Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 357 takich demotywatorów

 –  tu kolejny trend: rodzice wchodzą z dzieckiemdo pokoju, stawiają przed nim telefon,włączają filtr z potworem i uciekają z pokoju,gasząc światło i zamykając drzwi.Niektóre dzieci wpadają w panikę,krzyk, płacz, biegną do drzwi,a rodzice je przytrzymują. Robiącpotem na ich przerażeniu zasięgi.
Wąż ukąsił 2-latkę, a ta... ugryzła jego – Jak czytamy na rmf24.pl do tej niebezpiecznej sytuacji doszło 10 sierpnia w wiosce Kantar (Turcja). Sąsiadów dziewczynki zaalarmował jej krzyk. Gdy przybiegli na miejsce, zobaczyli dziewczynkę ze śladem po ukąszeniu i 50-centymetrowym wężem w... buzi. Jak się okazało wąż nie był jadowity, ale nie przeżył odwetu 2-latki
Niemy krzykTwojej stygnącej, porannej kawy. –

"Toniemy po cichu..." Tym razem na poważnie. Warto chwilę poświęcić na ten tekst, może to uratować komuś życie

"Toniemy po cichu..." Tym razem na poważnie. Warto chwilę poświęcić na ten tekst, może to uratować komuś życie – Tonący nie wygląda jakby się topił.Kapitan wskoczył do wody w ubraniu, prosto z kabiny i zaczął płynąć sprintem w kierunku ofiary. Jako były ratownik skupił swój wzrok na ofierze, kiedy płynął prosto na ludzi, którzy pływali między plażą, a zakotwiczoną łódką. "On chyba myśli, że się topisz", powiedział mąż do żony. Wcześniej pryskali na siebie wodą, ona krzyczała, ale teraz już znieruchomieli stojąc po szyję w wodzie na piaskowej mieliźnie. „Przecież wszystko jest w porządku, co on wyprawia?", zapytała żona, nieco zirytowana. Mąż krzyknął „Wszystko w porządku!" machając do kapitana, żeby zawrócił, ale ten dalej twardo płynął w ich kierunku. „Z drogi!" krzyknął, gdy przepływał między nimi. Dokładnie trzy metry za ich plecami, topiła się ich dziewięcioletnia córeczka. Już bezpieczna w ramionach kapitana wybuchła płaczem, "Tatusiu!"W jaki sposób kapitan rozpoznał z trzydziestu metrów coś, czego nie zauważył ojciec z trzech? Tonięcie nie wiąże się z głośnym pluskiem i wołaniem o pomoc jak uważa większość ludzi. Kapitan przeszedł szkolenie jak rozpoznać tonącego, prowadzone przez ekspertów z wieloletnim doświadczeniem. Ojciec wiedział jak wygląda tonący z telewizji. Jeśli spędzasz czas na wodzie lub w jej pobliżu musisz mieć pewność, że ty i twoja załoga wiedzą na co zwrócić uwagę, gdy ktoś znajduje się w wodzie. Dziewczynka nie wydała z siebie najcichszego dźwięku kiedy tonęła. Jako były ratownik nie byłem zdziwiony, gdy usłyszałem tę historię. Ludzie toną w ciszy. Machanie rękami, pryskanie wodą i krzyk podczas takich dramatycznych chwil można zobaczyć tylko w telewizji. W realnym życiu to naprawdę rzadkość.Instinctive Drowning Response - jak określił to dr Francesco A. Pia, jest tym, co ludzie robią, by uniknąć utopienia się. To nie wygląda tak, jak sobie większość ludzi wyobraża. Nie ma rozbryzgiwania wody, machania rękami, krzyczenia i wołania o pomoc. Żeby lepiej sobie wyobrazić jak mało dramatycznie wygląda topienie się pomyśl nad tym: utonięcie jest na drugim miejscu jeśli chodzi o przyczynę wypadków śmiertelnych u dzieci poniżej 15 roku życia. Z 750 dzieci, które utopią się w przyszłym roku 375 utonie nie dalej niż 20 metrów od rodziców lub innych dorosłych. W dziesięciu procentach przypadków rodzic widzi tonące dziecko, ale nie zdaje sobie z tego sprawy! Dr Pia opracował listę wskazówek jak rozpoznać tonącego:Poza rzadkimi przypadkami ludzie, którzy toną, fizycznie nie są w stanie wołać o pomoc. Nasz układ oddechowy został stworzony do oddychania. Mowa pełni drugorzędną funkcję. Żeby coś powiedzieć proces oddychania musi przebiegać sprawnie i nie być niczym zakłócony.Usta tonących na przemian znajdują nad i pod poziomem lustra wody. Nie znajdują się ponad powierzchnią wystarczająco długo, by zrobić wydech, wdech i jeszcze krzyknąć po pomoc.Tonący oddychają bardzo szybko chcąc nabrać powietrza zanim znów znajdą się pod wodą. Nie są w stanie krzyczeć.Tonący nie potrafią machać rękami po pomoc. Odruchowo rozkładają ramiona i wykonują ruchy pozwalające utrzymać się na powierzchni, by móc oddychać.Tonący nie potrafią kontrolować ruchów rąk. Nie są w stanie się uspokoić i machać rękami po pomoc, płynąć w kierunku ratującego lub złapać się koła ratunkowego.Od początku do końca ich ciało znajduje sie w pionowej pozycji, nie potrafią machać nogami. Ludzie, którzy toną walczą na powierzchni wody przez 20 do 60 sekund zanim pójdą pod wodę.To oczywiście nie oznacza, że osoba krzycząca o pomoc nie potrzebuje pomocy - oni doświadczają tzw rozpaczy wodnej. Nie trwa to długo, ale w przeciwieństwie do prawdziwego topienia się, ofiary potrafią ułatwić zadanie ratownikom, bo są w stanie chwytać przedmioty takie jak lina itd.Zwróć uwagę na poniższe oznaki:* Głowa w wodzie, usta na poziomie lustra wody* Głowa przechylona do tyłu i otwarte usta* Szklane oczy i puste spojrzenie* Zamknięte oczy* Włosy opadające na czoło lub oczy* Nogi nie pracują, pozycja pionowa* Gwałtowne łapanie powietrza* Nieudane próby płynięcia w określonym kierunku (osoba próbuje płynąć, ale stoi w miejscu)* Próby płynięcia na plecachWięc jeśli członek załogi wypadnie za burtę i wszystko wygląda ok - nie bądź tego taki pewien. Czasami najczęstszą oznaką, że ktoś się topi jest to, że na to nie wygląda. Mogą wyglądać jakby „kroczyli" w wodzie i patrzeli w kierunku pokładu. Jak się upewnić? Zapytaj "Wszystko w porządku?". Jeśli taka osoba nie potrafi odpowiedzieć - prawdopodobnie się topi. Jeśli patrzy na Ciebie pustym spojrzeniem - całkiem prawdopodobne, że zostało ci 30 sekund, by ją uratować. Do rodziców: dzieci, które bawią się w wodzie robią hałas. Jeśli ucichną podpłyń do nich i dowiedz się co jest grane.
Źródło: Autor: Mario Vittone, Medkursy. pl
Założyciel kościoła scjentologicznego L. Ron Hubbard wierzył, że pomidory odczuwają ból i twierdził, że jeśli jest się wystarczająco cicho, można usłyszeć ich krzyk, gdy są krojone –
 –
0:21
Atak złego ducha i wyganianie szatana podczas adoracji w Czatachowej – Polska, XXI wiek, kościołowane
Nie wiem kto to krzyczy, nietoperz czy filmujący –
0:06
I krzyk mamy za ubrudzone ściany był niczym przy frajdzie jaką mieliśmy.Jak na to się u was mówiło? –
 –
0:11
Gwiazda Hollywood, Liev Schreiber, znany z serii filmów "Krzyk", a także "Salt", "Spothlight", "X-Men", przybył do Przemyśla, aby gotować dla uchodźców w ramach projektu World Central Kitchen – - Jestem tu z grupą BlueCheckUkraine. Naszym celem jest identyfikacja, weryfikacja i przekazywanie krytycznego wsparcia finansowego organizacjom takim jak World Central Kitchen, Kidsave i innym, które pracują w Ukrainie i w innych sąsiednich krajach - powiedział aktor, który grał jedną z głównym ról w "Spotlight" - najlepszym filmie roku 2016.- Hojność i współczucie Polaków to niezwykłe doświadczenie. Jestem dumny, że jestem potomkiem polskich i ukraińskich dziadków! - dodał Liev Schreiber
A jednak leciało na żywo –
0:14
Kiedy ona mówi: "ups, zahaczyłam o krawężnik", ale ty wyraźnie słyszałeś ludzki krzyk –
Zadzwoniła moja znajoma, powiedziała, że będzie urodzinowa impreza-niespodzianka i że wszyscy mamy wpaść – Podała datę, godzinę i miejsce, ale nie powiedziała, o czyje urodziny chodzi. Ale byłem przekonany, że to urodziny dziecka, bo z jakiego innego powodu powiedziałaby, żeby przyjść z rodziną?Przyjechaliśmy na miejsce i trochę mnie zdziwił widok butelek i puszek piwa z balonami i kokardkami. Położyłem kupiony prezent na stoliku z innymi i poszedłem się przywitać. Po chwili usłyszałem krzyk radości męża mojej znajomej, który zaczął pytać, "kto kupił mu zestaw Lego?!".Cóż, to byłem ja i... ten... nie ma za coTakże - moja odpowiedź brzmi Lego. Dorośli też chcą Lego
 –
Reset kozaczącego Seby i kwik Karyny podczas interwencji policji –
0:24
Eva i tak jest za daleko, żeby się jej cokolwiek stało –
0:12

Czasem lepiej posłuchać internetowych opinii. Facet zignorował ostrzeżenia i mocno tego pożałował

+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
 –  Kosmetyki do ciała dla mężczyzny Veet Men..A m.ceneo.plGPiotr 2 lata temuiri NIE POLECAMDowiedziawszy się, że moje jajka wyglądają jak podstarzałyrastafarianin zdecydowałem się podjęć wyzwanie i kupić żel dodepilacji. Wcześniejsze próby golenia nie były zbyt skuteczne iprawie nadwyrężyłem sobie plecy starajęc się dotrzeć do mniejdostępnych zakamarków. Będąc nieco romantycznymczłowiekiem pomyślałem, że nadchodzące urodziny ukochanejmożemy uczcić oddając się cielesnym uciechom. Zawczasuzłożyłem zamówienie i jako facet pracujący na MorzuPółnocnym z poczuciem wyższości czytałem opinie oprodukcie wszystkich tych, którzy uskarżali się na jego zbytsilne działanie, uznając ich tym samym za zwykłych, biurowychmięczaków... och towarzysze mej niedoli, w jakim ja byłembłędzie! Poczekałem, aż moja druga połówka wygodnie położysię w łóżku i dając jej subtelnie do zrozumienia, że mam dlaniej niespodziankę poszedłem na dół do łazienki. Z początkuwszystko szło nieźle, nałożyłem żel i stałem oczekując narozwój wydarzeń.NI* musiałem długo czekać Najpierw poczułem delikatneciepło, które w claou kilku sekund przerodziło się wintensywne pieczenie 1 takie uczucie. >akby dwóch facetówpodnosiło cle do góry za strMtgi zrobione z drutu kolczastego.Dotychczas religia nie stonowMa Istotne] części mojego życia,ok* nagle gotów Dylem przylać każda wiarę, żeby tylkopowstrzymać biulalne palenie wokół odbytu i tego. co zaczęłoprzypominać zmielonego kotleta I dwa suszone daktyle.Chciałem zmyć Zel z krocza nad zlewem starając sięjednocześnie nie przegryzę sobie z bólu wargi, ale niestetyzdołałem jedynie zapchać odpływ kłębkiem kłaków Zzałzawionymi oczami postanowiłem opuście łazienkę Ikorytarzem dostać się do kuchni. Tradycyjne poruszanie sięwkrótce przestało DyC możliwo, więc ostatnio metry w kierunkulodówki pokonałem na czworakach. Miałem tam nadziejeznależC cos. co da mi zimne ukojenie. Szarpnąłem za drzwiczkizamrażalnika i odkryłem kubełek lodów. Zdjąłem pokrywkę iumieściłem go pod sobą. Ulga była niesamowita, ale tylkotymczasowa, bo lód na wierzchu roztopił się do« szybko iogniste kłucie powróciło. Kształt kubełka uniemożliwiał mipotraktowanie odbytu lodowym przysmakiem a wzrok powoliodmawiał posłuszeństwa, więc zacząłem nerwowo macać ręka.wnętrze zamrazatnikn w poszukiwaniu czegoś innego.Złapałem za jakąś paczkę, w której jak się pólniet okazało byłamrożona brukselka i starając się byt jak najciszej rozerwałemlołię. Wziąłem pełne garść i bezskutecznie próbowałemzaklinować kuka między pośladkami. To nie pomagało a nadodatek częsC zelu znalazła drogę do mojego kakaowegotunelu.Czułem się jakby prom kosmiczny odpalił swoje silniki tuż zamnćj. To był prawdopodobnie pierwszy i mam nadzieję ostatniraz w moim życiu kiedy marzyłem, żeby w kuchni pojawił siębałwan gej. co powinno wam uzmysłowić do czego byłemzdolny się posunąć, żeby złagodzić cierpienie. Jedyny pomysłna jaki mój oszalały z bólu mózg mógł wpaść, to delikatnewciśnięcie brukselki tam. gdzie żadne warzywo wcześniej niebyło. Niestety, moja druga połówka zaniepokojona odgłosamidochodzącymi z kuchni wybrała akurat ten moment, żebysprawdzić co się dzieje na dole. Powitał ją widok mnie ztyłkiem w górze i truskawkowym lodem kapiącym z brzuchagdy wciskałem brukselkę wmamrocząc pod nosem... "ooojak dobrze". Oczywiście taki szok musiał wyrwać krzyk z jej ust,a zaskoczenie, że nie słyszałem jak schodzi na dółspowodowało u mnie nagły, mimowolny skurcz, przez którywystrzeliłem w jej kierunku brukselkową salwę. To zrozumiałe,że pierdnięcie brukselką w jej nogę o 11 w nocyprawdopodobnie nie było tą niespodzianką, na która liczyła, atłumaczenie dzieciom nazajutrz skąd na lodach wzięło się todziwne wgłębienie nie poprawiło mojego wizerunku.Podsumowując: Veet usuwa włosy, godność i szacunek dlasamego siebie...:) mniej
 –  Kochani sąsiedzi!Wszyscy wiemy, że już jesteście.

Do biura rzeczy znalezionych zadzwonił chłopiec, mówiąc, że zgubił mamusię

Do biura rzeczy znalezionych zadzwonił chłopiec, mówiąc, że zgubił mamusię – Chłopcu z domu dziecka niemal co noc śnił się taki sam sen.Co noc w snach szukał swojej mamy, gdy wreszcie ją znajdował, budził się. Jedynym jego pocieszeniem było zdjęcie obcej kobiety, które znalazł na podwórku. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ich losy kiedyś się skrzyżują.Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.– Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?– Zgubiłem mamę. Jest może u was?– A możesz ją opisać?– Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.– No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?– Z domu dziecka nr 3.– Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.– Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taką siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!Chłopca obudził jego własny krzykRano dyrektorka domu dziecka jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.– Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.– Znalazłem na podwórku. To jest moja mama – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie ma męża.– Cóż, skoro to twoja mama, to wszystko zmienia – powiedziała dyrektorka. Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała.Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia– Proszę – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.– Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?– Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… Nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.– Po raz pierwszy mam taki przypadek – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?– Tak, jestemMały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.– Mama! Mamusiu!Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.– Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.– Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.– Zabieram syna od razu – stanowczo oznajmiła dziewczyna.– Dobrze – machnęła ręką dyrektorka.Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi.wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:– Mamo… A lubisz koty…?– Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.Pani dyrektor spoglądała przez okno potem usiadła i wykonała jeden telefon.„Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… Proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.”Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was Chłopcu z domu dziecka niemal co noc śnił się taki sam sen.Co noc w snach szukał swojej mamy, gdy wreszcie ją znajdował, budził się. Jedynym jego pocieszeniem było zdjęcie obcej kobiety, które znalazł na podwórku. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ich losy kiedyś się skrzyżują.Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.– Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?– Zgubiłem mamę. Jest może u was?– A możesz ją opisać?– Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.– No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?– Z domu dziecka nr 3.– Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.– Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taką siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!Chłopca obudził jego własny krzykRano dyrektorka domu dziecka jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.– Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.– Znalazłem na podwórku. To jest moja mama – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie ma męża.– Cóż, skoro to twoja mama, to wszystko zmienia – powiedziała dyrektorka. Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.– Proszę – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.– Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?– Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… Nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.– Po raz pierwszy mam taki przypadek – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?– Tak, jestemMały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.– Mama! Mamusiu!Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.– Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.– Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.– Zabieram syna od razu – stanowczo oznajmiła dziewczyna.– Dobrze – machnęła ręką dyrektorka.Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi.Kwyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:– Mamo… A lubisz koty…?– Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.Pani dyrektor spoglądała przez okno potem usiadła i wykonała jeden telefon.„Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… Proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.”Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was