Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 40 takich demotywatorów

Lepiej nie popełniać tego błędu –  MadLipz@BSHDJNDUXBSB
0:10
 –  MangewäSklep Mangowe.pl - poczucieczłowieczeństwa w: Wrocław,województwo dolnośląskie.18 godz.Słuchajcie, głupia sytuacja w naszym sklepie weWrocławiu się wydarzyła w tym tygodniu, i mamy takipiątkowy friendly reminder, że sklep jestmonitorowany.W tym miejscu warto też pewnie powiedzieć, że (jakkażdy chyba kto ogląda seriale kryminalne wie) wmomencie gdy płaci się kartą, zostaje ślad i łatwo jestdaną osobę zidentyfikować.:Szanowne koleżanki ze zdjęcia, skiepściłyście sprawęna wszelkie możliwe sposoby. Nie dość, że nieopanowałyście lepkości rączek, nie dość, żezignorowałyście informacje o monitoringu i dałyściesię pięknie podczas procederu pod kilkoma kątami i zkażdego profilu nagrać (dziewczyno, daj namiary nafryzjera!), nie dość, że przy tej samej wizyciedokonałyście płatności kartą zostawiając swoje dane,to jeszcze źle policzyłyście i dopuściłyście siękradzieży na łączną wartość 501.99 PLN, coautomatycznie kwalifikuje Wasz czyn już nie jakowykroczenie, ale jako przestępstwo. I to o głupie dwazłote. DWA ZŁOTE. Aż chce się powiedzieć "playstupid games, win stupid prizes".Ale mamy dla Was dość bezbolesne wyjście.Proponujemy teraz dokonanie płatności BLIK nanumer 790 690 494 i przelanie tam kwoty 501.99PLN i zapominamy o sprawie. Proste? Proste.Macie na to czas do godziny 19:00 w poniedziałek,24go lipca. Wtedy my sobie ładnie to zafiskalizujemyjako sprzedaż i po bólu, skończy się bez policji, sądu,wyroku i wkurzonych rodziców. A Wy nawet niebędziecie musiały ze wstydem patrzeć nam w oczyoddając kasę do rąk, bo BLIK to takie miłe narzędzie.Jak sprawa się nie załatwi we wspomnianym terminie,to kończy się dzień dziecka a zamiast tego zaczynabolesny dla młodych dam proces zapoznawania zkonsekwencjami własnych działań.Wiemy też, że wspomniane panie niekoniecznieprzeczytają ten post. Jeśli więc są to Waszekoleżanki, to dajcie im znać. Niech mają dziewczynyszansę na życie bez kartoteki.holAUTHENTIKappaHALLARE
Bolesny trening siatkarek –  GOLegacyMENEXITmolten
0:44

Skandaliczny spot PiS, który porównuje chcących wziąć udział w marszu 4 czerwca ludzi z nazistowskimi zbrodniarzami z Auschwitz-Birkenau Na spot PiS zareagowało Muzeum Auschwitz, które podkreśliło, że "uwłacza on pamięci ofiar i jest to smutny, bolesny i niedopuszczalny przejaw moralnego i intelektualnego zepsucia debaty publicznej". Prezydent Andrzej Duda w reakcji na spot stwierdził, że "to działanie niegodne i nie ma dla niego usprawiedliwienia"

Na spot PiS zareagowało Muzeum Auschwitz, które podkreśliło, że "uwłacza on pamięci ofiar i jest to smutny, bolesny i niedopuszczalny przejaw moralnego i intelektualnego zepsucia debaty publicznej". Prezydent Andrzej Duda w reakcji na spot stwierdził, że "to działanie niegodne i nie ma dla niego usprawiedliwienia" – W kilkunastosekundowym materiale, na tle ujęć obozu koncentracyjnego, pojawiają się hasła: "W Auschwitz zamordowano ponad 1 mln osób", "6 mln Polaków zamordowano podczas wojny".Następnie na tle napisu "Arbeit macht frei", wieńczącego bramę do Auschwitz, pojawia się wpis dziennikarza Tomasza Lisa, który 29 maja napisał na Twitterze "Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora". - Czy na pewno chcesz iść pod tym hasłem? - pyta lektor w spocie. Na koniec materiału wyświetla się napis: "#marsz4czerwca".Tomasz Lis przeprosił za swój wpis, który wykorzystano w spocie PiS, wyjaśniając, że chodziło mu o celę. – "W języku więziennym cela to kajuta, natomiast cela izolatka to  „komora”. Kto był w więzieniu albo czyta książki - wie. Bardzo przepraszam za mój wpis o ‘komorze’. To oczywiste, że myślałem o celi, ale powinienem był przewidzieć, że ludzie złej woli przyjmą interpretację absurdalną. Liczę na to, że panowie Duda i Kaczyński zapłacą za swe zbrodnie przeciw demokracji, ale po ludzku życzę im zdrowia i długiego życia" - napisał.4 czerwca, w 34. rocznicę pierwszych po II wojnie światowej częściowo wolnych wyborów parlamentarnych w Polsce, w Warszawie odbędzie się wielki marsz w proteście przeciwko działaniom rządu PiS. Początkowo chciano protestować przeciwko "drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu". Wszystko wskazuje jednak na to, że po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy powołującej komisję ds. badania wpływów rosyjskich, uczestnicy marszu wezmą na "sztandary" właśnie ten temat M Prawo i SprawiedliwośćP'S @pisorgpl. Obserwuj#Marsz4Czerwca coraz bliżej. Czy na pewno chcesztam być?W AUSCHWITZZAMORDOWANOPONAD 1 MLN OSÓB459,9 tys. wyświetleń9:13 AM 31 maj 2023Muzeum Auschwitz@MuzeumAuschwitzKontynuuj oglądanie na TwitterzeAndrzej Duda@Andrzej Duda0:04/0:14Instrumentalizacja tragedii ludzi, którzy cierpieli i ginęli wniemieckim nazistowskim obozie Auschwitz - po jakiejkolwiekstronie politycznego sporu - uwłacza pamięci ofiar. To smutny,bolesny i niedopuszczalny przejaw moralnego i intelektualnegozepsucia debaty publicznej.10:26 AM - 31 maj 2023-332,7 tys. WyświetleniaPamięć o Ofiarach niemieckich zbrodni w Auschwitz jestświęta i nietykalna. Tragedia milionów Ofiar nie może byćwykorzystywana w walce politycznej. To działanie niegodnei nie ma dla niego usprawiedliwienia.1:33 PM - 31 maj 2023 157,5 tys. Wyświetlenia
 – Ten zdobywca dwóch Oscarów uważany jest powszechnie za jednego z najlepszych aktorów w historii. De Niro wie jednak, że w życiu trzeba z pokorą podchodzić do wszystkiego, nawet jeśli się jest na samym szczycie, bo to nie trwa wiecznie, a upadek może być bolesny. Przez lata swojej owocnej kariery widział, jak wielu jego kolegów to spotkało. Aktor radzi, by doceniać to, co przyniosło nam życie i ze spokojem kroczyć naprzód Just be calm,FeelingBLUEvibe
0:35
Bolesny nokaut Christiano Ronaldo – Portugalczyk zderzył się z bramkarzem rywali Tomasem Vaclikiem i upadł na murawę
0:33
To może być bolesny cios dla Kremla, tym bardziej, że dziś w Rosji obchodzony jest Dzień Zwycięstwa –
Niech zrozumie, że gdy mrówki na dole sobie pójdą, jego upadek z samej góry będzie bardzo bolesny... –
Poniższa notatka została napisana przez 12-latka o imieniu André. W dalszej części listu chłopiec wyjaśnił, co skłoniło go do porzucenia psa w tak nagły i bolesny sposób – „Nazywam się Andrés i mam 12 lat. Moja mama i ja postanowiliśmy pozostawić psa w waszych rękach. Musimy go wam oddać, aby mój tata go już więcej nie krzywdził. On go maltretuje i bije. Ostatnio myślał też, aby go komuś sprzedać. – wyjaśnił chłopiec w liście.Mam nadzieję, że możecie mu pomóc i się nim zaopiekować. Zostawiłem mu pluszaka, żeby nigdy o mnie nie zapomniał. – to słowa, które zakończyły list.”Po tym, jak schronisko przeczytało smutny list od chłopca, postanowili udostępnić zdjęcia pieska na swojej stronie na Facebooku wraz z wyjaśnieniem, co się stało.Oczywiście schronisko postawiło pomóc temu psu. Na początek zabrali go do weterynarza, aby obejrzał jego złamany ogon, a także go odrobaczył. Gdy tylko psiak wróci do pełni zdrowia, zostanie przekazany do adopcji. Teraz w końcu jest bezpieczny, a wszystko dzięki chłopcu o wielkim sercu!

Historia najbardziej poruszającego zdjęcia z 11 września - człowiek, który umierał na oczach milionów ludzi

Historia najbardziej poruszającego zdjęcia z 11 września - człowiek, który umierał na oczach milionów ludzi – "Odlatuje z tej ziemi jak strzała. Chociaż nie wybrał swojego losu, wydaje się, że w ostatnich chwilach życia przyjął go".Kim był "The Falling Man", który zdecydował się na skok z wieży WTC11 września 2001 r. Godzina 8.46. W północną wieżę World Trade Center uderza samolot pasażerski American Airlines uprowadzony przez terrorystów Al-Kaidy. Maszyna wbija się w budynek odcinając górne piętra.Setki osób znalazły się w potrzasku. Otacza je ogień i dym. Windy nie działają, a nawet gdyby, to zamieniły się w śmiertelną pułapkę. Zawalone są wyjścia ewakuacyjne. Temperatura wzrasta do kilku tysięcy stopni. Żelbetonowe konstrukcje dosłownie się topią. Ci, którzy mają szczęście, giną w momencie wybuchu. Inni umierają w męczarniach. Wychylają się z okien, by złapać haust powietrza. Tak bardzo pragną oddychać. Ściągają ubrania i machają nimi do ekip ratunkowych w helikopterach latających w pobliżu wież."O Boże! Oni skaczą!"Nie ma jeszcze 9. Richard Drew, fotograf Associated Press odbiera telefon od szefa. Polecenie jest krótkie - Drew ma przerwać pracę i natychmiast jechać pod World Trade Center.Jedzie metrem, którego jest jedynym pasażerem. Na miejscu widzi już nie jedną, a dwie płonące wieże. "O Boże! Oni skaczą!" - zewsząd słychać okrzyki grozy. Rzeczywiście, co chwila od ścian wieżowców odrywają się miniaturowe punkciki. Drew działa instynktownie. Naciska migawkę. Pstryka w zapamiętaniu. Potem okaże się, że zanim dotrze do niego charakterystyczne mlaśnięcie towarzyszące rozbijaniu się ciał, każdej zauważonej postaci zdążył zrobić od 9 do 12 ujęć.Gdy wybije 10:28, upada wieża północna. Richard Drew robi ostatnie zdjęcia i ucieka12 września 2001 r. jedna z jego fotografii pod tytułem "The Falling Man" ukazuje się na okładce "The New York Times'a". Jest wstrząsająca.Pisano, że zbuntował się przeciwko strasznym okolicznościom i po raz ostatni o sobie zadecydował. "New York Times" nie napisał, kim był. Po prostu nie można było tego ustalić. Wystarczyło jednak, że go pokazał.Kim jesteś?Przygotowując materiał, obejrzał wszystkie ujęcia serii "The Falling Man".Ten człowiek był przerażony, lecąc zrywał z siebie koszulę -opowiadał potem dziennikarz. Pod koszulą ofiary Junod dostrzegł pomarańczowy T-shirt. Uczepił się tego szczegółu, a zidentyfikowanie "Spadającego Mężczyzny" stało się dla niego niemal sprawą życia i śmierci. Po pierwsze, chciał oddać mu hołd, po drugie - przywrócić "Skoczków z WTC" do narodowej pamięci.11 września "The Falling Man" był w restauracji "Windows on the World" w północnej wieży WTC. Bo to jej obsługa nosiła charakterystyczne białe fartuchyBył piękny, słoneczny poranek, Nowy Jork budził się do życia. Brakowało szefa kuchni Michaela Lomonaco- spóźnił się do pracy. Gdy w końcu zbliżał się do budynku, w wieżę uderzył samolot. Mężczyzna z przerażeniem patrzył w górę, modląc się, by jego koledzy uszli z życiem. Modlił się na próżno - zginęli wszyscy, którzy tamtego ranka przebywali w lokalu.Lomonaco był przekonany, że wie kogo widzi na zdjęciu. Jego zdaniem "The Falling Man" to Jonathan Briley, inżynier dźwięku w restauracji.11 września w pamięci Amerykanów nie jest dniem takich osób, jak "The Falling Man".Fakt, że ktoś był w stanie wyskoczyć z okna WTC jest nadal zbyt bolesnyTo, jak zginęli otwiera ranę, ale jest też czymś, co zarazem ją zabliźniaHistorie, takie ja "The Falling Man", płyną w świat i czynią Amerykę silniejszą, dając lekcję namwszystkim "Odlatuje z tej ziemi jak strzała. Chociaż nie wybrał swojego losu, wydaje się, że w ostatnich chwilach życia przyjął go".Kim był "The Falling Man", który zdecydował się na skok z wieży WTC11 września 2001 r. Godzina 8.46. W północną wieżę World Trade Center uderza samolot pasażerski American Airlines uprowadzony przez terrorystów Al-Kaidy. Maszyna wbija się w budynek odcinając górne piętra.Setki osób znalazły się w potrzasku. Otacza je ogień i dym. Windy nie działają, a nawet gdyby, to zamieniły się w śmiertelną pułapkę. Zawalone są wyjścia ewakuacyjne. Temperatura wzrasta do kilku tysięcy stopni. Żelbetonowe konstrukcje dosłownie się topią. Ci, którzy mają szczęście, giną w momencie wybuchu. Inni umierają w męczarniach. Wychylają się z okien, by złapać haust powietrza. Tak bardzo pragną oddychać. Ściągają ubrania i machają nimi do ekip ratunkowych w helikopterach latających w pobliżu wież."O Boże! Oni skaczą!"Nie ma jeszcze 9. Richard Drew, fotograf Associated Press odbiera telefon od szefa. Polecenie jest krótkie - Drew ma przerwać pracę i natychmiast jechać pod World Trade Center.Jedzie metrem, którego jest jedynym pasażerem. Na miejscu widzi już nie jedną, a dwie płonące wieże. "O Boże! Oni skaczą!" - zewsząd słychać okrzyki grozy. Rzeczywiście, co chwila od ścian wieżowców odrywają się miniaturowe punkciki. Drew działa instynktownie. Naciska migawkę. Pstryka w zapamiętaniu. Potem okaże się, że zanim dotrze do niego charakterystyczne mlaśnięcie towarzyszące rozbijaniu się ciał, każdej zauważonej postaci zdążył zrobić od 9 do 12 ujęć.Gdy wybije 10:28, upada wieża północna. Richard Drew robi ostatnie zdjęcia i ucieka.12 września 2001 r. jedna z jego fotografii pod tytułem "The Falling Man" ukazuje się na okładce "The New York Times'a". Jest wstrząsająca.Pisano, że zbuntował się przeciwko strasznym okolicznościom i po raz ostatni o sobie zadecydował. "New York Times" nie napisał, kim był. Po prostu nie można było tego ustalić. Wystarczyło jednak, że go pokazał.Kim jesteś?Przygotowując materiał, obejrzał wszystkie ujęcia serii "The Falling Man".Ten człowiek był przerażony, lecąc zrywał z siebie koszulę -opowiadał potem dziennikarz. Pod koszulą ofiary Junod dostrzegł pomarańczowy T-shirt. Uczepił się tego szczegółu, a zidentyfikowanie "Spadającego Mężczyzny" stało się dla niego niemal sprawą życia i śmierci. Po pierwsze, chciał oddać mu hołd, po drugie - przywrócić "Skoczków z WTC" do narodowej pamięci.11 września "The Falling Man" był w restauracji "Windows on the World" w północnej wieży WTC. Bo to jej obsługa nosiła charakterystyczne białe fartuchy.Był piękny, słoneczny poranek, Nowy Jork budził się do życia. Brakowało szefa kuchni Michaela Lomonaco -spóźnił się do pracy. Gdy w końcu zbliżał się do budynku, w wieżę uderzył samolot. Mężczyzna z przerażeniem patrzył w górę, modląc się, by jego koledzy uszli z życiem. Modlił się na próżno - zginęli wszyscy, którzy tamtego ranka przebywali w lokalu.Lomonaco był przekonany, że wie kogo widzi na zdjęciu. Jego zdaniem "The Falling Man" to Jonathan Briley, inżynier dźwięku w restauracji.11 września w pamięci Amerykanów nie jest dniem takich osób, jak "The Falling Man". Fakt, że ktoś był w stanie wyskoczyć z okna WTC jest nadal zbyt bolesny.To, jak zginęli otwiera ranę, ale jest też czymś, co zarazem ją zabliźnia.Historie, takie ja "The Falling Man", płyną w świat i czynią Amerykę silniejszą, dając lekcję nam wszystkim
Konrad Fijołek został nowym prezydentem Rzeszowa już po pierwszej turze wyborów. To świetna wiadomość i ogromna szansa dla opozycji, która wsparła jego kandydaturę. To jednak również bolesny cios dla obozu władzy, który w stolicy Podkarpacia poniósł sromotną klęskę –

Rząd żałuje pieniędzy na psychiatrię dziecięcą i takie są tego efekty. Bolesny wpis lekarza:

 –  Rząd żałuje pieniędzy na psychiatriędziecięcą i takie są tego efekty.Bolesny wpis lekarza:Tomasz Rawo - przygnębiony zMoniką M Chodorowską i PaulinąTopką.22 godz. · 6To jest sala operacyjna, minutę, może dwie poodwiezieniu do OIT dziecka, które wykrzyczałoswoją rozpacz...Pracę skończyliśmy pół godziny po północy, terazpracę zaczął zespół OIT.Nikt mi nie wmówi, że kilka godzin pracy zespołówpogotowia, SOR, anestezjologii, chirurgii iortopedii, oraz radiologii i laboratorium (lekarze,pielęgniarki, anestetyczki, instrumentariuszkii,ratownicy, technicy elektroradiologii, diagnościlaboratoryjni, pracownicy stacji krwiodawstwa,salowe), bardziej się opłaca niż dobrzezorganizowana pomoc psychologa i psychiatry.Dziś się udało, ale czy dziecko przeżyje - okażesię, a czy jak przeżyje to będzie sprawne -zobaczymy.Nie, to nie jest wyjątkowa sytuacja. Dziś skok podpociąg, wcześniej były skoki z wysokości, skok zmostu do Wisły, skok z mostu na Wisłostradę itd.Jako ortopeda widzę ten wycinek. Chirurdzy łatająnaczynia, śledziony, nerki i wątroby,neurochirurdzy usuwają krwiaki z głowy,anestezjolodzy utrzymują przy życiu.Zabrakło psychologa i psychiatry tak gdzieś kilka-kilkanaście miesięcy wcześniej.Bo psychiatria w naszym kraju jest be...Ani pedagog, ani ksiądz, ani kołcz nie zastąpiąspecjalisty, gdy wali się świat.W Polsce z powodu samobójstw ginie więcej ludziniż w wypadkach (5255 do 2909 w 2019 wgdanych Policji), w tym dzieci.Samobójstwa podobnie jak wypadki prowadzą dokalectwa.Samobójstwom, tak jak wypadkom możnaskutecznie zapobiegać.Czas zacząć o tym mówić głośno i wyraźnie.Dziękuję Aleksandra Krasowska za inspirację dotego posta.Zapraszam cały nasz zespół do oznaczenia się, niechcę Was wpisywać na siłę. Ale może warto abywszyscy zobaczyli ile nas tam było.DEMOTYWATORY.PL

Jak wojewodowie stawiają dziesiątki łóżek covidowych w kilka godzin

 –  Paweł Reszka2 grudnia o 22:59 ·Konstrukcje z dyktyDyrektor szpitala dostaje polecenie od wojewody: „Zorganizować 42 łóżka covidowe”. Mail przychodzi o 18.00. Termin wykonania upływa o północy.Dyrektor przeczytał wiadomość i zwołał nocną naradę z prawnikami. Pytał ich, czy może odmówić: „Decyzja była absurdalna, nie możliwa do wykonania”. Prawnicy orzekli, że odmówić nie ma prawa. Może się odwołać, ale to wcale nie zwalnia go z natychmiastowego wykonania zadania. Nawet jeśli jest ono awykonalne.- Następnego dnia rano jechał pan po bandzie. Powinien pan mieć 42 łóżkowy oddział!- Ale nie mogłem go mieć. On nie istniał.- Praktycznie nie istniał, a statystycznie?- Cóż. Skoro wojewoda wydał decyzję z terminem natychmiastowej wykonalności, to w statystyce łóżka się pojawiły.***Dyrektor (przy okazji lekarz specjalista chorób wewnętrznych) nazywa się Jarosław Rosłon, szefuje Międzyleskiemu Szpitalowi Specjalistycznemu. Zgodził się ze mną rozmawiać (aczkolwiek niechętnie: „żebym nie zaszkodził szpitalowi), gdy powiedziałem, że mam jego korespondencję z wojewodą dotyczącą sprawy.Cała rozmowa jest na polityka.pl (https://www.polityka.pl/…/1981304,1,jak-stworzyc-z-niczego-…) i mówi wiele o tym jak funkcjonuje system ochrony zdrowia w pandemii.To co się przydarzyło dyr. Rosłonowi nie jest wypadkiem przy pracy. To reguła.Ciechanów miał nagle „stworzyć” 78 łóżek covid plus (20 listopada, wykonanie 20 listopada). Ostrołęka 150 łóżek. Decyzja 6 listopada, realizacja za trzy dni. Podobnie Siedlce, podobnie Pruszków…Akcja oczywiście wychodzi poza Mazowsze, ma zdecydowanie zasięg ogólnopolski. Zapachniało Gogolem 2020.***Każde postanowienie wojewody, czy ministra wpływa doskonale na statystykę. Dziś na Mazowszu mamy 5377 łóżek dla zakażonych. Wolnych jest ponad 2, 5 tysiąca. Pytanie tylko ile z nich to łóżka realne, a ile to łóżka papierowe?Każde postanowienie niesie też za sobą pozastatystyczne konsekwencje.Żeby być w zgodzie z literą prawa dyrektor powinien wywalić z jakiegoś oddziału 42 pacjentów, zmienić jego nazwę na covidowy. Brak śluz, przebieralni, przeszklonego personelu groziłby zakażeniem i paraliżem całego szpitala (takie przypadki się zdarzały). No, ale nie mówimy tu o logice, tylko o wykonywaniu poleceń na czas.Są inne skutki. Spójrzmy na chwilę na Szpital Bródnowski. Tu w trybie natychmiastowym kazano „stworzyć” 122 łóżka covid plus, w tym 20 łóżek intensywnej terapii (respiratory, kardiomonitory itd).Bródnowski przed pandemią miał 630 łóżek. Covid wykosił personel (kwarantanny, izolacje), więc zostało łóżek 430. Teraz 122 łóżka będą dla zakażonych.Lekarz z Bródnowskiego: - Będziemy mogli udzielać pomocy pacjentom internistycznym, kardiologicznym, neurologicznym w minimalnym stopniu.***W tym tygodniu mogłem przez chwilę przyglądać się zmaganiom z pandemią z pozycji sanitariusza. Praca sanitariusza pozwala dobrze obserwować - łóżka, wózki pcha się po wszystkich zakamarkach.W czasie dyżuru zrobiłem zdjęcie: ścianka działowa zrobiona z karton – gipsu i metalowych kątowników. Wala się folia, kable od przedłużaczy, wkręty. Fotografia mówi wiele o walce z pandemią.Z góry przychodzą suche, arbitralne decyzje: Dlaczego nikt wcześniej nie wysyła urzędnika do szpitala, żeby zapytał: „Panie dyrektorze potrzebujemy pilnie 100 łóżek. Ile pan może ich stworzyć? Na jakim oddziale? Czy ma pan gdzie przekazać pacjentów? Jakiej potrzebuje pan pomocy? Ile czasu to panu zajmie?”Normalna rozmowa byłaby wskazana, zamiast tego są maile, które streszcza jedno słowo „Wykonać”.Szpitale się burzą, ale jednocześnie kombinują jak mogą, żeby jednak łóżka tworzyć. Dziś w na oddziałach równie często widzi się wkrętarkę co stetoskop. Poczekalnie, hole, recepcje zmieniają się w sale covid plus.Dyrektor szpitala międzyleskiego, gdy już „kupił czas” i wypełnił rozkazy ministra („42 łóżka now!!!”), sam z siebie zaczął budować kolejny oddział covidowy na 102 łóżka.Dlaczego? Bo nie miał gdzie odsyłać zakażonych pacjentów:„Skoro to partyzantka, to ja zapewniam ludziom bezpieczeństwo na swoim terenie”.***Tu jak mantra wraca sprawa Szpitala Narodowego. Wojewoda Mazowiecki wydawał rozkazy tworzenia nowych łóżek covid plus przez cały listopad. Szpitale powiatowe i wojewódzkie budowały konstrukcje z dykty i odsyłały z kwitkiem ludzi chorych na serce, kwalifikujących się do operacji naczyniowych. Szpital – stadion stał pusty. Nie wykorzystywał i nie wykorzystuje do teraz setek łóżek (projektowano go na 1200).Bartosz Fiałek, lekarz pracujący na SOR w Płońsku:- 26 listopada z dyżuru dzwoniliśmy na Narodowy przez 30 minut. Chcieliśmy przekazać pacjenta. Automatyczna sekretarka powtarzała: „za chwilę nastąpi połączenie z konsultantem.” Napisałem do nich na tweeterze: „Odbierzcie”.Narodowy (i inne tymczasowe) – jeśli nie włączą się na serio do walki z pandemią stworzą jeszcze jeden problem. Płacą znacznie lepiej niż normalne szpitale – personel odejdzie pracować tam. To dodatkowo osłabi system. Zwracają na to uwagę dyrektorzy, pisał o tym prezydent Warszawy do premiera. Ktoś ma pomysł skąd wziąć lekarzy, pielęgniarki, ratowników?***Na ostatnim dyżurze miałem wrażenie, że wirus przycichł nieco i w szpitalu zaczęli pojawiać się pacjenci, którzy usiłowali „przeleżeć” w domu choroby, których przeleżeć się nie da.Mój znajomy lekarz, który od lat pracuje w na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym mówi:- Ten tydzień był rzeczywiście spokojniejszy. Ale ta pandemia wystawi nam jeszcze bolesny rachunek: onkologiczny, internistyczny, neurologiczny… wrócą wszystkie choroby, których przez miesiące nie mieliśmy jak leczyć.Dyżur zakończyłem pracę późnym wieczorem. Przedłużyło mi się, bo długo czekaliśmy z pacjentem covidowym na przyjęcie ma oddział. Siedzieliśmy w śluzie asystując choremu człowiekowi. Zamknięci w białe kombinezony. Pięć minut, dziesięć, pół godziny… Doktor – który miał odebrać pacjenta ciągle nie przychodził. Zapomniał o nas? Zasłabł? Ma wszystko w nosie?Kiedy przyszedł byliśmy już bardzo źli. I on to wyczuł.- Przepraszam, że tak długo to trwało…- Bywa…Ale on chciał się wytłumaczyć:- Zgon, przyjęcie, zgon, przyjęcie. I tak cały dzień. Łóżka nie porobione, żarcie z kolacji jeszcze nie sprzątnięte…Paweł Reszka
 –  Moja żona z którą przeżyłem 40 lat odeszła 10miesięcy temu. 1 listopada 2020 roku jestpierwszym 1 listopada po jej śmierci i jest dniemw którym nie mogę być przy jej mogile bo mi toodebrano. Po śmierci żony było wiele pierwszychrzeczy Boże Narodzenie Nowy rok pierwszy dzieńkobiet bez niej i dzień jej urodzin a także dzieńnaszej rocznicy ślubu to wszystko przeżyłem. Niemogę z nikim zasiąść do rodzinnego obiaduchyba że zdalnie, dzieci mieszkają daleko.Jestem sam. Pomiędzy mną a żoną jestolbrzymia dzieląca nas odchłan którą kiedyśekroczę. Dzisiaj pomiędzy mną a mogiłą mojejjest żelazna brama cmentarna pozamykanatahcuchem z kłódką której w dniu poświęconyma zmartych nie przekroczę bo mi tegoinoprzez polski rząd
Bolesny widok. Do tego doprowadził rząd swoimi nieprzemyślanymi decyzjami. Tak rząd zniszczył kolejną branżę polskiej gospodarki... –
Bolesny powrót do rzeczywistości –
0:18
 –  Paweł Lęcki2 dni · 37-letnia mieszkanka Szczecina wyszła wczoraj rano z domu. Dzisiaj ciało kobiety znaleziono w jeziorku Rusałka.Trzy miesiące temu urodziła synka. Relacje wskazują, że cierpiała na depresję poporodową. Leczyła się.Wyszła bez dokumentów i bez telefonu. Funkcjonariusze zaczęli poszukiwania od razu po zgłoszeniu, ponieważ istniało ryzyko zagrożenia zdrowia i życia. Pomagali mieszkańcy Szczecina.Nie musiała umrzeć w jeziorku Rusałka. Ale być może właśnie musiała, bo przecież kogo tak naprawdę interesują kobiety w depresji poporodowej? Poza kobietami w tej depresji i ich rodzinami, które też często nie mogą nic na to poradzić? Matka Polka jest matką radosną i szczęśliwą. Lubi się rozmnażać i zawsze czerpie z tego satysfakcję. W zasadzie to właśnie jest jej główne powołanie.Myślę, że śmierć tej kobiety, przecież nie jedyna w ciągu ostatnich lat, jest symbolem społecznej obojętności. Wśród wielu informacji zupełnie pozbawionych sensu, takie wiadomości umykają, a nawet zauważone, są spychane głęboko, bo są niewygodne.Kryzys psychiatrii dziecięcej, przemoc domowa, depresja poporodowa i depresja w ogóle, myśli samobójcze wśród ludzi z mniejszości seksualnych, alkoholizm, agresja słowna, przemoc psychiczna, przemoc ekonomiczna, coraz gorsze relacje między ludźmi, to wszystko istnieje na innej planecie, dotyka innych, jakichś obcych, więc nie ma sensu się tym zajmować, bo to są problemy innych ludzi.Nie. To są problemy nas wszystkich. Każdy, kto twierdzi, że polskie rodziny zniszczy LGBT, popełnia jedną z największych zbrodni, czyli ustala fałszywego wroga, przez co odciąga uwagę od prawdziwych zagrożeń. Takie odciąganie uwagi w rezultacie prowadzi do tragedii.Gdy w Polsce nie zaczniemy zauważać prawdziwych problemów, a będziemy udawali, że bronimy jakichś wartości przed tęczą, to będzie najzwyczajniej w świecie coraz gorzej.Ta rodzina ze Szczecina nie została rozbita przez LGBT. Została zniszczona przez chorobę, którą można leczyć, choć nie zawsze się uda, ale generalnie w tym kraju problemy psychiczne są powodem do wstydu. Są oznaką słabości, a my przecież wszyscy jesteśmy Bogiem, Honorem i Ojczyzną silni.To nie jest tekst o polityce. To jest tekst o wrażliwości na drugiego człowieka.
 –  tNie mogę uwierzyć że to jużwszystko. To już całe życie. Niema żadnego trzeciego aktu wktórym zostaję bohateremjakiejś fantastycznej opowieści.164 kb jpg     N'e będę miał supermocy aniwalczył z superzłoczyńcami.Jeszcze tylko 50 lat cichej, nudnej męczarnidopóki mój organizm się nie rozpierdoli w jakiśbolesny sposób. Mój niepowtarzalny darświadomego istnienia spędzam na pracy wgówno.s.a., oglądaniu gówien w necie,zajmowaniu się innymi gównami które nigdynie wypełnią pustki, jedzeniu, sraniu isprzątaniu. Ot i całe życie.
Róża i Jan Zamoyscy uratowali podczas II wojny światowej przed zagładą ok. 400 polskich dzieci. – Przez całą wojnę, z narażeniem życia pomagali polskiej ludności na Zamojszczyźnie. Róża za swoje bezgraniczne poświęcenie i oddanie sprawie zyskała miano „Anioła Dobroci”. Małżonkowie działali w Radzie Głównej Opiekuńczej – legalnej organizacji charytatywnej. Jan równocześnie był żołnierzem AK. Zajmował się zaopatrzeniem lokalnych oddziałów partyzanckich oraz melinował w swoim ogromnym majątku zdekonspirowanych działaczy. Podczas akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie oboje nieśli pomoc wysiedlanym. Róża dowoziła codziennie żywność do jednego z obozów przejściowych w Zwierzyńcu, gdzie więziono dzieci przeznaczone do zagłady lub germanizacji. Widząc ich sytuację, próbowała znaleźć sposób, aby im pomóc.W lipcu 1943 r. udało jej się namówić męża, aby pojechał do Lublina i porozmawiał z dowódcą SS Odilo Globocnikiem. To śmiertelnie niebezpieczne dla Jana spotkanie zakończyło się sukcesem. Udało mu się przekonać gestapowca do wypuszczenia najmłodszych dzieci do lat 7, podkreślając, że w obozie może wybuchnąć epidemia, która dotknie również Niemców. Wkrótce wypuszczono 400 dzieci, które otoczono staranną opieką. Wiele z nich wróciło później do swoich rodzin. Za heroiczną postawę podczas wojny nie otrzymali żadnego odznaczenia. Nowe, komunistyczne władze Polski uznały ich za „wrogów ludu” i skonfiskowały ich wielki majątek. Jan odsiedział 8 lat w komunistycznym więzieniu, a Róża, żeby związać koniec z końcem pracowała jako pielęgniarka oraz prowadziła wraz z matką niewielki kiosk warzywny.Kiedy Jan wyszedł z więzienia nie wyjechali z Polski, lecz pozostali w ojczyźnie. „Moje miejsce jest w Polsce, jakakolwiek by ona była" – mówił Jan. W latach 60. znalazł pracę w szwajcarskich liniach lotniczych Swissair, gdzie pracował blisko 20 lat. Wychowywali czwórkę dzieci. W 1976 r. spadł na ich rodzinę bolesny cios - Róża zginęła tragicznie w wypadku autobusu miejskiego. Po 1989 r. Jan zaangażował się w życie polityczne – był m.in. senatorem II kadencji. Został odznaczony Orderem Orła Białego „w uznaniu znamienitych zasług położonych dla Rzeczypospolitej Polskiej” i tytułem honorowego obywatela Zamościa. Do końca życia walczył o odzyskanie nieprawnie skonfiskowanego majątku. Zmarł w 2002 r.
Bolesny wypadek w pracy –
0:21