Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 258 takich demotywatorów

Kevin Hart nie będzie prowadzącym nadchodzącej gali rozdania Oscarów. Powodem jest wpis Pana Kevina sprzed 8 lat. Komik napisał: – "Zrobię wszystko, by mój syn nie został homoseksualistą". Jak to bywa, ktoś wykopał wpis i zrobił z niego skandal. Gdyby napisał, zrobię wszystko, żeby mój syn nie został heteroseksualistą, to pewnie sprawy by nie było. Panie Hart, czas wytoczyć działo o nazwie rasizm!
Ja nawet nie wiem,co robiłem wczoraj –
 –  Kocham cie ale to nie wszystko Zegnaj... No pięknie podsumowane Wymyślił byś coś bardzoej poetyckiego A spiedalajźeś Ty dziewko lamejska do Twych piekieł malowanych polem rozmaitem i posrebrzałych żytem bo wstąpię na działo rozpierdole Twe ciało, będzie Cię bolało i słońce w głowę grzalo
 –  Spotted: Madka and Tatel11 godz.Od Spotterki(Polecam zrobić sobie kapuczinkę, dość długi wylew emocji.)em wstepu -wielkie brawa i podziw wszystkim pracownikom obstugiklienta w lokalach gastronomicznych.Sytuacja sprzed jakiegoś czasu. Zaczynałam pracę jako kelnerka w lokaluDzień pierwszy, początkowo pustki. Wchodzi kobieta i od drzwi rzucaPANIOM PANI NAM ZŁACZY STOLIKI, BO MY W DUZO OSÓB ZJEMYNasz klient nasz pan wraz ze znajomą ziączyłyśmy stoly, że postat jedenduży niemal na środku sali. Wchodzą koleino: dwa razy matka z ojcem iczwórka gówniaków - dwójka po 5/6 lat, dwójka jeszcze wózkowa. Jako, żelokal przystosowany do grzdyli, kącik z klockami i te sprawy, zrobiłyśmydodatkowo miejsce na wózki koło stołu. Podając kartę już wolają szefakuchni. Nie żeby miał dużo roboty, więc wchodzi na salę-A czyna pewno są z glutenemte ziemniaki co podajecie do dań są bez glutenu? Bo ja mam alergięe proszę pani, ziemniaki nie posiadają glutenu. Gotujemy je w wodzie z-Ale na pewno dodajecie pieprzu, pieprz ma gluten!"Zamówili jakieś żarło, w tym dzieciakom, którym już wyrosto uzębienieoczywiście filety z kurczaka. Poszło szybko, nosimy talerze, w między czasiewchodzą następni klienci, siadają stolik obok.KELNERIITen kotlet jest twardy jak ceglal Nie da się go przekroići Woladmi tu kucharzal(oczywiście ponad połowa kotleta była już zjedzona przez smr(Szef kuchni) Pani, to jest cycek z kurczaka, nie da się zrobić tak, żeby bytwardy. Z resztą, widać radzi sobie skoro zjadł już tyle... Ale w porządkuskoro pani nie pasuje - zrobimy nowyKiedy kucharz wracal do roboty usłyszałam pełny satysfakcji (i wcale niecichy) komentarz: Widzisz, Józiu? Tak się to robi, mamy dwa obiady wcenie jednego ehuehueh"Pomijam co się później działo, dzieci drące mordy, biegające i skrzypiącegumowymi podeszwami o podłogę, rodzice zero reakcji, mimo zwróceniauwagi, że na sali są inni goście, którzy zaczeli się schodzić.I tutaj miarka się przebiera, a właściwie... pielucha. Posprzątawszy talerze,ni stąd ni z owąd, baba wyciąga z wózkaNA STOLE W RESTAURACJI. Obok ludzie siedzą i jedzą steki.Kiedy mówimy, że jest od tego toaleta przystosowana do dziecek, zprzewijakiem - brak odpowiedzi. Chwilę później ojciec uśmiechniętypodchodzi z tekstem ,ups, chyba wam się kibel zatkał hueeheuheuehe".Faktycznie, cały zatkany ową pieluchą. Kiedy próbu uporać zklientelą narzekającą na ów stolik, zatkanym kiblem i wciąż biegającymidzieciakami robiącymi smugi podeszwami na posadzce, zamawiają herbatęTYLKO PANI WYSTUDZI DZEJKOBIKOWI, BO ON TAKIEGORACEGO TO NIE WYPIJE. No niech mnie chuj. Zalewam wrzątkiem,ide z tymi cholernymi herbatami, robię miejsce na stole i słyszę ,tu niechpani -drugim dzieckiem nastolik i przy mnie otwiera pieluchę. To był moment, w którym zdjęlamzapaskę, powiedziałam kuchni dziękuję za współprace" i wyszłam. To byłabardzo krótka przygoda próby kelnerskiejdziecko i zaczyna... przewijać jejemy sięnie kładzie, tu jeszcze miejsce potrzebne" i dup
Ekstremalna odwaga 21-letniej Polki – Dzielna Polka ocaliła Niemkę przed gwałtem i doprowadziła do ujęcia napastnika.W sobotę bawiła się w klubie razem ze swoją przyjaciółką. W niedzielę nad ranem dziewczyny wracały do domu.O tym, co działo się później rozpisują się dziś największe niemieckie media.Uderzył ją w twarz i ugodził nożem.- Dochodziła szósta nad ranem, szłyśmy w stronę stacji kolejowej, żeby złapać pociąg powrotny. Nagle usłyszałyśmy dziwne jęki, w pierwszej chwili zaczęłyśmy się śmiać, myślałyśmy, że jakaś para uprawia seks - opowiada dziewczyna.Po chwili tknięte złym przeczuciem, postanowiły jednak sprawdzić, czy nie dzieje się nic złego. Zboczyły z drogi, podążając za odgłosami i zobaczyły leżącą na ziemi parę.Wiedziałam już, że to próba gwałtu – mówi dziewczyna, która długo się nie zastanawiała. Natychmiast zaczęła działać.Zwaliła oprawcę na ziemię, wyciągnęła telefon.Zadzwoniłam na policję, ale byłam w szoku, nie umiałam określić naszej lokalizacji.Mężczyzna wyrwał telefon Polce, a gdy ta próbowała go odzyskać, uderzył ją pięścią w twarz i uciekł.Pobiegła za oprawcą. Po drodze mijaliśmy ludzi, krzyczałam do nich, żeby pomogli mi zatrzymać tego faceta, że on przed chwilą chciał zgwałcić kobietę.I wiesz co? Wszyscy tylko patrzyli. Nikt nic nie zrobił.Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze."Szacun dla dziewczyny za odwagę..."Niewielu jest takich ludzi (co było widać po obojętności innych)
Powstają Biedronki Premium w miejsce sklepów Piotr i Paweł – Wyobrażacie sobie to w przyszłości? Kup zakupy na kwotę 25 tys. złotych, a otrzymasz elitarnego Słodziaka po liftingu. Madki będą zabijać się o karty VIP i chwalić się, że kupują w takim luksusowym przybytku. Oj, będzie się działo... biedronka
Rolnik z Chin zbudował katiuszę i walczy z developerem, który buduje osiedle na jego ziemi – A ja myślałem, że Kargul i Pawlaktoczyli ze sobą ciężkie boje...
0:46
Córka Kaczmarskiego nie widzi możliwości, aby żyć w Polsce – "Gdyby chodziło tylko o mnie, przeprowadziłabym się już dawno, ale muszę myśleć o swoim dziecku. Wiem, jak wiele korzyści przyniosło mi dorastanie w otwartym, liberalnym społeczeństwie, więc chcę, żeby moja córka doświadczyła tego samego. W dzisiejszej Polsce nie miałaby na to szans.Wystarczy spojrzeć na stosunek Polaków do uchodźców. Kiedy chodziłam do szkoły, trwała akurat krwawa wojna w Timorze Wschodnim i Australia przyjęła do siebie bardzo wielu ludzi z tego kraju, wśród nich także dzieci, które trafiły ze mną do jednej klasy. Nigdy nie zapomnę tego, co działo się z nimi podczas rutynowych ćwiczeń ewakuacyjnych. O ile dla nas to była normalka i fajny pretekst do przerwania lekcji, dzieci z Timoru wpadły w panikę, zaczęły płakać i wołać rodziców, tak silna była w nich trauma związana z przeżyciami wojennymi. Gdy widziało się coś takiego na własne oczy, trudno ze spokojem czytać komentarze na temat uchodźców w polskim Internecie albo w prawicowej prasie."Przyznam szczerze, że jeżeli "liberalizm i wolny" kraj to taki, w którym biali mają coraz mniej praw i wolności słowa jak to ma miejsce w Niemczech, Belgii czy Francji na rzecz "15-letnich inżynierów", którzy nie chcą podjąć żadnej pracy, a jedynie zwiększył się tam poziom przestępczości, to stanowczo wolę żyć w takim "zaścianku"... Nie da się porównać sytuacji z tamtych lat do tego najazdu, który ma miejsce obecnie
200 osób w kolejce na Giewont. Ratownik TOPR nie może uwierzyć,że turyści to robią – Dlatego śmigłowiec TOPR to nie taksówka dla zmęczonych. Piekielny dyżur u ratowników.200 osób w kolejce do wejścia na Giewont. Pod Wrotami Chałubińskiego taki tłum, że turysta zrzuca kamień prosto na głowę innego górołaza. Szaleństwo w schroniskach. Napierający po piwo, kiełbaskę i szarlotkę tłum, miażdży drzwiami palec 1,5 rocznego dziecka.Będzie się działo, jak zaczną schodzić. Osłabieni słońcem, będą się przewracać. Skręcenia kostek, stłuczone kolana i zwichnięcia nadgarstków niemal pewne.Bo polskie Tatry bez Grażynek i Januszów byłyby bezbarwne...Poza tym niech mi ktoś zdradzi jak w takich warunkach można odpocząć, bo ja tego nie ogarniam
No i powiedzcie mi, jak w tym kraju ma być normalnie, skoro jest coś takiego jak Czarny Kot? – Oto w samym środku stolicy, od ponad 25 lat stoi sobie budynek, który powinien być własnością miasta, ale nie jest, bo ten kto go dzierżawił nie chce go oddać, a w dodatku nie tylko regularnie go rozbudowuje bez żadnych pozwoleń, ale zajął już nawet część działki obok do której nigdy nie miał praw i za którą nie płaci, bo uważa, że ustalony dwadzieścia lat temu czynsz w wysokości marnych 4 koła za działkę, którą powinien opuścić dekadę temu, wszystko pokrywa?Dziś władze Warszawy ogłosiły "absolutnie kluczowy sukces", bo po 8 latach udało się uzyskać prawomocny wyrok sądu nakazujący wydanie nieruchomości o której każde dziecko w stolicy wie, że jest samowolą budowlaną. Aby było śmieszniej, ten sam sukces ogłosił dokładnie rok temu Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Mało tego, nawet wybrali w przetargu firmę, która za jedyne pół miliona złotych z kieszeni podatników miała posprzątać to co narozrabiał właściciel. I co się działo przez ten czas? No, kurde, niewiele. Właściciele nie wpuszczali kontroli, żądali zmiany składu sędziowskiego, który wydał orzeczenie, nie pojawiali się na rozprawach "z powodów zdrowotnych", czyli generalnie mieli w pompie. Tak samo jak nakaz rozbiórki powiatowego nadzoru budowlanego z 2015 roku. I tak samo, jak wojewódzki sąd administracyjnego w 2016 roku, którego wyrok mówił, generalnie to samo co ten ogłoszony dzisiaj.Ale teraz już na pewno się uda. Na pewno Komornik ma przejąć najsłynniejszą samowolę budowlaną w mieście. Zamiast niej ma powstać żłobek z przychodnią.
Nagranie z policjantami udostępniane na potęgę. Już prawie 30 mln wyświetleń – Tego, jak pokazać się w dobrym świetle, polscy policjanci powinni uczyć się od swoich kolegów zza Oceanu.Funkcjonariusze z Norfolk w Wirginii podbili właśnie sieć swoim wykonaniem hitu "Uptown Funk".W nagraniu wzięło udział ok. 40 funkcjonariuszy z Norfolk. Zaznaczają jednak, że wszystko działo się podczas ich lunchowej przerwy, a nie w czasie, gdy powinni pełnić obowiązki służbowe
Staruszka ubliżała mamie z płaczącym dzieckiem. Reakcja kierowcy zaszokowała większość pasażerów – Jedna młoda mama była oburzona zachowaniem kobiety w wieku jej babci. Tak jak zawsze wsiadła do autobusu numer 5, którym jeździła z dzieckiem na kontrolne badania. Dla pani Kasi zawsze była to ogromna wyprawa, ponieważ sama musiała sobie radzić z wózkiem i 1,5-rocznym synkiem. Do tego często jeździła w godzinach, w których w komunikacji miejskiej było bardzo dużo ludzi. Gdy w końcu udało jej się wsiąść do autobusu, poczuła swego rodzaju ulgę. Niestety jej Filipek zaczął potwornie płakać. Nie umiała go uspokoić i wtedy wydarzyła się ta nieprzyjemna sytuacja, o której napisała wieczorem na swoim profilu na Facebooku:Chyba żadna mama nie lubi, gdy jej dziecko zaczyna płakać w miejscu publicznym, bo wtedy wpadamy w panikę i stresujemy się, że nie uda nam się uspokoić dziecka odpowiednio szybko. Ja niestety miałam w związku z tym bardzo niemiłe przeżycie. Jechałam do lekarza autobusem, gdy mój Filip zaczął płakać, ale to tak głośno i rozpaczliwie, jakby coś się działo okropnego. Wzięłam go na ręce, przepraszając wszystkich dookoła. Starałam się zrobić wszystko, aby tylko nie płakał. Nie dawałam sobie rady i było mi tak głupio… I wtedy się zaczęło.Odezwała się nagle kobieta, która mogła być w wieku mojej babci. I na głos zaczęła mówić: „Tak nie może być, że człowiek spokojnie chce jechać w autobusie, a tu jakieś bachory się wydzierają. Jak się nie umie zapanować nad dzieckiem, to nie powinno się z nim wychodzić”.Do oczu napłynęły mi łzyNiektórzy się za mną wstawili, ale ta kobieta miała także swoich sprzymierzeńców. Co chwilę mi coś dogryzała, mówiąc, że nie powinnam mieć dzieci. W końcu podeszła do kierowcy i powiedziała, że tak być nie może, że podróżni oczekują spokojnej jazdy, a nie takiej w krzyku.I wiecie co się stało?!Kierowca zatrzymał autobus i kazał mi wysiąść!Z dzieckiem, z którym jechałam do lekarza, jakieś 8 przystanków od przychodni. Nie mieści mi się to w głowie. Autobusami jeżdżą pijacy, którzy śmierdzą, łobuzy, a wyproszono samotną matkę z dzieckiem. Na tym polega człowieczeństwo i empatia?To przykre, że starsi ludzie ze swoim bagażem doświadczeń potrafią robić takie rzeczy…
Prawdziwe oblicze SOR - gdzie pacjent jest bogiem a personel wrogiem –  "Chciałabym podzielić się pewnymi niezwykle irytującymi wydarzeniami sprzed kilku dni.Na SOR w Świdnicy przewieziono młodą pacjentkę z niegroźnym , niskoenergetycznym urazem, powstałym w wyniku popchnięcia i upadku. Po przekroczeniu bram SOR, pacjentka oraz jej rodzina (łącznie 6 osób, z czego 5 pod wpływem alkoholu) zdezorganizowali w zupełności pracę oddziału ratunkowego, wprowadzając tym samym zagrożenie dla pozostałych pacjentów.Już pierwsze zdanie wypowiedziane przez męża pacjentki, zwiastowało nadchodzącą awanturę: "wiem która ku...a to zrobiła, ona będzie jezdziła na wózku [inwalidzkim] jak ty teraz, tylko do końca życia". Przez ponad 2 godziny, pacjentka i 5 osób towarzyszących chorej nieustannie zakłócało pracę oddziału ratunkowego.Bez przerwy podążali za personelem z telefonami komórkowymi, nagrywając go, prowokując przez użycie obraźliwych i agresywnych określeń, np " wypier... ku..o", "co za popie...ni ludzie tu pracują", "co za je...y SOR" i wiele innych głównie personalnych inwektyw.W pewnym momencie mąż pacjentki wtargnął do gabinetu, uniemożliwiając zbieranie wywiadu i przeprowadzenie badania. Nakazał małżonce podawać nieprawdziwe i absurdalne informacje dotyczące zdarzenia. W celu wywołania zamieszania w towarzystwie innych oczekujących bezpodstawnie oskarżył lekarza SOR o bycie pod wpływem alkoholu. Żeby potwierdzić nieprawdziwość oskarżeń wezwano Policję.Poproszono również patrol Policji o pomoc w opanowaniu agresywnych i wulgarnych towarzyszy pacjentki, co spotkało się jednak z ich odmową. SOR pozostał zdany na siebie. Po przewiezieniu na salę obserwacyjną mąż pacjentki bez skrępowania wchodził do dyżurki pielęgniarskiej, skąd jak stwierdził zabierze krzesło pownieważ " z całą pewnością jest bardzo wygodne".Po chwili zmienił jednak zdanie, stwierdzając że położy się obok małżonki i zamówią sobie catering. Sama pacjentka w obecności innych, w tym przypadku poważnie chorych pacjentów, oznajmiła, że "nie będzie leżała w sali z jakimiś umarlakami". Groziła również salowej, przewożącej pacjentkę do RTG, że „kiedy spotkają się w innych okolicznościach, salowa będzie płakała, a ona sama biła brawo”.W międzyczasie reszta towarzyszy nieustannie krążyła po SOR, gasiła światło w poczekalniach i korytarzach, zabawiając się w reporterów. Zastraszyli również panią technik RTG, próbując wyważyć drzwi do gabinetu.Przez 2 godziny zachowywali się jak szarańcza przemieszczając się z miejsca na miejsce, z jednego gabinetu do drugiego, pozostawiając za sobą zupełny chaos.W przerwach między opisanymi momentami, jak wcześniej wspomniano, kamerowali wszystko co działo się w SOR, obrażali personel, lekarzy, ratowników, pielęgniarki, salowe, technik RTG oraz grozili wszystkimi możliwymi instytucjami.Po 2 godzinach pobytu w SOR, wykonaniu pełnej, choć bardzo utrudnianej diagnostyki, pacjentka została wypisana z oddziału ratunkowego, co szczęśliwie zakończyło dokuczliwą działalność tej „wesołej gromadki”.Dlaczego przytaczam tą sytuację? A no dlatego, że media, głównie prywatne, pozwoliły sobie w ostatnim czasie przedstawić wiele reportaży na temat "nieludzkich" "okrutnych" warunków na SOR, gdzie biednych pacjentów czeka jedynie znieczulica, cierpienie i śmierć w męczarniach. Zupełnie zapominając o komentarzu drugiej strony, czyli pracowników SOR. Nasza grupa zawodowa (pracownicy SOR i pracownicy ZRM, bez podziału na zawody), traktowani są jak zło konieczne. Jedyne co słyszymy, to, że musimy IM, pacjentom, służyć bo ONI nas utrzymują.W zamian za nasze obowiązkowe sługusowstwo, mogą nas poniewierać, wyzywać, niekiedy bić, broń boże nie potraktować jako pracownika wykonującego swoją bądź co bądź pracę. Idąc tym tropem jak wielu z nas idąc do sklepu spożywczego, czy kina wyzywa personel, zastrasza, grozi, ubliża, niekiedy bije, po czym przyjeżdża stacja telewizyjna i nakręca dramatyczny reportaż, o tym, że zadyma jest słuszna bo w ważywniaku nie ma marchewki, a w kinie nie leci już Kac Wawa, którą tak bardzo lubię i chciałbym zobaczyć, płacę za bilet więc wymagam.„Klienci” SOR i ZRM skarżą się do dyrekcji, mediów, Rzeczników Praw Pacjenta, NFZ na zupełnie wszystkie składniki pobytu w SOR/IP. Personel zmuszony jest pisać wyjaśnienia, SOR odwiedzają kontrole z NFZ, a media napędzają spiralę nienawiści, dając niepisane przyzwolenie do traktowania personelu SOR jak…No właśnie? Kogo?Każdy zawód, każdy człowiek wymaga szacunku. Nie wymagają go TYLKO pracownicy ZRM/SOR, którzy godzą się być workami treningowymi, wzamian za wysokie pensje i niebywały prestiż pracy w zawodzie."Przesłała Natalia dzięki !
 –  Wszyscy byli zgodni: problem pustych tubek mogą rozwiązać jedyniewyspecjalizowani inżynierowie z zewnątrz. Projekt przeszedł przezwszystkie standardowe etapy: ustalono budżet, wybrano potencjalnychwykonawców i wystosowano zapytanie ofertowe. Sześć miesięcy (i 25 mlnzłotych) później firmamieszczące się w budżecie i przede wszystkim wysokiej jakości. Wszyscybyli zadowoleni.miala fantastyczne rozviązanie - na czas,każda tubkę iZastosowano bardzo precyzyjną wage, która ważyłasygnalizowala dzwonkiem i migoczącymi światelkami, jeśli któraś byłalżejsza niż powinna. Gdy tak się dzialo, linia produkcyjna zatrzymywalasię, ktoś podchodzil, usuwal pustą tubkę, naciskal jeden przycisk i liniaruszala dalej. Rezultat byl taki, że z fabryki nie wyszła już ani jedna pustatubka. Brak reklamacji ze strony klientów utwierdzil szefa w przekonaniu,że wydatek 25 mln złotych się opłacil.Po miesiącu zajrzal w raport dotyczący statystyk i odkrył, że wpierwszymtygodniu liczba tubek odrzuconych przez wagę pokrywala się zprzewidywaniami, jednak przez kolejne trzy tygodnie waga nie wykrylażadnych! Tymczasem szacowana liczba pustych tubek powinna wynosić conajmniej tuzin dziennie. Na polecenie szefa inżynierowie sprawdzilidokladnie sprzęt i potwierdzili, że raport nie zawiera zadnych bledówwaga dziala bez zarzutuZaskoczony takim obrotem sprawy szef udal się do fabryki, aby nawlasne oczy sprawdzić linię produkcyjnaą oraz zainstalowaną na niej wagę.Gdy dotarl na miejsce, zobaczył, że obok rozwiązania za 25 baniek stoikosz i wiatrak wart jakieś 50 zł, który zdmuchuje do niego puste tubki.Zapytal więc kierownika zmiany, o co w tym wszystkim chodzi.- A, to? odpowiedzial kierownik Bartek, mlodzik z obslugi, postawil, bomu się nie chcialo tutaj lazić za każdym razem jak zadzwonil dzwonek.
Myśliwi dostają coraz to większe uprawnienia –
Jej notatka do nauczyciela jest warta złota: – "Do wszystkich zainteresowanych: Cara nie ma dziś ochoty robić cokolwiek, jako wynik przypadłości, znanej jako "bycie nastolatkiem". Dorastające osoby w całym kraju są dotknięte, a nie jest znane lekarstwo. Objawy są przeróżne, ale dziś Cara cierpiała na niemożność wstania z łóżka, a także nieodpartą pokusę pyskowania do osoby, która ją urodziła. Cara wraca powoli do zmysłów, zwłaszcza po tym jak zobaczyła, że jej telefon wylatuje przez okno w samochodzie. W razie gdyby coś się działo proszę mnie poinformować. Dziękuję. Nicole Poppi"
Co się działo u babci,zostaje u babci –

Dieta cud naprawdę istnieje:

 –  Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie, opowiem wam historię.Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.Nie dałem o to najmniejszego jebania(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem jebanie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pizdryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Ojebaliśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapizdowa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.-Tata, kupa.-No słyszęNo i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pierdolnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.-Coś ty nam kurwa dał?-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zjebałem z krzesła. No i zjebałem.Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Kurwa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:-O, dobra. Ten będzie suchy.Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popierdoliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.-Spierdalać!-Panie Gównalski, otwierać! Policja!-Sram!-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!-Pięć minut!Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pierdolnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyjebałem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pierdolnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XDEpilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pierdoli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyjebali mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Co tu do cholery się działo?! –
A ty jak byś się zachował? – Motorniczy mógł udać, że niczego nie widział i trzymać się rozkładu albo uratować zwierzę i na długo utrudnić ruch w mieście. Wybrał opcję drugą, co nie wszystkim się spodobało. Tramwaj linii 15 zatrzymał się przed rondem Lotników Lwowskich w Łodzi. Skład miał już ruszać, kiedy motorniczy zauważył małego kotka, który wbiegł pod tramwaj. Wszystko to działo się w piątek po południu. Nasz pracownik wiedział, że odjazd będzie oznaczał śmierć dla tego zwierzęcia. Dlatego też postanowił wstrzymać kurs i zrobić wszystko, żeby kot wyszedł z tej przygody cało - opowiada Sebastian Grochala, rzecznik łódzkiego MPK. Szybko okazało się, że zwierzę nie da się tak po prostu wypłoszyć spod pojazdu. Nie pomagały krzyki i jednoznaczne gesty - tak motorniczego, jak i niektórych pasażerów. - Na miejsce został wezwany Animal Patrol, czyli specjalna komórka straży miejskiej zajmująca się zwierzętami. Ściągnięty został też ciężki sprzęt, który miał umożliwić podniesienie wagonu - kot został uratowany Sparaliżować ruch, czy rozjechać kota? Motorniczy wybrał