Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 175 takich demotywatorów

Ułożył napis "love" z liczi - owoców, które w Chinach symbolizują miłość i są zarazem ulubionymi smakołykami ukochanej. Następnie wyznał jej: – "Moja kochana, nie mam domu, nie mam auta ani wielkich pieniędzy, ale prawdziwą miłość do ciebie. Zrobię wszystko, byś była szczęśliwa. Czy wyjdziesz za mnie?"Odpowiedź brzmiała "Nie"...
 –  LIST OTWARTY DO POLITYKÓW PISSzanowni politycy PIS, na wstępie wielkie wow. Naprawdę jesteśmy pod wrażeniem. Zaledwie dwa lata waszych rządów i Polska jest na ustach całego świata. Ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej i ciągle pozostaje kilka obszarów, w których możecie się podciągnąć. Dlatego kilka porad, JAK SKUTECZNIE I W DOBRYM STYLU WPROWADZIĆ DYKTATURĘ.1. Media. TVP Info odwala kawał dobrej roboty. Widać szkolenie w Pjongjang dla wszystkich wydawców nie poszło na marne. Drobna sugestia: nadal wciąż za mało bezpodstawnych oskarżeń o pedofilię i bycie złodziejem. Zamiast mętnych ogólników i niedomówień w stylu “Obrońcy pedofilów i alimenciarzy twarzami oporu przeciwko reformie sądownictwa” - proponujemy więcej nazwisk a mniej faktów. O ile lepiej brzmiałoby “Prokuratura nadal nie znalazła żadnych dowodów na to, że Ryszard Petru nie molestuje dzieci i nie jest złodziejem”.Na marginesie jeszcze mała uwaga: wciąż za mało Rachonia z Cejrowskim. Godzina raz w tygodniu to zdecydowanie za mało, żeby jeszcze w tym roku ukończyć proces robienia ludziom wody z mózgu. I chociaż przeciętny widz TVP Info mógłby własnym mózgiem już teraz ugasić pragnienie dwóch dorosłych osób albo czwórki dzieci, to jednak czujemy, że potencjał obu panów wciąż nie jest do końca wykorzystany.2. Przemoc fizyczna. Owszem, wyrywanie telefonów, popychanie na korytarzach i budowanie ścian z krzeseł - to są oczywiście jakieś pomysły, ale bardziej na poziomie “Diabeł ubiera się u Prady” niż generał Franco wkracza do Madrytu. Musicie myśleć w kategoriach obrazu. Zamiast otyłego posła szarpiącego się z leciwą posłanką opozycji, wyobraźcie sobie wóz opancerzony przejeżdżający przez barykadę ułożoną z lewaków na Krakowskim Przedmieściu. Albo chociaż prawicowe bojówki rozpierdalające witryny na Zbawiksie. Od razu inne emocje, prawda?3. Wizerunek. Garnitury były bardzo okej w początkowej fazie. Dzięki nim udało się osiągnąć efekt profesjonalizmu i wzbudzić zaufanie, ale teraz, szczerze mówiąc, wyglądacie trochę jak połączenie doradcy finansowego ze świadkiem na ślubie. Garnitur ma to do siebie, że wysyła dwuznaczny komunikat, że jeszcze jesteście otwarci na jakąś rozmowę. Dlatego proponujemy mundury. Optymalny byłby czarny, ale że większośc z was ma cerę w kolorze nieumytego ziemniaka i na tle czarnego wasze twarze mogłyby wyglądać jak plamy po kawie, to proponujemy raczej odcień brunatnego. Dzięki temu nie tylko będziecie wyglądać jak pustynne lisy w miejskiej dżungli, ale wyślecie zarazem czytelny sygnał, że macie wszystkich i wszystko w dupie i ogólnie jesteście ostro pojebani.4. Komunikacja. Też kawał dobrej roboty. “Gorszy sort”, “zdradzieckie mordy”, “kanalie” - bardzo dobre. Jeśli moglibyśmy coś doradzić, to krótsze zdania, mniej czasowników, więcej inwektyw. Czyli zamiast przepraszającego i uwłaczającego “Przepraszam, panie marszałku, ale ja bez żadnego trybu” - bardziej “Zamknąć ryje! Mówię!”. Dodatkowo proponujemy rozszerzyć słownik i dodać takie pojęcia jak “wszy”, “karaluchy”, “robaki”. Przyda się zwłaszcza w kolejnej fazie, kiedy już nawet wy stracicie kontrolę nad sytuacją i ludzie zaczną wyrzynać się na ulicach.Tak że dziękujemy za uwagę, powodzenia i trzymamy kciuki. Jak coś nam jeszcze przyjdzie do głowy, będziemy się odzywać. W kontakcie.Z poważaniem, Make Life Harder
Prawdziwy Scooby-Doo! Największy, a zarazem najstrachliwszy! – Sian Barrett jest posiadaczką psa Presleya, który został właśnie nazwany prawdziwym Scooby Doo. Wszystko za sprawą tego, że Presley boi się wszystkiego, łącznie z malutkimi psami podobnie, jak sam bajkowy Scooby. Pies waży około 82 kg, a jego wzrost sięga 180 cm, posiada jednak najdelikatniejszą naturę jaką można spotkać u zwierzęcia

Mąż po raz kolejny rani żonę. Kiedy zdaje sobie sprawę, jest już za późno

Mąż po raz kolejny rani żonę.Kiedy zdaje sobie sprawę,jest już za późno – Mężczyzna postanowił napisać bardzo odważny i zarazem poruszający list o błędach, które popełnił w trakcie swojego małżeństwaDo czasu kiedy jego żona postanowiła go opuścićNiestety. Nie wiem wszystkiego, co o małżeństwie wiedzieć należy. Nie wiem o nim nawet zbyt wiele, ale jest jedna rzecz, której jestem w pełni świadomy. Jestem dupkiem i byłem gównianym mężem. Tego roku, w niedzielę wielkanocną moja żona zdjęła z palca obrączkę i po dziewięciu latach małżeństwa powiedziała mi, że chce mnie zostawić. To bolało. Zamurowało mnie. Przeraziło.Dlatego pytanie na dziś brzmi:Czy gdybym był mężem takim, jak na początku, czy nawet w połowie naszego małżeństwa, to czy kiedykolwiek doszłoby do tego, że moja żona szukałaby szczęścia gdzieś indziej?Na pewno kiepsko zakończyła nasze relacje. Nie tak powinno być, ale ona też ponosi za to swoją cenę… Jednak muszę wziąć odpowiedzialność – przynajmniej częściową – za to w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Nie byłem mężem idealnym. Nie jestem nawet pewien czy byłem dobrym…Kochałem ją. Byłem dla niej miły. Chciałem uczynić ją szczęśliwą i zdobywać jej podziw. Chciałem opiekować się nimi i zapewnić im dostatek. To przede wszystkim dla niej codziennie chodziłem do pracy. Dała mi cel. Ja chciałem być z nią zawsze. Jednak byłem dupkiem… Egoistycznym dupkiem. I chociaż wydaję mi się, że odkupiłem swoje winy w ciągu ostatnich dwóch lat, to nic nie zmieni faktu, że wcześniej byłem naprawdę kiepskim mężem… To wtedy wszystko w niej rosło.Turniej golfowyWtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale cztery lata temu miał miejsce kluczowy moment… Było to w czasie niedzielnego finału turnieju golfowego Masters. Najpopularniejszy turniej golfowy w całym roku. Mieszkam w Ohio więc ten okres zawsze jest bardzo pogodny. Moja żona bardzo lubi przebywać na zewnątrz, w końcu wychowywała się na wsi. Uważała, że spędzanie pięknego dnia w domu nie jest zbyt dobrym pomysłem… Stało się więc nieuniknione – finał na zewnątrz. Nasz synek miał ledwo roczek, a moja żona chciała całą rodziną cieszyć się piękną pogodą. A ja wybrałem turniej, zamiast popołudnia z żoną i synem…Wiecie co? Każdy z Was, który pomyślał, że był to słuszny wybór jest dupkiem. I gównianym mężem. Podobnie, jak ja. Popełniłem najgorsze przestępstwo z możliwych… Zostawiłem moją żonę samą w naszym małżeństwie. Było dużo takich momentów, jak ta niedziela cztery lata temu…Te piątkowe wieczory kiedy zostawała w domu, aby zająć się dzieckiem i posprzątać. Spędzała je sama na kanapie oglądając durny serial, kiedy ja bawiłem się z kumplami…Te poniedziałkowe noce kiedy ona zapraszała mnie do łóżka, a ja wolałem oglądać mecze piłki nożnej, zamiast przyjść do niej…Kiedy szliśmy na imprezę, a ja cały czas piłem i śmiałem się z przyjaciółmi, zamiast przytulić ją, szepnąć jakikolwiek komplement, powiedzieć, że ją kocham czy nawet podtrzymać choć przez chwilę kontakt wzrokowy…Kiedy w nocy ona urodziła syna, a ja poszedłem do domu, żeby się wyspać, mimo że prosiła, żebym został…Najtrudniejszą lekcją, jaką kiedykolwiek dostałem jest to, że możesz mieć najlepsze intencje na świecie. Możesz być dobry i gotowy na poświęcenie… I możesz się złamać. Droga do piekła wybrukowana jest dobrymi chęciami. Słyszałem to przysłowie bardzo często, ale nie miałem pojęcia co oznacza – do tej pory. Najśmieszniejsze jest to, że mogłem nagrać ten pieprzony turniejDlatego zatroszcz się o swoją drugą połówkę, zanim zrobi to ktoś inny
Historia niespełna dziesięcioletniego chłopca i jego babci wzruszy każdego.  Ten chłopiec miał dużo szczęścia w nieszczęściu. Zaopiekowała się nim kochająca babcia. Zobaczcie, w jak piękny, a zarazem prosty sposób okazał jej miłość i wdzięczność! – Pewien ksiądz napisał na Facebooku, że rutyna zabija wiele pięknych uczuć. Uświadomił mu to pewien mały chłopiec. Zobaczcie, co napisał ten mężczyzna: "Od dłuższego czasu jeden z członków wspólnoty przynosi mi świeżą różę każdej niedzieli rano, bym wpiął ją do kieszonki na piersi. Jako że zawsze dostaję jedną, z czasem przestałem o tym myśleć. To piękny gest, który po prostu przemienił się w rutynę. Niemniej, tej niedzieli miły gest na nowo stał się czymś wyjątkowym. Kiedy już miałem wyjść przed ołtarz, zaczepił mnie mały chłopiec i zapytał, co mam zamiar zrobić z różą. W pierwszym momencie nawet nie zrozumiałem, co miał na myśli. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o wpiętym w sutannę kwiecie. Wskazałem różę i zapytałem, czy to o nią pyta. - Tak, proszę księdza. - Odpowiedział - Jeśli ksiądz będzie chciał ją później wyrzucić, chciałby ją sobie wziąć. Uśmiechając się powiedziałem, że oczywiście sprezentuję mu ją, a z czystej ciekawości zapytałem, dlaczego chciałby ją dostać. Chłopiec, który nie mógł mieć więcej niż dziesięć lat, spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: - Chcę ją dać mojej babci. W zeszłym roku moi rodzice rozwiedli się. Na początku mieszkałem z mamą, no ale potem znowu wyszła za mąż i musiałem wrócić do taty. Przez jakiś czas mieszkaliśmy razem, ale potem tato powiedział, że nie mogę zostać i wysłał mnie do babci. A ona jest taka kochana dla mnie! Gotuje mi i naprawdę o mnie dba. Jest dla mnie tak dobra, że chcę dać jej różę za to, że mnie kocha. Kiedy chłopiec skończył mówić, nawet nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. Miałem łzy w oczach, gdy podawałem mu różę. Po chwili powiedziałem mu, że to najpiękniejsze, co w życiu usłyszałem i wskazałem mu ołtarz mówiąc: - Weź tamten bukiet róż. Co tydzień rodziny kupują świeże kwiaty. Weź tamten bukiet dla babci. Zasługuje na nie. Ostatnie zdanie, jakie usłyszałem od roześmianego w tym momencie chłopca, brzmiało: "Piękny dzień! Poprosiłem o różę, a dostałem cały bukiet!" Często zapominamy, jak ważna jest rodzina i docenienie tego, że ktoś zawsze obok nas jest i o nas się troszczy. Ten dziesięciolatek potrafił docenić swoją babcię, bo przeżył odrzucenie ze strony rodziców. Pamiętajmy doceniać najbliższych!
W Iraku, księgarnie trzymają nocą książki na ulicach, ponieważ panuje tam powiedzenie, że ci, którzy czytają - nie kradną, a złodzieje - nie czytają – Jest to bardzo chwalebne i zarazem niepokojące, że mają więcej szacunku do książki niż np. do kobiety
Pewien mężczyzna po kryjomu zrobił zdjęcie swojej teściowej. To, co napisał pod nim powinien przeczytać każdy, kto narzeka na matkę swojej żony: – "To jest Sharon. Kiedy pierwszy raz spotkałem się z moją teściową, ciężko było mi zrozumieć jej dziwny akcent z Południowej Wirginii. Wydawała się z początku trochę apodyktyczna, właśnie w stylu tej południowej, pasywnie agresywnej grzeczności. Ale wiedziałem, że jest ważna dla miłości mojego życia, dlatego zaakceptowałem jej charakter. Po 7 latach tak naprawdę jej nie znałem.Kiedy u mojej byłej żony została zdiagnozowana białaczka w wieku 30 lat, kiedy dano jej 10% szansy na przeżycie tego roku, kiedy świat legł w gruzach i został zmieniony na zawsze, Sharon bardzo cicho a zarazem mocno wstąpiła w rolę dla której się urodziła.Przez okres dwóch lat kupowała większość artykułów spożywczych, przygotowywała niemal każdy posiłek, robiła pranie, sprzątała dom, jeździła z żoną do ponad 300+ doktorów, sortowała dziesiątki tysięcy pigułek i upewniała się, że żona zażyła je wszystkie na czas o każdej porze i każdego dnia. Ona robiła to wszystko, gdy u niej także zdiagnozowano raka w trakcie opieki nad wszystkimi innymi. Robiła to wszystko, mimo iż przechodziła wtedy przez mastektomię i chemioterapię. Mimo to, ona sobie nuci, gdy pracuje. Mówi do siebie, gdy nie ma nikogo, kto by jej posłuchał i codziennie chodzi z uśmiechem, pokorą oraz łaską na twarzy. Zrobiłem to zdjęcie po kryjomu przed wyjazdem do pracy pewnego dnia.Przyjaciele, tak wygląda właśnie superbohater w chwili spoczynku, czekający na płatki owsiane, które przygotowuje swojej córce po raz 300+. Nie zrezygnowała z opieki nad rodziną na przekór wszystkiemu.”
 –  Jestem psychiatrą. Jak to wiadomo czy nie wiadomo, muszę często zmieniać miejsce pracy. Raz pada na jakąś klinikę, innym razem na szpital ściśle związany z moją profesją. Kocham moją pracę, chociaż jest trudna i wywołuje wiele emocji. Najgorsza jest współpraca z "niewinnymi" zbrodniarzami. Jako że jestem kobietą, wolę pracować z ludźmi chorymi na schizofrenię.Tacy mili "dziwacy".Sześć lat temu trafił mi się nocny dyżur w jednym ze szpitali na oddziale schizofreników. Pomyślałam "spoko, przeżyję". I rzeczywiście nie było ciężko. Wszyscy poszli "grzecznie" spać, a ja mogłam zrobić swoją robotę papierkową. Koło 3 czy 4 w nocy (nie pamiętam dokładnie) zaniepokoił mnie cichy płacz. Oczywiście poszłam sprawdzić co i jak i dlaczego. Był to młody mężczyzna. Bez namysłu sięgnęłam po klucz i weszłam do jego sali. Był przerażony, a zarazem zdziwiony, że do sali jak gdyby nic, bez żadnego zabezpieczenia, wchodzi młoda kobieta z szeroko otwartymi oczami. W skrócie: spytałam faceta, dlaczego, cholera jasna, płacze o takiej godzinie. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Brzmiała ona mniej więcej tak: "Płaczę codziennie. Wie pani dlaczego? Cóż, siła wspomnień. Jak byłem małym gówniarzem, mój starszy brat wykorzystał mnie seksualnie i puścił w obieg plotę, że jestem gejem. Wszyscy w to uwierzyli, nauczyciele patrzyli na mnie z pogardą, rodzice mnie unikali, a koledzy? Straciłem ich. Nie miałem nikogo, więc postanowiłem coś zrobić ze swoją samotnością. Wymyśliłem sobie przyjaciela, który mnie słuchał i przede wszystkim nie widział we mnie parszywego geja. Któregoś dnia mój brat przyłapał mnie na tym, że sam ze sobą rozmawiam i poleciał do rodziców. I się stało. Trafiłem tutaj już chyba na zawsze. I szlag trafił moje studia i plany na przyszłość".Spędziłam z nim całą noc, rozmawiając. Brakowało mu kontaktu z ludźmi. Ale to ludzie go odrzucili, a nie on ich. Po tej nocy stwierdziłam, że muszę sprawdzić jego kartotekę. Stwierdzili u niego schizofrenię rezydulną. Gdyby ją naprawdę miał, to normalna rozmowa nie byłaby możliwa.Zarządziłam przeprowadzenie badań, które potwierdziły moje przypuszczenia. Zdrowy człowiek w złym miejscu. Po 10 latach niesprawiedliwej odsiadki wyszedł na wolność. I co? Nie oskarżył lekarzy, nie pozwał szpitala, nie chciał odszkodowania. I o dziwo nie zerwał kontaktu ze mną. Zaprzyjaźniliśmy się i po roku pojechałam z nim do jego "kochanej" rodzinki. Chciał ich tylko zobaczyć i powiedzieć parę słów. Stałam przed domem, kiedy uśmiechnięty wyszedł, a za nim wybiegła zabeczana matka i krzyczy "synku, ale ja nie chciałam, popełniłam błąd, ale każdemu się zdarza".Tak, błędy rzecz ludzka, ale taki? Boże chroń od takich matek.A teraz finał. Mój przyjaciel zdał prawko, skończył medycynę i jest wreszcie szczęśliwym człowiekiem.I cóż, zakochałam się w nim, z wzajemnością.Żartuję, bez. :/
Na co dzień w telewizji, w gazetach słyszymy tylko o śmierci znanych ludzi. Nikt nie poświęca czasu, by oddać hołd zwykłym lecz zarazem niezwykłym ludziom, jak Mike Slagle. Poruszający wpis internauty o śmierci jego przyjaciela z dzieciństwa: – "Chodziłem z tym gościem do liceum. Był właściwie jedynym powodem, dla którego je przetrwałem. Miałem 170 cm i ważyłem 50 kg. Był najbardziej popularnym kolesiem w szkole, a mimo to ani razu nie potraktował mnie jak gówno. Zawsze mnie wspierał, dzięki niemu czułem się coś wart. Jego dziewczyna mieszkała naprzeciwko mnie. Więc wracając od niej, często wpadał do mnie. Graliśmy razem w kosza - to dzięki niemu nauczyłem się rzucać prawidłowo. Teraz, kiedy go nie ma, czuję, że coś ważnego ubyło z mojego życia. Nie ma wielu takich ludzi, którzy są popularni, fajni i przystojni i jeszcze przejmują się tymi maluczkimi. Nigdy mi nie dokuczał ponieważ lubiłem grać w Dungeons & Dragons podczas przerwy, z powodu bycia chudym czy nielubianym. Pamiętam chwilę, kiedy po raz pierwszy wycisnąłem na ławce ciężar większy od własnej masy ciała. Cieszył się z tego bardziej niż ja. Tak samo, kiedy jakimś cudem powaliłem go na ziemię grając w football. Straciliśmy kolejną dobrą osobę w wyniku samobójstwa. Wiem, że mogłem to być ja, gdyby w odpowiednim czasie nie zajął się mną pewien zajebisty koleś. Nie był on nikim znanym, nie był aktorem, muzykiem, ani celebrytą. Nie usłyszysz o jego śmierci w żadnych mediach. Ale warto wspomnieć o takich ludziach, którzy czynili ten świat odrobinę lepszym."
Niewiarygodny skok Kamila Stocha! – 251,5 metra to zarazem rekord Polski, jak i Planicy!

Podziękowania

Podziękowania –  Jacek RakowieckiW imieniu własnym, bliższej i dalszej rodziny, a także -mam nadzieję - większości przyjaciół i znajomychchciałbym na ręce Pana Jarosława Kaczyńskiegozłożyć najserdeczniejsze podziękowania za wkładpartii Prawo i Sprawiedliwość w tegoroczny,rekordowy, wynik zbiórki pieniężnej na WielkąOrkiestrę Świątecznej Pomocy. Bez ogromnegozaangażowania i wkładu Pana Prezesa, a takżedziesiątków działaczy Pańskiej partii nie byłoby tomożliwe. Spośród wielu zasłużonych, pozwolę sobiewymienić przynajmniej posła Piętę, posłankęPawłowicz i ministra Macierewicza, przepraszajączarazem, że nie mogę z racji na miejsce uczcićwszystkich innych, którzy stawali na głowie, by samWOŚP i udział w jego akcji ośmieszyć, opluć,wyszydzić czy skompromitować.Wykonaliście Państwo, pod światłym kierunkiem PanaPrezesa Kaczyńskiego, kawał dobrej roboty, którejsuweren, ojczyzna i ja osobiście nigdy Państwu niezapomnimy. Jeśli więc przy tej okazji możemyskierować do Państwa jeszcze jedną prośbę, tobrzmiałby ona: nie ustawajcie w samozaorywaniu się.W ramach naszych skromnych środków obiecujemy,że Wam w tym pomożemy ile sił starczy!

Wierszyk, który jest zarazem apelem do każdego zapracowanego taty:

 –
"Nic" – Najczęstszy i zarazem najpoważniejszy problemw związkach
Prosty i genialny zarazem list radnego do wojewody w sprawie problemów z TVP –

18 zabawnych, a zarazem prawdziwych różnic między kobietami i mężczyznami. Ciężko się nie zgodzić! (19 obrazków)

"Staram się celebrować dany mi czas. Każdy przeżyty dzień jest dla mnie zwycięstwem. Choroba nauczyła mnie, aby nie planować i starać się skupić na najbliższym czasie. – U zdrowych osób dni zlewają się w jedno. Ja muszę się cieszyć z tego co mam - jakby to był pierwszy i zarazem ostatni dzień mojego życia." - Jacek Gaworski
Cmentarz Komunalny w Kaliszu z lotu ptaka – Smutny, a zarazem piękny widok

Pewien młody tata, a zarazem syn kochającej matki stworzył to piękne przesłanie skierowane do wszystkich rodziców:

 –
Za najlepszy autobus miejski roku 2017 został uznany polski Solaris Urbino 12 electric. Pojazd pokonał cztery inne propozycje. – Wręczenie statuetki „Bus of the Year” ma się odbyć na prestiżowych targach IAA w Hanowerze we wrześniu tego roku, a tytuł będzie obowiązywać przez cały kolejny rok. To pierwsze wyróżnienie dla producenta z Polski, a zarazem pierwsza nagroda dla pojazdu elektrycznego.
We wtorek mieszkańcy stanu Kolorado mogli podziwiać niesamowity widok. Za sprawą ogromnych kul gradowych – Widoczne na zdjęciu białe smugi na szarym niebie objawiły się mieszkańcom stanu Kolorado we wtorek. Powstały, ponieważ przez sunące po niebie burzowe chmury przebiły się promienie słoneczne. Odbijały się one od kul gradowych, a także od padającego deszczu.To piękne i zarazem niebezpieczne zjawisko miało miejsce w okolicach miasta Colorado Springs. Kule lodu, które tam spadły, miały nieco ponad 3 cm średnicy