Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 41 takich demotywatorów

Emerytowany włamywacz mówi, jak możesz chronić swój dom przed kradzieżą (14 obrazków)

Źródło: brightside.me
80-letni Michael Stanley, emerytowany żołnierz, przepłynął 100 mil wzdłuż kanału Chichester na łódce, którą sam skonstruował. Zrobił to by zebrać pieniądze na cele charytatywne –
Emerytowany nauczyciel Antonio La Cava podróżuje swoim BookMobile na południu Włoch, aby promować czytanie –
David Dorn - 77-letni emerytowany kapitan policji, który służył w swoim zawodzie przez 38 lat. Zastrzelony podczas zamieszek, gdyż odpowiedział na alarm w jednym sklepów, próbując powstrzymać szabrownika przed kradzieżą telewizora –
Emerytowany kpr. Paul Franklin stracił obie nogi tuż nad kolanem, kiedy bomba uderzyła w pojazd, którym jechał podczas objazdu wojsk kanadyjskich w Afganistanie w styczniu 2006 roku – Jest sfrustrowany, ponieważ co roku przygotowuje się do wypełnienia kolejnego kompletu formularzy, które mają udowodnić rządowi kanadyjskiemu, że w rzeczywistości jego nogi nadal nie odrosły
Krzysztof Skiba - jak zwykle celnie,w samo sedno! –  Nowe BrednieDawno temu pewien biedny filozof, syn cieśli głosił w Jerozolimie Dobrą Nowinę. Dużo później doktor teologii Marcin Luter, syn biednych wieśniaków przybił swoje Tezy do drzwi kościoła w Wittenberdze, jeszcze później brodaty Karol Marks, syn adwokata ogłosił Manifest Komunistyczny. Dopiero potem Magda Gessler (córka rondla i chochli) ogłosiła światu jaką zupę ugotuje na obiad.Obecnie w czas zarazy krążą w polskim Internecie Nowe Brednie. Zwykle zaczynają się od słowa "Słuchajcie!". Autorzy tych sensacyjnych treści przekonują czytelników, że słyszeli od pani Ewy z Bydgoszczy, której sąsiadem był przed laty pewien emerytowany lekarz, który zmarł na katar, że na koronowirusa dobrze robią pastylki do ssania na gardło o nazwie chlorochinaldin. Z kolei Pani Zyta z Siemiatycz, która pracowała przed laty w aptece, ale ją wyrzucili, bo ukradła viagrę dla narzeczonego, odkryła, że te osoby, które na bóle głowy używają ibupronu, są bardziej narażone na atak wirusa.Pan Bartek z Ustrzyk Dolnych, były drwal i człowiek lasu opracował w swoim laboratorium w garażu, genialną maść, która chroni przed koronawirusem. Jest to sierść niedźwiedzia zmieszana z gównem komara. Osoba, która taką maścią wysmaruje sobie gardło i pośladki nie ulegnie zarażeniu.Słuchajcie! Jest jeszcze receptura pani Zosi z Warszawy, która ma dyplom lekarza odbity na ksero na Ukrainie. Pani Zosia odkryła, że przed koronawirusem chroni sproszkowana noga żaby wsypana do zupy pomidorowej, która była wcześniej rosołem. Pojawił się też rewelacyjny przepis pana Macieja inżyniera z Kolbud, który na własnej rodzinie dowiódł, że tabletki Stoperan zmieszane z dżemem truskawkowym i piwem Żywiec powodują, że koronawirus znika jak Wojciech Mann z radiowej Trójki.Słuchajcie! Odkryto też, że ludzie mądrzy nie wierzą w pseudo medyczne bzdury z Internetu. Czego Wam, w dobie epidemii wszystkim życzę.
62-letni emerytowany żołnierz Marine, George Hood pobił rekord świata w plankingu. Wytrzymał 8 godzin, 15 minut i 15 sekund. Dobry świr! –
 –  „Jako emerytowany lekarz, mogę ze szczerością stwierdzić, że poza przypadkiem uczestniczenia w poważnym wypadku, Twoją najlepszą szansą na dotrwanie do sędziwego wieku jest poprzez unikanie lekarzy i szpitali oraz nauczenie się zdrowego odżywiania, ziołolecznictwa i innych form naturalnej medycyny, chyba że masz to szczęście posiadania kontaktu z naturopatą. Prawie wszystkie leki są toksyczne i są zaprojek-towane tylko po to, aby zwalczać objawy, a nie aby kogokolwiek wyleczyć.” - dr. Alan Greenberg
Uratował kobietę, która chciałapopełnić samobójstwo – To Polak - Adrian Guziewski - emerytowany policjant. Mężczyzna po wyjeździe do Stanów pracuje w instytucji zajmującej się drogami w Wirginii.Po otrzymaniu zgłoszenia natychmiast udał się w miejsce zdarzenia - tam czekali na niego już przechodnie. Od razu skierowali go w stronę zdesperowanej kobiety."Jej plecy były zwrócone w stronę jezdni, rękoma trzymała się betonowej ściany wiaduktu. Głowę miała skierowaną w dół, w stronę jadących poniżej samochodów"Zareagował błyskawicznie. Były policjant złapał szybko kobietę i sprowadził ją z konstrukcji.Kobieta została przewieziona do szpitala, a on podchodzi z dużą skromnością do swojego wyczynu.Brawa dla tego Pana, a uratowana oby odnalazła chęci do życia!
Emerytowany ksiądz boi się Boskiej sprawiedliwości.Mógł wcześniej o tym pomyśleć, zanim zabierał się za małe dzieci –

W rocznicę katastrofy smoleńskiej warto przypomnieć słowa gorzkiej prawdy doświadczonego polskiego pilota Jerzego Grzędzielskiego, który zmarł kilka miesięcy po napisaniu tego tekstu

 –  Grzegorz Micuła10 marca 2017 ·Przy okazji kolejnej miesięcznicy co poniektórym pod rozwagę....Minęło już ponad sześć lat od katastrofy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszczerstw wynikających z braku wiedzy i cynizmu. Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową.W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.Od momentu katastrofy pojawia się podejrzenia o spisek na życie prezydenta i zdradę stanu z obcym państwem. O bredniach głoszonych na temat katastrofy można napisać książkę lub nawet kilka. Wspomnę tylko wybrane. Pan minister Macierewicz zaraz po katastrofie twierdził, że Rosjanie na lądowanie premiera Tuska przywieźli w teczce ILS (Instrument Landing System), a na lądowanie prezydenta już nie przywieźli. Dalej Rosjanie nie odpędzili, powtarzam kuriozalne określenie „nie odpędzili”, naszego kapitana i nie zamknęli lotniska. Odpowiem panu ministrowi: ILS waży kilkaset kilogramów. Na lotnisku Okęcie był montowany 4 lata. Specjalnie wyposażony samolot kalibrował go, stabilizował ścieżkę schodzenia i centralną oś pasa. Na lotnisku Modlin instalowano ILS przez 3 lata. Koszt wyniósł 62 mln złotych. Panie Ministrze — kapitana nie odpędza się. To komary lub muchę z czoła można odpędzać. Lotniska nigdy nie zamyka się kapitanom, wyjątkiem jest sytuacja jeśli na pasie stoi inny, uszkodzony samolot.O lądowaniu lub nie decyduje tylko i wyłącznie kapitan. Pani poseł Kempa biegała po stacjach TV z rewelacją, że przyczyną katastrofy było niezabranie rosyjskiego nawigatora. Kosmiczna bzdura i kompromitacja pani poseł. Ma się to tak, jakby chirurgowi tuż przed operacją przyprowadzono salową i powiedziano, że jeśli pan doktor nie podoła, to ona pomoże przy operacji.Katastrofę smoleńską mozolnie, przez głupotę, brak wiedzy, chciwość i cynizm, przygotowywała polityczna czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego. W czasie publicznego wystąpienia minister obrony z PIS-u zapytany został przez oficerów-pilotów samolotu Tu 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symulatorach. Odpowiedź była następująca i niebywale skandaliczna: „Nie, bo to ruskie symulatory”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katastrofy”. Nomen omen ten minister zginął w katastrofie smoleńskiej.Ćwiczenia na symulatorach są niebywale ważne, uratowały wiele istnień i nie do pomyślenia jest, aby z nich rezygnować. Cały świat lotniczy z nich korzysta. Prezesi nawet najbiedniejszych linii lotniczych klną, ale płacą za ćwiczenia swoich załóg. Ogrom głupoty i braku odpowiedzialności powala tu na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów, ale pozostanę przy swoim doświadczeniu. W mozolnych ćwiczeniach na symulatorze wielokrotnie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrutna rzeczywistość. Po 10-cio godzinnym locie, niewiele minut przed lądowaniem na moim lotnisku zrobiło się tragicznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzialność 50 m. Do zapasowego lotniska 800 km a paliwa resztki. Panie Ministrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędzał, nikt mi nie zamykał lotniska ale widziałem śmierć w oczach i warunki ponad moje uprawnienia i siły. Myślałem już o straży pożarnej i karetkach. Pierwszy kontakt wzrokowy z ziemią miałem na dziesięciu metrach wysokości, błysnęła zielona lampa progu pasa i centralnej linii. Do portu samodzielnie bez pomocy „Follow me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona załoga po wielu godzinach treningu na symulatorze. Wracający z urlopu w Singapurze, kolega kapitan i mój instruktor, wszedł przed lądowaniem do mojego kokpitu. Natychmiast został wyproszony. Nikt w takiej sytuacji nie może być w kabinie, w odróżnieniu od tego, co nasi politycy urządzili temu biednemu pilotowi pełniącemu funkcję kapitanaTU154. Żałość i rozpacz. Kiedy uderzycie się w piersi? Polityka PIS w imię idiotycznych i partykularnych fobii pozbawiła pilotów Specpułku ćwiczeń w symulatorze, obniżając bezpieczeństwo lotów w tym lotów z najważniejszymi osobami w Polsce. To był wstęp do katastrofy.Rok 2008. Prezydent Lech Kaczyński wraz z zaproszonymi gośćmi, prezydentami i premierami lecieli do Gruzji przez Azerbejdżan. Gruzja była w stanie wojny z Rosją. Dlatego Pan Prezydent akceptuje taką trasę. W trakcie lotu Pan Prezydent zmienia swoją decyzję i poleca kapitanowi zmianę trasy lotu wprost do Tbilisi. Kapitan odmawia, bo nie zezwalają na to przepisy, ponadto gdyby niezidentyfikowany obiekt pojawił się w strefie działań wojennych mógłby być zestrzelony przez Gruzinów lub Rosjan. Mielibyśmy przez głupotę niebywały skandal międzynarodowy i na sumieniu prezydentów i premierów. Kapitan został obrażony przez Pana Prezydenta, nazwany tchórzem. Po przylocie do Warszawy straszony konsekwencjami. A wystarczyło polecić jednemu z licznych doradców-prawników zajrzeć do prawa lotniczego i naszego AIP. Wtedy kapitan zostałby przeproszony. Nie posądzam o samodzielny, nierozsądny pomysł samego Prezydenta. W samolocie był odcięty od światowych informacji, a newsy podały, że prezydenci Francji i Rosji lecą aktualnie z Moskwy do Tbilisi w asyście myśliwców. Pewnie jakiś usłużny poddał więc panu Prezydentowi przez telefon przednią myśl zmiany trasy lotu. Po tym zdarzeniu pozostało już w Specpułku niewielu doświadczonych pilotów, którzy chcieli latać z prezydentem. Kapitan nie może odmówić lotu, ale może, np. zachorować. To była kolejna cegła przyłożona do katastrofy.Na lot do Smoleńska w fotelu kapitańskim zasiadł więc pilot nieposiadający w pełni uprawnień kapitańskich jak stwierdziła komisja. Opowiem jak to jest w liniach lotniczych. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symulatorze przeciągnie się nawet o jeden dzień kapitan odmawia lotu. Kapitan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocławia i z powrotem, bo zapomniano wyposażyć kokpit w ręczną, wymaganą instrukcją, latarkę. Ten młody kapitan miał rację. W tym locie mogło np. nastąpić zadymienie kabiny i ta latarka ratowałaby wszystko – odczyty przyrządów. Składam Jego Magnificencji Rektorowi Politechniki Rzeszowskiej gratulacje. Ten młody pilot od Pana wyszedł, tak jak wielu innych. Dziś latają oni jako kapitanowie w najlepszych liniach świata. Uważam, że gdyby tego młodego pilota Tu154 potraktowano jak w cywilizowanych społeczeństwach, to znaczy uszanowano jego kwalifikacje i decyzje oraz pozostawiono kokpit zamknięty, to po otrzymaniu standardowej informacji o pogodzie z wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska i jeszcze bardziej nadzwyczajnej i dodatkowej informacji o godz. 08.24 że „warunków do przyjęcia nie ma”, to kapitan po stwierdzeniu, że na wysokości 100m nie widzi ziemi i pasa, odleciałby ma lotnisko zapasowe lub postawił samolot w krąg. Zgodnie z instrukcją wykonywania lotów. I to jest cała wiedza. Jednak chciwość, zarozumialstwo i cynizm możnych polityków zwyciężyły.Przed wejściem pasażerów na pokład, honorem i przywilejem kapitana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezydenta. Odebrał ten przywilej kapitanowi Dowódca Wojsk Lotniczych – generał Błasik. Po prostu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniżające i podłe. Ja w takiej sytuacji odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażalne, ale nie dla tych którzy wiedzą o co idzie, zwłaszcza dla pilotów. Jest to kolejna cegła budująca to nieszczęście. Na 11 minut przed katastrofą kapitan otrzymuje wiadomość że “Pan Prezydent jeszcze nie podjął decyzji co robimy dalej”. To oburzające i paraliżujące oświadczenie. To kapitan ma wiedzieć, co robić i on decyduje! To on odpowiada za życie wszystkich na pokładzie, a nie pasażer, nawet najważniejszy! Kokpit winien być absolutnie sterylny i tylko kapitan może wydawać polecenia. Tam był po prostu bałagan. Nie wiadomo było kto dowodził, kapitan nie był w stanie pozbyć się gości (intruzów) z kokpitu, samolot pędził do ziemi, nic nie było widać poniżej nieprzekraczalnych 100 m. Generał, Dowódca Wojsk Lotniczych zamiast wrzasnąć w tym momencie „do góry!” nawet nie wyrzucił i nie uciszył intruzów – horror.Pan minister Macierewicz z uporem twierdzi, że załoga zamierzała odejść na drugi krąg. Panie Ministrze, już byli tak nisko że zadziałała instalacja TAWS „Pull up, terrain ahead”. To paraliżująca informacja, każdy pilot natychmiast ucieka do góry, jeśli zdąży. A co robi załoga? Kapitan wycisza sygnalizację zmieniając nastawy wysokościomierza barycznego, tym samym pozbawiając się wskazania wysokości progu pasa – czyste samobójstwo. Robi to po to, aby sygnalizacja przy dalszym zniżaniu mu nie przeszkadzała! Chciał zobaczyć ziemię jak najszybciej przed minięciem radiolatarni. Po prostu na siłę chciał lądować. Naciski na niego, niekoniecznie słowne, były niewyobrażalnie mocne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokładnie jak przez kalkę w Mirosławcu gdzie samolot CASA także uderzył 900 m przed progiem, taka sama pogoda.Jednak informacja od Prezydenta nie była ostatnim ani najmocniejszym ciosem dla kapitana. Najboleśniej ugodził go kolega-kapitan samolotu JAK40, który kilkanaście minut wcześniej „spadł” na pas w odległości 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogoda była już fatalna i zniżając się poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obowiązującej formuły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zrobił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam przykład: podczas identycznej pogody na Teneryfie kapitan B747 otrzymał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał kapitan drugiego B747 bez zgody wieży w kołował na środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rejsu JAK40 winni wygrać ogromne odszkodowania za narażenie ich życia. Otóż kapitan Tu154 zapytał przez radio kolegę-kapitana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedział, cytuję: „Pizdowata, widać 200400 m, podstawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest haniebne. Życie Prezydenta i ponad 90 innych osób to nie rosyjska ruletka, albo się uda albo nie. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszybciej”. Ten kapitan bryluje teraz na salonach pana ministra Macierewicza i jest jego pupilem.Panie Ministrze, różnimy się, ja też mam swojego guru. Jest nim dr nauk technicznych, emerytowany pułkownik pilot doświadczalny Antoni Milkiewicz. Jako młody oficer-inżynier brał udział w komisji badającej katastrofy naszych IŁ62. Mimo nacisków potężnego ZSRR udowodnił winę producenta silników, narażając tym samym przyszłość swoją i swojej rodziny. Gratuluję Panie Ministrze pupila. Tak rodziła się katastrofa smoleńska, w której wybitny udział mieli politycy karmiący nas kłamstwami. Pomaga im kler, a szczególnie episkopat.Od sześciu lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta prawda jest znana. Nasza znakomicie wykształcona (pozazdrościć może nam wiele państw) komisja badania wypadków lotniczych ogłosiła wyniki. Zapewniam wszystkich, gdyby rozpatrywałaby to najlepsza amerykańska komisja NTSB, to wynik byłby identyczny. Jedynie zdjęto by jakąkolwiek odpowiedzialność z pracowników wieży , tak jak zrobił to nasz sąd po katastrofie w Mirosławcu. Ponadto dowiedzielibyśmy się o treści rozmów braci tak przed katastrofą jak i w locie do Azerbejdżanu. Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katastrofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczestnicy byli „prowadzeni na specjalne zamordowanie”. To jest rozpaczliwie chore. Biskup zamyka z błahych powodów nie wiadomo na jak długo nam, wiernym świątynię a nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środku metropolii, najbardziej katoliccy dziennikarze ogłaszają światu, że Rosjanie dobijali pasażerów. Do dziś nie ma nagany kościoła ani sprostowania i przeprosin.Ja to teraz robię – przepraszam Rosjan. Każdego 10-tego dnia miesiąca na czele z duchownym, z wizerunkiem Chrystusa i Matki Bożej, z flagami narodowymi o napisach niewybrednych i ubliżających Prezydentowi Państwa i Premierowi odbywają się partyjne wiece i modły o wolną Polskę. Żadnego biskupa to nie boli. Dzisiaj upominają nas i nazywają Targowiczanami. Już zrozumiałem nauki Kościoła. Służy temu, który więcej da lub więcej obieca. Gdzie jest biskup, który mówił „Największą mądrością jest umieć jednoczyć – nie rozbijać”. Tego dzisiejsi pasterze katoliccy nawet nie wspominają. Był to prymas Wyszyński.Największym naszym wstydem jest zespół pana Macierewicza wraz z jego “profesorami”. Otóż wszystkie komisje świata badające katastrofy lotnicze zaczynają od analizy wyszkolenia i przygotowania załogi, ostatniego wypoczynku, posiłku, sytuacji w pracy, w domu i lotu od samego przygotowania do startu. Panowie w zespole zaczynali od kolejnego wybuchu wskazanego przez guru, tak jakby samolot sam leciał. Prof. Nowaczyk oświadczył, że samolot był wprowadzony na zły pas. Panie profesorze to nie Frankfurt lub Amsterdam, w Smoleńsku jest tylko jeden pas! Dziwi się Pan, że zwolniono go z Uniwersytetu Maryland, ja dziwię się, że Pana w ogóle przyjęto. Nie wspomnę już o parówkach i różnych puszkach. Proponuję profesorom przed następnymi dociekaniami kupić godzinę lotu na symulatorze z instruktorem. Zapytać instruktora jak zachowują się piloci po sygnale „Pull up”. Podpowiem natychmiast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza załoga? Gnała do ziemi nadal, wyłączając sygnalizację.Żal mi bardzo rodzin ofiar po dwakroć. Za stratę bliskich i za drwiny ze strony polityków. Radziłbym, a szczególnie Pani poseł-mecenas, zapytać pana Prezydenta, pana Sasina, pana Łozińskiego i innych, którzy byli najbliższymi doradcami Prezydenta: jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lotnisko Smoleńsk, stare, zdewastowane, nieczynne od dawna lotnisko wojskowe mając w pobliżu dwa międzynarodowe, cywilne, czynne i sprawne porty lotnicze! Jaki skończony dureń wsadził do jednego samolotu tyle ważnych osobistości, zamiast rozlokować w trzech środkach transportu. I nie ubezpieczył ich. Czy to też wina Tuska?Głosowałem z wielką nadzieją na mojego idola pana Lecha Kaczyńskiego – spokojnego, średniej klasy urzędnika. Zimny prysznic otrzymałem wieczorem jak prezydent elekt zameldował swojemu pierwszemu sekretarzowi wykonanie zadania. Wiedziałem, że będziemy mieli dwóch prezydentów: de jure i de facto . I tak pozostało. Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży i prezydentów mocarstw. Pojedynczo, nie zbiorowo. Nasz Prezydent nie zagrażał nikomu, nie miał armii z bronią nuklearną. Nie był wybitnym mężem stanu, tylko mężem wspaniałej Pierwszej Damy. Nie bywał zapraszany na salony polityczne świata, ani sam nie zapraszał. Zginął przez cynizm najbliższych, ich chciwość i głupotę. Stąd dzisiaj ta żądza wynagrodzenia mu przez stawianie pomników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast. Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sentyment do tego człowieka.Autor tekstu: Jerzy Grzędzielski — emerytowany kapitan linii lotniczych, pilot doświadczalny samolotowy i szybowcowy, instruktor samolotowy i szybowcowy, Inspektor Wyszkolenia Lotniczego Oficer rezerwy Wojsk Lotniczych. Nalot w powietrzu ponad 25.000 godzin.
83-letni emerytowany żołnierz dotrzymał obietnicy, którą złożył swojemu przyjacielowi w bunkrze w Wietnamie,i po raz ostatni stał przy nim na straży –
Dzielnicowy z Gliwic opiekował się samotnym mężczyzną, gdy ten zmarł, zorganizował mu pogrzeb – – Teraz czasem zajdę na cmentarz i zapalę mu znicz, bo któż inny miałby to zrobić – mówi portalowi DobreWiadomości.net.pl policjant.Gdyby nie dzielnicowy, pan Piotr nie miałby się do kogo odezwać. Od lat mieszkał samotnie w bloku w Gliwicach. Były wojskowy i emerytowany górnik nie miał dzieci, a daleka rodzina nie utrzymywała z nim kontaktu.– Znaliśmy się od lat. Pochodził z Ukrainy, kiedyś służył w wojsku. Do munduru był pierwszy, jak było jakieś święto, to zawsze się ubierał paradnie. Czasem do niego wpadłem na kawę. Pogadaliśmy, był taki szczęśliwy, mówił, że jestem dla niego lekarstwem. Nagrywałem mu piosenki ukraińskie, przynosiłem wiersze – opowiada st. sierżant Grzegorz Ballas.Pan Piotr nagrobek postawił sobie już za życia. Wyrył napisy, zaopatrzył pomnik we własne zdjęcia i najważniejsze dla niego daty. W listopadzie ubiegłego roku w jego mieszkaniu wybuch pożar, staruszek trafił po tym wydarzeniu do ośrodka pomocy społecznej w Nowinach na Lubelszczyźnie.– Zdziwiłem się, że tak daleko go umieścili, ale tylko tam było miejsce – mówi Ballas.– 6 stycznia dowiedziałem się, że pan Piotr zmarł. Powiedziałem im, żeby go nie chowali na Lubelszczyźnie, bo on ma grób w gliwickiej Sośnicy. Na szczęście udało się pogrzeb zorganizować w Gliwicach. 12 stycznia Piotr spoczął tu, gdzie chciał – dodaje ze smutkiem dzielnicowy
Polskie pielęgniarki pozdrawiają policjantów –  Marta lat 56 czynna pielęgniarka Andrzej lat 44 emerytowany policjant
Źródło: Facebook
Polskie Breaking Bad –  Emerytowany wykładowca chemiiprodukował amfetaminę3 października 2018. godz. 10:30 (164 opinie) autor: Piotr WeltrowskiCBŚP-
W Szczecinie odbyło się uroczyste pożegnanie Brutusa - 11-letniego psa policyjnego, który odszedł na emeryturę – W policji służył wiernie przez 10 lat, pracował w Wydziale Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. Kiedy przyszedł czas na zasłużoną emeryturę, zorganizowano mu uroczyste pożegnanie.Brutus jest jedenastoletnim owczarkiem niemieckim o czarnym umaszczeniu. Przez dziesięć lat uczestniczył w patrolach, brał udział w zabezpieczaniu imprez masowych oraz poszukiwaniach osób zaginionych, tropił także ślady pozostawione przez przestępców na miejscu zdarzenia.Brutus podczas uroczystego pożegnania przeszedł przed szeregiem innych psów-funkcjonariuszy,  następnie w podziękowaniu za swoją służbę otrzymał kość i zapas karmy. Prezenty wręczyły mu także dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 48 w Szczecinie.Przewodnikiem psa był asp. Grzegorz Matolicz z Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. W czwartek wspomniał jeden z sukcesów swojego podopiecznego.– Kierowca nie zatrzymał się do kontroli; uciekł, zostawił samochód i oddalił się na ogrody działkowe. Przyjechaliśmy z Brutuskiem po czterech godzinach na miejsce zdarzenia. Po nawęszeniu wnętrza pojazdu Brutus podjął pracę węchową, dotarliśmy na ogrody działkowe i dokładnie wskazał działkę. Co najciekawsze, sprawca schował się w budzie dla psa – mówi Matolicz. Dodaje, że pies z wiekiem złagodniał, w młodości był bowiem bardzo agresywny, zgodnie ze szkoleniem, które przeszedł.Emerytowany psi funkcjonariusz będzie odpoczywał na wsi, opiekę nad nim będzie sprawował jego dotychczasowy przewodnik. Jego następcą będzie teraz owczarek niemiecki o imieniu Aslan, który przechodzi właśnie szkolenie u boku tego samego przewodnika.W Referacie Przewodników Psów Służbowych Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie służy 13 psów. Są to głównie psy patrolowo-tropiące, a także psy o różnych specjalizacjach, jak pies tropiący czy wyszkolony do znajdowania materiałów wybuchowych. Aby przystąpić do służby, zwierzęta muszą przejść wstępne szkolenie w Zakładzie Kynologii Policyjnej w Sułkowicach
Pewien emerytowany Dublińczyk codziennie przygotowuje za swoje pieniądze 50 porcji curry dla bezdomnych –

Mieszkający w Belgii Eric Vekeman, emerytowany sklepikarz chciał zmienić pomieszczenie swojego sklepu na garaż dla samochodu. Władze miasta nie zezwoliły mu na to, więc wymyślił coś takiego: W miejscu, gdzie kiedyś była witryna sklepowa można teraz zobaczyć przez szybę samochód sprytnego sklepikarza

W miejscu, gdzie kiedyś była witryna sklepowa można teraz zobaczyć przez szybę samochód sprytnego sklepikarza – Przechodnie są przekonani, że to jakiś dziwny wymysł na wystrój wnętrza. Drzwi do garażu wyglądają jak ściana, właściciel potrzebuje około dwóch minut aby wyjechać. W przyszłości planuje zautomatyzować swoja „ruchomą ścianę”
Lifehack dla kupujących choinkę. Uwaga: wymaga posiadania żony! –  nie wiem, czy wiecie, ale coroczne kupowanie choinki to taka gra miejska w zrobienie w chuja jak największej ilości osób: albo oni ciebie, albo ty ich. a ponieważ ja w to gram już parę lat, to mogę wam opowiedzieć, jak grać, żeby wygrać. poszedłem na lokalny targ choinkowy, gdzie tych zagród stoi z 10, przeszedłem w jedną, w drugą, i oglądam - ale broń borze nie choinki, tylko sprzedających.JEST! emerytowany góral, prosto z Podhala, taki co to mu się już żona dawno z niczym przyjemnym nie kojarzy. no jak malowany, stoi i podkręca wąsa, a ja już wiem, że wygrałem w tym odcinku. podbijam:- moje uszanowanie, piękną jesień mamy tej zimy, choineczkę bym potrzebował, niedużą, taką do metr sześćdziesiąt, tylko nie w doniczce, bo mi szafka z telewizorem pierdolnie.- gatunek?- wszystko jedno.- no to chodź pan.wchodzimy w zaimprowizowany minionej nocy las, góral z wąsem wie już dokładnie, po co idzie, jak on rozróżnia te choinki, to ja za cholerę nie wiem. wyciąga wprawnym ruchem jodełkę, rozkłada, zaciera ręce, ja dla przyzwoitości oglądam z jednej i z drugiej, chociaż nie mam po co i wyciągam telefon:- wie pan, ja to bym wziął od ręki, cena uczciwa, ale sam pan wie, że to czy mi się ona podoba, to nie zależy ode mnie.i z partyzanta dzwonię do Najdroższej fejstajmem (to taka ajfonowa wideorozmowa), oczywiście na odpiętych słuchawkach, żeby pan z wąsem słyszał. no i jedziemy z koksem:- ojezusmariachrystepanie, a co ona taka łysa, na dole to jeszcze ujdzie, ale na górze to nawet nie wiem, którą stroną do ściany postawić, tu dziura, tam dziura, no to w ogóle gałęzi nie ma, to choinka jest?!rozłączam się, wzruszam ramionami, pan odkłada choinkę, wchodzi w las nieco głębiej, wyciąga dorodny świerk, rozkłada. ja już od razu wyciągam telefon i bawimy się dalej:- no ale to jest ŚWIERK! czy ty wiesz ile będzie igieł z tego?! to przecież uschnie po tygodniu i dzieci nie będą miały choinki! ja teraz nie mam czasu z tobą rozmawiać, ale żeby to nie był świerk!rozłączam się. pan z wąsem patrzy podejrzliwie:- mówił pan, że wszystko jedno.- no bo jak wychodziłem z domu i pytałem, czy jodła, to było wszystko jedno. a teraz jest wszystko jedno, ale nie świerk.pan z wąsem się zasępił. pomyślał, pomyślał i dawaj jeszcze głębiej w las. szuka, maca, ja czekam na idealnie dobrany psychologicznie moment. widzę, że góralska dłoń zaciska się na jakimś wystającym ze szpaleru czubku i atakuję:- no i sam pan widzi, co ja z nią mam.zawahanie. góralska dłoń luzuje chwyt.- jak choinki ładnej nie kupię, to tak będzie całe święta.czubek zostaje odłożony na miejsce, pan z wąsem zaczyna miotać się wśród drzewek coraz bardziej. i to jest dokładnie ten moment:- wie pan, jak zróbmy? my sobie tak możemy jeszcze podzwonić, ale co będziemy czas tracić, pan mi od razu pokaże, co macie na pace odłożone na jutro.i przybieram wyraz twarzy zmęczonego, ale pogodzonego z losem małżonka. wytrzymuję twarde handlarskie spojrzenie przez kilka długich sekund. wąs podnosi się, opada i przez ułamek sekundy widzę ten cień współczucia w góralskich oczach, tak zwyczajnie po chłopsku. pan z wąsem odwraca się do pomocników:- Zenek, chodź do samochodu. choinkę trzeba szanownemu panu pokazać.idziemy więc, Zenek wskakuje na pakę, idzie od razu w głąb auta i za chwilę pojawia się z pięknym, pękatym, jodłowym baleronem.- Zenek, odwiń i pokaż panu.- a po co się panowie będą męczyć, pan nie odwija panie Zenonie, ładniejszej jodły tu i tak na placu już nie znajdziemy, nie?- no nie. bierz pan tą. żona będzie zadowolona.dla przyzwoitości stargowałem dychę. rozstaliśmy się w atmosferze ogólnego zrozumienia i uczciwie ubitego interesu. szczerze i od serca życzyliśmy sobie jeszcze wesołych świąt.jodła jest piękna.oscar dla Najdroższej z Żon za bycie sobą.
Źródło: FB http://on.fb.me/1Ypu34K
To dziwne uczucie, kiedy emerytowany pies wojskowy wyszkolony do wykrywania min i ładunków wybuchowych ostrzega cię o czymś w czasie porannego spaceru –