Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 35 takich demotywatorów

 –  Julia zuzanna maja zofia lena amelia alicja aleksandra oliwia maria natalia wiktoria emilia antonina laura anna iga lilianna pola gabriela marcelina michalina nikola milena helena kornelia martyna jagoda  Dziewczynki imiona najrzadsze nadane po 5 razy mariam regina celestyna sasha jasmin nikola zara mariola marita wanesa Dżesika jessika amy miranda juliana bożena alice ana kasandra oksana viviana nastazja Antoni jakub jan szymon franciszek filip aleksander wojciech kacper mikołaj adam michał marcel wiktor piotr stanisław igor mateusz bartosz nikodem leon miłosz maksymilian tymon alan oliwier ignacy dawid tymoteusz oscar chłopcy imiona najrzadsze nadane po 5 razy fabio kai jonathan syriusz itan august armin rayan francesco alek matteo pascal patrick dacjan ethan william louis kristian paul samir artem antonio dobromir  jaromir tycjan anatol augustyn dymitr casper
Źródło: Ministerstwo Cyfryzacji, onet.pl
W ogrodzie pewnej kobiety "wyrosło" 101 balonów. Umieścili je tam sąsiedzi, by dać kobiecie ważną lekcję – U Laury Stegengi z Minneapolis, na której podwórku niespodziewanie „wyrosło” 101 balonów w kształcie serc. Kobiety nie było w domu, gdy jej sąsiedzi skrzyknęli się i zorganizowali, by w ten sposób przekazać kobiecie pewną bardzo ważką treść. Lokalną społecznością dowodziła listonosz. Kiedy lekcja od zupełnie obcych ludzi dotarła do Laury, kobieta rozkleiła się ze wzruszenia. Co chcieli jej powiedzieć sąsiedzi?47-letniej Laury Stegengi nie było w domu, kiedy sąsiedzi pod przewodnictwem miejscowej listonosz, Michele Slack, wzięli się do „sadzenia” balonów w jej ogrodzie. Własnoręcznie je nadmuchali i opatrzyli karteczką z imieniem i nazwiskiem, po czym wetknęli w ziemię. Kiedy Laura wróciła do domu, najpierw zobaczyła zaledwie kilka baloników. Dopiero gdy dobrze się przyjrzała, dostrzegła, że jest ich całe morze.Kobieta wróciła do domu po kolejnej wizycie w szpitalu. Niedawno wykryto u niej nowotwór piersi. Rak był bardzo zaawansowany. Czwarte stadium stanowiło niemal wyrok. Ze wszystkim musiała się borykać sama, oprócz dzieci nie miała nikogo, kto byłby przy niej. Rozpłakała się, gdy uświadomiła sobie, jak wiele osób o niej pamięta, dobrze życzy i trzyma za nią kciuki.Większości z „właścicieli” serduszek kobieta nawet nie znała, a mimo to odważyli się na tak wzruszający gest. Wszystko dzięki miejscowej listonoszce. Michele Slack zdopingowała ludzi do okazania wsparcia. Sama walczy z rakiem i wie, jakie to ważne dla chorego, zwłaszcza samotnego. Gdy Laura ujrzała balony i przeczytała od kogo są, popłakała się jak dziecko. – Poczułam, że ktoś o mnie pamięta, troszczy się i dba. Poczułam się kochana – wyznaje chora.Sąsiedzi wsparli 47-latkę nie tylko poprzez ten wspaniały gest. Zorganizowali też składkę na leczenie samotnej mamy dwójki dzieci. Przekazali Laurze bardzo ważną prawdę, o której nie możemy zapomnieć: Nigdy nie jesteśmy sami. Nawet nie wiemy, jak wielu osobom na nas zależy. Dlatego właśnie nie możemy się poddawać, trzeba walczyć, bo jest o co i dla kogo
Lekarze dawali jej 1% szans na przeżycie po tym, gdy w jej głowę wbiły się widły. 7-latkę właśnie wybudzono ze śpiączki – 7-letnia Laura, która przez ponad rok znajdowała się w stanie śpiączki farmakologicznej, została wybudzona. Dziewczynka w czerwcu ubiegłego roku miała wypadek na podwórku w rodzinnym gospodarstwie. Przeszła dwie operacje neurochirurgiczne, a następnie trafiła do warszawskiej Kliniki Budzik. Laura czuje się dobrze, jest w trakcie rehabilitacji.Do wypadku doszło na początku czerwca ubiegłego roku. Laura bawiła się z innymi dziećmi na dworze, tuż obok swojego domu. Zabawę obserwowała mama, jednak opuściła na chwilę dzieci, by nakarmić siostrę dziewczynki. Wtedy doszło do wypadku. Widły wbiły się w głowę dziewczynki.O życie Laury walczono w szpitalu w Legnicy, gdzie usunięto jej fragment kości czaski. Następnie leczona była w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Lekarze dawali jej 1 procent szans na przeżycie.Po ponad rocznym pobycie w Klinice Budzik dziewczynka została wybudzona.Ma sprawne rączki, mówi i jest w pełnym kontakcie z otoczeniem. Laura wróciła do domu. Obecnie porusza się na wózku i jest w trakcie dalszej rehabilitacji

Przerażona żona dzwoni do męża. Dziś jest na ustach tysięcy osób, których rozbawiła ta historia

Przerażona żona dzwoni do męża. Dziś jest na ustach tysięcy osób, których rozbawiła ta historia – "Dzisiaj zobaczyłam mysz w pokoju mojego syna.Mysz.Stewart Malutki zdecydował się przyjść do mojego domu i zrobić sobie kemping w pokoju moich synów.Zobaczyłam ją i zamarłam.I to był ten rodzaj zamrożenia, kiedy czujesz, że nie powinno się nawet oddychać.Próbowałam też uspokoić swój puls po tym, jak moja córka zdecydowała się wejść do pokoju - a ja krzyczałam nie! I to nie było po prostu "nie”. To było najgłośniejsze nie, jakie w życiu wykrzyczałam.Więc zatrzasnęłam szybko drzwi i zostawiłam małego Jerry 'ego w pokoju.Postanowiłam zadzwonić do męża, że w domu jest mysz, a kiedy jest mysz w domu, to nie ma czasu na zbyt rozsądne myślenie.On odbiera telefon, a ja mówię cicho ”mysz", bo jestem kurewsko przerażona. To nie Myszka Miki. To jest Ratatouille, ale mniejszy i nie robi wcale zupy. Mysz robi pewnie wszędzie kupy i pewnie chodzi po poduszkach i dotyka w nocy uszy moich synów i moich ust... Myszka w moich ustach!!!– He? - on pyta.– Mysz w domu - mówię, wciąż wstrząśnięta.– Kot w kapeluszu – odpowiedział.– Nie kochanie, w pokoju Luca jest mysz! Musisz wrócić do domu i zabrać ją na zewnątrz!.– Och kochanie, po prostu weź ją na zewnątrz, albo po prostu zabij.– Zabij ją???Najwyraźniej ten facet nie widział filmu "Czarownice”, w którym czarownica zamienia się w mysz po zjedzeniu zupy, dostaje wpierdol przez szefa kuchni i spryskana zostaje zieloną ropą.– W domu są dzieci. Twoje dzieci. Musisz tu przyjść. Ja nie mogę ich ocalić.– Śmieje się. On myśli, że ja żartuję.– Ta twarz nie żartuje. Ta twarz boi się, że ta mysz zadzwoni do innych myszy, że mogą przyjść i zrobić imprezę. Ale NIE na mojej zmianie!Oczywiście on nie widzi mojej twarzy, bo rozmawiamy przez telefon.– Dobra, mówię poważnie, w domu jest mysz, a ja przysięgam, jestem przerażona i przeklinam.– Gdzie ona jest? – pyta.– W pokoju Lucasa.– Gdzie dokładnie?– Nie wiem, boję się otworzyć drzwi.W końcu uchylam drzwi powoli... milimetr po milimetrze, w ślimaczym tempie, tak wolno, że słyszę męża pytającego, czy nadal tam jestem.I jest tam. W tym samym miejscu.– Nie żyje– krzyczę i zamykam drzwi.O Mój Boże, mysz nie żyje. Mam martwą mysz w moim domu. Zaczynam płakać.Ona jest martwa!– Kochanie, po prostu weź kawałek papieru i wyrzuć ją do kosza. Muszę iść na spotkanie.Więc jestem jak zwykle sama z problemem. Jestem sama i muszę być tą odważną… więc biorę kilka łyków whisky i mówię: Dobra Laura, dziś jest dzień, w którym będziesz walczyć ze swoim największym strachem w życiu i usuniesz martwą mysz ze swojego domu.Powiedziałem to dla odwagi 10 razy w lustrze, zanim dotarłam do drzwi i weszłam do pokoju jak rycerz w lśniącej zbroi z kawałkiem papieru i krzycząc jak wojowniczka, którą przecież jestem.Nagle zdaję sobie sprawę, że to nie jest martwa mysz…To nawet nie jest mysz…To mały lampart…Zabawka.Wtedy mówię cicho do siebie: "Nigdy nikomu o tym nie powiem".Mój mąż wrócił do domu 4 godzin później i zapytał mnie jak sobie poradziłam? Powiedziałam: Stary, po prostu się tym zajęłam!"
Piękna postawa policjantów z Opola – Trzej policjanci z Opola jadą na rowerach przez Polskę i zachęcają na komisariatach do pomocy Laurze – nienarodzonej jeszcze córeczce kolegi ze służby Przemysława Biela (32 l.). Laura przyjdzie na świat w październiku. Już wiadomo, że dziewczynka ma bardzo poważną i rzadką wadę serca. Będą potrzebne skomplikowane operacje, a potem rehabilitacja

Mężczyzna leciał samolotem i nie był zadowolony z faktu, że obok siedziała gruba kobieta, która ciągle coś mówiła do niego. Ta historia uczy, aby nie oceniać powierzchownie:

Mężczyzna leciał samolotem i nie był zadowolony z faktu, że obok siedziała gruba kobieta, która ciągle coś mówiła do niego. Ta historia uczy, aby nie oceniać powierzchownie: – Latanie nie kojarzy się raczej miło – stres, strach, mało miejsca na nogi, płaczące dzieci, a jeśli dodatkowo trafi nam się marudny towarzysz podróży od razu wszystkiego się odechciewa.To właśnie spotkało pewnego mężczyznę, który leciał z Londynu do Berlina. Obok niego usiadła głośna i zbyt przyjaźnie nastawiona kobieta, która cały czas chciała z nim rozmawiać. Najgorsze w tym wszystkim jednak było to, że kobieta była bardzo otyła.Pierwsza myśl jaka zawitała w głowie mężczyzny, to że się zaraz udusi. Kobieta była zdecydowanie za duża na samolotowy fotel, a jej wielkie ramie wchodziło już na jego „teren”. Czuł coraz większe obrzydzenie, a samolot jeszcze nie zdążył wystartować.„Grubaska nachyliła się nade mną z szerokim uśmiechem. Wymusiłem fałszywe dzień dobry, myśląc jedynie o tym, że jej wielki tyłek nie mieści się w fotelu, a jej ogromne ciało niebezpiecznie zbliża się do mnie.– Cześć, co słychać? – zagadnęła znowu z uśmiechem. Udawałem, że jej nie słyszę i zapatrzyłem się w okno, modląc się, aby nie udusić się w trakcie lotu. Wydawało mi się, że grubaska wysysa całe powietrze z kabiny. Ona jednak, zupełnie niezrażona, znów się odezwała.– Cześć, jak się masz? – spojrzałem na nią, ukrywając niesmak i średnio uprzejmie wymamrotałem „dzień dobry”. Byłem rozwścieczony na myśl o znoszeniu jej gabarytów, potu i głosu przez tyle godzin. Denerwowałem się jeszcze bardziej, gdyż ona nadal mówiła.– Mam na imię Laura, jestem Angielką. Ty pewnie jesteś z Japonii? – typowe. Nienawidzę tego. Już mocno poirytowany rzuciłem, że jestem z Hongkongu. Japonia, Chiny… co to za różnica. Kobieta jednak niezrażona, nadawała dalej.– Skoro mamy spędzić razem te kilka godzin, powinniśmy się lepiej poznać, prawda? – chciała chyba powiedzieć, że to JA muszę ją lepiej poznać. Minęło dosłownie kilka minut, a ja już wiedziałem, że leci do Berlina, aby odwiedzić przyjaciół i chce kupić prezenty dla swoich uczniów, bo jest nauczycielką w podstawówce. No cóż, mówiła dużo i chcąc nie chcąc, poznałem właściwie jej całe życie. Odpowiadałem półsłówkami, ale to chyba nie był wystarczający wkład w rozmowę.Po chwili poczułem coś dziwnego.”„Głos tej grubej kobiety zaczął w końcu mnie odprężać. Była co prawda niewiarygodnie otyła, ale przy okazji miała bardzo ciepły i miły głos. Akurat rozmyślałem na ten temat, gdy średnio rozgarnięta stewardessa zapytała mnie, czy mam wystarczająco dużo miejsca. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zrobiła to za mnie Laura:– Nie powinien cierpieć tylko dlatego, że koło niego siedzi słoń. – spojrzałem na Laurę nieco zdziwiony, a stewardessa z czerwonymi policzkami oddaliła się. Czy tego chciałem, czy nie, moja rezerwa w stosunku do tej kobiety przepadła. Była zbyt miła, gadatliwa i autoironiczna. Od razu widać było, że jest oczytana, a na jej twarzy cały czas widniał, niczym doklejony, szeroki uśmiech.W porze obiadu Laura przeszła jednak samą siebie. Wciągnęła mnie oczywiście do rozmowy i okazało się, że nie tylko świetnie opowiada, ale także jest świetnym słuchaczem. Kiedy dostaliśmy deser, zaczęła żartować ze stewardessą:– Naparstek musu czekoladowego na deser, a to dobre! – cóż, porcje były niezbyt duże nawet dla mnie. Zmęczona stewardessa nagle rozpromieniała i zaczęła się śmiać. Na ucho szepnęła Laurze, że jest ona najlepszym, co ją dzisiaj spotkało.Laura to niezwykła kobieta, która potrafi zarazić każdego swoją energią i pozytywnym nastawieniem. Może trochę bezmyślnie, ale zapytałem, czy nie chciała przejść na dietę. Moje pytanie bardzo ją zdziwiło. Odpowiedziała, że dobrze czuje się w swoim ciele, więc po co ma cokolwiek zmieniać?”„Ośmielony zachowaniem Laury, pytałem dalej. Tym razem o to, czy nie obawia się żadnych chorób.– Nie no, coś ty. Chorym jest się gdy ciągle myśli się o chorobie. Ja wierzę w samospełniające się proroctwa. Poza tym, wszystkie reklamy o odchudzaniu i zdrowym trybie życia są głupie. Ja czuje się dobrze we własnej skórze. Nie muszę zrzucać dwudziestu kilogramów. Zamiast męczyć się na bieżni, wolne spotkania z przyjaciółmi. Tak czy siak, uważam na to, co jem, a dodatkowo, codziennie chodzę na długie spacery. A że jestem większa? Najwyraźniej tak miało być.Laura zamówiła wino. Też się skusiłem. Popijając je, zaczęła mi tłumaczyć, że musi być większa, gdyż ma wielkie serce no i musi je gdzieś zmieścić. Ten argument bardzo dobrze do niej pasował.– Wiele osób widzi we mnie jedynie grubaskę z wielkim tyłkiem i biustem. – prawie zakrztusiłem się winem, bo chwilę wcześniej sam o niej tak myślałem.– Moja nadwaga nie może zdominować mojego życia. Poza tym mam więcej energii niż te wszystkie modeleczki razem wzięte.Zapytałem ją z ciekawości o to, czy jest w związku. Okazało się, że… nie narzeka na brak zainteresowania, chociaż jest szczęśliwą mężatką. Dodatkowo uwielbia podróże. Wtedy Laura zamyśliła się na chwilę.”„Powoli sącząc wino wyłożyła mi swoją teorię na temat relacji damsko-męskich:– Zawsze to samo. Kobiety uwielbiają swoich mężczyzn i wychwalają ich pod niebiosa. Dopóki ci czegoś nie zepsują. Wystarczy jedno potknięcie, a kobieta zupełnie się zmienia i zupełnie ulatuje z niej radość ze związku. Mężczyźni z kolei szukają kobiety, która będzie ich najlepszą przyjaciółką. Taką z którą będzie można konie kraść. Z czasem jednak najważniejszy staje się kredyt i rachunki, a szaleństwa zakochanych przyjaciół idą w odstawkę. Wystarczy jednak znaleźć złoty środek. Coś pomiędzy kredytem a kradnięciem koni.Nawet nie zauważyłem kiedy minęła mi podróż. W towarzystwie Laury czas szybko płynął, a jej gadanie pomogło zupełnie inaczej spojrzeć na relacje międzyludzkie, na to, jak potrafią mylić pozory, no i również spojrzeć inaczej na samego siebie.Poczułem odrazę przez to, co na początku myślałem o tej niezwykłej kobiecie. Jest ona najpiękniejszą, jaką w życiu spotkałem.”

Ten list jest dowodem na to, że ci ludzie nie popadli w rutynę i znieczulicę…

Ten list jest dowodem na to, że ci ludzie nie popadli w rutynę i znieczulicę… – Wzruszający list do lekarzy, którzy opiekowali się jego żoną tuż przed śmiercią:Za każdym razem, gdy potrzebowała zastrzyku, przepraszaliście ją, że będzie bolało, nie mając nawet pewności czy ona to usłyszy…Kiedy słuchaliście bicia jej serca i oddechu przez stetoskop, a jej okrycie zaczęło się zsuwać, nakrywaliście ją z szacunkiem. Rozkładaliście koc nie tylko wtedy, gdy widzieliście, że temperatura jej ciała wymaga regulacji, ale nawet wtedy, gdy w jej sali było odrobinę chłodno. Mając nadzieję, że będzie dzięki temu lepiej spać…Tak bardzo troszczyliście się o jej rodziców, przez godzinę cierpliwie tłumaczyliście im wszystko. Odpowiadając na każde pytanie z niezwykłym zaangażowaniem i cierpliwością.Mój teść, lekarz, czuł, że jest zaangażowany w jej opiekę oraz leczenie. Nie potrafię nawet powiedzieć, jak ważne to było dla niego.Jeszcze to, jak traktowaliście mnie…Nie wiem, jak znalazłbym siłę na przeżycie tego tygodnia bez Was… Ile razy zastawaliście mnie płaczącego, z głową ukrytą w dłoniach? Dużo. Szybko i prawie niewidocznie wykonywaliście swoje obowiązki i niepostrzeżenie opuszczaliście salę…Ile razy pomagaliście mi ustawić leżankę tak, abym mógł być jak najbliżej mojej żony, wplątując się przy tym w masę drutów i wbijając się w różnego rodzaju rurki?Tylko dla kilku centymetrów mniejszej odległości między nami…Ile razy sprawdzaliście czy nie potrzebuję czegoś do jedzenia, świeżego ubrania, gorącego prysznica, wytłumaczenia czegoś lub po prostu rozmowy?Ile razy przytulaliście mnie i pocieszaliście za każdym razem, gdy rozsypywałem się na miliony kawałeczków?Ile razy pytaliście mnie o to, jaką osobą była Laura czy oglądaliście ze mną nasze wspólne zdjęcia…Ile razy przekazaliście mi złe wieści ze współczuciem i smutkiem w oczach?Ile razy użyczaliście mi komputera, gdy musiałem pilnie napisać maila?Nawet kiedy przyniosłem do szpitala specjalnego gościa, naszego kota Colę, aby mogli się pożegnać, niczego nie widzieliście…Pamiętam też jeden specjalny wieczór, kiedy pozwoliliście mi w sumie na wprowadzenie kolejno około 50 osób…Rodzinę, przyjaciół, znajomych, współpracowników, aby każdy mógł się z nią pożegnać… To było niesamowite - wszyscy mogli okazać jej miłość - od gry na gitarze, po śpiewy i tańce.Dzięki temu odkryłem, jak bardzo moja żona porusza ludzi…To była ostatnia, wspaniała noc naszego małżeństwa i to nie wydarzyłoby się bez Was i Waszego wsparciaBędę pamiętał przez resztę mojego życia.To był najwspanialszy prezent, jaki dostałem. Dona i Jen dziękujęWam wszystkim mam za co dziękować…Z dozgonną wdzięcznościąPeter DeMarco
Tak wygląda list 8-letniej dziewczynki do znanego producenta whiskey na krótko przed tym, jak zginęła z rąk swojego ojca: – „Drogi Jack,Nie mów tacie, że napisałam ten list. Mógłby się złościć na mnie. Mama nam powiedziała, że nie powinniśmy nienawidzić, ale ja nie umiem inaczej. Muszę cię prosić o przysługę: Zniknij z naszego życia.Tata stracił pracę z twojego powodu. Musieliśmy sprzedać dom, aby opłacić rachunki. Bez pracy nie było pieniędzy na jedzenie dla mnie i dla mamy. Mogę powiedzieć, że mama była głodna wiele razy, ponieważ dawała mi coś, abym mogła zjeść.Gdy przewróciłam się na rowerze, bardzo potrzebowałam taty, ale o był z tobą. Nie pozwoliłeś mu nawet przyjść na koniec mojego roku szkolnego, czy na pokaz tańca. Byłam bardzo smutna z tego powodu. Gdy tata cię poznał, nie przychodził do domu przed północą.Co ty tam wyprawiałeś?!Zaczął ranić mamę, na początku słowami, później użył paska... Musiałyśmy schować się u sąsiadów, w przeciwnym razie by nas dopadł. Kiedy trochę podrosłam, bił mnie jak worek treningowy, gdy niszczyłam zabawki. Nie mam pojęcia, co mu powiedziałeś, ale zmienił się bardzo mocno. Chciałam tylko, żebyście wiedzieli, że mama chce, aby ten stary tata wrócił. Ten mężczyzna, którego poślubiła. Proszę, trzymaj się od niego z daleka i pozwól nam być znów szczęśliwymi.Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz.Laura”
Mąż chciał pokazać swojej umierającej żonie jak bardzo ją kocha. Miałam łzy w oczach słuchając tej piosenki – Laura i Carl Gilbertson byli bardzo szczęśliwi i mocno się kochali. Ich życie zmieniło się w jednej chwili, kiedy usłyszeli od lekarza, że Laura cierpi na nieuleczalną chorobę - stwardnienie rozsianieCarl mimo wszystko nie poddaje się i dzielnie wspiera i pomaga żonie w trudnych chwilach.Kiedy zbliżała się ich rocznica ślubu przygotował dla niej wyjątkową niespodziankę. Kiedy zabrał ją na spacer, podszedł do nich mężczyzna i wręczył Laurze różę. Po chwili pojawił się chór studentów i zaśpiewał specjalnie dla niej piosenkę Bruno Marsa "Just The Way You Are". Kobieta nie mogła powstrzymać łez.Refren tej piosenki brzmi: "Kiedy widzę twoją twarz. Nie ma rzeczy którą bym zmienił, bo jesteś niesamowita. Po prostu taka jaka jesteś. A kiedy się uśmiechasz cały świat zatrzymuje się i wpatruje przez chwilę. Dziewczyno, bo jesteś niesamowita. Po prostu taka jaka jesteś"
15 września 2016 r. przyszły na świat trojaczki jednojajowe – W Opolu: Amelia, Oliwia i Laura W Toruniu: Jonatan, Beniamin i Stefan Jonatan, Beniamin i Stefan - jednojajowe trojaczki - przyszli na świat 15września w Toruniu. Teraz ich rodziców czeka nie lada wyzwanie, bo chłopcysą niemal identyczni i bardzo trudno ich rozróżnić. Co ciekawe, tego samegodnia w innym polskim szpitalu urodziły się inne jednojajowe trojaczki - trzydziewczynki.
 –
W wieku 20 lat przegrała walkę z białaczką. Oto jej wzruszające pożegnanie – Laura Hillier z miasteczka Burlington w Kanadzie przez dwa lata zmagała się z chorobą. Jej walkę śledzili również jej koledzy i koleżanki ze szkoły, a kiedy dziewczyna przegrała, wówczas zdobyli się na chwytający za serce gest. Dziewczynę spotkało wyjątkowe nieszczęście, bowiem znalazła nawet dawcę komórek macierzystych niezbędnych do uratowania jej życia, jednak biurokratyczne procedury uniemożliwiły przeprowadzenie szybkiego zabiegu. Kiedy w końcu udało się znaleźć szpital, było za późno. Co prawda ostatecznie udało się zdobyć pieniądze na kurację i dziewczyna wyszła ze szpitala w dobrym stanie, jednak kilka dni później zmarła. Jej bliscy i przyjaciele z Nelson High School postanowili wyprawić jej niezapomniany pogrzeb. Na beżowej trumnie z ciałem dziewczyny napisali setki prywatnych wiadomości ze wspomnieniami i życzeniami
92-letni Howard zaśpiewał swojej umierającej żonie piosenkę, którą zadedykował jej pierwszy raz, gdy wyjeżdżał walczyć na froncieII wojny światowej – Laura i Howard byli małżeństwem przez 73 lata. 93-letnia Laura znalazła się w ciężkim stanie w szpitalu. Specjalnie dla niej Howard wstał z wózka inwalidzkiego, by mogła mu spojrzećprosto w oczy.Wtedy zaśpiewał ukochanej ''You'll Never Know'', utwór, którym pocieszał ją, kiedy wyruszał na front wojenny

Niektóre firmy po prostu wolą promować „idealne ciała”, a nie „prawdziwe piękno”

Niektóre firmy po prostu woląpromować „idealne ciała”, a nie„prawdziwe piękno” –  Tysiące osób żąda od Victoria’s Secret przeprosin za reklamę „Idealne ciało”Ponad 16 tysięcy osób podpisało brytyjską petycję, w której domagają się od Victoria’s Secret przeprosin za „nieodpowiedzialną ” i „poniżającą” reklamę.Sprzedająca damską bieliznę firma wywołała burzę nową kampanią reklamową promującą „Idealne ciało”. Slogan nawiązuje do kolekcji bielizny „Ciało” tejże firmy, ale – skoro hasło wisi nad ciałami supermodelek – wielu uważa, że jego wymowa jest niewłaściwa.Dear Kate, producent bielizny „stworzonej przez kobiety dla kobiet”, twierdzi, że rynek bielizny potrafi i powinien zachowywać się lepiej. „Tak jakby kobietom należało przypomnieć o homogenicznej definicji piękna, która istnieje w naszym społeczeństwie, reklama prezentuje dziesięć modelek o niemalże identycznych sylwetkach” – czytamy na jego stronie. „Prawdopodobnie twórcy reklamy nie przemyśleli dostatecznie przekazu, jaki ona ukazuje, a co uważamy za nierozważny marketing”.  Jednak czy petycja jest w stanie cokolwiek zmienić? Jej autorzy, Frances Black, Gabriella Kountourides i Laura Ferris, piszą, że „jak na razie firma Victoria’s Secret nie odezwała się do nas ani słowem! Ale już wkrótce na pewno o nas usłyszą i zdadzą sobie sprawę, że muszą kogoś przeprosić”. Kampania „Idealne ciało” pozostaje w zgodzie z wcześniejszymi działaniami marketingowymi. Poprzednia akcja Victoria’s Secret „Kochaj swe ciało” (która również wywołała ostry sprzeciw) stoi w wyraźnym kontraście z firmami takimi jak Dove, które starają się walczyć z promowaniem wyobrażenia idealnego ciała.
Niesamowity zbieg okoliczności? – W czerwcu 2001 roku dziesięcioletnia Laura Buxton z Burton była w ogrodzie na przyjęciu z okazji 50-lecia małżeństwa jej dziadków.  W pewnym momencie dziadek zaproponował jej by puściła w niebo jeden ze świątecznych balonów, przypinając do niego karteczkę z imieniem i nazwiskiem oraz numerem telefonu. Balon przebył około 200 km i wylądował w innym ogrodzie. Kobieta, która go tam znalazła, przeczytała liścik i postanowiła zwrócić "zgubę". W tym celu udała się do swojej sąsiadki, którą była inna 10-letnia dziewczynka jak się okazało o tym samym imieniu i nazwisku. Laura, która otrzymała balon, zadzwoniła pod podany numer i od tamtej chwili obie dziewczynki zostały przyjaciółkami. Jakby mało było zbiegów okoliczności, okazało się, że obie miały jasne włosy, a nawet te same zwierzątka: labradora, świnkę morską i królika