów", tak mówiłeś). W domu ucinałem sobie długie drzemki w promieniach słońca, czekając aż wrócisz z pracy. Wreszcie zacząłeś spędzać tam coraz więcej czasu i rozglądać się za ludzkim partnerem. Czekałem na ciebie cierpliwie, pocieszałem, kiedy spotkało cię rozczarowanie i gdy miałeś złamane serce. Skakałem z radości kiedy wracałeś do domu zakochany.Ona, twoja żona, nie lubi psów. Mimo to powitałem ją w naszym domu, okazałem jej szacunek i posłuszeństwo. Ty byłeś szczęśliwy, więc ja też. Kiedy urodziły się wasze dzieci, tak jak ty byłem zafascynowany ich zapachem i różowością, i tak jak ty, chciałem się nimi opiekować. Tylko, że ona i ty martwiliście się żebym nie zrobił im nic złego, więc spędzałem większość czasu w innym pomieszczeniu. Zostałem "więźniem miłości", chociaż tak bardzo chciałem okazać im swoje uczucia. Kiedy trochę podrosły, zostałem ich przyjacielem. Wczepiały się w moje futro i podążały za mną niepewnym kroczkiem, zaglądały mi w uszy, wsadzały do oczu palce i całowały w czubek nosa. Uwielbiałem ich pieszczoty - twoje stały się przecież takie rzadkie. Gdyby było trzeba broniłbym twoich dzieci własnym życiem.Wślizgiwałem się im do łóżek i słuchałem szeptanych do mojego ucha sekretów i najskrytszych marzeń. Razem nasłuchiwaliśmy, czy nie wracasz z pracy. Kiedyś, dawno temu, kiedy ktoś pytał, czy masz psa, wyciągałeś z portfela moje zdjęcie i opowiadałeś im o mnie. Przez ostatnie lata odpowiadałeś tylko krótko "mam" i zmieniałeś temat. Z "twojego psa" stałem się "jakimś psem" i miałeś za złe każdą sumę, którą musiałeś na mnie wydać.Ostatnio dostałeś propozycję nowej pracy. Razem z rodziną przeprowadzisz się do innego miasta. Niestety, w nowym miejscu nie można trzymać zwierząt. Podjąłeś właściwą decyzję, twoja rodzina dużo na tym zyska. Kiedyś ja byłem twoją jedyną rodziną... Cieszyłem się jak zwykle na przejażdżkę samochodem, kiedy wyruszyliśmy w drogę do schroniska. Schronisko pachniało brakiem nadziei i strachem wszystkich psów i kotów. Wypełniłeś formularz i powiedziałeś "Na pewno znajdziecie mu dobry dom". Wzruszyli tylko ramionami i popatrzyli na ciebie ze smutkiem. Dobrze wiedzieli, co czeka psa w średnim wieku, nawet takiego z papierami.Siłą odgiąłeś zaciśnięte na mojej obroży palce swojego syna, który krzyczał "Tato, proszę nie pozwól im zabrać mojego psa!" Martwię się o niego. Dałeś mu właśnie piękną lekcję przyjaźni, lojalności, miłości, odpowiedzialności i szacunku dla życia... Unikając mojego wzroku poklepałeś mnie po głowie. Uprzejmie odmówiłeś zabrania obroży i smyczy. Musiałeś iść, miałeś umówione spotkanie. Kiedy wyszliście, usłyszałem jak dwie miłe panie rozmawiają ze sobą na mój temat. "Musiał wiedzieć, że wyjeżdża już dawno. Dlaczego nie znalazł psu innego domu?" powiedziała jedna, a druga dodała: "Jak on tak mógł?!". W schronisku dbają o nas na ile pozwala ich napięty program dnia. Karmią nas rzecz jasna, ale nie mam jakoś apetytu. Na początku za każdym razem kiedy ktoś przechodził koło mojego boksu podbiegałem mając nadzieję, że to ty, że zmieniłeś zdanie, że to wszystko to był tylko zły sen, albo że przynajmniej to ktoś, komu by na mnie zależało, ktoś, kto by mnie uratował. Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mam co konkurować z roześmianymi szczeniakami, nieświadomymi własnego losu, zaszyłem się w kącie i czekałem.Słyszałem jej kroki, kiedy pod koniec dnia szła po mnie. Poprowadziła mnie między wybiegami do oddzielnego pomieszczenia. Panowała tam błoga cisza. Posadziła mnie na stole, podrapała za uszami i powiedziała, żebym się nie martwił. Serce waliło mi w oczekiwaniu na to, co miało się zdarzyć. Czułem też ulgę: nadszedł koniec udręk dla więźnia miłości. Zacząłem martwić się o tę kobietę - taką już mam naturę, tak samo bałem się o ciebie. Żeby ciężar, który dźwiga, nie przygniótł jej. Kobieta delikatnie założyła na mojej łapie opaskę. Łza poleciała jej po policzku. Chciałem pocieszyć tę kobietę tak jak pocieszałem ciebie lata temu i polizałem ją po twarzy. Pewnym ruchem wkłuła mi igłę do żyły i poczułem, jak ta zimna substancja rozchodzi się po moim ciele. Zasypiając spojrzałem w jej dobre oczy i szepnąłem cichutko: "Jak mogłaś?". Kobieta rozumiała psi język."Tak mi przykro" powiedziała, a potem przytuliła mnie i pośpiesznie tłumaczyła, że pomoże mi znaleźć się w lepszym miejscu. Nikt tam o mnie nie zapomni, nie skrzywdzi ani nie porzuci, to miejsce pełne miłości i światła, inne niż na ziemi.Zbierając resztki energii leciutko poruszyłem ogonem, próbując wyjaśnić kobiecie, że to nie do niej były moje ostatnie słowa. To do ciebie, mój Ukochany Panie, mówiłem. Będę zawsze myśleć o tobie i czekać na ciebie po tamtej stronie. Życzę ci, żeby każdy był ci tak wierny jak ja."
 
Color format