Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 75 takich demotywatorów

Taki nauczyciel to prawdziwy skarb – "Mamy podręczniki. Ale ich nie czytamy. Rysujemy je. Studenci, chcący udoskonalać się w tej dziedzinie, nie mogą uczyć się tylko przez odczytywanie podpisów przy rysunkach. Zamiast tego uczymy się rysować. Na moich zajęciach studenci muszą narysować to, co ja rysuję na tablicy", mówi Chuan-Bin Chung z Wydziału Projektowania Komunikacji Wizualnej tajwańskiego Uniwersytetu Shu-Te

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Uniwersytet jest nieugięty, że kupujesz podręczniki za pośrednictwem oficjalnej księgarni uniwersyteckiej. Uważajcie na strony, które obiecują (i dostarczają) darmowe pliki PDF z wszelkiego rodzaju książkami np:... Strony te mogą wydawać się doskonale pomocne, ponieważ dostarczają dokładnie to, co obiecują, ale są również darmowe.Nie pamiętam, co mówiłem.W każdym razie... –
Dodał także, że nauczyciele "wkładają dzieciom do głów niebezpieczne treści". Górecki ma koordynować prace zespołów, które rozpoczynają przegląd podręczników języka polskiego, wiedzy o społeczeństwie oraz historii w I i II klasie liceum pod kątem treści – Kiedy wydaje ci się, ze już wszystkie levele religijnego szaleństwa zostały osiągnięte, na arenie pojawia się nowy "zawodnik"
 –
Przemysław Czarnek bierze pod lupę podręczniki szkolne. – "Eksperci", zaproszeni przez ministerstwo na początek przeanalizują treść podręczników do języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie.,,Jesteśmy dziedzicami tradycji greckiej, antycznej, ale też tymi, którzy oświetleni światłem Ewangelii poszukują prawdy w sposób pozbawiony uprzedzeń i dbają o to, żeby ta prawda była dostępna w sposób powszechny, a nie była jakąś wiedzą tajemną. Niestety, w wielu kulturach i cywilizacjach tak się dzieje, że dostęp do prawdy jest wręcz blokowany."- mówi szef gabinetu politycznego ministra edukacji i nauki Radosław BrzózkaPrzypomnijmy, jakiś czas temu Czarnek zapowiadał włączenie nauczania papieża Jana Pawła II do nauki o przedsiębiorczości czy seksualności. Mówi się również, że MEN ma walczyć z "niebezpiecznymi treściami", które kojarzą się z "ideologią LGBT".

Dorośli vs język młodzieży

 –  Paweł LęckiMamy lekcję o zapożyczeniach z innych języków, ale kiepsko nam idzie, gdyż okazuje się, że potencjalnych odpowiedzi do pytań o polskim języku elektronicznym nie znamy ani ja, ani moi uczniowie, więc płynnie przechodzimy do języka młodzieży, odpalamy elektroniczny podręcznik i czytamy przykład gwary młodych.Spotkałem ostatnio takiego gimbusa, mówię ci, że żal. Taki swag, że tylko fejmu mu mało. Lol, patrzyłem na tego zioma i zapytałem, czy ma hajsy pożyczyć i wiesz co, bracie – pożyczył, YOLO XD.Dlaczego podręczniki uczą nas naszego języka, pytają uczniowie, który nie jest naszym językiem, ale jakimś wyobrażeniem dorosłych, że my tak mówimy, pytają moi uczniowie. Nie wiem, co mam im odpowiedzieć, gdyż sam nie słyszałem nigdy, żeby jakikolwiek młody człowiek posługiwał się słowami młodzieżowymi roku typu jesieniara lub eluwina, a za to widziałem dorosłych, którzy próbują mówić językiem młodych i generalnie wypadają całkiem śmiesznie.Myślę sobie, że gwara młodzieżowa zamieszczana w podręcznikach polskiej szkoły, jest dość dobrą i smutną metaforą polskiego stosunku ludzi tak zwanych dorosłych do ludzi młodych. Wyobraźnia nie zna granic, języki się nie zgadzają, więc można sobie myśleć, że młodzi to generalnie YOLO i hajsy, a nie że tam jakaś samotność, nieudane związki, pierwszy seks też często nie bardzo udany, gdyż samotni tak na poważnie to mogą być tylko ludzie dorośli, no i dorośli mogą mieć nieudany seks, gdyż młodzi to tylko co najwyżej jakieś tam pocałunki.Młodzi są w szkole ciut dłużej niż ich rodzice w pracy. Praca jest dorosła, pobyt w szkole dziecinny. Depresja w pracy już powoli staje się całkiem spoko, kryzys w psychiatrii dziecięcej jest mniej zauważalny, gdyż dzieci po prostu są leniwe. Mniej więcej jak pierogi.Tajemnice świata dzieciaków przypominają wyspę skarbów. Czasem będą na ulicznych protestach, a czasem ukryją się w łóżku i kołdrze, gdyż nienawidzą siebie i świata, który jest wokół nich. Czasem będą szczęśliwi, a czasem na granicy rozpadu, gdyż nie będą potrafili pogodzić się z tym, że są nieidealni jak gwiazdy na Instagramie.W czasie pandemii będą znikali z lekcji jeszcze częściej, niż na tak zwanej edukacji stacjonarnej. Przemysław Czarnek ma na to proste rozwiązanie: Za obecność uczniów na lekcjach odpowiada nauczyciel prowadzący zajęcia i szkoła. Jak uczeń nie przychodzi na lekcję, to wstawia mu się nieobecność, mówi, koniec, chuj i kropka. Okazało się, że za nieobecność młodych ludzi nie ponoszą żadnej odpowiedzialności Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, rodzice, instytucje pomocowe, społeczeństwo.Jak uczeń znika, to po prostu wystarczy kliknąć nieobecność.Mamy w Polsce mnóstwo nieobecności. Żadna nie jest usprawiedliwiona i odpowiednio zbadana. Niepełnosprawni, nauczyciele, którzy jadą zdalnie lekcja za lekcją, w różnych miejscach, przez około 30 godzin i w którymś momencie nie dają rady, uczniowie i nauczyciele techników i szkół branżowych, gdyż w Polsce widoczne są tylko licea i ostatnie klasy szkół podstawowych, dzieciaki z domów przemocy psychicznej, którą o wiele trudniej jest udowodnić niż przemoc fizyczną, a którą potrafią roznosić w większości ojcowie polscy, ale też święte matki polskie, dzieci i kobiety z domów przemocy polskiego samca, Konrada Wallenroda z meblościanki i wódki pod ręką, generalnie ludzie słabsi od narodu powstańców warszawskich i żołnierzy wyklętych.Gdybyśmy mówili językami ludzi i aniołów, a empatii byśmy nie mieli, stalibyśmy się jak miedź brzęcząca albo cymbały brzmiące.Na dodatek mam tę lekcję z moimi uczniami w kraju, który składa się z co najmniej dwóch Polsk, ale również kilku Praw i Sprawiedliwości, gdyż ciągle nie wiadomo, czy w Unii Europejskiej Polska odniosła zwycięstwo, czy był to jednak zamach stanu.W czasie lekcji zdalnej, gdy czegoś nie wiemy, możemy po prostu przejść do innej. W Polsce, w której nie wiemy, kto nami rządzi, nie mamy takiej prostej możliwość.Kończymy więc lekcję i żegnamy się tymi YOLO i XD.
Honorowy tytuł otrzymała także jej mama, która przez 4 lata na głos czytała córce podręczniki i notatki z zajęć –

Geniusz wiceministra finansów nie mógł zostać niedoceniony

 –  Paweł Lęckitt16ShreSp godonsodstoredz.  ·Szanowny Panie Piotrze Patkowski. Ja w sprawie bogactwa. Jest Pan wiceministrem finansów, więc chyba zna się Pan na rzeczy. Poinformował Pan, że sytuacja finansowa Polaków w czasie zarazy nawet się polepszyła, jako że nie mają gdzie wydawać pieniędzy. Myślę, że dokonał Pan niezwykłego odkrycia i ma szansę na nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii, a może nawet i pokojowego. Rozwiązał Pan wszystkie problemy gospodarcze i znalazł sposób na powszechne bogactwo Polaków. Wystarczy wszystko zamknąć, dzięki czemu ludzie nie będą mogli nic kupić i zostaną z furą pieniędzy. To już nie jest tylko inteligencja, to jest geniusz na miarę Steva Jobsa.Dzięki temu zrozumiałem, że Mateusz Morawiecki dlatego zamyka wszystko jak leci, gdyż dba o stan mojego portfela. Ja na przykład bardzo się cieszę, że nie mogę pójść na siłownię, do kina lub do teatru, gdyż to jest zupełne zawracanie głowy, a koncerty to na dodatek są głośne i porządni ludzie nie mogą spać i bogacić się w tym czasie. Bardzo też lubię, że nie mogę zjeść w restauracji lub chociaż w barze mlecznym, gdyż to jest zbyteczny luksus, a teraz już wiem, że jak nie jem, to wciąż rośnie moja majętność. Nie mogę też za bardzo podróżować, co jest super, bo jeszcze wpadłbym na durny pomysł, żeby zatrzymać się w jakimś hotelu i wydał bez sensu pieniądze, a tak to siedzę w jednym miejscu i robię się jeszcze bogatszy. Miałbym dla Pana jeszcze parę propozycji, co można zamknąć, żeby naród wzbogacił się jeszcze bardziej. Kościoły, żeby nie wydawać pieniędzy na tacę. Szkoły już na amen, żeby nie wydawać na prąd i jakieś durne podręczniki. Niech Przemysław Czarnek napisze jeden podręcznik do wszystkiego, Jacek Sasin wyśle do do wszystkich całkowicie za darmo, a wszyscy będą żyli jeszcze bardziej dostatnio. Myślę, że trzeba zamknąć stacje benzynowe, gdyż ludzie nie do końca jeszcze rozumieją istotę pańskiej myśli ekonomicznej. Jeżdżą tymi autami nie wiadomo po co, a jak nie będzie benzyny, to wzbogacą się wręcz niesamowicie. Warto rozważyć zamknięcie wszystkich sklepów, ponieważ nadal niektórzy kupują coś w Żabce lub jakimś innym Lidlu, a jak nie będę mieli co kupić, to ponownie zrobią się jeszcze bogatsi. Koniecznie trzeba zamknąć internet, żeby nie było sprzedaży wysyłkowej, dzięki czemu zyskamy kolejne zera na koncie, a Pan przy okazji rozwiąże problem tych kartonów na manifestacjach, co ludzie na nich brzydkie słowa piszą. Nie będzie kartonów, to nie będą pisać. Proste. Generalnie, niech nie będzie niczego, panie wiceministrze finansów, a wtedy będziemy tak bogaci, że to aż czyste szaleństwo. Wyłączmy prąd, zakręćmy wodę, będziemy pierwszym krajem na świecie, w którym każdy będzie tak samo bogaty i nikt niczego nie będzie nikomu zazdrościł. Myślę, że zasłużył Pan nie tylko na Nobla, ale również na jakiś pomnik, który wdzięczny naród wzniesie Panu w czynie społecznym. Niech Pan tam się trzyma dzielnie i prowadzi nas ku świetlanej przyszłości.Paweł.
Jestem tak stary, że pamiętam jak się podręczniki oprawiało w papier, żeby dłużej służyły –
 –

Zdjęcia rentgenowskie, które nauczą cię więcej o ludzkim ciele niż podręczniki do biologii (18 obrazków)

W Polsce szkoły NIE muszą mieć podręczników. Wbrew obiegowej opinii w Polsce NIE MA czegoś takiego jak obowiązkowe podręczniki. –  A WIECIE, ŻEZADNA SZKOŁA NIEMUSI MIECPODRECZNIKÓW?
 –
Pamiętam jak chodziliśmy na religie do kościoła do sali katechetycznej. Rzecz w tym, że katecheza była po lekcji i docierały tam tylko dziewczyny, bo chłopaki grały w piłę. Teraz wiara została narzucona i wyuczona. Szkoda dzieciaków... –
Chłopaki, proszę was... nie wrzucajcie moich butów do pisuaru. Moja mama nie ma już pieniędzy na nowe, a musi mi kupić jeszcze podręczniki –
 – Marta nie ma dzieci. Marta za to pracuje i płaci podatki. Marty pieniądze idą na:- szkoły- przedszkola- żłobki- opiekę medyczną dla dzieci- oddziały pediatryczne- place zabaw- 500 plus- obiady w szkołach- zasiłki dla rodziców, którzy nie pracują- urlopy macierzyńskie- 300 plus- darmowe podręczniki- emerytury dla matek, które urodziły 4 dzieci- renty dla matek, które nigdy nie pracowały. Dodatkowo, Marta sama płaci za siebie. Np. co miesiąc ZUS pobiera z Marty pensji pieniądze, tak by w przyszłości nie musiała korzystać z pieniędzy przyszłych pokoleń

Zdjęcia, które powiedzą ci więcej o twoim ciele niż podręczniki anatomii (16 obrazków)

4 osób? Czy 4 osoby? –  Rodzice Karola planowali ze znajomymi wyjazd w góry. Ustalili, że w 3 samochodach 	pojedzie po 4 osób i w 3 samochodach po 2 osoby. Ile osób wybrało się w góry?
"Piękne kobiety, mądrzy kapłani". Ćwiczenie z języka polskiego rozwścieczyło rodziców – Podręczniki przesiąknięte religijną ideologią?