Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 34 takie demotywatory

- Staszek, lat 26 –  VISTOVrand
- Wszystko było dobrze, dopóki Staszek nie powiedział, że konotacyjne cechysemantyczne desygnatów w poezjiMłodożeńca są niejednoznaczne –
A potem zaczął jeść ryby z Odry –
 –  NA GÓRZE RÓŻENA DOLE SKRZYNKICHYBA OLEJĘ TE WALENTYNKI

Do hejterów WOŚP

 –  Kisnę butwiejąc22 stycznia o 03:00 ·157Tyle osób zablokowałam wczoraj, kiedy szlam nieuzasadnionej nienawiści wylał się w komentarzach, głównie tych o zbiórkach na rzecz 30. Finału WOŚP. Wszyscy weszli tu tylko po to, by głosić swoje niedorzeczne teorie, obrażać moich gości oraz mnie, w lwiej części w wiadomościach prywatnych.Prawo do odcięcia się od kogoś, kto życzy mi śmierci, choroby moich bliskich oraz sieje odklejone od rzeczywistości teorie, będzie przeze mnie wykorzystywane bez litości. Nie mam ochoty ścierać się z elementami intelektualnymi oraz kimś, kto na zdjęciu profilowym całuje stópki Bozi, a w wiadomościach stwierdza, że „z*jebałby mnie za sam fakt, że jeszcze dycham”.Od zawsze fascynują mnie procesy społeczne i motywacje zachowań. Pozwoliłam sobie przejrzeć profile ludzi, którym działalność charytatywna nie jest po drodze, jak się okazuje każda. Zło werbalne wylewali strumieniami głównie starsi. Ze zdjęć uśmiechały się do mnie ich wnuki, chwalili się kwiatkami na działce, życzyli innym miłego dzionka i smacznej kawy. Znalazłam też 60 fałszywych kont oraz dwóch dumnych górników. Antyszczepionkowcy też byli, ba, nawet ci, którzy udostępniają modlitwy na konkretny moment kalendarza liturgicznego. Wszędzie, obowiązkowo, zdjęcie znad Bałtyku albo męczenie ryby, którą się właśnie wyłowiło ze szwagrem. I przepis na bigos.Do szału doprowadza mnie deprecjonowanie działań jakiejkolwiek organizacji charytatywnej, zwłaszcza w czasach pandemii, która sama w sobie jest smutna jak rączki węża. W tym roku moi uczniowie przekazali przedmioty na aukcje. Jedne ściągnęli z półek, inne wyjęli z szafy, jeszcze inne robili na zajęciach i warsztatach. Bo chcieli. Mam nadzieję, że nic nie złamie tej postawy, że utrzymają swoją motywację. Bo nawet nie chcę sobie wyobrażać tego kraju bez krzty empatii. I tego, że pan Staszek z działki i pani Halinka z wczasów w Dziwnowie dadzą radę skutecznie tę działalność obrzydzić.Hejt to potężne narzędzie do niszczenia psychiki. Zwłaszcza młodych ludzi, zamkniętych przez ostatnie dwa lata w domach, w których nie zawsze jest sielankowo. Pamiętam, kiedy podczas mojej pierwszej zbiórki pochwaliłam się mamie pielęgniarce, ile zebrałam do puszki. Powiedziała mi wtedy, że za to można kupić kilka kartonów z wenflonami. Cieszyłam się jak głupia, poczułam, że mam na coś wpływ. Ta radość jest najważniejsza w każdym działaniu, które podejmuję, dla Fundacji już od 21 lat. I będę się podejmować, chociażbym miała otrzymać 157 kolejnych wiadomości, które zamieniają mnie w kota Schrödingera – wierzącą w społeczne inicjatywy i martwą emocjonalnie.To, że ktoś mnie obraża, nie robi mi wiele. Nie jestem zupą pomidorową, nie każdy mnie lubi. Zazdroszczę i podziwiam Jurka Owsiaka, który rokrocznie musi mierzyć się z taką nienawiścią, której nikt by na dłuższą metę nie wytrzymał. Wszystkich piewców teorii, jakoby państwo powinno zapewnić nam opiekę medyczną, odsyłam do sytuacji z telefonem zaufania dla dzieci i młodzieży. Proponuję też zamienić malkontenctwo w coś sensownego. Proszę ruszyć tyłek, założyć odpowiednią organizację, prowadzić ją kilkanaście godzin dziennie i ratować wszystkie sektory gospodarki. Nie da się? Za ciężko? To proszę znaleźć kogoś, kto już to robi i wspomóc. Nie chcesz pomagać? To siedź cicho i nie przeszkadzaj.Tyle i aż tyle.Dziękuję za uwagę,pani Mrówka
 –  WEEKENDWYTRZYMAJ!JUŻ PRAWIEJESTEŚMY!
Źródło: Ptaszek Staszek
 –  Ostatnio mój stary kumpel się żenił. Spisywałem od niego notatki do matury i piłem z nim do połowy studiów, więc wypadało pójść. Wyciągnąłem z szafy garnitur, odpaliłem dziewczynie kasę na sukienkę, wsadziłem trochę oszczędności do koperty i pajechali!Sam ślub był w porządku - hymn do miłości, Mendelsohn i sypanie kwiatków, tylko ksiądz mocno zaciągał - człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka nigdy. Chwilę potem zameldowaliśmy się na wsi (wesele organizował brat jednego z gości, więc było taniej) i tu zaczęła się zabawa. Wóda zryła banię, Zenek padł już o 21, dzieciaki darły mordę, moja zakumplowała się przy winie z kuzynkami panny młodej, a ja gadałem z ludźmi - z jednym, nieudolnym pisarzem, o literaturze, z drugim o polityce, a z trzecim, z pozoru typowym wsiurem,0 sytuacji na Dalekim Wschodzie - o dziwo się znał. Około 23 wjechał na stoły prezent od ojca panny młodej (swoją drogą, miała kapitalne szpilki) -15 litrów bimberku. Nektar bogów był pyszniutki, aczkolwiek nieco za duży dodatek piołunu i podejrzane grzybki na zagrychę miały zgubne skutki. Do oczepin zacząłem widzieć potrójnie, pan młody zgubił buty i chodził boso, brat panny młodej zaczął pospolicie skrzeczeć nad kiblem, a nieudolny pisarz spektakularnie zbełtał się świadkowej w dekolt w tańcu. O północy zaczęła się ostateczna apokalipsa - goście podostawali prawdopodobnie halucynacji1 bełkotali bez sensu, ktoś szalał na parkiecie z Krzyśkiem, krzakiem wyrwanym z ogródka, jakiś dziadyga opowiadał swoje wspomnienia z rzezi (nadal pamiętam, co można zrobić z widłami i ogniskiem),a mi objawiła się jakaś plugawa szkarada i darła się, że więcej nie piję. Potem okazało się, że moja luba po szóstym kieliszku zrobiła „EEEE" i padła twarzą w sałatkę. Koło 3 rano we wszystkich trzymających się jeszcze na nogach wstąpił duch bojowy i z okrzykiem „ZAWSZE I WSZĘDZIE..." pijane towarzystwo ruszyło na krucjatę, którą powstrzymał zamek w drzwiach. O świcie resztki towarzystwa, które w większości zasnęło po kątach, zerwało się do jakiegoś psychodelicznego tańca.Nie pamiętam, jak dotarłem do domu, ale kiedy o 17 rano obudziłem się na kacu gigancie, przez spustoszone etanolem szare komórki przetoczyły się dwa pytania: Jakim cholernym cudem jeszcze żyję? I dlaczego cholerny Staszek Wyspiański przez całą noc stał pod ścianą i notował, patrząc na resztę weselników z pogardą?
 –  O jeżuSzli Staszek Jawor z Józkiem Kocańdą przezhale. Nagle im coś pod nogami zaszurało i znik-nęło w kępach bliźniczki. A był to piękny jeż.- Patrzoj! - krzyknął Staszek. - Ale piyknyiglok.- Wej, iglok! – zezłościł się Józek. – Cyś ty śle-py, cy co?. Przecie to był kolcok.- Jak godos? Kolcok? Hej, ty głupi berysie!Przecie to był iglok.- A jo ci godom, ze to był kolcok. I gymbywiyncy nie strzymp. Wiym, co godom.- Iglok!- Kolcok!- Iglok!- Kolcok!- Wiys co, podźmy do bacy, do Jaska Plewy,on od nos mondrzejsy. Niek rozsondzi...Poszli.- Baco, co to było? Iglok cy kolcok?- Ani jedno, ani drugie - powiedział baca. -Nie widzieliście, bejdoki, ze to był śpilok?!
 –
Ty, Staszek, przez to zamieszanie wokół aborcji zapomnieliśmy przypomnieć, że jeśli jakieś dzieci przebiorą się w Halloween za Fionę ze "Shreka" albo Drakulę to trafią do piekła, gdzie będą się smażyć w kotle ze smołą przez całą wieczność –
Źródło: newsweek.pl
Trzy słowa zmieniająceogiera w wałacha –  MOZE DLAODMIANYSZYBKINUMEREK?MALENKA,JESTES?ODMIANYOD CZEG0?PTASZEKSTASZEK.PL
Tymczasem w równoległym wszechświecie –  - Pobiliście się podczas libacji?- Tak.- Dlaczego?Wszystko było dobrze, dopóki Staszek niepowiedział, że konotacyjne cechysemantyczne desyqnatów w poezjiMłodożeńca są niejednoznaczne
Kobiety wychodzą rzadko, ale jak już wyjdą to ich powrót jest nieporównywalny z powrotem faceta –  Dwóm przyjaciółkom po długich namowach, udało sięwreszcie przekonać mężów, żeby zostali w domu isame wychodzą na kolacje do knajpy, żebyprzypomnieć sobie "dawne czasy"Po zabawnie spędzonym wieczorze, dwóch butelkachbiałego wina, szampanie i buteleczce wódkiopuszczają restauracje całkowicie pijane!W drodze powrotnej obie nachodzi "nagła potrzeba"może dlatego, że dużo wypiły. Nie wiedząc gdzieiść się wysikać, bo było już bardzo późno, jednawpada na pomysł i mówi do drugiejWejdźmy na ten cmentarz, tutaj na pewno nikogonie będzieWchodza na cmentarz, naipierw iedna ściaga maitki,sika, wyciera się tymi majtkami i oczywiście jewyrzuca... Widząc to, druga od razu sobieprzypomina, że ma na sobie drogą, markową bieliznęi szkoda by ją było tak wyrzucić. Sciąga więcmajtki, wkłada je do kieszeni, sika i zrywakokardę z pierwszego lepszego wieńca, żeby się"podetrzeć". Na drugi dzień mąż pierwszej, dzwonido męza drugiejJurek, nawet sobie nie wyobrażasz co się stała!To koniec mojego małżeństwa!Dlaczego'?Moja żona wróciła o 5-tej rano kompletnie pijanaI na dodatek bez majtek. od razu wywaltem ja zdomuNa to drugiMarek, to jeszcze nic, wiesz co do wykombinowałamoja? Nie tylko przyszła pijana i bez majtek, alemiała włożona w tyłek czerwona kokardę z napisem"Nigdy Cię nie zapomnimy. Łukasz, Ignaś, Staszek ipozostali przyjaciele z siłowni".

Niesamowita historia polskiego siłacza, który powiedział "Nein" Hitlerowi

 –  Gdynia, wrzesień 1939 roku. Niemiecki oficer spacerował po salipolowego szpitala, na której leżeli Polacy ranni po nieudanejobronie Kępy Oksywskiej. Nagle zauważył znajomą twarz. To byłten sam olbrzym, który kilka lat wcześniej na krążowniku"Königsberg" znokautował Hansa, niezwyciężonego ulubieńcahitlerowskiej załogi okrętu.Niemiec chwycił za broń. Chciał sprawdzić, czy nadal jest takitwardy.- Otwórz pysk! - krzyknął do marynarza.Po czym wsadził mu lufę do ust.- A teraz gryź ty polska Świnio! - dodał.Polak spojrzał na niego i zacisnął zęby. Chwilę później splunąłmu w twarz kawałkiem odgryzionego metalu z lufy.To jedna z wielu anegdot o najsilniejszym człowieku na świecie -Stanisławie Radwanie, znanym również jako "Staszek - ŻelaznaSzczęka" oraz "King of Iron and Steel".Stanisław Radwan przyszedł na świat w Krakowie w 1908 roku.Od najmłodszych lat imponował siłą. Wśród kolegów napodwórku Radwan nie miał sobie równych. Rządził również namacie, gdy trafił do sekcji zapaśniczej Wisły Kraków.Na świecie zrobiło się o nim głośno jednak dopiero po wstąpieniuna ochotnika do polskiej marynarki wojennej. Służył m.in. natorpedowcu ORP "Podhalanin", kanonierce ORP "KomendantPiłsudski" oraz niszczycielu ORP "Grom". W międzyczasie robiłpokazy siły dla kolegów - rwał łańcuchy, przegryzał żelazne prętyczy łamał podkowy jak zapałki - oraz podróżował po świecie imierzył się z lokalnymi osiłkami.Radwan był często prowokowany do bójki. Ci, którzy wyzywali gona pojedynek, później żałowali. Mieli być też tacy, co siępoddawali po zwykłym uścisku dłoni Polaka.W 1935 roku, przed meczem bokserskim Wisła - Makkabi,"Staszek - Żelazna Szczęka" dał specjalny pokaz. Dochód z niegoprzekazał na odbudowę stadionu krakowskiego klubuzniszczonego przez wichurę. Zyskał za to dozgonny szacunekkibiców.W 1937, gdy Radwan stawał się coraz popularniejszy, jegolegendarną moc postanowił przetestować amerykański siłaczpolskiego pochodzenia, Stefan Ursus-Piątkowski, zwany również"Królem Żelaza". Panowie podczas rywalizacji bez najmniejszychproblemów rwali łańcuchy, zginali gwoździe, przegryzali monety irozwalali ciężkimi młotami głazy leżące na ich klatkachpiersiowych.Pojedynek zakończył się, gdy "Staszek - Żelazna Szczęka" złapałw zęby orczyk i nie pozwolił ruszyć zaprzężonym koniom. Ursus-Piątkowski był pod takim wrażeniem, że się poddał i oddał pasmistrzowski Polakowi.Dwa lata później życie Radwana poważnie się skomplikowało.We wrześniu 1939 roku, kilka dni po wybuchu drugiej wojnyświatowej, Radwan został ranny podczas obrony KępyOksywskiej i trafił do obozu jenieckiego w Bergen-Bielsen. Tampodjął jedną próbę ucieczki, rozwalając ceglany mur gołymirękami. Długo wolnością się jednak nie nacieszył.Po ponownym osadzeniu w obozie Radwan znalazł się w kręguzainteresowań samego Adolfa Hitlera. Lider Niemców przyjechałosobiście, aby namówić Polaka na prywatny występ dlanazistowskich żołnierzy. Ku jego zdziwieniu, usłyszał odpowiedźnegatywną.- Pan zabija moich braci w Polsce i prosi mnie o występ? Nein -miał wypalić siłacz.Niektórzy twierdzą, że to właśnie wtedy Radwan odgryzł kawałeklufy pistoletu jednego z niemieckich oficerów, a zszokowanyHitler rozkazał swoim podwładnym, aby darowali mu życie izaczęli wydawać dodatkowe porcje jedzenia. Nie wiadomo, którawersja jest prawdziwa.Po wyzwoleniu obozu w Bergen-Bielsen Radwan wyjechał doStanów Zjednoczonych. Do swojego cyrku przygarnął go polskizapaśnik o światowej sławie, Stanisław Cyganiewicz. Zaoceanem "Staszek - Żelazna Szczęka" zmienił przydomek na"King of Iron and Steel" i przez pięć lat jeździł po obu Amerykachi pokazywał swoją niesamowitą moc.W międzyczasie wyszło na jaw, jakim cudem Radwan potrafiłprzegryzać zębami łańcuchy, gwoździe czy monety. Okazało się,że Polak urodził się z pewną anomalią genetyczną - miał dwarzędy bielutkich i zdrowych zębów. W sumie aż 64.Radwan po zakończeniu przygody z cyrkiem zaczął walczyć zapieniądze. Przez dwadzieścia lat nie przegrał ani razu.Siłacz przez jakiś moment swojego życia próbował robić karieręw Hollywood, ale miał pecha do agentów, którzy wykorzystywalijego łatwowierność i okradali z pieniędzy.Podejrzewa się, że to właśnie przez nieuczciwe podejściejednego z menedżerów nigdy nie doszło do nakręcenia filmu oRadwanie. A takie plany były. Miał nosić tytuł "Atomowyczłowiek". A w główną rolę miał wcielić się sam siłacz.Z czasem "King of Iron and Steel" zaczął mieć dość mrocznegoświata showbiznesu. Za zarobione pieniądze kupił dom i osiedliłsię w Cleveland. Tam prowadził spokojne życie. Należał do wieluorganizacji polonijnych.Na życie zarabiał jako ochroniarz lokalnych polityków. Pracowałrównież w wydawnictwie Cuyahoga County, był inspektoremUrzędu Miar i Wag oraz instruktorem sportowym lokalnej policji.W 1990 roku znów zrobiło się o nim głośno. Gdy północno-wschodnie stany USA nawiedziła ogromna śnieżyca, Radwanrękami wytaszczył swój samochód z zaspy. Polak miał wtedy 82lata.Stanisław Radwan zmarł w Cleveland w 1998 roku w wieku90 lat. Po jego śmierci kongresmen Dennis Kucinich - długoletniprzyjaciel Radwana wygłosił w amerykańskim Kongresieprzemówienie na cześć polskiego siłacza.
Zapas musi być, gdyby zabrakło –  Mietek dzielnicowy z Dąbrowy Górniczej postanowił coś zmienić w mieszkaniu i wytapetować duży pokój w swoim M-3. Jak postanowił tak zrobił. Po remoncie przyszedł do niego Staszek, sąsiad z góry: - Mietek, aleś fajnie sobie urządził pokoik, naprawdę mi się podoba, też sobie tak zrobię! Powiedz mi tylko ile kupiłeś rolek tapety? - Dwanaście Staszku. - To też wezmę dwanaście. Staszek poszedł do Castoramy, kupił dwanaście rolek tapety o gładkiej teksturze, w kolorze muślinowego turkusu, wrócił do mieszkania i rozpoczął tapetowanie. Po jakimś czasie, gdy już skończył, poszedł do Mietka: - No Mieciu, powiem Ci że skończyłem, ładnie to wygląda ale coś mi się nie zgadze. Mamy taki sam metraż, powiedziałeś, że kupiłeś 12 rolek, ja zrobiłem to samo tyle, że zostało mi pięć - No mi też
Żadna rodzinna zabawa nie może się obyć bez wujka Staszka –  Moment, na który czekają wszystkie dziewczyny...nagle do zabawy włącza się wstawiony wujek Staszek...i GOOOOOOOOLLL!!! CUDOWNIE!!!
Na dobre rady kolegówzawsze możesz liczyć –  Wysiada koleś ze swojego porsche, zamyka drzwi i idzie do jednej z najlepszych restauracji w mieście. Już ma wchodzić, gdy nagle spostrzega gościa co przez szybę wpatruję się w ludzi w środku:- Staszek? Staszek to ty! Co u Ciebie? "Zdrowo wyglądasz" taki szczupak... no no no... Nieźle. Wiesz u mnie też nie najgorzej! Chociaż, wiesz jak jest - ciężkie czasy! W tym roku chyba zamiast na Mauritius polecimy tylko na Karaiby i nie na miesiąc jak co roku a tylko na 2 tyg. Kryzys! w tym roku moja firma mniej zarobi niż w zeszłym. No i tak nieźle bo 2 bańki piechotą nie chodzi ale zawsze. Trzeba trochę oszczędzać. Poza tym żona 3 operacje plastyczne przeszła a to zawsze kilkadziesiąt tyś. A i Basen musiałem powiększyć,bo ten poprzedni taki nie wymiarowy był. Staszek my sie tyle nie widzieliśmy, że ty nie wiesz gdzieja teraz mieszak - Konstancin. Taki mały 250 m2 dom i pół hektara ogród - nic szczególnego niestety, da się mieszkać.  Szczególnie, że dzieci w Szwajcarii w szkole średniej więc ja, żona plus 4 osoby z "obsługi" hehhe jakos dajemy radę. Ale stary ja tak się rozgadałem o sobie... Co u Ciebie. Staszek szarymi zapadłymi oczami, któredo tego momentu wpatrywały się w ziemię, spojrzał na kolegę, przełknął ślinę:- Marek miło Cię widzieć, wiesz.... ja od 3 dni nic nie jadłem - ledwo wycedził, wysilając się aby nie uronić łzy.- U Staszek, to nie dobrze, musisz się przemóc - odpowiedział Marek
Szacunek dla Pana Staszka! – (Nie)zwykły bohater dnia codziennego!
W niepozornej podkarpackiej wsi produkowane są motocykle, które podziwia cały świat – Jakkolwiek by było jesteśmy bardzo daleko od Warszawy. Gdyby firma mieściła się w bardziej dogodnej lokalizacji, nasze maszyny występowałyby już w filmach i serialach. A co dopiero, gdybyśmy istnieli w Stanach Zjednoczonych! Jestem jednak dumny, że na takim końcu świata, za jaki uważa się Lisie Jamy, udało się stworzyć firmę o międzynarodowym zasięgu. A wszystko jeszcze przed nami - opowiada właściciel. Półka ugina się od trofeów."Behemoth Bike", "Recydywista" czy "Batmobil" - te i inne maszyny z pracowni Game Over Cycles zdobią okładki pism na całym świecie, uświetniają zagraniczne imprezy i biorą udział w sesjach zdjęciowych. Projektuje i tworzy je Staszek Myszkowski w Lisich Jamach na Podkarpaciu,
Źródło: w-niepozornej-podkarpackiej-wsi-produkowane-sa-motocykle-ktore.html
Bronek w wieku 67 lat będzie jeździł na rowerze dla przyjemności – Staszek zaś do pracy