Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 216 takich demotywatorów

Dumny, świeżo upieczony ojciec –
Ptaki nie są prawdziwe - nowa świeżo upieczona teoria spiskowa, która szturmem podbija Amerykę. Dlaczego zyskuję taką błyskawiczną popularność – Otóż wyznawcy tego założenia uznają, że wszystkie latające ptaki to rządowe drony. Ruch zaczął organizować wiece, czyniąc Springfield w stanie Missouri pierwszym przystankiem. Grupa wyznawców teorii twierdzi, że ponad 12 miliardów ptaków w USA zostało zabitych przez rząd i zastąpionych dronami używanymi do szpiegowania obywateli. Koncepcja powstała około 2 lata temu, ale dopiero od kilku miesięcy "ptaszne herezje" zaczynają zalewać Stany Zjednoczone. Kanał youtube subskrybuje 10 tys osób, instagrama obserwuje 325 tys osób.A może ruch został stworzony na potrzebę zarobków finansowych?Dla większości oddanych fanów „Ptaki nie są prawdziwe” to wytchnienie od politycznych podziałów Ameryki – żart tak niedorzeczny, że zarówno konserwatyści, jak i liberałowie mogą się z niego śmiać. Niektórzy uważają to za sztuczkę marketingową i chyb na tym polega geniusz Birds Aren't Real: to cyfrowy szlak prowadzący do strony internetowej, która prowadzi do sklepu pełnego gotowych do kupienia towarów.„Ptaki nie są prawdziwe wykorzystuje memefikację poprzednich teorii spiskowych” — mówi Metzler, influencer w mediach społecznościowych i twórca treści wirusowych na Instagramie. „Ludzie naprawdę chcą wierzyć w spiski, ale co więcej, chcą wyśmiewać się z ludzi, którzy jeszcze bardziej wierzą w spiski. Rozpoczęcie teorii spiskowej i sprzedaż towarów Birds Are not Real pozwala im sprzedawać je obu stronom” – mówi Metzler.Jaka jest puenta?Stwórz teorię, rozpowszechnij ją, znajdź jej zwolenników, a potem zacznij na nich zarabiać. Wykorzystywanie spiskowców dla zysku nie jest niczym nowym.
 –  Ostatnio na rozmowę o pracę przyszedł chłopak świeżo po ukoczeniu studiów. Zapytał mnie, ile dopłacamy jako firma do przejazdów taksówką i obiadów. Szczerze mówiąc, nie zrozumiałem o co mu chodzi, więc wyjaśnił mi, że mieszka daleko i dwa razy dziennie musi jeździć taksówką. Poza tym nie zdąży dojechać do domu na obiad, więc będzie musiał wydawać pieniądze na jedzenie na mieście. W związku z tym zaproponowałem mu: a) jazdę autobusem i branie   lunchu z domu, b) znalezienie pracy blisko domu. Oburzył się, powiedział, że dyskryminuję tych, którzy mieszkają daleko od centrum i dumnie wyszedł
Na francuskich autostradach samochodami technicznymi są elektryczne furgonetki Renault. Problem w tym, że ich zasięg na autostradzie to 100 km, w związku z tym producent dołączył do samochodów przyczepki z dodatkowymi akumulatorami – Samochody zjeżdżają do bazy technicznej, wymieniają przyczepki na świeżo załadowane, zostawiając rozładowaną do ponownego załadowania i wyjeżdżają w trasę

Kobieta urodziła dziecko w Bolcie i chciała pokryć koszty zabrudzenia. Odpowiedź firmy przewozowej zaskoczyła świeżo upieczoną mamę i internautów: Wyczuwam, że teraz wiele kobiet w 9 miesiącu ciąży będzie się wozić Boltem

Wyczuwam, że teraz wiele kobiet w 9 miesiącu ciąży będzie się wozić Boltem –  Dzien dobry, kontaktuje się z Państwem ponieważ dziś rano podczas kursu urodziłam w aucie kierowcy bolt w wyniku czego powstały zabrudzenia. Proszę o informacje co dalej w takiej sytuacji. Pani Ewo, i imieniu całej załogi Bolt, chcielibyśmy złożyć serdeczne gratulacje z powodu narodzin Dziecka! 0 Mamy nadzieję, że zarówno Ono, jak i Pani, czujecie się dobrze. W ramach niewielkiego prezentu przesyłamy kody o wartości 500 z1 do wykorzystania w naszej aplikacji. Każdy z nich opiewa na kwotę 10 zł: C> bolt_poland W swoim życiu napisaliśmy już wiele dziwnych zdań, ale tak dziwnego zdania jeszcze nie. Wczoraj w Boicie ktoś się urodził' Matka dziecka pewnie się tego spodziewała, ale my na pewno nie —więc na szybko zaktualizowaliśmy zasady korzystania z naszej usługi. Od teraz za każde dziecko urodzone w Boicie dajemy 500+ na kolejne przejazdy (-723* (Jeśli jednak nie planujecie rodzić w Boicie, to zostawcie w komentarzu Ó. a my przekonamy księgowość, że to też zasługuje na konkurs w najbliższej przyszłości).
 –  Drodzy Fejsbukowicze,Jako świeżo upieczony celebryta, nie załapałem się niestety na Zanzibar, więc z tej mazowieckiej równiny chciałbym przekazać Wam życzenia zdrowia, spokoju, wytrwałości, odporności na błędy systemu oraz tego, abyśmy za rok spotkali się weselsi.
Świeżo pomalowany czołg M4 Sherman w tunelu z lampami na podczerwień, który został zaprojektowany w celu skrócenia czasu schnięcia farby z 24 godzin do 4 minut, przy czym kierowca nigdy nie opuszcza pojazdu- 1943. –
 –  List do J. Żulczyka Drogi Panie Jakubie, Mam nadzieję, że nie przejął się Pan zbytnio ostatnimi pogróżkami ziobrowskiej prokuratury i że cieszy Pana wsparcie, jakie płynie do Pana z różnych stron, a także uznanie za trafną ocenę. Ja piszę, żeby uświadomić Panu, że nie jest Pan sam i że nawet najczarniejszy scenariusz wcale nie musi być taki czarny. A więc nie jest Pan sam, bo ja mam dwie sprawy karne też z paragrafów za „znieważenie”. Pierwsza za nazwanie M. Morawieckiego „szmatą” i „psem na smyczy Kaczyńskiego”, a drugą za piosenkę „Dupa w Belwederze” (do odsłuchania na YT). Poza tym komisja dyscyplinarna mojej uczelni tj. Uniwersytetu im. J. Długosza w Częstochowie, właśnie złożyła formalny wniosek o ukaranie mnie naganą za mój wpis na FB z dnia 20.10.20 (po śmierci Pszoniaka) „Wczoraj zmarł wspaniały człowiek i aktor. A w Belwederze debil nominował kretyna”. A więc nie jest Pan sam i nawet leksykalnie jesteśmy sobie bliscy.Co się zaś tyczy scenariusza, to nie wierzę, żebyśmy Pan, a nawet ja, z moimi dwoma zarzutami, dostali całe 3 lata. Ale roczek, w ramach pisowskiej pokazówy, jest już całkiem możliwy. I tu proponuję: Let’s look on the bright side!, jak mówią nasi ulubieńcy. Najważniejsze, żeby wsadzili nas razem. Nie, nie mam skłonności homo, ale myślę, że rok, zwłaszcza w pandemii, moglibyśmy naprawdę sensownie spędzić. Przeczytałbym Pana książki i pogadalibyśmy o nich, poduczyłbym Pana angielskiego (moja zawodowa specjalność), mógłby Pan też pisać (Stasiukowi i Maleńczukowi więzienie dobrze zrobiło), bo ja dużo medytuję, więc byłoby cicho. Może nawet urodzilibyśmy coś wspólnie, np. kawałek sceniczny pt. „Znieważacze” (ewentualnie „Żnieważcy” albo ciężko aluzyjni „Znieważańci”)? A więc po odsiadce można by było coś pokazać i wydać. Mam też nadzieję, że gra Pan w szachy i/lub w skrable, no i nie jest Pan całkiem drętwy muzycznie, żebyśmy mogli trochę podżemować –  to też są małe-wielkie przyjemności! I tak roczek minie jak strzelił. A jak wyjdziemy, to może nawet już będzie po pisie i Dudzie? Tym optymistycznym akcentem kończę.Pozdrawiam serdecznie,Prof. dr hab. Bogusław Bierwiaczonek (ur.1955, świeżo zaszczepiony)
Mało co równa się uczuciu, gdy masz świeżo farbowane włosy –
Był taki słowiański zwyczaj grzebania pod progiem domu poronionych płodów oraz dzieci, które urodziły się martwe. Stąd też wziął się przesąd przenoszenia Panny Młodej przez próg i zakaz witania się przez próg – Umarlak mógł nie przepuścić świeżo upieczonej żony, dlatego trzeba było ją wnieść. Z kolei osoba, która nie wchodziła do domu mogła być uznana za diabła w skórze człowieka. Próg miał charakter ambiwalentny - z jednej strony był miejscem świętym, a z drugiej, ze względu na swą graniczność, był demoniczny
 –  Piotr Bałtroczyk - profil oficjalny O •••5 lutego o 10:51 ■ ^Pochylmy się chwilę nad Agatą Ławniczak, dyrektorkąpoznańskiego ośrodka TVP. Sprzeczność jest w mejpropozycji zawarta, bo nie ma po co pochylać się nadfuncjonariuszami TVP z założenia. Ogromna jestbowiem szansa, że nie zrozumieją tego, co jest donich pisane i mówione. Są inni zwyczajnie. Swojemają normy, kody, swój system wartości. Swoje pastymają do mycia rąk z syfu.Ławniczak odebrała nominację z rąk Jacka Kurskiego,wyjątkowej kanalii, człowieka, który codziennie wrzucagówno do naszych domów. On i jego sługusy:Rachonie, Kamele, Rogalskie, Adamczyki i inneSmigole.Kilka dni temu funkcjonariuszka Ławniczak zdjęła zanteny prezenterkę pogody starannie wykonującąswoje obowiązki przez 20 lat. Pogodynka zawiniła, bona piersi miała serduszko WOŚP, Ławniczak zarzuciłajej promocję TVN.Na pierwszym zebraniu z pracownikami TVP Poznań,świeżo mianowana Ławniczak powiedziała, że „spierać się możemy o kwestie estetyczne, ale mamydążyć do prawdy i nie bać się jej".I podążyła Ławniczak ku prawdzie. Najlepszą reklamąkonkurencji jest obecność Ławniczak w TVP i jejdziałania.
Wynagrodzenie kapelanów zatrudnionych w Krajowej Administracji Skarbowej wzrosło w jeden rok o ok. 10% i np. kapelan w warszawskiej Izbie Skarbowej zarabiał w 2020 roku 7,3 tys. zł brutto! – W tym samym czasie świeżo zatrudniona pielęgniarka dostaje często „na dzień dobry” minimalną krajową, a nawet pielęgniarki z 30-letnim stażem nie mają szans na wynagrodzenie zbliżone do opłacanego z państwowych pieniędzy kapelana. Kto się tobą lepiej zajmie w szpitalu? ksiądz Pielęgniarka
Dwie zakochane, bezdomnepary wzięły ślub w Katowicach – Kasia, Monika, Irek i Mariusz są od 10 lat bezdomni i mieszkają w prowizorycznych domkach na pograniczu Katowic i Siemianowic.Przed uroczystością narzeczeni otrzymali posiłek u sióstr kalkutek. Mogli też się wykąpać i wyspowiadać, a także skorzystać z usług fryzjerki i makijażystki.Świeżo upieczeni małżonkowie będą teraz objęci programem wsparcia dla osób bezdomnych, dzięki któremu przez rok będą mieli zapewnione mieszkanie treningowe, pracę i opiekę terapeutyczną.Oby dobrze wykorzystali swoją szansę!
Dokładnie 40 lat temu, 8 grudnia 1980 roku zmarł John Lennon, brytyjski muzyk, jeden z członków grupy The Beatles – W nocy 8 grudnia 1980 roku, Chapman zastrzelił Johna Lennona przed wejściem do jego rezydencji The Dakota na Manhattanie w Nowym Jorku. Wcześniej tego dnia Chapman wymienił uścisk dłoni z Lennonem i poprosił go o autograf na swojej świeżo kupionej kopii albumu Double Fantasy. Lennon spełnił jego prośbę. Po tym zdarzeniu Chapman czekał w pobliżu The Dakota przez cały dzień na powrót Lennona; oddał pięć strzałów, z czego cztery trafiły muzyka.Chapman został oskarżony o zabójstwo drugiego stopnia i uznany za winnego czynu. Zabójca był przez lata fanem Beatlesów, a w szczególności Lennona. Po przejściu załamania nerwowego (jako student college’u) został do tego stopnia opanowany myśleniem o Lennonie, że ożenił się z Japonką tylko dlatego, że przypominała mu żonę Lennona Yoko Ono. W miarę jak życie Chapmana podupadało, zaczął on odczuwać urazę do swego byłego bohatera i oskarżać go o bycie „fałszywym”. W ilustrowanej książce „John Lennon: One Day at a Time” dostrzegł oznaki luksusu (np. limuzyny) w życiu Lennona, a budynek Dakota skojarzył się mu z zamkiem złej czarownicy z ukochanego filmu „Czarnoksiężnik z Oz”.Został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Dziesiąta prośba o warunkowe zwolnienie (23 sierpnia 2018 roku) została odrzucona. Podczas rozprawy, która odbyła się 26 sierpnia 2020 ponownie odmówiono mu warunkowego zwolnienia
 –  ** Kamil KoziełW lOg-OPanie Premierze.waha się Pan, czy warto wziąć te 750 000 000000 PLN z Unii (słownie: siedemset pięćdziesiątmiliardów złotych 00/100). Ja to się w sumiePanu nie dziwię. To bardzo abstrakcyjna kwota,nawet dla kogoś, kto na co dzień obcuje z PanemSasinem.Pozwoli Pan więc, że osadzę tę kwotę włatwiejszym do zrozumienia kontekście.Nie wiem, czy interesuje się Pan motoryzacją, aleza 75 dużych baniek można kupić dokładnie 6255 213 nowych Mercedesów Klasy C. Oznaczato, że każdemu świeżo upieczonemu kierowcy,wraz z prawem jazdy, mógłby Pan wręczaćkluczyki do nowego Merca codziennie przezponad 17 lat. A pewnie nawet dłużej, bozakładam, że przy takim zamówieniu dostałbyPan jakiś rabat.Jeżeli nie obchodzą Pana samochody, to możemarzy Pan o nowym mieszkaniu. Np. dla siebie ikogoś z rodziny. Własne „em" w Warszawie towydatek prawie 12 000 zl za metr2, ale za ww.kwotę mógłby Pan naprawdę zaszaleć.Konkretnie to mógłby Pan kupić 1 041 667sześćdziesięciometrowych apartamentów, copozwoliłoby Panu przewaletować na Panakwadracie całą Warszawę, Radom, Piaseczno iPłock. Dodam, że w naprawdę komfortowychwarunkach.Jeżeli nie w głowie Panu ani samochody, aninieruchomości, to może czuje się Pan zmęczony?Za kwotę 75 m!d zł mógłby Pan pojechać nawypasione wakacje all inclusive {np. na Majorkę) ispędzić tam ponad 19 lat (a przy okazji zabrać zesobą cały Rzeszów - tam podobno Pana bardzolubią).Jeżeli i to Pana nie przekonuje, to może lubi Pandobrze zjeść? Za hajs z Unii mógłby Pan zabraćswój rodzinny Wrocław na kolację w knajpieMichelin i stołować się tam codziennie przeznajbliższe 6 lat. Słyszałem, że ten Wrocław jestjakoś na Pana wkurzony, protestują czy coś, a wkońcu nic tak nie łagodzi obyczajów co dobraszama. Tylko proszę pamiętać o zachowaniudystansu.Podsumowując, Panie Premierze! Ja wiem, że i tapraworządność, i to traktowanie wszystkich ludzijak ludzi, to ze strony tej Unii ewidentne fanaberie,ale niech się Pan może jeszcze chwilę zastanowi.
Diabeł tkwi w szczegółach –  Rozmawia babka z fryzjerką o tym że leci z mężem na maly wypad do Rzymu. Na to fryzjerka: -Rzym? Kto by tam chcial lecieć? Zatloczone. brudne miasto. Zwariować można. A czym lecicie? -Ryan Air. -Tym dziadostwem? Nigdy nie jest się na czas i obsluga zachowuje się jak banda buców. A gdzie się zatrzymujecie? -Hotel Testaccio. -Boże. znam to miejsce! Wszyscy myślą. że jest spoko. a tu syf. kila i mogiła. -No. ale też w planach mamy zwiedzanie Watykanu. może papieża uda się zobaczyć? -Haha. dobre sobie. Stać na tyta placu razem z milionem innych ludzi i patrzeć czy w oknie pojawi się ktoś ubrany na bialo wielkości mrówki. Powodzenia na tym waszym wyjeździe. Miesiąc później kobita znów zajrzala do fryzjerki. a ta wypytuje o relację: -I jak tam w bylo w Rzymie? -Świetnie! Przelot byl niesamowity. obsluga mila. a hotel świeżo po kosztownym remoncie. Nasz pokój niestety zostal zalany przez sąsiada z góry. dlatego dostaliśmy zamiennie ekskluzywny apartament na ostatnim piętrze z widokiem na cale miasto. -Hmm. a jak Watykan? -Nie uwierzysz! Gdy zwiedzaliśmy to miejsce. jeden z żolnierzy Gwardii Szwajcarskiej zatrzymał nas i powiedzial. że papież z milą chęcią chcialby dziś się spotkać i porozmawiać z niektórymi turystami odwiedzającymi Watykan. Gdy weszliśmy do jego pokoi. od razu przemówi! do mnie! -Naprawdę??? Co powiedział? -"O ku%wa. kto pani tak wlosy spie#dolil?"

Nic by nie poprawiło oblicza tego kraju bardziej niż pogrzeby w stylu wesel:

Nic by nie poprawiło oblicza tego kraju bardziej niż pogrzeby w stylu wesel: – 16.00. Przed kościołem zatrzymuje się z piskiem opon biały karawan ozdobiony balonikami z tablicami „Świeżo ukatrupiony”. Czterech typów w pasujących garniturach wnosi etui z wujkiem Władkiem w środku, ciotka Zocha odprowadza go do ołtarza.17.15. Koniec mszy. Organista zaczyna grać „Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Ksiądz klaszcze, wdowa tupie do rytmu, żałobnicy robią chórki, Władek nie robi nic. Trumna wyjeżdża na zewnątrz, ludzie rzucają ryżem i płatkami chryzantem. Wszyscy podchodzą do trumny i wsuwają pod uchylone wieko koperty, w końcu stypa musi się zwrócić.17.45. Poloneza czas zacząć. Baloniki otaczają napis „There’s always some FUN in a FUNeral”. Powitalny toast, Władkowi żona leje szampana do trumny i roztrzaskuje kieliszek wiekiem. Rosół.18.10. No to zdrowie Władka.18.11. Pardon, niech mu gwiazdka wiekuista nigdy nie zagaśnie.18.15. Schabowe i bitki.18.30. Pierwszy taniec. Etui z Władkiem stawia się na sztorc na deskorolce, Zocha tańczy z nim do walca z „Trędowatej”.19.00. A pamiętacie, jak Władek wrócił z Berlina Zachodniego i nam po sztandze Cameli przywiózł?19.30. Wnuk głównego bohatera imprezy podchodzi do siostry dziadka, z mściwym uśmiechem robi puci puci i pyta, kiedy jej kolej.20.00. Szwagier Stefan spada pod stół. Pierwszy zgon, Władka nie liczymy.21.00. Ceremonialne wyciągnięcie zdjęć ojca i matki Władka. Chóralne wykonanie „Cudownych rodziców miał”.21.30. Karol, uśmiechnij się, co ty taki sztywny jesteś? To już zadanie Władka.22.00. KTO W STYCZNIU KITĘ ODWALI, MA WSTAĆ, MA WSTAĆ, MA WSTAĆ!22.15. Odczytanie testamentu.22.25. Zatrzymanie akcji serca u Agnieszki po słowach „Mojej chrześniaczce nie pozostawiam absolutnie nic, za to 10 000 zł idzie na fundację ojców bonifratrów”.22.45. Rzucanie wieńcem. Ciotka Lonia ku niesamowitej radości rodziny łapie pierwsza.23.00. Zenek nie doczekuje się odpowiedzi od Władka na trzecie „ZE MNĄ SIĘ NIE NAPIJESZ?!”.23.15. Wjeżdża tort. Kroi patomorfolog, zdobył doświadczenie na Władku.0.00. Punkt kulminacyjny. Trzymający się na nogach żałobnicy biorą Władka na ramiona i niosą na cmentarz.0.10. Procesja dociera do celu. Grażyna wyciąga nawalonego jak Messerschmitt Stefana z grobu.0.15. Przy „I ZAWIOZĄ MNIE WINDĄ DO NIEEEBA” Władek powoli osuwa się do dołu.0.16. Orzeł wylądował. Na trumnę lecą grudki ziemi, kwiaty, łzy, aż tu nagle słychać „BDZIĄG”.0.17. Zdyszany kuzyn Piotr tłumaczy, że nie zdążył przed zamknięciem kwiaciarni i kupił bombonierkę.0.30. Towarzystwo wraca się bawić.1.00. Dzieciaki zaczynają zasypiać, w przeciwieństwie do Władka nie snem wiecznym.1.30. Żur cmentarny według receptury stryja Arnolda.2.00. Zabawy: zapalanie zniczy bez użycia rąk, przenoszenie wieńcy za pomocą patyków trzymanych w ustach i nieoficjalne zawody w podrywaniu wdowy.3.00. WSZYSCY ŚWIĘCI BALUJĄ W NIEBIE!4.00. Kur pieje. Goście zbierają się do wyjścia, zrzucając się na bilet na pociąg do Zakopanego dla Zochy i życząc jej przyjemnej nocy popogrzebowej.4.20. Pod ścianą materializuje się duch Staszka Wyspiańskiego, zeruje pozostałe na stole pół litra i stwierdza, że nieważne, czy to wesele, czy pogrzeb – nadal dramat.Autorski #offtop sprzed roku w tych jakże sprzyjających okolicznościach przyrody, bon appetit!

Lekarz Jakub Sieczko opisuje obecną sytuację w szpitalach:

 –  Dlaczego lockdown?Jeśli prawdziwe są rządowe statystyki, to nie mam racji. Mamy jeszcze margines bezpieczeństwa, może nieduży, ale jednak. Zajętych jest 346 respiratorów na 800, które, jak podaje Ministerstwo Zdrowia, jest przeznaczonych dla pacjentów z COVID-19. Podobno 500 jest w zapasie. Liczmy więc łącznie 1300, prawie 1000 miejsc zapasu, mamy jeszcze spokojnie dwa tygodnie. Taka jest rzeczywistość rządowych statystyk.Jest też rzeczywistość moich rozmów z pracownikami medycznymi z całej Polski, bo tak się składa, że mam sporo znajomych pracujących w intensywnej terapii. I opcje są dwie – albo mam wyjątkowo wielu pechowych znajomych albo rządowe statystyki to bujda. Mówią albo piszą mi ci znajomi tak:- „Miejsc respiratorowych nie ma od tygodnia".-„Próbowałam przekazać pacjenta do szpitala covidowego 100 km ode mnie, bez szans".- „Wybłagaliśmy ostatnie miejsce 230 km od nas”.Mam też mnóstwo znajomych pracujących w pogotowiu ratunkowym i na SOR-ach. Mówią, że wszystko jest poblokowane – stoją godzinami przed szpitalami lub (to ci na SOR-ach) absolutnie nie mają tych chorych, gdzie kłaść.I te dwie rzeczywistości – ministerialna i koleżeńska mi się zderzają. Tej drugiej wierzę bardziej. Wierzę i widzę, że system jest na krawędzi upadku. Czymże będzie ten upadek? Ten upadek będzie wielogodzinnym lub kilkudniowym oczekiwaniem na procedurę medyczną, na którą czeka się obecnie godzinę bądź dwie. No bo przecież jak całe szpitale będą zawalone chorymi z postacią COVID-19 wymagającą hospitalizacji, to kolejnych łóżek się nie wyczaruje, a personelu do ich obsługi się nie wyciągnie z kapelusza (pomijając już to, że tego personelu będzie mniej, bo będzie chory lub w kwarantannie).To może w takim razie nie przyjmować do szpitala tych z COVID-19? To jaka jest alternatywa? Mam nie zaintubować duszącego się 80-latka, bo mi zajmie ostatnie miejsce z respiratorem na OIT? No fucking way. Jestem lekarzem, umiem w leczenie, a nie w dobór naturalny. Tym ludziom należy się pomoc. To jest czyjś dziadek, czyjś ojciec, to jest po prostu człowiek.Przyrzeczenie lekarskie:„przyrzekam (…) według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;”Wieku nie ma w tej wyliczance, ale powinien też być. Intubuję duszących się narodowców, lewaków, Polaków, Ukraińców, alkoholików i milionerów. To jest moja praca. I moją rolą jest nauczyć się, jak w COVID-19 dać wentylowanemu respiratorem 80-latkowi szansę na to, żeby przeżył albo pozwolić mu godnie umrzeć, kiedy wiem, że takich szans już nie ma. Nie jest moją rolą myśleć o tym, czy ten respirator będzie, czy nie. To jest rolą premiera polskiego rządu i ministra zdrowia. To było ich rolą przez ostatnich siedem miesięcy. Trzeba było naprawdę kupić te respiratory, masowo przeszkolić personel medyczny, skutecznie śledzić ogniska zakażeń, postawić kontenery i zamienić je na szpitale. To się nie wydarzyło.Jak ten 80-latek zajmie respirator, to zabraknie go jednak dla 35-latki, która przechodząc przez przejście dla pieszych zagapiła się i wpadła pod tramwaj. I ją chirurdzy bohatersko zoperują, ale po tej operacji, no nie ma opcji, musi leżeć na OIT.Drogi antyszczepionkowcu, foliarzu, antymaseczkowcu, proepidemiczko – to ty jesteś tą 35-latką. Obiecuję ci, choć w internecie będę ci słał joby, bo jesteś szkodliwy, czy szkodliwa i nie wiesz, co czynisz – stanę na głowie, żeby cię na tej sali operacyjnej wyprowadzić na prostą. Znieczulę cię do tej operacji najlepiej, jak umiem. Dostaniesz fentanyl, propofol z ketaminą, rokuronium, desfluran, świeżo mrożone osocze, kwas traneksamowy, koncentrat krwinek czerwonych, koncentrat krwinek płytkowych, kompleks zespołu protrombiny, zbilansowaną płynoterapię krystaloidami, będziemy zapobiegać hipotermii i kwasicy śródoperacyjnej. Założę ci kaniulę dotętniczą i kaniulę do żyły głównej górnej. Chciałbym tylko po tej operacji mieć cię gdzie położyć. Chciałbym, kiedy już się narobię, nie mieć poczucia, że cała ta robota to jest krew w piach. Wiecie, co jest krew w piach? Krew w piach to jest to uczucie, które mam, kiedy przyjmę pacjenta do OIT, a on nie przeżyje do rana; kiedy pacjent z ciężkim urazem umrze mi na stole operacyjnym; kiedy godzinna resuscytacja kończy się zwieszeniem głowy. To jest bardzo niefajne uczucie.Miejsce z respiratorem należy się 80-latkowi z COVID-19 i 35-latce potrąconej przez tramwaj. Respirator jest jednak jeden. Czy to jest naprawdę gra, w którą chcemy w kraju wyrosłym, jak twierdzimy, z wartości chrześcijańskich grać? Co mam zrobić – rzucić monetą? Ocenić, kto ma większe szanse na przeżycie? Co mam wreszcie ci powiedzieć, drogi czytelniku, jeśli 80-latkiem jest twój ukochany dziadek, co był do tej pory w całkiem dobrej formie, a w ogóle w młodości uczył cię jeździć na rowerze, nosił cię na rękach, częstował cukierkami, kiedy rodzice nie widzieli i razem naprawialiście samochód w garażu? Kto daje mi prawo do podejmowania takich decyzji?I lockdown jest po to, żebym nie musiał takich decyzji podejmować. Lockdown jest dla 80-latków z COVID-19, ale też dla 35-latek potrąconych przez tramwaj, dla 29-latków z pękniętym tętniakiem tętnic mózgowych, dla 60-latków z zawałem serca, dla 32-latek z zespołem HELLP po porodzie. Jestem absolutnie świadomy, że lockdown to nie jest „pstryk” i że ludzie przez niego autentycznie cierpią – wpadają w biedę, popadają w kryzysy psychiczne, wiem, z własnego doświadczenia, co to znaczy nie móc wyjść z dzieckiem z domu przez tydzień i jakie myśli pojawiają się wtedy w głowie i co sądzi się o piosenkach dla dzieci, których słucha się po raz setny. Męki rodziców i dzieci podczas nauczania zdalnego są mi znane z opowieści. Jednak nagły wzrost zakażeń 14 września, czyli równo 2 tygodnie po rozpoczęciu roku szkolnego, nie może nie dać do myślenia. Przyczyn drugiej fali możemy szukać w pogodzie (na to wpływu nie mamy), no i w otwarciu szkół, czyli przenoszeniu zakażeń przez bezobjawowych bądź skąpoobjawowych małych nosicieli. Wydaje mi się, że tylko z tą drugą ze zmiennych możemy coś zrobić.Spadło na nas niezawinione nieszczęście. Cierpimy, każdy inaczej, nie chcę tego cierpienia warzyć i mierzyć. Cierpi przedsiębiorca, któremu padł biznes życia i cierpi wnuczka, której ukochany dziadek zmarł. Z tym że, myślę sobie, państwo ma narzędzia, żeby tego przedsiębiorcę kiedyś na nogi postawić. Wskrzeszanie zmarłych w kompetencji prezesa rady ministrów jednak już nie leży.I absolutnie nie wierzę w to, że upadły system ochrony zdrowia pozostanie bez wpływu na ekonomię. To zabiera fundamentalne poczucie bezpieczeństwa. Nie umiem tego oszacować, to nie moja rola. Ale jak można wsiadać za kierownicę samochodu nie mając pewności, że w razie wypadku przyjedzie po nas karetka? Jak można być 60-letnią nauczycielką i uczyć zgraję dzieci będąc w ciągłym lęku, że któreś z nich sprzeda COVID-19, a miejsca w szpitalu się skończyły?Ale może ja się mylę? Może jest spoko i tylko mam panikujących znajomych? To zróbmy taki test – to zadanie tylko dla medyków: umieszczam pod tym postem następujący komentarz: „Mam wykształcenie medyczne i sytuacja w moim miejscu pracy wskazuje na to, że jest dużo gorzej niż podają ministerialne statystyki.”Jeśli jesteś medykiem i zgadzasz się z tym zdaniem – daj temu komentarzowi pod moim postem lajka. Sprawdźmy orientacyjnie, jaka jest skala zjawiska.
Świeżo upieczone małżeństwo - Tayler i Melanie Tapajn postanowiło oddać sporą część jedzenia z własnego wesela na rzecz schroniska, spędzając również sporo czasu z potrzebującymi – Tayler i Melanie mieli zaplanowane wesele na sierpień. Spodziewali się 150 gości, jednak z powodu pandemii musieli zdecydować się na skromniejszą uroczystość. Nie mogli jednak już odwolać zamówionego jedzenia. Więc wszystko co zostało, przekazali potrzebującym

Pamiętajmy o tym, co jest w życiu naprawdę ważne:

 –  Marchew z Ciemnogrodu· "Miałam iść na zakupy. W głowie miałam plan: Tiger, H&M, a potem jedzenie w knajpie. iPod włączony na "full volume". Nie wiem czemu, włączyła się Marika, ale byłam zbyt leniwa, żeby zmienić kawałek. Przy spożywczaku stoi starsza pani z dwoma bukietami. Mały - z nasturcji, większy - z polnych kwiatów. W tym piwonie, które zawsze kojarzyły mi się z moją babcią.Pani spojrzała na mnie:- A stoję tak, może kto kupi... - uśmiechając się niepewnie, wyraźnie zawstydzona. Tak, jakby te kwiatki to było coś, czego trzeba się wstydzić.- Ile kosztują? - spytałam, nie chcąc jej urazić.- Ojej, no nie wiem... Najmniej to chyba złotówkę. Najwięcej to chyba trzy złote. Wiesz córeczko, ja nie wiem, ile kosztują takie kwiatki. To z działki takie byle co. Trzy złote za te dwa razem może? Albo dwa? Dwa złote?DWA ZŁOTE.Mokrą szmatą w pysk. Witamy w prawdziwym świecie, pustaku. Myślisz, że masz gorszy dzień, że ci smutno, że nikt cię nie kocha, jesteś gruba, nie masz iPhone'a 6, ani buldożka francuskiego, a przecież byłabyś taką dobrą matką. Wieczorem wrócisz do dwupokojowego mieszkania na strzeżonym osiedlu i opowiesz komuś przez Skype'a, jak przez pół dnia odkopywałaś się z maili, potem zjadłaś burgera na lunch, ale sama musiałaś go sobie zrobić i w dodatku był mrożony. Potem napijesz się kilka łyków wina, które rano będziesz musiała wylać do zlewu, bo żywot zakończy w nim cała rodzina muszek-owocówek i położysz się spać w świeżo wymienionej pościeli z Zara Home. Wstaniesz rano, poćwiczysz jogę albo inny pilates, na YT obejrzysz nowy haul zakupowy na kanale laski, której nie znasz i w sumie gówno cię obchodzi, co wklepuje w ryj, ale patrzysz, bo wydaje ci się, że yerba z internetowego sklepu ze zdrową żywnością jest wtedy mniej gorzka i pasuje do twojego chleba-tekturki, posmarowanego pastą z tuńczyka, przywiezionej z ostatniej wycieczki zagranicznej. Postoisz chwilę przed szafą, marszcząc brwi, wkurzając się, że nie masz się w co ubrać, bo wszystko jest na ciebie za duże, dlatego że mniej żresz i zapominasz, że jeszcze dwa lata temu, siedząc w samej bieliźnie, przypominałaś ludzika Michelin. Znowu za późno wyjdziesz z domu, więc zaklniesz szpetnie pod nosem, czekając na windę, na co obruszy się sąsiadka stojąca obok z psem, który ostatnio przestał trzymać mocz i leje między 2 a 3 piętrem. Wciskasz guzik kilka razy, myśląc, że to coś da. Drugą ręką starasz się rozplątać słuchawki. Przypadkowo wrzucasz klucze do głównej kieszeni w przepastnej torbie i po chwili orientujesz się, że przecież musisz sobie nimi jeszcze bramkę otworzyć, więc grzebiesz w tym syfie, macasz dno, które wciąż pamięta plażę w Sopocie i piach włazi ci pod wypielęgnowane paznokcie. Znajdujesz, otwierasz, wychodzisz do ludzi. Widzisz tramwaj i próbujesz dojrzeć numer, ale słońce świeci ci prosto w oczy. Biegniesz więc na wszelki wypadek i wsiadasz do tego ze skróconą trasą. Wściekasz się. Wysiadasz na kolejnym przystanku i łapiesz kolejny, jadący w dobrym kierunku. Jest miejsce siedzące. Dwa miejsca. Obok ciebie siada żulian, a jego torba w kratę muska twoją napiętą łydkę w nowych spodniach, kupionych na wyprzedaży w sieciówce. Docierasz do pracy, robisz sobie kawę, otwierasz maila i odpalasz fejsa. Scrollujesz przez kolejnych kilka godzin. Od stukania w klawiaturę drętwieje ci prawy nadgarstek, a w lewej dłoni łapie cię skurcz kciuka. Pośmiejesz się z suchych żartów koleżanek z pracy, wyślesz grafikom kilka poprawek od Klienta, przypalisz sobie croissanta na drugie śniadanie i zjesz z przesadnie drogim dżemem z wiśni, w którym więcej jest cukru niż owoców. Zrobisz jeszcze kilka ważnych rzeczy, bez których bieguny ziemskie zamienią się miejscami, a z instagrama znikną wszyscy twoi followersi. Wyjdziesz z zamiarem wydania milionów monet na szmaty szyte w Bangladeszu i kolejny zszywacz w kształcie żaby z wystawionym językiem. Spotykasz starszą panią z dwoma bukiecikami i przekrwionymi oczami, która wykręca z ciebie śrubki krótką wymianą zdań, bo przecież spieszysz się na zajęcia z tańca.W portfelu miałam tylko dychę. Wręczam ją staruszce. Cofa chudą dłoń, którą wcześniej wyciągnęła w moim kierunku i zaczyna tłumaczyć, że to za dużo i że ona nie chce, bo będzie miała wyrzuty sumienia. W końcu udaje mi się ją przekonać. Łamiącym się głosem dziękuje mi, oczy zachodzą jej łzami, pyta o moje imię. Obiecuje, że będzie się za mnie modlić do końca życia, nawet jeśli niewiele jej go zostało.Rozryczałam się kilka kroków dalej..."Aut. Edie Maciejewska