Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 367 takich demotywatorów

Tak to właśnie widzę –  witamy uchodźców z lasu
Tak, wszyscy czegoś szukamy. Podobnie jak grzybiarze – Jedni  idą do lasu i wracają z koszykiem pełnym skarbów. Ale są i tacy, którzy idą i nie znajdują nic, zostawiając po sobie tylko bałagan...
Chciał zgwałcić 6-letnią dziewczynkę. Pitbull odgryzł mu genitalia! – Na oddział intensywnej terapii tureckiego szpitala, trafił pedofil, tuż po tym, jak próbował zgwałcić 6-letnią dziewczynkę. W jej obronię stanął pies, który odgryzł mężczyźnie genitalia.Pewnej pięknej, słonecznej niedzieli,  37-latek przyglądał się dzieciom bawiącym się na placu zabaw. Wyczekiwał chwili, gdy mała dziewczynka zostanie na nim całkiem sama. Gdy tak się stało, podszedł do niej i zaczął przekonywać ją, by wraz z nim udała się do domu. Twierdził, że jej mama musiała zostać dłużej w pracy i poprosiła go o odwiezienie córki.Mężczyźnie udało się zaprowadzić dziewczynkę do pobliskiego lasu, gdzie zamierzał ją zgwałcić. Na szczęście był z nią jej ukochany obrońca – pies rasy pitbull.Czworonożny towarzysz dziewczynki nie wahał się ani chwili i gdy tylko zorientował się, że jego podopieczna jest w niebezpieczeństwie, rzucił się na napastnika. Ponieważ ten miał już spuszczone spodnie, pies dosłownie odgryzł mu genitalia! Po chwili, pozbawiony członka zboczeniec leżał w kałuży krwi…
Mieszkaniec Ostrowa będąc na spacerze z psem, znalazł karton po wentylatorze, w którym znajdowały się małe kotki – Ktoś po prostu wyrzucił je do lasu przy Nowej Krępie. Pomijając fakt, że pozostawienie ich w kartonie, robiąc im jedynie dziurki powodowało pozostawienie ich na pewną śmierć (nie miały dostępu do wody i jedzenia, a dla jakiegoś drapieżnika rozszarpanie kartonu nie było żadnym problemem), ale sam fakt wyrzucenia ich do lasu jest nieludzki. Kociaki obecnie przebywają w domu znalazcy i dochodzą do siebie. Zostały wykąpane i zaczęły pomału jeść i pić. Na szczęście zwierzęta mają wielu obrońców w internecie. Dlatego internauci dotarli do ogłoszenia OLX, które przed paroma dniami zostało zamieszczone z identycznymi kotami. Na ogłoszeniu widniał numer do prawdopodobnej właścicielki kotów Za darmo kotki Witam serdecznie. Mam do oddania 3 małe kotki w dobre ręce. Kotki potrafią już same jeść. Pozdrawiam :)
Niemcy - Park Narodowy Lasu Bawarskiego – Jego też ekolodzy bronili przed interwencją
 –  Możesz sobie zadupczyć, ale nie zaśmiecaj lasu!
Co każdy mężczyzna musi zrobić w swoim życiu: – Rozebrać swój pierwszy samochód na sztuki,wyciąć kwiatki z firanek mamusi,okno wybić, chomika udusić,kogoś przestraszyć - do krzyku zmusić,kumplowi przywalić, browar obalić,po ryju zebrać, pół lasu spalić,zakochać się i kosza dostać,spróbować znowu i mężem zostać,zasadzić drzewo i spłodzić syna,uwalić się z żalu, że wyszła dziewczyna,urwać film i rzygać pół nocy,przeżyć gorycz seksualnej niemocy,od ludzi dowiedzieć się, że żona go zdradza,że dobry przyjaciel jej teraz wsadza,gocha ze złości na ścianie rozmazać,a żonie z domu spie*dzielać kazać,i po tych przeżyciach dość traumatycznych,stronić od związków monogamicznych
Życie na gospodarcepotrafi zaskoczyć –  Przychodzi chłop do weterynarza:- Doktorze, świnie nie chcą żreć!- Cóż, musi je pan wziąć do lasu i przelecieć, to dobrze na niewpływa.Chłop zrobił, jak mu lekarz kazał, zapakował świnie do Żuka,wywiózł do lasu i po kolei przeleciał. Nie pomogło.- Panie doktorze, dalej nie chcą żreć.- Musi pan je zabrać w nocy.Jak powiedział lekarz, tak chłop zrobił. Zapakował świnie do Żuka,wywiózł nocą do lasu i przeleciał po kolei. Wrócił zmęczony nadranem i położył się spać. Za godzinę budzi go przerażona baba.- Wstawaj, stary! Wstawaj!-Co?- Świnie!-Żrą?- Nie! Siedzą w Żuku i trąbią.
Z dziennika partyzanta: – Poniedziałek: Goniliśmy Niemców po lesie.Wtorek: Niemcy nas gonili po lesie.Środa: Goniliśmy Niemców po lesie.Czwartek: Niemcy nas gonili po lesie.Piątek: Goniliśmy Niemców po lesie.Sobota: Niemcy nas gonili po lesie.Niedziela: Gajowy nas wypierdolił z lasu
Australijczyk Frederick Tomlinson natknął się na stertę śmieci porzuconą w jednym lasów stanu Queensland. Wśród stosu kartonów było akwarium, dziecięce książki i… dowód osobisty – Okazało się że należy do właściciela śmieci, który zdecydował się zaoszczędzić na ich legalnym wywozie.  Oburzony Frederick postanowił zwrócić właścicielowi zagubiony dowód wraz z całym załącznikiem.Śmieci było mnóstwo, większość rozrzucona, co utrudniło i wydłużyło proces ponownego ich zbierania. Po załadowaniu po brzegi śmieciami pickupa, Frederick zdał sobie sprawę, że nie da rady przewieźć wszystkiego za jednym razem. Na całe szczęście w transporcie pomógł mu inny mieszkaniec, również niezadowolony zaśmieceniem lasu.Stanowcza reakcja Australijczyka spotkała się z dużym wsparciem ze strony internautów, którzy podziwiają go za wzięcie sprawy w swoje ręce.
90-letni mieszkaniec podopoczyńskiej gminy Drzewica mieszkał samotnie, towarzystwa dotrzymywał mu kundelek o imieniu Murzyn.Dzięki psu ratownicy dotarli do mężczyzny, gdy ten zabłądził w lesie – We wtorek wieczorem bliscy poinformowali policję, że 90-latka nie ma w domu. Świadkowie mówili, że mężczyzna wyjechał rowerem w stronę lasu około godz. 15. Wszystko wskazywało, że zabłądził. Policjanci i strażacy oraz leśniczy z nadleśnictwa Opoczno ruszyli na poszukiwania starszego pana.- Córka i wnuczka zauważyły, że w obejściu nie ma Murzyna. Zaczęły nawoływać zwierzę po imieniu - mówi starszy inspektor Barbara Stępień, rzeczniczka opoczyńskich policjantów. - Po kilkunastu minutach zobaczyły przybiegającego w ich kierunku czworonoga.Pies, który jak się okazało spędził z mężczyzną całą noc w lesie zaprowadził rodzinę w miejsce gdzie przebywał zaginiony
Facet opisał pożegnanie ze swoim najlepszym przyjacielem. Sam się popłakałem gdy to czytałem... – "We wrześniu, u mojego owczarka tylne łapy zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Każdy spacer z nim był coraz trudniejszy, ale wiedzieliśmy, że musi się trochę poruszać. Jego zawzięcie było godne podziwu, gdy pomimo braku sił, wspinał się po schodach, próbował cieszyć każdym postawionym krokiem, mimo że widać było, że sprawia mu to bólGdy byłem z nim na spacerze ludzie pytali mnie o to, co się z nim stało i dlaczego ma problemy z poruszaniem się. Widać było, że z każdym miesiącem coraz trudniej było mu chodzić. W listopadzie całkowicie przestał chodzić, ale wierzyłem, że pomimo takiego zachowania i braku apetytu, nie umrze. Nie dopuszczałem do siebie innej myśli...Wiedziałem, że cierpi, ale nie chciałem jego śmierci, mimo że nadal nie miał apetytu, nie jadł. 20 grudnia było już bardzo źle... z ciężkim sercem zadzwoniłem do weterynarza, nie mogłem dłużej patrzeć na to jak się męczy. Lekarz obiecał przyjść do nas po pracy. Zdając sobie sprawę, że zimą wcześniej robi się ciemno, wziąłem szpadel i poszedłem do lasu (mieszkam w prywatnym domu w jego pobliżu).  W zamrożonej ziemi trudno było wykopać dół, lecz starałem się zrobić go tak głęboki, jak to tylko możliwe. W końcu wróciłem do psa i spędziłem z nim cały dzień. Weterynarz wstrzyknął pierwszy zastrzyk nasenny. Staliśmy w milczeniu i patrzeliśmy jak nasz ukochany pies zasypia.Wciąż mam przed oczami to jak przyszedł do mnie kiedy byłem dzieckiem i te wszystkie 13 lat przez które mieszkał z nami, on był moim najbardziej lojalnym przyjacielem. Zaniosłem go do wykopanego dołu. Lekarz zostawił mnie sam na sam z ciałem mojego psa. Miałem w oczach łzy. Nigdy nie widziałem go w takim stanie... Było jasne, że nie spał, wszystkie mięśnie były w końcu rozluźnione, nieściśnięte przez ból... Oczy nie reagowały na światło. Pochowałem go i siedziałem przy jego grobie przez dobre 2 godziny i wciąż myślałem o nim. Z jednej strony nie mogłem sobie wybaczyć,  ale z drugiej wiedziałem, że teraz on już się nie męczy i nie czuje bólu.Żegnaj, mój wierny przyjacielu,Kochałem cię i nigdy o tobie nie zapomnę!"

Ach, to były czasy!

Ach, to były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80-90 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Facet udawał tygrysa i biegał nago w okolicach Bogatyni! – Mieszkańcy okolic Bogatyni pasjonujący się nocnym życiem zwierząt założyli w pobliskich lasach fotopułapki - kamery w trybie nocnym, które miały zarejestrować dziką przyrodę. Właściciele aparatów nie spodziewali się jednak, że uchwycą na nagraniach... tygrysa syberyjskiego.Właściciel jednej z kamer zainstalowanych blisko granicy polsko-czeskiej zauważył na swoich nagraniach naprawdę niecodzienny widok. Nagi mężczyzna został ujęty na kilku klatkach - jak biegł na czworakach przez chaszcze. Zaniepokojony przyrodnik przekazał zdjęcia policji.Dzięki kontaktowi między funkcjonariuszami polskimi i czeskimi udało się wkrótce później zatrzymać 21-letniego Marka H, obywatela Czech. Mężczyzna został rozpoznany na nagraniu i trafił na komendę.W trakcie przesłuchania Marek H przyznał, że rzeczonej nocy zażył znaczną ilość LSD. W wyniku odurzenia - jak twierdzi - miał poczuć zew lasu, gdzie też się udał. Na miejscu wyobraził sobie, że jest tygrysem syberyjskim i musi upolować zwierzynę
Powyższy wpis został udostępniony przez prawie pół tysiąca osób,a zobaczyło go dużo więcej – Wpis jest nieprawdziwy – oskarża uczestników protestu nauczycielskiego o coś, co się nie zdarzyło. Polskiej flagi nie rzucono na stos kredy, to był tylko transparent ZNP kolorystycznie zbliżony do flagi.Związek Nauczycielstwa Polskiego na swoim profilu na Twitterze próbował prostować nieprawdziwą informację. O ile jednak komentarz Ziemkiewicza rozprzestrzeniał się jak pożar lasu, odpowiedź ZNP w tym samym czasie podały dalej dwie osoby. Dwie osoby!"Tak wygląda post-prawda w działaniu!
Pojechałem do lasu, który pamiętam z dzieciństwa... –
 –  Czy znacie jakieś ćwiczenia na zmniejszenie cipuliny?Nie mowie o pochwie tylko o wedżajnie ** utyłamsporo i moja pipcia juz pipci nie przypomina • • raczejjakąś bułkę poznańską •• Jak ubiorę sexy gacie tomam pizdę z lewej, pizdę z prawej a na środkuskrawek gaci zasłaniający rowek Vv Tylko reformyrolne zakrywajś wszystko ładnie. . Sex odbywamregularnie raz w miesiącu, więc takich cwiczen niepotrzebuje. Wkurwia mnie tez juz golenie tyluhektarów lasu. Pomysłów brak a dupa z przodu, dupaz tyłu mi sie nie podoba «
Najpierw prosi ''idź na grzyby'' – A teraz mam zakaz wstępu do lasu
Nie wywołuj wilka z lasu –
Idziesz sobie do lasu,a tam jakieś walenie –
Źródło: las w Argentynie