Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 239 takich demotywatorów

Podniesiona z murawy przez kibica podczas meczu Man Utd kontra West Bromwich Albion na The Hawthorns zremisowanym 5:5. Guma została sprzedana na aukcji za 390 tys funtów – Cały dochód został przeznaczony na cele charytatywne dla MU Foundation.   W sezonie tym Czerwone Diabły zdobyły tytuł mistrzowski Premier League a dla szkockiego menadżera był to ostatni sezon na ławce. Prowadząc 1500 meczów Sir Alex przeżuł ok. 3 tysiące paczek! THE LAST GUMSir Alex Ferguson19.05.2013
 –
 –  14
0:09
Dla tych, co się zastanawiają, co się stało z większością londyńskich budek telefonicznych –  ENGIMITE
Źródło: boredpanda.com
Fioletowe oczy są niemal zupełnie pozbawione melaniny, a czerwone nie zawierają jej wcale –  M
 –  Gdy włożymy do słoika 100 czarnych i 100czerwonych mrówek, nic się nie stanie.Gdy weźmiemy ten słoik, mocno nimpotrząśniemy i postawimy na stole,zobaczycie jak mrówki zaczną sięnawzajem zabijać.Czerwone będą myślały, że czarne sąwrogami, a czarne wezmą czerwone zaswoich wrogów.Prawdziwym jednak wrogiem jest ten, ktopotrząsnął tym słoikiem.Dokładnie to samo dzieje się w naszymspołeczeństwie.Zanim więc ludzie ruszą na siebie i zacznąsię wzajemnie atakować, powinni dokładniesię zastanowić nad tym, kto potrząsnąłsłoikiem...Danke Jörg Rieder

H&M bardzo źle potraktowało Figurskiego, który zmaga się z niepełnosprawnością po wylewie Firma przeprosiła Michała i zapowiedziała szkolenia dla pracowników, jednak Figurskiego to nie usatysfakcjonowało - chce wpłacenia przez H&M kwoty pieniężnej na rzecz fundacji wspierającej niepełnosprawnych

Firma przeprosiła Michała i zapowiedziała szkolenia dla pracowników, jednak Figurskiego to nie usatysfakcjonowało - chce wpłacenia przez H&M kwoty pieniężnej na rzecz fundacji wspierającej niepełnosprawnych –  feegurDAYDREAMERH.MMężczyznanie prosio pomoc.Nie musi,Q V...może skorzystać z funkcji Style Corner w aplikacjiH&M, która samodzielnie dobierze ubraniado indywidualnego stylu KAŻDEGO metervan1 905 polubieńfeegur Dziś. Jest ok 13.00. Wysiadam z tramwaju wcentrum przy Marszałkowskiej 104/122. Wracam odlekarza z Żoliborza. Przy przystanku zaczepiają mniedwie charakterystyczne, czerwone litery. Akuratpotrzebuję bielizny, skarpetek, koszulki i spodenek narehabilitację o 15.00, więc zachodzę. Biały t-shirt, czarnyt-shirt, szare spodenki, zestaw kolorowych bokserek zHomerem Simpsonem, skarpetki, no i jeszcze bluzęszary basic se dokładam, bo lubię, a stara sięzłachmaciła. Lewą rękę zabrał wylew, więc jak zwyklewieszaki trzymam w zębach, a w prawej trzymam gacie iskary. Dopiero od miesiąca chodzę bez laski i jeszczesię potykam, więc proszę przechodzącą obok wfirmowym ubraniu młodziutką, ładną blondynkę wokularach o pomoc w doniesieniu towaru do kasy.- Sam sobie będzie pan musiał donieść- Przepraszam, ale mam z tym problem- To niech sobie pan sam z tym radzi- Wie pani, przykro mi, ale jestem niepełnosprawny...:Oglądam plecy owracającej się dziewczyny, którawzruszając ramieniem w milczeniu spokojnie odchodziw przeciwnym kierunku. Obaj ze stojącym obok mniefacetem stoimy zdębiali. Jest wyraźnie skrępowanyjakby to on był winny.Nie przejmuj się. Mój przyjaciel ma dokładnie to samo,co ty. Daj ja ci rzeczy doniosę.Przy kasie proszę o kierownika i imię dziewczyny.- Kierownik zajęty, bo ma rozmowę rekrutacyjną, aimienia nie mogę podać, bo wie pan, RODO.- To numer pracowniczy proszę podać tej pani.- Nie mogę udzielać takich informacji, bo jak jużmówiłam panu, RODO.Zjawia się uprzejma, lecz stanowcza dziewczyna.Przeprasza, a na prośbę o dane pracownika udziela tejsamej odpowiedzi: RODO.„Mężczyzna nie prosi o pomoc"- takim hasłem jeszczeniedawno reklamowali się w tym sklepie. Po drodzepewnie gdzieś copywriterom zgubiło się „gdy nie musi".A co do RODO, mnie nie dotyczy. Imię i nazwisko jestzbędne, bo ja już zawsze będę „ten bez ręki", „lub ten coutyka". Ilu jeszcze takich jak ja wpadnie tu po gacie?Zdrowe zęby to podstawa... @hm @hmltd @hm_man@hm_careers @hm._.polska #niepelnosprawni#niepełnosprawność #kultura #wstyd #srodaP.s. To kiedy następna kampania oparta na ludzkiejrówności i empatii wobec bliźniego?
 –  GAZETA.PL WEEKEND|||Dzwoni Paweł z Ostrołęki. Mówi, że kupił dladzieci pościel z klubowym herbem drużynyManchester United, na którą mówi się"czerwone diabły". Dzieci źle spały w tejpościeli. W końcu ją z żoną wyrzucili. - Czy todobrze?Ksiądz Marian: - Nazwa drużyny to wzywaniediabła i oni nie powinni się tak nazywać. To niejest dobry znak i niedobrze świadczy o tychludziach. A jeśli oni już taką nazwę przyjęli, tolepiej się nimi nie interesować.
 –  WYGKAR DE MSUKG 130ZABOJCZA BRON1140AKAZANY TANIECLOB ZABOJGBLEDYSKIEAMERYKAŃSKIWOJOWNIKKIGBOR SERCHNIEL KLX PresIII 2502:56WEJŚCIE SMOKACZARNY PASANA JONSKONCERTTRAESIENIE ZIEMISTOJ BO HANUSKA STRZELAQUEN1:241:331-224:254:28KOSZMAR NA ULICY WIĄZONE] 312NIEZWYCIEZONY ZAWODNIK 14conselle4:50FREDDIE MESHATSHIASIANE195240 EQBASF42aE 240 HSDASEE-15569372PanasonicSHASUABAKAICASSETTEVocoE-240SANYOAKAI195QUALITYEXTRAΑΚΑΙOvoroCASSETTE SAPEMarineE-180POSZUKIWACMIKE OLDFILDFRSZCZEKIORKAFONED PSDUCHBEN-HURNIKO III-NAZNACKONUKAPUSNIACKRWAWA PIESNA LUZIECZERWONE GIT
Inżynierowie z Politechniki Warszawskiej zostali nagrodzeni na zawodach w USA. Wrócili do domu z kilkoma medalami – W najbardziej prestiżowej klasie Regular były to dwa czwarte miejsca - w klasyfikacji generalnej i za wykonanie misji, a także trzecie miejsce na podium za raport techniczny. Jeszcze lepiej młodzi konstruktorzy wypadli w klasie Micro, gdzie zdobyli trzy trzecie miejsca - w klasyfikacji generalnej, za wykonanie misji oraz za raport techniczny, a także miejsce drugie - za prezentację techniczną.Znakiem rozpoznawczym zespołu z PW są biało-czerwone koszulki.Zawody SAE AeroDesign polegają na samodzielnym zaprojektowaniu i zbudowaniu zdalnie sterowanych samolotów o jak największym udźwigu, zaprezentowaniu ich przed komisją sędziowską oraz wykonaniu lotów.
 –  70maiASSA2023-03-10 12:42:54
0:47
- Nigdy nie byłam taka chora –

"Wasze dzieci nie muszą mieć czwórek i piątek, nie muszą mieć czerwonego paska". Dyrektorka szkoły napisała list do rodziców, który powinien być lekturą obowiązkową:

 –  Wczoraj w librusowych wiadomościach taki mail od Pani Dyrektor Elżbiety Gęsiny / CV Liceum Ogólnokształcące im. Zbigniewa Herberta w Warszawie. Dla mnie - jako mamy nastolatka w I klasie liceum, ale też z perspektywy uczelni - to głos rozsądku i jednocześnie głos osoby dociśniętej do ściany – z jednej strony troska o młodzież, z drugiej brak możliwości prowadzenia sensownej pracy z młodymi ludźmi, bo system jest chory.Wielokrotnie podnoszę temat edukacji i tzw. systemu pisząc, że zmiany lokalne, oddolne podejmowane przez nauczycieli czy poszczególne szkoły są super, ale kluczowe jest uzdrowienie systemu. To właśnie widzę w liście Pani Dyrektor.Treść listu upubliczniam za zgodą Pani Dyrektor.___Szanowni Państwo.W czasie ostatniego zebrania, niektórzy rodzice zgłaszali zastrzeżenia do realizacji programu z matematyki na poziomie podstawowym. (…) W związku z takimi głosami postanowiłam przybliżyć Państwu podstawę programową z matematyki na poziomie podstawowym.Informuję, że program z matematyki na poziomie podstawowym dla uczniów, którzy ukończyli szkołę podstawową, znacząco różni się od tego, który obowiązywał uczniów kończących gimnazjum. (…) Część zagadnień z poziomu rozszerzonego została przeniesiona do poziomu podstawowego. Egzamin maturalny na poziomie podstawowym będzie więc zawierał zagadnienia, jakie można znaleźć w arkuszach egzaminacyjnych z poziomu rozszerzonego (…)Pragnę stanowczo podkreślić, że wszystkie zagadnienia znajdujące się w podręczniku i realizowane przez nauczycieli nie wykraczają poza program matematyki na poziomie podstawowym.Kolejnym problemem jest czas przeznaczony na realizację poszczególnych tematów. Obecna podstawa programowa z matematyki jest tak przeładowana, że nauczyciel nie może sobie pozwolić na wielogodzinne powtarzanie i ugruntowywanie jednego zagadnienia, bo nie zdąży omówić pozostałych.Reforma oświaty wprowadziła do programów nauczania olbrzymie ilości zagadnień, jakie uprzednio nie występowały. Dotyczy to wszystkich przedmiotów nauczanych zarówno na poziomie podstawowym jak i rozszerzonym. Uczniowie są przeciążeni i przytłoczeni ogromem pracy. (…) Nie mamy wpływu na decyzje MEiN i Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Kształt nowej podstawy programowej i nowej matury nie napawa optymizmem.Jedyne o co mogę prosić w imieniu swoim i nauczycieli, to aby rodzice zrozumieli, że najwyższy czas przestać przykładać tak wielką wagę do ocen. Proszę zrozumieć, że Wasze dzieci pracują w szkole w wymiarze 32-34 godziny tygodniowo, a do tego uczą się w domu. Nie da się być dobrym ze wszystkiego, nie da się ze wszystkim nadążyć. Doba ma tylko 24 godziny.Wasze dzieci nie muszą mieć czwórek i piątek, nie muszą mieć czerwonego paska. Zarówno wysokie oceny jak i czerwone paski nikomu nie są potrzebne w rekrutacji na studia czy do szkół policealnych. Nigdzie nie ma konkursu świadectw. Liczy się tylko wynik matury.z poważaniemElżbieta Gęsina - dyrektor szkoły
 –
0:08
Zdominowały rywalizacjęw skokach narciarskich – Dwa medale wywalczyły Polki w konkursie skoków kobiet podczas Zimowej Uniwersjady w Lake Placid. Złoty medal zdobyła Nicole Konderla, a brązowy Kinga Rajda

Nie kłóćmy się kto jest lepszy, bo każdy na swój sposób jest wyjątkowy

Nie kłóćmy się kto jest lepszy, bo każdy na swój sposób jest wyjątkowy –  Po co się tak kłócicie?To nie ma sensu...Prawda jest taka:Czy chuda czy gruba wszystkiejesteście kochane!Gruby facet przytulijak prawdziwy misio.Chudy podczasprzytulanka poprosi opoliczenie jegokostek :3Ty gotujesz ja podjadam.-Kobieta w kuchni?Oczywiście!Razem gotuje sięłatwiej!☺Humanista / Umysł ścisłyZawsze jest potrzebna równowaga!Jakie jest prawdopodobieństwo, że Mickiewicz podczas pisania'Sonetów krymskich' zjadł szparagi?Chwilę kolego!Już liczę!Spór kto jest lepszy:Kobieta czy Mężczyzna?Nie ma lepszego/lepszej!Uzupełniamy się!dieKobiety są natchnieniem mężczyznod wieków!Skarpeta to skarpeta. Mogę chybauprać czerwone z białymi..A₁Mężczyźni za to nie poradzilibysobie bez kobiet..
Tyle straciłam... –

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie
Piękny widokSprawiedliwość czasami istnieje –
0:13
 – "Wystartował o 4:20 z parkingu w Dolinie Chochołowskiej. Pierwszym jego przystankiem punktem było Schronisko w Dolinie Chochołowskiej, a kolejnymi: Grześ, Rakoń, Wołowiec, Starorobociański Wierch, Schronisko PTTK na Hali Ornak, Czerwone Wierchy, Kasprowy Wierch, Morskie Oko, Rysy i ponownie Morskie Oko, gdzie zameldował się o godzinie 21.30." - informuje podhaleregion.pl Gratulacje!