Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 365 takich demotywatorów

Polscy raperzy podbijają internet! Ich pierwszy kawałek na pełnym wypasie, świetny wokal, nie wspominając już o odjechanej choreografii. A tak zupełnie serio... czy ktoś wie jak to odzobaczyć? –
Źródło: Włącz głos
60 lat temu Polacy pokonali ZSRR na Stadionie Śląskim. Bohaterem został Gerard Cieślik – 20 października 1957 roku reprezentacja Polski odniosła jedno z najważniejszych zwycięstw w swojej historii. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie Biało-Czerwoni pokonali Związek Radziecki 2:1. Bohaterem został wtedy Gerard Cieślik, strzelec dwóch bramek.Edward Szymkowiak, Stefan Floreński, Roman Korynt, Jerzy Woźniak, Ginter Gawlik, Edmund Zientara, Edward Jankowski, Lucjan Brychczy, Henryk Kempny, Gerard Cieślik i Roman Lentner - tak wyglądała jedenastka Biało-Czerwonych na to spotkanie. Bohaterem został Gerard Cieślik, który zdobył obie bramki dla Polski. Pierwszą tuż przed przerwą, a drugą kilka minut po wznowieniu gry. 30-letni wówczas zawodnik Ruchu Chorzów stał się ulubieńcem Polaków. Do dziś jest jedynym piłkarzem, który znalazł się w Klubie Wybitnego Reprezentanta mimo braku odpowiedniej liczby meczów. Bilans Cieślika w kadrze zamknął się w 45 meczach i 27 golach. - To istny diabeł - mówił o nim legendarny golkiper ZSRR, Lew Jaszyn.Cieślik w kadrze znalazł się w ostatniej chwili. -  Żaden z nas nie myślał na boisku, żeby mścić się za narzucenie nam komunizmu czy też sowiecki najazd na Polskę w czasie wojny. Nam chodziło tylko o sport, o to żeby wygrać. Ruscy mieli świetny zespół. A my? Drużyna nam się wtedy udała. Chociaż ja znalazłem się w tej ekipie w ostatniej chwili. Zostałem dodatkowo powołany. Wróciłem z pracy, jem obiad i nagle w drzwiach staje Ewald Cebula. Wcześniej już w radiu słyszałem, że mam się stawić na zgrupowaniu, ale nie dałem mu tego po sobie poznać. Jak Ewald zdradził radosną nowinę, to łyżka zawisła w powietrzu, nad talerzem zupy - powiedział po latach bohater polskiej kadry w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".Kibiców zachwycił również Edward Szymkowiak. Bramkarz Polonii Bytom imponował swoimi interwencjami. Obronił wiele groźnych strzałów przeciwników i tylko raz dał się pokonać. Po meczu Szymkowiak rozpłakał się. Miał osobistą satysfakcję z pokonania Rosjan, gdyż w Katyniu zamordowany został jego ojciec, oficer Wojska Polskiego.Po ostatnim gwizdku kibice wbiegli na murawę i na rękach nosili piłkarzy reprezentacji Polski. Świętowanie przeniosło się na ulice śląskiej aglomeracji, choć fani nie mogli zbytnio obnosić się z tym, że cieszą się z pokonania ZSRR. W przypadku naruszenia porządku interweniować mogła milicja, a do tego groziły fanom nawet represje ze strony Służby Bezpieczeństwa
Dzieci śmiały się w szkole z jednej z uczennic. Wspaniała nauczycielka okazała jej wsparcie – Kinsie Johns jest nauczycielką trzeciej klasy w Anette Winn Elementary School (Georgia). Młoda kobieta uwielbia swoją pracę i ma świetny kontakt z uczniami, dlatego zasmuciło ją to, co spotkało jedną z jej podopiecznych.Uczennica pojawiła się w szkole w modnej fryzurze... Jej włosy zwinięte w dwa ślimaki wywołały śmiech innych dzieci, szczególnie chłopców, którzy zaczęli krzyczeć za nią "kosmitka". Dziewczynce było bardzo przykre, a Kinsie dobrze wie, jak wrażliwe są dzieci w tym wieku, więc postanowiła dać wszystkim życiową lekcję!Następnego dnia, ku zdumieniu wszystkich, nauczycielka pojawiła się w takim samym uczesaniu jak wyśmiewana uczennica. Do akcji włączyły się też inne dziewczynki... To się nazywa wsparcie! Pomysłowa nauczycielka streściła całe wydarzenie na swoim Facebooku i dodała, że "dlaczego mamy się dopasowywać, skoro urodziliśmy się po to, żeby się wyróżniać"
Pewna para stworzyła świetny wynalazek, aby pomóc ich niewidomemu psu –
Źródło: Włącz dźwięk

Znane obrazy z dodanymi gifami (19 obrazków)

Rodzice nie mają łatwo –
Źródło: Tymczasem w niedzielny wieczór...
Świetny przykład tego jak bardzo śmieci są niebezpieczne dla zwierząt – W tym przypadku jeżyk zaplątał się w żyłki i nie mógł się uwolnić
Źródło: Włącz dźwięk
Jej mama przyłapała ją pijaną po imprezie urodzinowej. Zamiast prawić jej kazania, postanowiła dać jej popalić w inny sposób – Abbi po swojej osiemnastce nie była w najlepszym stanie. Wróciła zataczając się do domu, po czym skończyła półprzytomna w łazience nakryta deską klozetową, z głową starannie włożoną w muszlę ubikacji, którą regularnie i cierpliwie wypełniała przez całą noc swoimi wymiocinami. Wszystkiemu bacznie przyglądała się jej mama, która obrała nietypową strategię działania - zero krzyku, szlabanów czy negatywnych emocji. Zamiast tego uwiecznienie całej sytuacji na Snapchacie i przekucie jej w tort urodzinowy.Poważnie. Jej mama zwróciła się z prośbą do niezwykle utalentowanego cukiernika w Mockadoodleyou w Coventry w Anglii, który podjął się wyzwania. Swoje dzieło umieścił na Facebooku, a historia Abbi błyskawicznie podbiła media społecznościowe, działając o wiele skuteczniej od zwykłej matczynej reprymendy, której moglibyśmy się spodziewać w takiej sytuacji."Tort bardzo mi się podobał. Liczyłam, że moje zdjęcie będzie na nim zwyczajnie wydrukowane, więc gdy zobaczyłam, że naprawdę zrobili z tego moją figurkę, byłam pod ogromnym wrażeniem", komentuje mająca do siebie nad wyraz duży dystans Abbi."Moja mama uznała to za świetny pomysł. Zazwyczaj jestem rozważna podczas picia alkoholu, przez co moja mama nie ma z tym problemu. Jednak tym razem miałam u siebie domówkę, w trakcie której mama na chwilę wyszła, więc nieco mnie poniosło. Mama zrobiła mi zdjęcie i groziła, że użyje go w trakcie moich oficjalnych, rodzinnych urodzin, ale nie sądziłam, że tak się to skończy", dodaje
Świetny pomysł –
Pamiętacie sprężynkę slinky? Okazuje się, że wynaleziono ją przez przypadek – W 1943 r. amerykański inżynier Richard Jones budował urządzenie stabilizujące mechanizmy używane na okrętach wojennych. Podczas pracy jedna z używanych przez niego sprężyn spadła z jego biurka, zatrzymała się na stosie książek, po czym zrobiła kolejny "krok" na podłogę. Ten widok podsunął Jones'owi świetny pomysł na zabawkę, który po opatentowaniu okazał się strzałem w dziesiątkę
9-latek kocha kosmos i postanowił ubiegać się o pracę w NASA. Napisał list motywacyjny i niespodziewanie... NASA odpowiedziała! – "Drogie NASA, nazywam się Jack Davis i chciałbym aplikować na stanowisko oficera ochrony planety. Może i mam tylko 9 lat, ale myślę, że sprawdziłbym się w tej roli. Jednym z argumentów za jest to, że moja siostra ma mnie za kosmitę – pisze chłopiec. Obejrzałem też wszystkie filmy o kosmosie i kosmitach, jakie tylko się da. (...) Jestem świetny w grach video i młody, więc mogę nauczyć się myśleć jak kosmita. Z poważaniem, Jack Davis, Strażnik Galaktyki, czwartoklasista".Tak rozczulający list nie mógł pozostać bez odpowiedzi. Jack otrzymał specjalny list od NASA, w którym przedstawiciele organizacji zachęcają go do spełnienia marzeń:"Drogi Jacku, słyszałem, że jesteś Strażnikiem Galaktyki i interesuje cię praca w roli oficera ochrony planety. To wspaniale! To naprawdę świetna i bardzo odpowiedzialna praca. Chodzi w niej o ochronę planety przed mikroorganizmami. (…) Zawsze cieszą nas przyszli naukowcy i inżynierowie, więc mamy nadzieję, że będziesz pilnie się uczył. Do zobaczenia w NASA w przyszłości! Z poważaniem, Dyrektor oddziału Nauki Planetarnej, James L. Green."Na tym nie skończyła się jednak przygoda chłopca. Przedstawiciel NASA zadzwonił do niego, by pogratulować mu zainteresowań.9-latek udzielił już wywiadu stacji ABC, w którym stwierdził:"Czuję, że jestem jedyną osobą, która naprawdę chce tej pracy!" – powiedział National Aeronautics and Space AdministrationHeadquartersWashlnglon. DC 20546-0001SMD/Planetary Science DivisionDear Jack,I hear you are a "Guardian of the Galaxy“ and that you're interested in being a NASAPlanetary Protection Officer. That's great!Our Planetary Protection Officer position is really cool and is very important work. It‘sabout protecting Earth from tiny microbes when we bring back samples from the Moon.asteroids and Mars. It's also about protecting other planets and moons from our germs aswe responsibly explore the Solar System.We are always looking for bright future scientists and engineers to help us, so I hope youwill study hard and do well in school. We hope to see you here at NASA one of thesedays!SillJames L. Green“rector. Planetary Sci oe Division
Filip Chajzer pomógł myć samochody na myjni, w której brakuje pracowników, od właścicieli luksusowych aut oczekuje wpłat na cele charytatywne – „Kiedyś miałam mieszane uczucia co do Pana osoby, ale teraz Pana uwielbiam. Świetny z Pana człowiek” – to tylko jeden z wielu komentarzy pod najnowszym wpisem Filipa Chajzera na Facebooku. Zaroiło się od nich błyskawicznie, bo tym, co zrobił, dziennikarz podbił serca wielu osób.Chajzer krótko opisał wydarzenie ze swojego życia:„Przyjeżdżam dzisiaj uświnionym Tiguanem do mojej zaprzyjaźnionej myjni w Konstancinie. Co słyszę od właściciela? – Filip, tym razem myjesz sam bo nie mam ludzi do roboty… Ok, umyłem swój i z rozpędu 3 kolejne. Chcielibyście widzieć miny tych ludzi ;))) na koniec jeszcze detaling Porsze i Bentleja. Fury luksusowe, więc moją luksusową wypłatę proszę przelać na konto Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej - 50 1750 0012 0000 0000 3760 9692 Raiffeisen Bank Polski, w tytule „Zbiórka dla Powstańców 2017″. Sprawdzę! a jak by ktoś szukał roboty to można już mnie zmienić w Myjnia Nova „
Świetny cytat Buddy: – „W konfrontacji między strumieniem i skałą strumień zawsze wygrywa; nie poprzez siłę, ale poprzez wytrwałość.”

Mija 7 lat od śmierci Manute'a Bola - jednego z najwyższych koszykarzy w historii NBA, ale przede wszystkim wspaniałego samarytanina o wielkim sercu i człowieka, który przewidział zagrożenie ze strony Bin Ladena i islamu

Mija 7 lat od śmierci Manute'a Bola - jednego z najwyższych koszykarzy w historii NBA, ale przede wszystkim wspaniałego samarytanina o wielkim sercu i człowieka, który przewidział zagrożenie ze strony Bin Ladena i islamu – 19 czerwca przypada 7. rocznica śmierci najbarwniejszej - zdaniem wielu ekspertów i kibiców koszykówki - postaci w historii NBA, Manute'a Bola. W 1985 roku nieznany nikomu "dziwoląg" z Sudanu przebojem dostał się do najlepszej koszykarskiej ligi świata.Mierzącego 231 cm zawodnika, wywodzącego się z afrykańskiego plemienia Dinka (jego członków uznaje się za najwyższych ludzi świata), podczas draftu wylosowała ekipa Washington Bullets (obecnie Wizards). Tak rozpoczęła się kariera przybysza z Afryki, który w kolejnych latach porwał serca fanów basketu na całym świecie. Oprócz Wizards występował również w barwach Golden State Warriors, Philadelphia 76ers i Miami Heat.Rekordy sportowe Bola muszą robić duże wrażenie. Już w swoim debiutanckim sezonie w NBA Sudańczyk rozegrał 80 spotkań. Jego średnia bloków w sezonie - 4,97 na mecz - po dzień dzisiejszy jest drugim wynikiem w historii ligi. 23-letni wówczas zawodnik zablokował 397 rzutów, co pozostaje rekordowym osiągnięciem w lidze dla debiutanta.Bol przez całą karierę był koszykarzem wyjątkowo szczupłym, co przy jego słusznym wzroście (231 cm) i stosunkowo niedużej wadze (zaledwie 90 kg) wyglądało wręcz komicznie. Stąd też wzięła się łatka "dziwoląga".
 - Moja mama mierzyła 208 cm, a tata 203. Najwyższy w rodzinie był pradziadek, który miał 239 cm. Mój wzrost nie jest więc niczym szczególnym - powiedział Bol na łamach "The New York Times" w 1985 roku.Manute Bol z pewnością nie odejdzie długo w zapomnienie. Nie tylko przez pryzmat sportowych wyników, ale - może nawet przede wszystkim - przez zaangażowanie się w akcje charytatywne, których celem było niesienie pomocy ogarniętemu wojną domową Sudanowi. Przez dziesięć lat kariery w NBA (w latach 1985-94), sportowiec przekazał na rzecz swojego rodzinnego kraju ok. 3 mln dol. amerykańskich. Oprócz tego pomagał finansowo licznej rodzinie - tej bliższej, jak i dalszej.- Bóg zesłał mnie pewnego dnia do Ameryki i dał dobrze płatną pracę. Dał mi też serce. Ja kocham ludzi - przyznał w rozmowie z amerykańskimi mediami.O rodakach nie zapomniał nawet wtedy, kiedy był zmuszony przerwać grę w koszykówkę z powodu problemów zdrowotnych. Badania lekarskie wykazały, że cierpiał na reumatyzm kolan i nadgarstków. Po zakończeniu kariery robił co mógł, by zarabiać pieniądze i przekazywać je do ojczyzny.
Bol doskonale wiedział, że dzięki swojej dziwacznej posturze może wciąż zarabiać duże pieniądze. Występował więc w telewizji. Brał udział w walkach celebrytów w ringu bokserskim, a nawet zagrał w hokeja na lodzie, pomimo tego, że nigdy wcześniej nie jeździł na łyżwach. Prowadził życie cyrkowego klauna, wystawiając się na pośmiewisko, ale najważniejsze dla niego było pozyskiwanie funduszy dla potrzebujących ludzi w Sudanie.
Działalność Samarytanina sprawiła, że w ojczyźnie był postrzegany jak bohater narodowy.

- Manute jest inteligentnym i mądrym człowiekiem. Czyta "New York Times" i orientuje się w wielu dziedzinach. Mówił w narzeczu Dinka i w języku arabskim zanim nauczył się angielskiego. Gdyby takich jak on było więcej, świat byłby z pewnością o wiele lepszy. W takim świecie chciałbym żyć - powiedział w jednym z wywiadów Charles Barkley. Legendarny amerykański koszykarz był jednym z przyjaciół słynnego Afrykanina w NBA.
Bol nie ograniczał się jedynie do przekazywania pieniędzy rodakom. Często odwiedzał obozy dla uchodźców i pomagał rebeliantom. Angażował się w budowę szkół i szpitali w kraju położonym w północno-wschodniej części Afryki, a także w politykę. W 2001 roku otrzymał nawet propozycję objęcia stanowiska ministra sportu w rządzie Sudanu, ale nie mógł jej przyjąć. Warunkiem było bowiem przejście na islam, co nie wchodziło w rachubę. Był bowiem chrześcijaninem.Odmowa przyjęcia stanowiska ministra wiązała się z poważnymi sankcjami. Odebrano mu paszport i objęto aresztem domowym, zamykając drogę powrotu do USA. Dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych udało mu się jednak uciec do Egiptu, gdzie założył szkołę koszykarską (jednym z jego podopiecznych był Luol Deng). 
Bol ostrzegał świat, kiedy jego rodzinny kraj udzielał azylu Osamie bin Ladenowi. - Islamizacja źle się skończy - mówił, ale wówczas nie traktowano tej sprawy zbyt poważnie.
W 2004 roku - po powrocie do Stanów Zjednoczonych - bohater Sudańczyków miał poważny wypadek samochodowy w Colchester (w stanie Connecticut). Miał pecha, bo wsiadł do taksówki, którą prowadził pijany kierowca. W wyniku obrażeń odniesionych w wypadku spędził ponad trzy miesiące w szpitalu. Zapadł w śpiączkę. Nie posiadał ubezpieczenia, więc leczenia pochłonęło resztę oszczędności. Wyszedł z tego, ale ze zdrowiem było coraz gorzej.19 czerwca 2010 roku świat obiegła smutna informacja. Bol zmarł w Virginia Medical Center w Charlottesville (stan Wirginia). Były sportowiec, który pod koniec życia zmagał się z niewydolnością nerek i powikłaniami po zespole Stevensa-Johnsona (groźna choroba skórna) odszedł w wieku 47 lat.- Zmarł świetny sportowiec i wielki człowiek. Przy nim każdy stawał się lepszym człowiekiem. Manute Bol nie odejdzie w zapomnienie - pisały amerykańskie media, oddając hołd Sudańczykowi.
Krótki filmik z powrotu Kubicy do Formuły 1 – Robert w wywiadzie zadeklarował, że jest gotowy do ścigania się w najbardziej prestiżowej serii wyścigów samochodowych i to wciąż jest jego celem. Gdyby tak się stało, mielibyśmy gotowy materiał na świetny film
Świetny tatuaż wędkarza –
Świetny cosplay "Kozaków piszących list do sułtana" –
Słyszałem, że seks pod prysznicem jest świetny.I tu pytanie do Was: – Co robicie, żeby nie zamoczyć laptopa?
Nie taki zły "dres", jak go malują. Świetny wpis internauty, który pokazuje, że stereotypy bywają krzywdzące: – "Wracam do domu późnym wieczorem i widzę, że idzie za mną banda dresiarzy. Myślę sobie - no to, k*rwa, już po telefonie.Nerwowo przyspieszam, a oni za mną, coraz szybciej. Staram się nie odwracać i wyczekuję dobrego momentu na ucieczkę. W pewnej chwili widzę, że to na nic - ślepa uliczka, ich jest czterech, zbliżają się do mnie szybkim krokiem. Modlę się tylko, żeby mi nie wybili zębów, ze stratą telefonu i portfela już się pogodziłem.Podchodzi jeden i mówi: "Ty, a ty co, k*rwa, studenciak jesteś?". Odpowiadam, że tak, że jestem na 2 roku i przełykam nerwowo ślinę. Drugi grzebie w kieszeni i coś z niej wyciąga, ja już najgorsze wizje, że to jakaś kosa i myślę - no zajebiście, to już całkiem po mnie. Przerażony proszę ich, żeby mi dali spokój, że im wszystko oddam i sobie grzecznie pójdę.Oni patrzą na siebie zdziwieni, potem na mnie, jak na kretyna i ten drugi dodaje: "Ty, a ciebie, k*rwa, co tak poj*bało? Kolega matce kartkę chce na imieniny wysłać i naj*bał błędów, sprawdziłbyś, studenciak, co?".I tak oto poprawiałem "kohanej mamie" na pocztówce, o 2 w nocy, w ciemnej bramie z dresiarzami. Nie zabrali mi telefonu i nie wybili zębów, a nawet dostałem w nagrodę szluga, chociaż nie palę.Pozdrawiam panią Bożenkę, mam nadzieję, że życzenia się podobały."
 –  Szukam pracowitego męża na trzy lata. Mile widziane wykształcenie budowlane