Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 257 takich demotywatorów

Pasta do zębów o smaku bekonu – Teraz już widziałem wszystko
Internet nie zna litości –  Aleksandra	super! to jeszcze nam powiedz ile masz zębów na górze?Maja no 16 przecież co nie???Aleksandra	dobrze, pomnóż tą liczbę razy dwaMaja no ok... 32 i co teraz?Aleksandra  teraz podziel to przez 0Maja po co przecież wtedy wyjdzie też zero!!!Aleksandra	Tak, dokładnie tyle osób	interesuje Twoja japa
Wielkie ukłony dla trenera Jacka Gmocha. Niedawno trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację wszczepienia by-passów. Teraz czuje się znakomicie, czego dowodzą słowa jego syna, Pawła: – "Zaraz po wybudzeniu poprosił mnie o szczoteczkę do zębów i mazak. Od razu zaczął organizować taktycznie szpital"
Wszystko da się zrobić, jeśli tylko masz kasę – Koszt zrobienia tych zębów wyniósł 15 tys. funtów

Ach, to były czasy!

Ach, to były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80-90 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Nie, to nie jest mamut! To jest mastodont. Słyszałeś tą nazwę wiele razy, ale czy kiedykolwiek zdarzyło ci się pomyśleć, co ona oznacza? – Zapewne nie, jak 99,99% normalnym ludziom, ale to nie jest wymówka, by nie czytać dalej. Jest ona zlepkiem dwóch greckich słów: "mastós" (μαστός) oraz "odóntos" (οδόντος). Te drugie może wydawać się niektórym znajome, bo, w rzeczy samej, jest. Oznacza ono "ząb", od pochodnego słowa z łaciny "dente" pochodzi nazwa najbardziej ulubionego przez dzieci lekarzy - dentysta. Zatem 50% roboty z głowy.Przejdźmy zatem do słowa "mastós". Tutaj zaczyna się krótka historia. Na przełomie wieków XVIII oraz XIX żył sobie pewien francuski zoolog Georges Cuvier. Poprzez analizę szczątków udowodnił on m. in. że słonie afrykańskie i indyjskie nie są tym samym, jednym gatunkiem oraz że mamut nie należy do żadnego z tych gatunków i jest on zwierzęciem wymarłym. Ponadto badał też szczątki nieznanego dotąd nauce gatunku określanego mianem "zwierzęcia z Ohio". Oglądając trzonowce owego zwierza zauważył, że koronki tychże zębów przypominają sutki cudnej niewiasty, która dopiero co wyszła z lodowatej kąpieli. Niewiele myśląc postanowił nazwać owo zwierzę "mastodont" (od słów "mastós" - "pierś" oraz "odóntos" - "ząb") i oznacza ona nic innego jak "piersiasty ząb".
Źródło: bojownik Vindegrale z http://joemonster.org/
Gruba, łysa, bez zębów, makijażu i szpilek – Ale i tak jest facet, który będzie za nią szalał
Lifehack #76 – Dodaj pastę do zębów do każdego posiłku, a już nigdy nie będziesz musiał ich myć
 –  Mama z Cleveland w Tennessee - Amy Beth Gardnerprzed pierwszym dniem w szkole dała swojej córceBreonnie ważną życiową lekcją, którą miejmy nadzieją,zapamięta do końca życia. Przed wysłaniem dziecka dogimnazjum, zachowała sią tak jak większość rodziców.Kupiła uczennicy niezbędne przybory, mundurek i nowyplecak. Breonna miała wszystko, czego potrzebowała.W nocy przed rozpoczęciem roku szkolnego Amychciała się upewnić czy jej córka jest faktyczniegotowa, by dołączyć do gimnazjalnej społeczności.Podała jej tubkę pasty do zębów i kazała wycisnąć ją natalerz. Gdy to zrobiła, powiedziała jej, aby wszystkozebrała i włożyła do środka.Dziewczynka zaczęła wykrzykiwać, że nie jest tego wstanie zrobić i że pasta nie będzie już taka jak wcześniej.Amy nie przejmowała się jej słowami i spokojnieczekała, aż upora się z zadaniem. Później powiedziała:Zapamiętaj ten talerz z pastę do końca swojego życia.Gdy przekroczysz próg szkoły, zobaczysz, ile znaczęwypowiedziane przez ciebie słowa. Będziesz miećmożliwość korzystania z nich, aby ranić, poniżać,oczerniać i gnoić innych.Będziesz mieć również możliwość wykorzystania słów,aby pocieszać, wspierać, zachęcać, inspirować i kochać. Ipodobnie jak z pastę do zębów, gdy słowa opuszczętwoje usta, nie będziesz w stanie włożyć ich zpowrotem. Wykorzystaj je więc dobrze córeczko.Kiedy inni będę nadużywać złych słów, zważaj naswoje. Dokonuj wyboru każdego dnia i pamiętaj, że niesposób ich cofnąć. Bądź znana z łagodności iwspółczucia. Świat tego potrzebuje. I pamiętaj, nigdy,przenigdy nie żałuj wyboru dobra.
Źródło: JestPozytywnie.pl
Czy wiesz, że rocznie w Polsce umiera na zawał 200 tysięcy osób? Można tego uniknąć – Badajcie poziom homocysteiny, która  wywiera zasadniczy wpływ na odkładanie cholesterolu w tętnicach. Właśnie nadmierna ilość tej substancji jest przyczyną, dla której rozwija się miażdżyca. Cholesterol jest o wiele mniej istotny, bo bez homocysteiny nie będzie on w stanie przykleić się do ścianek tętnic, nawet jeśli jego poziom będzie zbyt wysoki.Każdy pacjent rutynowo powinien mieć robione testy homocysteiny i w przypadku zbyt wysokiego poziomu, otrzymywać suplementy z bardzo wysokimi dawkami B12(nie CYJANOkobalaminy dostępnej w każdej aptece, ale metylokobalaminy - formy aktywnej witaminy B12). Zapobiega to udarom niedokrwiennym mózgu i serca (zawałom). Dodatkowo bardzo ważne dla kondycji naczyń są witamina B6, foliany i K2 (MK7 transportująca niepotrzebny i szkodliwy wapń z blaszek miażdżycowych do kości i zębów).PS. Statyny - leki na obniżenie cholesterolu - często przepisywane w Polsce i na świecie mogą być bardzo niebezpieczne dla zdrowia!

Jeśli zawsze chciałeś nauczyć się gwizdać palcami, to teraz masz szansę!

Jeśli zawsze chciałeś nauczyć się gwizdać palcami, to teraz masz szansę! –  Jak wydać z siebie donośnygwizd - krok po krokuKorzystając z palcówwskazującego i środkowegouformuj literę A przy użyciu obudłoni. Przy pomocy kciukówprzytrzymaj wolne palce.Kluczową sprawą jest poprawneułożenie ust. Najpierw delikatnieprzejedź językiem po wargach, takżeby lekko zwilżyć. Następniepodwiń usta w taki sposób, byprzykryły one zęby. Dziękidokładnemu przykryciu zębówbędziesz w stanie zagwizdać.Następnie połóż opuszki palcówpod językiem zaraz pod jegokońcówką. Następnie delikatniewepchnij końcówkę języka dośrodka - w efekcie powinieneś wten sposób złożyć 1/4 swojegojęzyka.Spróbuj delikatnie wydmuchnąćpowietrze. Powinieneś poczućpowiew jedynie na dolnej wardze.Jeśli czujesz że powietrzewydostaje się z obu stron twoichust, musisz je mocniej ścisnąćwokół palców. Uważaj żeby niezablokować przepływu powietrzajęzykiem.Prawdopodobnie nie uda Ci sięzagwizdać poprawnie zapierwszym razem. Spróbuj inaczejułożyć palce pod językiem,wypróbuj też różnych kątównachylenia palców, zmieńpołożenie języka - w końcu trafiszna ułożenie idealne dla Ciebie.Będziesz wiedział że jesteś bliskodobrego ułożenia, kiedy zacznieszwydawać odgłos podobny dodmuchania w butelkę po piwie.Zacznij wtedy dmuchać mocniej,aż do momentu w którym uda Cisię osiągnąć głośny pisk.
Świetnie się zaczyna ten wyjazd.Muszę teraz kupić ubrania iszczoteczkę do zębów –
Prawdziwe wyznanie faceta, który uniknął kłótni z żoną po tym jak do późna pił z kolegami w barze: – "W pewien piątek musiałem zostać po godzinach w pracy, a po wyjściu z niej tak się złożyło, że poszedłem z kolegami na piwo, by zmyć to niemiły posmak ciężkiej i sumiennej pracy tuż przed samym weekendem. Uprzedziłem żonę, że zatrzymali mnie w robocie, ale o wyjściu do baru już nie. Ta oczywiście dzwoniła kilka razy, ale telefon zostawiłem w kurtce...""Dochodziła 23. Wracając do domu wstąpiłem po drodze do sklepu i dopiero tam sprawdziłem telefon i zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń. Uznałem, że dzwonić teraz i pytać czy zrobić przy okazji zakupy nie jest najlepszym pomysłem. Szybko kupiłem więc kilka drobiazgów i poszedłem do żony spodziewając się niemiłego powitania"."Otworzyłem drzwi. Żona stała zła. Trudno jej się dziwić - małżonek gdzieś przepadł, a jak w końcu się odnalazł, to podchmielony. Więc zamiast "cześć" od progu usłyszałem:- Gdzieś ty był? Od ósmej dzwonie, a ty nie odbierasz! Nie mogłeś uprzedzić, że gdzieś idziecie? Cały wieczór siedzę i czekam. Sto rzeczy jest do kupienia, ale do diabła z zakupami. Mogło ci się coś stać! Dalej nastąpił długi, ale nieco zasłużony wywód o dzwonieniu do szpitali i kostnic.- Będziemy się kłócić? - zapytałem- Tak, będziemy!- W takim razie poczekaj chwilę... proszę. Poszedłem do kuchni, wyjąłem z torby kilka butelek dobrego piwa, wsypałem orzechy na miseczkę, pokroiłem ser... Wszystko zaniosłem do pokoju, gdzie nakryłem stół, usiadłem na sofie i zaprosiłem żonę do środa.Ta weszła, spojrzała na zastawiony stół, na piwo pięknie pieniące się w kielichu...- No drań! Jak mamy się teraz kłócić? Trzeba jakiś film obejrzeć. Włącz coś fajnego.Z żoną pokłóciliśmy się dopiero następnego dnia, bo przypadkiem zrzuciłem jej szczoteczkędo zębów do miski kota."
Największe możliwe zło – Jakie możesz zrobić swojemu dziecku
Halitoza? Teraz halitoza, a kiedyś - fleja, nie myje zębów – Dysortografia? Kiedyś - zwykły nieuk
To była prawdziwa magia z dzieciństwa! –  ewex.plBETROVERTSERTRAYEROSAS BE
Jeśli wstanie i pójdzie siku, to "spotka" 65 przepisów regulujących wyposażenie jego łazienki i 35 przepisów regulujących jego szczoteczkę do zębów.... – Dlatego właśnie świadomi Brytyjczycy chcą opuścić UE.Oni zdaje się wyjdą - a my zostaniemy!

Nauka i wieloletnia praktyka przychodzi z pomocą

Nauka i wieloletnia praktyka przychodzi z pomocą – Oryginalny Lego separator do klocków. Ulga dla zębów i palców
W pragnieniuzawsze tkwi ukryta nadzieja –  Zdarzyło się pewnego razu. że uczeń Mistrza Kung-Fuprzeszedł z powodzeniem nauki wstępne i przystąpił doOstatecznej Próby.Rzeki mu wtedy Mistrz:- Stań na placu przed świątynią i przepołów gołymi rękamideskę, którą ujrzysz opartą o kamienie.Poszedł tedy uczeń i ujrzał ledwo ociosaną kłodę twardegodrewna. Nie uląkł się jednak i golą dłonią uderzył w nią takmocno, że pękła i dwie połówki spadły na ziemię.- Dobrze wykonałeś zadanie - rzekł Mistrz - Teraz czeka ciędrugi sprawdzian. Pójdziesz ze mną do gospody w mieście.Poszli tedy do gospody, gdzie ujrzeli dwóch złoczyńcówbijących niewinnego kupca.- czyń co trzeba - rozkazał Mistrz.Rzucił się tedy uczeń w wir walki i wnet wyleciał za drzwi zpodbitym okiem i bez zębów.Wrócił też zaraz w niesławie do domu.a zgromadzonej rodzinie rzekł: - To samo co rok temu.Placyk poszedł dobrze,ale upierniczył mnie jak zwykle na mieście

Co oznaczają wielobarwne paski na tubkach pasty do zębów? (6 obrazków)