Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 98 takich demotywatorów

Jak tłumaczą władze Peugeota, nowe logo ma symbolizować firmę jako producenta bardziej prestiżowych samochodów, co ma mieć związek z pojawianiem się w ofercie Peugeota aut z wyższej półki –
Pan na zdjęciu to Henrik Huseby, właściciel malutkiego warsztatu naprawy telefonów w Norwegii, gdzie właściciele IPhonów naprawiali swoje telefony. Apple pozywa go obecnie o 25000$ i żąda od niego zniszczenia wszystkich IPhonów, które naprawił. Sprawa jest obecnie w sądzie wyższej instancji –
Chińczycy odpalili "sztuczne Słońce", które osiąga temperaturę większą niż prawdziwe – Chińscy naukowcy ogłosili kolejny sukces na drodze do stworzenia źródła czystej energii. Po raz pierwszy uruchomili reaktor fuzji jądrowej HL-2M Tokamak.Chińska państwowa telewizja poinformowała, że w piątek 4 grudnia po raz pierwszy z sukcesem uruchomiono "sztuczne słońce", czyli reaktor fuzji jądrowej. Ta informacja oznacza, że Chiny dokonały kolejnego postępu w dziedzinie badań nad energetyką jądrową.Równocześnie uruchomienie reaktora to krok w kierunku opanowania technologii fuzji jądrowej, która może stać się źródłem najczystszej energii. Reaktor odtwarza bowiem reakcje zachodzące w jądrze Słońca.Wewnątrz reaktora wytwarzane jest bowiem pole magnetyczne zdolne do "uwięzienia" plazmy podgrzanej do temperatury przekraczającej nawet 150 mln stopni Celsjusza, czyli temperatury dziesięciokrotnie wyższej niż ta, która panuje w jądrze Słońca.Chiński reaktor zlokalizowany jest w południowo-zachodniej prowincji Syczuan. Jego budowa została ukończona w 2019 r., a badania chińskich naukowców nad fuzją prowadzone są od 2006 r.Reakcja fuzji jądrowej polega na łączeniu jąder lżejszych atomów w jądro jednego cięższego - przy tym procesie wydzielane są ogromne ilości energii bez równoczesnego uwalniania jakichkolwiek gazów cieplarnianych.Obecnie jednak technologia jest droga, a dokonanie fuzji jądrowej wymaga dostarczenia większej ilości energii niż jest uwalniania w jej trakcie
Sebastian Jankiewicz to przykład ratownika z prawdziwego powołania. Do godziny 15 pełni rolę dyrektora w szpitalu, a potem zakłada kombinezon i kontynuuje pracę jako ratownik medyczny, często do samego rana. Jak przyznaje - "Śpię w międzyczasie" – – Staram się dyżurować w poniedziałki, środy i piątki. Z karetki wychodzi się późno, tyle jest wyjazdów, tylu pacjentów w stanie zagrożenia życia, których transportujemy pod respiratorami do placówek wyższej rangi, będąc w kombinezonach ochronnych – wyjaśnia Jankiewicz i dodaje – ile mamy sił, tyle tym pacjentom pomagamy.

Policjantka mówi o trudnym okresie w jej zawodzie, ale też znajduje pozytyw - to dobry czas dla tych, którzy chcieliby zostać policjantem

 –  Z pamiętnika policjantki Dziś wyjątkowo bez uśmiechu.Kilka faktów:1. Na dzień 31 grudnia 2019 roku w Policji brakowało 4461 funkcjonariuszy.2. Na dzień 1 października 2020 roku brakuje 6990 funkcjonariuszy.3. W 2020 roku do służby przyjęto 2334 osoby, a 4774 policjantów odeszło ze służby.4. Najgorsza sytuacja jeżeli chodzi o liczbę wakatów jest w Komendzie Stołecznej Policji, gdzie brakuje 1231 policjantów, co stanowi 12,30% stanu.5. W Wyższej Szkole Policji wakaty to aż 15,98% (brakuje 39 policjantów).6. Niekwestionowanym liderem (ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu) jest CPKP- Centralny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji „BOA”, gdzie brakuje aż 23,11% stanu osobowego jednostki, czyli 52 funkcjonariuszy.Jako, że zgadzam się ze stwierdzeniem, że statystyka jest jak kobieta w bikini i pokazuje wiele, ale to co najważniejsze jest zakryte,to powiem jedynie tyle:1. Problem zwiększającej się liczby wakatów jest wielopłaszczyznowy i sytuację potęguje epidemia koronawirusa, m. in. wstrzymany do niedawna na kilka miesięcy nabór, a aktualnie działające w bardzo ograniczonym zakresie szkoły policji.2. Dodatkowo na dzień dzisiejszy niemal 1500 policjantów jest zakażonych koronawirusem, a ponad 2200 przebywa na kwarantannie.A teraz pozytywy:1. Jeżeli chcesz zostać policjantem to jest to dobry czas. Duża liczba wakatów to większe szanse na pomyślne przebrnięcie przez sito rekrutacji i założenie niebieskiego munduru.2. Każdy „kocha” kontrterrorystów i o służbę w tej jednostce dostaje bardzo dużo pytań, zatem ogłaszam wszem i wobec, że statystyka mówi, że to idealny czas, aby tam aplikować. Tu uwaga: mogą to zrobić tylko policjanci w czynnej służbie.I najważniejsze:Poczuj się przez chwilę jak Komendant Główny Policji i daj znać w komentarzu jaki masz pomysł na zmniejszenie liczby wakatów.

Kontrowersyjna i mało znana historia Komisji Edukacji Narodowej:

 –  Tomasz Tokarz1f3 gtgsodSpoz.fanansoromred  · Jutro chyba najdziwniejsze święto w roku.Zawsze ze zdumieniem reaguję na huczne obchody święta edukacji narodowej, potocznie nazywanego dniem nauczyciela. To bardzo symptomatyczne, że za dzień swojego święta stan nauczycielski obrał datę powołania scentralizowanego molocha, zwanego Komisją Edukacji Narodowej.Jakieś były jej osiągnięcia? W oczach współczesnych zasłynęła głównie malwersacjami. Jej największym „dokonaniem” były niewyobrażalne wręcz przekręty finansowe. Jak do tego doszło? W 1773 roku grupa wpływowych polityków, suto opłacana przez Rosję („płatni zdrajcy, pachołki Rosji” — tu akurat nie ma nic z emfazy), ta sama grupa, która właśnie przeprowadziła I rozbiór (Ignacy Massalski, Adam Poniński, Michał Poniatowski, Andrzej Młodziejowski, Franciszek Branicki czy August Sułkowski), wpadła na pomysł, by przekierować do swoich kieszeni olbrzymi majątek jezuitów (wart 30 milionów ówczesnych złotych). Nie dało się tego zrobić wprost. Dlatego wymyślili, że powołają Komisję Edukacji Narodowej, do której spłyną pieniądze, a z niej… tam, gdzie powinny. Niedalekie od prawdy będzie stwierdzenie, że KEN powstał głównie po to, by zakamuflować największy w dziejach I Rzeczypospolitej skok na kasę.Szefem Komisji, czyli głównym dyspozytariuszem fruktów, został Ignacy Massalski. Na konta jego współpracowników też poszły spore sumy. I tak rozeszło się 90% majątku jezuitów. Dopiero po kilku latach, kiedy nie udawało już się ukrywać skali malwersacji, a Massalski wystarczająco się wzbogacił, został… odwołany. Ręka ulicznej sprawiedliwości dosięgnęła go dopiero w czasie insurekcji kościuszkowskiej, kiedy został skazany przez społeczność Warszawy na śmierć przez powieszenie.No dobra, powiecie: kradli, oszukiwali, malwersowali, brali rosyjskie dukaty, ale jednak stworzyli coś wielkiego. Ale właściwie co? Gdyby spytać przeciętnego nauczyciela biorącego udział w uroczystościach, co takiego osiągnęło to pierwsze ministerstwo w Europie, że warto tak czcić jego powstanie, z jakiej okazji te kwiatki i apele, to najpewniej zapadnie głucha cisza — bo właściwie nie wiadomo. Przez dwadzieścia lat wydano kilkanaście podręczników i zreorganizowano już istniejące szkoły średnie. Jak widać reorganizacja szkół dla samej reorganizacji to stara polska tradycja. Na plus można zaliczyć na pewno powołanie nowych szkół elementarnych. Niemniej większość tego typu placówek (spośród tych funkcjonujących w 1793 roku) istniała już przed powstaniem Komisji.Poza tym, czy rzeczywiście można mówić o przełomie mentalnym związanym z działalnością KEN w tym obszarze? Szkół elementarnych nie zakładano przecież, by emancypować masy, tylko by łatwiej indoktrynować chłopów. Chodziło o utrwalenie ich pozycji społecznej. Chłopi mieli umieć czytać i pisać, by bardziej efektywnie pracowali na polu pana. By przyswoili instrukcje oraz umieli wyliczyć, ile trzeba oddać panu w czynszu. By zrozumieli, że ich losem jest służenie właścicielowi i plebanowi. Bo przecież nikt nie mówił o zniesieniu pańszczyzny. Chłopi posyłani do szkół dalej pozostawali poddanymi.W ustawie KEN z 1783 roku („Ustawa KEN dla stanu akademickiego i dla szkoły”) wskazywano, że "każdy chętniej i dokładniej wykona obowiązki swoje […] kiedy go nauczą, jako i dlaczego podległym być należy". Uczeń miał się modlić i słuchać nauczyciela. "Kiedy się nauczysz za młodu słuchać starszych, nie będzie Ci przykro w dalszym wieku być podległym prawu i zwierzchności, pod którą Cię wola Boska podda. Każdy musi mieć kogoś nad sobą i znać wyższą władzę".W kluczowym dokumencie wychowawczym KEN, czyli „Nauce obyczajowej dla ludu” Grzegorza Piramowicza, podkreślano bardzo wyraźnie, że uczeń nie powinien czytać takich książek, które mogłyby go zbałamucić wizją awansu do klasy wyższej. "Jednak te względem czytania książek przestrogi zachować powinieneś; […] żebyś się próżną ciekawością w rzeczach wyższych nad potrzeby swego stanu, nad swoje pojęcie nie uwodził". Piramowicz wskazywał dalej: "Chce od ciebie Bóg, byś od młodości przywykł do życia roboczego" i zaleca uczniowi modlitwę: "Boże daj mi wieczny wstręt do próżniactwa tak szkodliwego, a utrzymaj we mnie tę miłość pracy, do które mię przez mój stan powołałeś"Piramowiczowi chodziło de facto (jak wskazują historycy) o "wychowanie dzieci wiejskich na wiernych poddanych, znoszących z pokorą swą niewolę, wyzbytych jakichkolwiek pragnień zmian na lepsze" (cyt. za: Historia wychowania, pod red. Ł. Kurdybachy).Co tak serio świętujemy 14 października? Przekształcenie nauczycieli w urzędników ministerstwa? To nadało wartość ich pracy? Czy naprawdę nauczyciele nie istnieli przed powołaniem centralnego urzędu? Czy najważniejszym atrybutem tego szlachetnego zawodu ma być status funkcjonariusza państwowego?
 –  problemami zdrowotnymi stulejkami; HPV. Nie odpowiadam na wiadomosci SMS. Absolutnie nie wymagam prezentów od Ciebie choc nie ukrywam ze lubie byc rozpieszczana. Jeśli masz ochotę i sprawia Ci przyjemność rozpieszczanie kobiety prezentami. Jeśli masz ochotę przynieść mi coś w prezencie, najchętniej przyjmę coś z listy poniżej: - wino słodkie lub półsłodkie, - szampan, - kwiaty (róże, tulipany, drobne kwiaty doniczkowe) - uwielbiam czytac ksiazki z gatunkow psychologi, biznesu, romansow, komedii, akcji oraz science fiction - karty podarunkowe do drogerii - najchętniej Douglas, Rossmann, Sephora - voucher na zabieg w salonie kosmetycznym (zabieg do wybrania przeze mnie) - voucher na przejazdy po torze wyścigowym jako kierowca lub pasazer, na jazde konna, snowbird, narty, - kosmetyki do pielęgnacji z wyższej półki np kremy Z bardziej kosztownych prezentów: - seksowna bielizna - szpilki - zabawki i gadżety erotyczne (np. wibrator, dildo, lush, masażer łechtaczki) - perfumy Carolina Herrera " Good Girl " - perfumy Paco Rabanne "Olympea' - perfumy Cacharel "Amor Amor" - perfumy Escada "Sorbetto Rosso - perfumy Chanel " Chance Eau Tendre - perfumy VERSACE BRIGHT CRYSTAL - biżuteria złota lub pierscionki złote lub srebne, firma Apart, Swarovski, Yes, Kruk - szczoteczka soniczna do twarzy Clarisonic
Powstała strona podatkidudy.pl, która wylicza podatki i obciążenia, których  wprowadzenie podpisał prezydent Andrzej Duda – Są to między innymi: • podatek bankowy • podatek handlowy • opłata "denna"  • opłata "wodna" • opłata "mocowa" • podwyższenie akcyzy • podwyższenie opłaty za wywóz śmieci • podwyżka opłat sądowych • utrzymanie wyższej (23%) stawki VAT
Powtarzam: ochroniarz –
 –  Ja: babciu, może wyjaśnię jeszcze raz. Jestem agnostykiem. Nie odrzucam istnienia siły wyższej, ale też nie potwierdzam, że taka jest, poniewaz uważam, że nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Zrozumiałaś babciu? Babcia: tak, zrozumiałam. Babcia: jesteś antychrystem.

Jak czytam tego typu posty to szlag mnie trafia, w jakim ja ku*wa kraju żyję...

 –  Dariusz Misiuna28 marca o 21:28 · DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCEPiątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój.Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila.Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech.Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce.Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem wkurwiony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu.Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona.Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami.Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.
Akumulator Orgone był urządzeniem sprzedawanym w latach 50-tych. Wynalazca twierdził, że osoba siedząca w nim przyciąga orgone - niewidzialną "leczącą energię" – Kiedy FDA zaczęła się nim interesować, odkryła, że urządzenie zakupił pewien profesor wyższej uczelni, który wiedział, że to ściema, ale zakupił je ponieważ "sprawiało, że moja żona siedziała cicho w jednym miejscu przez 4 godziny dziennie"
Uśmiechnęła się i powiedziała, że obetnie mnie jak swojego chłopaka...Po wszystkim wyszedłem bez słowa –
Na polityku nie zrobiło to jednak większego wrażenia, bo wieczorem znów wsiadł za kierownicę! Został zatrzymany przez patrol drogówki, a jego samochód odholowano na policyjny parking – Zawisza nie został ukarany mandatem, ale zostało wobec niego wszczęte postępowanie w sprawie naruszenia sądowego zakazu prowadzenia samochodu. Za to przestępstwo grozi mu do 2 lat więzienia. Prawo jazdy stracił w 2016 roku za jazdę pod wpływem alkoholu

Przypadkowe spotkanie, które stało się jednym z najważniejszych w moim życiu

Przypadkowe spotkanie, które stało się jednym z najważniejszych w moim życiu – To było kilka miesięcy temu. Wybrałem się na spontaniczne spotkanie z przyjacielem w mieście oddalonym od mojego o jakieś 300 km. Po spotkaniu, na drugi dzień, wracałem do domu. Czekała mnie 3-godzinna samotna trasa.Ogólnie dość często podróżowałem po kraju, ale nigdy nie zabierałem ze sobą autostopowiczów. Zasadniczo dlatego, że wszystkie podróże odbyły się z żoną, a mamy trzydrzwiowy samochód, do którego trudno jest wsiąść do tyłu lub z niego wysiąść. Poza tym mam bardzo "ostrożny" stosunek do osób podróżujących autostopem, nieważne z jakiego powodu. Zwyczajnie im nie ufam.Kilka razy mijałem ludzi z banerami, proszących o podwózkę w różne miejsca, ale nie zatrzymywałem się i przejeżdżałem obok. Tamtego dnia było inaczej.Po przejechaniu około 1/3 trasy zauważyłem faceta z plecakiem, wędrującego wzdłuż drogi. Odwrócił się i widząc mnie, podniósł rękę. Nie mam logicznego wytłumaczenia dlaczego, ale postanowiłem się zatrzymać. Opuściłem szybę i spytałem gdzie idzie. - Im bliżej (tu padła nazwa mojego miasta) tym lepiej - odpowiedział nieznajomy.Pokiwałem głową, a ten z radością wskoczył na tylne siedzenie.- Zapnij tylko pasy bezpieczeństwa - przypomniałem i ruszyłem dalej.Na oko dawałem mu ponad 30 lat. Miał niezbyt schludną fryzurę i brodę, jego ubrania były postrzępione i stare. Ogólnie wyglądało na to, że długo nie spał. W rękach kurczowo ściskał stary plecak. Jednocześnie nie czułem nieprzyjemnego zapachu (alkoholu, dymu, potu, ani nic innego tego typu). Nie miałem humoru rozmawiać, ale facet najwyraźniej potrzebował się wygadać. Zaczął opowiadać całą historię swojej podróży od zachodniej części kraju, na wschód. Pieszo. Westchnąłem ciężko, przewidując kolejne historie o tym, jak młody zdrowy facet wylądował w innej części kraju bez pieniędzy, nie z własnej woli i nie ze swojej winy. I faktycznie, opowiedział może z 10 historii, które wydarzyły się u niego w ciągu ostatnich 5 lat, ale w sumie żadna z nich nie wzbudziła mojego zaufania. Każdą opowiadał z wielkim entuzjazmem i uśmiechem na twarzy.Słuchałem tego wszystkiego piąte przez dziesiąte, ale nagle moją uwagę przykuło jedno zdanie, w którym wspomniał o mieście, z którego pochodzi. Od razu zapytałem z prawdziwym zainteresowaniem:- Ooo, Ty naprawdę pochodzisz z tamtych stron? Ja też! Po chwili okazało się, że mieszkał w tym samym małym miasteczku co ja kiedyś i gdzie mam do tej pory rodzinę. Mało tego nawet ulica, na której mieszkał była niedaleko tej, na której ja mieszkałem.Po tej wymianie informacji zaczął mi opowiadać z nostalgią w głowie o swoim dzieciństwie i o tym w jakiej szkole się uczył. Przez chwilę milczałem, bo nie dość, że łączyło nas wspólne miejsce zamieszkania, to uczyli nas ci sami nauczyciele w podstawówce. Tyle, że prawie wszystkich moich kolegów z klasy pamiętałem, a ten w aucie wydawał mi się dużo starszy od nich. Odwróciłem się na chwilę, aby na niego spojrzeć. Przecież musiałem go kiedyś już widzieć. Może byłem w niższej klasie, a on w wyższej... ale po chwili mój mózg jakby nagle przeanalizował wszystkie informacje, powyciągał archiwalne dane i sobie przypomniałem:- Andrzej? - zapytałemPopatrzył na mnie zaskoczony.- No tak...Na mojej twarzy pojawił się mimowolny szeroki uśmiech:- Jestem Paweł, siedzieliśmy razem w 1 klasie!Powiedziałem to, zanim w pełni zdałem sobie sprawę z tego, co się dokładnie wydarzyło: przecież właśnie spotkałem mojego pierwszego szkolnego przyjaciela, z którym siedziałem przez cały rok w jednej ławce. Przyjaciela, z którym moi rodzice zabronili mi się bawić, ponieważ pochodził z patologicznej rodziny i palił fajki już w pierwszej klasie (!). W 2 klasie siedziałem już z innym kolegą, bo Andrzeja przeniesiono do innej szkoły.I spotkałem go właśnie dziś, diabeł wie gdzie, diabeł wie jak! Nie powinienem nawet tu być, bo to był nieplanowany wyjazd, który wypadł mi prawie w ostatniej chwili.Pogadaliśmy jeszcze z dwie godziny i zawiozłem go na dworzec kolejowy. Dałem mu pieniądze, aby mógł coś zjeść i dostać się jakoś do swojego domu. Muszę wspomnieć, że przez całą drogę (nawet po tym gdy dowiedział się kim jestem), ani razu nie poprosił mnie o kasę.Opowiedział mi o wszystkich swoich przygodach i byłem szczerze zdumiony tym, że osoba, która w rzeczywistości nie ma nic, zachowuje tak pozytywne nastawienie i po prostu dąży do jakiegoś postawionego sobie celu. Nie narzekał, nie prosił o pomoc. Podczas swoich opowieści, wspominał o historii gdy raz poszedł do przydrożnej knajpy i poprosił o coś do jedzenia, a on w zamian porąbie drzewo, posprząta podwórko lub podejmie się innego zajęcia. Odmówili mu, ale on stwierdził, że doskonale rozumiał dlaczego: "nie znali mnie... myśleli, że jestem jakimś chorym włóczęgą i że będzie ze mnie więcej szkody niż pożytku". Gdy to mówił, nie miał w głosie złości czy nienawiści.Żałuję tylko, że wtedy nie wpadłem na pomysł, aby kupić mu jakiś najtańszy zwykły telefon, aby mieć z nim jakikolwiek kontakt. W każdym razie mam cichą nadzieję, że stałem się dla niego swego rodzaju małym wsparciem po tym, co przeszedł. Jego wszystkie historie miały jeden morał, aby nigdy, ale to przenigdy się nie poddawać. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo wtedy tego potrzebowałem i zawsze będę mu za to wdzięczny
57% Polaków uważa, że dyplom wyższej uczelni ma dziś małą wartość na rynku pracy. Należysz do tej grupy? –
Absolwent prywatnej szkoły wyższej ochrony środowiska w Radomiu, w przeszłości operator maszyn w fabryce – Teraz wreszcie każdy ma szansę na zasłużony awans w pracy
Promocja w Poznaniu – Kup coś, czego nie potrzebujesz, aby móc dostać coś, czego nie chciałeś kupować, w cenie wyższej niż w dowolnym markecie, taka promocja UWAGA, PROMOCJA! przy zakupie miesięcznika zwerciadło lub sens woda żywiec 0,5l za jedynie 1,50 zł/szt
W USA skandal z powodu werdyktu sędziego (zniesionego potem w wyższej instancji), który podważył gwałt chłopaka z dobrego domu na 16-letniej dziewczynie. Mimo, że ten był na tyle głupi, by wszystko nagrać telefonem, a potem pisać w internecie "kiedy twój pierwszy raz to gwałt" – Sędzia uznał, że chłopak na perspektywy na dobry koledż, a stosunek odbył się bez użycia przemocy czy broni, więc nie posiada znamion gwałtu. Potem chłopak był widywany na ulicy z torbą z prowokacyjnym napisem "Girls just wanna have fun"
Facet stworzył wyższej klasy przystanek autobusowy z darmową kawą oraz herbatą, czyniąc przejażdżkę autobusem czymś bardziej luksusowym –