Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 300 takich demotywatorów

 –
Kobieta każdego dnia mijała tego bezdomnego i za każdym razem widziała go czytającego coś. W końcu nie wytrzymała i sprawdziła co on czyta i była w szoku – Czytelniczka jednego z portali internetowych każdego dnia, jadąc rowerem do pracy, mijała pewnego bezdomnego. Dziwiła się, że za każdym razem, gdy go widzi, ten jest pogrążony w lekturze. W końcu nie wytrzymała i zapytała mężczyznę, co tak wnikliwie studiuje.– Tak mnie to zaciekawiło, że w końcu podjechałam i pytam: Panie, co Pan tam tak czyta? – mówi Karina. Okazało się, że bezdomny mężczyzna zawzięcie uczy się angielskiego. Dlaczego? – W dzisiejszych czasach, angielski wypada znać – odpowiedział. W rozmowie dodał, że nie zadaje się z innymi bezdomnymi, bo uważa to za stratę czasu. – Większość pije i nic nie robi – stwierdził.Zaraz po tym, bezdomny zaproponował naszej czytelniczce, aby resztę rozmowy przeprowadzić w języku angielskim, bo zwyczajnie nie ma z kim ćwiczyć. – Zaproponował mi też regularne, codzienne pogaduszki w drodze do pracy, aby mógł w ten sposób trenować to, czego się ostatnio nauczył – mówi mieszkanka Warszawy.Bezdomny pokazał również książkę z której korzysta. – Zapytał, czy znam ten słownik i polecił, abym sobie taki kupiła – wspomina Karina. Jego egzemplarz był już mocno wyeksploatowany, pełen odręcznych notatek.Mężczyzna nie mówił o sobie zbyt wiele. Między słowami wspomniał tylko, że jest poetą. – To dla mnie fascynujące, że człowiek, którego codziennie mijają setki ludzi i niczego się po nim nie spodziewają, ma w sobie tyle siły i determinacji, której wielu innym tak często brakuje – mówi Karina.Ta historia pokazuje, że ludzie bezdomni są nie tylko bardzo różni, ale też nie zasługują na to, jak bywają traktowani przez społeczeństwo. Bezdomność jest zjawiskiem, które może spotkać każdego – z dnia na dzień. A za każdą z osób, które to spotkało, stoi inna, często niezwykła historia
Pewne małżeństwo przez całe życie trzymało w domu czarną skrzynię, którą mieli otworzyć, kiedy ich związek zawiśnie na włosku. Kiedy po wielu latach to zrobili, byli w szoku... – Córka przyszła do ojca i zapytała:Tato, jesteście z mamą już 40 lat razem. Jak to robicie, że udaje się wam być takim zgodnym i kochającym małżeństwem?Ojciec odpowiedział:Wiele lat temu, kiedy byliśmy tuż po ślubie, ciągle się z twoją mamą kłóciliśmy.  Wtedy przyszła nas odwiedzić ciocia Basia i dała nam tajemnicze, czarne pudełko. Powiedziała, że kiedy między nami będzie naprawdę bardzo źle, mamy je otworzyć.Przez kolejne lata, jak tylko zaczynaliśmy się kłócić, przypominaliśmy sobie o tym pudełku i natychmiast staraliśmy się pogodzić. Ono było dla nas ostatecznością, oboje bardzo baliśmy się tego, co może się tam znajdować.Po 7 latach pokłóciliśmy się naprawdę mocno. Twoja mama płakała, a ja z niemocy uderzyłem pięściami w szafę. Wydawało się, że już nic nam nie pomoże. Spojrzeliśmy na siebie, wiedzieliśmy, że to moment, aby otworzyć czarne pudełko.Okazało się, że pudełko było puste. Momentalnie oboje zaczęliśmy się śmiać. Tego dnia zdaliśmy sobie sprawę, że nigdy nie potrzebowaliśmy żadnego pudełka. Te 7 lat dogadywaliśmy się ze sobą, bo po prostu bardzo się staraliśmy. Bo dojrzała miłość nie polega na tym, żeby się ze sobą nie kłócić. Dojrzała miłość polega na tym, aby nauczyć się godzić
To co, sprawimy dziecku radość? – Link do strony w źródle Mój syn Sebastian zrobił stronę internetową. Miał zadanie domowe z muzyki: zrobić album o Chopinie. Ani go to nie interesowało a efekt pracy i tak, po uzyskaniu oceny, wylądowałby w koszu. Namówiłem go na zrobienie strony www i zapalił się do tego pomysłu. Siedział godzinami i przeglądał wikipedie i inne strony w poszukiwaniu ciekawostek o Fryderyku Chopinie. Oprócz nowej życiowej umiejętności robienia stron chciałem Sebkowi pokazać, że w życiu, jak się napracujesz i zrobisz coś cennego, to nie ląduje to w koszu. Dobra praca przekłada się na realne korzyści dla innych ludzi, i że to daje dużo satysfakcji. Nieważne czy jesteś kierowcą autobusu, inżynierem łożysk kulkowych czy programistą aplikacji dla pasażerów. Wczoraj pokazałem mu, że po tygodniu na jego stronę weszło 10 osób. Chwytał się za głowę i był w szoku, że jego praca zainteresowała i zatrzymała na chwilę, tę garstkę osób.Chciałbym Cię prosić o 2 rzeczy. Odwiedź jego stronę, a jeśli Ci się spodoba zaproś na nią swoich znajomych.
Saul Vazquez zrobił zdjęcie z miejsca wypadku, w wyniku którego ucierpiał motocyklista. Kiedy wstawił zdjęcie do internetu, doznał szoku. Też to widzisz? – Niestety, 74-letni motocyklista nie przeżył, jego obrażenia były zbyt poważne. Saul dowiedział się tego, ponieważ po publikacji zdjęcia odezwała się do niego córka zmarłego, Tammy Silberberg. Tammy powiedziała, że jej ojciec był bardzo rodzinnym człowiekiem i nie zdziwiłaby się, gdyby przed śmiercią jego dusza chciała się pożegnać ze wszystkimi bliskimi...

Szokujące wyznanie pielęgniarki, które opowiada o tym, co dzieje się z dziećmi, które przeżyły aborcję

 –  Pracowałam od 23 do 7 rano, a kiedy zakończyła swoje obowiązki, poszłam pomóc przy noworodkach. Pewnej nocy w jednej gondoli wystawionej przed salą noworodków zauważyłam dziecko. Wydawać by się mogło, że wszystko z nim w porządku, biorąc pod uwagę fakt, że płacze. Gdy zajrzałam do środka, wszystko się wyjaśniło – to było dziecko z aborcji. Poparzone. Ogromnie cierpiało. Pielęgniarka Malloy opisuje dokładnie to, jak wyglądała dziewczynka. Wyglądała tak, jakby była poparzona wrzątkiem… A lekarze i inne pielęgniarki zamiast jej pomóc i łagodzić ból i cierpienie, odłożyli ją jak niepotrzebną rzecz. Nikt nawet jej nie przykrył… W tym momencie zaczęłam się wstydzić, że jestem pielęgniarką. Trudno uwierzyć, że do czegoś takiego może dojść w nowoczesnych szpitalach. Myślałam, że to miejsce, w którym się leczy chorych, a nie ich po prostu brutalnie zabija… Pielęgniarka poprosiła inne pielęgniarki o to, aby podzieliły się tym, jak w innych szpitalach wyglądają podobne sytuacje. Była w ogromnym szoku, gdy zaczęła słuchać ich historii. Zamiast pozostawiać dziecko po aborcji samo sobie uciekają się do innych środków. Gwarantują, że dziecko umrze szybko – wkładają maleństwo do wiadra i nakładają na nie pokrywkę. Śmierć przez uduszenie! Aborcja przy użyciu roztworu soli w rzeczywistości to bardzo brutalna procedura. Polega ona na tym, że wstrzykuje się hipertoniczny roztwór soli, który zostaje połknięty przez dziecko. Wówczas wypalane są jego płuca i skóra. W męczarniach umiera kilka godzin później. Wtedy matka ‚rodzi’ szczątki. W jeszcze innym przypadku wstrzykuje się truciznę do serca dziecka. Dzieci, które przeżyły aborcję mają twarz i imię. Poznajcie Giannę Jessen. Jest jedną z tych nielicznych osób, które przeżyły aborcję i w tym momencie działają w ochronie życia. Przeżyła dzięki pracownikom służby zdrowia, u których w ostatniej chwili włączyła się empatia i chęć pomocy bezbronnemu dziecku. Co chwilę w medycznym świecie słyszy się wzruszające historie, które wywołują ciarki na ciele. Jedna z pielęgniarek powiedziała, że była świadkiem aborcji, która zmieniła jej sposób postrzegania tej pracy. Kobieta, która dokonała aborcji miała nie wiedzieć o tym, że jest w ciąży, a przechodziła chemioterapię z powodu raka. Lekarze zapewniali ją, że dziecko, jeśli w ogóle się urodzi, będzie zdeformowane i bardzo chore. Dlatego też zdecydowano się na aborcję. Gdy pielęgniarka zobaczyła chłopca, nie mogła uwierzyć własnym oczom, bo patrzyła na zdrowe dziecko, które dobrze i równo oddycha i nie ma żadnych deformacji. Aborcja miała być dokonana w 23. tygodniu ciąży, ale gdy pielęgniarka zauważyła chłopczyka, zaczęła podejrzewać, że coś się nie zgadza, ponieważ waży dwa razy więcej niż dzieci z aborcji w jego wieku. Gdy do sali wszedł lekarz, pielęgniarka zwróciła uwagę na bardzo dobry stan zdrowia dziecka. Wtedy usłyszała: „To była aborcja. Świadomie podjęta decyzja. Nie mamy prawa się wtrącać”
Źródło: popularne.pl/aborcje

Zostawił żonę, ponieważ o siebie nie dbała i przestała go pociągać. Gdy po roku spotkał ją na ulicy był w szoku! Jego przesłanie daje do myślenia:

Jego przesłanie daje do myślenia: – "Dokładnie rok temu odszedłem od mojej żony. Zostawiłem ją dla młodszej, ładniejszej i zgrabniejszej. Moja żona niestety była grubsza, jej ciało nie było już tak jędrne, miała cellulit, rozstępy i wiszący brzuch. Nie zwracała także uwagi na uczesanie i makijaż. Nawet nie malowała ust pomadką. Zamiast tego wszystkiego biegała w powyciąganych dresach i luźnych bluzkach. Nie miała pomalowanych paznokci i nie goliła nawet nóg. Rzadko nosiła stanik, przez co jej piersi stawały się zwiotczałe. Nie wspomnę już o jej zarośniętych brwiach… to był koszmar. Długo można pisać, ale generalnie chodziło o to, że nie czułem już do niej pociągu. Nie zwracałem na nią uwagi i nie pamiętałem już kobiety, w której się zakochałem.Dziś, dokładnie rok po tym, jak odszedłem, spotkałem moją byłą żonę. Nie mogłem uwierzyć, ale wyglądała cudownie. Piękna, zadbana, schludnie ubrana, bez nadwagi i z seksownym ciałem. Ładnie uczesane włosy opadały jej na ramiona. Usta podkreślone czerwoną pomadką. Sukienka, podkreślała jej talię. Nie wyglądała jak matka 3 dzieci, ale po dłuższej chwili zastanowienia dochodziło do mnie, że to jest matka i na dodatek naszych dzieci… I siedzę teraz, rozmyślając, dlaczego tak źle wyglądała w naszym małżeństwie. Nie chciałem się sam przed sobą do tego przyznać, ale to, jak wyglądała moja żona zależało też ode mnie. Nie miała czasu na siłownię, bo była cały czas w domu z dziećmi. Nie miała czasu na codziennie balsamowanie, modelowanie włosów czy makijaż. A jeśli już miała wolną chwilę, to inwestowała ten czas we mnie lub dzieci, zapominając o tym, że sama jest ważna w tym wszystkim. Czemu nie nosiła stanika? W pośpiechu, gdy karmi się dwójkę dzieci, na pewno było jej tak wygodniej. I po tym wszystkim jeszcze gotowała, sprzątała, prasowała i uśmiechała się do nas. Wydawało się, że jest szczęśliwa, mimo że miała tyle na głowie. Jej życie było idealne, a ja nie potrafiłem tego docenić… Dziś chcę powiedzieć jedno. Wiem, co to znaczy mieć prawdziwą kobietę w domu. Pozwoliłem jej odejść. Zniszczyłem życie sobie i straciłem osobę, która była moim największym szczęściem. Zamieniłem prawdziwe piękno na to powierzchniowe i złudne. Ale to była dla mnie lekcja, której nigdy nie zapomnę i będzie mi towarzyszyć przez całe życie. I jak widać spotkała kogoś, kto pomógł jej w obowiązkach i moja była żona znalazła czas, aby o siebie zadbać. Znalazła kogoś, kto jest dla niej partnerem, a nie traktuje jej jak służącą.Zrozumiałem to zdecydowanie za późno, ale wierzę, że przeczyta to ktoś w podobnej sytuacji i będzie wiedział już, jak się zachować…"

15 zadziwiających faktów, których prawdopodobnie nie wiedziałeś o McDonald’s Będziesz w szoku! (16 obrazków)

W witrynie sklepu zobaczyła ślubne zdjęcie mamy, a gdy weszła do środka, doznała jeszcze większego szoku! – Kobieta nie planowała wchodzić do sklepu z antykami, ale szybko zmieniła zdanie, gdy podczas spaceru zobaczyła w witrynie zdjęcie, które ją poruszyło i stanęła jak wryta. Odkryła, że na fotografii jest jej mama w dniu ślubu. Od razu weszła do środka, aby dowiedzieć się skąd w tym miejscu w ogóle znalazła się ta pamiątka. W środku doznała jeszcze większego szoku.Nie widziała tego cennego dla niej zdjęcia od ponad dekady, gdy jej rodzina nie uregulowała płatności za przechowywanie rzeczy w jednym z boksów, gdzie można umieszczać osobiste rzeczy. Po upływie wyznaczonego czasu zawartość została zlicytowana – w tym zdjęcie i coś jeszcze równie ważnego dla kobiety…Gdy weszła do sklepu, od razu powiedziała, że chce kupić tę konkretną fotografię – niezależnie od tego ile będzie kosztować. Dopiero po chwili zobaczyła w rogu… suknię ślubną swojej mamy owiniętą w gazety z dnia 22 czerwca 1948 roku. Była wstrząśnięta, poruszona i aż krzyknęła!Zapytała , czy może kupić fotografię i sukienkę ślubną. Wyjaśniła, że jest córką kobiety ze zdjęcia i bardzo zależałoby jej na tym, aby pamiątka wróciła do rodziny.Ci dobrzy ludzie nie chcieli ode mnie nawet centa! Powiedzieli, że źle by się czuli, gdyby wzięli ode mnie pieniądze. Kobieta nie mogła uwierzyć w swoje szczęście.Okazuje się, że są ludzie dla których są rzeczy ważniejsze niż pieniądze
Pewien stolarz po wielu latach pracy postanowił przejść na emeryturę. Poinformował szefa o swoim planie porzucenia życia zawodowego i skupienia się na rodzinie – Szef ubolewał nad tym, że straci tak dobrego pracownika i poprosił mężczyznę o wykonanie ostatniego zlecenia. Stolarz zgodził się wykończyć ostatni dom w swojej karierze.Z czasem wyszło na jaw, że nie wkładał w ten projekt całego serca. Korzystał z materiałów słabej jakości, nie przykładał się i nie dbał o dokładność. Był to przykry sposób uwieńczenia udanej kariery.Kiedy stolarz zakończył prace nad domem spotkał się z przełożonym, żeby ten mógł odebrać projekt. Po obowiązkowym obchodzie budynku niespodziewanie wręczył pracownikowi klucze.- To Twój dom. - powiedział - mój prezent dla Ciebie na koniec owocnej współpracy.Stolarz był w szoku. Gdy w końcu dotarło do niego, co się wydarzyło, posmutniał. Jeśli wiedziałby wcześniej, że wykańcza własny dom zrobiłby wszystko inaczej i przede wszystkim dokładnie.Tak właśnie jest z nami samymi. Budujemy własne życie każdego dnia, często nie przykładając się do tego. Po pewnym czasie zdajemy sobie sprawę, że musimy żyć w metaforycznym domu, który zbudowaliśmy. Jeśli moglibyśmy cofnąć czas, zrobilibyśmy to zupełnie inaczej
Internauci w szoku!Rosjanin pokazał w sieci swoje najnowsze "dzieło"Mężczyzna ozdobił... KOTA! – Rosyjski artysta tatuaży, Aleksandr z Jekaterynburga ostatnimi czasy przyjmuje wiele słów krytyki. Jednym z jego klientów był nie człowiek, a kot.Mężczyzna nazwał bezwłosego sfinksa Demon. Odurzył go lekami przeciwbólowymi i wykonał sporej wielkości obraz na ciele.Wytatuował bezbronnemu kotu kobietę palącą papierosa i kilka innych wzorów z gangsterskim motywem
 –  NFZ #przychodniaDzień dobry. na kiedy mogę się zarejestrować?U nas nie ma rejestrowania. przychodzi Pan i jest Pan przyjęty.Super. poproszę.Niestety. przyszed Pan za późno. proszę przyjść może jutro.Dlaczego za późno. skoro jest rano? Tzn. nie da się nic zrobić?Noo... mógł Pan zadzwonić wcześniej i się dowiedzieć.Wykonałam w ciągu tygodnia ponad 60 połączeń, nikt tu nie odbiera.Bo u nas to trzeba przyjść się zapytać.No to przychodzę.A mógł Pan zadzwonić!korytarzKomuś : Państwa udalo się dodzwonić?wszyscy idą że nikt nie odbiera a mamy XXVw.. ale wstaje starsza Pani]Ja. mi się udalo...[pacjenci w szoku]zarejestrowała się Pani teieionicznie?Nie. dodzwoniiam się po godzinach pracy. ktoś odebrał i powiedział. żebymprzyszla.
Chyba wszyscy znamy Astrid Lindgren. Słynna pisarka i autorka "Dzieci z Bullerbyn" była wielką przeciwniczką kar cielesnych u dzieci. W tym liście napisała dlaczego: – "Tak długo, jak my, ludzie żyjemy na tej planecie, wywoływaliśmy przemoc i wojny, a pokój był bardzo kruchy, w czasie ciągłego zagrożenia. Czy to nie czas, by zadać sobie pytanie, czy jest jakiś błąd w ludzkiej kondycji, który nieustannie napędza nas do przemocy? Wszyscy pragną spokoju, więc może czas zmienić wszystko, nim będzie za późno?Uważam, że powinniśmy zacząć od dzieci. Dzieci z czasem przejmą panowanie nad naszym światem, jeśli coś jeszcze z niego zostanie. Oni są tymi, którzy będą podejmować decyzje o pokoju i wojnie oraz o tworzonym społeczeństwie. Decydują czy wolą społeczeństwo, w którym przemoc rośnie czy wolą, gdy ludzie żyją w pokoju i braterstwie.Pamiętam, jak byłam w szoku, gdy zrozumiałam, że osoby decydujące o losach naszych krajów są normalnymi ludźmi, nie są natchnieni najwyższymi zdolnościami i przenikliwością przez Boga, ale mają swoje słabości, takie jak ja. Jednak mieli moc, by dokonywać najbardziej doniosłych czynów, mogli jednym kaprysem wszystko. Jest tylko jeden wniosek, los świata został ustalony przez poszczególnych ludzi. Zatem dlaczego nie wszystko jest dobre i rozsądne? Dlaczego tak wielu ludzi nie chciało nic, poza przemocą i władzą? Czy zło jest wrodzone u niektórych osób? Dziecko, które jest otoczone dobrem i miłością kocha swoich rodziców i uczy się kochającej postawy wobec całego świata. Pragnę przytoczyć wszystkim, którzy uważają, że rygor i przemoc jest rozwiązaniem, pewną historię, która opowiedziała mi starsza pani. Była matką w czasach, kiedy uważano, że okazywanie uczuć dzieciom je zepsuje, pewnego dnia zdecydowała, że jej syn był niegrzeczny i wymierzy mu karę. Kazała mu iść i poszukać koło domu i poszukać giętki kij, którym wymierzy mu karę. Chłopiec zapłakany wrócił po chwili, nie mógł znaleźć żadnego kija i przyniósł kamień. Stwierdził, że mama może w niego rzucić kamieniem. Kobieta sama się rozpłakała, bo zrozumiała, że jej syn nie widział kary, ale tylko ból i przemoc. I to z rąk najbliższej osoby. Kobieta położyła kamień w widocznym miejscu w domu, by zawsze pamiętać, że przemoc nie jest rozwiązaniem. Czy pozbycie się przemocy wobec dzieci stworzy nowy rodzaj człowieka, który będzie umiał żyć w pokoju? Tylko autorzy książek mogą być tak naiwni, że wierzą w coś takiego. Wiem doskonale, że byłoby to utopią. Istnieje jeszcze wiele rzeczy, które nasz biedny, chory świat musi zmienić, by osiągnął pokój. Teraz wojna nie szaleje na świecie, ale nadal jest na min wiele ucisku i przemocy, na który patrzą nasze dzieci. Kiedy widzą to na co dzień, przyjmują, że jest to naturalny stan rzeczy. Jedyne co możemy robić to pokazywać, że tak nie jest, zacząć od własnych domów. Być może dobrym pomysłem jest, by każdy z nas miał taki kamień w domu i pamiętał, że dziecko trzeba wychować, ale nigdy przemocą
Każdemu zdarza się pomyłka –  Wsiada Rosjanin do pociągu relacjiParyż-Bruksela.Wszystkie miejsca są zajęte, a jedno zpodwójnych siedzeń zajmuje francuskagospodyni z małym pieskiem.Rosjanin pyta:- Madamme, nie mogłaby pani wziąć swojegopieska na ręce?- Wy, Rosjanie jesteście jak zwyklebezceremonialni. Moja Fifi jest zmęczona.Niech sobie pan poszuka wolnego miejsca winnym wagonie!Rosjanin idzie szukać innego miejsca, ale nieznalazł. Wraca i mówi:- Madamme, jestem bardzo zmęczony,chciałbym usiąść. Niech pani weźmieswojego psa na ręce.Francuzka rozeźlona krzyczy:- Wy, Ruscy, jesteście gruboskórni inieokrzesani! W Europie ludzie się tak niezachowują. To jest nie do pomyślenia!Rosjanin nie wytrzymał.Błyskawicznie chwycił suczkę i wyrzucił jąprzez okno, a sam usiadł sobie wygodnie.Francuzka jest w szoku: przeklina, wrzeszczy,w rozpaczy wyrywa sobie włosy z głowy.Wówczas zabiera głos siedzący obok Anglik:- Wy Rosjanie wszystko robicie nie tak jaktrzeba. Podczas obiadu trzymacie nóż wlewej ręce, samochody jeżdżą u was poprawej stronie, a teraz pan wyrzucił przezokno nie tą sukę co trzeba.

Ach, to były czasy!

Ach, to były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80-90 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Matka 5-miesięcznej dziewczynki nie mogła zrozumieć czemu pewnego dnia jej córka bardzo długo płakała – Gdy wraz z mężem chcieli zmienić małej pieluchę okazało się, że jest na niej krew. Dopiero po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że przyczyną ran na pupie dziecka okazał się kawałek ostrego metalu, który był wpleciony w pieluszkę. Wściekli rodzice teraz ostrzegają innych, żeby zawsze dokładnie sprawdzali rzeczy, które mają styczność z ciałem dziecka

Ta Rosjanka ma twarz anioła, ale kiedy zobaczyłem jak wygląda jej ciało byłem w szoku! (9 obrazków)

Mieszkańcy białostockiego osiedla Dziesięciny są w głębokim szoku po tym, jak policja odnalazła na zapleczu publicznej biblioteki spory arsenał siekier, toporów, tasaków, maczet, kastetów, pałek i innych przedmiotów wykorzystywanych w lokalnych porachunka – Mieszkańcy są w szoku - bo jak powtarzają, nie mieli pojęcia, że na ich osiedlu jest publiczna biblioteka
Mężczyzna kupił sobie nowe auto, ale bardzo bał się o to, że szybko ktoś mu je ukradnie. Wpadł na pomysł zamaskowania BMW w taki sposób. On wie, że auto jest nowe, a inni... są w szoku widząc stan auta –

Jetem w szoku po tym co zobaczyłem. Rosyjskie szpitale to prawdziwe piekło (32 obrazki)