Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 257 takich demotywatorów

Fachowiec pełną gębą (zębów) –  475
0:41
 –
Ale ja nie mam zębów w trudno dostępnych miejscach... –
Źródło: czeluście internetu
Syn mojej znajomej nie chciał myć zębów, ale znalazła na to sposób – Wmówiła mu, że jak nie umyje zębów, to w nocy przychodzą myszy, aby wyjeść kawałki jedzenia spomiędzy zębów, a jako dowód powiedziała, że to dlatego rano brzydko pachnie z ust, jak się ich nie umyło, bo zęby śmierdzą myszami.
Kim jest ta dziesiąta mameja, której nigdy nic nie pasuje?! –
Lek ten ma umożliwić odrastanie nowych zębów, a badania kliniczne mają ruszyć już w lipcu 2024 roku –  ED
 –  Wiadomo już, że bezzębni nie pójdą do piekła,bo jest napisane: ,Tam będzie płacz i zgrzytaniezębów".Grzech pierworodny otrzymujemy od Adama iEwy. Wszystkie inne grzechy musimy sami po-pełnić.Postkomunizm oznacza, że przez sześć dni siępości, a siódmego dnia idzie się do Komunii.W Palestynie panował król Salami.Za ciężki grzechy Pan Bog zniszczył Stodołę iKomore.Bogurodzica żyła w XII w.Na początku było Słowo. Sądząc po tym, co sięstało później musiało być bardzo niecenzural-ne.Jacek po mordzie wstąpił do stanu duchowne-go, chcąc wykupić swoje grzechy.Papieże zawsze mieszkali w Rzymie, z ojca nasyna żyli w celibacie.
No bo czemu nie... –  I don't, ku..va, care.1 dni.nic już mnie nie zdziwi xDJanusz Piechociński@Piechocinski3,8 miliona Polaków w ogóle nie myjezębów, a 800 tysięcy nie ma nawetwłasnej szczoteczki.677116 komentarzy 14 udostępnieńKonradMISTRZOWIE.ORGCzas na program Szczoteczka +68
Ja to widzę, czuję i wiem –  Janusz Piechociński@Piechocinski3,8 miliona Polaków w ogóle nie myje zębów,a 800 tysięcy nie ma nawet własnejszczoteczki.
Ludzie to mają wyobraźnie –  Oto pełna lista przedmiotów znalezionych w odbytach pacjentów, sporządzona przez doktorówDavida B. Buscha i Jamesa R. Starlinga w 1986 roku:PRZEDMIOTYLICZBASZKŁO I CERAMIKAbutelka lub słoikbutelka z przymocowanym sznurkiemszklanka, kieliszek lub filiżankażarówkarurkaŻYWNOŚĆjabłkobananmarchewkaogórekcebularzepa pastewnabanan z prezerwatywąziemniaksalamirzepacukiniaPRZEDMIOTY DREWNIANEtrzonek siekierytrzonek miotły lub szczotkiróżneGADŻETY EROTYCZNEwibratorsztuczny penisPRZEDMIOTY KUCHENNEtępy nóższpikulec do loduprzyrząd do ostrzenia nożymoździerz do przyprawłopatkałyżkablaszana puszkaNARZĘDZIA RÓŻNEświeczkalatarkapręt żelaznypiórogumowa rurkaśrubokrętszczoteczka do zębówdruciana sprężynaPRZEDMIOTY NADMUCHIWANEbalonbalon przymocowany do cylindraprezerwatywa317761243N-111210323*15121-12121PRZEDMIOTYPIŁKIpiłka bejsbolowapiłka tenisowaRÓŻNE POJEMNIKIopakowanie zasypki dla niemowlątpudełko świectabakierkaRÓŻNEzakrętka od butelkikrowi rógzamrożony świński ogonrzadki nowotwór usunięty kangurowipręt z plastikukamieńpodstawka pod szczoteczkę do zębówopakowanie po szczoteczce do zębówtrzonek ubijaczki do pianyZESTAWY (pojedyncze przypadki)2 szklane rurki72 i pół pilnika jubilerskiegopuszka oleju z zatyczką z ziemniakakawałek drewna i fistaszekrączka parasola i przyrząd do lewatywy2 szklankigłówki zapałek (zabójstwo)402 kamieniezestaw narzędzi**2 kostki mydłaszkanka do piwa i słój do przetworówcytryna i słoik schłodzonej śmietany2 jabłkaokulary, kluczyk do walizki,tabakierka i czasopismoLICZBAliczba może być większa (niejasnościw tekście)** znaleziono u więźnia: w zestawieznajdowała się piłka do metalu i inneprzedmioty przydatne do ucieczki2---1311121-12*
Pacjenci coraz częściej proszą o wyrwanie zębów zamiast ich leczenia, a niektórzy rezygnują z wizyt u dentysty ze względu na nawet dwukrotny wzrost cen –
- 76 zębów mlecznych, 84 stałe, 18 litrów krwi i 768 włosów z nosa –
Ze wspomnień pewnej babeczki: – "Rozwiodłam się z mężem z powodu niezgodności planów na dalsze życie. Chciał mieszkać w domu za miastem, a ja - w trzypokojowym mieszkaniu w centrum. Pieniądze żeśmy nazbierali, ale nie mogliśmy się dogadać. Stale się kłóciliśmy. W końcu się rozwiedliśmy, podzieliliśmy oszczędności. Wzięłam kredyt hipoteczny, dołożyłam do oszczędności, kupiłam mieszkanie, on zaczął budować dom. Za jakiś czas skończył, ja pomału spłacałam kredyt. Z początku on przyjeżdżał po dziecko do mnie, potem czasem ja zawoziłam syna do niego. Czasem zostawałam na kolacji, czasem pieliłam grządki... On do mnie też nadal przyjeżdżał, pomógł skończyć urządzanie, nawet ma tu swoją szczoteczkę do zębów.Siedzę, myślę, że jak tak dalej pójdzie, to albo on u mnie zamieszka, albo ja u niego. Mogliśmy sobie pozwolić i na dom, i na mieszkanie! A jeszcze do tego jestem z nim w ciąży..."
Do miski wlałam wrzącą wodę z sodą i dwiema szklankami Coca-Coli, kapsułkę do zmywarki naczyń, sok z połowy cytryny i dobrze to wszystko wymieszałam. Zamoczyłam w tym patelnie na 45 minut, wyszorowałam szczoteczką do zębów i przepłukałam – Niestety nic to nie dało, więc poszłam i kupiłam nową
 –
Wszystkiego się mogliście spodziewać, ale nie tego. Krzysztof Ibisz rapuje w reklamie pasty do zębów – Mimo, że fanem rapu nie jestem to muszę przyznać, że wyszło całkiem zgrabnie
Usuwa ono ból stawów, przywraca normalne ciśnienie, łagodzi ból zębów i głowy, poprawia wzrok, wygląd zewnętrzny i warunki mieszkaniowe –
 –
Wycisnę do samego końca! –

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie